Chrzest i co wy na to?

Tylko jedna droga jest prawdziwa - droga do Boga. " Prawdziwym interesem wszystkich żywych stworzeń – w istocie, celem życia – jest powrót do domu, do Boga. Jest to korzystne dla nas samych, naszej żony, dzieci, uczniów, przyjaciół, rodaków i całej ludzkości. Ruch świadomości Kryszny może udzielić wskazówek względem zarządzania, dzięki któremu każdy będzie mógł wziąć udział w czynnościach świadomych Kryszny i osiągnąć ostateczny cel." - 07.15.65 Zn.
Arleta
Posty: 514
Rejestracja: 25 lis 2010, 10:05
Lokalizacja: Katowice

Chrzest i co wy na to?

Post autor: Arleta » 03 sty 2011, 10:05

Chrzest i co wy na to?
Moi teściowie zaczynają naciskać na ochrzczenie mojego dziecka. Ja uważam, że jest to zupełnie zbędne, ale co z tego? Nawet jak się nie zgodzę, to i tak teściowie ochrzczą moje dziecko po kryjomu. Jakie znaczenie może mieć taki chrzest dla rozwoju duchowego dziecka, które chcę wychować oczywiście w waisznawizmie? Czy w ogóle chrzest ma jakieś znaczenie z punktu widzenia bhaktów?
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.

Awatar użytkownika
Draupadi dd
Posty: 100
Rejestracja: 05 cze 2008, 18:25

Re: Hare Kryszna a chrześcijaństwo

Post autor: Draupadi dd » 03 sty 2011, 10:49

Hare Krishna, Arleto;
podejscia bhaktów-rodziców do chrztu w rzymsko-kat. kosciele byly i są rózne, niektórzy chrzcili swe dzieci tylko po to,
by nie mieć awantur w rodzinie, prawionych zlosliwosci od rodziców\ tesciów i wykluczenia, badż co bądz, cielesnej rodziny;
ja nie chrzciłam swej panieneczki, wystarczyla mi ofiara ogniowa przeprowadzona przez Krsne Mohana Prabhu i nadanie
imienia przez Guru (syn tez od niego otrzymał, ale niestety, wczesniej był ochrzczony- na prosbę babci);
a poza tym gdybys wiedziała, z czym to tak naprawdę się łączy dusza dziecka w czasie ceremonii chrztu-
broniłabys rękoma i nogami swoje maleństwo przed tą ceremonią....
pokłony

Arleta
Posty: 514
Rejestracja: 25 lis 2010, 10:05
Lokalizacja: Katowice

Re: Hare Kryszna a chrześcijaństwo

Post autor: Arleta » 03 sty 2011, 12:18

Draupadi dd pisze:... a poza tym gdybys wiedziała, z czym to tak naprawdę się łączy dusza dziecka w czasie ceremonii chrztu-
broniłabys rękoma i nogami swoje maleństwo przed tą ceremonią....
Chciałabym się dowiedzieć właśnie, jakie są te duchowe skutki chrztu i czy naprawdę warto zwracać na to uwagę?
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.

Awatar użytkownika
Draupadi dd
Posty: 100
Rejestracja: 05 cze 2008, 18:25

Re: Chrzest i co wy na to?

Post autor: Draupadi dd » 03 sty 2011, 15:56

Hari,
oto odpowiedź z tekstów zbieranych przez Współmałżonka:

