Urmila opowiada sie za nie i argumenty sa:
1. przywiazanie
2. nieczystosc zwierzat
3. o ile rozumiem, to nie widzi tez zadnych korzysci z trzymania zwierzat
Albert jest generalnei przeciwko i mowi ze:
1. trzeba im kupowac mieso "bo inaczej byc nie moze", co sie kloci z ahimsa i wegetarianizmem
2. ogranicza sie wolnosc zwierzat dla proznej zabawy podczas gdy ich zycie to przestrzen, ziemia, wolnosc i powinny sie troszczyc o siebie same
3. przyroda piekna to przyroda dzika i dalej niejako stad wynika, ze mieszczanstwo i industrializm sa zle
4. blizej nieokreslone argumenty etyczne Singera
5. Krowa jest ok dla bhaktow
Rasasthali opowiada sie za argumentujac ze
1. moze to zacheci do wegetarianizmu
2. w schroniskach sa zwierzeta, ktore czekaja na adopcje
3. o ile rozumiem to zwierzeta mialyby jakos byc zwiazane z ewentualnym posiadaniem dzieci, zepewnieniem im kontaktu z przyroda
Poszperalam troche w Vedabase, ale niestety tekst z fragmentami mi gdzies umknal. Ale generalnie Prabhupada byl przeciwko temu, ze ludzie odwracaja sie od Boga i zamiast kochac jego wola kochac psa czy kota. Gdzies byla tez mowa o kobiecie, ktora miala prosie, ktore traktowala jak dziecko i Prabhupada skomentowal, ze kobiety zabijaja wlasne dzieci, a potem opiekuja sie zwierzetami.
Z tego wynikac moze, ze jesli zwierzeta nie odciagaja od Boga, to opiekowanie sie nimi nie byloby az tak zle.
Potem jest argument czystosci. Wazny pewnie zwlaszcza dla braminow czy osob, ktore maja Bostwa. Podejrzewam, ze dla wielu bhaktow standardy czystosci wedyjskiej sa i tak dosyc odlegle. Zreszta wedlug nich dzieci same z siebie sa nieczyste, wiec chyba i dom, ktory zamieszkuja i tak jest juz nieczysty? Kobiety tez sa nieczyste iles tam dni w miesiacu. Czy nieczyste zwierze robi az taka roznice?
Zgadzam sie jednak, ze npl. gotowanie dla salagram sila w kuchni, po ktore biega pies to jakos tak nieswojo.
Teraz mamy "argument przeciw z wegetarianizmu". Dla wielu jest to argument, ale sama mam znajomych, ktorzy maja dwa psy i karmia je zupelnie po wegetariansku. Jak psy sa na dworzu to pewnie lapia sobie jakies owady, ale poza tym sa wegetarianami. Sluchalam tez kiedys programu w radio, gdzie jakis spec od domowych ulubiencow mowil, ze zwierzeta powinny jesc to co ich wlasciciele i ze mit o tym, ze np. pies nie moze zyc bez miesa jest wlasnie mitem. Nie wiem jak sie to odnosi do wszelkich innych gatunkow.
Argument Rasastshali "z wegetarianizmu" za: to, ze Ty masz akurat takie doswiadczenie nie znaczy, ze wszyscy beda mieli. Ludzie od tysiacleci hoduja zwierzeta i dla znakomitej wiekszosci nie jest to impuls do tego, by zostac wegetarianinem. Na ogol zreszta zwierzeta hodowano po to, by je zjesc.
Potem jest argument Alberta "z wolnosci" dla wszystkich w sumie zwierzat poza krowa. Rozumiem, ze zadne inne zwierze nie powinno byc przez czlowieka udomawiane i hodowane. No coz, w czasach wedyjskich wykorzystywano jeszcze przynajmniej konie i slonie - do wojny. Odsylam do Mahabharaty. Nie sadze, by w kontekscie wedyjskim argument "z wolnosci" mial racje bytu. Natomiast rozumiem ten argument w kontekscie wspolczesnym. Rzeczywistosc jest jednak taka, ze na przestrzeni tysiacleci czlowiek udomowil wiele zwierzat i wiele z nich nie poradziloby sobie w "dzikim" swiecie, czy to jako gatunek czy tez jako jednostki. Np. zwierzeta ze schronisk dla zwierzat. Wiele z nich nie przezyloby by, gdyby sie nimi nie zajeto. Pies jest zwierzeciem udomowionym. Niewiele z nich mialoby lepsze zycie "na wolnosci" niz pod opieka ludzi. Jesli by to ode mnie zalezalo to dalabym tym wszystkim schorowanym psom z Mayapur opiekunow. Natomiast w pelni zgadzam sie z tym, ze wolno zyjacych zwierzat nie powinno sie chwytac by je udomawiac, a ludzie z forsa niestety to robia. Mozna sie zastanawiac czy nalezy pomagac dzikim zwierzetom, np. zranionym czy tez malym, ktore w jakis sposob stracily rodzicow (czesto przez czlowieka) i ktore potrzebuja ludzkiej pomocy, by przezyc. Sa organizacje opiekujace sie takimi potrzebujacymi pomocy dzikimi zwierzetami i probujace potem przywrocic je do ich naturalnego srodowiska i zycia na wolnosci.
Jesli chodzi o dzieci i zwierzeta to wlasnie dzisiaj slyszalam w radio, ze to moze nauczyc dzieci odpowiedzialnosci, ale wtedy gdy wychowuje sie dzieci i zwierzeta niejako razem, w sensie i dzieci i zwierzeta, a nie zwierzeta DLA dzieci. Wowczas dzieci nie ucza sie odpowiedzialnosci i traktuja zwierzeta nie jako obowiazek, tylko jak zabawki.
Bhagavatam niejednokrotnie wspomina o zwierzetach domowych, zarowno krowach hodowanych ze wzgledow ekonomicznych, jak i o innych zwierzakach jak psy, malpki, ptaki. Z tym ze o ile rozumiem to zwierzeta te byly oswojone, ale nie mieszkaly w domu, albo przynajmniej nie byly ograniczone do mieszkania w domu. Natomiast samo oswajanie zwierzat zdaje sie bylo dobrze znane.
Gdzie nas, a przynajmniej mnie, to wszystko wiedzie? Kazdy powinien sam zdecydowac, ale powinien sie zastanowic co i dlaczego robi. Moim zdaniem czystosc jest argumentem dla tych, ktorzy zachowuja tez wszelkie inne zasady czystosci. Albo wprowadzic odpowiednie ograniczenia, jak pisze o tym Rasasthali. Wolnosc nie jest moim zdaniem argumentem w przypadku zwierzat, ktore i tak na wolnosci nie potrafia przezyc, albo ktore lepiej sie maja pod opieka czlowieka bo jako gatunek sa udomowione. Tutaj zgadzam sie z Balarama. Natomiast nalezy faktycznie strzec sie przed tym, by trzymac zwierzeta tylko dla proznej zabawy, o czym mowi Albert. Zwierze to odpowiedzialnosc i obowiazek, w pewnym sensie tak jak dziecko. Ani jedno ani drugie nie jest zabawka.