Nie warto spekulować

"Przytaczamy wiele cytatów. Świadomość Kryszny to poważna edukacja, a nie zwykła religia." - Śrila Prabhupad - PiP rozdz. 16
"To nie jest mój przekaz; to jest przekaz Kryszny. Nie jest to mój wymysł. Ja mogę być niedoskonały, ale prezentuję doskonały przekaz. To jest moim obowiązkiem. Nie mówię, że jestem doskonały. Jestem jedynie przekazicielem, posłańcem. Kiedy listonosz przekazuje ci pewną sumę pieniędzy, to nie są to jego pieniądze. Po prostu je dostarcza. Moim obowiązkiem jest przedstawienie przekazu Kryszny. To wszystko. Cokolwiek mówiłem, było cytatem z Bhagavad-gity. Ani razu nie powiedziałem: "Moim zdaniem... Ja myślę..." Nie. Nie wprowadziłem nic nowego." - Śrila Prabhupad - Prawda i Piękno rozdz.10
Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Nie warto spekulować

Post autor: Purnaprajna » 18 gru 2006, 17:45

Samuel pisze:Oczywiscie, ze spekulowac. Myslec, poddawac w watpliwosc, kwestiowonac, nie wierzyc na slowo, ani dlatego, ze gdzies jest tak napisane, poniewaz ktos tak powiedzial, albo poniewaz jest to "powszechnie znana prawda". Zawsze szukac dokladniejszych wyjasnien, twierdzenia poddawac eksperymentom i nieustannie weryfikowac.
Zdolnosc do powatpiewania to jedna z najpiekniejszych ludzkich umiejetnosci ;)
Biedna Twoja mama i tata oraz cała rodzina, bo zgodnie z tym co powyżej mówisz, po kilkudziesięciu latach swojego żywota, nadal w?tpisz w to, że s? Twoimi rodzicami i rodzin?, oraz kwestionujesz ich opinie na ten temat. Nawet nie chcę wiedzieć o eksperymentach jakim ich poddajesz, aby zweryfikować prawdziwo?ć ich słów. :lol: Nic już nie mówi?c o problemach, jakie ci?gle musisz mieć z własn? identyfikacj?. ;)

Teatrzyk "Zatroskany Waisznawa" przedstawia dramat w ćwierć akcie, pod tytułem "Samuel Pow?tpiewacz".

Mama Samuela: Samuelu obiad!
Samuel Pow?tpiewacz: Zaraz, zaraz... jaki Samuel? To że mnie tak nazywaj? w domu i w szkole, oraz że tak mam w dowodzie, nie oznacza że nazywam się Samuel, i że tej kobiecie chodzi wła?nie o mnie. A nawet jeżeli jestem jakim? tam Samuelem, to czy aby na pewno jestem głodny? W?tpić, kwestionować, nie wierzyć na słowo!

Samuel Pow?tpiewacz samotnie umiera z głodu, będ?c opuszczonym przez rodzinę i przyjaciół. Do końca w?tpił w swoj? własn? ?mierć.

Na nagrobku Samuela wyryto jego słowa: "Zdolnosc do powatpiewania to jedna z najpiekniejszych ludzkich umiejetnosci.".

Grupa lekarzy specjalistów stoj?cych nad grobem Samuela Pow?tpiewacza: To był piękny i rzadki przypadek w?tpieniofrenii. Szkoda, że tak młodo umarł.
Z grobu dobiega głos Samuela Pow?tpiewacza: Wcale nie byłbym tego taki pewny.

Samuel Pow?tpiewacz nigdy nie zw?tpił, że proces ci?głego w?tpienia, to niew?tpliwie jedyna metoda zdobywania pozbawionej w?tpliowo?ci wiedzy o rzeczywisto?ci. Tym samym, całe jego życie stało się zaprzeczeniem tego co głosił, bo jeżeli wszystkiemu zawsze należy pow?tpiewać, to powinienbył on także w?tpić, i w prawdziwo?ć swej własnej tezy, któr? niczym Prawdę Absolutn?, bezwstydnie głosił na internetowym forum Hare Kryszna.

