Opowiesci o Krysznie i Jego wielbicielach

Rozmowy o Krysznie i jego avatarach. "Świadomość Kryszny nie ma nic wspólnego z religią hinduską czy jakimkolwiek systemem religii. Żaden prawdziwy chrześcijanin nie będzie zainteresowany zmianą swojej wiary na hinduizm. Podobnie, żaden prawdziwy hinduista nie będzie chętny, by przyjąć wiarę chrześcijańską. Takie zmiany są dla ludzi, którzy nie mają żadnego określonego statusu społecznego. Jednak każdy będzie zainteresowany poznaniem filozofii i nauki o Bogu oraz poważnym jej potraktowaniem. Trzeba jasno zrozumieć, że ten ruch świadomości Kryszny nie szerzy po prostu tak zwanej religii hinduskiej. Dajemy kulturę duchową, która może rozwiązać wszelkie problemy życia i dlatego jest ona przyjmowana na całym świecie. - A.C. Bhaktiwedanta Swami Prabhupada - Prawda i Piękno -Rozdział 12 - Świadomość Kryszny – hinduska religia czy kultura duchowa
Awatar użytkownika
Divya
Posty: 258
Rejestracja: 19 sty 2007, 01:51
Lokalizacja: Warszawa

Opowiesci o Krysznie i Jego wielbicielach

Post autor: Divya » 21 kwie 2007, 10:41

Pewnego razu Narada Muni poprosił Hanumana, by ten zaśpiewał dla niego. Hanuman nieśmiało odmówił, lecz Narada nalegał.
– Jeśli zaśpiewam, będziesz miał kłopoty – ostrzegał Hanuman.
– Jak możesz sprawić mi kłopot śpiewaniem. Po prostu zacznij – nalegał Narada.
– Dobrze, tylko kto pomoże mi utrzymać rytm?
– Ja – odpowiedział Narada i zaczął klaskać w dłonie, położywszy wcześniej swoją vinę na kamieniu.
W czasie kiedy Hanuman śpiewał o chwałach Pana Ramaczandry, nawet znajdujący się tam kamień był poruszony i zaczął topić się.
– Jesteś zadowolony? – zapytał Sugriva Naradę.
– Tak – powiedział Narada – on jest wspaniałym śpiewakiem.
– Zatem skończ już – powiedział Sugriva do Hanumana.
– Dobrze, lecz ostrzegam, że Narada będzie miał kłopoty.
Narada roześmiał się, lecz kiedy tylko Hanuman przestał śpiewać, kamień ponownie stwardniał i zastygł wokół viny Narady Muniego, także on nie mógł jej podnieść.

• • •

Ktoś kiedyś zapytał Naradę:
– Jesteś na Goloce, na Vaikuncie, na Brahma-loce, na Swetadwipie i w Mayapur ze Śri Caitanyą Mahaprabhu. Czy to znaczy, że jest wielu Narada Munich?
Narada opowiedział pytając:
– Czy Pan jest obecny wszędzie?
– Tak.
– Czy Pan jest kiedykolwiek sam?
– Nie.
– Zatem skoro wielbiciele są zawsze z Panem, czy wielbiciele są obecni wszędzie?
– Tak.
– To jest odpowiedź na twoje pytanie.

Bhaktivinode Thakur pisze, że wielbiciele do pewnego stopnia są obecni wszędzie – na przykład dany wielbiciel może być zaangażowany w sprawianie przyjemności Panu Krysznie na Goloce, być z Panem Vasudevą w Dvarace i z Panem Ramą w Ayodhyi.

• • •

W Brhad-bhagavamrcie pastuszek współzawodnicząc z Yamuną devi, zamienił się w rzekę, kiedy tylko Kryszna zapragnął wykąpać się. Kiedy Kryszna chciał się osuszyć, rzeka przemieniła się w ręcznik. Kiedy Kryszna chciał powiesić ręcznik, wielbiciel stał się jednocześnie ręcznikiem i drzewem. A kiedy Kryszna był gotów, by ruszyć w dalszą drogę, pastuszek znów pojawił się przed nim jako Jego towarzysz zabaw.
• • •

W Waranasi był pewien wielbiciel Bindu Madhavy, który miał zwyczaj podkreślać wersety w Bhagavad-gicie. Pewnego razu niechcący przekreślił słowo w jednym z wersetów. Później kiedy brał kąpiel w rzece, zobaczył płaczącego małego chłopca. Zapytał go, dlaczego płacze. Wtedy chłopiec pokazał mu pokaleczone plecy. „Cóż za okrutnik to uczynił” – spytał ten wielbiciel. Chłopiec poprosił go, by poszedł z nim, on go zaprowadzi do tego człowieka. Zaprowadził tego mężczyznę do jego własnego domu mówiąc, że tu mieszka ten oprawca. Mężczyzna wszedł do środka nie pojmując, że to właśnie jego oskarżają. Nikogo w środku nie zastał. Wyszedł, lecz chłopca już nie było. Kiedy opowiedział to zdarzenie starszym wielbicielom, oni uważnie zbadali jego postępowanie i oświadczyli, iż przyczyną całego zajścia był jego zwyczaj podkreślania Bhagavad-gity.

