Waldemar pisze:Hotori pisze: Tu na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami.
Ile zwierząt już zabiliście i zjedliście w trakcie swojej pielgrzymki?
Śri Caitanya-caritamrta Adi-lila 17.154
"Ponieważ byk i krowa są twym ojcem i matką, jak możesz ich zabijać i jeść? Co to za religijna zasada? Co ośmiela cię do popełniania takich grzesznych czynów?"
ZNACZENIE:
... Zgodnie z cywilizacją wedyjską istnieje siedem matek, a krowa jest jedną spośród nich. Dlatego Śri Caitanya Mahaprabhu wyzwał mahometanina Kazi: "Jakiej zasady religijnej przestrzegasz, kiedy zabijasz swego ojca i matkę, i zjadasz ich?" W żadnym cywilizowanym społeczeństwie ludzkim nikt nie śmiałby zabić swego ojca i matki w celu spożycia ich. Dlatego Śri Caitanya Mahaprabhu wyzwał system religii mahometańskiej jako ojcobójstwo i matkobójstwo. W religii chrześcijańskiej również główne przykazanie mówi "Nie zabijaj". Niemniej jednak chrześcijanie gwałcą ten przepis. Są ekspertami w zabijaniu i otwieraniu rzeźni. ...
Śri Caitanya-caritamrta Adi-lila 17.166
"Zabójcy krów skazani są na gnicie w piekielnym życiu przez tak wiele tysięcy lat, jak wiele jest włosów na ciele krowy."
Ilu was tak pielgrzymuje?
Wyczuwam jakąś gorycz. Wierz mi znam wielu chrześcijan wege.
Niestety kościół do końca nie wypowiada się na ten temat, ale coś znalazłam normalnego.
Nawet ludy łowieckie czuły się związane ze zwierzętami, na które polowały. Oto opis stosunku do zwierząt u Indian Cree: Ludzi i zwierzęta postrzegają oni "jako odmienne istoty żyjące w harmonii i we wzajemnym szacunku w świecie pełnym duchowych znaczeń. Człowiek zabija zwierzęta nie tylko dlatego, że jest dobrym strzelcem lub zręcznym traperem, ale przede wszystkim dlatego, że zwierzę pozwa1a mu się zabić. Jednakże zwierzę pozwala się zabić tylko wtedy, kiedy traktowane jest z szacunkiem, np. kiedy po zjedzeniu mięsa kości zwierzęcia zostają wrzucone do wody lub ukryte w dziupli drzewa, aby nie mogły się do nich dostać psy. W taki lub inny sposób można sobie zasłużyć na uznanie pana wszelkiej zwierzyny, Wielkiego Łosia czy Wielkiego Królika. Indianie Cree żyją w wielkiej harmonii ze zwierzętami, posługując się «systemem zarządzania», wynikającym z głębokiej więzi duchowej między człowiekiem a światem zwierzęcym"
To tak na początek.
Z drugiej jednak strony, etyka chrześcijańska - jak wiadomo - nie zabrania zabijania zwierząt ani jedzenia ich mięsa. Stwierdzenie to domaga się jednak natychmiast dwóch dopowiedzeń. Po pierwsze, pozwolenie na jedzenie mięsa otrzymał człowiek dopiero po grzechu pierworodnym (Rdz 9,2n). Według porządku, pierwotnie danego przez Stwórcę, zarówno świat zwierzęcy, jak i człowiek miał się żywić rzeczami roślinnymi. Zwierzęta miały się żywić trawami, człowiek owocami drzew i krzewów (Rdz 1,29n). Stworzenie miało na celu mnożenie i doskonalenie życia, a nie jego niszczenie. Zabijanie istot żyjących przez inne istoty żyjące celem pożywania z nich mięsa sprzeciwiało się przeznaczeniu stworzenia w jego stanie pierwotnym, i w ogóle nie zgadzało się z pokojem i harmonią, jaka obejmowała i uszczęśliwiała wszystkie istoty przed upadkiem pierwszych ludzi. Dopiero po upadku grzechowym, a zwłaszcza po potopie, człowiek otrzymuje pozwolenie używania także pokarmów mięsnych obok roślinnych"
Św. Tomasz z Akwinu († 1274) - który, chociaż sam, tak jak wszyscy ówcześni zakonnicy, był wegetarianinem, nigdy jednak wegetarianizmu nie propagował - tak pisze na ten temat: "Przed potopem ludzie spożywali rośliny oraz inne płody ziemi. Natomiast jedzenie mięsa zostało wprowadzone po potopie, jak o tym czytamy w Rdz 9,3. Otóż było tak dlatego, iż życie proste poprzestaje na pożywieniu z płodów ziemi, jemy zaś mięso z szukania rozkoszy oraz ciekawości życia. Ziemia bowiem sama z siebie rodzi rośliny, albo wystarczy niewielki wysiłek, aby urodziła obfitość płodów. Natomiast zwierzęta wymagają uciążliwej hodowli albo trzeba je upolować" (Suma teologiczna, 1-2 q.102 a.6 ad 2). Dzisiejsi propagatorzy wegetarianizmu zwracają uwagę na to, jak wielkie obszary ziemi przeznaczamy dzisiaj na paszę dla zwierząt rzeźnych, podczas gdy ziemia ta mogłaby rodzić pokarm dla ludzi.