;) ;) ;) :)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 18 gru 2006, 22:03

Samuel pisze:Purnaprajna: Pogadamy, jak zwatpisz w Kryszne :twisted:
Brak wiary i w?tpliwo?ci w Krysznę jako Prawdę Absolutn?, powstaj? w umy?le okrytym may? czyli energi? iluzoryczn? Kryszny. Kryszna nie zależy w żadnym stopniu od czyjej? wiary czy w?tpliwo?ci w Jego egzystencję. Jest on svarat czyli całkowicie niezależny od jakichkolwiek czynników, wł?czaj?c w to czyj? brak wiary Niego, czy w?tpliwo?ci. Co więcej, w?tpliwo?ć w absolutno?ć Kryszny, Jego niezależno?ć i pełn? ?wiadomo?ć całej rzeczywisto?ci (abhijnah) stanowi w?tpliwo?ć w swoj? własn? egzystencję, gdyż jeste?my zaledwie mał? iskierk? indywidualnej ?wiadomo?ci, będ?cej energi? Kryszny (jiva-tattva), i nie posiadamy żadnej od Niego niezależno?ci.

Głębia czyjej? wiary w Krysznę oraz u?wiadomienia sobie w namacalny sposób Jego egzystencji w naszym życiu, zależy od czysto?ci naszych pragnień w rozwinięciu Krsna-bhakti (oddania dla Kryszny), w procesie vaidhi-bhakti*, oraz ustrzegania się od 10-ciu rodzajów obraĽliwej mentalno?ci i zachowania. W praktyce oznacza to czyste intonowanie ?więtych Imion Kryszny, oraz ustrzeganie się przed obrażeniem Waisznawy.

* vaidhi-bhakti - proces samorealizacji stanowi?cy służbę oddania dla Kryszny, zgodnie z zasadami podanymi przez wedyjskie pisma objawione.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 18 gru 2006, 23:15

Samuel pisze:No i sobie pomantrowalem. Kilka minut, po kapieli, jak Trisama radzil. Wzialem pod uwage, ze trzeba do tego podejsc na powaznie, wiec przygotowalem sobie spokojne miejsce i usiadlem ze szczera intencja dowiedzenia sie, co to daje.
Hm.
Zaraz po mantrowaniu nasunelo mi sie skojarzenie z katolickimi oazami, na ktorych bywalem jako nastolatek. Czasami, wieczorem, siadalismy w kosciele z gitara i cicho spiewalismy pierwsze dwie zwrotki z Psalmu 23 ("Pan jest pasterzem moim...") . Podobny rytm, proste slowa, powtarzane wielokrotnie w spokojnym otoczeniu. Pozwalalo sie to wyciszyc, zrelaksowac, odsunac problemy minionego dnia, a ze wszystko odbywalo sie w grupie, to i czulismy sie jakos bardziej zblizeni do siebie nawzajem.
No ale wniosek nasuwa sie sam - wszystkie te odczucia nie byly spowodowane ingerencja jakiejs sily wyzszej, tylko sama natura monotnnego, cichego spiewu. Na tym, zreszta, polega kazda medytacja <i>samatha</i>, tak w buddyzmie, jak i na innych sciezkach.
Nic wiecej, niestety, nie poczulem.
Definitywnie nie intonowałe? poprawnie i dlatego powiniene? spróbować jeszcze raz. Pierwszym symptomem wła?ciwego mantrowania jest poczucie przyjemnego łaskotania pod lew? łopatk?. Następnie bo 3-ciej rundzie, w umy?le powinno pojawić się przyjemne uczucie picia butelki najlepszego piwa na ?wiecie, w dobrej knajpie, wraz z naszymi podbitymi i wesołymi kumplami. A to dopiero pocz?tki! Keep up chanting! Oczywi?cie żartuję, a robię to po to, aby Ci co? uzmysłowić. :)

Jest wiele korzy?ci z intonowania maha-mantry, które s? całkowicie niezależne od naszych obecnych, względnych opinii na temat tego, czym jest przyjemno?ć i szczę?cie w życiu. Na sanskryckie słowo mantra składaj? się dwa inne słowa, a mianowicie manas - umysł, oraz trayate - wyzwolić, uratować, wybawić. Dlatego mantra jest duchow? wibracj? dĽwiękow?, maj?c? na celu uwolnienie naszej ?wiadomo?ci spod wpływu iluzji i materialnych inklinacji bycia najwyższym podmiotem rado?ci oraz podmiotem kontroluj?cym rzeczywisto?ć.

