Sens Nauki

Filozofia wedyjska, nauka, wiedza. "Cały świat nauki i technologii opiera się na fałszywej idei, że życie powstało z materii. Nie możemy pozwolić na to, by ta nonsensowna teoria była głoszona bez sprzeciwu. Życie nie pochodzi z materii. Materia została wytworzona z życia. To nie jest teoria; to fakt. Nauka jest oparta na błędnej teorii, toteż wszelkie jej kalkulacje i konkluzje są błędne, a ludzie z tego powodu tylko cierpią. Kiedy więc te wszystkie błędne, współczesne teorie naukowe zostaną skorygowane, ludzie staną się szczęśliwi. Musimy rzucić naukowcom wyzwanie. W przeciwnym razie będą zwodzili całe społeczeństwo." - Śrila Prabhupad - Prawda i Piękno
Awatar użytkownika
Rasasthali
Posty: 641
Rejestracja: 23 lis 2006, 18:58
Lokalizacja: USA

Post autor: Rasasthali » 28 paź 2008, 01:02

Między nami dwojgiem różnica poglądów wynika stąd, że oboje mamy na myśli inny poziom nauki. Ty masz na myśli naukę, że tak powiem stosowaną, a mnie chodzi o paradygmaty.
Wlasnie nie do konca. Ty mowisz tutaj o wprowadzania na rynek lekow, firmach farmaceutycznych itd.. To nawet nie jest nauka, ale biznes. O czym wiec rozmawiamy?

Poniewaz jestem osoba zajeta, to gdy ktos chce sie ze mna spotkac i porozmawiac na tematy naukowe, to wyznaczam nie tylko czas ale, i dokladny cel rozmowy i trzymam sie tego tematu na czas spotkania. Sadze, ze to pomogloby nam wszystkim w lepszym zagospodarowaniu czasu spedzonego na forum i moze w uzyskaniu pewnych jasniejszych konkluzji. W tym temacie poruszalismy najrozniejsze watki dotyczace bardzo ogolnie tematu nauki, od biznesu, farmacji, do ewolucji i fizyki. Rozmawialismy tak o nauce stosowanej, jak i filozofii nauki, czy nawet historii nauki, a takze o naukach podstawowych. Dla mnie wiec panuje tu troche zbyt duze zamieszanie i chyba lepiej gdyby trzymac sie konkretnego kierunku.

Temat nauka i religia jest prawie zawsze burzliwy i wzbudza emocje - tak po stronie bhaktow jak i po stronie naukowcow. Do dyskusji na ten temat potrzeba wiec osob dojrzalych i moim zdaniem troche zdystansowanych do obu dzialow, przynajmniej na czas dyskusji. Moze dla eksperymentu warto udac na czas dyskusji ze sie nie jest ani naukowcem ani osoba gleboko wierzaca i po prostu przyjrzec sie faktom ;-) Oczywiscie to moze brzmic kontrowersyjnie na forum wielbicieli, ale ja czasami robie takie eksperymenty.


__________
Jakie wiec sa cele tej dyskusji? Probowalam ustalic to z Johnem, ktory rozpoczal te rozmowe. John rozumiem ma problem z ustaleniem jake sa cele nauki i takze konsekwencje i zauwazyl, ze nauka powoduje wzrost zainteresowaniem konsumpcja. Czy cos jest do dodania? Ciekawe pytania i problem.


Jednak nie bardzo rozumiem jak z nauki, ktorej celem jest poznanie i rozwiazanie problemow, jakiekolwiek one dziedziny dotycza, dochodzimy nagle do wzmozonych pragnien u konsumenta? Jak dla mnie to za duza luka.

Moim zdaniem to powoduja nie naukowcy, ale media i sami konsumenci. Nauka moze tylko dostarczyc produktu, ktorego chce konsument, media odpowiednia ja moga ukierunkowac i wytworzyc pewne pragnienia u konsumenta, a koncerny dostarczyc pieniedzy. Jednak winic nauki bym nie mogla, pomimo wszystkich tych "oszukanczych" naukowcow, ktorzy jak w kazdej grupie, wlaczajac to czolowych liderow Iskconu, sie oczywiscie znajda. Ja i moj szef zmagalismy sie przez pare lat z polityka w nauce, np starajac sie opublikowac pewne wyniki, ktore byly przeciwnymi wynikami do hipotez grupy z USA z nami wspolzawodniczacej --- niesamowicie ciekawe badania i niesamowicie kontrowersyjne w danym zakresie, stad ciezko znalezc poparacie peer reviewers. Dobrze wiem ze istnieja tu problemy.

Jesli chcemy cos zmienic, to jest duzo wyborow:

1) Sami zacznijmy studiowac

2) Zasponsorujmy programy naukowcow, ktorzy uwazamy ze mogliby wniesc cos pozytywnego do tematu. Dla przykladu my szukamy osoby ktora zasponsorowala by bilet Rasarajy Prabhu (1000 dolarow) na konferencje, gdzie Rasaraj bedzie wykladal na tematy zwiazane z ta dyskusja i generalnie szkolil bhaktow. Jest tez kilku polskich bhaktow, ktorzy chetnie pojechaliby na te konferencje nawiazac kontakty, opowiedziec o wlasnej pracy, a moze ukierunkowac wlasne badania, ale ich nie stac. My organizatorzy konferencji, fundujemy kilku wykladowcow z wlasnych funduszy, ale sami jestesmy bardzo biedni, wiec duzo pieniedzy na bilety nie ma.

3) Zajmimy sie praca w wydanictwie, gazecie lub innych mediach (TV?), ktore poprzez wybor danych autorow, uczonych, naukowcow do publikacji czy do programow telewizyjnych promuja ich, wspieraja, jednym slowem reklamuja do ogolu spoleczenstwa. w Uk naprzyklad bardzo slawny stal sie Alistair McGrath, ktory jest krytykiem prac Dawkins'a, naukowcem z wyksztalcenia ale osoba ktora stala sie jednym z najslawniejszych teologow, ktorej ksiazki, czy podreczniki w ksiegarniach zajmuja kilka polek.

