Ojoj, nastąpiło totalne "pri kwo kwo".
Nie calosci istnienia -- kazdy eksperyment jest podstawa wyciagniecia wnioskow z danego systemu. Naukowcy sa bardzo ostrozni jesli chodzi o ekstrapolacje do calych systemow, szczegolnie po tej stronie oceanu. Dla przykladu, prowadze dany eksperyment na populacji zmutowanych komorek ludzkich. Moge z tego wyciagnac wniosek, ze dany faktor ma wplyw na taki i taki proces w tych komorkach, inne doswiadczenia moga pokazac ze sprawdza sie to tez w modelu myszy (np), a dopiero rozlegle studia nad populacja i pacjentami moga dac odpowiedz jak ma sie sprawa w super-skomplikowanym organizmie jakim jest czlowiek. Po wielu problemach z umiejscowieniem modelu komorkowego i jego powtarzalnosci w modelu czlowieka, naukowcy naprawde bardzo uwazaja jesli chodzi o wysuwanie wnioskow na temat calego istnienia.
Szanowna Rasasthali dd,
zapewniam Cię z całą powagą, że jestem absolutnie pewien, iż Boga nie da się poznać przez badania naukowe, nawet w Cambridge, MIT ani w innej Sorbonie i za najobfitsze granty, dotacje ani nagrody - nawet Nobla.
Nie można Go też poznać przez studiowanie ani dyskusje (chociaż te ostatnie mogą być bardzo inspirujące!).
Zapewniam również, a właściwie powtarzam, że cenię naukowców i ich odkrycia, a najbardziej wynalazców komputerów osobistych, bo gdybyśmy ich nie mieli, to co byśmy teraz robili? Nic.
Bardzo cenię również Twojego męża (choć go nie znam, ale to mi absolutnie nie przeszkadza w docenianiu) i Ciebie, bo jestem najgłębiej przekonany, że jesteście uczciwi, żarliwi i życzliwi i ... w ogóle.
W tej dyskusji to ja pierwszy pisałem o prostytuowaniu (wiem, że to słowo może się nieładnie kojarzyć, ale jak wyjaśnił Prabhu Purnaprajna nie jest to wulgaryzm) wyników badań naukowych, a Prabhu Purnaprajna Prabhu dorzucił kamyk i doGooglował parę soczystych przykładów.
Ponieważ Ty popierasz (i słusznie!) swojego męża, ja chyba zdecyduję się zagloryfikować (?! ale mi się wymyśliło!) moją żonę, która jest znakomitą lekarką, powiedziałem znakomitą? - DOSKONAŁĄ, i która opowiada mi czasami co wyprawiają koncerny farmaceutyczne, wprowadzając mafijnymi metodami na rynek podejrzane leki, a ministerstwo zdrowia reaguje równie mafijnie. Wiem, wiem, poprosisz o dowody, więc z góry odpowiadam: NIE MAM. Ale to jest tak jak kiedyś z niejakim Alem Capone, wszyscy, nawet policja, wiedzieli, że to mafiozo, ale przed sądem nic poważnego nie można mu było udowodnić.
I dodam, że jestem wdzięczny naukowcom i firmom farmaceutycznym za lekarstwa i środki ratujące życie albo tylko poprawiające jakość życia.
Jestem wdzięczny wszystkim innym naukowcom odkrywającym prawa natury i wymyślającym nowe, wspaniałe gadżety.
Między nami dwojgiem różnica poglądów wynika stąd, że oboje mamy na myśli inny poziom nauki. Ty masz na myśli naukę, że tak powiem stosowaną, a mnie chodzi o paradygmaty.
Ostatni raz powtórzę (przepraszam), że cenię naukowców
ale nie jestem w stanie powiedzieć ani jednego dobrego słowa o naukowcach ustalających paradygmaty (to chyba ulubione słowo Alberta
).
To pojęcie powinno być wymazane ze wszystkich słowników i zapomniane.
{Dla tych, którzy mogą mieć kłopoty z wyrazami obcymi wyjaśniam, za wikipedią:
Paradygmat - w rozumieniu wprowadzonym przez filozofa Thomasa Kuhna w książce Struktura rewolucji naukowych (The Structure of Scientific Revolutions) opublikowanej w 1962 r. - to zbiór pojęć i teorii tworzących podstawy danej nauki. Teorii i pojęć tworzących paradygmat raczej się nie kwestionuje, przynajmniej do czasu kiedy paradygmat jest twórczy poznawczo - tzn. za jego pomocą można tworzyć teorie szczegółowe zgodne z danymi doświadczalnymi (historycznymi), którymi zajmuje się dana nauka.}
Reasumując:
Masz oczywiście prawo nie wiedzieć, a nawet nie chcieć wiedzieć, że pewna część naukowców postępuje w swej pracy nieuczciwie i to jest ta część, która niestety tworzy ogólny obraz wiedzy ludzkości. Wiem, wiem, brzmi to bardzo górnolotnie i pewnie niepotrzebnie.
Mam nadzieję, że nikogo nie urraziłem, jeśli nie daj Boże tak, to najpokorniej przepraszam.