Trucizna rozpylana na ludzi z nieba.

Cały tzw. postęp wiedzy empirycznej. "Politycy są wyzbyci współczucia i zrozumienia. Nie biorą pod uwagę tego, że ciężko zarobione pieniądze pochodzą od ludzi i trwonią je na wystrzeliwanie wielkich rakiet na inne planety. Obiecują jedynie, że przywiozą więcej kurzu. Najpierw mogą zdobyć tylko garść kurzu, a następnie obiecują przywieźć całe tony kurzu. Jaki to wszystko ma sens?" Śrila Prabhupad - Prawda i Piękno
Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 05 gru 2009, 12:29

Purnaprajna pisze: Zwalanie winy za panujące zło na demony i szatana jest według Bhaktividya Purny Swamiego ateizmem. Szatan, demon czy inny diabeł rogaty jest bowiem koncepcją nie tylko zwalniającą nas od osobistej odpowiedzialności za własne wybory i czyny, ale czyni z Boga biednego i anemicznego niedojdę, który nie jest w stanie poskromić swojego sprawniejszego fizycznie i umysłowo rówieśnika (prawdopodobnie także bardziej przystojnego ;)), który posiada potęgę równą Bogu, dodatkowo zachęcając nas do robienia zakazanych przez Boga rzeczy, których tak naprawdę zawsze pragnęliśmy i dla których znajdujemy się w materialnym świecie. W ten sposób, jak to mówią, do nieba idzie się wyłącznie dla pogody, a do piekła dla dobrego towarzystwa. ;)

Skoro istnieje Szatan, czyli inaczej idea, że ktoś ma totalną władzę nad naszymi ciałami, umysłami i pragnieniami, to równie dobrze możemy robić, co nam się żywnie podoba, a w chwilach depresji i kłopotów zwracać się do tego "niedożywionego" Boga z prośbą o usunięcia dotykającego nas cierpienia, abyśmy z uśmiechem mogli nadal kontynuować cykl samsary, dalej kultywując zwyczajowo nasze religijne nawyki, pełni demonicznej skłonności do egzystencji niezależnej od Kryszny. Istnienie takiego Szatana powoduje też, że idea wszechmogącego Boga zupełnie traci na swej wartości i wiarygodności, nie wspominając już o atrakcyjności. :)

Drogi Prabhu. Nie rozumiem za bardzo Twojego wywodu.
Nikt tu na Szatana czy inne demony winy nie zwala. Jest pięć przyczyn działania i ten kto nie bierze ich wszystkich pod uwagę nie jest zbyt inteligentnym. Jedną z tych przyczyn jest żywa istota i to ona zasadniczo odpowiada za to co ją spotyka.
Jednak nie zmienia to faktu, że demony istnieją. W chwilach zagrożenia z ich strony nawet takie osobistości jak Brahma, Sziwa czy inni półbogowie zwracają się o pomoc do Visznu. Nie widzą w tym nic niewłaściwego. Czy Ty widzisz?
Z innej strony patrząc, jeśli za wszystko co nas spotyka odpowiadamy tylko i wyłącznie my sami, to dlaczego karać bandytów, którzy okradają innych, zabijają ? Przecież spotkało nas to na co sami zasłużyliśmy, a dany bandyta jest tylko narzędziem w wymierzeniu nam tej słusznej kary.
Czy gdyby Ciebie ktoś napadł, albo twoich bliskich, to czy nie domagał byś się kary dla tej osoby? Ciekawym odpowiedzi bo ostatnio pisałeś z taką niechęcią niemal o przywiązanych do materialnych desygnatów materialistach. Ciekawi mnie jak oceniasz swój poziom odwiązania od tych desygnatów. Poziom swojej realizacji związanej z tym zagadnieniem - realizacji rzeczywistej, nie książkowej.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 05 gru 2009, 13:16

Mathura pisze: Z innej strony patrząc, jeśli za wszystko co nas spotyka odpowiadamy tylko i wyłącznie my sami, to dlaczego karać bandytów, którzy okradają innych, zabijają ?
Ponieważ zalecają to śastry.

Mathura pisze: ciekawi mnie jak oceniasz swój poziom odwiązania od tych desygnatów. Poziom swojej realizacji związanej z tym zagadnieniem - realizacji rzeczywistej, nie książkowej.
Jestem materialistą i prezentuję zerowy poziom realizacji duchowej.