Podobnych przykladow moze byc duzo.

Moze Arkowi nie spodoba sie to co powiem, ale faktycznie, jak krytykujemy, szczegolnie tak ostro jak tu, to probujmy jednoczesnie wniesc cos pozytywnego, moze zaproponowac jakies rozwiazanie lub zastanowic sie, jak sami mozemy wniesc cokolwiek do tematu. Inaczej to tylko takie puste narzekanie, ktore naprawde mnie nie inspiruje, ale raczej wprawa w depresje i nastroj lenistwa. ;-)
http://actinidia.wordpress.com/

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 28 paź 2008, 02:35

Rasasthali pisze:Moze dla eksperymentu warto udac na czas dyskusji ze sie nie jest ani naukowcem ani osoba gleboko wierzaca i po prostu przyjrzec sie faktom ;-).
To nie fair, bo powszechnie wiadomo, że faktom jest w stanie przyjrzeć się tylko naukowiec, a osoba głęboko wierząca żyje jedynie mrzonkami. Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, gdy osobą głęboko wierzącą jest sam naukowiec. Bo w jaki sposób może on w obiektywny sposób przyjrzeć się faktom, jeżeli założy, że nie jest już naukowcem, jednocześnie odrzucając wiarę w Boga, której ma się obiektywnie przyjrzeć. ;) :)
Ostatnio zmieniony 28 paź 2008, 02:58 przez Purnaprajna, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Post autor: John » 28 paź 2008, 07:49

Żeby zrozumieć że mam rację należy przyjrzeć się jakie badania są prowadzone choćby na polskich politechnikach. Mam kilku nzajomych nawet po doktoratach i wiem to z pierwszej ręki. Chodzi o to, aby wymyśleć czy też rozwijać naukę w tę stronę aby robić wszystkigo więcej jak najmniejszym nakładem pracy i siły ludzkiej używając równocześnie możliwie najmniejsze ilości surowców produkcyjnych. Powszechnie wiadomo, iż zmniejszenie cen produktów i usłu powoduje wzrost konsumcpcji. Taka jest bolesna prawda o nauce. W USA wypuszczane są na rynek leki, które albo nie pomagają a nawet szkodzą czy powodują raka. Dlatego będę twierdził że chodzi o maksymalizację zysków i nic więcej. POdstawą każdej spółki jest działanie dla zysku.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

Awatar użytkownika
Rasasthali
Posty: 641
Rejestracja: 23 lis 2006, 18:58
Lokalizacja: USA

Post autor: Rasasthali » 28 paź 2008, 08:58

John pisze:Żeby zrozumieć że mam rację należy przyjrzeć się jakie badania są prowadzone choćby na polskich politechnikach. Mam kilku nzajomych nawet po doktoratach i wiem to z pierwszej ręki. Chodzi o to, aby wymyśleć czy też rozwijać naukę w tę stronę aby robić wszystkigo więcej jak najmniejszym nakładem pracy i siły ludzkiej używając równocześnie możliwie najmniejsze ilości surowców produkcyjnych. Powszechnie wiadomo, iż zmniejszenie cen produktów i usłu powoduje wzrost konsumcpcji. Taka jest bolesna prawda o nauce. W USA wypuszczane są na rynek leki, które albo nie pomagają a nawet szkodzą czy powodują raka. Dlatego będę twierdził że chodzi o maksymalizację zysków i nic więcej. POdstawą każdej spółki jest działanie dla zysku.
OK John , Ty jednak mowisz o biznesie, nie o nauce. Nie wiem czy przeczytales co napisalam powyzej?

Jesli chodzi o to, aby dany projekt wymagal jak najmniejszej ilosci surowcow i sily ludzkiej to glosuje za tym bardzo goraco! O ile wiecej czasu pozostaje na intonowanie rund :) Czy chcesz zeby ceny produktow byly wysokie? Jesli przyjrzec sie inflacji w USA i UK, to raczej tendencja jest odwrotna. W UK i USA zyjac ze sredniej pensji ciezko wyzyc do konca miesiaca i nastepnej wyplaty. Ceny produktow wzrastaja o pokazny procent, natomiast pensje nie, choc nawet uniwersytet stara sie nadazyc za podwyzkami zwiazanymi z inflacja. Banki w USA, jak wiadomo, maja powazne problemy, ale takze te w UK (rzad troche im tu pomogl), nawet te najwieksze banki jak HSBC. Generalnie tendencja jest taka, ze jest mniej pieniedzy a ceny wyzsze. Patrzac na statystyki z rzadowej (UK) instytucji statystycznej mozemy zobaczyc ze zarobki spadly o 0.1 % , natomiast ceny produktow wzrosly o 5.2% w skali rocznej. Powazna roznica, prawda?

To raczej nie powoduje mniejszej konsumpcji. W USA ludzie zyja na kredyt, jak to podsumowala ostatnio tutaj edytorka czasopisma the Economist, i to ta mentalnosc 'zycia na kredyt' jest problemem konsumpcji i terazniejszych problemow ekonomicznych. A juz na pewno nie NIZSZE ceny.

Fakt ze wypuszczane sa leki, ktore posiadaja powazne skutki uboczne nie jest niczym nowym -- kazdy o tym wie. Sa to decyzje biznesowe i to od instytucji zajmujacymi sie Clinical Trials zalezy decyzja czy dany lek jest wypuszczony czy nie. Czesto nie jest to uniwersytet (niestety clinical trials jest bardzo drogim biznesem), czy instytucja zdrowia publicznego, ale firma prywatna. Zeby dowiedziec przez kogo sa sponsorowane wypuszczane leki powodujace schorzenia, trzeba zrobic powazne, obiektywne badanie statystyczne kazdego wypadku i sprawdzic czy sponsorowala go farma, prywatna firma, instytucja rzadowa czy tez instytucja naukowa. Rozroznijmy te dwie:

1) instytucja prywatna, firma ktorej celem jest zysk i biznes oraz
2) instytucja akademicka

Dwie rozne rzeczy.

