a ja dziękuję Krysznie za pytania Arlety, dzięki którym bardziej zaawansowani wielbiciele mogą podzielić się swoją wspaniałą wiedzą i realizacjami, dostarczając nam inspiracji.Arleta pisze:Ale ja ciągle wątpię. Od samego początku podjęcia świadomości Kryszny. I przyznam się, że to w sumie lubię, to mi wcale nie przeszkadza. I myślę, że nie przeszkadza to Krysznie. To jest jak przebywanie z ukochaną osobą- czasami czujemy zazdrość, podejrzewamy o zdradę, wątpimy w nasze uczucie, ale w sumie to wszystko, nawet negatywne emocje, służy umocnieniu naszego związku.Mathura pisze: Oczywiście wszystko można odrzucić, we wszystko wątpić, wszystko zanegować. Wątpliwości są przejawem inteligencji, jak to twierdzą niektórzy. Zgoda, ale do pewnego momentu. Ciągłe wątpienie jest przejawem głupoty. Nie można ciągle wątpić.
A gdybym zupełnie nie wątpiła- to poczułabym się okradziona z czegoś, wtedy taka wiara byłaby zbyt łatwa.
Czy ateizm i buddyzm mają rację?
Re: Czy ateizm i buddyzm mają rację?
Be the change you wish to see in the world.
- Purnaprajna
- Posty: 2267
- Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
- Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
- Kontakt:
Re: Czy ateizm i buddyzm mają rację?
Tak, wszystko jest Kryszna-lila, czyli zabawą Boga z Jego różnorodnymi energiami. Problem w tym, że niemożliwym jest świadome uczestnictwo w tych zabawach, jednocześnie utożsamiając się z materialnym ciałem i umysłem, i bez zaakceptowania i podporządkowania się własnej wiecznej tożsamości, duszy jako sługi Kryszny. A to już nie jest wina Boga, ale wyłącznie nasz wina, bo nadużywamy, danej nam łaskawie przez Krysznę wolnej woli.Arleta pisze:Czy wobec tego wszystko polega na zabawie i żartach Boga z żywymi istotami?
Jeżeli powyższe byłoby jasne i klarowne dla uwarunkowanej duszy, ale jej pragnienie nadal byłoby przeciwne Krysznie, tak jak się to dzieje w materialnym świecie, to życie byłoby nieustannym pasmem piekielnych udręk, bo któż z nas chciałby stale być świadomym faktu, że jest żyjącym w iluzji, totalnym głupcem, którego materialna egzystencja nie ma najmniejszego sensu, a wszelkie jego życiowe cele są jedynie stratą czasu? Odbieranie przyjemności przez dżiwę nie byłoby wtedy w ogóle możliwe, a odczuwanie szczęścia leży przecież w jej duchowej naturze.
Dlatego też, Kryszna stwarza iluzję, mayę, i poprzez różnego rodzaju sztuczki, które spiętrzają jedynie nasze wątpliwości i niepewność, np. co do Jego istnienia, pomaga nam, w spełnieniu naszego, w zasadzie jedynego pragnienia, którym jest... zajęcie pozycji Kryszny. Jest to oznaką wspaniałej wielkoduszności Kryszny, że na zazdrość o Niego odpowiada spełnieniem naszego pragnienia kontrolowania i czerpania przyjemności w oderwaniu od Niego, jako źródła wszystkiego, a nie np. unicestwia nas za to pragnienie, co nie byłoby dla Niego żadną trudnością.
Co do dowodów na istnienie Boga, to jak to mówią, "dowód na pudding leży w jego jedzeniu". Bhakti-joga jest praktycznym procesem jedzenia i smakowania "puddingu", i dlatego dyskusje wierzących i niewierzących w Boga materialistów, czyli osób teoretyzujących na temat istnienia, czy nieistnienia puddingu i jego smaku, nie stanowią wielkiej atrakcji dla zaawansowanego wielbiciela Kryszny, który jest właśnie zajęty oblizywaniem łyżki.