Oczekiwanie egzotycznych, materialnych efektów z intonowania maha-mantry jest grubym nieporozumieniem, ponieważ pomimo tego iż mantrowanie przynosi namacalne efekty, to jego ostatecznym celem jest czysta transcendencja, a nie tymczasowe "łechtanie" naszych zmysłów i umysłu, surfuj?c na fali hedonizmu. Intonowanie maha-mantry jest lekarstwem na nasz? schorowan?, materialn? ?wiadomo?ć. Często i zwykłe lekarstwo należy przyjmować wielokrotnie i regularnie aby zauważyć jakikolwiek efekt. Jeżeli wyzdrowienie z przeziębienia zajmuje czas, to tym bardziej wyzdrowienie z chronicznej choroby materialnej iluzji, zabierze jeszcze więcej czasu, być może całe życie lub i dłużej.

Dlatego lekarstwo maha-mantry należy przyjmować regularnie i zgodnie ze ?cisłym przepisem lekarza czyli mistrza duchowego. Wieczne kultywowanie własnych wymysłów na temat symptomów zdrowia duchowego, przy dowolnej mentalno?ci podczas aplikowania maha-mantry, nie doprowadz? do ostatecznego efektu, a wręcz przeciwnie mog? zaognić gor?czkę materialnej iluzji, gdyż maha-mantra ma moc spełnienia wszystkich pragnień, wł?cznie z materialnymi.

Wła?ciwie intonowana maha-mantra, pod kierunkiem mistrza duchowego, jest zarówno ?rodkiem do celu, jak i celem samym w sobie. Mantrowanie bez popełniania 10-ciu obraz w stosunku do ?więtego Imienia, jest praktyczn? manifestacj? miło?ci do Najwyższego Pana, owocuj?cej w rozwinięciu premy czyli czystej, ekstatycznej miło?ci do Kryszny. Innymi rezultatami intonowania maha-mantry s? np. spokój umysłu, wiedza o jaĽni jako o czym? różnym od fizycznego ciała i umysłu, uczucie szczę?cia, stopniowe pozbywanie się inklinacji do popełniania grzesznych czynów, wyzwolenie się spod wpływu reakcji karmicznych, wolno?ć od reinkarnacji. S? to niejako, stopniowo pojawiaj?ce się produkty uboczne, czy też owoce dojrzałego drzewa miło?ci do Kryszny.

Dlatego Samuelu, dziękuj?c Ci za Twoj? odważny eksperyment, chciałbym prosić Cię aby? nie zniechęcał się tym, że nie poczułe? żadnych "efektów specjalnych". Dopiero regularnie intonowana maha-mantra (nawet jedna runda dziennie = 5 min.), pod kierunkiem innych Waisznawów np. Trisamy Prabhu, po jakim? czasie przyniesie namacalne efekty, rozszerzania się Twej ?wiadomo?ci z tego co materialne, na to co duchowe. Hare Kryszna i powodzenia kochany aniele Ty mój! :)

Samuel
Posty: 12
Rejestracja: 04 gru 2006, 12:42

Post autor: Samuel » 20 gru 2006, 15:09

Purnaprajna: Zapomniales dodac, ze caly dramat mial miejsce w jaskini, albowiem nikt poza Samuelem nigdy nie zwatpil w wielotysiacletnia tradycje i wiedze, przekazywana z pokolenia na pokolenie, i w zwiazku z tym nigdy nikomu nie przyszlo do glowy, by cos zmienic ;)