"Pieczęć
czyli jak ukraść człowiekowi duszę


Jest siedem sakramentów tzw. kościoła apostolskiego (są obecnie dwie denominacje kościoła posiadającego rzekomo tzw. sukcesję apostolską: kościół katolicki oraz prawosławny): chrzest, bierzmowanie, komunia, pokuta, małżeństwo, kapłaństwo oraz namaszczenie chorych (zwane również ostatnim namaszczeniem). Nauka o sakramentach zdaniem kapłanów kościelnych została przekazana w całości przez samego Jezusa, co jest historycznie rzecz ujmując nieprawdziwym twierdzeniem i nieuprawnioną nadinterpretacją, gdyż na przykład sakrament małżeństwa, jako odrębny rytuał ukształtował się dopiero w XI wieku. Przedtem uznawano po prostu lokalne tradycje ożenku, nie przypisując im charakteru sakramentalnego. Bywały okresy, gdy do sakramentów zaliczano pogrzeb oraz postrzyżyny zakonne.
Nie będę się rozwodził zbytnio nad tymi kwestiami i zanim przejdę do meritum, wspomnę tylko o rytuałach, które pochodzą z samego Nowego Testamentu aby czytelniej zobrazować problem.
Pierwszym jest chrzest przez zanurzenie w wodzie. W ten sposób chrzcił Jan Chrzciciel i uczniowie Jezusa. Ten obrzęd ma wymowną symbolikę - jest symboliczną śmiercią, powrotem do świata akwatycznego (prapoczątku) - i powrotem w odmienionej świadomości. Jest to klasyczny obrzęd przejścia. Drugim obrzędem opisanym w NT było przekazanie mocy Ducha Świętego przez nałożenie rąk na głowę adepta. Trzecim opisanym rytuałem jest nakładanie rąk na chorego i namaszczanie go olejem oraz zanoszenie zań modłów w intencji uzdrowienia. Czwartym jest obrzęd rytualnego posiłku z użyciem chleba oraz wina na pamiątkę śmierci Jezusa.
Obecnie kościół sprawuje siedem sakramentów, które nie mają nic wspólnego z nowotestamentowymi rytuałami żydowskiej sekty uczniów Jezusa. Mało tego, chrześcijaństwo ma w ogóle niewiele wspólnego z Jezusem gdyż założona przez jego bezpośrednich uczniów gmina jerozolimska, której przewodził rodzony brat Jezusa - Jakub zwany Sprawiedliwym, przestała istnieć w 70 roku n.e. gdy Żydów pogromili Rzymianie. Wtedy to kościół jerozolimski przestał definitywnie istnieć a prawdziwa sukcesja apostolska została przerwana i bezpowrotnie utracona.
Całe znane nam chrześcijaństwo instytucjonalne wywodzi się od Szawła z Tarsu, zwanego Pawłem, który pierwej będąc oprawcą chrześcijan, nawrócił się niespodziewanie podczas rzekomej wizji Jezusa i zaczął głosić jakoby jego naukę (nawet dla niewtajemniczonych nowotestamentowe pisma Pawła, pełne jurydyzmu, mizoginizmu, homofobii, jak i w ogóle fobii wszelakich, pozostają w jawnej sprzeczności z ewangelicznymi naukami Jezusa). Paweł pozostawał w permanentnym sporze z uczniami Jezusa i jego apostolstwo było samozwańcze i nigdy nie uznane przez gminę jerozolimską.
Obecnie kościół katolicki jest organizacją sprawującą magiczną kontrolę nad duszami swoich wiernych. Wierni są tylko owcami które się regularnie strzyże. Jedynym celem tej struktury jest gromadzenie (kradzież) energii i oddawanie się praktykom pieczętowania ludzi. Czynione jest tak od 1700 lat. Sobór nicejski w 325 roku był momentem ostatecznego zawarcia przez kościół paktu z diabłem, poprzez przyjęcie we władanie całej ekumeny, którą oddał kościołowi cesarz Konstantyn. Ta siła której oparł się Jezus, przemogła biskupów i patriarchów czyniąc ich swymi wasalami. (Mat 4.8-9: Jeszcze raz wziął go [Jezusa] diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do niego: Dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. ) Tak oto chrześcijaństwo stało się swym cieniem.
Od wieków trwa pieczętowanie ludzi. Odbywa się to poprzez czarnomagiczne rytuały zwane sakramentami. System ten działa tak, że już nowonarodzone dziecko rodzice dobrowolnie przynoszą kapłanom aby ci dokonali pierwszego rytuału - chrztu. Jednak nie ma on nic wspólnego z obrzędem opisanym w Ewangeliach. Przede wszystkim nie jest aktem świadomym, dobrowolnym, pomijając inne kwestie. W czasie chrztu polewa się głowę niemowlęcia, przedtem wzywając szatana... Tak, szatana - już tłumaczę. Przed obrzędem chrztu następuje egzorcyzm, który ma sprawić aby szatan i inne demony opuściły dane dziecko. Ale dlaczego domniemywa się że to dziecko jest już nawiedzone przez szatana?! Skąd taki pogląd?... Magia działa tak, że jeśli coś wzywasz po imieniu to to przychodzi. Kontekst inwokacji jest wtórny. Jeśli cos wypędzasz, a tam tego czegoś w rzeczywistości nie ma, to to przyjdzie, bo usłyszy swe imię. Egzorcyzm przed chrztem jest wskazaniem demonicznym siłom, gdzie mają swoją nową ofiarę. Po egzorcyzmie, inwokacji szatana, kapłan namaszcza dziecko tzw. olejem katechumenów, następnie polewa dziecku wierzch głowy wodą i namaszcza ją tzw. świętym krzyżmem (specjalnym, poświęconym olejem) kreśląc na niej znak krzyża.