Po wtóre, duchowość chrześcijańska zawsze bardzo wysoko ceniła sobie powstrzymywanie się zarówno od jedzenia mięsa, jak od jakiegokolwiek zabijania. Wśród wielkich chrześcijan znajdziemy również takich, którzy zasadę niezabijania starali się realizować w sposób absolutny. Ograniczę się do przykładów, jakie pozostawili po sobie sami tylko święci dominikańscy. Taki św. Marcin de Porres († 1639) - znany jako założyciel pierwszego w świecie schroniska dla bezdomnych zwierząt, jakby mało mu było niezwykłego wręcz zaangażowania w dzieła miłosierdzia wobec ludzi - otrzymał kiedyś od przeora polecenie rozsypania trutki na szczury. Nie mogąc przekonać przeora, że szczury też chciałyby żyć, zmartwiony idzie do szczurów i powiada im tak: "Kochane szczury, napsociłyście w naszym klasztorze i przeor kazał mi podrzucić wam trutki. Dlatego naprawdę idźcie stąd, poszukajcie sobie takiego miejsca, gdzie nie będziecie nikomu przeszkadzały". Szczury podobno usłuchały Marcina i same opuściły teren klasztoru, a zdumiony przeor zwolnił Marcina z obowiązku wykonania polecenia.
W pustelni św. Róży z Limy († 1617) "aż huczało od brzęczenia komarów, a jednak żaden z nich nie napastował Róży, lecz oszczędziły ją, jak gdyby się do tego zobowiązały. Kiedy ktoś tam przychodził, natychmiast cały rój rzucał się do ataku. Raz pewna zakonnica, która ją odwiedziła w pustelni, broniąc się przed natarczywością komarów, zabiła jednego. «Co czynisz, siostro - powiada Róża - moich gości zabijasz?» «Popatrz - mówi tamta - ile mojej krwi wypił ten komar!» Na co Róża: «Przecież nic się nie stało, że odrobinką krwi nakarmiło się to stworzonko! Stwórca tyle razy karmi nas swoją krwią! Ale jeśli na przyszłość zostawisz moje komary w spokoju, przyrzekam ci, że i one będą żyć z tobą w zgodzie». I stało się tak".
( Co do owadów, jedna już nie żyjąca siostra zakonna, karmiła u siebie w celi osy, rozpuszczała cukierki na talerzyku z ciepłą wodą otwierała okno i prawie natychmiast zlatywały się osy. W refrektarzu w lato pełno latało os, niby nie dzieliłam się z nimi plackami, miały duży stół szwedzki.)
Otóż przykazanie to, w swoim literalnym brzmieniu, nie obejmowało nawet zabijania na wojnie ani wymierzania kary śmierci - te bowiem akty język hebrajski określa słowami harag i hemit, podczas gdy w piątym przykazaniu użyto słowa rasah, co odpowiada mniej więcej naszemu słowu "zamordować". Przykazanie to wspaniale pogłębił Pan Jezus, ale nie można mieć wątpliwości co do tego, że odnosił je tylko do ludzi: "Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi" (Mt 5,21n).