A poza tym - OK, od czasu do czasu moge sobie pomantrowac. A Ty dasz sie namowic na zazen? ;)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 20 gru 2006, 16:27

Samuel pisze:A poza tym - OK, od czasu do czasu moge sobie pomantrowac. A Ty dasz sie namowic na zazen? ;)
Hare Kryszna i dzięki aniele Ty mój! :) Zazenia już w domu hoduję. Mam ich nawet kilka. Moje zazenie maj? połyskliwe i puszyste futerka. S? psami na maha-prasadam, ale niestety niezbyt lubi? się z moimi mantruj?cymi mamrokami. Jeden zazeń jest nawet taki sprytny, że kiedy... Ale to długa historia, i może na inny wieczór. ;) :)

Samuel
Posty: 12
Rejestracja: 04 gru 2006, 12:42

Post autor: Samuel » 21 gru 2006, 12:53

Aha, czyli nie. No trudno :roll:

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 23 gru 2006, 07:39

Samuel pisze:Purnaprajna: Zapomniales dodac, ze caly dramat mial miejsce w jaskini, albowiem nikt poza Samuelem nigdy nie zwatpil w wielotysiacletnia tradycje i wiedze, przekazywana z pokolenia na pokolenie, i w zwiazku z tym nigdy nikomu nie przyszlo do glowy, by cos zmienic ;)
Pamiętaj, że nie mówimy tu o postępie technicznym, ale o postępie duchowym. Jak to mówi? Knurowscy rabini: "Don't get smart with your father, Bobby". Szczególnie jeżeli ten ojciec jest Ojcem Najwyższym, Kryszn?. :)

Z pewno?ci? znasz okre?lenie "?lepa wiara". Mogę tylko podejrzewać, że traktujesz wielbicieli Kryszny jako osoby ?lepo wierz?ce w przekaz wedyjskich pism objawionych. W końcu nie gloryfikowałby? "w?tpliwo?ci" jako jedynej metody poznawczej, na forach Hare Kryszna, podważaj?c tym samym wiarę w autorytet ?abda-brahma czyli transcendentaln? wibrację dzwiękow? Wed, jako autorytatywne Ľródło wiedzy na tematy metafizyczne i nie tylko.

Posiadanie w?tpliwo?ci jest zasadne tylko do momentu weryfikacji, że co? jest prawd?. W kontek?cie epistemologii, w?tpienie w prawdziwe istniej?ce rzeczy jest tak samo niebezpieczne, jak i wiara w nieprawdziwe rzeczy. W bezmy?lny sposób robi?c "boga" z samej w?tpliwo?ci wyrzucamy dziecko z k?piel?.

Bo co się stanie kiedy np. będ?c ?miertelnie chorym, kto? będzie miał w?tpliwo?ci w działanie jedynego lekarstwa lecz?cego tę chorobę, i odmówi jego przyjęcia? Co się stanie kiedy pewnego dnia obudzimy się, i zaczniemy w?tpić w istnienie zewnętrzego ?wiata, odmówimy wstania z łóżka, tak że smutni panowie w białych fartuchach będ? musieli wywieĽć nas na pace do Tworek? Co się stanie jeżeli ?lepo w?tpi?c w Wedy, stracimy możliwo?ć poznania procesu duchowego, umożliwiaj?cego nam odkrycie w sobie nie?miertelnej jaĽni w miłosnym zwi?zku z Najwyższ? Istot??

Z powyższych przykładów możemy zorientować się, że tak jak istnieje "?lepa wiara", tak też istnieje i "?lepa w?tpliwo?ć". Przykłady takiej ?lepej w?tpliwo?ci można czasami znaleĽć w ?rodowisku akademickim, po?ród członków materialistycznej sekty religijnej (oczywi?cie nie wszyscy naukowcy należ? do tej sekty).