W starych tradycjach uznaje się, że na czubku głowy znajduje się ujście centralnego kanału energii, znanego jako czakram sahasrara. Przez ten czakram dusza opuszcza ciało w momencie śmierci lub też w momencie oświecenia przezeń następuje łączność z światem duchowym. Znam świadectwo pewnej osoby, która poddała się regresji hipnotycznej - kiedy doszła do momentu chrztu miała wizję zalewającej ją czarnej, śmierdzącej smoły, która wpływała weń przez czubek głowy...
Według mojego rozeznania kapłani w momencie chrztu kradną duszę dziecka, pieczętują ciało poprzez wykonanie wspomnianych czynności magicznych tak, aby ta dusza nie mogła swobodnie do ciała powrócić. Pisząc dusza mam na myśli szamańską wykładnię tego terminu. Zgodnie z szamańskimi doświadczeniami mamy wiele dusz, w tym jedną najważniejszą, którą można utracić i wtedy trzeba ją odzyskiwać. Po chrzcie człowiek nie ma kontaktu z najważniejszą częścią siebie, pozostając przez resztę życia tworem niekompletnym, nie zintegrowanym i pokawałkowanym. Nie ma kontaktu z Jaźnią i jest praktycznie rzecz biorąc martwą istotą. Zdarza się że wskutek różnych doświadczeń życiowych, determinacji, owa pieczęć się poluźnia i można odzyskać częściową łączność ze swą duszą. Ale są to przypadki sporadyczne. Aby w pełni odzyskać duszę i sprowadzić ją do ciała konieczne jest podjęcie trudnego procesu.
Następnym sakramentem, wykonywanym w Polsce ok. 15-16 życia jest bierzmowanie. W starym rycie formuła tego obrzędu wyglądała tak: biskup czynił palcem umoczonym w św. krzyżmie znak krzyża na czole adepta, wypowiadając formułę: pieczęć daru ducha świętego, uderzał adepta w policzek i dmuchał nań. W nowym rycie formuła brzmi: przyjmij znamię daru ducha świętego i biskup dotyka symbolicznie policzka delikwenta. W kościele prawosławnym bierzmuje się zaraz po chrzcie pieczętując czoło, dłonie, pierś, stopy św. krzyżem, wypowiadając formułę: pieczęć daru ducha świętego.
Pomiędzy brwiami znajduje się wg starych tradycji tzw. trzecie oko, zwane czakramem adżnia. Jest to wewnętrzny, duchowy narząd percepcji pozazmysłowej. Aktywny umożliwia przeżycie wizji, iluminacji, jasnowidzenie itd. Kapłani zamykają to trzecie oko, przystawiając na nim swą pieczęć, aby adept nie był zdolny do samodzielnego doświadczania wizji. Jedyna wersja ich doktryny jest przekazywana intelektualnie przez urząd nauczycielki kościoła. Nikt nie ma prawa samodzielnie poznawać tamtej strony. Wszyscy mistycy, którzy widzieli tamtą stronę, np. Ojciec Pio, byli szykanowani i dręczeni przez kościelnych funkcjonariuszy bezpieczeństwa. Jeśli udało się tym mistykom otworzyć trzecie oko działo się to wbrew polityce kościoła i oznaczało zwykle wielkie problemy dla widzącego. Kilka przypadków oficjalnego uznania wizji i objawień, np. we Fatimie, było w praktyce wymuszone przez miliony wiernych i zostawały one uznawane chociażby z tego powodu, że ich uznanie oznaczało kolosalne wpływy do kościelnej kasy.
Zdolność doświadczania wizji jest tym, co odróżnia nas od reszty ożywionej materii. Świadomość człowieka jest tak skonstruowana, że jest ona polem wizyjnym. Umysł człowieka to ocean możliwości. Jeśli adept ma dostęp do swego umysłu, swej Jaźni, jest wolną istotą. Jeśli traci prawo dostępu tam, jest jak martwa maszyna... Jest nie kreatywną masą mięsa i ścięgien, zaprzęgniętą do niewolniczej pracy na rzecz systemu i zasilania go swą energią. Taka osoba jest pokawałkowanym tworem policentrycznym - nie ma w nim centrum, nie ma duszy, nie masz nic oprócz tego co zwie się ego, które jest jedynie płytkim i nietrwałym wrażeniem transcendencji swego istnienia, nieustannie zagrożonym możliwością dezintegracji.
