Pytanie: Co buddyzm mówi o teorii ewolucji Darwina?
Odpowiedź: Teoria Darwina odnosi się do ewolucji możliwych ciał, w jakich mentalne kontinua mogą przyjmować odrodzenie przez kilka okresów w historii Ziemi. Nie opisuje ona ewolucji ciał, jakie indywidualne mentalne kontinua przyjmą w następnych życiach. Jest wielka różnica pomiędzy rzeczywistymi formami życia na tej planecie a ciągłością umysłów-strumieni, które się w nich odradzają.
Pewne dotyczące ewolucji wyjaśnienia w buddyjskich tekstach mogą wydać się nam nieco dziwne. Mówią one o istotach z przeszłości, które znajdowały się w lepszej sytuacji niż my, a która się następnie pogorszyła. To, czy jest to prawda, czy nie, wymaga zbadania. Nie wszystko, czego Budda i jego uczniowie nauczali, może być potwierdzone przez naukę, a to, co nie może, Jego Świątobliwość Dalaj Lama chce odłożyć na bok. Ze szczególnych powodów mistrzowie mogli udzielać pozornie dziwnych wyjaśnień, nie mając na myśli, by były one brane dosłownie. Mogli wskazywać różne socjologiczne albo psychologiczne prawdy.
Tym niemniej, w kontekście samej ewolucji, żyły swego czasu dinozaury, obecnie są one wymarłe. Nie ma już więcej w istotach karmy czy impulsów do odrodzenia się na tej planecie jako dinozaury. Istnieją teraz inne, dostępne dla umysłów-strumieni, fizyczne podstawy do wcielenia. Nie jest to sprzeczne z buddyjskimi wyjaśnieniami, gdyż dostępne dla odrodzenia fizyczne podstawy zmieniają się z biegiem czasu.
Podczas dyskusji, jaką Jego Świątobliwość Dalaj Lama prowadził z naukowcami, zapytano go, czy komputery mogłyby stać się czującymi istotami. Czy pewnego dnia komputery mogłyby mieć umysły? Odpowiedział w interesujący sposób, stwierdzając, że jeśli komputer lub robot osiągnie punkt, w którym będzie dostatecznie skomplikowany, by służyć jako podstawa dla mentalnego kontinuum, to nie ma powodu dla którego umysł-strumień nie mógłby połączyć się z czysto nieorganiczną maszyną jako fizyczną podstawą dla jednego ze swoich żyć. To jest nawet bardziej dalekosiężne myślenie niż teoria Darwina!
To nie jest stwierdzenie, że komputer jest umysłem. To nie jest powiedzenie, że sztucznie możemy stworzyć umysł w komputerze. Jednak, jeśli komputer jest dostatecznie skomplikowany, umysł-strumień mógłby połączyć się z nim, biorąc go jako swoją fizyczną podstawę.
Takie daleko sięgające myśli sprawiają, że ludzie współcześni ekscytują się i interesują buddyzmem. Buddyści są śmiali, chcą podejmować dyskusję z naukowcami i zmierzyć się z różnymi popularnymi w dzisiejszym świecie zagadnieniami. Buddyzm jest żywy i dynamiczny w taki sposób. Nie tylko dysponuje pochodzącą od Buddy starożytną wiedzą przekazywaną w nieprzerwanej linii, lecz jest żywy i zajmuje się zagadnieniami współczesności i przyszłości.
Pytanie: Jeśli życie jest związane z przechodzeniem świadomości, to czy jest jakiś początek?
Odpowiedź: Buddyzm uczy, że nie istnieje początek. Początek jest nielogiczny. Kontinua materii, energii i indywidualnych umysłów są bezpoczątkowe. Gdyby miały one początek, to skąd ten początek by się brał? Co było przed początkiem?
Niektórzy ludzie mówią: „Potrzebujemy początku. Zatem, Bóg stworzył wszystko”. Głoszą Boga kreatora, któremu nadaje się różne nazwy w różnych religiach. Pytaniem, jakie buddysta zadałby, jest: „Skąd Bóg pochodzi?”, „Czy Bóg ma początek?” Na to, albo musieliby odpowiedzieć, że Bóg jest bezpoczątkowy, a wtedy dyskutujący buddysta powiedziałby: „Ach tak, a więc jest bezpoczątkowość”, albo też musieliby wskazać coś lub kogoś, co stworzyło Boga, co zaprzeczyłoby ich własnej filozofii.
Ateista mówi: „Nie ma Boga. Wszystko pochodzi z niczego. Wszechświat wyewoluował z niczego. Nasze mentalne kontinua biorą się z niczego”. Wtedy pytamy: „Skąd nic pochodzi?” Oni mówią: „To nic jest zawsze wokół. Zawsze było nic. To nic nie ma początku”. Wtedy znów wracamy do bezpoczątkowości. Niezależnie od tego, jakie padną odpowiedzi, wracamy do bezpoczątkowości.