A dlaczego często jest bardzo trudne smakowanie tego puddingu dla początkujących bhaktów takich jak my? Ano dlatego, że Bóg jest osobą, a my z natury doceniamy tylko rzeczy, które przychodzą do nas po wielkich staraniach i wysiłkach, tym bardziej jeżeli jest to związek z drugą osobą. Potwierdzonym faktem jest to, że nie cenimy tak samo rzeczy, które dostaliśmy za darmo, jak rzeczy za które zapłaciliśmy, nawet jeżeli ich koszt jest minimalny.
Z tego powodu, w społeczeństwie wysoce szanuje się ludzi, którzy osiągnęli i zbudowali coś na skutek długotrwałych, ogromnych wyrzeczeń i determinacji. Szacunek jest wprost proporcjonalny do ilości podjętych wyrzeczeń, aby coś osiągnąć. Taka jest nasza natura, i ta sama zasada proporcjonalności wysiłku, szczerości, determinacji, podporządkowania się, w stosunku do otrzymywanych "dowodów"-rezultatów ma miejsce w procesie świadomości Kryszny. Świadomość można zmienić, ale ceną za to jest wysiłek, a przede wszystkim szczerość, co dla wielu z nas, nawet tzw. bhaktów, jest zbyt wysoką ceną, a więc i zmiany w świadomości niewielkie. A pereł przed wieprze nie rzuca się, bo nigdy nie będą w stanie ich docenić, i zamiast z dumą nosić je na szyi, zeżrą je, a potem wydalą je wraz z kałem w błoto, bo taka jest właśnie świadomość i natura wieprza. Chrum, chrum, Hare Hare.
Prasadam blog mojej żony Vairagya-laksmi dd: http://www.purevege.com/
Foto galeria mojej żony: http://www.flickr.com/photos/48823311@N03/
Mój blog: http://purnaprajna.blogspot.com/
Moja muzyka: http://www.acidplanet.com/artist.asp?so ... 069&T=6461
Foto galeria mojej żony: http://www.flickr.com/photos/48823311@N03/
Mój blog: http://purnaprajna.blogspot.com/
Moja muzyka: http://www.acidplanet.com/artist.asp?so ... 069&T=6461
Re: Czy ateizm i buddyzm mają rację?
Arleto
Purnaprajno
Prabhuji, wybacz mi proszę, ale wydaje mi się, że dla zapewnienia logicznej spójności wypowiedzi w tym akapicie, powinno być: "Co do dowodów na to, że istnieje Bóg" a nie "Co do dowodów na istnienie Boga". Przepraszam, nie chce się tutaj wcale wymądrzać.
Ja miałem na myśli taki ewentualny dowód na to, że "Bóg nie istnienie", jeżeli więc Ty piszesz o "dowodzie na istnienie Boga" to nie będzie to właściwie odniesienie się do mojej wypowiedzi, bo ja nie o tym pisałem. Ja pisałem w kategoriach: "Dowód na to, że Bóg istnieje" a nie "Dowód na istnienie Boga".Arleta pisze:Nie oczywiście, że nie. Dla mnie najlepszym dowodem na istnienie Boga jest to, że odczuwamy potrzebę Jego istnienia. Może to nie jest racjonalne podejście do problemu, ale mnie wystarcza.mirek pisze:Przypuśćmy, że nie jesteś w stanie uzyskać na te pytania odpowiedzi w takim absolutnym sensie, to czy będzie wówczas to dla Ciebie takim absolutnym dowodem, że Bóg nie istnieje?
Purnaprajno
Prabhuji, wybacz mi proszę, ale wydaje mi się, że dla zapewnienia logicznej spójności wypowiedzi w tym akapicie, powinno być: "Co do dowodów na to, że istnieje Bóg" a nie "Co do dowodów na istnienie Boga". Przepraszam, nie chce się tutaj wcale wymądrzać.
Re: Czy ateizm i buddyzm mają rację?
A jaka jest różnica między tymi określeniami? Bo nie widzę żadnej...mirek pisze:Ja pisałem w kategoriach: "Dowód na to, że Bóg istnieje" a nie "Dowód na istnienie Boga".
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.
Re: Czy ateizm i buddyzm mają rację?
Nic dodać, nic ująć.Purnaprajna pisze: Co do dowodów na istnienie Boga, to jak to mówią, "dowód na pudding leży w jego jedzeniu". Bhakti-joga jest praktycznym procesem jedzenia i smakowania "puddingu", i dlatego dyskusje wierzących i niewierzących w Boga materialistów, czyli osób teoretyzujących na temat istnienia, czy nieistnienia puddingu i jego smaku, nie stanowią wielkiej atrakcji dla zaawansowanego wielbiciela Kryszny, który jest właśnie zajęty oblizywaniem łyżki.