Jeżeli powiesz takiemu materiali?cie, że np. wierzysz w co? metafizycznego czy religijnego, to potraktuje cię on z góry, i da Ci do zrozumienia, że Twoje wierzenia to tylko stary mit, zabobony i irracjonalne bajanie. Twoje stwierdzenie nie będzie miało w oczach tej osoby "intelektualnego poszanowania", dopóki nie przedstawisz naprawdę bardzo mocnych i przekonywuj?cych argumentów, popieraj?cych Twoj? wiarę i jej racjonalno?ć. Jeżeli natomiast przyjdzie inna osoba, i powie co? negatywnego o Twoich wierzeniach religijnych, to natychmiast zyskuje ona "intelektualny szacunek" rozmówcy, jej przychylno?ć i pełn? akceptację, niezależnie od tego czy posiada ona jakiekolwiek powody aby w to w?tpić czy też nie.

Pracownik naukowy prawdopodobnie już wkrótce zostanie wyrzucony z pracy na uczelni, jeżeli zacznie nauczać, że należy czczić Zeusa, w celu wywołania opadów deszczu i uzyskania obfitych plonów. Inny, poprawny "politycznie" pracownik, bez problemu i z pełn? akceptacj? naukowych autorytetów, może w negatywny sposób nauczać religii, poprzez negowanie istnienia np. Zeusa, poprzez pseudo-intelektualne redukcjonistyczne wywody na temat tego, że religia i Bóg pojawiły się z powodu psychicznych i socjalnych potrzeb człowieka.

Jaki w tym problem? Ano taki, że stwierdzenie że nie ma Kryszny a Wedy to stare irracjonalne mity, jest twierdzeniem tak samo religijnej natury jak i afirmacja tych rzeczy. Mówienie, że co? jest prawdziwe lub fałszywe leży w tej samej sferze dyskusji i dziedzinie nauki. Jeżeli wydajemy opinię, na temat tego, czy wynik równania arytmentycznego jest prawdziwy czy fałszywy, to niezależnie od odpowiedzi nadal obracamy się w sferze arytmetyki. Jeżeli więc kto? twierdzi, że Kryszna nie istnieje a Wedy to stare mity, to jedynie prezentuje on swoje własne religijne pogl?dy, i jednocze?nie oficjalnie o?wiadcza, że posiada on wystarczaj?ce kwalifikacje i wiedzę w dziedzinie religii, aby udowodnić swoj? religijn? tezę.

Możnaby znacznie więcej pisać na temat takich niekonsekwencji i hipokryzji w postawach ludzkich, ale mam nadzieję, że to na razie wystarczy aby? uzmysłowił sobie Samuelu, że stałe? się ofiar? oszustwa, będ?c wychowany na stęchłej, pseudo-intelektualnej, materialistycznej paszy, która nie pozwala Ci poznać samego siebie, jako wiecznej i duchowej istoty. Tak więc Twoja zasłyszana gdzie? i przyjęta na ?lep? wiarę konkluzja mówi?ca, że "zdolno?ć do pow?tpiewania to jedna z najpiękniejszych ludzkich umiejętnosci" jest wła?nie przykładem irracjonalnej "?lepej w?tpliwo?ci".

Serdecznie pozdrawiam i Hare Kryszna! :)

PS. W?tpliwo?ci w Prawdę Absolutn? i przekaz guru-?astra-sadhu s? objawem ignorancji i bycia pod wpływem iluzji. Odrzucanie objawionego, a tym samym doskonałego przekazu duchowego Wed, i wymy?lanie własnych pseudo-duchowych ?cieżek, w imię współczesnego i budz?cego w?tpliwo?ci trendu, odrzucania wszelkich autorytetów duchowych i nie tylko, jest racjonalizacj? własnej głupoty, a co więcej zabójstwem własnego ducha i zaprzepaszczeniem jedynej szansy na wyj?cie z okrywaj?cej nas iluzji.

pasikonik
Posty: 11
Rejestracja: 19 gru 2006, 20:43
Lokalizacja: Jawornik

Post autor: pasikonik » 23 gru 2006, 08:42

Purnaprajna pisze: "zdolno?ć do pow?tpiewania to jedna z najpiękniejszych ludzkich umiejętnosci" jest wła?nie przykładem irracjonalnej "?lepej w?tpliwo?ci".
Wszystko ładnie, ale z tym to się nie mogę zgodzić. Negujesz w?tpienie w ogóle, nazywaj?c je zachowaniem irracjonalnym i 'wierzeniowym'?