Do tej pory nie mialam okazji przyjrzec sie numerom i konkretnym faktom choc nasz lab dostarcza bazy analitycznej innej instytucji akademickiej, ktora testuje lek na raka w fazie drugiej Clinical Trials, moze czas zebym to wiec zrobila, choc sie za bardzo w to nie angazuje, bo mnie bardziej interesuja badania podstawowe niz kliniczne. Skad Twoje statystyki? Wydaje sie niesprawiedliwe zeby cala wine zrzucac na ogolnie pojeta nauke za takie incydenty - to naprawde brzmi nawet nienaukowo. Podobnie, ktos moze powiedziec ze poniewaz chrzescijanstwo sprawialo, ze ludzie gineli na stosie za odmienne poglady, to wszystkie religie sa fanatyczne a ludzie religijni maja wyprane mozgi. Taka logika to daleko nie zajdziemy i sami sobie noz w plecy wbijemy, John. Staram sie tylko zakomunikowac, ze powinnismy byc niezwykle ostrozni z krytyka i dobieraniem argumentow i podobna samokrytyke stosowali do wlasnej grupy (Iskcon).
http://actinidia.wordpress.com/

Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Post autor: John » 28 paź 2008, 09:58

Jeżeli chodzi o minimalizację kosztów w produkcji to już ci odpowiadam czym ona skutkuje. Mój kolega pracuje w serwisie telewizorów i powiedział mi wprost iż produkcja i materiały są tak ustawiony żeby telewizor wytrzymał okres gwarancji a następnie ma się zepsuć. A co do niższych cen, to fajnie jeśli zaoszczędzony czas pożytkujaesz na mantrowanie, jednak szybsza powoduje większy konsumcjonizm, choćby na przykładzie rzeźni widać to najlepiej coraz ,,lepsze narzędzia" zabijania. Coraz więcej lekarstw, które szkodzą a nie pomagają, mniej masła w maśle, sztuczne dodatki w pieczywie itd.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Post autor: albert » 28 paź 2008, 16:35

kamyk do dyskusji, wytłuszczenie moje:


http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/ ... ekst&id=81

Jonathan Witt

Zarys historii powstania naukowej teorii inteligentnego projektu

Streszczenie:

Krytycy teorii inteligentnego projektu często twierdzą, że teoria ta jest po prostu nową wersją kreacjonizmu i że zaczęła się tworzyć po tym, jak w 1987 roku, w sprawie Edwards vs. Aguillard, Sąd Najwyższy zakazał nauczania kreacjonizmu. W rzeczywistości o idei inteligentnego projektu mówili już Sokrates i Platon, a terminem „inteligentny projekt” na oznaczenie alternatywy dla ślepej ewolucji posługiwano się już w 1897 roku. Odkrycia w fizyce, astronomii, teorii informacji, biochemii, genetyce i w dyscyplinach pokrewnych, dokonane w ciągu kilkudziesięciu minionych lat, stały się dla wielu naukowców i filozofów nauki bodźcem do rozwinięcia współczesnej teorii projektu. Wiele głównych dla teorii inteligentnego projektu idei zostało sformułowanych przez naukowców i filozofów nauki już na początku lat 1980-tych, a więc dużo wcześniej niż zapadła decyzja w sprawie Edwards vs. Aguillard.

Jak powstała teoria inteligentnego projektu?

Przeciwnicy tej teorii często uparcie twierdzą, że powstała ona jako spisek mający na celu obejście decyzji Sądu Najwyższego z 1987 roku, w sprawie Edwards vs. Aguillard. 1 Sąd obalił wtedy prawo stanu Luizjana, promujące nauczanie nauki o stworzeniu (creation science) na lekcjach przyrody w szkołach państwowych. Teoria inteligentnego projektu, upierają się krytycy, jest jedynie sprytnym wybiegiem wobec tego zarządzenia, kreacjonizmem biblijnym w przebraniu. Problem z tym twierdzeniem polega na tym, że teoria inteligentnego projektu o wiele lat wyprzedza sprawę Edwards vs. Aguillard. Jej korzenie sięgają do argumentów na rzecz projektu sformułowanych przez Sokratesa i Platona, 2 a nawet termin „inteligentny projekt” ma już ponad sto lat. Oksfordzki uczony, F.C.S. Schiller użył go w eseju z 1897 roku, pisząc, iż „nie można odrzucać możliwości, że proces Ewolucji może być kierowany przez inteligentny projekt”. 3

W książce By Design [Poprzez projekt], opisującej historię współczesnego sporu o projekt, Larry Witham śledzi najstarsze korzenie ruchu inteligentnego projektu w biologii, cofając się aż do lat 50-tych i 60-tych XX wieku, oraz sam ruch do lat 1970-tych. 4 Biochemicy
rozwikłali tajemnicę DNA i odkryli, że jest on częścią złożonego systemu przetwarzania informacji, obejmującego niezwykle finezyjną nanotechnologię. Jednym z pierwszych intelektualistów, który opisał znaczenie tych odkryć, był chemik i filozof, Michael Polanyi. W 1967 roku argumentował on, że „maszyny są nieredukowalne do fizyki i chemii”, oraz że „mechanistyczne struktury organizmów żywych również wydają się nieredukowalne”. 5 Biochemik Michael Behe rozwinie później spostrzeżenia Polanyiego dzięki swojemu pojęciu nieredukowalnej złożoności. Matematyk William Dembski uznał natomiast pracę Polanyiego za tak znaczącą, że nazwał jego imieniem ośrodek badawczy przy Baylor University – Michael Polanyi Center.

