Symbole religijne w życiu społecznym
: 17 paź 2011, 14:10
Co jakiś czas słyszymy o polemikach na temat obecności symboli religijnych w życiu społecznym czy politycznym. W imię świeckości państwa zakazuje się wyrażania swojego sumienia i przekonań. We Francji zakazuje się nosić chust na głowach, w Polsce spór dotyczy krzyży. Czasami słyszymy, że wiszący krzyż jest dyskryminacją mniejszości religijnych.
Chciałbym przeanalizować co kryje się za tą propagandą obrony przekonań wszystkich ludzi.
Wszyscy znamy opowieść o królu Salomonie, który rozstrzygał spór o dziecko. Dwie kobiety uznawały się za matkę niemowlęcia. Nie mogąc dojść, która kobieta jest prawdziwą matka, król zaproponował przecięcie dziecka na pół. Wtedy jedna kobieta zrzekła się rodzicielstwa, byle dziecku nie stała się krzywda, druga uważała zaś, że to będzie sprawiedliwe i rozsądne. Wtedy Salomon stwierdził, że prawdziwa matka nie zabiłaby swego dziecka. Wolałaby oddać innej kobiecie.
Wszystkie dzieci nasze są.
Dzisiaj dysponujemy sposobami badania pokrewieństwa, jednak w życiu społecznym i politycznym nie zastosujemy tej metody. W sprawach światopogladowych często mamy do czynienia z ideologią dobra powszechnego i sprawiedliwości opartej na tworzeniu mechanizmów zmierzających do ujednolicania, normowania i katalogowania zachowań społecznych. Próbuje się tworzyć uniwersalne normy społeczne a ich egzekucję stara się wymuszać poprzez tworzenie nowej ideologii oraz aparat kontroli i przymusu.
Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.
Zastanówmy się czy ktoś nas pytał o zdanie w sprawie krzyży w szkołach, urzędach czy sejmie. Jeżeli nie światopogląd x to światopogląd y. Nie ma pustki. Czym jest ten swiatopogląd y? Czy jest uniwersalny? Jeżeli dyskryminuje się większość dla promowania mniejszosci to nie jest to uniwersalizmem. Jest raczej strategią polityczną. Uważajmy aby ktoś naszymi rękoma nie zapragnął realizować swojego planu. Jeżeli odrzuca się wszelką "dominację", w tym przypadku religijna, to musi istnieć inna "dominacja", która ją zastąpi.
Tu dalej fragmenty artykułu,który mnie zainspirował "Kłamstwa Palikota" z http://kolodziejczyk.nowyekran.pl/post/ ... a-palikota
"Palikot mówi, po pierwsze, że usunięcia krzyża z Sejmu wymaga zasada świeckości państwa, rozdział państwa od Kościoła zapisany w Konstytucji."
Śrila Prabhupad powiedział:
"Świecki rząd nie znaczy, że wszyscy obywalele mogą być mniej religijni, bezbożni. Świecki rząd powinien doglądać jeśli jest tak wiele ugrupowań religijnych: hindusi, muzułmanie, chrześcijanie. Świecki rząd nie znaczy, że on powinien ich lekceważyc, oni powinni doglądać czy hindusi ściśle przestrzegają zasad religii hinduskiej, czy muzułmanie ściśle przestrzegają zasad religii muzułańskiej, to jest obowiązkiem rządu."
Dalej w artykule czytamy:
""rozdział" państwa od Kościołów i innych związków wyznaniowych określony został w art. 25 Konstytucji jako "autonomia oraz wzajemna niezależność każdego w swoim zakresie, jak również współdziałanie dla dobra człowieka i dobra wspólnego". Przepis ten wyraźnie wskazuje na separację skoordynowaną, a nie wrogą (jak w PRL, ZSRS czy w innych państwach komunistycznych), separację, w której oba podmioty - państwo i Kościół - są autonomiczne we wzajemnych relacjach wewnętrznych i niezależne w swych stosunkach na zewnątrz. Przestrzeganie konstytucyjnej separacji sprowadza się przede wszystkim do gwarancji wzajemnej nieingerencji państwa i Kościoła w sprawy, które należą do ich odrębnych zakresów działania. Zarówno państwo, jak i Kościoły tworzą swoje odrębne systemy prawa - system prawa państwowego i system prawa kościelnego (kanonicznego), które są od siebie odrębne i wobec siebie niezależne. Działania oparte na normach prawa kanonicznego nie wywołują automatycznie skutków prawnych w prawie państwowym i odwrotnie. Poza tym urzędnik państwowy nie jest jednocześnie hierarchą kościelnym i odwrotnie."