Na ile, wczytując się w czternasty rozdział Listu do Rzymian, możemy zrekonstruować tamtą sytuację, zapewne owi wegetarianie zaczęli potępiać jedzenie mięsa przez pozostałych chrześcijan i z tego powodu Apostoł ich uznał za słabych w wierze. Żeby więc zażegnać niepokój, jaki owi wegetarianie wprowadzili do wspólnoty, św. Paweł wezwał obie strony do wzajemnej tolerancji, jedzących zaś mięso do ustępstw: "Jeden jest zdania, że można jeść wszystko, drugi - słaby - jada tylko jarzyny. Ten, kto jada [wszystko], niech nie pogardza tym, który nie jada, a ten, który nie jada, niech nie potępia tego, który jada; bo Bóg go łaskawie przygarnął. Kim jesteś ty, co się odważasz sądzić cudzego sługę? (...) Nie burz dzieła Bożego ze względu na pokarmy! Wprawdzie każda rzecz jest czysta, stałaby się jednak zła, jeśli człowiek, spożywając ją, dawał przez to zgorszenie. Dobrą jest rzeczą nie jeść mięsa i nie pić wina, i nie czynić niczego, co twego brata razi" (Rz 14,2-4.20n).
To prawda, że wegetarianizm chrześcijański uzasadniano często raczej względami ascetycznymi niż ideą szukania przez nas pojednania ze zwierzętami i z całą przyrodą. Komuś skłonnemu do upadków cielesnych - mówi św. Tomasz w Wykładzie Listu do Rzymian (nr 1088) - "należy radzić, by spożywał jarzyny, czyli pokarmy chude i mizerne, które nie wzmacniają wad, oraz aby się powstrzymywał od tych pokarmów, które pobudzają grzeszny popęd".
Cała ta tradycja wegetarianizmu chrześcijańskiego niewątpliwie zasługuje na odnowienie i ożywienie we współczesnym Kościele. W ciągu ostatnich czterech - pięciu pokoleń zaszły bowiem w społeczeństwach chrześcijańskich dwa zjawiska bardzo niepokojące. Po pierwsze, ogólne spożycie mięsa wzrosło wielokrotnie, a stało się to w wyniku zastępowania hodowli zwierząt ich "produkcją" (na negatywne aspekty tej przemiany zwróciłem uwagę na początku tego listu). Po wtóre, praktycznie przestaliśmy pościć, i to nawet w okresie Wielkiego Postu. Może dopiero w naszym pokoleniu dokonuje się jakieś przebudzenie pod tym względem, zwłaszcza za sprawą różnych ruchów charyzmatycznych. Wciąż jednak daleko do tego, żeby przebudzenie to ogarnęło cały Kościół albo przynajmniej całe duchowieństwo.
Zarazem jednak trzeba sobie uprzytomnić, że wegetarianizm bywa wyrazem i nośnikiem idei, nie dających się pogodzić z wiarą chrześcijańską. Często na przykład bywał motywowany wiarą w reinkarnację. Tak argumentuje już Owidiusz w słynnym fragmencie piętnastej księgi Przemian, w którym nawołuje do radykalnego zaprzestania uboju zwierząt i spożywania mięsa. Pisarzy chrześcijańskich zachęcało to niekiedy do zgryźliwych uwag, że niejeden poganin "musi się od potraw mięsnych wstrzymać, żeby przypadkiem w pieczeni wołowej nie zjeść jakiegoś swego pradziada" (Tertulian, Apologetyk 48; dzieło napisane pod koniec II wieku). Z kolei św. Augustyn († 430) z ironią zapytywał tych, którzy powodowani wiarą w wędrówkę dusz powstrzymują się od jedzenia mięsa, dlaczego nie modlą się za dusze zwierząt, aby nie musiały już błąkać się po następnych ciałach (Przeciw Faustowi 16,6).
Tę odpowiedź znalazłam na tej stronie:
http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/ja ... ze/034.php
A pytanie do Ojca było takie:
Człowiek zabija zwierzęta bez żadnych skrupułów, zadaje im też wiele cierpień. Twierdzi, że przyroda dana mu jest przez Boga do używania w sensie takim, jak się używa rzeczy martwych. Takie twierdzenia są dla mnie po prostu nielogiczne. Jeżeli Bóg jest miłością, nie może być obojętny na cierpienia żywych istot. Nie może być Jego wolą bezduszna eksploatacja czujących i cierpiących stworzeń przez człowieka. Mówił przecież, że im kto mniejszy, tym bardziej jest pod opieką, że trzeba będzie zdać sprawę z traktowania małych i słabych, i potrzebujących. Doszłam do wniosku, że nie powinnam już więcej jeść mięsa. Zastanawiam się nad tym, czy przykazanie "Nie zabijaj" nie rozciąga się również na zwierzęta.
Ja bym nie potrafiła tak dobrze o tym napisać.
Miłość jest jak strumień płynący w przeciwnym kierunku. :)