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Post autor: padmak » 05 gru 2009, 13:59

Purnaprajna pisze:
Mathura pisze: ciekawi mnie jak oceniasz swój poziom odwiązania od tych desygnatów. Poziom swojej realizacji związanej z tym zagadnieniem - realizacji rzeczywistej, nie książkowej.
Jestem materialistą i prezentuję zerowy poziom realizacji duchowej.
A ja bym tu podwyższył poziom z zerowego na wyższy za samą świadomość na jakiej jest się pozycji :)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 05 gru 2009, 14:24

padmak pisze:A ja bym tu podwyższył poziom z zerowego na wyższy za samą świadomość na jakiej jest się pozycji :)
Dzięki Prabhu! Jak tak dalej pójdzie, to dzięki łasce wielbicieli, już wkrótce będę mógł awansować ze świadomości okonia do świadomości konia. Niby tylko jedna litera mniej, a postęp jednak bardzo znaczny. No i woreczek na dżapas nie będzie już ciągle mokry i upaćkany szuwarami. Hari bol! Hari bol! :)

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 10 gru 2009, 13:04

Purnaprajna pisze:
Mathura pisze: Z innej strony patrząc, jeśli za wszystko co nas spotyka odpowiadamy tylko i wyłącznie my sami, to dlaczego karać bandytów, którzy okradają innych, zabijają ?
Ponieważ zalecają to śastry.
Żeby to wszystko było tak proste i oczywiste.
Kiedyś oglądałem ciekawy film, nie pamiętam już tytułu. W pewnej wiosce w Hiszpanii albo Meksyku , mieszkała kochająca się rodzina. Ojciec był zarządca tej wioski, kimś w rodzaju wójta. Znany był daleko ze swojej uczciwości i praworządności. Wszystkie spory i problemy w miasteczku rozwiązywał ścisłe według litery prawa. Zdarzyło się tak, że do miasteczka przybył oddział wojska. Kilku z żołdaków dopadło gdzieś córkę wójta i próbowało ją zgwałcić. W jej obronie stanął jej brat, który akurat wracał z pola i natknął się na tę sytuację Wywiązała się bójka , w której zginął jeden z żołnierzy. Chłopak został pojmany a żołnierze od razu chcieli go zabić. Powstrzymał ich dowódca oddziału, który znał wójta i znał też jego praworządność. Jako, że chłopak był cywilem nie powinien być sadzony przez wojsko lecz przez sąd cywilny. Oddano wiec go pod osąd władzom wioski, czyli ojcu. Powstał problem. Choć chłopak w zasadzie działał w słusznej sprawie to tak na prawdę złamał obowiązujące prawo. Dopuścił się samosądu. Zabił inną osobę. Moralnie miał rację bo bronił siostry, ale prawnie racji nie miał. Kapitan żołnierzy uznał winę swojego podwładnego i uznał też, że syn wójta postąpił dobrze. ale zostało złamane prawo i winnego należało ukarać. Był on ciekawy tego co zrobi wójt Praworządny ojciec stanął przed nie lada dylematem. Musiał wymierzyć karę synowi, a karą w tym przypadku była śmierć To był jego jedyny syn. Bardzo go kochał. Niemal wszyscy w miasteczku stanęli po stronie chłopca. Rodzina wójta: żona, córka, inni krewni, wszyscy prosili go o ułaskawienie syna. Jednak to kłóciło by się z zasadami, którymi wójt w życiu się cały czas kierował i w myśl których sadził do tej pory innych. Prawo było prawem. Czy ma nagiąć je tylko dlatego, że sprawa dotyczyła jego syna? Chciałby tak postąpić, ale jednocześnie nie mógł.
