Co z Księżycem?

Kryszna: Ja jestem źródłem wszystkich światów duchowych i materialnych. Wszystko ze Mnie emanuje. Mędrcy – wiedząc o tym doskonale – angażują się w służbę oddania dla Mnie i czczą Mnie z całych serc swoich. - Bg. 10.8
Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: Co z Księżycem?

Post autor: padmak » 12 gru 2012, 21:35

Wydaje mi się, że są w tym wątku dwa podstwowe pytania postawione:

1. Czy człowiek był na Księżycu?
2. Czy na Księżycu jest życie?

Z tego co ja zrozumiałem, to Śrila Prabhupada bardziej zarzuca naukowcom to, że nie akceptują życia na księżycu, niż to że uważają że tam byli. Zgodnie z opisem Wedyjskim, życie jest na każdej planecie.
Albert pokazuje stanowisko naukowców, którzy uzbrojeni w lunety nie widzą takiego życia na Księżycu. Może to świadczyc o rozbieżności pomiędzy naukowcami a Wedami. Jednak najpierw należy jasno powiedzieć, że życie dla naukowców i życie opisane w Wedach - to dwie różne sprawy.
To samo słowo "życie" dla naukowca tożsame jest z tlenem, wodą, węglem, ruchem, - ogólnie z materią. Natomiast słowo "życie" w Wedach tożsame jest z duszą, wiecznością, wiedzą, szczęściem - ogólnie z przeciwieństwem materii.
Naukowcy przyjęli swoje zrozumienie życia i z takim "materialnym" założeniem poszukują tego życia w kosmosie: na Księżycu, na Marsie, itd. Szukają życia za pomocą "szkiełka i oka"

Wedy natomiast dają podstawowe zrozumienie tego, czym jest życie. Kryszna przekazuje Ardzunie 5000 lat temu wiedzę, że posiada 8 oddzielnych energii materialnych ogólnie reprezentowanych jako ziemia, woda, ogień, powietrze, eter, umysł, inteligencja i ego. Dalej Kryszna mówi, że żaden z tych elementów nie jest życiem. Żaden z tych ośmiu materianych elementów nie jest życiem. Kryszna tłumaczy, że życiem jest dusza, która wykorzystuje zasoby tych 8 elementów.

Jeżeli tu na Ziemi, nie mamy percepcji zmysłowej do zobaczenia duszy, to tym bardziej nie zobaczymy jej na Księżycu i Marsie. Jednak możemy dowiedzieć się o jej istnieniu poprzez symptomy życia. Wedy podają, że każda dusza w tym Świecie materialnym posiada materialne ciało. Ciało, które jest jak "pojazd" umożliwiający spełnianie pragnień duszy, czyli życia - żyjącej żywej istoty. Każde ciało składa się z mieszanki wszystkich 8 elementów, lub z części tych elementów. Nasze ciała są przykładem mieszanki 8 elementów: ziemi, wody, ognia, powietrza, eteru, umysłu, inteligencji i ego. Jednak są sytuacje, w których dusza może zmienić swoje ciało. Podczas śmierci dusza opuszcza ciało widoczne naszymi oczyma i pozostaje w ciele bardziej subtelnym, składającym się z elementów nie postrzeganych przez nasze oczy. Jest wiele przykladów relacji ze "śmierci klinicznej", gdzie ludzie po "powrocie" opisują co się z nimi działo w czasie kiedy "nie żyli"

Vaysnawa-Kripa w swoich "motywatorach" podał zakresy widzenia i słyszenia przez człowieka. Jest to bardzo znikomy zakres. naukowcy o tym wiedzą. Akceptują tą "ułomność" naszych zmysłów. Potrzebują dodatkowych urządzeń, żeby zobaczyć więcej. Jednak technika nie jest jeszcze na tyle rozwinięta, żeby zobaczyć wszystko o czym mówią Wedy.

Dlatego nie jesteśmy w stanie oczyma, teleskopem, czy innymi obecnymi urządzeniami zobaczyć życia na Księżycu. To życie nie leży w mocy naszego postrzegania, nawet jeżeli wzmocnimy je najnowszymi nowinkami technicznymi.

mirek

Re: Co z Księżycem?