Do takich wniosków dochodzę na skutek moich dyskusji z ateistami. Pognębiłam ich dzięki argumentom bhaktów, ale i tak nie zmienili swojego światopoglądu.Purnaprajna pisze:A pereł przed wieprze nie rzuca się, bo nigdy nie będą w stanie ich docenić, i zamiast z dumą nosić je na szyi, zeżrą je, a potem wydalą je wraz z kałem w błoto, bo taka jest właśnie świadomość i natura wieprza.
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.
Re: Czy ateizm i buddyzm mają rację?
Purnaprajna pisze:Wydaje się, że nie za bardzo orientujesz się, co do sposobu w jaki działa żeńska energia, drogi Mathuro.
Calikiem możliwe.
Dziękuje. Przy najbliższej okazji postaram się zagłębićArleta pisze: Dokładnie tak właśnie jest! Czasami tego żałuję, bo to utrudnia zrozumienie sposobu myślenia panów. No, ale cóż- wola Kryszny. A Mathura niech nie zapomina, że mężczyzną jest tylko pozornie (to znaczy materialnie) i niech częściej zagłębia się w swoją prawdziwą żeńską naturę.
Teraz już będę wiedział, że zadając pytanie oczekujesz nie tyle logicznej odpowiedzi na nie, ale bardziej zrozumienia Twojego aktualnego, emocjonalnego nastawienia. To jednak niestety przekracza moje możliwości wobec czego tę sferę Twoich relacji z Bogiem pozostawiam do analizowania zaawansowanym bhaktom.
Greg pisze: a ja dziękuję Krysznie za pytania Arlety, dzięki którym bardziej zaawansowani wielbiciele mogą podzielić się swoją wspaniałą wiedzą i realizacjami, dostarczając nam inspiracji.
Ja też dziękuję Krysznie za pytania Arlety. Malo kto w dzisiejszym świecie pyta o takie rzeczy więc z samego tego faktu jest to niezwykłe.
Re: Czy ateizm i buddyzm mają rację?
Nie mogłaś widzieć (nie widzisz) różnicy, bo skąd mogłaś wiedzieć, co ja miałem na myśli odnosząc się do istnienia w związku z Bogiem.Arleta pisze:A jaka jest różnica między tymi określeniami? Bo nie widzę żadnej...mirek pisze:Ja pisałem w kategoriach: "Dowód na to, że Bóg istnieje" a nie "Dowód na istnienie Boga".
Każda jiva jest indywidualną osobą, która doświadcza swojego własnego indywidualnego istnienia (choćby tego, że "ja istnieję"). W tym właśnie zawarta jest istota istnienia osób innych ode mnie. Doświadczasz tylko i wyłącznie własnego istnienia a nie czyjegoś. Zatem i tego "ja istnieję" Boga nie doświadczysz, nie staniesz się Nim. Czym innym będzie więc dowód na to, że Bóg istnieje, ponieważ w tym sensie zakładamy, że On istnieje jako taka sama indywidualna osoba jak ja, która doświadcza własnego istnienia. A czymś innym będzie dowód na istnienie Boga (Jego własne), którego On sam doświadcza.
Re: Czy ateizm i buddyzm mają rację?
Ależ ja oczekuję właśnie logicznej odpowiedzi. Jedno nie wyklucza drugiego (przynajmniej dla mnie). Czyli ja na pewno docenię każdą logikę mimo braku emocjonalnej empatii. Oczywiście, jeżeli nie chcesz odpowiadać- to nie odpowiadaj, ja nikogo nie mogę i nie chcę zmuszać.Mathura pisze: Teraz już będę wiedział, że zadając pytanie oczekujesz nie tyle logicznej odpowiedzi na nie, ale bardziej zrozumienia Twojego aktualnego, emocjonalnego nastawienia. To jednak niestety przekracza moje możliwości wobec czego tę sferę Twoich relacji z Bogiem pozostawiam do analizowania zaawansowanym bhaktom.
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.