I tak męczył się nękany emocjami. Waliło się oto jego życie. Zaczynało docierać do niego, że prawo (pisma), które stanowiły dla niego wzorzec do dobrego życia, nie zawsze jest sprawiedliwe, a stosowane być musi.
Kapitan pozostawił go z tym problemem. Wyruszył z oddziałem dalej, a na odchodnym powiedział wójtowi, ze ma do niego pełne zaufanie i jest przekonany, iż wójt postąpi tak jak powinien. Wójt w końcu skazał syna na śmierć. Wyrok miał być wykonany następnego dnia. Nie trudno wyobrazić sobie nastrój jaki panował w domu wójta. Nie trudno tez wyobrazić sobie co działo się w sercu wójta. Nie był on bowiem suchą osobą, bezdusznym urzędnikiem.
Na chwilę przed wykonaniem wyroku, gdy skazany stał już pod szubienicą przygalopował na koniu sierżant wysłany przez kapitana. Ogłosił on, że syn wójta zostaje powołany do wojska a w związku z tym od tej chwili nie podlega już prawu cywilnemu lecz wojskowemu. Nie może więc być sadzony przez cywilów. Wyrok został unieważniony. Sierżant zabrał chłopaka ze sobą.
Wszystko więc skończyło się dobrze. Honor wójta został uratowany a syn ocalony. Bezduszne ,wydało by się prawo, ostatecznie pomogło wybrnąć z sytuacji. Jednak wydarzenie to mocno odbiło się w poglądach wójta. Dotarło do niego bowiem, że jest jeszcze coś innego a nie tylko sucha litera prawa. Ta rzecz to zdrowy rozsądek.
Czanakja Pandita: „Jaką korzyść może osiągnąć człowiek nie posiadający własnego rozsądku, a studiujący pisma święte?..”
Siastry mówią różne rzeczy. Gdybyśmy mieli stosować się do wszystkiego w sztywny sposób to nie wiem jak wyglądało by nasze życie. Pewnie wszystkich nas zamknęli by w czubowni. Niemal wszyscy ludzie w kolo to materialiści. Najlepiej z nimi w ogóle się nie zadawać, unikać jak ognia bo to grzesznicy , yavana i melcha. Więc co? Mamy odrzucić własnych rodziców? Własne rodzeństwo? Właściwie to niemal wszystkich chyba. Patrzeć na nich z góry bo my jesteśmy ci lepsi? My już poznaliśmy wiedzę i jesteśmy wyzwoleni? Grzmieć niczym z ambony cytatami z pism? Większość z nich nawet nie zrozumie o czym się do nich mówi.
Ktoś pyta: A czy można wziąć ślub wedyjski gdy jedna z osób jest chrześcijaninem?
A tu zaraz z góry. A po co przywiązanemu do materialnych desygnatów materialiście ślub wedyjski. I dalej coś w tym tonie. Z całym szacunkiem, ale ręce opadają.
Na początku mojej drogi w bhakti miałem towarzystwo pary braminów. Wytwarzali swoim zachowaniem taką atmosferę, że wszyscy się czuli nieswojo. Nie rusz tego, Tam nie wchodź. Uważaj na to i tamo. Wszystko według zasad polecanych przez pisma. Wzór czystości. Teraz już nie mantrują, a po ich domu i kuchni oczywiście też, biega pies. Więc o co w tym wszystkim chodziło?
Nie twierdzę, że zasady są po to aby je łamać. Jednak trzymanie się ich zawsze i wszędzie, na wyrost własnej realizacji, bo tak mówią siastry, czasami więcej zaszkodzi niż pomoże. Tak nie raz już życie pokazało.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 10 gru 2009, 14:33