Praca Polanyiego wywarła także wpływ na nowatorską książkę z 1984 roku, The Mystery of Life’s Origin [Zagadka powstania życia] autorstwa Charlesa Thaxtona (dra chemii fizycznej w Iowa State University), Waltera Bradleya (dra inżynierii materiałowej w University
of Texas, w Austin) i Rogera Olsena (dra geochemii w Colorado School of Mines). Thaxton i pozostali współautorzy argumentowali, że sama materia i energia mogą tworzyć coś tylko w ograniczonym stopniu i że pewne rzeczy mogą zostać „utworzone [wyłącznie] przy pomocy
tego, co Michael Polanyi nazywał «gruntowną interwencją informacyjną»”. 6 Książkę tą pisano pod auspicjami Foundation for Thought and Ethics (FTE) i gdy była już prawie ukończona, Thaxton i prezes FTE, Jon Buell, skontaktowali się z badaczem pochodzenia życia, Deanem Kenyonem, będącym autorem popularnej monografii w tej dziedzinie, Biochemical Predestination [Biochemiczne przeznaczenie], i profesorem biologii w San Francisco State University. Obawiali się, że Kenyon odrzuci ich argument. Stało się jednak inaczej, gdyż Kenyon uznał, że ich książka jest „wyjątkową, nową analizą pytania starego jak świat” i wyraził chęć napisania Przedmowy. Ostatecznie książkę opublikowało wydawnictwo Philosophical Library of New York, wydawca książek wielu laureatów Nagrody Nobla, i została ona najlepiej sprzedającą się pracą na poziomie szkoły wyższej na temat ewolucji chemicznej. 7 Sprzedaż była podsycana dzięki przychylnym recenzjom w prestiżowych czasopismach, takich jak Yale Journal of Biology and Medicine, jak również za sprawą pozytywnych reakcji ze strony czołowych uczonych. Na przykład, Klaus Dose wyraził dla niej uznanie w swoim ważnym artykule przeglądowym na temat badań nad powstaniem życia, „The Origin of Life: More Questions Than Answers” [Pochodzenie życia: więcej pytań niż odpowiedzi].

Jak się okazało, Kenyona i trzech autorów książki łączyło zaangażowanie w badania nad możliwością projektu w przyrodzie, bez wprowadzania założeń religijnych. „Zawsze rozpatrywałem tę kwestię wyłącznie w ramach nauki”, powiedział Kenyon w niedawnej rozmowie telefonicznej. 8 „Porzuciłem przecież materializm naukowy przez
wzgląd na eksperymenty dotyczące pochodzenia życia, wliczając w to eksperymenty przeprowadzone przeze mnie. Przechodziłem od nauk empirycznych do analizy danych empirycznych w naukach o pochodzeniu, uwzględniając świadectwa paleontologiczne. Czułem się coraz bardziej skrępowany, przedstawiając moim studentom wnioski, które nie były poparte danymi empirycznymi”. Kenyon powiedział, że książka The Mystery of Life’s Origin zainteresowała go ze względu na rozważny i wnikliwy sposób, w jaki przechodzi się w niej od obserwacji do wniosków, bez wypowiadania nieuzasadnionych twierdzeń na temat tożsamości projektanta pierwszego organizmu. Pewien kluczowy fragment z epilogu świetnie ilustruje ten przymiot książki:

Posiadamy obecnie świadectwo obserwacyjne, że inteligentni badacze potrafią konstruować (i konstruują) urządzenia wprowadzające energię do nielosowych procesów chemicznych w celu wywołania jakiejś złożonej syntezy chemicznej, a nawet w celu utworzenia genu. Czy nie można zatem zasad uniformizmu zastosować w szerszym polu rozważań, sugerując, że DNA miał na początku przyczynę inteligentną?9

Użyty tu język jest klasycznym słownictwem teorii inteligentnego projektu. Kolejną jego dawkę znajdujemy w wydanej w 1985 roku przez biologa molekularnego, Michaela Dentona, książce Evolution: A Theory in Crisis [Ewolucjonizm: kryzys teorii]: „Wnioskowanie o projekcie to czysta indukcja a posteriori, oparta na bezwzględnie konsekwentnym zastosowaniu logiki analogii. Wniosek może mieć religijne konsekwencje, ale sam nie zależy od religijnych założeń”. 10 Denton nie uważa się za teoretyka projektu, ale powyższy cytat ukazuje istotę różnicy między kreacjonizmem a teorią inteligentnego projektu. Podstawowa różnica nie polega na tym, czy autor pisze o „stworzeniu DNA” lub o „inteligentnym projekcie DNA”. Różnica jest bardziej rzeczowa niż stylistyczna. Kreacjonizm lub nauka o stworzeniu skupia się na obronie jakiegoś szczególnego sposobu odczytywania Księgi Rodzaju, mówiącego zwykle o stworzeniu Ziemi przez biblijnego Boga kilka tysięcy lat temu. Teoria inteligentnego projektu nie opiera się zaś na założeniach religijnych, a jedynie argumentuje, że najlepszym wyjaśnieniem pewnych cech świata przyrody jest przyczyna inteligentna. W przeciwieństwie do kreacjonizmu, którego dotyczył sprawa Edwards vs. Aguillard, teoria inteligentnego projektu nie mówi o tożsamości projektanta, ani nie broni wyjaśnienia zawartego w Księdze Rodzaju (ani w żadnym innym tekście świętym). To dlatego były ateista, taki jak filozof brytyjski Anthony Flew, który nie wierzy w judeochrześcijańskiego Boga, może jednak opowiadać się za argumentem na rzecz inteligentnego projektu w kwestii pochodzenia życia. 11

Fakt, że teoria inteligentnego projektu nie identyfikuje źródła projektu, nie jest polityczną kalkulacją, lecz myśleniem ścisłym, nie wykraczającym poza to, co mówią świadectwa empiryczne. Rozważmy najsłynniejsze w ramach teorii inteligentnego projektu wnioskowanie o projekcie w przypadku wici bakteryjnej. Michael Behe pokazuje, że ten mikroskopijny silnik obrotowy – podobnie jak silnik samochodowy – wymaga obecności wszystkich elementów swojej maszynerii, by mógł w ogóle funkcjonować. Najlepszym wyjaśnieniem dla tego nieredukowalnie złożonego mechanizmu jest inteligentny projekt, lecz na tulei tego małego motoru nie widnieje żaden napis, identyfikujący jego wytwórcę. Aby poznać tożsamość projektanta (projektantów), trzeba przenieść poszukiwania poza obręb nauki.

