mirek pisze:Dość intrygujący wydaje mi się ten fragment: "Część wierzących twierdzi, że niewiara też jest wiarą, ale czy niegranie w piłkę to taki sam sport jak football?"
"Jeżeli niewiara jest wiarą, to niegranie w piłkę jest footballem" jest przykładem wnioskowania z analogii, czyli rozumowania odnoszącego się do podobieństw. W tym konkretnym przypadku jest to błędna, tzw. płytka analogia. W
nyayi określane jest to terminem
dżati, czyli używaniem w debacie konkluzji opartej na fałszywej analogi.
Zarówno "wiara", jak i "niewiara" odnośnie egzystencji Boga są psychicznymi stanami nadawania dużego prawdopodobieństwa prawdziwości odpowiednich im twierdzeń. Natomiast, "granie w piłkę" i "nie granie w football" odnosi się do stanu fizycznego, oraz wykonywania lub nie wykonywania pewnej fizycznej czynności. Ponieważ podobieństwa pomiędzy tymi stanami/terminami są praktycznie żadne (chyba oprócz wspólnej partykuły przeczącej "nie"), to i konkluzja rozumowania opartego na tego typu płytkiej analogii jest fałszywa.
Ateizm jako wewnętrzne przekonanie o nieprawdopodobieństwie istnienia Boga jest psychicznym stanem wiary, czy inaczej, mentalnym nastawieniem, podobnie jak i przekonanie o prawdopodobieństwie istnienia Boga. Abstrahując od tego, że napisanie książki na temat kogoś, kto w/g autora w ogóle nie istnieje, argumentując przy tym, że nie ma żadnych powodów, aby temu "nikomu" poświęcać w życiu jakikolwiek czas jest samo w sobie dosyć zabawne, to jednak stanowi to poważny krok w życiu ateisty, gdzie jedynie z wierzącego, przeistacza się on w aktywnie praktykującego swoją wiarę kapłana i guru stworzonej przez siebie właśnie religii, w której to on sam, zamiast Boga, staje się godnym wielbienia bóstwem, bo w innym przypadku, dlaczego ktoś miałby tak zaciekle zwalczać ideę istnienia Boga, jeżeli sam nie rościłby sobie prawa do Jego pozycji i przywilejów?
Idea istnienia Boga jest wyraźnym cierniem w boku takiego ateistycznego kapłana. Cierniem bolesnym i rzeczywistym, który zmusza go do pisania książek na temat czegoś, co pozornie nie ma prawa bytu. I tu nasuwa się pytanie, dlaczego sama idea istnienia kogoś, kto w rzeczywistości podobno w ogóle nie istnieje miałaby być przyczyną czyjejś rzeczywistej psychicznej niewygody i frustracji, a w konsekwencji tego, podejmowania aktywnych prób nawracania innych na "niewiarę"? Czy "coś" może powstać z "niczego"?
Najistotniejszym dla nas jest jednak to, co Kryszna mówi w Bhagawad-gicie na temat wiary, a mówi on, że jest ona w trzech gunach, i wynika ze
svabhawy, czyli z czyjejś natury nabytej w kontakcie z trzema cechami materialnej natury. Każdy z nas posiada jakąś wiarę. Niewiara w Boga/Wedy (
nastika) jest wiarą/przekonaniem/przeświadczeniem/nastawieniem zrodzonym z kontaktem z guną ignorancji, natomiast
astika, czyli wiara w koncepcję Boga przedstawioną w literaturze wedyjskiej powstaje na skutek kontaktu z guną dobroci. Wiara w egzystencję Boga, przy jednoczesnej krytyce Wed, jest też
nastiką w
tamo-gunie.
Więcej na temat wiary w esejach:
"Przygody Dr. Orła z Pospolitą Wiarą" oraz
"Wierzę w Boga. I co z tego?"