Post autor: mirek » 12 gru 2012, 23:01

albert pisze:Pozostaje więc zagadka: jak wyjaśnić to, co widzimy w kontekście opisów Bhagawatam ?
Myślałem o tym, czy w ogóle się da to przełożyć na możliwości naszej percepcji. My mamy swoje uwarunkowane w pewien sposób zmysły materialne, a mieszkańcy Księżyca mogą mieć swoje, powiedzmy, że w jakimś mniejszym stopniu niż nasze, co umożliwia im postrzegać otaczającą rzeczywistość w szerszym zakresie – może takie osoby mogłyby wówczas odpowiednio to przełożyć.

Nie mozna naukowo (nauki przyrodnicze) zbadać czegoś, co wychodzi poza zakres nauki, dlatego naukowiec, jako naukowiec twierdzi, że Księżyc i inne ciała niebieskie nie są zamieszkane, czyli takie, jakimi on je może doświadczyć swoimi uwarunkowanymi zmysłami materialnymi – do Księżyca takiego, jakiego go widzą mieszkańcy Księżyca nie ma on dostępu. W obu przypadkach używamy identycznego słowa: "Księżyc", ale nie mówimy o dwóch tych samych rzeczach. Jeżeli Prabhupada rzeczywiście widzi (nie jako jakiś zwid) mieszkańców Księżyca to ich widzi i dlatego On może powiedzieć, że Księżyc jest zamieszkany. Jeżeli jakiś naukowiec uzyska również możliwość takiej percepcji, to również to zobaczy. Jak komuś powiemy o zamieszkanym Księżycu z Bhagawatam i stwierdzi on, że to bajki ponieważ naukowcy udowodnili coś innego, to tylko pomieszał kategorie, bo przecież naukowego dowodu na to nie przedstawił.
albert pisze:Zakładam, że Księżyc w Bhagawatam jest taki jak ktoś go zobaczył i opisał. Możemy mu wierzyć lub nie dopóty dopóki sami nie zobaczymy. Nadal pozostaje jednak pytanie, dlaczego widzimy Księżyc tak różny od tego opisu ?
Załóżmy, że wiedzielibyśmy to, z jakiego powodu tak się dzieje, jednak nie mogąc przedstawić tego na gruncie nauk przyrodniczych nie byłoby to raczej uznane przez naukowców za naukę (taką jak nauki przyrodnicze).
albert pisze:Dlaczego mamy wierzyć Bhagawatam, skoro 7 miliardów ludzi może oglądać Księżyc przez teleskop i będzie go widzieć w taki sam sposób ?
Chodzi właśnie o to słowo "Wierzyć", dopóki nie mamy dowodu, przyjmujemy coś na wiarę. Zamieszkany Księżyc z Bhagawatam wciąż będzie zamieszkany, chociaż 7 miliardów ludzi będzie widzieć Księżyc niezamieszkany, nie należy tylko mieszać kategorii (Księżyców).

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: Co z Księżycem?

Post autor: padmak » 13 gru 2012, 00:58

mirek pisze:
albert pisze:Dlaczego mamy wierzyć Bhagawatam, skoro 7 miliardów ludzi może oglądać Księżyc przez teleskop i będzie go widzieć w taki sam sposób ?
Chodzi właśnie o to słowo "Wierzyć", dopóki nie mamy dowodu, przyjmujemy coś na wiarę. Zamieszkany Księżyc z Bhagawatam wciąż będzie zamieszkany, chociaż 7 miliardów ludzi będzie widzieć Księżyc niezamieszkany, nie należy tylko mieszać kategorii (Księżyców).
To tylko dowodzi na ograniczoną percepcję zmysłową gatunku ludzkiego reprezentowanego przez 7 miliardów ludzi mieszkających na tej planecie. A co z innymi żywymi istotami? Co na ten temat mają do powiedzenia sami zainteresowani, czyli mieszkańcy Księżyca?

Jest takie powiedzenie:
"... Łajno pięknie pachnie ..." - przecież bilion much nie może się mylić :D

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Co z Księżycem?

Post autor: Purnaprajna » 13 gru 2012, 12:06

Można by też zadać pytanie, dlaczego wierzyć Bhagawatam/Biblii/Koranowi, że Kryszna/Bóg istnieje skoro źrenice 7 miliardów osób tego nie zarejestrowały? Albo, czy mrówka chodząca nam po ramieniu, widzi i rozumie nas, jako "istoty ludzkie" w pełnym tego słowa znaczeniu, a jeżeli nie, to dlaczego?