Terminu „inteligentny projekt” użyto, aby zakomunikować ten fakt. W niedawnej rozmowie telefonicznej Charles Thaxton powiedział, jak – kiedy badał ideę inteligentnej przyczynowości w powstaniu życia – stosował czasem pojęcie „stworzyć”. 12 Pojęcie to ma całkowicie neutralne znaczenie słownikowe, ale Thaxton coraz bardziej zaczął sobie uświadamiać, że jest ono jednocześnie za szerokie i zbyt specyficzne. Wyszukiwarka Google Scholar daje rezultat ponad 50 000 pozycji akademickich odsyłaczy w dziedzinie biologii do słowa „stworzenie” (creation), które często odnoszą się po prostu do procesów biologicznych, tworzących pewne struktury. Stwarzać znaczy po prostu powodować istnienie czegoś. 13

Bardziej problematyczny był fakt, że wielu odbiorców Thaxtona z jakąkolwiek postacią słowa „stworzyć” kojarzyłoby sobie biblijne ujęcie stworzenia. Skoro prezentowane przez niego i innych teoretyków projektu świadectwa empiryczne nic nie mówią o tym, czy źródłem projektu był Bóg Biblii, coraz bardziej zaczęto unikać tego pojęcia.

W tym samym roku, w którym ukazała się książka The Mystery of Life’s Origin, Thaxton poznał Stephena Meyera, młodego geofizyka i przyszłego dyrektora programowego Center for Science & Culture przy Discovery Institute, będącego obecnie instytucjonalną ojczyzną naukowców i uczonych z całego świata, pracujących nad teorią inteligentnego projektu. Thaxton, Meyer i inni już wtedy (1984) używali takich zwrotów jak inteligencja twórcza, przyczyna inteligentna, rzemieślnik i inteligentny rzemieślnik, gdy zmagali się wspólnie z zagadnieniami wykrywania projektu w nauce.
Jako akademicki redaktor Foundation for Thought and Ethics, Thaxton został później redaktorem uzupełniającego podręcznika naukowego, którego współautorem był Kenyon. Ów podręcznik nosi tytuł Of Pandas and People: The Central Question of Biological Origins
[O pandach i ludziach: kluczowe zagadnienie pochodzenia biologicznego]. Gdy praca nad nim zbliżała się ku końcowi, Thaxton wciąż szukał terminu, który byłby mniej wyniosły i równocześnie ogólniejszy – terminu opisującego naukę otwartą na świadectwo na rzecz inteligentnej przyczynowości i wolną od założeń religijnych. Znalazł go w zdaniu wypowiedzianym przez pewnego naukowca z NASA. „Tego właśnie szukałem”, wspomina Thaxton. „To dobry, inżynierski termin. […] Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, wydawał się pasować. Gdy jeździłem na konferencje, zauważyłem, że zwrot ten jest od czasu do czasu używany. Ponownie przejrzałem moje stare egzemplarze magazynu Science i zobaczyłem, że czasem on tam się pojawia”. Wkrótce termin ten został włączony do języka książki.

Dzięki konferencjom i starym numerom Science Thaxton zrozumiał, że inteligentny projekt jest terminem już funkcjonującym w nauce i że pozostaje tylko rozszerzyć go na proces detekcji projektu w strukturach naturalnych. „Dowiedziałem się od Polanyiego, że prawa chemii i fizyki nie są odpowiedzialne za sekwencjonowanie nukleotydów”, mówi Thaxton, „ale nie wiedziałem, jak połączyć to z inteligencją, póki w 1981 roku nie przeczytałem artykułu Huberta Yockeya, w którym twierdził on, że istnieje strukturalna identyczność między sekwencjami nukleotydów w DNA a ciągami liter alfabetu w książce”. 14 Yockey pisał: „Należy zrozumieć, że nie rozumujemy przez analogię. Hipoteza sekwencji [głosząca, że precyzyjne uporządkowanie symbolów jest zapisem informacji] bezpośrednio stosuje się zarówno do tekstu białkowego i genetycznego, jak i do języka pisanego, a zatem ich stosunek jest matematycznie identyczny”. 15 Yockey nie jest zwolennikiem teorii inteligentnego projektu, ale fragment ten stał się punktem zwrotnym dla Thaxtona: „Jak tylko zrozumiałem, że nie jest to zaledwie analogia, lecz ich stosunek jest matematycznie identyczny, powiedziałem: «Cóż, jeśli ich stosunek jest matematycznie identyczny i wiem, że za ciągi liter alfabetu odpowiada inteligencja, to jestem na bezpiecznym gruncie, mówiąc, że za sekwencjonowanie nukleotydów odpowiada inteligencja»”. 16

Teoria inteligentnego projektu w biologii wyłoniła się, w dużej mierze, z owych prób okiełznania rewolucji informacji biologicznej w 60-tych i 70-tych latach XX wieku. W swojej książce z 1985 roku, krytykującej współczesną teorię ewolucji, Michael Denton zauważył:
„Dwadzieścia ostatnich lat molekularnej rewolucji biologicznej oraz rozwoju cybernetyki i technologii komputerowej starczyło, by krytyka [filozofa Davida] Hume’a została nareszcie
obalona i by analogia między organizmami i maszynami stała się co najmniej przekonująca”. 17

Teoria inteligentnego projektu ma szerszy zakres niż ta, której dotyczyła sprawa Edwards vs. Aguillard. Wykracza także poza biologię – fakt ten jest zazwyczaj niezauważany przez dziennikarzy chcących wrzucić tę debatę do zardzewiałego kotła z „małpim procesem” Scopesa i jego karykaturą, filmem Kto sieje wiatr? Wiek XX dostarczył mocnych, nowych świadectw empirycznych na rzecz projektu nie tylko w mikrobiologii, ale też w chemii, fizyce i kosmologii.

