Dokładnie tak samo pisałaś Ty nazywając w innym wątku chrześcijaństwo demoniczną, szkodliwą, krwawą religią.Arleta pisze: Każdy może napisać, że obrzęd jakiejś religii to jest oddawanie diabłu. Tak pisze np. o bhaktach siostra Michaela.
Moim zdaniem zadawanie na forum pytań dotyczących rodzinnych spraw nie za bardzo jest na miejscu. Żaden z nas nie zna na tyle drugiej osoby: jej sytuacji rodzinnej, otoczenia, motywacji, stanu psychicznego, aby radzić jej w takich sprawach. Poza niektórymi przypadkami, nie wiemy kto tak naprawdę kryje się za danym nickiem. Możemy tu sobie rozmawiać o sprawach ogólnych, wymieniać poglądy, dyskutować i sprzeczać się niekiedy, ale udzielanie porad to inna rzecz.Arleta pisze: Ale problem jest dla mnie tak poważny, że wolałabym go bardzo starannie przemyśleć. Proszę, zrozum mnie Draupadi, że jako matka muszę mieć pewność w tej sprawie.
Mam mieszane uczucia odnośnie tej sprawy.
W wątku o chrześcijaństwie uniesiona na fali postów Purnaprajny atakujesz zajadle chrześcijaństwo nazywając je szkodliwym, demonicznym, złym. Potem okazuje się, że sama obchodzisz chrześcijańskie święta.
Nazywasz Jezusa demonem, rakszasą, osobą, którego działalność przyniosła światu samo zło, a potem sama obchodzisz święto Jego pojawienia się (Boże Narodzenie).
Twierdzisz, że w domu wraz z mężem stworzyłaś "oazę spokoju", z czego by wynikało, że rozumiecie się doskonale, współpracujecie i razem tworzycie bastion, którego nikt nie jest wstanie naruszyć. Teraz okazuje się, że do tej oazy mogą wejść teściowie, zabrać Ci dziecko zanieść je do kościoła i bez Twojej zgody ochrzcić. Masz coś w ogóle do powiedzenia w swoim domu?
Można by przytoczyć więcej przykładów, ale nie chce mi się.
Biorąc pod uwagę to:
jak również fakt, że rzeczywiście potrafiłaś w jednym zdaniu wyrażać przeciwstawne poglądy, udzielanie Tobie rodzinnych porad uważam za ryzykowne.Arleta pisze: Ta moja wypowiedź wyraża jedynie moją opinię w dniu dzisiejszym. Ponadto zastrzegam sobie prawo zmiany poglądów bez ostrzeżenia i podawania przyczyn.
Wczoraj byłaś gorliwą chrześcijanką, bardzo kochającą Jezusa i w ogóle, potem zmieniłaś wyznanie i ostro atakujesz chrześcijaństwo i Jezusa (który stał się NIKIM dla Ciebie, a tak właściwie to On nie istnieje). Kto zapewni, że jutro nie wrócisz do chrześcijaństwa i zaczniesz atakować Hare Kryszna obwiniając nas o to, że odradzaliśmy Ci udzielenia dziecku sakramentu chrztu?
Moim skromnym zdaniem powinnaś tę sprawę przedyskutować w gronie rodziny, z mężem i rodzicami. Jesteś dorosła i nie pozbawiona chyba decydowania o swoich poczynaniach oraz praw do dziecka. Forum nie jest miejscem do tego.