• • •

Kiedy dane osoby upadają z nieba, w przestrzeni czekają na nie demony gotowe do tego, by je zaatakować. Osoby te zostają tak srodze pobite przez demony, że aż płaczą z bólu. Ich dusze łączą się ze łzami, łzy z kolei stają się deszczem, który spada na ziemię.

• • •

Pewnego dnia Ramanujacarya spacerował z piątka swoich najlepszych uczniów sannyasinów. Zatrzymali się wszyscy przy stawie, gdzie Ramanuja posilił się prasadam, karmiąc jednocześnie ryby w stawie. Następnie wstał i ruszył w dalszą drogę. W jednej chwili ryby, które skosztowały prasadam przyjęły czteroręką postać i uniosły się w górę, powracając z powrotem do domu, do Boga. Sannyasini przystanęli. Ramanuja oglądnął się i zapytał, dlaczego nie idą. Odpowiedzieli: „Jesteśmy poruszeni. Proszę, wytłumacz nam to całe zajście. W innym wypadku nie będziemy w stanie kontynuować naszej wędrówki”. Ramanuja odpowiedział: „Ujrzeliście moc maha-prasadam”. Jednakże oni ciągle dziwili się: „Przecież my codziennie przyjmujemy twoje maha-prasadam, a nikomu z nas nie przydarzyło się nic takiego”. Ramanuja powiedział: „Te stworzenia nie posiadają wolnej woli i dlatego nie popełniają obraz. Nic dziwnego, że od razu w pełni skorzystały z łaski, która został im ofiarowana. Jednakże wy dzięki waszej wolnej woli i ludzkiej inteligencji popełniacie pełno obraz i w ten sposób hamujecie swój postęp”.

• • •

Innego razu Ramanuja rozmawiał ze swoimi uczniami, którzy podjęli się wyrzeczonego życia. Zapytali oni, jakim sposobem będą w stanie kiedykolwiek zrozumieć głębię jego filozofii. Ramanuja odpowiedział: „To co napisałem, sprowadza się w zasadzie do jednego – prapatti (podporządkowanie)”. Jednakże oni argumentowali, że nie będą w stanie nigdy w pełni pojąć jego dzieł. Wtedy Ramanuja poprosił swojego ucznia, by przyprowadził pewnego niemego i głuchego krawca, który przechodził obok. Kiedy mężczyzna przyszedł na miejsce spotkania, wszyscy zostali wyproszeni. Został tylko Ramanuja i kaleka. Jeden z uczniów został, by przez okno przyglądać się takiej oto scenie. Ramanuja wstał i wskazał gestem nowo przybyłemu, by ten dotknął jego stóp. Krawiec złożyć pokłon przy jego stopach i zaczął drżeć i płakać w uniesieniu. Kiedy wszyscy uczniowie powrócili, byli zdumieni widząc uniesienie tego człowieka, świadczące o najwyższym stopniu duchowej realizacji. Spytali: „Jak mogło coś takiego przytrafić się tej osobie”. Usłyszeli odpowiedź: „Dotknął moich stóp będąc w pełni podporządkowany. Chociaż nie pojmuje za grosz filozofii, będąc głuchy i niemy, osiągnął doskonałość”.

• • •
Niech Pan Śri Ćajtanja, księżyc Nawadwipy, król tancerzy, pojawi się w zakątku mego serca.

balarama11
Posty: 337
Rejestracja: 23 lis 2006, 21:23

Post autor: balarama11 » 21 kwie 2007, 13:48

bardzo fajne opowieści :!:

Awatar użytkownika
Divya
Posty: 258
Rejestracja: 19 sty 2007, 01:51
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Divya » 21 kwie 2007, 14:30