Kapłani karmią adepta ciałem i krwią zbawiciela. Rytualny posiłek, zamieniono w kolejny obrzęd magiczny. Najpierw mówią adeptowi że jest winny, że w mistyczny sposób brał udział w mordzie na Mesjaszu. Każą mu jeść jego ciało i pić jego krew. W ten sposób łamane jest tabu kanibalizmu. Eucharystia chrześcijańska, z konsumpcją ciała i krwi Jezusa, ma te same cechy, co rytualny kanibalizm, mimo że została przeniesiona do sfery symbolicznej. W magii coś jest tym, za co to coś uznajesz. Jeśli uznasz, że kawałek chleba jest ciałem Jezusa to w magiczny sposób on się nim staje. Działa to do tego stopnia, że odnotowano udokumentowane i zweryfikowane naukowo wypadki, że konsekrowana hostia zamieniała się w ustach adepta w kawałek skrwawionego, ludzkiego mięsa. [Tzw. Cud w Dubnej, Polska, rok 1867; Cud w Stich, Niemcy, rok 1970. Jedno z ostatnich tego rodzaju zdarzeń odnotowano w 1984 r. w Watykanie w czasie komunii , której Jan Paweł II udzielał w swej prywatnej kaplicy grupie pielgrzymów z Azji. Gdy Komunię przyjmowała pewna Koreanka, hostia stała się kawałkiem ciała ludzkiego. Znane są 132 udokumentowane przypadki podobnych wydarzeń. przyp. autora].
W ten sposób w miejsce własnej duszy, przyjmuje się jej substytut w postaci swoistego egregora. Mówiąc bardziej obrazowo instalowany jest w ciele i świadomości obcy byt o naturze metafizycznego wirusa, który potrafi przejąć stopniowo władzę nad całym człowiekiem. Egregor ten nie ma nic wspólnego z nowotestamentowym Jezusem, poza tym że nazwano go podobnym imieniem. Jego macki obejmują wszystkich uczestniczących w łamaniu tabu kanibalizmu podczas przyjmowania chleba i wina zmienionym poprzez dokonanie na nich magicznych operacji.
Kolejne sakramenty to: spowiedź i pokuta, zwana sakramentem pojednania, małżeństwo i kapłaństwo, których w tym tekście szerzej nie opiszę tylko nadmienię, że pokuta związana jest utrzymywaniem adepta w poczuciu winy aby kontrolować jego poczynania. Z kolei małżeństwo i kapłaństwo związane są po pierwsze z kontrolą nad popędem płciowym ale też pilnują ważnej w patriarchalnym społeczeństwie systemu dziedziczenia. Kapłan zachowuje celibat aby zgromadzony przez niego majątek kościelny nie był przez nikogo dziedziczony. Kontrola energii seksualnej daje kościelnemu egregorowi potężną moc. Małżonkowie katoliccy powinni uprawiać seks tylko w dniach niepłodnych kobiety. Wstrzemięźliwość seksualna powoduje że gromadzi się w ciele i świadomości potężna energia, którą karmi się zainstalowany egregor. Brak kontroli urodzin powoduje niekontrolowane płodzenie dzieci - nowych ofiar egregora, nowych źródeł energii.
Ostatnim sakramentem jest tzw. ostatnie namaszczenie, którego pierwowzorem było uzdrawianie przez nakładanie rąk. Dzisiaj nie ma nic wspólnego z uzdrawianiem, wykonuje się je głównie na człowieku w stanie agonii. Kapłan w czasie tego rytuału w praktyce zamyka umierającemu czakrę u podstawy kręgosłupa, gdzie drzemie najsilniejsza z mocy, zwana w sanskrycie jako kundalini. Jest to chtoniczna moc witalności, siły, oświecenia. W prawidłowym procesie w chwili śmierci kundalini powinna się przebudzić i wędrować wzdłuż kręgosłupa aż do czakry korony, na czubku głowy, i doprowadzić adepta do iluminacji. Ale adept ma zapieczętowaną czakrę korony, zapieczętowaną czakrę podstawy i kundalini zostaje przejęta przez kapłana i rytualnie przekazana egregorowi.
W ten sposób od wieków trwa proceder rabowania dusz niczego nie podejrzewającym ludziom. Pozostają one uwięzione i zasilają kościelną organizację, która nieprzerwanie przez 1700 lat pozostaje silna i niezłomna. Opiera się wszystkim wiatrom historii. Gromadzi bogactwa Ziemi i ludów, mając jednocześnie wszystko w pogardzie. Nie boi się ani bogów ani demonów. Ani królów ani rewolucji. Mało kto odważył się podnieść rękę na kościół. Kiedy rozmawiam z ludźmi wielu z nich przyznaje mi rację ale nigdy nie mieliby odwagi otwarcie się do tego przyznać. Podejrzewam, że niektórzy czytelnicy tego tekstu, o ile dotrą do tego miejsca, wyrażą swoje głębokie oburzenie na fakt targnięcia się na świętości. Im większa ich złość, tym silniej zainstalowany u nich ów egregor, o którym wspominałem. Im silniejszy protest, tym większa pewność, że mam rację. Im żarliwiej będą protestować, tym bardziej potrzebują pomocy.
Wielu przed nami poszło na zatracenie, wielu bezpowrotnie zaginęło w czeluściach mrocznych przestrzeni kościelnego egregora. Wielu już nie da się uratować. Kościół działa jak koń trojański - ludzie biorą go za coś, czym w rzeczywistości nie jest. Myślą, że spotkają tam Jezusa, miłość, przebaczenie i taki jest zewnętrzny pozór. W rzeczywistości jest to jedna z najniebezpieczniejszych organizacji, jakie kiedykolwiek nosiła ziemia. Jedynym sposobem na jej zlikwidowanie jest pozbawienie jej dopływu energii poprzez zaprzestanie chrzczenia ludzi i żerowania na ich energii.