Moim zdaniem, problemem nie leży w tym, że opisy Bhagawatam wydają się nieprawdziwe z perspektywy zachodniej nauki, ale w tym, że nasza kali-jugańska wielka ahankara zakłada, że jesteśmy Panami wszechświata, że wszystko istnieje dla naszej przyjemności, że to nam należy się sprawowanie nad wszystkim pełnej kontroli, oraz że całe spektrum istniejącej rzeczywistości może być doświadczone przez ludzkie zmysły, czy ich technologiczne przedłużenia. Innymi słowy, bieganie z termometrem w ręku i oznajmianie, że temperatura jest jedyną wiarygodną skalą pomiaru każdego aspektu rzeczywistości, jest tak samo zabawne, jak bieganie i oznajmianie, że percepcja zmysłów ludzkich jest jedyną skalą pomiarową każdego aspektu rzeczywistości, nawet tych rzeczy, o których nikomu się jeszcze w kali-judze nie przyśniło.

Z wedyjskiego punktu widzenia, jako uwarunkowana materialnymi zmysłami dusza, jesteśmy niewolnikami praw natury, które są kontrolowane przez półbogów m.in. i tych zamieszkujący księżyc i inne wyższe "świadomościowo" planety. To półbogowie zawiadują funkcjami zmysłów, i ciał, i to przez ich łaskę możemy w ogóle odbierać bodźce zmysłowe, je przetwarzać i przez anumanę dochodzić do logicznych konkluzji. Podobnie, to oni dają nam zezwolenie na to, jakie ograniczone prawa i reguły jesteśmy obecnie w stanie empirycznie odkryć/zrozumieć, zgodnie z naszą karmą, a jak wiemy z historii, nagłe intuicyjne objawienie jest i było ważnym czynnikiem wielu naukowych odkryć.

Jeżeli przyjmiemy powyższy punkt widzenia, to nie będziemy mieli problemu ze zrozumieniem, że to, co widzimy, lub nie, zależy od półbogów, czyli od tych samym osób, które staramy się "podbić", czy zobaczyć poprzez siłę naszych zmysłów, w pełni przez nich kontrolowaną. Równie dobrze moglibyśmy poprosić producenta amunicji, aby dostarczył nam jej bezpłatnie, bo właśnie naszła nas ochota na zabicie go, wraz z całą jego rodziną, którą to prośbę, zgodnie z kali-jugańską psychopatyczną logiką konkwistadora-odkrywcy, powinien przyjąć z wielkim entuzjazmem i szacunkiem, w nadziei na zawiązanie w przyszłości głębszych przyjaznych stosunków.

Generalnie, zobaczenie półbogów i ich miast jest możliwe dzięki spełnianiu bardzo pobożnej karmy, i poprzez przyznanie przez nich, odpowiedniego podobnego do ich własnego ciała, a nie przez zbudowanie plastikowego mini-robota i wysłanie go na inną planetę, w celu "podbicia" przestrzeni kosmicznej, aby następnie z wielkimi uśmiechami triumfu, przydzielać sobie nawzajem bezużyteczne działki na księżycu, co robi rząd Stanów Zjednoczonych, bo taką działkę (1 metr kwadratowy), w nagrodzie za tłumaczenie książek Hemingwaya, dostał od Prezydenta Stanów Zjednoczonych, nawet jeden z polskich tłumaczy.

Jeżeli ktoś twierdzi, że wiara w Bhagawatam i w Krysznę jest ślepą, irracjonalną, bo niepopartą zmysłowymi dowodami wiarą, to taką samą ślepą i irracjonalną wiarą jest ta twierdząca, że jesteśmy w stanie poznać wszystkie tajemnice rzeczywistości, przy pomocy niedoskonałych ludzkich zmysłów, mając przy tym skłonność do oszukiwania, podlegania iluzji, i popełniania błędów. Jest ona nawet bardziej irracjonalna, bo tego typu wiara dodatkowo podlega rozumowaniu błędnego koła (petitio principii), gdzie twierdzenie mówiące, że ludzkie zmysły są jedynym i wystarczającym źródłem wiedzy o całej rzeczywistości, jest oparte na przesłance, że tak jest, bo widzimy i możemy czegoś dotknąć, przy pomocy ludzkich zmysłów.