Rozumiem negowanie ?lepego, irracjonalnego w?tpienia, ale nie negowałabym w?tpienia w ogóle, bo to wskazywałoby na ?lep? wiarę, a tego nie chcemy. Prabhupad tego nie chciał.
W?tpienie (w zdrowej dawce i rozs?dnej formie, otwartej na jego odrzucenie) jest naturaln?, ludzk?, uwarunkowan? cech?. Przestaniemy w?tpić dopiero w wyzwolonym stanie ?wiadomo?ci.
Ostatnio zmieniony 23 gru 2006, 10:14 przez pasikonik, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 23 gru 2006, 08:54

pasikonik pisze:Negujesz w?tpienie w ogóle, nazywaj?c je zachowaniem irracjonalnym i 'wierzeniowym'?
Nie neguję, gdyż negacja istnienia w?tpliwo?ci czy w?tpienia, byłaby negacj? istnienia mayi. Dlatego napisałem: "Posiadanie w?tpliwo?ci jest zasadne tylko do momentu weryfikacji, że co? jest prawd?." Zacytowane przeze mnie motto Samuela, to zaledwie konkluzja pewnego ?wiatopogl?du czy mentalno?ci, z założenia odrzucaj?cego ?abda-brahma jako pramana, a zamiast tego przyjmuj?cego zasadę, że umysł powinien sam dla siebie stanowić autorytet, w decydowaniu co jest prawd? a co nie, co sięga swymi korzeniami kartezjuszowskiego de omnibus est dubitandum - "w?tpliwo?ć jest wszystkim".

