Trucizna rozpylana na ludzi z nieba.

Cały tzw. postęp wiedzy empirycznej. "Politycy są wyzbyci współczucia i zrozumienia. Nie biorą pod uwagę tego, że ciężko zarobione pieniądze pochodzą od ludzi i trwonią je na wystrzeliwanie wielkich rakiet na inne planety. Obiecują jedynie, że przywiozą więcej kurzu. Najpierw mogą zdobyć tylko garść kurzu, a następnie obiecują przywieźć całe tony kurzu. Jaki to wszystko ma sens?" Śrila Prabhupad - Prawda i Piękno
Adam Katowice
Posty: 177
Rejestracja: 25 lis 2006, 20:11

Post autor: Adam Katowice » 30 lis 2009, 08:02

Najgorsza trucizna rozpylana na ludzi to ta z umysłu

Adam Katowice
Posty: 177
Rejestracja: 25 lis 2006, 20:11

Post autor: Adam Katowice » 30 lis 2009, 08:23

Tak się zastanawiam czemu to wszystko ma służyć i pomyślałem, że chodzi o budowanie na społeczności wielbicieli rynku pod sprzedaż tych tzw. działek orgonowych. Oczywiście to tylko teza, którą mam prawo wyrazić, więc to czynię.

A co do samolotów przedstawionych powyżej to ich dysze do rozpylania są normalnymi dyszami używanymi w samolotach używanych do tzw. zasiewania chmur.

W Pekinie w chmury: cel, pal!

Piotr Cieśliński 2008-08-06, ostatnia aktualizacja 2008-08-06 08:49

Piątkowa ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich ma przyćmić wszystkie poprzednie. Chyba że zepsuje ją ulewa. Do walki z pogodą Chińczycy zaprzęgli naukę, rakiety, działa, samoloty i wielotysięczną armię ludzi, ale czy wygrają?

Prognozy nie są dobre. Przewidują wysokie temperatury, wilgotność i burze. Jest aż 60-proc. ryzyko, że pojutrze będzie padać. Lato w Pekinie to pora deszczów, które zresztą nie martwią tubylców. Wręcz przeciwnie, deszcze oczyszczają powietrze ze smogu, zmywają z ulic kurz naniesiony z północy. Idealnie byłoby, gdyby wymyły stolicę przed rozpoczęciem igrzysk, a podczas samej ceremonii otwarcia czy w czasie atletycznych zmagań na niebie świeciło słońce. Jednak czy w ludzkiej mocy jest panowanie nad pogodą?

Sieć chińskich biur zmian pogody ustanowionych w latach 80. zeszłego wieku rozrosła się w największą tego typu instytucję na świecie. Zatrudnia armię blisko 40 tys. osób uzbrojonych w ponad 30 samolotów, 4 tys. rakiet i 7 tys. dział przeciwlotniczych. Strzelają w chmury, rozpylają w nich substancje, które mają sprowadzić deszcz lub mu zapobiec, podlać pola w czasie suszy, zgasić pożar lasów, rozpędzić burze gradowe zagrażające plonom. To technika zwana zasiewaniem chmur.

Kłopot w tym, że wielu naukowców sądzi, iż nie działa wcale lepiej niż bicie w kościelne dzwony, modły szamanów czy tańce zaklinaczy deszczów. Pięć lat temu raport amerykańskiej Narodowej Rady Badań Naukowych podsumował: "Brakuje naukowych dowodów na skuteczność technik modyfikacji pogody".

Zasiewanie obłoków i "Kocia kołyska"

Annały meteorologii podają, że na pomysł zasiewania chmur wpadli w lipcu 1946 r. fizycy z General Electric - Vincent Schaefer i Irvin Langemuir. Nurtował ich wtedy problem zalodzenia samolotów latających na wysokich pułapach, prowadzili eksperymenty w komorze mgłowej. Ale tego roku lato w stanie Massachusetts było wyjątkowo upalne i mieli kłopoty z uzyskaniem odpowiednio niskiej temperatury w chłodziarce. Schaefer wrzucił więc do komory suchy lód (zamrożony dwutlenek węgla o temperaturze blisko minus 80 st. C). Kiedy przypadkiem tam chuchnął, komora wypełniła się chmurą kryształków lodu, które pięknie mieniąc się w świetle, opadały na dno.