Dlatego żaden poważny naukowiec, nie będzie propagował takich bzdetów, jako nauki, i nie będzie wypowiadał się profesjonalnie w sprawach wiarygodności bona fide religii, czy prawdziwości oznajmień pism świętych tychże religii. Dlatego osoby pokroju Dawkinsa wyszły poza naukę, i robią teraz karierę w rozrywce, zbijając na tym grube pieniądze i ciesząc się sławą.
Ostatnio zmieniony 13 gru 2012, 12:26 przez Purnaprajna, łącznie zmieniany 1 raz.

mirek

Re: Co z Księżycem?

Post autor: mirek » 13 gru 2012, 12:24

Dokładnie, jeżeli ludzie widzą Księżyc, jako jałową pustynię, bo tak właśnie mają to postrzegać ich zmysły, to znaczy, że ich zmysły działają w odpowiedni sposób, nie ma potrzeby mieszania do tego much :wink:.

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Re: Co z Księżycem?

Post autor: albert » 23 gru 2012, 11:57

Myślę, że doszliśmy do tego samego wniosku, że nasze zmysły działają poprawnie, ale w ograniczonym zakresie, a pobyt na Księżycu nie dowodzi, że nie ma tam życia.

Tymczasem zakupiłem wczoraj Wyborczą i czytam ciekawy artykuł w Wysokich Obcasach pt. Niewidzialne dzieci Adama i Ewy. W sieci jest tylko fragment:

W czasach internetu i lotów w kosmos ponad połowa Islandczyków wierzy w elfy. I niemal każdy zna kogoś, kto elfa widział. Rozmowa Witolda Szabłowskiego z pośredniczką w kontaktach z tymi stworkami.
Erla ma 75 lat, krótko ścięte włosy i ciepły, wełniany sweter. Jej dom stoi blisko centrum Reykjaviku, jest otynkowany, a tynk dodatkowo przysypano szarym żwirkiem. Łatwo poznać, że mieszka w nim ktoś, kto profesjonalnie zajmuje się elfami - w oknach ma wyklejanki z ich symbolami.

Siedzę u Erli w salonie i właśnie o elfach chcę się czegoś dowiedzieć. Islandczycy ciągle o nich opowiadają; ciągle gdzieś je widzą. A Erla jest w tych sprawach ekspertem. - Gdzie można zobaczyć elfy? - pytam więc.

- Jak to gdzie? - Erla odpowiada pytaniem na pytanie i rozgląda się po domu. Po chwili znów patrzy na mnie. - Jeden siedzi za pianinem - pokazuje mi palcem. - Drugi przy drzwiach. Trzeci właśnie przebiegł przez środek pokoju. Na tego musisz uważać, jest wyjątkowo złośliwy - ostrzega. - Elfy są wszędzie tam, gdzie i ludzie. Tylko nie każdy je widzi.


http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc ... czycy.html

Ta Erla to Erla Stefansdottir:

"To spostrzeżenie potwierdza islandystka Olga Hołownia. - Islandczycy przyjęli chrześcijaństwo czysto oportunistycznie. W X wieku debatowali w parlamencie, co jest dla nich lepsze. Wyszło, że chrześcijaństwo, więc je przyjęli, ale starzy bogowie nigdy nie zostali zapomniani. Asatru, czyli wiara w bogów nordyckich, istniała obok Biblii, a Thor, Odyn czy Freja nie stracili swojego znaczenia."

"[Sigurbjorg]Oprowadza mnie po miasteczku Hafnarfjordur, położonej na obrzeżach Reykjaviku stolicy islandzkich Alfar. - To Erla odkryła, jak ważne jest dla nich nasze miasto - opowiada. - jej zdaniem mają tu swój kościół, swoje sklepy, nawet swój parlament - mówi. I pokazuje mi park, gdzie, lawa wulkaniczna uformowała niesamowite kształty i pagórek, też w całości przykryty lawą, na którym podobno elfy sejmują."

"Siedzę w przysypanym szarym żwirkiem domy Erli i próbuję dostrzec choć cień tego elfiego złośliwca, który biega po pokoju. Erla chyba widzi, że jestem sceptyczny. - Mój syn też nie wierzy w elfy - mówi - Za to wnuczka powiedziała niedawno, że mi zazdrości. Że też chciałaby mieć taki dar jak ja. Bo widzenie elfów jest darem. Nie dziw się, że ty ich nie widzisz. Choć jestem pewna, że kilka razy w życiu poczułeś ich obecność.

- To w Polsce też są ? - upewniam się.
- Na pewno są, tylko pewnie trochę inaczej wyglądają. I inaczej je nazywacie. U nas jest ich osiem rodzajów - od takich zupełnie malutkich po spore, prawie tak duże jak człowiek."