Czym jest wolność religijna?
"Każdy człowiek ma prawo do postępowania zgodnego z własnym sumieniem, ukształtowanym przecież także przez religię, którą wyznaje, o ile postępowanie to nie jest zakazane prawem powszechnie obowiązującym. Każdy człowiek ma też swobodę wyznawania religii i uzewnętrzniania swojej wiary. I jest to wolność, która nie podlega absolutnie żadnym ograniczeniom. Krótko mówiąc, nie jest zatem tak, że człowiek prywatnie może chodzić do kościoła i się modlić. Ale gdy już wchodzi jako urzędnik czy funkcjonariusz publiczny do urzędu, do Sejmu czy Senatu, to musi porzucić swoje przekonania, porzucić symbole swojej religii w imię... no właśnie, w imię czego? Taki wymóg jawiłby się przecież jako pogwałcenie wolności sumienia i religii."
"Kto działa wbrew neutralności, tolerancji i wbrew wolności sumienia i religii?
Na kanwie tych wszystkich rozważań zastanówmy się zatem poważnie nad tym, kto komu właściwie ogranicza wolność sumienia i wyznania i kto tak naprawdę łamie neutralność światopoglądową państwa. Czy tą osobą jest ktoś, kto uzewnętrznia swoje przekonania poprzez umieszczenie krzyża na ścianie urzędu, w którym pracuje - sali plenarnej Sejmu, czy też może jednak tym, kto łamie wolność sumienia i religii drugiego człowieka jest ten, kto żąda, w imię fałszywego mitu neutralności, zdjęcia tego krzyża ze ściany? Czy przypadkiem to właśnie ta druga osoba nie zachowuje się agresywnie i za pomocą fałszywych ideologii nie próbuje wymusić na innych przestrzegania swojego światopoglądu ateistycznego czy agnostycznego?
Poza tym czas wreszcie skończyć z mieszaniem zagadnienia autonomii państwa i Kościołów oraz innych związków wyznaniowych (potocznie nazywanej rozdziałem państwa i Kościoła) z kwestią obecności krzyża w życiu publicznym, która jest przejawem faktycznej wolności religijnej, przysługującej każdemu człowiekowi. W interesie wszystkich, wierzących i niewierzących, leży domaganie się przestrzegania tej wolności. Powinniśmy to rozumieć zwłaszcza my, Polacy, doświadczeni przecież brakiem tej wolności w czasach PRL.
W imię tej wolności obywatele piastujący funkcje publiczne w państwie prawa, bezpośrednio decydujący o treści prawa stanowionego w takim państwie, wyznający jednocześnie określoną wiarę, nie mogą być sztucznie ograniczani w dokonywanych wyborach prawnych i politycznych. Wszak korzystają, na równi z pozostałymi członkami wspólnoty państwowej, z wolności sumienia w każdym obszarze swego działania, w tym również w obszarze działalności publicznej. Autonomia państwa i Kościoła nie polega bowiem na separacji wrogiej, na zepchnięciu Kościoła wraz z jego doktryną niemal do podziemia - a niekiedy można odnieść uzasadnione wrażenie, że właśnie taki kierunek obierają zwolennicy skrajnych (utopijnych) wersji tzw. neutralności światopoglądowej, odmawiając obywatelom wierzącym (cives fideles), piastującym funkcje publiczne, prawa do podejmowania decyzji prawodawczych zgodnych z ich sumieniem i wyznawaną religią, prawa do manifestowania swojego światopoglądu religijnego. Autonomia to wymóg zachowania odrębności i niezależności instytucjonalno-organizacyjnej i prawnej państwa i Kościoła, a nie wymóg eliminacji z życia społecznego i z treści prawa zasad moralnych, m.in. poprzez uciszanie głosu przedstawicieli Kościoła w debacie publicznej czy wyrzucanie z przestrzeni publicznej wszelkich symboli religijnych.
