Gdy pewnego razu Kartaviryarjuna włóczył się bezczynnie po odludnym lesie i polował, zbliżył się do siedziby Jamadagniego. Mędrzec, który oddawał się w lesie wielkim wyrzeczeniom, bardzo dobrze przyjął króla, wraz z jego żołnierzami, ministrami i nosicielami. Dostarczył wszystkiego, co potrzebne do wielbienia takich gości, jako że miał krowę kamadhenu, która była w stanie dostarczyć wszystkiego. Kartaviryarjuna pomyślał, że Jamadagni był potężniejszy i bogatszy od niego, ponieważ miał klejnot w postaci kamadhenu. Dlatego on i jego ludzie Haihayowie nie docenili przyjęcia zgotowanego przez Jamadagniego. Przeciwnie, chcieli posiadać tę kamadhenu, która była pożyteczna przy spełnianiu ofiary agnihotra. Dumny z powodu materialnej mocy, Kartaviryarjuna zachęcił swych ludzi do skradzenia kamadhenu Jamadagniego. Tak więc ludzie ci przemocą zabrali do Mahismati, stolicy Kartaviryarjuny, płaczącą kamadhenu, wraz z jej cielęciem. Później gdy Kartaviryarjuna odszedł z kamadhenu, do aśramu powrócił Paraśurama, najmłodszy syn Jamadagniego. Usłyszawszy o nikczemnym postępku króla, rozgniewał się niczym nadepnięta żmija. Pan Paraśurama, biorąc straszliwy topór, tarczę, łuk i kołczan ze strzałami, niezwykle rozgniewany ruszył w pogoń za Kartaviryarjuną, niczym lew ścigający słonia. Król wszedłszy do swojej stolicy, Mahismati Puri, zobaczył, że podąża za nim Pan Paraśurama, najlepszy z dynastii Bhrgu, trzymający topór, tarczę, łuk i strzały. Pan Paraśurama okryty był czarną skórą jelenia, a jego związane włosy na głowie wyglądały niczym światło słoneczne. Ujrzawszy Paraśuramę, Kartaviryarjuna natychmiast przestraszył się i wysłał do walki z nim wiele słoni, powozów, koni i żołnierzy piechoty uzbrojonych w maczugi, miecze, strzały, rstie, śataghnie, śaktie i wiele podobnych broni. Kartaviryarjuna wysłał siedemnaście kompletnych aksauhini żołnierzy, by powstrzymali Paraśuramę, ale On w pojedynkę zabił ich wszystkich. Będąc ekspertem w unicestwianiu militarnej siły wroga, pracował z prędkością umysłu i wiatru, tnąc wrogów swym toporem [paraśu]. Wszędzie, gdzie tylko się udał, padali wrogowie, odcinane były ich nogi, ramiona i barki, woźnice rydwanów byli zabijani, a wszyscy ich nosiciele, konie i słonie – unicestwiani. Używając swego topora i strzał, Pan Paraśurama pociął na kawałki tarcze, flagi, łuki i ciała żołnierzy Kartaviryarjuny, którzy padali na pole bitwy, błotniste z powodu ich krwi. Widząc to niepowodzenie, rozwścieczmy Kartaviryarjuna pospieszył na pole walki. I wówczas, aby zabić Pana Paraśuramę swoim tysiącem rąk jednocześnie przyłożył strzały do pięciuset łuków. Ale, najlepszy z wojowników, tylko z jednego łuku wypuścił wystarczającą ilość strzał, by natychmiast pociąć na kawałki wszystkie strzały i łuki w rękach króla. Gdy jego strzały zostały pocięte na kawałki; Kartaviryarjuna, własnymi rękoma wyrwał z korzeniami wiele drzew i wzgórz i ponownie ostro ruszył w kierunku Pana Paraśuramy, zamierzając go zabić. Lecz wtedy Pan Paraśurama z wielką siłą użył swego topora, aby odciąć ramiona Kartaviryarjuny, tak jak odcina się kaptury węża. Kartaviryarjuna był już pozbawiony ramion, a teraz Paraśurama odciął mu głowę, niczym górski szczyt. Widząc śmierć Kartaviryarjuny, jego dziesięć tysięcy synów uciekło ze strachu, niczym słonie atakowane przez lwy. Paraśurama, zabiwszy wroga, uwolnił kamadhenu, która doświadczyła wielkiego cierpienia, i wraz z jej cielęciem zabrał ją z powrotem do swojej siedziby. Tam oddał ją swojemu ojcu, Jamadagniemu. Paraśurama opowiedział swemu ojcu i braciom o tym, jak zabił Kartaviryarjunę. Usłyszawszy o tych dokonaniach, Jamadagni tak oto przemówił do swego syna:
- O wielki bohaterze, mój drogi synu Paraśuramo, niepotrzebnie zabiłeś króla, którego uważa się za ucieleśnienie wszystkich półbogów. W ten sposób popełniłeś grzech. Mój drogi synu, wszyscy jesteśmy braminami i z powodu naszej cechy wybaczania staliśmy się godni czci dla ogółu ludzi. To właśnie dzięki tej cesze Pan Brahma najwyższy mistrz duchowy tego wszechświata, osiągnął swą pozycję. Obowiązkiem bramina jest doskonalenie cechy przebaczania, która oświeca niczym słońce. Najwyższy Osobowy Bóg, Hari, jest zadowolony z tych, którzy wybaczają. Mój drogi synu, zabicie króla, będącego cesarzem, jest czynem bardziej grzesznym niż zabicie bramina. Lecz jeśli staniesz się świadomy Kryszny i będziesz wielbił święte miejsca, odpokutujesz za ten wielki grzech.