" - Dlaczego tak było ?
- Pracowali w miejscu, gdzie mieszkało dużo gnomów, nimf, wróżek i trolli...
- Trolli ?
- Oczywiście, na Islandii mamy je wszystkie. Próbowałam z nimi rozmawiać, ale nie chciały słuchać. Były naprawdę złe na ludzi za hałas i zniszczenie. Jedyne, co mi obiecały, to że nikt z robotników nie zginie."

" Takie historie to u nas normalka - wzrusza ramionami Ragnhildur, lekarka z Reykjaviku - Jak jeździsz po kraju, co chwila widzisz, że droga omija jakiś kamień, w którym podobno żyją elfy. Telewizja wciąż pokazuje ludzi, którzy je widzieli. A że polityk ? A wiesz, kto prowadzi w naszym mieście szkołę elfów ? Brat ministra spraw zagranicznych Magnus Skarphedinsson. Mogą cię nauczyć i elfich zwyczajów i języka. Mogą też wyszkolić tak, żebyś ty także zaczął je widzieć. "


:D To ostatnie zdanie bardzo mi się podoba...
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Co z Księżycem?

Post autor: Purnaprajna » 23 gru 2012, 12:26

albert pisze:Myślę, że doszliśmy do tego samego wniosku, że nasze zmysły działają poprawnie, ale w ograniczonym zakresie, a pobyt na Księżycu nie dowodzi, że nie ma tam życia.
Lubię konkluzje, a z powyższą zgadzam się i popieram. :)
albert pisze:" - Dlaczego tak było ?
- Pracowali w miejscu, gdzie mieszkało dużo gnomów, nimf, wróżek i trolli...
- Trolli ?
- Oczywiście, na Islandii mamy je wszystkie. Próbowałam z nimi rozmawiać, ale nie chciały słuchać. Były naprawdę złe na ludzi za hałas i zniszczenie. Jedyne, co mi obiecały, to że nikt z robotników nie zginie."

" Takie historie to u nas normalka - wzrusza ramionami Ragnhildur, lekarka z Reykjaviku - Jak jeździsz po kraju, co chwila widzisz, że droga omija jakiś kamień, w którym podobno żyją elfy. Telewizja wciąż pokazuje ludzi, którzy je widzieli. A że polityk ? A wiesz, kto prowadzi w naszym mieście szkołę elfów ? Brat ministra spraw zagranicznych Magnus Skarphedinsson. Mogą cię nauczyć i elfich zwyczajów i języka. Mogą też wyszkolić tak, żebyś ty także zaczął je widzieć. "[/i]

:D To ostatnie zdanie bardzo mi się podoba...
W Islandii to rzeczywiście normalka, bo aktywne środowisko wulkaniczne, często, niejako zaciera granicę pomiędzy naszym wymiarem, a subtelniejszymi wymiarami rzeczywistości, wraz z ich mieszkańcami. Cały kraj ma bardzo szczególny i niespotykany gdzie indziej, subtelny nastrój. Mój pochodzący z Islandii brat duchowy, jak też i mój guru maharadża, który spędził tam trochę czasu, mówili na ten temat, będąc pod tego dużym wrażeniem, co ten artykuł tylko potwierdza.

Ten brat duchowy opowiadał mi, że kiedyś jadąc samochodem i będąc w odległości paru kilometrów od zakrętu, wszyscy członkowie jego rodziny byli świadkami ujrzenia całego miasteczka trolli (w sanskrycie jaksza), z mini domami i ulicami i półmetrowymi "ludźmi", a nawet z budynkiem z wieżą przypominający nieco kościół, i stojącym na centralnym rynku. Wszystko to trwała kilka minut, a po zbliżeniu się do zakrętu, miasteczko powoli zniknęło im z oczu. W Islandii, mówienie o tego typu zdarzeniach nie jest uważane za zabobony, bo większość ludzi, albo naocznie tego doświadczyła, albo słyszeli relacje z tego typu zdarzeń od zaufanych członków rodziny, którym nie było powodu, aby nie wierzyć.

