Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyczną

Tylko jedna droga jest prawdziwa - droga do Boga. " Prawdziwym interesem wszystkich żywych stworzeń – w istocie, celem życia – jest powrót do domu, do Boga. Jest to korzystne dla nas samych, naszej żony, dzieci, uczniów, przyjaciół, rodaków i całej ludzkości. Ruch świadomości Kryszny może udzielić wskazówek względem zarządzania, dzięki któremu każdy będzie mógł wziąć udział w czynnościach świadomych Kryszny i osiągnąć ostateczny cel." - 07.15.65 Zn.
mirek

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: mirek » 03 maja 2013, 18:01

Vaisnava-Krpa pisze:Inny dialog z przedstawicielami Kościoła Katolickiego:
Indradyumna Swami mówi: "Zatem jest kilka różnic ale główna idea-esencja jest taka sama", chyba nie chcesz jątrzyć Prabhu?
Są ludzie, którzy nie chcą wierzyć w Boga, trudno, ich wybór, ale nie znaczy to, ze każdy ateista to wojujący ateista i wróg ludzkości, wrogiem jest fałszywa propaganda ateistyczna. Jeżeli ateista powie coś zgodnego z prawdą, to nie znaczy, że jest to automatycznie kłamstwem, bo to mówi ateista ;).

mirek

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: mirek » 03 maja 2013, 18:43

W Polsce wydano nawet ateistyczne książki dla dzieci:

"Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali i co z tego wynikło
Michael Schmidt-Salomon, Helge Nyncke

Książka przeznaczona zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Mądra i dowcipna przypowieść o tym, jak największe światowe religie zamiast wprowadzać miłość i pokój czynią nas nietolerancyjnymi i nieszczęśliwymi. W Niemczech - superbestseller!"
Za: http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/190529 ... niklo.html

"Boga przecież nie ma. Książka o niewierze w boga
Autor: Patrik Lindenfors

Niektórzy wierzą, że w niebie mieszka staruszek, który może robić, co tylko chce. Inni myślą, że w niebie rezyduje kilku staruszków, żeby było im raźniej. Mają takie imiona jak Jahwe, Allah, Tor, Zeus i nazywani są bogami. Jeszcze inni uważają, że Bóg jest niewidzialną siłą, która widzi i słyszy wszystko. Albo, że Bóg jest Miłością. Można również nie wierzyć w żadnego boga. Ta książka jest o tym!

Fragment książki
„Boga przecież nie ma” to doskonały punkt wyjścia do dyskusji z dzieckiem, ale też z dorosłymi. Dobrze jest zadać sobie i innym raz jeszcze podstawowe pytania i odkurzyć utarte poglądy. Niewiara jest pierwotna, a wiarę narzucają nam inni. Część wierzących twierdzi, że niewiara też jest wiarą, ale czy niegranie w piłkę to taki sam sport jak football? Nadszedł czas, by raz na zawsze pożegnać sondaże, według których 95 procent polskiego społeczeństwa to katolicy, a ateistów po prostu nie ma. Czy tylko dlatego, że ktoś wymyślił boga, inni mają w niego wierzyć?"

Za: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/51894/bo ... rze-w-boga

Dość intrygujący wydaje mi się ten fragment: "Część wierzących twierdzi, że niewiara też jest wiarą, ale czy niegranie w piłkę to taki sam sport jak football?"

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: Vaisnava-Krpa » 03 maja 2013, 21:04

mirek pisze:
Dość intrygujący wydaje mi się ten fragment: "Część wierzących twierdzi, że niewiara też jest wiarą, ale czy niegranie w piłkę to taki sam sport jak football?"

Jest tu błąd logiczny.

"Jeżeli człowiek bez nogi to też ludzka istota, to czy niegranie w piłkę to też football?"

Jaka logika tu się kłania, kogo wyłania?

Inaczej rozpisując to zdanie:

"Skoro niewiara też jest wiarą to czy niegranie w piłkę to taki sam sport jak football?"

Inaczej mówiąc:

Jeżeli A (niewiara) też jest B (wiarą), to czy C (niegranie w piłkę) też jest D (takim samym sportem jak football?)?