Samuel
Posty: 12
Rejestracja: 04 gru 2006, 12:42

Post autor: Samuel » 27 gru 2006, 09:28

Purnaprajna pisze: Pamiętaj, że nie mówimy tu o postępie technicznym, ale o postępie duchowym. Jak to mówi? Knurowscy rabini: "Don't get smart with your father, Bobby". Szczególnie jeżeli ten ojciec jest Ojcem Najwyższym, Kryszn?. :)
Ktos tu wczesniej mowil o jedzeniu obiadu. Co tez specjalnie duchowe nie jest - no chyba, ze to jakas superastrabstrakcyjna przenosnia, ktorej nie zlapalem :)
Napisalem o zdolnosci do powatpiewania wlasni dlatego, ze watpienie we wszystko i zawsze specjalnie nie ma sensu. Ale sama umiejetnosc jest wspanialym osiagnieciem ludzkiego umyslu. Pozwala na kwestionowanie istniejacych wierzen i tradycji, a co za tym idzie rozwoj - czy to technologiczny, czy duchowy, jeden pies. Uzywanie tej umiejetnosci na kazdym kroku byloby jednak odrobin meczace. Masz, Purno, dziwna tendencje do argumentum ad absurdum (czy jakos tak to bylo) - cos na zasadzie "nie nalezy chodzic do fryzjera, bo skoro fryzjer obcina wlosy, to pewnego dnia obetnie i rece" :P
Posiadanie w?tpliwo?ci jest zasadne tylko do momentu weryfikacji, że co? jest prawd?. W kontek?cie epistemologii, w?tpienie w prawdziwe istniej?ce rzeczy jest tak samo niebezpieczne, jak i wiara w nieprawdziwe rzeczy. W bezmy?lny sposób robi?c "boga" z samej w?tpliwo?ci wyrzucamy dziecko z k?piel?.
W kontekscie naukowym wyglada to tak: weryfikacja teorii to swietna rzecz, skoro sie udalo nalezy sobie pogratulowac i to oblac, ale. Ale, na przyklad, skad mozesz wiedziec, ze zalozenia pod ktorymi przeprowadziles weryfikacje sa prawidlowe? Albo moze Twoja weryfikacja to tylko szczegolny przypadek, podczas gdy prawdziwy obraz jest o wiele wiekszy i nie do konca zgadza sie z Twoja teoria? Na szczescie, skoro udalo Ci sie teorie zweryfikowac, to najprawdopodobniej uda Ci sie zweryfikowac ja ponownie, jesli zajdzie taka potrzeba. W takim znaczeniu mozesz wiec nadal watpic, pomimo weryfikacji. Wiara nie jest potrzebna, jezeli mozesz powtorzyc eksperyment w sytuacji, gdy pojawi sie argument przeciwko danej teorii.
Możnaby znacznie więcej pisać na temat takich niekonsekwencji i hipokryzji w postawach ludzkich, ale mam nadzieję, że to na razie wystarczy aby? uzmysłowił sobie Samuelu, że stałe? się ofiar? oszustwa, będ?c wychowany na stęchłej, pseudo-intelektualnej, materialistycznej paszy, która nie pozwala Ci poznać samego siebie, jako wiecznej i duchowej istoty. Tak więc Twoja zasłyszana gdzie? i przyjęta na ?lep? wiarę konkluzja mówi?ca, że "zdolno?ć do pow?tpiewania to jedna z najpiękniejszych ludzkich umiejętnosci" jest wła?nie przykładem irracjonalnej "?lepej w?tpliwo?ci".
O ja biedny :roll:
Zdajesz sobie sprawe, ze Twoja argumentacja pasuje nie tylko do Kryszny ale i do wszystkiego, co ludzie kiedykolwiek wymyslili? Twierdzenie, ze Kryszna nie istnieje, to prezentowanie wlasnych pogladow reliijnych? A co z Niewidzialnymi Rozowymi Jednorozcami? Nie wierzysz w nie? A moze twierdzisz nawet, ze nie istnieja? Ha! A wiec tylko prezentujesz swoja pseudo-intelektualna postawe slepej watpliwosci, bo przeciez nie masz zadnych dowodow na to, ze N.R.J. nie istnieja! ;)
Wyobraznia ludzka wymyslila w zasadzie niepoliczalna ilosc bytow, ktorych istnienia nie mozemy potwierdzic, ale tez ktorych istnieniu nie mozemy do konca zaprzeczyc. Nie sadze jednak, aby rozwoj duchowy ograniczal sie do wyboru, w ktore z tych bytow wierze, a w ktore nie. Rozwoj duchowy to przede wszystkim praca nad soba. A do tego zdolnosc do powatpiewania jest konieczna. Inaczej bowiem, bez kwestionowania zalozen, na ktorych opieramy swoj swiatopoglad, nie bylby to zaden rozwoj duchowy, a tylko stawanie sie coraz lepsza papuga dla jakiegos Wielkiego Mistrza Tego i Owego.

O, ale mi ladne podsumowanie posta wyszlo.

Na koniec tylko dodam, ze moja konkluzja nie zostala nigdzie zaslyszana, nie uwierzylem w nia na slepo. Naczytalem sie w swoim zyciu sporo o historii nauki i religii. Z tego czytania wyszedl obraz ciagle zmieniajacych sie idei - walczacych ze soba, laczycych sie w jedna, mutujacych z czasem tak bardzo, ze prawie ze stawaly sie zaprzeczeniem oryginalu... Stad moje wlasne przemyslenia dotyczace roli wiary i watpliwosci w rozwoju czlowieka. A ze inni ludzie, zwlaszcza ci ktorych powazam, doszli do tego wczesniej - tym lepiej :) (Swoja droga, rozumiem ze wiele osob szuka pewnego absolutu, wyspy stalosci w oceanie zmieniajacych sie zasad - ale dla mnie to wlasnie ta zmiennosc jest najpiekniejsza :) ).

Szczesliwego Nowego Roku, na wypadek gdybym sie juz w 2006 nie odezwal.

ODPOWIEDZ