Inna historia z jakszami i bhaktami pochodzi z Meksyku, czego świadkiem był jakiś ISKCONowy swami (nie pamiętam dokładnie kto), i kilku świątynnych bhaktów. Dom bhaktów był otoczony murem, a z racji ciepłego klimatu bhaktowie spali na werandzie. W pewnej chwili, jeden z bhaktów obudził się i zobaczył dwóch małych jakszów (mali, szpetni i złośliwi) chodzących po ogrodzie. Delikatnie obudził innych wielbicieli, i przez jakiś czas w ciszy, już wspólnie ich obserwowali. Kiedy jakszowie zorientowali się, że ich obecność została odkryta, niesamowicie, i zupełnie nieoczekiwanie szybko dla ich małej postury podbiegli pod kilkakrotnie wyższy od nich mur, oparli się o niego plecami, i tyłem przez niego przeskoczyli.

Jak wiemy z literatury wedyjskiej, jakszowie posiadają mistyczne, w porównaniu z ludzkimi siły, i są uważani za asury, czyli demoniczny gatunek życia. Zazwyczaj, wspominani są razem z Rakszasami, którzy jedzą ludzkie mięso. Ich liderem jest Kuwera, a ich wielbionym Panem jest Śiwa, a nie Pan Jezus, jakby na to wskazywała wieża przypominająca kościół. Ciekawe, czy zbierają na tacę. ;)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Co z Księżycem?

Post autor: Purnaprajna » 23 gru 2012, 13:22

Kiedy na szybko starałem się sprawdzić w Googlu hasło "Elves in Vedas" (Elfy w Wedach), to dostałem następującą sugestię:

Obrazek

Nie ma to jak Elvis w Las Vegas! :lol:

mirek

Re: Co z Księżycem?

Post autor: mirek » 24 gru 2012, 18:37

Krótki artykulik poglądowy: WIEDZA WEDYJSKA I KOSMOLOGIA
W literaturze wedyjskiej nie ma wątpliwości, iż wierzono w możliwość podróży na inne planety, postrzeganej zarówno jako podróż na inne układy gwiezdne, do wyższych wymiarów lub do innych wymiarów, innych niż ziemski, układ planetarny.
Całość na: http://npn.org.pl/?p=495

oraz Broń Starożytności
Wojny były toczone za pomocą latających pojazdów i broni różnego rodzaju. W tekście "Vaimanika Shastra", będącym częścią "Mahabharaty", znajduje się opis podróży półboga Ramy do kraju Lanka na pokładzie vimany, czyli latającego pojazdu zdolnego zabrać trzystu zbrojnych oraz zapasy żywności i paliwa na rok podróży. Miałem okazję czytać wierny przekład tego tekstu z języka kannara (starszego niż sanskryt) na angielski, dokonany przez hinduskiego doktora fizyki Sundera Seshu. Dzięki temu, iż tłumacz był fizykiem, szybko się zorientował, że z "bajkowego" opisu vimany można się dokładnie dowiedzieć, na jakiej zasadzie działał napęd tego pojazdu. Okazało się, że energią pozwalającą na lot vimaany w atmosferze i w kosmosie było silne pole magnetyczne będące efektem ubocznym przetwarzania rtęci w czwarty stan materii, czyli w plazmę. Dla naszych fizyków to dopiero pieśń przyszłości. Jak podają prastare pisma, niektóre vimany miały kształt stożka podobnego do piramidy. Rosyjski podróżnik, emigrant z dawnej carskiej Rosji Mikołaj Roerich zapisał, iż w 1930 roku widział w północnym Tybecie vimanę lecącą nad górami.
Całość: http://www.nieznane.pl/bron-starozytnosci,221.html

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Re: Co z Księżycem?

Post autor: albert » 31 gru 2012, 14:50

W Gody, 25 grudnia, miała miejsce okultacja Jowisza, został przesłonięty przez Księżyc. Najlepiej było to widoczne na półkuli południowej. Rafael Defavari, miłośnik astronomii, wykonał ciekawy film tej okultacji wykorzystując prosty, amatorski teleskop. Cóż, nie widać na powierzchni Księżyca żadnego życia, żadnych miast i wsi, żadnej roślinności. Jowisz też jest, wg Wed, zamieszkany. Mieszka tam nauczyciel bogów, Brihaspati, Guruvar. We wszelkich mi znanych kulturach naczelny wśród planet i przypisany jest mu czwartek. Podobno rok 2013 będzie pod wpływem Brihaspatiego. Czy opisany jest gdzieś Jowisz w literaturze wedyjskiej ? Jego mieszkańcy ?

Okultacja Jowisza:

http://www.youtube.com/watch?v=L7fwcy-W ... r_embedded#!
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

ODPOWIEDZ