Opowieść z Guruvayor

Żył kiedyś bramin o imieniu Bhattahari, który był doskonałym poetą, pierwszorzędnym logikiem i znał się na tantrach. Pewnego razu poważnie zachorował jego krewny. Bramin ulitował się i sprawił, by choroba przeszła na niego, sądząc, iż będzie w stanie zwalczyć ją w krótkim czasie. Jednak nie było to takie proste. Chory udał się zatem do pewnego mędrca, by prosić o radę. Starzec powiedział jedynie: „Zacznij od ryby”.
Oburzony i zdegustowany bramin opuścił mędrca. Przyjaciele byli ciekawi, jaką radę otrzymał Bhattahari.
– Widziałeś mędrca?
– Tak – odpowiedział bramin. – Lecz jaki z niego mędrzec! Kazał mi jeść ryby.
– Z pewnością nie o to mu chodziło – odrzekł jeden z przyjaciół. – Kazał ci medytować o czynnościach Wisznu, poczynając od Matsyi (ryby), Kurmy, Varahy i tak dalej.
Bramin pomyślał: „Jestem tylko poetą i logikiem, nic nie wiem na ten temat”. Jednakże tej nocy miał sen. Zobaczył w nim Bóstwa z Guruvayor, które kazały mu napisać sto wersetów sławiących czynności Pana opisane w Śrimad-Bhagavatam. Zabrał się więc do pracy. Kiedy miał trudności z opisaniem wyglądu Pana, szedł przed Bóstwa i pytał o szczegóły. Bóstwa udzielały mu odpowiedzi. Na przykład kiedy nie był pewien, jak porusza się Pan Nrsingha, Bóstwa przybierały postać Pana Nrsinghy i odpowiednio się poruszały. A kiedy nie wiedział, czy Kryszna stłukł naczynia z jogurtem za pomocą swego fletu czy też innego przedmiotu, Bóstwa ukazywały mu, iż był to kij do ubijania masła.
Kiedy skończył pisanie swojego poematu, który zatytułował „Narayaniyam”, zwykł czytać go codziennie w świątyni. Było to tak piękne dzieło, iż tłumy ludzi zbierały się, by słuchać jego recytacji. Trzej królowie z Kerali stali się jego zagorzałymi zwolennikami. Każdego ranka przybywali do świątyni w Guruvayor, aby wraz z innymi słuchać „Narayaniyam”. Ludzie nie podchodzili do Bóstw, póki nie wysłuchali recytacji poematu. Ponad to należy wspomnieć, iż Bhattahari nareszcie wyzdrowiał.
Jak to zwykle bywa, sława sprawiła, iż nasz bramin stał się trochę dumny i zarozumiały. Pewnego dnia przyszedł do niego prosty człowiek z książką, którą sam napisał. Człowiek ten był zwykłym rolnikiem, o imieniu Pundaram, a jego książka nosiła tytuł „Naczynie wiedzy”. Pundaram pokornie poprosił wielkiego poetę o napisanie wstępu do swojej książki.
Bhattahari zachował się niezwykle szorstko w stosunku do Pundaramy. Spytał go, w jakim języku została napisana książka. Na co otrzymał odpowiedzieć, iż w miejscowym języku – malayam. Bhattahari odrzekł: „Nie jest to możliwe, bym polecał komukolwiek książkę, która nie została napisana w sanskrycie. Jedynie sanskryt jest w stanie właściwie wyrazić poezję i filozofię – jaki jest pożytek z twojej pisaniny?”
Prosty człowiek odszedł zniechęcony, ponieważ nie znał sanskrytu. Jednak pewnego dnia kiedy Bhattahari zabierał się do recytacji swojego dzieła przed królami Kerali i tłumem zaciekawionych słuchaczy, stała się rzecz niezwykła. Do świątyni wszedł brahmacarin, przeszedł obok poety i zgromadzonych ludzi, a następnie podszedł do Bóstw. Po złożeniu pokłonu i uzyskaniu darśanu, brahmacarin zaczął kierować się w stronę wyjścia. Bhattahari natychmiast wezwał go do siebie.
– Jak to możliwe, że udajesz się bezpośrednio przez Bóstwa nie przygotowawszy się do tego poprzez wysłuchanie opowieści o cudownych czynach Pana? – zapytał oburzony.
– Nie potrzebuje słuchać twojej poezji – chłodno odpowiedział brahmacarin. – Nie muszę przygotowywać się do spotkania z Panem. Jeśli chodzi o Jego wspaniałe czyny, można ujrzeć je tam – na ołtarzu. Jeśli mogę ujrzeć je bezpośrednio, dlaczego miałbym słuchać ciebie, kiedy recytujesz swoje dzieło pełne błędów.
Bhattahari był zaszokowany, a wraz z nim całe zgromadzenie.
– Pełne błędów? – krzyczał zbulwersowany Bhattahari. – Jak sądzę, jesteś w stanie wszystkie je wytknąć.
– Możesz rozpocząć recytację, a ja pokaże ci błędy. – bez cienia emocji odpowiedział brahmacarin.
W pierwszej zwrotce brahmacarin wskazał na pięć błędów, a następnie wyjaśnił je w tak uczony sposób, iż Bhattahari był zmuszony przyznać mu rację. W następnej zwrotce było dziesięć błędów, w trzeciej piętnaście, w czwartej dwadzieścia, a w piątej dwadzieścia pięć. W tym momencie recytacja zakończyła się ogólnym poruszeniem. Co więcej po tym publicznym upokorzeniu, Bhattahari odkrył, iż jego choroba powróciła.
Zrozpaczony zaczął modlić się do Bóstw. Bóstwa skarciły go mówiąc: „Czyją książką jest Narayaniyam, twoją czy Moją? Ja poleciłem ci ją napisać, to ja dałem ci inspirację, nawet pokazałem ci, jak i co pisać. Byłeś jedynie narzędziem. Teraz ponieważ stałeś się dumny, wskazałem na niedociągnięcia w tekście. Dlaczego się dziwisz? W końcu jest to moja książka. Jeśli chcesz uwolnić się od popełnionych obraz, pozwól Pundaramie czytać swoją książkę w świątyni”.
Bhattahari pośpieszył więc do domu Pundaramy. Przyjął na swoją głowę pył z jego stóp i błagał go o wybaczenie popełnionej zniewagi. Poprosił go, by recytował codziennie swoje dzieło w świątyni, na co Pundaram ochoczo przystał.
Jednak niektórzy świątynni bramini byli niezadowoleni z recytacji Pundaramy w świątyni. W jakiś sposób wymusili na nim, by wyrecytował visnu-sahasra-nama-stotram (tysiąc imion Wisznu) jako test kwalifikujący go do tego, by mógł cokolwiek czytać dla przyjemności Pana. Kiedy należało powiedzieć imię „Padmanabho’ maram”, on wymówił go jako „Padmanabha maram”, co oznacza – w zależności o tego, jak zinterpretujemy te słowa – „Pan zmarłych”, „Pan drzew” lub „Pan ludzi”.
Bramini wyśmiali Pundaramę: „Ty głupcze, jak możesz recytować w świątyni? Popełniłeś właśnie wielką obrazę, nazywając Bóstwa „Panem zmarłych”, „Panem ludzi”, „Panem drzew”. On nie ma nic wspólnego z tym śmiertelnym światem. On przebywa w świecie duchowym”.
W tej chwili dobiegł ich głos: „Jeśli nie jestem Panem tych wszystkich istot, w takim razie kto nim jest? Czyż nie jestem Panem wszystkiego? Od dzisiejszego dnia imię „Padmanabha maram” będzie wypowiadane w trakcie recytacji visnu-sahasra-nama-stotram w tej świątyni”.
Do chwili obecnej bramini w świątyni Śri Guruvayor w trakcie recytowania tysiąca imion Wisznu, w ten właśnie sposób wypowiadają te słowa.
Niech Pan Śri Ćajtanja, księżyc Nawadwipy, król tancerzy, pojawi się w zakątku mego serca.

Vaisnava-Krpa
Posty: 4936
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 kwie 2007, 18:58

Pewnego dnia Ramanujacarya spacerował z piątka swoich najlepszych uczniów sannyasinów. Zatrzymali się wszyscy przy stawie, gdzie Ramanuja posilił się prasadam, karmiąc jednocześnie ryby w stawie. Następnie wstał i ruszył w dalszą drogę. W jednej chwili ryby, które skosztowały prasadam przyjęły czteroręką postać i uniosły się w górę, powracając z powrotem do domu, do Boga. Sannyasini przystanęli. Ramanuja oglądnął się i zapytał, dlaczego nie idą. Odpowiedzieli: „Jesteśmy poruszeni. Proszę, wytłumacz nam to całe zajście. W innym wypadku nie będziemy w stanie kontynuować naszej wędrówki”. Ramanuja odpowiedział: „Ujrzeliście moc maha-prasadam”. Jednakże oni ciągle dziwili się: „Przecież my codziennie przyjmujemy twoje maha-prasadam, a nikomu z nas nie przydarzyło się nic takiego”. Ramanuja powiedział: „Te stworzenia nie posiadają wolnej woli i dlatego nie popełniają obraz. Nic dziwnego, że od razu w pełni skorzystały z łaski, która został im ofiarowana. Jednakże wy dzięki waszej wolnej woli i ludzkiej inteligencji popełniacie pełno obraz i w ten sposób hamujecie swój postęp”.
Znam tą historię od dawna, próbowałem przyjmować prasadam nie myśląc nic, przyjmować bez koncepcji co przyjmuję i pragnąc wrócić do nieba, jednak się nie udało.

ODPOWIEDZ