Swoją drogą ciekawe, co myśli Janusz Palikot, kiedy udaje się np. na cmentarz komunalny na Majdanku w Lublinie. Wszak gdy otwiera furtę, to pewnie doznaje wstrząsu - widzi las krzyży, i to w przestrzeni publicznej, na cmentarzu należącym przecież nie do Kościoła, ale do miasta Lublin. Czy i te krzyże nakaże likwidować? A może pójdzie jeszcze dalej swoim tokiem rozumowania - zlikwiduje dni wolne od pracy w święta Bożego Narodzenia?"
Neutralność światopoglądowa państwa jako szkodliwy mit
"W tym kontekście raz jeszcze należy się odnieść do przepisu art. 25 Konstytucji, tym razem do ust. 2: "Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych, (...) zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym". Jeżeli zatem bezstronność, w myśl Konstytucji, oznacza umożliwienie każdemu wyrażania, uzewnętrzniania jego wiary i przekonań, również w życiu publicznym, to przecież w żadnym wypadku nie może ona oznaczać nakazu ukrywania symboli religijnych, które są wyrazem tej wiary i przekonań. Gdyby tak było, to nie byłaby to w gruncie rzeczy żadna bezstronność, tylko wręcz stronniczość, opowiadanie się po stronie konkretnego światopoglądu, jakim jest przecież ateizm czy agnostycyzm. Czy przypadkiem nie z tym właśnie zaczynamy mieć do czynienia obecnie w Polsce? Czy przypadkiem bój rozpoczęty przez Palikota nie jest właśnie bojem o hegemonię ateizmu i agnostycyzmu, a nie o neutralność światopoglądową państwa?"
Cały artykuł tutaj: http://kolodziejczyk.nowyekran.pl/post/ ... a-palikota
Chciałbym przeanalizować co kryje się za tą propagandą obrony przekonań wszystkich ludzi.
Wszyscy znamy opowieść o królu Salomonie, który rozstrzygał spór o dziecko. Dwie kobiety uznawały się za matkę niemowlęcia. Nie mogąc dojść, która kobieta jest prawdziwą matka, król zaproponował przecięcie dziecka na pół. Wtedy jedna kobieta zrzekła się rodzicielstwa, byle dziecku nie stała się krzywda, druga uważała zaś, że to będzie sprawiedliwe i rozsądne. Wtedy Salomon stwierdził, że prawdziwa matka nie zabiłaby swego dziecka. Wolałaby oddać innej kobiecie.
Wszystkie dzieci nasze są.
Dzisiaj dysponujemy sposobami badania pokrewieństwa, jednak w życiu społecznym i politycznym nie zastosujemy tej metody. W sprawach światopogladowych często mamy do czynienia z ideologią dobra powszechnego i sprawiedliwości opartej na tworzeniu mechanizmów zmierzających do ujednolicania, normowania i katalogowania zachowań społecznych. Próbuje się tworzyć uniwersalne normy społeczne a ich egzekucję stara się wymuszać poprzez tworzenie nowej ideologii oraz aparat kontroli i przymusu.
Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.
Zastanówmy się czy ktoś nas pytał o zdanie w sprawie krzyży w szkołach, urzędach czy sejmie. Jeżeli nie światopogląd x to światopogląd y. Nie ma pustki. Czym jest ten swiatopogląd y? Czy jest uniwersalny? Jeżeli dyskryminuje się większość dla promowania mniejszosci to nie jest to uniwersalizmem. Jest raczej strategią polityczną. Uważajmy aby ktoś naszymi rękoma nie zapragnął realizować swojego planu. Jeżeli odrzuca się wszelką "dominację", w tym przypadku religijna, to musi istnieć inna "dominacja", która ją zastąpi.