Powyższy tekst jest wynikiem moich kilkuletnich obserwacji oraz przeprowadzonych działań. Zdaję sobie sprawę z tego, że dotykam tutaj materii bardzo delikatnej i (zwłaszcza w naszym kraju) moje poglądy mogą być bardzo kontrowersyjne, z czego zdaję sobie sprawę i na co jestem przygotowany, w tym na ewentualne ataki, ale uważam, że poznawszy ten problem nie mam prawa dłużej milczeć. Z uwagi na sytuację w naszym kraju, który stoi na krawędzi systemu państwa wyznaniowego, publikuję ten tekst anonimowo."

:twisted: :evil:

Arleta
Posty: 514
Rejestracja: 25 lis 2010, 10:05
Lokalizacja: Katowice

Re: Chrzest i co wy na to?

Post autor: Arleta » 03 sty 2011, 18:07

Bardzo dziękuję za te informacje, ale chciałabym też poznać opinie innych forumowiczów, zwłaszcza Purnaprajny i Arkadiusza. Przedstawiony pogląd na pierwszy rzut oka ma cechy eseju, nie opartego na wiedzy wedyjskich autorytetów. Każdy może napisać, że obrzęd jakiejś religii to jest oddawanie diabłu. Tak pisze np. o bhaktach siostra Michaela. Nigdy dotąd nie słyszałam o takich pojęciach jak "egregor". Oczywiście nie twierdzę, że Draupadi się myli. Absolutnie nie! Zwłaszcza argumentacja o przywoływaniu sił demonicznych w czasie chrztu jest prawdopodobna. Ale problem jest dla mnie tak poważny, że wolałabym go bardzo starannie przemyśleć. Proszę, zrozum mnie Draupadi, że jako matka muszę mieć pewność w tej sprawie.
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.

mirek

Re: Chrzest i co wy na to?