Rozumiem, że masz już wyrobioną opinię na mój temat i miałeś już gotową odpowiedź na własne pytania, zanim mi jeszcze je zadałeś. A więc chyba nie ma sensu, abym niepokoił Cię dalszymi wyjaśnieniami mojego punktu widzenia, gdyż jest teraz dla mnie jasnym, że od początku nie byłeś nimi zainteresowany. Twoje narzekania traktuję, jako niewinny rewanż za niedostateczne docenienie przeze mnie Twojego postu o jaszczurach-raptorach z innej planety, próbujących przejąć kontrolę nad planetą Ziemia. :)

Niby prosta psychologia, ale jakże skuteczna w zerwaniu linii dalszej komunikacji. A szkoda, bo temat moralności i wymierzania sprawiedliwości jest ciekawy.

PS. Przy okazji, dziękuję za ostrzeżenie przed psami i braminami. Bestie rzeczywiście potrafią być niebezpieczne! :D

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 11 gru 2009, 10:11

Ufff.... Prabhu...
Widzę, że zaczynasz teraz bawić się w psychologa. Lepiej może faktycznie poprzestań zanim zabrniesz za daleko.
Nie mam o Tobie wyrobionego zdania, jak sugerujesz. Nie znam Cie i mówiąc szczerze (tu proszę nie obraź się aby) nie zaprzątam sobie Tobą specjalnie głowy. Po prostu rozmawiam z Tobą czasami na tym forum i tyle. A jak to w rozmowie bywa nie zawsze musi byc ona ugrzeczniona i przymilna.
Jak to powiedziała mądra osoba: " Wrogowie mnie chwalą, a przyjaciele ganią" . Wiesz zapewne kto to powiedział.
Nie zadaję też pytań jeśli znam na nie odpowiedź. Chyba, że po to aby pogłębić swoje zrozumienie danego zagadnienia. Rzeczywiście ciekawy byłem Twojej oceny swojego własnego odwiązania od materialnych desygnatów. Wiem bowiem z własnego doświadczenia (osobistego i z obserwacji innych), jak łatwo jest wytykać coś innym zapominając przy tym o swoich własnych uwarunkowaniach.
Honor, dyshonor, pochwała, nagana, radość, smutek, ciepło, zimno - czy te i inne dla Ciebie jedno znaczą? Dla mnie nie, bo na tym etapie realizacji i postępu nie jestem. Dlatego byłem ciekawy jak oceniasz swój. Ale mniejsza z tym.
Co do "rewanżu za niedocenienie mojego postu o raportach" Cóż mogę powiedzieć. Rozgryzłeś mnie Prabhu i tyle. Napisałem tamto tylko dlatego aby zasłużyć na Twoje docenienie. Czy rzeczywiście tak uważasz? Jeśli tak, to nie zapomnij proszę, że oceniasz innych poprzez pryzmat wlasnego umysłu i własnych chyba oczekiwań, a nie faktycznego stanu rzeczy.
A o braminach i psie napisałem nie po to aby Cię ostrzegać przed czymkolwiek. Myślę, że jesteś w procesie dość długo i sam widziałeś jak zmienne mogą być koleje losu i nigdy tak do końca nie wiadomo co się wydarzy. Tamci bramini to naprawdę sympatyczni ludzie. Dużo mnie nauczyli i dużo pomogli i żywię do nich pełen szacunek. Jednak najwidoczniej coś w ich zachowaniu było sztucznego. Coś na wyrost. Teraz wydają się całkiem szczęśliwi. Ich bóstwa, które wspólnie czciliśmy leżą schowane w pudełku i czekają, aż ponownie za jakiś czas je wyjmą i postawią na swoje miejsce. Jestem niemal przekonany, że tak się stanie. To tylko kwestia czasu. Jednak oni będą już inni. bardziej, że tak powiem, ludzcy. Mniej surowi dla innych i siebie, bardziej tolerancyjni. Kryszna im coś pokazał i teraz kwestia tylko w tym, kiedy to zrozumieją.

Wybacz Prabhu jeśli poczułeś się dotknięty przeze mnie. Nie było moja intencją urazić Cię.

Pozdrawiam

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 11 gru 2009, 13:37

Manu rozwiązuje moralny dylemat wójta, dosłownie w jednym zdaniu.

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 14 gru 2009, 14:57

Sęk w tym, że wójt prawdopodobnie nigdy nie słyszał o Manu ani o Manu samhicie. A nawet gdyby słyszał to i tak syna osądzić musiał zgodnie z prawem obowiązujący tu i teraz. Jeśli złamiesz prawo w miejscu, w którym przebywasz nikt nie będzie Cie sądził wg manu samhity ale kodeksów prawnych z danego miejsca.
Kodeks prawny to też tylko jedno czy kilku zdaniowe punkty i paragrafy. Jednak aby je zinterpretować potrzebne są dodatkowe księgi i lata studiów.

Nie o wójta tu jednak w zasadzie chodziło lecz o coś innego. Nie jest to jednak temat do dyskusji w wątku o chemii sypanej z nieba i jaszczurkach chcących opanować planetę Ziemia.
Choć bezpośrednio nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie to pośrednio tak. Dlatego odpowiedzi już nie potrzebuję.

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 22 gru 2009, 00:01

Purnaprajna pisze:Nie zapomnijmy, że największy demon tkwi w naszych sercach, i jest nim niechęć do poważnej praktyki praktyki świadomości Kryszny i zrezygnowania z życia opartego jedynie na zachciankach materialnego umysłu, którego przedłużeniem są zmysły. Nikt nikogo nie może kontrolować, jeżeli wpierw sami nie wyrazimy na to zgody.