Inaczej to samo: A= B więc C=D. Teraz sprawdźmy czy da się to obronić na każdym przykładzie:

"Jeżeli mój pokój z lewej do prawej ma 4 metry to z prawej do lewej też 4 metry, więc A=B.
Mój pokój ma obwód prostokąta, to czy jest kwadratem, (skoro kwadrat jest prostokątem)?"

A=B ale C nie równa się D.


"Jeżeli trzeba kupić bilet aby pojechać tramwajem to czy jazda bez biletu nie jest jazdą?"

Mogę nigdy w życiu nie lecieć samolotem ale nie mogę nigdy w życiu nie zjeść, nie nieć myśli, chyba, że nie istnieję. Natomiast lot samolotem nie jest niezbędny do zycia ani warunkiem niezbędnym do zaistnienia życia.

Nie należy też mylić nieświadomości i braku świadomości. W istocie to pole do uprawiania gry słownej. Brak wiedzy z pewnością nie jest wiedzą, jeżeli nie założymy świadomości "wiem, że nic nie wiem". Do wszystkiego musimy założyć "ja istnieję", a jeżeli istnieję i mówię, że nie wierzę to podejmuję czynność. Jeżeli nie gram w piłkę to niekoniecznie muszę podejmować czynność wyboru, ponieważ mogę nie mieć możliwości takiej gry z różnych powodów. Trudno powiedzieć, że nie mamy możliwości niewiary bądź wiary. Wiara i niewiara jest jak "wdycham i wydycham", cały czas podejmujemy decyzje co robimy, nie jest przesadą, ze dusza jest zbudowana z wiary. Nawet jeśli widzę dwa patyki plus dwa patyki to wierzę w to co widzę.



Absolutna niewiara czy absolutne niemyślenie oznaczają śmierć w danej chwili, czy brak świadomości (głęboki sen bez marzeń sennych), nirwanę. Musimy więc założyć świadomość. Fatalne zestawienie czynności wymagających jedynie świadomości, bez której nie ma logiki ani myślenia, z czynnościami fizycznymi nie koniecznymi dla istnienia czy życia. Szukając odpowiedzi na pytanie kim jestem, nie muszę pracować w kopalni. Zestawienie głowy z nogą.

"Jeżeli nie myśląc nadal mam głowę to czy nie kopiąc nogą gram w piłkę?"
... "bo skoro nie kopiąc nogą nie gram w piłkę to nie myśląc nie ma głowy!!!"


Co jest tu wyimaginowane, brak głowy czy głowa?

Wiara oznacza zaangażowanie, przekonanie. Niewiara również oznacza przekonanie, zaangażowanie (kto widzi bierność w działaniu i działanie w bierności, ten jest inteligentny spośród ludzi - Bhagavad -Gita 4.18). Jest to odniesienie do tej samej rzeczy. Jeśli głosujemy za lub przeciw ustawie x, to zajmujemy się tą ustawą, nawet jeśli nie przyjdziemy na głosowanie, rezultat przyjęcia lub odrzucenia będzie dotyczył wszystkich podległych tej ustawie.

Natomiast czym innym jest granie w piłkę, gdyż nie jest to cecha, przymiot, który z definicji obejmuje wszystkich jako element konstytucyjny istnienia żywej istoty.

W co wierzą ateiści - Trisama Prabhu: http://www.youtube.com/watch?v=djW8u30-yIs
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

mirek

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: mirek » 03 maja 2013, 23:55

Vaisnava-Krpa pisze:
mirek pisze:
Dość intrygujący wydaje mi się ten fragment: "Część wierzących twierdzi, że niewiara też jest wiarą, ale czy niegranie w piłkę to taki sam sport jak football?"
Jest tu błąd logiczny. ....
Dziękuję Prabhu, daje się właśnie zauważyć to, że są ateiści, którzy uważają, że ateizm nie jest żadną wiarą. Ja też uważam, że ateizm jest wiarą, więc trudno mi z Tobą polemizować :).