Co się stało? Mgłę w komorze tworzyły kropelki przechłodzonej wody, które nie zamarzają nawet w temperaturze minus 40 stopni. Do zmiany ich stanu skupienia potrzeba jakiegoś impulsu, np. gwałtownego ochłodzenia wywołanego suchym lodem. Kiedy tylko pierwsze kropelki zmienią się w kryształki lodu, zaczynają rosnąć jak na drożdżach. Ściągają parę wodną z otoczenia, puchną kosztem milionów sąsiednich kropelek, aż osiągną takie rozmiar i ciężar, że spadają na dno. Tak się właśnie rodzi śnieg, a także i deszcz, jeśli płatki śniegu po drodze z chmury do powierzchni ziemi ulegną roztopieniu.

W listopadzie tego samego roku naukowcy spróbowali eksperymentu w naturze. Rozpylili z samolotu trzy kilogramy sproszkowanego suchego lodu na chmurę rozciągającą się nad wschodnim Massachusetts. I podobno efekt był piorunujący - wywołali pierwszy sztuczny opad śniegu.

Wkrótce ich kolega Bernard Vonnegut wpadł na to, by do zasiewania chmur użyć jodku srebra. Kryształki tego związku mają podobną strukturę jak lód, w przechłodzonej chmurze stają się tzw. jądrami zamarzania i wywołują ten sam lawinowy proces wzrostu kryształków lodu kosztem kropelek wody. To odkrycie zainspirowało brata naukowca - powieściopisarza Kurta Vonneguta, który w "Kociej kołysce" opisał podobny proces, tyle że doprowadzony do absurdu. Wymyślił hipotetyczną substancję - lód-9, która ma taką strukturę, że inicjuje zamarzanie wody w temperaturze wyższej niż zero, więc zmienia całą planetę w mroźne lodowisko.

Nie wszystkie chmury składają się z przechłodzonej wody. W tych cieplejszych próbowano wywoływać deszcz rozpylając sole, które "ściągają" wodę i powiększają rozmiary kropel.

Niemal natychmiast eksperymentami z pogodą zainteresował się amerykański rząd i wojsko. Ruszyły projekty "Cirrus", a potem "Stormfury", które miały na celu okiełznanie huraganów. Zasiewając chmury wokół oka cyklonu, chciano osłabić impet wiatrów. Wojskowi mieli też inne cele. W czasie wojny wietnamskiej rozpylali jodek srebra nad północnym Wietnamem, żeby przedłużyć sezon monsunów i utrudnić życie wrogiej armii. Jedna z teorii spiskowych mówi nawet, że to wojskowi wywołali deszcz, który padał przez większość legendarnego festiwalu w Woodstock w 1969 r.

Prawda jest taka, że te projekty przyniosły mizerne efekty, jeśli w ogóle. Nie zdobyto dowodów, że zasiewanie chmur wpływa na bieg huraganów. Jeden z eksperymentów w 1947 r. zakończył się skandalem. Na obiekt badań wybrano wtedy huragan, który kierował się w stronę otwartego Atlantyku. Ale kiedy rozpylono w nim jodek srebra, nagle zmienił kierunek, wpadł na ląd koło Savannah w stanie Georgia. W innej sytuacji pewnie odtrąbiono by sukces interwencji w przyrodę, ale tym razem naukowcy postawieni przed groźbą procesów i odszkodowań, byli zmuszeni dowieść, że nie mieli nic wspólnego z tą katastrofą. I udało im się. Sami więc przyznali się do bezradności, do tego, że niezależnie od działań człowieka natura i tak robi swoje.