Jeśli więc bezpoczątkowość jest jedyną logiczną konkluzją do jakiej możemy dojść, to badamy: „ Czy dla czegoś, co funkcjonuje, jest możliwe, żeby pochodziło z niczego? Jak nic może wytworzyć coś?” To nie ma żadnego sensu; rzeczy potrzebują mieć przyczyny. Czy inne wyjaśnienie, takie, że jest kreator, ma sens? Powinniśmy bliżej przyjrzeć się temu stwierdzeniu. Na przykład, jeśli wszechmocna istota lub nawet, jeśli czysto fizyczny Big Bang stworzył wszystko, to czy kreacja w pewnym momencie zaszła z powodu wpływu motywacji, celu czy okoliczności? Jeśli tak, to to, co wpłynęło na kreację wszystkiego, istniało przed kreacją wszystkiego, a to nie ma sensu. Jeśli stwórca jest zarówno współczujący, jak i nie ma początku, jak mógłby taki stwórca stworzyć współczucie? Współczucie już istniało.
Trzecią możliwością do rozważenia jest: czy rzeczy mają kontynuację bez początku? To jest podejście bardziej naukowe, które zgadza się z ideą, że materia nie jest ani stwarzana, ani niszczona, jest tylko przekształcana. Tak samo jest z indywidualnymi mentalnymi kontinuami. Nie ma początku, a wszystko transformuje się zależnie, z powodu przyczyn i warunków.
http://www.berzinarchives.com/web/pl/ar ... birth.html
“W dzisiejszych czasach wielu ludzi w ogóle nie interesuje się sprawami duchowymi i
ten ich brak zainteresowania jest wzmacniany przez ogólnie materialistyczną
perspektywę naszego społeczeństwa. Jeśli zapytacie ich, w co wierzą, mogą nawet
stwierdzić, że nie wierzą w nic. Ludzie tacy uważają, że wszystkie religie oparte są
na wierze, o której sądzą, że jest nieco lepsza od przesądu i że nie posiada żadnego
związku ze światem współczesnym. Dzogczen jednak nie powinien być uważany za
religię, gdyż nikogo nie prosi się tu o to, aby wierzył w cokolwiek. Poleca on raczej,
aby jednostka obserwowała siebie, starając się odkryć, jaka jest jej rzeczywista
kondycja.
Nauki Dzogczen uważają, że jednostka funkcjonuje na trzech wzajemnie od siebie
uzależnionych poziomach: ciała, głosu i umysłu. Nawet ci, którzy powiadają, że nie
wierzą w nic, nie mogą rzec, że nie wierzą w swe własne ciało! Stanowi ono
podstawę ich egzystencji, a ograniczenia i problemy ciała są wyraźnie widoczne.
Odczuwamy zimno i głód, czujemy ból i samotność, a większą część naszego życia
spędzamy na próbach przezwyciężania naszego fizycznego cierpienia.
Nie tak łatwo natomiast ujrzeć poziom energii czyli głos, nie jest on też szeroko
rozumiany. Nawet lekarze na Zachodzie są w większości ignorantami w tej
dziedzinie, próbując wyleczyć wszystkie choroby na poziomie czysto fizycznym. Jeśli
jednak zachwiana została energia jednostki, to ani jej ciało, ani jej umysł nie
osiągną równowagi. Niektóre choroby, jak np. rak, są spowodowane zaburzeniami
energii i nie mogą zostać uleczone przez zwykłą interwencję chirurgiczną, czy
zastosowanie medykamentów. W podobny sposób wiele chorób umysłowych, jak i
mniej dotkliwych problemów psychicznych, zostało wywołanych słabą cyrkulacją
energii. Ogólnie mówiąc, nasze umysły są bardzo skomplikowane i chaotyczne, i
nawet jeśli pragniemy je uspokoić widzimy, że nie jesteśmy w stanie tego uczynić,
ponieważ nie pozwala nam na to nasza niespokojna i pobudzona energia.
Nauki Dzogczen zajmując się problemami ciała, głosu i umysłu proponują więc praktyki,
które działają na każdym z trzech poziomów jednostki i mogą zostać włączone w jej
codzienne życie, umożliwiając w ten sposób zmianę całego naszego doświadczenia
życiowego z napięcia i pomieszania na mądrość i prawdziwą wolność. Nauki
Dzogczen nie są zwykłymi teoretycznymi naukami – są praktyczne, i chociaż tradycja
ich przekazywania jest bardzo stara, to – ponieważ natura ciała, głosu i umysłu
jednostki nie ulega zmianie – mają związek z teraźniejszą sytuacją człowieka,
podobnie jak były z nią związane w przeszłości."
Namkhai Norbu – Kryształ i ścieżka światła.