Nie słyszę, co dokładnie odpowiedział Trisama Prabhu temu gościowi. Gość stwierdza: "koniec kropka" (w 2 min 30 sek.) i nie rozumiem, co odpowiada mu zaraz po tym Trisama Prabhu.

mirek

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: mirek » 04 maja 2013, 13:27

albert pisze:Skąd u zwykłych ludzi wiara w naukę akademicką, skoro nie mają często pojęcia o prawach fizyki i biologii ? Ponieważ widzą powiązanie pomiędzy ustaleniami nauki, a światem jakiego doświadczają: samochód, telewizor, elektryczność, żywność itd itp Ufają nauce, a tym samym ateizmowi, który nawiązuje do nauki, na zasadzie: skoro w jednym się nie mylą, to i w drugim pewnie też.
Istnieją nauki Ajurwedy (część Wed), są one rozpowszechnione również na zachodzie, ta nauka działa. W Ajurwedzie jest mowa nie tylko o materialnym ciele, ale i o duszy. I są ludzie, którzy widzą powiązanie pomiędzy ustaleniami nauk Ajurwedy, a światem jakiego doświadczają (następuje wyleczenie, czy też pozytywne oddziaływanie na ich ciało, psychikę). Czyli i w tym przypadku ludzie mogą ufać temu na zasadzie: skoro w jednym się nie mylą, to i w drugim pewnie też :).

Awatar użytkownika
Mezamir
Posty: 258
Rejestracja: 26 gru 2012, 19:01

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: Mezamir » 04 maja 2013, 13:33

Pytanie: Co buddyzm mówi o teorii ewolucji Darwina?

Odpowiedź: Teoria Darwina odnosi się do ewolucji możliwych ciał, w jakich mentalne kontinua mogą przyjmować odrodzenie przez kilka okresów w historii Ziemi. Nie opisuje ona ewolucji ciał, jakie indywidualne mentalne kontinua przyjmą w następnych życiach. Jest wielka różnica pomiędzy rzeczywistymi formami życia na tej planecie a ciągłością umysłów-strumieni, które się w nich odradzają.

Pewne dotyczące ewolucji wyjaśnienia w buddyjskich tekstach mogą wydać się nam nieco dziwne. Mówią one o istotach z przeszłości, które znajdowały się w lepszej sytuacji niż my, a która się następnie pogorszyła. To, czy jest to prawda, czy nie, wymaga zbadania. Nie wszystko, czego Budda i jego uczniowie nauczali, może być potwierdzone przez naukę, a to, co nie może, Jego Świątobliwość Dalaj Lama chce odłożyć na bok. Ze szczególnych powodów mistrzowie mogli udzielać pozornie dziwnych wyjaśnień, nie mając na myśli, by były one brane dosłownie. Mogli wskazywać różne socjologiczne albo psychologiczne prawdy.

Tym niemniej, w kontekście samej ewolucji, żyły swego czasu dinozaury, obecnie są one wymarłe. Nie ma już więcej w istotach karmy czy impulsów do odrodzenia się na tej planecie jako dinozaury. Istnieją teraz inne, dostępne dla umysłów-strumieni, fizyczne podstawy do wcielenia. Nie jest to sprzeczne z buddyjskimi wyjaśnieniami, gdyż dostępne dla odrodzenia fizyczne podstawy zmieniają się z biegiem czasu.

Podczas dyskusji, jaką Jego Świątobliwość Dalaj Lama prowadził z naukowcami, zapytano go, czy komputery mogłyby stać się czującymi istotami. Czy pewnego dnia komputery mogłyby mieć umysły? Odpowiedział w interesujący sposób, stwierdzając, że jeśli komputer lub robot osiągnie punkt, w którym będzie dostatecznie skomplikowany, by służyć jako podstawa dla mentalnego kontinuum, to nie ma powodu dla którego umysł-strumień nie mógłby połączyć się z czysto nieorganiczną maszyną jako fizyczną podstawą dla jednego ze swoich żyć. To jest nawet bardziej dalekosiężne myślenie niż teoria Darwina!

To nie jest stwierdzenie, że komputer jest umysłem. To nie jest powiedzenie, że sztucznie możemy stworzyć umysł w komputerze. Jednak, jeśli komputer jest dostatecznie skomplikowany, umysł-strumień mógłby połączyć się z nim, biorąc go jako swoją fizyczną podstawę.

Takie daleko sięgające myśli sprawiają, że ludzie współcześni ekscytują się i interesują buddyzmem. Buddyści są śmiali, chcą podejmować dyskusję z naukowcami i zmierzyć się z różnymi popularnymi w dzisiejszym świecie zagadnieniami. Buddyzm jest żywy i dynamiczny w taki sposób. Nie tylko dysponuje pochodzącą od Buddy starożytną wiedzą przekazywaną w nieprzerwanej linii, lecz jest żywy i zajmuje się zagadnieniami współczesności i przyszłości.

