Myślę, że temat sens nauki, a następnie wpływy czynników pozanaukowych na pracę naukowca jest jak najbardziej związany z omawianą braminskością. Bramini, pandita, filozofowie greccy, scholastycy średniowieczni, kapłani, intelektualiści i inteligencja to określenia z ogólnej teorii wiedzy. Można ich nazwać specjalistami od wiedzy szeroko pojętej. Często mówi się obecnie, że żyjemy w społeczeństwie wiedzy. Samo pojęcie wiedzy jest bardzo istotne, także w myśli indyjskiej przykład jnana, czy Veda (Wiedza).
Dźanaprija stwierdził, że prawdziwych braminów już nie ma. Ale, jak w przykładzie GnDD, taki Spinoza byłby określony jako bramin, czy nie ? Siedział sobie koło Hagi, szlifował soczewki, żył skromnie i był Żydem wolnomyślicielem skłóconym ze swoją gminą żydowską. Szukał prawdy. Napisał m.in. Etykę w której wyłożył... wiedzę o "brahmanie"
Proszę przeczytać. Zatem poniekąd był jego znawcą, braminem. Oczywiście znał Biblię jako Żyd, więc czytywał pisma boże. Nic mi nie wiadomo, aby miał jakiegoś guru, choć wpłynęło na niego szereg osób. Nie był też inicjowany w żadnej linii z Indii oprócz abrahamowej.
Chcę powiedzieć, że nie widzę różnicy w statusie społecznym pomiędzy braminem, który czyści toalety i dostaje za to pieniądze, a braminem, który jest pracownikiem w laboratorium na Harwardze. Obaj wykonują pracę kwalifikowaną jako śudrowa, są zależni od pracodawcy. Nie są to prawdziwi bramini w sensie"tak jak dawno temu za górami i lasami", ale są to współcześni bramini, może brahma bandhu jak kto woli, albo asurowi. Myślę, że w podstawowym rozumieniu bramin, kszatrja itd dotyczą podziału zawodowego.
Porządek społeczny jest inny niż 3 tysiące lat temu. Np. bramini nie musieli płacić podatków, żyli skromnie na wsi uprawiając ziemię i za spełnianie swojej dharmy, czyli tych pięć ogólnych powinności, byli przez społeczność utrzymywani. Oczywiście byli żonaci. Zresztą istniała również specjalizacja. Byli wśród nich lekarze, architekci, prawnicy itd W tej grupie społecznej byli też niepiśmienni o czym informuje literatura sanskrycka, zatem odpada znajomość sanskrytu u każdego. Zajmowali się tez wojną czasami nie tylko teoretycznie.
W tej chwili porządek społeczny jest taki, że bramin musi mieć jakąś gotówkę, bo inaczej nikt mu nie da.
Pytanie przed kandydatem na bramina jest jak taką gotówkę zdobyć, żeby utrzymać ciało w temperaturze 36 stopni. Sannjasini i guru ISKCON-u są w sytuacji uprzywilejowanej (ok.80 osób), mogą szumnie nauczać o prostocie życia, ale sami są na utrzymaniu swoich uczniów i instytucji. Podobnie kler katolicki.
Dlatego sądzę, że, zważywszy na sytuację wyjątkową w jakiej żyjemy, można mówić o braminach, nawet jeśli czasami u kogoś pracują lub dostają pieniądze za tę pracę. Natomiast od samego bramina wymagać niezależności myślowej, przestrzegania podstawowych zasad moralnych i spełniania tych pięć reguł jego dharmy. No i liczyć na to, że również zawodowo będzie niezależny lub zależny tak, że nie stoi to na przeszkodzie wypełnianiu dharmy. Praca dla koncernów jest niedopuszczalna.
Może jakieś rzemiosło ? sklepik ? kawałek ziemi ? mała posada na uniwersytecie ?