Strzelanie w ciemno

Problem z próbami wpływania na pogodę polega na tym, że ona sama jest nieprzewidywalnie zmienna. Najwięksi entuzjaści zasiewania chmur twierdzą, że można w ten sposób zwiększyć obfitość opadów najwyżej o 10-20 proc. A to drobiazg wobec zwykłych kaprysów aury. Jak mówi Deon Terblanche, meteorolog z Pretorii, trudno dziś o prognozę, co się stanie z chmurą za pół godziny, więc skąd mieć pewność, że deszcz był dziełem człowieka, a nie naturalną koleją rzeczy?

Wobec braku wyników w latach 80. podobne doświadczenia w USA przestały być finansowane z budżetu federalnego. W tej chwili eksperymenty ze zmianą pogody finansują tylko władze niektórych stanów, np. Wyoming, który liczy na zwiększenie opadów śniegu w zimie.

Wiadomo, że ZSRR prowadził takie badania. Na masową skalę zastosowano zasiewanie w 1986 r., by nie dopuścić radioaktywnej chmury z Czarnobyla nad Moskwę. Starano się rozpraszać chmury w dniu obchodów rewolucji październikowej, by nie zepsuły uroczystej defilady. Rosjanie robią to zresztą do dziś. Niedawno agencje poinformowały, że 12 czerwca - w dniu narodowego święta Rosji - dach jednego z domów pod Moskwą przedziurawił worek cementu (pył cementowy bywa używany do zasiewania chmur). Na szczęście nikomu się nic nie stało.

Także w Izraelu od lat próbuje się wywołać opady, które mają zasilić Jezioro Galilejskie będące głównym źródłem wody dla kraju. Przez jakiś czas wyniki tych eksperymentów - wzrost opadów o 12-15 proc. - krążyły po świecie jako dowód, że to działa. Ale niedawne studium prowadzone przez Zev Levina z uniwersytetu w Tel Avivie poddało to w wątpliwość. Okazuje się, że rozpylone w powietrzu aerozole mogą całkowicie zmienić własności chmur i opady, co dotąd nie było brane pod uwagę. W obecności aerozoli zasiewanie może nawet wywołać efekt przeciwny do zamierzonego. - To, w czym grzebią ludzie, to tylko jeden z elementów skomplikowanego łańcucha reakcji i sprzężeń w chmurze, o których nie mamy zielonego pojęcia - mówi Levin.

Ponieważ niebo nad Pekinem jest wyjątkowo zapaskudzone chemikaliami, wysiłki Chińczyków tym bardziej mogą okazać się beznadziejne. - Strzelają w ciemno - mówi bez ogródek Daniel Rosenfeld z uniwersytetu w Jerozolimie.

Kradzieże chmur

Co ciekawe, chińscy naukowcy zdają się o tym wiedzieć. Wprawdzie wszystkie prowincje donoszą centrali o wspaniałych efektach zasiewania, ale - jak informuje "Nature" - wyniki nie były publikowane w recenzowanych pismach naukowych. Ich wartość jest więc wątpliwa.

Poza tym w grę wchodzi tu nie tylko nauka. - Wieśniacy z początku byli sceptyczni, zwłaszcza starsi, którzy tradycyjnie bili w dzwony na deszcz. Ale teraz są entuzjastami nowych technik. W prowincjach dotkniętych suszą mówią: co z tego, że być może to nie działa tak, jak powinno, ale lepiej robić coś niż nic - mówi Lu Da-ren, badacz atmosfery z Chińskiej Akademii Nauk. Większość z chińskich powiatów troszczy się o swoje stacje uzbrojone w działka. Kilka lat temu pięć miast w prowincji Henan oskarżało się nawzajem o "kradzież" chmur i deszczu.

Roelof Bruintjes z Narodowego Centrum Badań Atmosfery w USA zaproszony do Pekinu na konsultacje nie zostawił organizatorom igrzysk nadziei: - Nauka nie może dać gwarancji, iż w czasie finału sprintu nie będzie padać.