Post autor: mirek » 03 sty 2011, 18:53

Arleta pisze:Oczywiście nie twierdzę, że Draupadi się myli. Absolutnie nie! Zwłaszcza argumentacja o przywoływaniu sił demonicznych w czasie chrztu jest prawdopodobna. Ale problem jest dla mnie tak poważny, że wolałabym go bardzo starannie przemyśleć. Proszę, zrozum mnie Draupadi, że jako matka muszę mieć pewność w tej sprawie.
Arleto, to nie jest tekst własny Draupadi, Ona go tylko wkleiła z mojego archiwum ciekawostek :) . Natrafiłem na ten tekst na stronce Wojciecha Jóźwiaka, który ocenia go w ten sposób:

"80. (Energia umierających)

Alhean ("Pieczęć czyli jak ukraść człowiekowi duszę") przedstawia praktyki Kościoła niby jakąś Matrix: dusze są kradzione i pobierana z nich jest energia, którą zasila się ta organizacja. Wizja ta jest groteskowo przerysowana, ale jeśli przebrnąć przez ten styl przekazu i przyjrzeć się, jak to się praktycznie wykłada... Sprowadza się to do tego, że Kościół Katolicki faktycznie jest zasilany pewną energią (psychiczną energią), bo gdyby tej energetycznej podbudowy i zasilania nie było, to by dawno zanikł. Mówiąc prościej, musi istnieć trwała potrzeba, a raczej cały kompleks potrzeb, które skłaniają ludzi do korzystania z usług tej struktury i wchodzenia w praktyki obsługiwane przez tę organizację i kierowane przez jej funkcjonariuszy. Jest psychiczny stan, potrzeba, która skłania ludzi do "zawołania księdza" i ta energia napędza i podtrzymuje Kościół. To jest energia umierających! A inaczej: ludzka wola życia, potrzeba życia dalej, nawet w chwili zbliżającej się śmierci, i szczególnie w tej chwili. Wola życia umierających: to jest to, co zasila Kościół. Jak choćby mówi przysłowie "tonący brzytwy się chwyta" - ta wola jest potężna, więc przetransformowanie jej na paliwo dla instytucji dało tej instytucji potęgę. Oczywiście, nie tylko KK jest podłączony do tej potrzeby (i tego źródła energii), gdyż tak czyni wiele innych, zapewne większość, religii. Widoczna wielkość KK dowodzi, że jest on organizacją skuteczniejszą w tej roli od innych. Potrafi lepiej zagospodarować tę energię. Co nie znaczy, że jest to jedyne źródło energii-zasilania, z którego korzysta Kościół, czyli jedyna ludzka potrzeba tak zastosowana, gdyż takich potrzeb jest więcej i spróbuję je w dalszym ciągu wyliczyć. Ale ta potrzeba i to źródło energii dominują. Już sam główny symbol religii katolickiej to pokazuje aż nadto jednoznacznie: Jezus, Bóg, który nie tylko umiera, ale jest przez wyznawców nieustająco kontemplowany w chwili konania.

Mówiąc o "energii", nie chcę wcale twierdzić, że umierającym (jak i innym ludziom w potrzebie) ich energia jest jakoś odbierana, że są jej pozbawiani przez Kościół, że tu się jakiś wampiryzm energetyczny odbywa: tego nie mówię i tak wcale być nie musi, bo przy energii psychicznej zasada zachowania energii nie obowiązuje - inaczej niż w fizyce.

Źródło: http://www.taraka.pl/index.php?id=tygo_13.htm

Awatar użytkownika
Draupadi dd
Posty: 100
Rejestracja: 05 cze 2008, 18:25

Re: Chrzest i co wy na to?

Post autor: Draupadi dd » 03 sty 2011, 20:28

Hari;
jako mama byłam i jestem przekonana, iż tak naprawdę zrobiłam dobrze-nie chrzcząc mej córki :D
pokłony

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Chrzest i co wy na to?

Post autor: Bolito » 03 sty 2011, 22:37

Arleta pisze: Jakie znaczenie może mieć taki chrzest dla rozwoju duchowego dziecka, które chcę wychować oczywiście w waisznawizmie? Czy w ogóle chrzest ma jakieś znaczenie z punktu widzenia bhaktów?

Jak dla mnie, żadne. Obrzęd dokonany bez naszej wiedzy i zgody, bez wyrażenia wiary (lub niewiary) w jego skuteczność, o czym tu mówić ? Skropienie wodą, i tyle. Jeśli dziecko, ochrzczone bez wiedzy matki, lub "dla świętego spokoju", będziesz wychowywać na bhaktę, a ono dobrowolnie pójdzie tą ścieżką w wieku świadomym, to zostanie bhaktą. i żadne kropienie nie będzie miało na to wpływu. Rodzinie, jak jest taka chrześcijańska, spróbuj wytłumaczyć, że pierwsi chrześcijanie udzielali chrztu dorosłym, swiadomym swojej wiary i chętnym do przystąpienia do wspólnoty. Chrzczenie nieświadomych dzieci to wynalazek kościelny.
Arleta pisze: Każdy może napisać, że obrzęd jakiejś religii to jest oddawanie diabłu. Tak pisze np. o bhaktach siostra Michaela.