Pytanie: Jeśli życie jest związane z przechodzeniem świadomości, to czy jest jakiś początek?

Odpowiedź: Buddyzm uczy, że nie istnieje początek. Początek jest nielogiczny. Kontinua materii, energii i indywidualnych umysłów są bezpoczątkowe. Gdyby miały one początek, to skąd ten początek by się brał? Co było przed początkiem?

Niektórzy ludzie mówią: „Potrzebujemy początku. Zatem, Bóg stworzył wszystko”. Głoszą Boga kreatora, któremu nadaje się różne nazwy w różnych religiach. Pytaniem, jakie buddysta zadałby, jest: „Skąd Bóg pochodzi?”, „Czy Bóg ma początek?” Na to, albo musieliby odpowiedzieć, że Bóg jest bezpoczątkowy, a wtedy dyskutujący buddysta powiedziałby: „Ach tak, a więc jest bezpoczątkowość”, albo też musieliby wskazać coś lub kogoś, co stworzyło Boga, co zaprzeczyłoby ich własnej filozofii.

Ateista mówi: „Nie ma Boga. Wszystko pochodzi z niczego. Wszechświat wyewoluował z niczego. Nasze mentalne kontinua biorą się z niczego”. Wtedy pytamy: „Skąd nic pochodzi?” Oni mówią: „To nic jest zawsze wokół. Zawsze było nic. To nic nie ma początku”. Wtedy znów wracamy do bezpoczątkowości. Niezależnie od tego, jakie padną odpowiedzi, wracamy do bezpoczątkowości.

Jeśli więc bezpoczątkowość jest jedyną logiczną konkluzją do jakiej możemy dojść, to badamy: „ Czy dla czegoś, co funkcjonuje, jest możliwe, żeby pochodziło z niczego? Jak nic może wytworzyć coś?” To nie ma żadnego sensu; rzeczy potrzebują mieć przyczyny. Czy inne wyjaśnienie, takie, że jest kreator, ma sens? Powinniśmy bliżej przyjrzeć się temu stwierdzeniu. Na przykład, jeśli wszechmocna istota lub nawet, jeśli czysto fizyczny Big Bang stworzył wszystko, to czy kreacja w pewnym momencie zaszła z powodu wpływu motywacji, celu czy okoliczności? Jeśli tak, to to, co wpłynęło na kreację wszystkiego, istniało przed kreacją wszystkiego, a to nie ma sensu. Jeśli stwórca jest zarówno współczujący, jak i nie ma początku, jak mógłby taki stwórca stworzyć współczucie? Współczucie już istniało.

Trzecią możliwością do rozważenia jest: czy rzeczy mają kontynuację bez początku? To jest podejście bardziej naukowe, które zgadza się z ideą, że materia nie jest ani stwarzana, ani niszczona, jest tylko przekształcana. Tak samo jest z indywidualnymi mentalnymi kontinuami. Nie ma początku, a wszystko transformuje się zależnie, z powodu przyczyn i warunków.

http://www.berzinarchives.com/web/pl/ar ... birth.html


“W dzisiejszych czasach wielu ludzi w ogóle nie interesuje się sprawami duchowymi i
ten ich brak zainteresowania jest wzmacniany przez ogólnie materialistyczną
perspektywę naszego społeczeństwa. Jeśli zapytacie ich, w co wierzą, mogą nawet
stwierdzić, że nie wierzą w nic. Ludzie tacy uważają, że wszystkie religie oparte są
na wierze, o której sądzą, że jest nieco lepsza od przesądu i że nie posiada żadnego
związku ze światem współczesnym. Dzogczen jednak nie powinien być uważany za
religię, gdyż nikogo nie prosi się tu o to, aby wierzył w cokolwiek. Poleca on raczej,
aby jednostka obserwowała siebie, starając się odkryć, jaka jest jej rzeczywista
kondycja.

