Pojawia się za to pytanie, czy rzeczywiście w dzisiejszym zdegradowanym społeczeństwie wychowywanie dziecka w jednopłciowym związku jest najgorszym złem? Widziałam niedawno reportaż, w którym mówili, że 80% skazanych za poważne przestępstwa kryminalistów w Polsce to wychowankowie Domów Dziecka. Większość z nich była w tych Domach, bo nikt ich nie chciał adoptować. Może gdyby rozszerzyć możliwość adopcji- ich los byłby inny i lepszy? Każda rodzina jest lepsza dla dziecka niż zupełny brak rodziny.trigi pisze:I jeszcze na dowód ze wsiegda budziet mama:
Tam odrzucili prawo homoseksualistów do adopcji
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title, ... omosc.html
Tata i Tatomam nie przeszło i jeden z komentarzy : Chca dzieci niech sobie zrobia i byłoby na tyle
Chca niech sie bawia ale dzieciaki zostawic w spokoju.
Religijne małżeństwo homoseksualne
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
Ja wolałbym być w domu dziecka niz isc z tata i tatomamem przez miasto, tato i tatomam daje mi buzi na dobranoc i oby sie na tym skonczyło bo noc jest długa grożna i ciemna, strachy wychodza z szafy , nie przypadkiem ktos jest w domu dziecka, nie przypadkiem ktos jest psychicznie maltretowany nawet w rodzinach gdzie powinna byc ochrona a jest każnia czyż nie lepszy wtedy impersonalny brak rodziny niz patologia? Karma to karma o tym sie zapomina, ale współczuć i pomagać trzeba.
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
Może Ty nie chciałbyś tego, ale ja wolałabym się zapytać o zdanie te dzieciaki demoralizowane w Domach Dziecka. Może one miałyby inne zdanie na ten temat.
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
Tak było 60 lat temu
- Do pracy w domu dziecka zostałam skierowana zaraz po maturze w liceum pedagogicznym. Był to rok 1952 i była straszna bieda, a w domu dziecka było dużo prawdziwych sierot jeszcze z okresu wojennego. Jadło się skromnie, o czymś lepszym nie było mowy. Ale kucharki jakoś tak zaoszczędziły, że dwa razy do roku upiekły blachę placka i przez te kilka świątecznych dni każdy codziennie dostawał po kawałeczku ciasta. Cały personel, a było nas dwoje wychowawców na pięćdziesięciu pięciu chłopców, mieszkał w placówce. W Wigilię siadaliśmy wspólnie z dziećmi do kolacji. Tyle, że to były czasy stalinowskie i wszystko musiało być laickie. Nie wolno było na przykład śpiewać kolęd. Krawcowa przyniosła jednak opłatek. Aby się nim połamać, musieliśmy opowiadać dzieciom, że to jest zwyczaj ludowy, że w górach i na wsiach tak właśnie sobie składano życzenia. Śpiewało się wtedy o dziadku mrozie, a życzenia składaliśmy innym z okazji nowego roku. Przy takiej ateizacji, rygorze i niedostatku, naprawdę trudno było o świąteczną atmosferę – wspomina Barbara Orszulik z Cieszyna, która została skierowana do pracy w dwóch kolejnych domach dziecka.
Tak jest dzisiaj
Witam,Jestem tutaj poraz pierwszy i poraz pierwszy chcę podzielić się z Wami moimi wspomnieniami z pobytu w Domu Dziecka.Byłem tam 11 lat swojego życia.Trafiłem tam mając 9 lat.Jak większość wychowanków miałem obojga rodziców.Byliśmy sierotami społecznymi,W większości przypadków w domu rodzinnym występował nadniar alkoholu.W moim było inaczej,Chociaż poniekąd też.Ojciec kótego nie znam,a notabene mieszka 10 km ode mnie lubił zaglądać do kieliszka a raczej do butelki.Jak to bywa w życiu,ojciec chlał, a potemnasz lał.,Matka broniła mnie i brata jak lwica,lecz to tylko kobieta.Jedyny obraz który mam w swojej pamięci dotyczący ojca to jak trzonkiem od miotły tukł pochyloną,zasłaniającą twarz mamę.Ja stałem jako 4-5 latek w łóżeczku i strasznie płakałem.Jedynymi osobami które w naszym "rodzinnym domu" słyszały krzyki byłem ja i mój brat,A dlaczego? a dlatego, że tylko my dwaj słyszeliśmy.Rodzice od urodzenia byli głuchoniemi.