Tu dalej fragmenty artykułu,który mnie zainspirował "Kłamstwa Palikota" z http://kolodziejczyk.nowyekran.pl/post/ ... a-palikota
"Palikot mówi, po pierwsze, że usunięcia krzyża z Sejmu wymaga zasada świeckości państwa, rozdział państwa od Kościoła zapisany w Konstytucji."
Śrila Prabhupad powiedział:
"Świecki rząd nie znaczy, że wszyscy obywalele mogą być mniej religijni, bezbożni. Świecki rząd powinien doglądać jeśli jest tak wiele ugrupowań religijnych: hindusi, muzułmanie, chrześcijanie. Świecki rząd nie znaczy, że on powinien ich lekceważyc, oni powinni doglądać czy hindusi ściśle przestrzegają zasad religii hinduskiej, czy muzułmanie ściśle przestrzegają zasad religii muzułańskiej, to jest obowiązkiem rządu."
Dalej w artykule czytamy:
""rozdział" państwa od Kościołów i innych związków wyznaniowych określony został w art. 25 Konstytucji jako "autonomia oraz wzajemna niezależność każdego w swoim zakresie, jak również współdziałanie dla dobra człowieka i dobra wspólnego". Przepis ten wyraźnie wskazuje na separację skoordynowaną, a nie wrogą (jak w PRL, ZSRS czy w innych państwach komunistycznych), separację, w której oba podmioty - państwo i Kościół - są autonomiczne we wzajemnych relacjach wewnętrznych i niezależne w swych stosunkach na zewnątrz. Przestrzeganie konstytucyjnej separacji sprowadza się przede wszystkim do gwarancji wzajemnej nieingerencji państwa i Kościoła w sprawy, które należą do ich odrębnych zakresów działania. Zarówno państwo, jak i Kościoły tworzą swoje odrębne systemy prawa - system prawa państwowego i system prawa kościelnego (kanonicznego), które są od siebie odrębne i wobec siebie niezależne. Działania oparte na normach prawa kanonicznego nie wywołują automatycznie skutków prawnych w prawie państwowym i odwrotnie. Poza tym urzędnik państwowy nie jest jednocześnie hierarchą kościelnym i odwrotnie."
Czym jest wolność religijna?
"Każdy człowiek ma prawo do postępowania zgodnego z własnym sumieniem, ukształtowanym przecież także przez religię, którą wyznaje, o ile postępowanie to nie jest zakazane prawem powszechnie obowiązującym. Każdy człowiek ma też swobodę wyznawania religii i uzewnętrzniania swojej wiary. I jest to wolność, która nie podlega absolutnie żadnym ograniczeniom. Krótko mówiąc, nie jest zatem tak, że człowiek prywatnie może chodzić do kościoła i się modlić. Ale gdy już wchodzi jako urzędnik czy funkcjonariusz publiczny do urzędu, do Sejmu czy Senatu, to musi porzucić swoje przekonania, porzucić symbole swojej religii w imię... no właśnie, w imię czego? Taki wymóg jawiłby się przecież jako pogwałcenie wolności sumienia i religii."
"Kto działa wbrew neutralności, tolerancji i wbrew wolności sumienia i religii?
Na kanwie tych wszystkich rozważań zastanówmy się zatem poważnie nad tym, kto komu właściwie ogranicza wolność sumienia i wyznania i kto tak naprawdę łamie neutralność światopoglądową państwa. Czy tą osobą jest ktoś, kto uzewnętrznia swoje przekonania poprzez umieszczenie krzyża na ścianie urzędu, w którym pracuje - sali plenarnej Sejmu, czy też może jednak tym, kto łamie wolność sumienia i religii drugiego człowieka jest ten, kto żąda, w imię fałszywego mitu neutralności, zdjęcia tego krzyża ze ściany? Czy przypadkiem to właśnie ta druga osoba nie zachowuje się agresywnie i za pomocą fałszywych ideologii nie próbuje wymusić na innych przestrzegania swojego światopoglądu ateistycznego czy agnostycznego?