Nauki Dzogczen uważają, że jednostka funkcjonuje na trzech wzajemnie od siebie
uzależnionych poziomach: ciała, głosu i umysłu. Nawet ci, którzy powiadają, że nie
wierzą w nic, nie mogą rzec, że nie wierzą w swe własne ciało! Stanowi ono
podstawę ich egzystencji, a ograniczenia i problemy ciała są wyraźnie widoczne.
Odczuwamy zimno i głód, czujemy ból i samotność, a większą część naszego życia
spędzamy na próbach przezwyciężania naszego fizycznego cierpienia.
Nie tak łatwo natomiast ujrzeć poziom energii czyli głos, nie jest on też szeroko
rozumiany. Nawet lekarze na Zachodzie są w większości ignorantami w tej
dziedzinie, próbując wyleczyć wszystkie choroby na poziomie czysto fizycznym. Jeśli
jednak zachwiana została energia jednostki, to ani jej ciało, ani jej umysł nie
osiągną równowagi. Niektóre choroby, jak np. rak, są spowodowane zaburzeniami
energii i nie mogą zostać uleczone przez zwykłą interwencję chirurgiczną, czy
zastosowanie medykamentów. W podobny sposób wiele chorób umysłowych, jak i
mniej dotkliwych problemów psychicznych, zostało wywołanych słabą cyrkulacją
energii. Ogólnie mówiąc, nasze umysły są bardzo skomplikowane i chaotyczne, i
nawet jeśli pragniemy je uspokoić widzimy, że nie jesteśmy w stanie tego uczynić,
ponieważ nie pozwala nam na to nasza niespokojna i pobudzona energia.

Nauki Dzogczen zajmując się problemami ciała, głosu i umysłu proponują więc praktyki,
które działają na każdym z trzech poziomów jednostki i mogą zostać włączone w jej
codzienne życie, umożliwiając w ten sposób zmianę całego naszego doświadczenia
życiowego z napięcia i pomieszania na mądrość i prawdziwą wolność. Nauki
Dzogczen nie są zwykłymi teoretycznymi naukami – są praktyczne, i chociaż tradycja
ich przekazywania jest bardzo stara, to – ponieważ natura ciała, głosu i umysłu
jednostki nie ulega zmianie – mają związek z teraźniejszą sytuacją człowieka,
podobnie jak były z nią związane w przeszłości."

Namkhai Norbu – Kryształ i ścieżka światła.

Awatar użytkownika
Anna
Posty: 111
Rejestracja: 19 lut 2012, 10:51
Lokalizacja: Z Wioski

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: Anna » 04 maja 2013, 16:31

Co do wykładu wstawionego przez Vaisnava-Krpa, to bym mogła wiele napisać. Nie chcę w tym temacie robić offtop. Oczywiście chodzi mi o zwyczajną polemikę.
Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
Mezamir
Posty: 258
Rejestracja: 26 gru 2012, 19:01

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: Mezamir » 04 maja 2013, 18:56

Wiara oznacza zaangażowanie, przekonanie.
Niewiara to brak zaangażowania i przekonania,proste.

mirek

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: mirek » 04 maja 2013, 19:45

Mezamir pisze:
Wiara oznacza zaangażowanie, przekonanie.
Niewiara to brak zaangażowania i przekonania,proste.
Jeżeli będzie to dotyczyło np. jakiegoś martwego faceta :wink:, to w takim przypadku ja też bym tak uważał. Taki facet rzeczywiście nie wierzy :wink:.

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Re: Powinniśmy współpracować żeby pokonać filozofię ateistyc

Post autor: albert » 04 maja 2013, 21:58

Vaisnava-Krpa pisze:Jest tu błąd logiczny.

"Jeżeli człowiek bez nogi to też ludzka istota, to czy niegranie w piłkę to też football?"

