Jak dobrzy ludzie zamieniają się w złych

Filozofia wedyjska, nauka, wiedza. "Cały świat nauki i technologii opiera się na fałszywej idei, że życie powstało z materii. Nie możemy pozwolić na to, by ta nonsensowna teoria była głoszona bez sprzeciwu. Życie nie pochodzi z materii. Materia została wytworzona z życia. To nie jest teoria; to fakt. Nauka jest oparta na błędnej teorii, toteż wszelkie jej kalkulacje i konkluzje są błędne, a ludzie z tego powodu tylko cierpią. Kiedy więc te wszystkie błędne, współczesne teorie naukowe zostaną skorygowane, ludzie staną się szczęśliwi. Musimy rzucić naukowcom wyzwanie. W przeciwnym razie będą zwodzili całe społeczeństwo." - Śrila Prabhupad - Prawda i Piękno
Awatar użytkownika
Divya
Posty: 258
Rejestracja: 19 sty 2007, 01:51
Lokalizacja: Warszawa

Jak dobrzy ludzie zamieniają się w złych

Post autor: Divya » 26 kwie 2007, 14:16

Jak dobrzy ludzie zamieniają się w złych
New York Times

2007-04-23 Claudia Dreifus

Jak dobrzy ludzie zamieniają się w złych
Nowa książka znanego amerykańskiego psychologa Philipa G. Zimbardo mówi o tym jak dobrzy ludzie przemieniają się w złych i wyjaśnia, dlaczego strażnicy amerykańscy znęcali się nad irackimi więźniami w Abu Ghraib. Casus Abu Ghraib to nie tylko dzieło kilku "zgniłych jabłek" - patologicznych strażników - ale sprawa "złej beczki", czyli społecznego kontekstu, w którym musieli oni działać - wyjaśnia psycholog.

Zimbardo zdobył uznanie dzięki badaniom nad dobrem i złem, tkwiącymi w człowieku, oraz okolicznościami, w których ujawniają się określone cechy.


Zdjęcie dokumentujące upokarzanie i dręczenie więźniów irackich w Abu Ghraib
Fot. AFP

Jego eksperyment z 1971 roku, znany w podręcznikach psychologii społecznej pod nazwą "Stanford Prison Experiment" (SPE), dowiódł jak anonimowość, konformizm i nuda mogą wywołać sadystyczne odruchy u skądinąd przyzwoitych studentów. W ostatnim czasie, 74-letni dziś Zimbardo analizował wpływ decyzji politycznych i osobistych wyborów na maltretowanie więźniów w Abu Ghraib w Iraku. Droga, która doprowadziła go ze Stanford do Abu Ghraib, jest opisana w jego najnowszej książce "The Lucifer Effect: Understanding How Good People Turn Evil" (Efekt Lucyfera: Zrozumieć, jak dobrzy ludzie zamieniają się w złych).

Ściany w domu psychologa pokrywają maski z Indonezji, Afryki i rejonu północno-zachodniego Pacyfiku.

- Zawsze ciekawiło mnie, co kryje się pod maską człowieka – mówi Zimbardo, demonstrując swoją kolekcję. - Anonimowość otwiera drzwi do najróżniejszych aspołecznych zachowań, takich jakie znamy na przykład z Ku Klux Klanu.

Pytam go, czy mógłby - dla tych, którzy nigdy nie mieli zajęć z psychologii - opisać eksperyment Stanford Prison?

- Latem 1971 roku urządziliśmy więzienie "na niby" na campusie Uniwersytetu Stanford. Do eksperymentu wzięliśmy 23 ochotników i losowo przydzieliliśmy ich do dwóch różnych grup. Byli to normalni, młodzi mężczyźni, studenci. Poprosiliśmy ich, by odgrywali role "więźniów i "strażników" w stworzonym więziennym środowisku. Eksperyment miał trwać dwa tygodnie.

Pod koniec pierwszego dnia nic wielkiego się jeszcze nie wydarzyło. Ale już podczas drugiej doby w więzieniu wybuchł bunt. Strażnicy przyszli do mnie z pytaniem, co powinni zrobić.
To wasze więzienie – odparłem, ostrzegając ich przed użyciem przemocy fizycznej. Strażnicy szybko skoncentrowali się na karach psychicznych, choć fizycznych również nie zabrakło.