Poza tym czas wreszcie skończyć z mieszaniem zagadnienia autonomii państwa i Kościołów oraz innych związków wyznaniowych (potocznie nazywanej rozdziałem państwa i Kościoła) z kwestią obecności krzyża w życiu publicznym, która jest przejawem faktycznej wolności religijnej, przysługującej każdemu człowiekowi. W interesie wszystkich, wierzących i niewierzących, leży domaganie się przestrzegania tej wolności. Powinniśmy to rozumieć zwłaszcza my, Polacy, doświadczeni przecież brakiem tej wolności w czasach PRL.
W imię tej wolności obywatele piastujący funkcje publiczne w państwie prawa, bezpośrednio decydujący o treści prawa stanowionego w takim państwie, wyznający jednocześnie określoną wiarę, nie mogą być sztucznie ograniczani w dokonywanych wyborach prawnych i politycznych. Wszak korzystają, na równi z pozostałymi członkami wspólnoty państwowej, z wolności sumienia w każdym obszarze swego działania, w tym również w obszarze działalności publicznej. Autonomia państwa i Kościoła nie polega bowiem na separacji wrogiej, na zepchnięciu Kościoła wraz z jego doktryną niemal do podziemia - a niekiedy można odnieść uzasadnione wrażenie, że właśnie taki kierunek obierają zwolennicy skrajnych (utopijnych) wersji tzw. neutralności światopoglądowej, odmawiając obywatelom wierzącym (cives fideles), piastującym funkcje publiczne, prawa do podejmowania decyzji prawodawczych zgodnych z ich sumieniem i wyznawaną religią, prawa do manifestowania swojego światopoglądu religijnego. Autonomia to wymóg zachowania odrębności i niezależności instytucjonalno-organizacyjnej i prawnej państwa i Kościoła, a nie wymóg eliminacji z życia społecznego i z treści prawa zasad moralnych, m.in. poprzez uciszanie głosu przedstawicieli Kościoła w debacie publicznej czy wyrzucanie z przestrzeni publicznej wszelkich symboli religijnych.
Swoją drogą ciekawe, co myśli Janusz Palikot, kiedy udaje się np. na cmentarz komunalny na Majdanku w Lublinie. Wszak gdy otwiera furtę, to pewnie doznaje wstrząsu - widzi las krzyży, i to w przestrzeni publicznej, na cmentarzu należącym przecież nie do Kościoła, ale do miasta Lublin. Czy i te krzyże nakaże likwidować? A może pójdzie jeszcze dalej swoim tokiem rozumowania - zlikwiduje dni wolne od pracy w święta Bożego Narodzenia?"
Neutralność światopoglądowa państwa jako szkodliwy mit
"W tym kontekście raz jeszcze należy się odnieść do przepisu art. 25 Konstytucji, tym razem do ust. 2: "Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych, (...) zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym". Jeżeli zatem bezstronność, w myśl Konstytucji, oznacza umożliwienie każdemu wyrażania, uzewnętrzniania jego wiary i przekonań, również w życiu publicznym, to przecież w żadnym wypadku nie może ona oznaczać nakazu ukrywania symboli religijnych, które są wyrazem tej wiary i przekonań. Gdyby tak było, to nie byłaby to w gruncie rzeczy żadna bezstronność, tylko wręcz stronniczość, opowiadanie się po stronie konkretnego światopoglądu, jakim jest przecież ateizm czy agnostycyzm. Czy przypadkiem nie z tym właśnie zaczynamy mieć do czynienia obecnie w Polsce? Czy przypadkiem bój rozpoczęty przez Palikota nie jest właśnie bojem o hegemonię ateizmu i agnostycyzmu, a nie o neutralność światopoglądową państwa?"
Cały artykuł tutaj: http://kolodziejczyk.nowyekran.pl/post/ ... a-palikota