Jaka logika tu się kłania, kogo wyłania?
Brawo Wajsznawa, bardzo dobra analiza. Rzeczywiście tkwi tutaj błąd analogii, nieprzystawalność przykładu. Szczerze mówiąc, na miejscu ateistów, nie twierdziłbym, że ateizm nie jest wiarą. Raczej mówiłbym: "tak, jest wiarą, ale wasza wiara nie ma podstaw w doświadczeniu". Myślę, że teiści muszą się wtedy więcej napracować, aby to podważyć.
mirek pisze:Istnieją nauki Ajurwedy (część Wed), są one rozpowszechnione również na zachodzie, ta nauka działa. W Ajurwedzie jest mowa nie tylko o materialnym ciele, ale i o duszy. I są ludzie, którzy widzą powiązanie pomiędzy ustaleniami nauk Ajurwedy, a światem jakiego doświadczają (następuje wyleczenie, czy też pozytywne oddziaływanie na ich ciało, psychikę). Czyli i w tym przypadku ludzie mogą ufać temu na zasadzie: skoro w jednym się nie mylą, to i w drugim pewnie też .
Tak, zgadzam się. Myślę, że nie tylko Ajurweda, ale i inne obszary wiedzy wedyjskiej jak np. joga, teoria 3 gun itd mają charakter empiryczny. Dlatego wolę poznawać nadal żywotną wiedzę z Indii niż inne filozofie i religie. Niestety, Ajurweda jest zwłaszcza w Polsce mało znana i brakuje fachowców z prawdziwego zdarzenia. Powinny powstawać kilkuletnie kierunki medyczne - medycyny konwencjonalnej i ajurwedy na poziomie uniwersyteckim. Niestety w Polsce zbyt dużo jest osób, które ledwo liznęły medycynę, w tym Ajurwedę, a zabierają się za leczenie.
Mezamir pisze:Odpowiedź: Buddyzm uczy, że nie istnieje początek. Początek jest nielogiczny. Kontinua materii, energii i indywidualnych umysłów są bezpoczątkowe. Gdyby miały one początek, to skąd ten początek by się brał? Co było przed początkiem?

Niektórzy ludzie mówią: „Potrzebujemy początku. Zatem, Bóg stworzył wszystko”. Głoszą Boga kreatora, któremu nadaje się różne nazwy w różnych religiach. Pytaniem, jakie buddysta zadałby, jest: „Skąd Bóg pochodzi?”, „Czy Bóg ma początek?” Na to, albo musieliby odpowiedzieć, że Bóg jest bezpoczątkowy, a wtedy dyskutujący buddysta powiedziałby: „Ach tak, a więc jest bezpoczątkowość”, albo też musieliby wskazać coś lub kogoś, co stworzyło Boga, co zaprzeczyłoby ich własnej filozofii.
Jak na kogoś, Mezamirze, kto uważa, że kieruje się wyłącznie własnym doświadczeniem, dość dużo cytujesz "autorytetów", i to szczególnie buddyjskich. :) Jak pewnie wiesz, dla wisznuitów buddyści, w tym Dalaj Lama, nie są wiarygodnymi autorytetami, co popieram. Buddyści, dżiniści, chrześcijanie są uważani za nastika, ponieważ świadomie odrzucają przekaz Wed. W hinduizmie można różnić się między sobą co do interpretacji Wed, ale astika nie odrzuca Wedanty. Dlatego wisznuici, śiwaici, śaktowie są astika, chociaż inaczej patrzą na pewne sprawy.

Dalaj Lama nie jest dla mnie autorytetem tylko dlatego, że jest buddystą. Pewne rzeczy jakie wypowiada są słuszne i ciekawe. Jednak ten człowiek, który jest przywódcą duchowym i uważany jest za inkarnację "doskonałego", je mięso. Nie podąża zatem ścieżką ahimsy.

Argumentacja buddyjska w powyższym fragmencie jest moim zdaniem naiwna. Zarówno Paramatma jak i atma są zgodnie z Wedantą wieczne. Są zawsze w "teraz". Zatem nie mają historii. Niemniej poszczególna dusza, jivatma, otrzymuje ciało, a zatem zaczyna się jej historia w tym świecie materialnym. Wiem, że współcześni buddyści nie wierzą w niematerialną duszę. Niemniej nie było tak od początku. W pierwszych wiekach buddyzmu istniała w Indiach poważna grupa buddystów, którzy uważali, że musi istnieć jakiś podmiot przenoszący doznania z ciała do ciała. Nazywali go pudgala, stąd byli Pudgalavada. To taki personalistyczny nurt w buddyzmie.

Tsk, czy inaczej, uważam, że argumenty współczesnych buddystów co do istnienia duszy są słabe i mijają się z doświadczeniem. Przez całe nasze życie doświadczamy siebie jako osobę mimo zmiany ciała. Co więcej, w toku medytacji to doświadczenie się pogłębia.
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

ODPOWIEDZ