W ciągu kolejnych dni stawali się coraz bardziej sadystyczni, pozbawiając więźniów jedzenia, wody i snu, zalewając ich pianą z gaśnicy strażackiej, wrzucając ich koce w błoto, rozbierając ich do naga i ciągając buntowników przez dziedziniec.

Jak daleko zabrnęli? Rozkazali więźniom, by ci udawali, że odbywają stosunek analny. Po co? Ponieważ strażnicy się nudzili. Nuda to niezwykle potężna siła napędowa zła. Nie mam pojęcia, jak daleko sprawy mogłyby zajść.

NYT: Dlaczego więc zakończył pan eksperyment przed czasem?

- Piątej nocy odwiedziła mnie moja dawna studentka, Christina Maslach. Była świadkiem, jak strażnicy wkładali worki na głowy więźniów, skuwali im nogi i kazali maszerować. Chris wybiegła z więzienia zalana łzami. - Chyba nie chcę mieć z panem już nic do czynienia, skoro jest pan takim człowiekiem – powiedziała. - To straszne, co pan z tych chłopców zrobił. A ja pomyślałem: "Boże, ona ma rację".

NYT: Jaka jest różnica pomiędzy pańskim badaniem a badaniami przeprowadzonymi w Yale w 1961 roku? Tam psycholog społeczny, Stanley Milgram, nakazał biorącym w eksperymencie osobom, by raziły prądem nieznajomych. Badani ludzie byli przekonani, że dawki prądu były bolesne i mogły spowodować śmierć. Większość z nich jednak podporządkowała się poleceniu.

- Badania są składowymi naszego rozumienia zła. Milgram ilościowo określił małe kroki, jakie ludzie wykonują, gdy robią coś złego. Pokazał, że władza może sprawić, że ludzie zrobią rzeczy, których nigdy by się po sobie nie spodziewali. Chciałem dalej pociągnąć ten wątek. Badanie Milgrama skoncentrowało się na jednym tylko aspekcie zachowania – uległości wobec autorytetu w krótkim czasie, zaledwie 50 minut. SPE, które było obliczone na dwa tygodnie, było niemal zwiastunem programów reality show. Można było obserwować rozwój zachowań z godziny na godzinę, z dnia na dzień.

Przypomina mi się tu pewna anegdota. Gdy po raz pierwszy publicznie opowiadałem o SPE, Stanley Milgram powiedział mi: "Twoje badanie wreszcie odciągnie ode mnie krytyków. Będą teraz mówić, że to Twój eksperyment jest najbardziej nieetyczny w historii, a nie mój".

NYT: W pańskiej książce rzeczywiście wyczuwam pewien żal, że zorganizował Pan “najbardziej nieetyczny eksperyment” w historii. Czy naprawdę ma pan poczucie winy?

- Gdy patrzę wstecz, myślę sobie: "Dlaczego wcześniej nie powstrzymałeś tych okrucieństw?". Niereagowanie było wbrew mojej naturze i mojemu wychowaniu.

Gdy przyglądałem się rozwojowi sytuacji jako naukowiec-obserwator, w pewnym sensie ulegałem sile tych wydarzeń w równym stopniu, co więźniowie i strażnicy.

NYT: Jaka była Pańska reakcja, gdy po raz pierwszy zobaczył Pan zdjęcia z Abu Ghraib?

- Byłem zszokowany. Nie zdziwiony. Natychmiast przed oczami pojawiły mi się podobne obrazki z SPE. W tej sprawie najbardziej martwiło mnie to, że Pentagon zrzucał winę na "kilka czarnych owiec". Z naszego doświadczenia wiedziałem, że jeśli białe owce znajdą się w złej sytuacji, staną się czarnymi owcami.

Dlatego właśnie chciałem być biegłym sądowym w sprawie sierżanta Chipa Fredericka, który ostatecznie został skazany na osiem lat za rolę, jaką odegrał w Abu Ghraib. Frederick był rezerwistą, któremu powierzono odpowiedzialność za nocną zmianę w sekcji 1A, w której maltretowano więźniów. Frederick od razu powiedział: "To, co zrobiłem, było złe. Nie rozumiem, dlaczego tak postąpiłem".

NYT: A czy Pan rozumie?

- Tak. Sytuacja całkowicie go zdeprawowała. Gdy jego oddział został oddelegowany do strzeżenia Abu Ghraib, Frederick był dokładnie taki sam, jak nasi mili chłopcy z SPE. W trzy miesiące później był dokładnie taki, jak najgorsi z naszych strażników.