Z ust mi to wyjęłaś (a to takie niehigieniczne... :D ) Z całym szacunkiem, ale materiały, na których oparto ten tekst, popełnił chyba ktoś równie szurnięty jak nasza ulubiona "indolożka", tylko w drugą stronę...
Nie jedz na czczo (grafitti)

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Chrzest i co wy na to?

Post autor: Vaisnava-Krpa » 03 sty 2011, 22:41

Ja byłem chrzczony, nie czuję jednak aby to miało negatywny wpływ na moje życie. Przyczyny mogą być różne, np:

- brak mocy chrztu
- brak złej mocy chrztu
- nie podążanie mentalne za naukami KK
- traktowanie Boga wg własnego wyobrażenia a niekoniecznie wg wizji KK

Jeśli traktować chrzest jako błogosławieństwo, to można przyjąc zasadę, że błogosławieństw nigdy za wiele. Trudno przecież wymagać od nieświadomego, nie umiejącego jeszcze mówić dziecka, że tak łatwo można "oddać jego duszę", kiedy jest nieświadome tego. To trąci czarną magią ale nawet gdyby to nie jest to silna energia. Raczej traktuję to jak rodzaj samskary, który ma zapewnić pomyślność dziecku, ofiarowanie Bogu (Bóg jest jeden), etc. Jeżeli robia to w imię Boga i dla Boga, to nie moze to zaszkodzić. Bóg nie jest katolikiem. Rozważałbym jedynie jakość kapłanów i ceremonii.

Problemem jest tu tło ideologiczne, jak to mój kuzyn ksiądz misjonarz powiedział: jak jesteś ochrzczony to do Boga wrócisz, jesteś już mu poświęcony. Ta optymistyczna obietnica nie zachęciła mnie jednak do robienia nonsensów czy czekania na zbawienie. Nikt nas nie zbawi, musimy chcieć tego sami. Chcieć znaczy móc czyli odpowiednio działać.

Służenie komukolwiek, czy to osobie, czy instytucji daje jej odpowiednią energię, ale to od nas zależy jaką energię dajemy i ile jej dajemy.

Problemem jest także tło społeczne, czyli tolerancja i naciski otoczenia. Czasami znajdujemy się w sytuacji, gdzie mamy dylemat moralny pomiędzy naszym sumieniem i oddaniem a naciskami z zewnątrz, niekiedy bardzo mocnymi. Ja tu bym przyjął zasadę: przysięgi pod przymusem nie mają wartości oraz Jezus jest wysłannikiem Boga, stoi więc ponad dogmatami i instytucją KK. Oddanie instytucji powinno mieć zawsze charakter dobrowolny, jeżeli korzystamy z jej usług, powinniśmy być lojalni, rozróżnić należy przy tym korzystanie pod przymusem i dobrowolne oraz z lenistwa etc. Jeżeliby ktoś nam włożył mięso do ust wbrew naszej woli to nie nasz zły wybór przecież - nie my ponosimy za to grzech czyli karmę. Czasami trudno reagować w pewnych sytuacjach, gdy np. jedyne uniknięcie złej sytuacji wymagałoby dużo radykalniejszej, nieproporcjonalnej postawy. Nie wypada przecież być katem za byle przestępstwo. Znalezienie się w takiej sytuacji uznać należy wtedy za naszą złą karmę, gdzie każde działanie nie daje 100% możliwości uniknięcia pewnych wydarzeń. Jedyne co możemy zrobić wtedy to modlić się do Kryszny i pamiętać go w każdej sytuacji. Nic nie moze zmącić czystości naszych intencji. Czasami trzeba dla większej rzeczy poświęcić mniejszą albo użyć dyplomacji tak jak Vasudeva by ratować życie Devaki:

Obrazek

Jak wiemy, Kamsa nie zmienił swojego przeznaczenia a jedynie tańczył jak mu przeznaczenie zagrało, dla planu Kryszny. Kamsa z powodu pragnienia kontrolowania przeznaczenia i wszystkich dookoła stał się okrutniejszy, co z kolei przyśpieszyło jego koniec. Kastowe czy dogmatyczne podejście natomiast będzie miało wpływ taki jak w historii Indii, gdzie z powodu oplucia przez muzułmanina ktoś zostawał muzułmaninem bo czuł się upadły i wykluczony z warnaśramy a islam był alternatywą dla tego stanu upadku. Religia to na każdym kroku świadomość wyboru a nie mechaniczne dogmaty i kontrolowanie strachem oraz wyrzutami sumienia dzięki niewiedzy. Niewiedza to nieświadomość, tak więc jeśli czujemy, że dostajemy wiedzę, dzięki której stajemy się świadomi, możemy przyjąć tą wiedzę, nawet jak formalnie jesteśmy zmuszeni być po drugiej stronie, tak jak Bhisma. Pamiętać należy, że z wedyjskiego punktu widzenia nie istnieje wojna religii z religią, dlatego, że religia jest jedna, religia duszy, może więc istnieć wojna o zasady religijne, których nie można opatentować. Każdy ma prawo być religijny.

Jeżeli jesteśmy przekonani, że nasza wizja Jezusa jako wysłannika Osobowego Boga jest słuszna, wtedy jakakolwiek interpretacja jakiejkolwiek organizacji nie powinna stanowić dla nas wyrzutów sumienia. Co innego energia, np. w formie pieniędzy, którą zasilamy daną organizację. Śrila Prabhupad mówił:

12.11 Znaczenie: Może się tak zdarzyć, że ktoś nie może sympatyzować z działalnością w świadomości Krsny ze względów społecznych, rodzinnych czy religijnych, czy też z powodu jakichś innych przeszkód. Na przykład, jeśli ktoś bezpośrednio angażuje się w czynności świadomości Krsny, może spotkać się ze sprzeciwami członków rodziny czy z wieloma innymi kłopotami. Ci, którzy mają takie problemy, otrzymują radę, aby nagromadzone owoce swojej pracy przeznaczyli na jakiś dobry cel. Taki sposób postępowania polecają Vedy. Znajduje się tam wiele opisów ofiar i specjalnych funkcji punya, czyli szczególnych działań, na które można poświęcić rezultaty swoich wcześniejszych prac. W ten sposób można stopniowo wznieść się do poziomu wiedzy. Wiadomo również, że jeśli osoba nie będąca nawet zainteresowana świadomością Krsny wspomaga jakiś szpital czy inną instytucję społeczną, to wyrzeka się w ten sposób ciężko zapracowanych owoców swojego działania. Taki sposób postępowania jest również polecony tutaj, ponieważ przez praktykowanie wyrzekania się owoców swojej pracy, osoba taka z pewnością stopniowo oczyści swój umysł. A jeśli umysł jest oczyszczony, to jest on w stanie zrozumieć świadomość Krsny. Oczywiście świadomość Krsny nie jest zależna od żadnych innych doświadczeń, gdyż sama taka świadomość jest w stanie oczyścić umysł, ale jeśli są jakieś przeszkody w praktykowaniu jej, wtedy można po prostu wyrzekać się owoców swojego działania. W takiej sytuacji można pełnić służbę społeczną, środowiskową, narodową, można poświęcić się dla kraju itp., tak aż pewnego dnia osoba taka będzie mogła dojść do etapu czystej służby oddania dla Najwyższego Pana. Bhagavad-gita (18.46) oznajmia: yatah pravrttir bhutanam: jeśli ktoś decyduje poświęcić się dla wyższego celu, to nawet jeśli nie wie, że najwyższym celem jest Krsna, stopniowo, poprzez proces ofiary, dojdzie do takiego zrozumienia.


Jest gdzieś powiedziane, że nawet jeśli ktoś da dotację oszustowi to zwraca mu się to podwójnie, ci natomiast, którzy oszukują, poniosą za to odpowiedzialność karmiczną.
Można też pieniądze przeznaczać nawet wprost na Świadomość Kryszny, np: http://forum.waisznawa.pl/viewtopic.php ... 96&start=0
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Re: Chrzest i co wy na to?

Post autor: John » 04 sty 2011, 09:01

Najgorsze, że musisz isć wraz z chrzestnymi do spowiedzi i zebrać kartki, że jesteś praktykującą katoliczką.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

ODPOWIEDZ