Neutralność nie oznacza obojętności, a bezczyn nie oznacza nic nie robienie. Nie o coś takiego mi chodzi.Samadhi pisze:
Mathura, w tym, co napisałeś jest z pewnością sporo racji. Acz to chyba li tylko teoria. Zachowanie indyferentnej postawy wobec cierpienia istot, które kochamy i za które w gruncie rzeczy jesteśmy odpowiedzialni, nie wydaje mi się możliwe.
Kryszna, choć wszystko jest Jego dziełem, a wszyscy Jego dziećmi, nie bierze na siebie czynów żywych istot. On jest neutralny, ale nie znaczy, że obojętny. Inaczej jak to możliwe, że czyni tak wiele aby nas stad wyrwać, a tym samym uwolnić od cierpienia. Nie oznacza to też, że nie żywi On uczuć do nikogo. A jednak nie jest przywiązany.
Ty piszesz o swoich szczurkach z takim uczuciem. Kochasz je.
Maharaj Bharata był bardzo zaawansowanym w duchowej realizacji, a jednak był zmuszony przyjąć ciało jelenia tylko dlatego, że rozwinął w sobie uczucie do małego jelonka. Był tak zaawansowanym ale prawa natury zadziałały i dla niego. Warto więc przemyśleć na jaki obiekt ukierunkować nasze uczucia bo nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć.
To uzmysławia nam w jakiej matni zaplatani jesteśmy. Wcale nie tak łatwo jest opuścić materię, bo przecież tyle uczuć wiąże nas z otoczeniem. Nie tylko z ludźmi, ale również ze zwierzętami, samochodem, cegłami, z których zbudowaliśmy nasze domy, ogródkiem, zdjęciami z dzieciństwa i cała masą innych rzeczy.Samadhi pisze: A ingerencja w karmę...? Przecież każde moje działanie w celu zwiększenia im komfortu życia i polepszenia ich zdrowia było taką właśnie ingerencją. Sądzę, że całe nasze współegzystowanie z innymi ludźmi czy zwierzętami jest wzajemną karmiczną ingerencją... Nie da się przecież uniknąć nieustannych wzajemnych wpływów.
A nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z nas w obliczu choroby i bólu bliskiej istoty, stał z założonymi rękoma i pozostawiał wydarzenia swojemu biegowi.
Kiedyś Suhotra Prabhu powiedział, że nawet jeśli pozostanie w nas smak do gulabdzamenów (czy innych kulek, nie pamiętam teraz dokładnie) to będziemy zmuszeni narodzić się ponownie i zaspokoić te pragnienie.
Więc uczucia do szczurków, kotków, piesków i innych milusińskich, choć wydawać by się mogły, że bardzo szlachetne, ostatecznie mogą okazać się niczym innym jak tylko kolejną kulą u nogi.
Ale to nie oznacza, że mamy bezdusznie przyglądać się ich cierpieniu, gardzić nimi czy gnębić. Nie w tym rzecz.
Mi z pewnością też. To co piszę nie piszę z poziomu swojej realizacji. Tak sobie rozmyślam nad zagadnieniem skoro już zostało poruszoneSamadhi pisze:Niemniej jednak daleko mi jeszcze do oświeconych mistrzów