Im bliżej igrzysk, tym częściej przyznają to sami Chińczycy. Wang Guanghe, szef departamentu zmiany pogody w Chińskiej Akademii Meteorologii, mówi: - Z niewielkim deszczem sobie poradzimy. Ale jeśli ma lać jak z cebra, człowiek nic na to poradzi.

A to oznacza tylko tyle, że jeśli będzie sucho w czasie igrzysk, naukowcy przypiszą sobie chwałę. Jak lunie, winna będzie pogoda.

Źródło: Gazeta Wyborcza
Ostatnio zmieniony 01 gru 2009, 00:05 przez Adam Katowice, łącznie zmieniany 3 razy.

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 30 lis 2009, 08:53

Zamieszczę poniżej artykuł z innej strony www.. Może on trochę wyjaśni.
Owszem, te dysze mogą być używane prawdopodobnie do tego o czy piszesz Adam, ale równie dobrze mogą być użyte i do rozpylania chemii na nasze głowy. Podobnie jak na przykład nóż, który może być użyty do przygotowywania posiłku jak i do zadania komuś rany.
A co do Twojego przypuszczenia, że chodzi tu o zbudowanie pośród wielbicieli rynku zbytu na działka orgonowe, to śpieszę wyjaśnić, że nie o to chodzi. Nie produkuję takich działek ani też nie znam nikogo kto je produkuje. Nie mam też zamiaru w przyszłości ich produkować z myślą o sprzedaży.
Masz rzecz jasna prawo do swoich wniosków, ale w tym przypadku wnioski Twoje są błędne.


Wyposażenie

Mechanik samolotowy omawia wyposażenie zraszające chemtrails na pokładzie samolotów komercyjnych.

Ze względów, które zrozumiecie po przeczytaniu tego tekstu, nie mogę ujawnić swojej tożsamości.

Jestem mechanikiem samolotów dużych linii lotniczych. Pracuję przy utrzymywaniu jednej z baz znajdujących się w dużym porcie lotniczym. Myślę, że pewne informacje, które tutaj znajdziecie są ważne. Po pierwsze, chciałbym powiedzieć coś na temat “dziobania porządku” wśród mechaników. Jest to ważne dla tej historii z przyczyny, którą powinieneś odgadnąć sam.

Mechanicy pragną pracować przy 3 rzeczach: przy awionice, silnikach lub przy kontroli lotu. Przez mechaników te czynności uznawane są za najistotniejsze. Na samym dole hierarchii zajęć jest praca przy systemach unieszkodliwiania odpadów.

Żaden mechanik nie chce pracować przy pompach, zbiornikach i rurach, które są używane do przechowywania odpadów z toalet. Ale na każdym lotnisku, gdzie pracowałem, zawsze znajdywało się 2-3 takich którzy ‘na ochotnika’ pracowali przy tych systemach.

Pozostali mechanicy są szczęśliwi oddając im to zajęcie. Z tego powodu na jednym lotnisku tego typu rzeczy wykonuje tylko 2-3 mechaników. Nikt nie zwraca szczególnej uwagi na tych facetów, inni mechanicy nie utrzymują kontaktu z tymi, którzy pracują przy systemach odpadów.

Faktem jest, że nigdy nie myślałem wiele o tej sytuacji, dopóki nie zdarzenie z ostatniego miesiąca. Podobnie jak większość linii lotniczych mamy wzajemne porozumienia z innymi liniami, które korzystają z naszego lotniska. Jeśli mają problem ze swoimi samolotami, nasi mechanicy zajmą się tym.

Podobnie, jeśli jeden z naszych samolotów ma problem w innym porcie lotniczym, naprawią go.

Pewnego dnia zostałem przywołany z bazy do pracy w samolocie innego przewoźnika. Otrzymałem telefon od Dyspozytora, który nie wiedział na czym polega problem. Gdy dotarłem do samolotu okazało się, że problemem jest system usuwania odpadów. Nie było innego wyjścia niż się wczołgać i rozwiązać problem.

