odnalezienie swojej Tradycji

Tylko jedna droga jest prawdziwa - droga do Boga. " Prawdziwym interesem wszystkich żywych stworzeń – w istocie, celem życia – jest powrót do domu, do Boga. Jest to korzystne dla nas samych, naszej żony, dzieci, uczniów, przyjaciół, rodaków i całej ludzkości. Ruch świadomości Kryszny może udzielić wskazówek względem zarządzania, dzięki któremu każdy będzie mógł wziąć udział w czynnościach świadomych Kryszny i osiągnąć ostateczny cel." - 07.15.65 Zn.
balarama11
Posty: 337
Rejestracja: 23 lis 2006, 21:23

odnalezienie swojej Tradycji

Post autor: balarama11 » 06 maja 2007, 20:48

Co myślicie o tym tekscie i problemie , który porusza ? Wydaje mi się ,ze niezwykle ważne jest odnalezienie się , zatopienie w własnej tradycji Wogóle odnalezienie swej ścieżki
Jaka jest Wasza odpowiedz dlaczego zostałem[am] Waisznawą
Czy ta Tradycja jest SWOJSKA , czy jednak nieco obca , czy może na początku była fascynacja , a teraz rutyna i znużenie .......?
Czy moze nadal jest fascynacji i radość ?
Czy Waisznawizm to Wasz-Dom i dla serca, i dla intelektu - w którym chcecie zamieszkać na zawsze jak ta mrówka w stogu siana

Mrówka w stogu siana

Kiedy rabin spytał mnie, dlaczego chcę przejść konwersję na judaizm, pierwszą odpowiedzią, jaka przyszła mi do głowy, było: "Bo chcę być Żydówką". Ponad rok temu identycznej odpowiedzi na identyczne pytanie udzieliłam, gdy zadał mi je bliski znajomy. Nie pamiętam już dokładnie reakcji rabina na te słowa (rozmowa była dość długa). Znajomy zaś pokiwał głową i odparł: "To najlepszy powód, o jakim mogę pomyśleć".

Judaizm był dla mnie narzędziem, dzięki któremu mogłam osiągnąć określony cel. Cel nadal jest najważniejszy, ale narzędzie z narzędzia przemieniło się w przedmiot o wartości autotelicznej. A może zawsze tak właśnie było? Może chciałam zaspokoić dwie równorzędne potrzeby równocześnie? Potrzebę przynależności do tego właśnie narodu i potrzebę religijną, która drzemała we mnie od bardzo dawna, ale nie mogła znaleźć zaspokojenia?

Dlaczego znalazła je w judaizmie, a nie - dajmy na to - w buddyzmie czy w chrześcijaństwie? Z dwóch powodów, jak sądzę.

Kiedy religia była przedmiotem moich studiów teoretycznych, najbardziej przemawiały do mnie te ujęcia, które kładły nacisk na praktykę religijną - nie na wierzenie w coś, ale na robienie czegoś. Tak o religii myślał Wittgenstein, tak o religii myślał William James (również poczciwy Frycek Nietzsche, powinnam dodać dla pełniejszego obrazu).

Judaizm jest taką właśnie religią par excellance. Niektórzy mówią nawet, że w judaizmie nie ma ortodoksji, jest jedynie ortopraksja. Innymi słowy, że w judaizmie nie ma żadnej obowiązującej teorii teologicznej, a jedynie obowiązująca praktyka. Nie jest to stwierdzenie do końca prawdziwe, ale ziarno prawdy w nim tkwi.

Halacha, czyli religijne prawo żydowskie, reguluje praktykę życia codziennego. Hebrajskie słowo "halacha" (הלכה) spokrewnione jest ze słowem "iść" i często jest tłumaczone jako "droga" czy "to, jak idziemy". Innymi słowy, halacha dostarcza drogowskazów. Albo jest czymś na kształt mapy, na której zaznaczone są rzeczy ważne, rzeczy mniej ważne, rzeczy zupełnie nieistotne. I w ten sposób nadaje kształt światu. Świat jest bezkształtny, dopóki nie wypełnimy go znaczeniem. Wtedy dopiero pojawia się pierwszy plan, drugi plan...

Ale czy inne religie tego nie robią? Robią. I tu pojawia się drugi powód.

Judaizm jest religią księgi, tak czasem się mówi. Naprawdę jednak judaizm jest religią tysięcy ksiąg, setek tysięcy kartek pokrytych pismem. Choć to metafora do bólu wytarta i wyświechtana - judaizm jest jak morze dla intelektu. Pluskam się w nim niczym radosny hipopotam. I wiem, że całego życia nie starczy mi na to, by to morze poznać w całości. Każde odkrycie pociąga za sobą kolejne odkrycie, każda zdobyta informacja - konieczność zdobycia kolejnych informacji. Tu pogadam chwilę z Majmonidesem, tam zagadnę Rambana, tu przysiądę się na chwilę do grupki kabalistów z Safedu, tam wpadnę na filiżankę kawy do Raw Sołowiejczyka.

No dobrze, ale czy nie mogłabym wpaść raczej do św. Tomasza? Cóż, wpadłam i do niego kiedyś. I do św. Augustyna, i do św. Jana od Krzyża. Ba, nawet z mistrzem Eckhardtem ucięłam sobie pogawędkę. Ale u żadnego z nich nie chciałam zostać na dłużej.

Tymczasem odwiedziny u każdego prawie z żydowskich mędrców chciałam przedłużać w nieskończoność. Więcej - chciałam móc powiedzieć, że ten świat, który poznawałam za pośrednictwem ksiąg, jest także moim światem. Znajomy powiedział mi kiedyś: "przecież możesz studiować judaizm, żydowską historię i kulturę nie będąc Żydówką".

Oczywiście, że mogę. Ale po kilku latach takich studiów zrozumiałam, że nie chcę być outsiderem, że chcę to wszystko nazwać swoją tradycją, uczynić ten świat swoim światem.

I ciągle odkrywam w nim coś nowego, co mnie zachwyca albo fascynuje.

Innymi słowy, chyba racja jest po stronie Klu: ostatecznie chodzi o miłość. Jeden lubi pomidorową, ktoś inny szczawiową. Ktoś Wittgensteina, ktoś inny Hegla. Ktoś zakochuje się w niepozornym okularniku, ktoś w pięknej blondynce, a ktoś inny...

Czuję się czasem jak zupełnie nieprzysłowiowa mrówka w stogu siana. Mrówka idzie przez pole po sianokosach. Teoretycznie byłby to łatwy spacer, gdyby nie to, że mrówka - jak to mrówka - ma nóżki raczej krótkie i nawet niska trawa stanowi poważną przeszkodę. Zaczyna padać deszcz. Mrówka wzdycha i brnie dalej. Nagle widzi wielgachny, kolosalny zupełnie stóg siana. Włazi w niego czym prędzej zadowolona, że wreszcie nie kapie jej na głowę. Wygniata sobie w sianie przyjemne i miękkie gniazdo. Uff... Jak dobrze.

Mrówka ciekawie zaczyna rozglądać się po swoim nowym lokalu. Sięga po jakieś źdźbło i zaczyna je powoli przeżuwać. Pycha! Sięga więc po kolejne. Bueee... Jakieś paskudztwo się trafiło, stare czy co? I jakąś zgnilizną jedzie. Ale są i inne. Mrówka wyciąga więc ze stosu kolejne źdźbła i żuje z uśmiechem zadowolenia na twarzy.

Przez moment w jej głowie pojawia się niepokojąca myśl - jak tak będę źdźbło po źdźble wyciągać, to się stóg kiedyś zawali. E... nie zawali się. Przecież jest gigantyczny, a ja taka mała. Mogę tu siedzieć do końca świata.

Mrówka znalazła w ten sposób dom. Dom i dla serca, i dla intelektu. Oba są nienasycone.

Szawua tow.

Awatar użytkownika
RafalJyot
Posty: 976
Rejestracja: 23 lis 2006, 13:55
Lokalizacja: warszawa
Kontakt:

Post autor: RafalJyot » 06 maja 2007, 21:15

Wajsznawizm i kultura wedyjska staje się atrakcyjna kiedy umysl dochodzi do Satva (guny dobroci), natomiast kultura, etyka i zasady wedyjskie stają się konieczne kiedy ktoś staje się mądry (buddhi), uczony (vipra) i inteligentny (medha). Veda opisuje Sat (prawdę) i jeśli ktoś nie jest na to gotowy to znaczy, że nie ewoluował do przyjęcia prawdy w Jej naturalnym nastroju. Oczywiście chodzi tu o coś więcej niż to co przychodzi od razu do głowy. Im dalej od kultury wedyjskiej tym wieksze zanieczyszczenie, dlatego Yavana mają dużo chwał, ale to dalej Yavana..
klim krishna klim

[Jyotish] http://rohinaa.com

mantra has changed our lives

balarama11
Posty: 337
Rejestracja: 23 lis 2006, 21:23

Post autor: balarama11 » 06 maja 2007, 23:49

RafalJyot pisze:Wajsznawizm i kultura wedyjska staje się atrakcyjna kiedy umysl dochodzi do Satva (guny dobroci), ..... Im dalej od kultury wedyjskiej tym wieksze zanieczyszczenie, dlatego Yavana mają dużo chwał, ale to dalej Yavana..
Pytanie zatem czy osoby , które nie są w gunie dobroci nie mogą się odnalezć w tradycji wajsznawa i kulturze wedyjskiej ? Chyba nie do końca . Pewnie rózne osoby muszą odnalezć swoje własne , specyficzne miejsce i klimaty , tak aby się "nie wypalić " ale czuć się w tym dobrze i robić postęp.

Zasadniczo chodzi mi o aspekt przyjęcia TRADYCJI jako czegoś swojego , aby stała się częscią nas , nie czymś sztucznym , narzuconym [ co po pewnym czasie często odrzucamy ] ale częścią nas , którą poznajemy i zgłębiamy z ciekawością i radością.

Awatar użytkownika
gndd
Posty: 457
Rejestracja: 23 lis 2006, 18:24

Post autor: gndd » 07 maja 2007, 00:14

Odsylam do wykladu, do ktorego link jest w moim podpisie. Tematyka zachacza o ta poruszona w tekscie Arka.
Govindanandini

We don't get it, so we fear it. (Bob Geldof)
http://podserve.biggu.com/podcasts/show/iskcon-studies
http://www.flickr.com/photos/12994088@N06/sets/72157601908066950/

balarama11
Posty: 337
Rejestracja: 23 lis 2006, 21:23

Post autor: balarama11 » 07 maja 2007, 08:14

gndd pisze:Odsylam do wykladu, do ktorego link jest w moim podpisie. Tematyka zachacza o ta poruszona w tekscie Arka.
o jaki tekst Arka chodzi ???

poza tym nie do końca chodzi mi o to co na ten temat sądzi pan dający wykład [ale oczywiście dzięki], ale o bardziej osobiste odczucia ,czy Ty się "znalazłaś" w tej tradycji Waisznawa , czy to Twoja ścieżka , taka naturalna , własna - tak , nie , jeszcze do końca nie wiem ....czy Wy się odnalezliście ?

Rzecz jasna tekst tej dziewczyny[moim zdaniem napradę niezły] , nie jest związany z Waisznawizmem, ale oczywiście porusza uniwersalny temat - TRADYCJA i ja -osobiste odniesienie , odnalezienie siebie na ścieżce religii, tradycji,"zanurzenie" się w niej .
Mam wrażenie ,ze to jest istota , można powtarzac -najwyższa dharma w Kali -judze , łaska Pana Czajtanji , chant and be happy - ale iluż ludzi w dhoti z tilakem na czole , odeszło , mówiąc co ja mam w ogóle z tym wspólnego , co mnie to obchodzi , ja chcę żyć zwyczajnie - choć przez wiele lat powtarzali tamte słowa . Więc mi się wydaje,że istotne jest osobiste odniesienie , indywidualne "zakotwiczenie" w tradycji Waisznawa
To bez znaczenia kim jesteś - grubą rybą czy szarą myszką-pytanie, czy znalazłeś "dom dla serca i intelektu " w TRADYCJI Wajsznawa , czy to już moje ? . Poniekąd każdy powinien postarać się na nie odpowiedziec , oczywiście niekoniecznie na forum :wink:

Refleksja obok tematu
Wiara , osobiste przeżywanie religii [tradycji ] - nawet jeśli ktoś ma dużo mniejszą wiedzę na temat danej religii [ tradycji] niż akademicki profesor -sprawia ,ze ta tradycja żyje i pulsuje - nie jest martwym eksponatem w "muzeum historii "

mad

Post autor: mad » 07 maja 2007, 10:29

Kiedy religia była przedmiotem moich studiów teoretycznych, najbardziej przemawiały do mnie te ujęcia, które kładły nacisk na praktykę religijną - nie na wierzenie w coś, ale na robienie czegoś. Tak o religii myślał Wittgenstein, tak o religii myślał William James (również poczciwy Frycek Nietzsche, powinnam dodać dla pełniejszego obrazu).

Judaizm jest taką właśnie religią par excellance. Niektórzy mówią nawet, że w judaizmie nie ma ortodoksji, jest jedynie ortopraksja. Innymi słowy, że w judaizmie nie ma żadnej obowiązującej teorii teologicznej, a jedynie obowiązująca praktyka. Nie jest to stwierdzenie do końca prawdziwe, ale ziarno prawdy w nim tkwi.
Ani slowa o Bogu. Wydaje sie, ze dziewczyna ta ma po prostu silna potrzebe usystematyzowania swiata i swojego zycia, i religia jest tylko narzedziem do tego celu. Religia (rozumiania jako sanatana dharma) powinna pomoc osobie w osiagnieciu wolnosci, w wyzwoleniu sie od tradycji i odnalezieniu esencji wszystkich religii- Kryszna Premy.
Szkoda mi tej dziewczyny i przy takim podejsciu jak zaprezentowala nie wydaje mi sie, zeby jej "judaizm" mial cokolwiek wspolnego z zyciem duchowym. Mysle, ze zycie duchowe zaczyna sie kiedy podejmujemy sie praktyk religijnych z pragnieniem poznania Boga. Kiey praktyki staja sie (albo sa od poczatku) praktykami dla samych siebie, bez znadrzednego celu, sa tylko kolejnym uwarunkowaniem.

Awatar użytkownika
RafalJyot
Posty: 976
Rejestracja: 23 lis 2006, 13:55
Lokalizacja: warszawa
Kontakt:

Post autor: RafalJyot » 07 maja 2007, 11:42

balarama11 pisze:
RafalJyot pisze:Wajsznawizm i kultura wedyjska staje się atrakcyjna kiedy umysl dochodzi do Satva (guny dobroci), ..... Im dalej od kultury wedyjskiej tym wieksze zanieczyszczenie, dlatego Yavana mają dużo chwał, ale to dalej Yavana..
Pytanie zatem czy osoby , które nie są w gunie dobroci nie mogą się odnalezć w tradycji wajsznawa i kulturze wedyjskiej ? Chyba nie do końca
Guna dobroci dotyka wielu rzeczy : citta (swiadomosc), buddhi (inteligencja), mana (umysl), indriya (zmysly). Także mimo że śudrowie, ktorzy byli w ignorancji jesli chodzi o cialo, swiadomosc oraz umysl ich inteligencja (system wartosci) jesli byl skupiony na kulturze wedyjskiej - to ten aspekt dobroci - aspekt inteligencji - angazowania wyborów - kwalifikował ich jako aryan. Postaraj się zobaczyć temat w całości poprzez manana (kontemplacje) przed wysuwaniem wniosków, to uchroni Cie przed pomyłkami w zyciu osobistym i publicznym. Osoba, która nie odkryła bogactwa pism wedyjskich wraz z kulturą wedyjską nie otrzymała błogoslawienstwa Saraswati Ma - i ta dosha (wada) czyni ją podrzędną wobec spolecznosci tych ktorzy mają wiarę. W spolecznosci kiedy jest wiele głów trudno o jednolity kolor, tenże kolor trafi do tych którzy mają te blogoslawienstwo - tak to już jest że *prawdziwa* duchowość jest dla elit, bo jest eksluzywna. To jest pewna perspektywa.
[/quote]
Pewnie rózne osoby muszą odnalezć swoje własne , specyficzne miejsce i klimaty , tak aby się "nie wypalić " ale czuć się w tym dobrze i robić postęp.
Pewnie, odbieranie komuś okazji/natchnienia do jakiejkolwiek duchowosci, konczy sie pieklem (garudamahapurana). Ale tyle ile yavana w sadhanie albo karma-yodze o tyle niższy jest pewien detal jeśli chodzi o jakość danych aspektów, ale korzeń yavana może być o wiele silniejszy niż od aryana, takze to nie determinuje poziomu swiadomosci - dlatego tylko inteligentna osoba, ktora moze wziac to wszystko pod uwage - powinna się tym zajmować *na poważnie*.
Zasadniczo chodzi mi o aspekt przyjęcia TRADYCJI jako czegoś swojego , aby stała się częscią nas , nie czymś sztucznym , narzuconym [ co po pewnym czasie często odrzucamy ] ale częścią nas , którą poznajemy i zgłębiamy z ciekawością i radością.
To się staje częścia nas jesli zrozumiesz ze tradycja wedyjska opiera się na prawach natury, wiec nie jest lokalna ani swojska, jest naukowa w sensie, iz bierze pod uwagę wszystkie subtelne prawa. Tego nie bedzie miala zadna tradycja i kultura. Sam przestalem chodzic w dhoti, ale nie dorabiam do tego filozofii bazującej na moich słabosciach albo innych koncepcjach. To jest pokora o której pisze śastra a nie nastrojowe chowanie się w kącie pokoju i kontemplowanie swojej upadlej pozycji - jak to mówi SP bhakti jest dla braminów i dla ksatryow - otworz folio i znajdz ten cytat.
klim krishna klim

[Jyotish] http://rohinaa.com

mantra has changed our lives

balarama11
Posty: 337
Rejestracja: 23 lis 2006, 21:23

Post autor: balarama11 » 07 maja 2007, 15:46

Nie wiem czy do końca się rozumiemy i mam wrażenie,że mówimy róznymi językami - przez swojskość rozumiem indywidualnego człowieka -osobę,który przyjmuje ścieżkę bhakti ,odnajdując się na niej , przyjmując ją jako - dom dla serca i intelektu - uważam ,ze to bardzo istotne
Jednostka odnajdująca się w tradycji

jak to mówi SP bhakti jest dla braminów i dla ksatryow
moim zdaniem takie słowa nieco zawężają i zubażają istotę bhakti ;

09.32 O synu Prthy, ci którzy we Mnie przyjmują schronienie, to nawet będąc niższego rodu - kobietami, vaiśyami (kupcami) i śudrami (robotnikami) - najwyższego dostępują przeznaczenia.
09.32 Znaczenie: Najwyższy Pan oznajmia tutaj wyraźnie, iż w służbie oddania nie ma różnicy pomiędzy niższymi i wyższymi klasami ludzi. Takie podziały występują w życiu materialnym, ale nie istnieją one dla osób zaangażowanych w transcendentalną służbę oddania dla Pana. Najwyższe przeznaczenie może osiągnąć każdy. Śrimad-Bhagavatam (2.4.18) oznajmia, że nawet najniżsi, nazywani candala (zjadacze psów), mogą zostać oczyszczeni poprzez obcowanie z czystym wielbicielem.

oczywiście następny werset oznajmia

09.33 Jakże więc bardziej dotyczy to prawych braminów, wielbicieli i świętych królów. Zatem, przyszedłszy do tego przemijającego, pełnego nieszczęść świata, zaangażuj się w służbę miłości dla Mnie.\

ale to bynajmniej nie oznacza ,ze bhakti jest dla kszatrijów i braminów jak piszesz , czemu zaprzecza wcześniejszy werset


02.07.46 Dusze podporządkowane nawet wywodzące się spomiędzy osób, które prowadzą grzeszne życie jak kobiety, robotnicy, mieszkańcy gór i Syberyjczycy, a nawet ptaki i zwierzęta, także mogą zdobyć wiedzę o Bogu i wyzwolić się ze szponów energii złudzeń. Muszą jedynie podporządkować się czystym bhaktom Pana i pełnić służbę oddania, podążając za ich przykładem.
Ostatnio zmieniony 07 maja 2007, 16:06 przez balarama11, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Rasasthali
Posty: 641
Rejestracja: 23 lis 2006, 18:58
Lokalizacja: USA

Post autor: Rasasthali » 07 maja 2007, 15:54

RafalJyot pisze: jak to mówi SP bhakti jest dla braminów i dla ksatryow - otworz folio i znajdz ten cytat.
Byc moze chodzi ci o praktyke bhakti-yogi wlasciwie, tzn. po inicjacji pod kierunkiem guru, czy o praktykowanie bhakti-yogi wogole?

W tym pierwszym sensie moge sie zgodzic (co do drugiego to nie jestem pewna o czym mowisz, musialabym dostac jakies wytlumaczenie).
http://actinidia.wordpress.com/

balarama11
Posty: 337
Rejestracja: 23 lis 2006, 21:23

Post autor: balarama11 » 07 maja 2007, 16:04

No masz sporo racji Mad , inna sprawa ,że to tylko fragment jej przemyśleń odnoszący się do znalezienia własnej ścieżki i odnalezienie sie na niej , jaki jest jej stosunek do Boga - nie wiem do końca - zapewne zwraca się do Niego w swych modlitwach , czynach itd, ale nie wczytywałem się aż tak bardzo -jeśli Cię to interesuje poszukam

Ale zasadniczo chodziło mi o coś innego - o to jak Ty się osobiście odnajdujesz w Tradycji bhakti , w Świadomości Kryszny , czy to jest coś Twojego ....chodzi o bardziej osobiste relacje, być może wyrażam się niejasno... anyway nieważne .

ODPOWIEDZ