Gdyby Wszechświat był wieczny, jak powszechnie sądzili naukowcy na początku XX wieku, to nie trzeba by wyjaśniać jego pochodzenia: Wszechświat nie powstał. Gdyby jednak miał początek, to byłoby, oczywiście, co wyjaśniać. Kto albo co go stworzyło? W 20-tych latach
XX wieku Edwin Hubble odkrył, że światło z odległych galaktyk rozciąga się, podążając w kierunku Ziemi, a to nasuwa wniosek, że Wszechświat się rozszerza. To odkrycie, w połączeniu z odkryciem mikrofalowego promieniowania tła kosmicznego w 60-tych latach XX wieku, przekonało większość naukowców, że Wszechświat nie jest wieczny, lecz miał
początek w skończonej przeszłości.

Począwszy od odkrycia przez Freda Hoyle’a rezonansu węgla-12 we wczesnych latach 50-tych XX wieku, 18 fizycy zaczęli odkrywać liczne sposoby, na jakie wszechświatowe stałe fizyki i chemii (grawitacja, silne i słabe oddziaływania jądrowe itp.) są dostosowane do złożonego życia. W 1982 roku, biorąc pod uwagę te osiągnięcia, czołowy fizyk teoretyczny, Paul Davies, napisał, że subtelne zestrojenie Wszechświata to „najważniejsze świadectwo empiryczne na rzecz istnienia kosmicznego zamysłu”. 19

Hoyle, wybitny fizyk teoretyczny i agnostyk, napisał następnie książkę The Intelligent Universe [Inteligentny Wszechświat] (1983), w której
znalazły się rozdziały o takich tytułach, jak „The Information Rich Universe” [Wszechświat bogaty w informację] czy „What is Intelligence Up To?” [Co inteligencja ma z tym wspólnego?].
Hoyle, nie będąc przychylnie nastawiony do chrześcijaństwa czy kreacjonizmu biblijnego, stwierdził jednak, że „Czegoś w oczywisty sposób brakuje w badaniach kosmologicznych. Powstanie Wszechświata, podobnie jak ułożenie kostki Rubika, wymaga inteligencji”. 20 Hoyle powiedział też gdzie indziej: „Zdroworozsądkowa interpretacja faktów sugeruje,
że jakiś superintelekt manipulował fizyką, tak samo jak chemią i biologią, oraz że w przyrodzie nie ma żadnych ślepych sił, o których warto by mówić”. 21

Argument Hoyle’a rozciąga się więc nawet na królestwo biologii. „Zbliżamy się tutaj do tego, co – jak się wydaje – dzieje się w głowie entuzjasty darwinizmu, którego procesy myślowe
zdają się być uwarunkowane milczącym założeniem, że środowisko jest inteligentne – ideą, pod którą częściowo się podpisuję, ale która w teorii darwinowskiej jest niezgodna z regułami”. W tej samej książce z 1983 roku Hoyle pisał: „Właściwe zrozumienie ewolucji
wymaga, by środowisko, albo zmiany, na których ono operuje, albo jedno i drugie, były inteligentnie kontrolowane”. 22

Ten krótki przegląd wyraźnie uzmysłowił pewne fakty. Choć jego korzenie sięgają do Platona, współczesny ruch inteligentnego projektu wywodzi się z ostatnich odkryć w astronomii, fizyce, chemii i biologii. Jest on starszy niż proces w sprawie Edwards vs. Aguillard i znacznie poważniejszy niż toczone obecnie spory o nauczanie nauk przyrodniczych. Niektórzy przeciwnicy teorii inteligentnego projektu nie są jednak zainteresowani analizowaniem świadectw empirycznych. Wolą oni udawać, że praca intelektualna naukowców, takich jak Dean Kenyon, krąży wokół sprawy Edwards vs. Aguillard. Teoria inteligentnego projektu wiele zawdzięcza prawu, ale prawami, których sama w sobie ona dotyczy, są prawa przyrody. Druga połowa XX wieku ukazała, że są one doskonale dopasowane do życia. Ujawniła także, że podczas gdy życie potrzebuje subtelnie dostrojonego zbioru stałych fizycznych, w rzeczywistości potrzebuje też czegoś, co może zapewnić tylko inteligencja – informacji. Krytycy teorii inteligentnego projektu mogą natrafić na więcej takich odkryć.

Jonathan Witt

(Jonathan WITT, „The Origin of Intelligent Design: A Brief History of the Scientific Theory of Intelligent
Design”, Discovery Institute, October 1, 2005,
http://www.discovery.org/scripts/viewDB ... oad&id=526
z języka angielskiego za zgodą Autora przełożył Dariusz Sagan)