lub
Ja też byłam w domu dziecka, trafiłam tam dlatego,że mama broniła mi spotykać się z chłopakiem,którego bardzo kochałam,więc wagarowałam,jezdziłam do niego i ta wzywała policje,ale naszczęscie tylko rok,choć przez ten rok przeżywałam traumę.Chłopacy nie,tylko 3 dziewczyny mi dokuczały,biły,wkładali robaki do łózka,sypali sól do oczu...A co na to wychowawczynie?Nic,że tonie jest tak jak w domu,że tu już tak jest,najwyżej krzyknęli,ale dalej było to samo.Trafiłam na pogotowie (sól w oczach)lekarz pytał co się stało,kiedy już miałam wszystko opowiedzieć,wychowawczyni powiedziała,że to była zabawa.Nadszedł taki dzień,że się pocięłam,niegroznie,lała się krew.Trafiłam do szpitala psychiatrycznego,potrzebna była moja zgoda na pobyt,miałam skończone 16 lat,od razu się zgodziłam,wolałam być tam niż w tamtym piekle.W psychiatryku było jak w domu,choć tęskniło się za rodziną.Po miesiącu wróciłam do bidula.Dowiedziałam się,przez telefon(w szkole pożyczałam telefon,by kontaktować się z rodziną,bo tam mi zabrali wychowawcy)że mama prosiła kilka razy sąd zebym wróciła do domu,trwało to miesiąc.Po roku,na zawsze zapamiętam,to było 16 lipca,wróciłam do domu.Tak właśnie tam było,płakałam tam razem z dziecmi,bo żal mi ich było,małe nic nie rozumieją,ciąglę patrzą w okno,z nadzieją,że mama przyjedzie,stoją w łóżeczkach,ze łzami w oczach....Dziś minęło już 20 lat od tamtego czasu,a wspominając,łzy ciekną mi po twarzy.....
chyba lepszy DD? Zalezy od sytuacji tak czy siak kiepska materialna egzystencja. Ocean materialnych nieszczęść.
- Do pracy w domu dziecka zostałam skierowana zaraz po maturze w liceum pedagogicznym. Był to rok 1952 i była straszna bieda, a w domu dziecka było dużo prawdziwych sierot jeszcze z okresu wojennego. Jadło się skromnie, o czymś lepszym nie było mowy. Ale kucharki jakoś tak zaoszczędziły, że dwa razy do roku upiekły blachę placka i przez te kilka świątecznych dni każdy codziennie dostawał po kawałeczku ciasta. Cały personel, a było nas dwoje wychowawców na pięćdziesięciu pięciu chłopców, mieszkał w placówce. W Wigilię siadaliśmy wspólnie z dziećmi do kolacji. Tyle, że to były czasy stalinowskie i wszystko musiało być laickie. Nie wolno było na przykład śpiewać kolęd. Krawcowa przyniosła jednak opłatek. Aby się nim połamać, musieliśmy opowiadać dzieciom, że to jest zwyczaj ludowy, że w górach i na wsiach tak właśnie sobie składano życzenia. Śpiewało się wtedy o dziadku mrozie, a życzenia składaliśmy innym z okazji nowego roku. Przy takiej ateizacji, rygorze i niedostatku, naprawdę trudno było o świąteczną atmosferę – wspomina Barbara Orszulik z Cieszyna, która została skierowana do pracy w dwóch kolejnych domach dziecka.
Tak jest dzisiaj
Witam,Jestem tutaj poraz pierwszy i poraz pierwszy chcę podzielić się z Wami moimi wspomnieniami z pobytu w Domu Dziecka.Byłem tam 11 lat swojego życia.Trafiłem tam mając 9 lat.Jak większość wychowanków miałem obojga rodziców.Byliśmy sierotami społecznymi,W większości przypadków w domu rodzinnym występował nadniar alkoholu.W moim było inaczej,Chociaż poniekąd też.Ojciec kótego nie znam,a notabene mieszka 10 km ode mnie lubił zaglądać do kieliszka a raczej do butelki.Jak to bywa w życiu,ojciec chlał, a potemnasz lał.,Matka broniła mnie i brata jak lwica,lecz to tylko kobieta.Jedyny obraz który mam w swojej pamięci dotyczący ojca to jak trzonkiem od miotły tukł pochyloną,zasłaniającą twarz mamę.Ja stałem jako 4-5 latek w łóżeczku i strasznie płakałem.Jedynymi osobami które w naszym "rodzinnym domu" słyszały krzyki byłem ja i mój brat,A dlaczego? a dlatego, że tylko my dwaj słyszeliśmy.Rodzice od urodzenia byli głuchoniemi.