Gdy wsiadłem do zatoczki zdałem sobie sprawę, że coś było nie w porządku. Było więcej zbiorników, pomp, rur niż powinno. Z początku zakładałem, że zmieniono cały system. 10 lat temu pracowałem na dokładnie tym samym modelu samolotu.

Chcąc zlokalizować problem, szybko zdałem sobie sprawę z tego, że dodatkowe rurki i zbiorniki nie były podłączone do systemu unieszkodliwiania odpadów, w ogóle. Właśnie to odkryłem, gdy pojawił się inny mechanik z mojej firmy . Był to jeden z tych, którzy zwykle pracują na tym rodzaju samolotu. Z wdzięcznością oddałem mu swoje zadanie.

Gdy wychodził spytałem go o dodatkowe wyposażenie. Powiedział mi abym: “martwił się o swoją część samolotu, a on będzie martwić się o swoją!”

Następnego dnia, na firmowym komputerze, oglądałem schematy instalacji. Kiedy tam byłem postanowiłem sprawdzić schematy dodatkowego wyposażenia. Ku mojemu zdziwieniu schematy nie pokazywały instalacji, które widziałem na własne oczy dzień temu. Nawet w plikach producenta niczego nie było. Byłem już zdeterminowany aby dowiedzieć się to to wykonał.

W kolejnym tygodniu mieliśmy okresową kontrole trzech z naszych samolotów. Jest dużo mechaników czołgających się po samolocie w trakcie takich inspekcji. Właśnie skończyłem swoją zmianę i postanowiłem rzucić okiem na system odpadów jednego z naszych samolotów.

Uznałem, że wśród wszystkich mechaników na pokładzie nikt nie zauważy jednego dodatkowego. Jak można się było spodziewać samolot, który wybrałem miał dodatkowe wyposażenie!

Zacząłem iść tropem systemu rur, pomp i zbiorników. Znalazłem to, co wydawało się być jednostką sterowania dla systemu. Wyglądała jak standardowa jednostka kontrolna awioniki, ale nie miała oznaczeń żadnego rodzaju.

Mógłbym wytropić przewody kontrolne z jednostki do pomp i zaworów, ale nie było tam żadnych obwodów elektrycznych wchodzących do jednostki. Jedyne kable z jednostki były podłączone do głównego zasilacza samolotu. System miał duży zbiornik 1 i 2 mniejsze zbiorniki. Trudno było powiedzieć w ciasnych pomieszczeniu, ale to wyglądało że duży zbiornik może mieć około 50 galonów pojemności (1 galon UK ma ok 4,5l x50 = 225l, USA (mokry) ma ok 3,8l = 190; przyp. Airbag). Zbiorniki byly podłączone do zaworu wypełniania i opróżniania przechodzącym przez kadłub samolotu dokładnie za zaworem opróżniania dla systemu odpadów.

Kiedy miałem okazję by poszukać połączenia pod samolotem znalazłem to sprytnie ukryte za panelem pod panelem używanym do uzyskania dostępu do spływu odpadków.

Zacząłem podążać tropem rurek biegnących od pompy. Te rurki prowadziły do sieci małych rureczek, która kończyła się na końcu krawędzi skrzydła, na poziomie stabilizatorów horyzontalnych .

Jeśli spojrzysz uważnie, na skrzydłach dużego samolotu widać zestaw drutów, o wielkości palca, rozciągający się od opadającej powierzchni boku skrzydła. Są to knoty rozładowujące statyczność. Są one używane do rozpraszania statycznego ładunku elektrycznego, który tworzy się na samolocie w locie.

Odkryłem, że rurki z tego tajemniczego systemu prowadzą do tych knotów (1 na 3 knoty). Zostały “wydrążone” w celu umożliwienia przepływu wszystkiego co dostało się do środka i wypuszczenia tego za pomocą tych fałszywych knotów .

Kiedy byłem na skrzydle, jeden z kierowników dostrzegł mnie. Wyprosił mnie z hangaru mówiąc, że moja zmiana się skończyła i nie jestem autoryzowany do pracy w nadgodzinach.

Następne dni były bardzo pracowite i nie miałem czasu na kontynuowanie mojego śledztwa. Późnym popołudniem, dwa dni od mojego odkrycia, zostałem przywołany do wymiany czujnika temperatury silnika w samolocie mającym startować w przeciągu 2 godzin. Skończyłem pracę i sporządziłem dokumentację.

30 minut później zostałem przywołany do Dyrektora Naczelnego. Gdy wszedłem do jego biura, spostrzegłem, że nasz przedstawiciel związkowy i dwóch nieznanych mi już na mnie czekali. Powiedział mi (przed. zw; przyp. Airbag), że został odkryty poważny problem. Powiedział, że zostałem umieszczony w sprawozdaniu za składanie fałszywych dokumentów.

Zawiesił mnie dyscyplinarnie stwierdzając, że złożyłem fałszywą dokumentację z czujnika temperatury silnika, który zainstalowałem kilka godzin wcześniej. Byłem zupełnie zaskoczony i zacząłem protestować. Mówiłem im, że jest to śmieszne i że wszystkiego dopilnowałem.

W tym miejscu Przedstawiciel Związkowy zarekomendował oględziny samolotu abyśmy mogli wszystko wyjaśnić. Następnie spytał o dwóch mężczyzn obecnych w biurze. DN powiedział mi, że to inspektorzy bezpieczeństwa linii lotniczych, ale nie poda ich nazwisk.

Podążyliśmy do samolotu, który powinien być w powietrzu a był zaparkowany na ziemi. PZ otworzył silnik i odpiął czujnik z numerem seryjnym, ten, który zainstalowałem. Poinformowano mnie, że zostałem zawieszony na tydzień, bez wynagrodzenia, i że mam natychmiast opuścić miejsce.

Pierwszego dnia mojego zawieszenia siedziałem w domu i zastanawiałem się co u lich mi się przydarzyło. Wieczorem otrzymałem telefon. Głos powiedział do mnie: “Teraz już wiesz, co dzieje się z mechanikami, którzy grzebią w czym nie powinni. Następnym razem, gdy zaczniesz grzebać przy systemach nie podlegających Tobie, stracisz pracę! Wspaniałomyślnie, mam nadzieję, że będziesz mógł wrócić wkrótce do pracy” KLIK.

Ponownie musiałem zbierać się z podłogi. Przebiegło mi przez myśl, że to co mi się właśnie przydarzyło musi być bezpośrednio połączone z moim tropieniem sieci tajemniczych rurek.

Następnego ranka DN wezwał mnie. Powiedział, że z powodu mojej doskonałej zawodowej przeszłości zawieszenie zostało zredukowane do jednego dnia, i że powinienem wracać natychmiast do pracy. Jedyne o czym mogłem wtedy myśleć to “co oni próbują ukryć” i “kim ONI są”!

Tego dnia w pracy było jak by się nic się nie stało. Żaden z innych mechaników nie wspomniał o zawieszeniu a mój PZ powiedział mi abym o tym nie rozmawiał. Tej nocy zalogowałem się w Internecie, aby spróbować znaleźć odpowiedzi.

Nie pamiętam już jak do tego doszło ale znalazłem się na stronie wspominającej o chemicznie poskręcanych contrails.

To był moment kiedy wszystko dla mnie się zbiegło. Lecz następnego ranka znalazłem w mojej zamykanej szafce notatkę. Mówiła: “Ciekawość zabija kota. Nie odwiedzaj stron internetowych, które Ciebie nie dotyczą.

To jest to. Teraz wiem, że mnie obserwują.