1 482 U.S. 578 (1987). s. 353
2 KSENOFONT, Wspomnienia o Sokratesie, Księga I; PLATON, Prawa, Księga X.
3 F.C.S. SCHILLER, „Darwinism and Design Argument”, w: F.C.S. SCHILLER, Humanism: Philosophical Essays, The Macmillan Co., New York 1903, s. 141. Esej ten został pierwotnie opublikowany w czerwcowym numerze Contemporary Review w 1897 roku.
4 Larry WITHAM, By Design, Encounter Books, San Francisco 2003.
5 Michael POLANYI, „Life Transcending Physics and Chemistry”, Chemical and Engineering News, August
21, 1967, vol. 45 (35), s. 54-66. s. 354
6 Charles B. THAXTON, Walter L. BRADLEY and Roger L. OLSEN, The Mystery of Life’s Origin, Lewis and Stanley, Dallas 1984, s. 185.
7 Rozmowa przeprowadzona przez autora z Jonem Buellem, 9.21.05. Recenzja autorstwa Klausa Dose’a ukazała się w Interdisciplinary Science Reviews 1988, vol. 13.4. s. 355
8 Rozmowa przeprowadzona przez autora z Deanem Kenyonem, 8.18.05.
9 THAXTON, BRADLEY and OLSEN, The Mystery…, s. 211. s. 356
10 Michael DENTON, Evolution: A Theory in Crisis, Burnett Books, Great Britain 1985, s. 341.
11 Anthony FLEW, wywiad przeprowadzony przez Gary’ego Habermasa, w: Philosophia Christi, Winter 2005. s. 357
12 Rozmowa przeprowadzona przez autora z Charlesem Thaxtonem, 8.16.05.
13 Rozmowa przeprowadzona przez autora z Jonem Buellem, 9.21.05. s. 358
14 Rozmowa przeprowadzona przez autora z Charlesem Thaxtonem, 8.16.05.
15 Hubert P. YOCKEY, „Self Organization Origin of Life Scenarios and Information Theory”, Journal of Theoretical Biology, vol. 91, s. 13.
16 Rozmowa przeprowadzona przez autora z Charlesem Thaxtonem, 8.16.05.
17 DENTON, Evolution…, s. 340. s. 360
18 Fred HOYLE, „On Nuclear Reactions Occurring in Very Hot Stars. I. The Synthesis of Elements from Carbon to Nickel”, Astrophysical Journal Supplement 1954, vol. 1, s. 121-146.
19 Paul DAVIES, The Accidental Universe, Cambridge University Press, Cambridge 1982, s. 182. s. 361
20 Fred HOYLE, The Intelligent Universe, Holt, Rinehart and Winston, New York 1983, s. 189.
21 Cyt. za: DAVIES, The Accidental Universe…, s. 118.
22 HOYLE, The Intelligent Universe…, s. 244. s. 362
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

Jana-Priya
Posty: 98
Rejestracja: 11 mar 2008, 21:33

Post autor: Jana-Priya » 28 paź 2008, 20:16

Wlasnie nie do konca. Ty mowisz tutaj o wprowadzania na rynek lekow, firmach farmaceutycznych itd.. To nawet nie jest nauka, ale biznes. O czym wiec rozmawiamy?
Właśnie, w całej tej dyskusji widać jak nasze postawy wpływają na rozumowanie: ciągle zbaczamy z głównego tematu, jakim jest pytanie Johna o sens nauki.

Odpowiedź jest jasna.

1. Z punktu widzenia celów, jakie stawia sobie sama nauka jej sens jest szlachetny i wzniosły, ponieważ stara się z powodzeniem rozwiązywać wszystkie problemy ludzkości i odnosi na tym polu ogromne sukcesy i postęp. Owszem, zdarzają się porażki i błędy, a nawet oszustwa, ale ogólny kierunek zmian jest ciągłym sukcesem i wznosi ludzkość z poziomu prymitywnego barbarzyństwa i ciemnoty do właściwego człowieczeństwa i godnego poziomu życia.

I na tym odpowiedź na pytanie Johna może się wyczerpywać.

Ale z dalszych wypowiedzi Johna wynika, że niepokoją go w nauce pewne zjawiska.

I tu zaczynają się problemy z odpowiedzią, bo musimy ustalić "paradygmat", w ramach którego będziemy się poruszać. A więc:

Czy, i jak oddzielić naukę od biznesu? Jeśli oddzielamy naukę i biznes, to mówimy Johnowi: Niech Cię nie niepokoją przekręty biznesu, pragnącego nieuczciwie zawłaszczać sukcesy nauki. Nauka jest czystą panią noszącą na głowie wianek, i która w ręku trzyma badylek, przed nią bieży baranek, a nad nią lata motylek.

Czasami, co prawda biznes stara się uwieść tę czystą panią i wtedy widzimy jak ORLEN daje gotówkę na badania naukowe (a jakże), z których w oczywisty sposób wynika, iż Orlen ma zbawienny wpływ na środowisko naturalne, bo posadził wiele drzew.

Ostatecznie można przecież powiedzieć Johnowi, że ta czysta pani musi się z czegoś utrzymywać, więc musi sprzedawać swoje... wyniki badań. A że najlepszą cenę uzyskuje się za wyniki pochlebne dla zamawiającego (niepochlebnych w ogóle nie da się sprzedać zamawiającemu tylko jego konkurencji - kto wie czy cena nie byłaby znośna, ale to już byłaby zwykła prostytucja), to nie dla wszystkich musi być oczywiste.
Ponieważ czysta pani chce żyć na coraz wyższym poziomie materialnym (no i słusznie), to okazuje się, że przestała już prawie w ogóle prowadzić badania teoretyczne, bo nikomu nie da się sprzedać wyników. Owszem, można je oddać za darmo, ale szkoda czasu na badania, na które nikt nie chce dać grosza.

Nie śledzę na bieżąco wszystkich projektów badawczych na świecie, więc na pewno nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale jakiś czas temu czytałem opracowanie chyba Komitetu Badań naukowych PAN, z którego wynikało, iż - przynajmniej w Polsce - badań teoretycznych się nie prowadzi. Śmiem twierdzić, że chyba jedynym takim projektem na świecie jest teraz tylko SETI. No może parę programów astronomicznych.

Prowadzi się tylko projekty dla przemysłu, mediów i wojska.

Projekty archeologiczne ciągną się dziesiątkami lat, bo nie ma pieniędzy, chyba że na miejscu wykopalisk ma powstać hipermarket, to wówczas badania idą jak błyskawica i po łebkach.

Czy można więc współczesną naukę oddzielić od biznesu?

No dobrze, ale co w tym złego, że nauka współpracuje z przemysłem?
Przecież dzięki temu mamy coraz lepsze gadżety. Co jest złego w "oddychających" butach, nieprzeciekających pieluchach, dwuwarstwowych dyskach optycznych, okularach zmieniających barwę w zależności od intensywności oświetlenia (czy mam wymieniać dalej?)?
Nie ma absolutnie niczego złego, pod warunkiem jedynie, że skutki takich badań nie czynią krzywdy istotom żywym i Ziemi.

Prawdziwe zło i prostytucja nauki pojawia się wtedy, gdy sponsor badań poprzez naukę "załatwia" sobie alibi dla swych zbójeckich poczynań. A nauka staje się w takim przypadku prostytutką. To określenie niestety najlepiej tu pasuje. I jak to bywa z ludzkimi prostytutkami, niektórzy z zapałem korzystają z ich usług, inni się w nich nawet zakochują, ale zdecydowana większość patrzy na nie z niechęcią, obrzydzeniem i politowaniem (albo zawiścią ). Ja patrzę przez pryzmat działania prawa karmy, żeby nie było niedomówień.


2. Z punktu widzenia użytkowników wyników badań naukowych, czyli nas wszystkich, każdy będzie oceniał naukę tak różnie, jak różnią się wszyscy ludzie między sobą, ponieważ na naszą ocenę mają wpływ postawy,wiedza, inteligencja, przesądy, uprzedzenia, oczytanie itd.

Niektórzy uwierzą, że zgodnie z wynikami "badań" naukowych Orlen faktycznie jest jedną z najbardziej ekologicznych firm w Polsce i Europie.

Niektórzy uwierzą, że Texaco wcale nie zanieczyszcza dżungli w Kolumbii. To tylko sami Indianie są winni, że w ich rzekach płynie ropa, bo uprawiają np. skorzonerę, a jak wiadomo ma ona bardzo długi korzeń. Jak się wyciągnie taką skorzonerę z ziemi, to w tym miejscu wytryska ropa, bo zalega tuż pod powierzchnią. A że Indianie niestety nie mają pod ręką rafinerii, to wspomniana ropa spływa do rzek. Poza tym Indianie nie muszą się w końcu tak często myć. Ostatecznie mogą pojechać do miasta i kupić bilet do SPA. A jak chodzi o picie, to mogą przecież kupować wodę w butelkach, dostarczaną po przystępnych cenach przez Coca Colę, z dostawą do pobliskiej (o głupie 50 km) wioski.

Niektórzy uwierzą, że lekarstwa produkowane przez GSK, czy inne giganty farmaceutyczne są godne całkowitego zaufania, a producenci jeszcze dokładają do interesu aby tylko pomóc chorym, bo im nie chodzi wyłącznie o maksymalny zysk.

3. Paradygmat.
W poprzednim poście krytykowałem to słowo, bo z jego powodu gnębi się wielu szczerych twórców, ale w przypadku nauki rozwijającej się na zasadzie dedukcji paradygmat jest niezbędny, bo w przeciwnym razie żaden naukowiec nie mógłby porozumieć się z innym. Nauka dedukcyjna nie potrzebuje autorytetów, ponieważ jedynym autorytetem jest własny umysł. Oczywiście naukowcy powołują się w swych pracach na innych, uznanych naukowców, ale chodzi tu raczej o dowód na trzymanie się ustalonego paradygmatu, a nie źródło wiedzy.

Bardzo trudno jest zmienić dotychczasowy paradygmat. Powodów jest wiele i nie ma sensu tu się rozpisywać. Podam tylko drobny przykład.
Przez wiele lat uczono dzieci w szkołach o tzw. regule prawej dłoni służącej do określania biegunów elektromagnesu. Reguła wynikała z przyjętego uprzednio wniosku, że prąd płynie "od plusa do minusa". Kiedy w wyniku dokładniejszych badań okazało się, że tak naprawdę prąd płynie "od minusa do plusa", w szkołach nadal uczono reguły prawej dłoni, zamiast lewej. Mój nauczyciel fizyki złościł się, że musi uczyć tak jak jest w podręczniku, ale przynajmniej mówił jak jest naprawdę.

Gorsza sprawa jest wtedy, gdy paradygmat dotyczy rzeczy tak fundamentalnych jak budowa wszechświata czy teoria ewolucji.

Wielu naukowców rozumie, że teoria ewolucji w dotychczasowej postaci jest bez sensu więc starają się jakoś uperfumować tego trupa w szafie albo tylnymi drzwiami wprowadzić Boga poprzez "inteligentny projekt". (Był w Polsce taki, pożal się Boże, filozof-ateista T. Kotarbiński, który nie mogąc sobie poradzić w swych rozważaniach bez Boga wprowadził pojęcia "Opiekuna Spolegliwego", ale to inna bajka)
Zresztą nawet oficjalne przyjęcie "inteligentnego projektu" tylko odsuwa problem o krok, bo i tak pozostaje zagadka przyczyny wszystkich przyczyn.

Niestety pogrobowcy Kartezjusza, który był zachwycony własnym umysłem dzierżą jeszcze mocno władzę w nauce oficjalnej i są w stanie zniszczyć każdego, kto ośmieliłby się podnieść rękę na skostniały paradygmat.

Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Post autor: John » 28 paź 2008, 20:33

Mógłbym powiedzieć Jana-Priya że mnie zadowoliłeś w pewnym sensie :D
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Post autor: albert » 28 paź 2008, 22:10

Bardzo ładnie Janaprijo, :) mógłbyś to opublikować w jakimś czasopiśmie naukowym.
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

Awatar użytkownika
drzewo
Posty: 407
Rejestracja: 17 wrz 2007, 10:08

Post autor: drzewo » 29 paź 2008, 02:33

Sensem nauki jest to by osoby o sklonnosciach braminicznych mili zajecie.
Innymi slowy jelsi ktos ma inklinacje intektuane, musi czyms sie zajac w tym swiecie;) I to daje im nauka.

W pewnym wiec sensie nauka potfierdza ze istanija 4 pozadki zycia spolecznego:)

ODPOWIEDZ