lub
Ja też byłam w domu dziecka, trafiłam tam dlatego,że mama broniła mi spotykać się z chłopakiem,którego bardzo kochałam,więc wagarowałam,jezdziłam do niego i ta wzywała policje,ale naszczęscie tylko rok,choć przez ten rok przeżywałam traumę.Chłopacy nie,tylko 3 dziewczyny mi dokuczały,biły,wkładali robaki do łózka,sypali sól do oczu...A co na to wychowawczynie?Nic,że tonie jest tak jak w domu,że tu już tak jest,najwyżej krzyknęli,ale dalej było to samo.Trafiłam na pogotowie (sól w oczach)lekarz pytał co się stało,kiedy już miałam wszystko opowiedzieć,wychowawczyni powiedziała,że to była zabawa.Nadszedł taki dzień,że się pocięłam,niegroznie,lała się krew.Trafiłam do szpitala psychiatrycznego,potrzebna była moja zgoda na pobyt,miałam skończone 16 lat,od razu się zgodziłam,wolałam być tam niż w tamtym piekle.W psychiatryku było jak w domu,choć tęskniło się za rodziną.Po miesiącu wróciłam do bidula.Dowiedziałam się,przez telefon(w szkole pożyczałam telefon,by kontaktować się z rodziną,bo tam mi zabrali wychowawcy)że mama prosiła kilka razy sąd zebym wróciła do domu,trwało to miesiąc.Po roku,na zawsze zapamiętam,to było 16 lipca,wróciłam do domu.Tak właśnie tam było,płakałam tam razem z dziecmi,bo żal mi ich było,małe nic nie rozumieją,ciąglę patrzą w okno,z nadzieją,że mama przyjedzie,stoją w łóżeczkach,ze łzami w oczach....Dziś minęło już 20 lat od tamtego czasu,a wspominając,łzy ciekną mi po twarzy.....
chyba lepszy DD? Zalezy od sytuacji tak czy siak kiepska materialna egzystencja. Ocean materialnych nieszczęść.
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
Dokładnie. Nie wiem, czy jest jakaś lepsza alternatywa w takiej sytuacji. I zresztą w każdej sytuacji. Gdybym od lat nie intonowała Hare Kryszna to nie wytrzymałabym życia (a obiektywnie jest to życie o wiele lepsze, niż wychowanków DD). Czyli cała nadzieja w Maha Mantrze!trigi pisze:chyba lepszy DD? Zalezy od sytuacji tak czy siak kiepska materialna egzystencja. Ocean materialnych nieszczęść.
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
W przepowiedniach z XIX w Mtara Tarabicza dotyczących Serbii, Chorwacji i terenów byłej Jugosławii w najbliższych czasach było wspomniane o tendencjach do ujednolicenia kobiet i mężczyzn:
i jak widać, już ponad 100 lat temu przepowiedziano, że nic dobrego z tego nie wyjdzie....W Serbii nie będzie możliwe odróżnienie mężczyzny od kobiety. Wszyscy będą nosić takie same ubrania. To nieszczęście przyjdzie do nas zza granicy i pozostanie u nas przez długi czas. Pan młody będzie brał pannę młodą, ale nikt nie będzie wiedział, kto jest kim. Ludzie będą zagubieni i z dnia na dzień będą postępować coraz bardziej bezsensownie. Ludzie będą rodzić się, nie wiedząc, kto był ich dziadkiem lub pradziadkiem. Ludzie będą myśleli, że wiedzą wszystko, ale nic nie będą wiedzieli
- Purnaprajna
- Posty: 2267
- Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
- Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
- Kontakt:
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
A nie mówiłem, żeby nie pić Coca-coli.padmak pisze:i jak widać, już ponad 100 lat temu przepowiedziano, że nic dobrego z tego nie wyjdzie....
Prasadam blog mojej żony Vairagya-laksmi dd: http://www.purevege.com/
Foto galeria mojej żony: http://www.flickr.com/photos/48823311@N03/
Mój blog: http://purnaprajna.blogspot.com/
Moja muzyka: http://www.acidplanet.com/artist.asp?so ... 069&T=6461
Foto galeria mojej żony: http://www.flickr.com/photos/48823311@N03/
Mój blog: http://purnaprajna.blogspot.com/
Moja muzyka: http://www.acidplanet.com/artist.asp?so ... 069&T=6461
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
He he coca-cola też powstała pod koniec XIX wieku
-
- Posty: 4936
- Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Religijne małżeństwo homoseksualne
Zaczyna się, reformy religijne idą ze strony państwa:
Meksykański biskup zapowiada obywatelskie nieposłuszeństwo
„Pójdę do więzienia, ale nie dam ślubu gejom”
http://www.fronda.pl/a/pojde-do-wiezien ... 53268.html
Meksykański biskup zapowiada obywatelskie nieposłuszeństwo
„Pójdę do więzienia, ale nie dam ślubu gejom”
http://www.fronda.pl/a/pojde-do-wiezien ... 53268.html
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada