Ostatnio w moim mieście był organizowany wykład "Przygoda z medytacją". Poszłam. Każdy dostał specjalne korale, dżapa, i kartkę z mantrą. Facet, bardzo uznany w świecie, niestety nie pamiętam nazwiska, opowiadał o tym wszyskim. Słuhało się go z ogromna ciekawością. Później pokazał nam jak można medytować. Wszyscy razem medytowaliśmy. Strasznie ciekawie było. Jak się trwało w tej medytacji (można tak napisać?) my?li odpływały do nikąd. ALe cały czas sę o czymś myślało. Nagle ucichły nasze śpiewy, dźwięki instrumentów. Gdy otworzyło się oczy poczułam się odprężona, wyszłam z transu. Uczucie cudowne.
Co do religii. Wg ów człowieka nie jest to sprzeczne z żadną religią. Chociaż moim zadniem, ta mantra którą śpiewaliśmy i się nauczyliśmy to jednak pokłóciłaby sie za rzym-kat. o to rzym-kat pokłóciłby się z naszymi śpiewami ( Hare Kryszna Hare Kryszna Kryszna Kryszna Hare Hare Hare Rama Hare Rama Rama Rama Hare Hare).
Mnie medytacja uspokaja, rekalsuje.
Jeżeli ktoś by chciał dowiedzieć się więcej to mogę podać adresy szkół BHAKTI JOGI I MEDYTACJI (znajdują się w większych mistach)
Ja przekazałam tylko to co wiedziałm i doświadczyłam.
Powyższy cytat pozwoliłem sobie przytoczyć z młodzieżowego forum, z działu dotyczączego religii, a konkretnie medytacji.
Zainteresowanych komentarzami odnośnie tego tematu. odsyłam do linku poniżej.
http://cogito.com.pl/forum/viewtopic.ph ... sc&start=0