NYT: Czy nie stara się pan uwolnić Fredericka od osobistej odpowiedzialności za jego czyny?

- CIA, śledczy w cywilu i wojskowy wywiad mówili rezerwistom: "Zmiękczajcie aresztantów do przesłuchania". Takie niejednoznaczne rozkazy były odpowiednikiem mojego stwierdzenia: "To wasze więzienie". W Abu Ghraib nie było żadnej zwierzchności, która powiedziałaby: "Musicie zrobić te straszne rzeczy". Jestem przekonany, że władze stworzyły okoliczności, które dały strażnikom przyzwolenie na agresję, a samym zwierzchnikom prawdopodobne alibi.

Chip pracował 40 dni bez jednej przerwy podczas 12-godzinnych zmian. Więzienie było zatłoczone, brudne, niebezpieczne i nieustannie zagrożone bombardowaniem. Wszystkie te czynniki zaburzają ocenę i moralność. Konkluzja jest taka: jeśli w środku wojennej zawieruchy stworzysz tajemne centrum przesłuchań, osiągniesz taki skutek.

NYT: Opisując przyczyny zła, wciąż używa Pan słowa "sytuacja". Co dokładnie ma pan na myśli?

- To, że na ludzkie zachowanie większy wpływ mają czynniki zewnętrzne niż wewnętrzne. "Sytuacja" to zewnętrzne środowisko. Środowisko wewnętrzne to geny, historia moralności człowieka, jego religia. Bywają jednak chwile, gdy okoliczności zewnętrzne mogą nas przytłoczyć, a wtedy robimy rzeczy, o jakie byśmy siebie nie posądzili. Jeśli nie jesteś świadom, że to się może zdarzyć, możesz dać się uwieść złu. Potrzebujemy szczepienia przeciwko własnemu potencjałowi zła. Musimy sami przed sobą się do niego przyznać. Dopiero wtedy możemy z nim walczyć.

NYT: A więc nie zgadza się Pan z Anne Frank, która napisała w swoim pamiętniku: "Wbrew wszystkiemu nadal wierzę, że ludzie są z natury dobrzy"?

- To nieprawda. Niektórzy mogą stać się potworami. Byli nimi ci, którzy się nad nią znęcali i ją zabili.

Może ktoś chcialby zopiniowac, czy Profesor ma racje?
Niech Pan Śri Ćajtanja, księżyc Nawadwipy, król tancerzy, pojawi się w zakątku mego serca.

Awatar użytkownika
gndd
Posty: 457
Rejestracja: 23 lis 2006, 18:24

Post autor: gndd » 26 kwie 2007, 15:40

Czy ostatnie zdanie to czesc artykulu czy Twoj komentarz Divya? Zakladam, ze to drugie...

Artykul przypomina mi ksiazke Ordinary men: Reserve Police Battalion 101 and the final solution in Poland, ktora napisal Christopher Browning. Opisuje on tam zwyklych Niemcow, ktorym kazano mordowac Zydow w obecnej poludniowo-wschodniej Polsce. To nie bylo SS, to byli mezczyzni w srednim wieku, policjanci, ktorych nie poslano by na pierwszy front. Mieli utrzymywac porzadek na zajmowanych terenach. W pewnym momencie zaczeto ich wykorzystywc do "oczyszczenia" zajmowanych terenow z Zydow. Opisane sa reakcje roznych ludzi, opor niektorych - tych, ktorzy tak latwo nie ulegali presji otoczenia. Ale po jakims czasie sie przyzwyczajali i czesto ci, ktorzy na poczatku odmawiali wykonywania egzekucji (to bylo jeszcze przed wybudowaniem komor gazowych. O ile pamietam to kazdego mezczyzne, dziecko i kobiete zabijano strzalem w tyl glowy czy szyi). Artykul skojarzyl mi sie z ksiazka. To co opisuje Browning przypomina w pewien makabryczny sposob eksperyment ze Standford.
Govindanandini

We don't get it, so we fear it. (Bob Geldof)
http://podserve.biggu.com/podcasts/show/iskcon-studies
http://www.flickr.com/photos/12994088@N06/sets/72157601908066950/

Awatar użytkownika
Divya
Posty: 258
Rejestracja: 19 sty 2007, 01:51
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Divya » 26 kwie 2007, 18:33

Tak to było moje pytanie.
Niech Pan Śri Ćajtanja, księżyc Nawadwipy, król tancerzy, pojawi się w zakątku mego serca.

ODPOWIEDZ