Zwalanie winy za panujące zło na demony i szatana jest według Bhaktividya Purny Swamiego ateizmem. Szatan, demon czy inny diabeł rogaty jest bowiem koncepcją nie tylko zwalniającą nas od osobistej odpowiedzialności za własne wybory i czyny, ale czyni z Boga biednego i anemicznego niedojdę, który nie jest w stanie poskromić swojego sprawniejszego fizycznie i umysłowo rówieśnika (prawdopodobnie także bardziej przystojnego ;)), który posiada potęgę równą Bogu, dodatkowo zachęcając nas do robienia zakazanych przez Boga rzeczy, których tak naprawdę zawsze pragnęliśmy i dla których znajdujemy się w materialnym świecie. W ten sposób, jak to mówią, do nieba idzie się wyłącznie dla pogody, a do piekła dla dobrego towarzystwa. ;)

Skoro istnieje Szatan, czyli inaczej idea, że ktoś ma totalną władzę nad naszymi ciałami, umysłami i pragnieniami, to równie dobrze możemy robić, co nam się żywnie podoba, a w chwilach depresji i kłopotów zwracać się do tego "niedożywionego" Boga z prośbą o usunięcia dotykającego nas cierpienia, abyśmy z uśmiechem mogli nadal kontynuować cykl samsary, dalej kultywując zwyczajowo nasze religijne nawyki, pełni demonicznej skłonności do egzystencji niezależnej od Kryszny. Istnienie takiego Szatana powoduje też, że idea wszechmogącego Boga zupełnie traci na swej wartości i wiarygodności, nie wspominając już o atrakcyjności. :)
Widzisz, nasza rozbieżność w podejściu do tego tematu wynika z płaszczyzny, na którym go rozpatrujemy. Kiedy piszesz, że idea wszechmogącego Boga traci na wartości, jasne jest, że wszystkie twoje rozważania dotyczą jedynie płaszczyzny abstrakcyjnego umysłu, świata idei i filozoficznych konceptów.

Moje podejście związane jest z wymiarem emocjonalnym doświadczania życia, czyli z tym, jak realnie przyswoiłeś filozoficzne koncepty, czyli jaką masz vijnanę.

Dam przykład Św. Jana od Krzyża (o nie, tylko nie ci chrześcijańscy mistycy..! co?)

Jan chciał reformować zakon karmelitów, do którego przynależał. Jednak grupa bardziej zdegenerowanych braci więziła go i torturowała, znieważała i poniżała, przez bardzo długi czas. Jan zaczął sobie uświadamiać, że jego własne poczucie prawości i sprawiedliwości (czyli tego, co doświadczane jest na płaszczyźnie ego - trzecia czakra) zgniecie go i zmiażdży, co popchnie go do niekontrolowanej nienawiści do prześladowców, jeśli nie znajdzie innej drogi do faktycznego przebicia się przez ego do serca, w którym nie występuje projekcja ludzkiej sprawiedliwości na Osobę Boga i ten stworzony przez Niego świat. W obszar, gdzie nie ma oczekiwań i odczucia bycia uprawnionym do czegokolwiek, nawet do sprawiedliwego potraktowania cię przez Boga (przypomina się Siksastaka).

I o ile twoje konkluzje w warstwie filozoficznej są generalnie bez zarzutu, o tyle odnoszenie prawd z poziomu uttama-adhikari do osób z poziomu kaniszta, mija się z praktycznym wymiarem życia duchowego, w którym każdy potrzebuje przeżyć swoje lekcje i skonfrontować się z demonami obecnymi we własnym umyśle.

Oczekiwanie, że inni powinni się dostosować do abstrakcyjnego poziomu świadomości narzucanego przez osobę roszczącą sobie prawo do odgrywania roli ich duchowego mentora, wynika z poddania się demonowi chciwości, który pożera innym ich własną duchową przestrzeń i drogę postępu, a także z nieposzanowania ich własnej duszy i takiego samego braku wiary w ich duchową moc, jaką zarzucasz w swoim tekście w odniesieniu do Boga. Przecież są oni Jego integralnymi cząstkami i jako takie, mają one pełną możliwość wykonania swoich duchowych funkcji. Nie trzeba tego robić za nie.

Asystuj, kiedy poproszą.

Inkwizycja to demon, cień duchowości, bo bardziej dostrzega w tych duszach demona i emanuje brakiem wiary w nie, z czego bierze się pragnienie wykonania ich pracy za nie, na płaszczyźnie mentalnej (przez narzucanie zrozumienia poprzez manipulację emocjami, poczuciem lęku przed zagubieniem (mają), poczuciem winy -- bo "powinniśmy", etc.), czy fizycznej w ramach reżimu organizacyjnego.

Kiedy argumentujesz w wymiarze świata idei, wszystko dotyczy jedynie jnany. Jeśli rozmawiamy o emocjach, faktycznym przeżywaniu, to wtedy mówimy o vijnanie.

ODPOWIEDZ