Chociaż nie wiem co pryskają, mogę powiedzieć, jak oni to robią. Doszedłem do wniosku, że używają “miodowych ciężarówek” . To ciężarówki opróżniające odpady ze zbiorników toalet.

Porty lotnicze zazwyczaj zawierają umowy na tego typu prace i nikt nie jest w pobliżu tych ciężarówek. Kto chciałby stać obok ciężarówki pełnej gówna. Wydaje się sensowne, że podczas opróżniania tych zbiorników ci faceci mogą łatwo napełniać zbiorniki systemu spryskiwania .

Znają trasę lotu samolotów więc prawdopodobnie programują jednostkę kontrolną, aby rozpocząć opryski w jakiś czas po osiągnięciu przez samolot odpowiedniej wysokości.

Dysze spryskiwania w fałszywych knotach są tak małe, że nikt w samolocie nie będzie w stanie nic zobaczyć.

Boże, pomóż nam wszystkim.

Autor: Zaniepokojony Obywatel
Źródło oryginału: Educate-Yourself
Źródło polskie: Truthinfo :D

Awatar użytkownika
Jagadisha das
Posty: 107
Rejestracja: 17 lut 2007, 12:18
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Jagadisha das » 30 lis 2009, 14:25

Adam Katowice pisze:Tak się zastanawiam czemu to wszystko ma służyć i pomyślałem, że chodzi o budowanie na społeczności wielbicieli rynku pod sprzedaż tych tzw. działek orgonowych. Oczywiście to tylko teza, którą mam prawo wyrazić, więc to czynię.
Witaj Adamie.
Oczywiście, że masz prawo wyrazić swą tezę. Co więcej, postrzegam Cię jako reprezentanta całej masy ludzi, którzy podejrzewają, że chodzi tylko o stworzenie sposobności, aby ktoś mógł sobie nabić kasę. Ja osobiście mam inne zdanie, ale nie mam zamiaru obalać Twojej tezy, bo pokazuje ona, że nie zgłębiłeś tematu wystarczająco. Ten wątek, na tym forum, jest mocno spóźniony w stosunku do innych miejsc w internecie, gdzie temat ten wałkowany jest od bardzo dawna i dla tysięcy ludzi jest jasne, że nie jest to tylko ściema dla czyjegoś zarobku. Za największego znawcę tematu uważany jest Don Croft, który zgromadził wokół siebie całe rzesze entuzjastów potwierdzających pozytywne działanie działa orgonowego. Oszustwo dawno wyszłoby na jaw.

Dla mnie w ogóle nie jest istotne pytanie czy ktoś na tym chce zarobić (spróbuj, jeśli widzisz tu swą szansę), natomiast ABSOLUTNIE ISTOTNE w pewnym momencie było dla mnie pytanie czy działo orgonowe w ogóle działa? I już znalazłem odpowiedź na to pytanie, bo posiadam cloudbustera / chembustera / działo orgonowe od jakichś dwóch miesięcy. Ponieważ jego zbudowanie nie jest proste i przyjemne - a poza tym możliwe raczej tylko dla posiadaczy domów, a nie mieszkańców bloków i kamienic, dlatego wcale nie dziwi mnie fakt, że w USA, Niemczech czy Wielkiej Brytanii są one dostępne w sprzedaży. Jest wielu chętnych do kupienia gotowego sprzętu, bo nie mają ochoty babrać się w żywicy samemu. Dlatego nie przypada mi do gustu swąd podejrzliwości jaki wyczuwam w Twoim tekście. Twoja teza pachnie tzw. "filozofią fotelową", czyli czystą teorią. Dlatego namawiam Cię do zbudowania własnego działka orgonowego i przejście od tezy do praktycznej obserwacji.

Świat jest trochę inny niż wmówiono nam to w szkole i uważny obserwator zauważy, że działa i wibracja dźwiękowa mantry i kształt narysowanej yantry i nawet kryształy górskie w miedzianych rurach... :D

Pozdrawiam.
Trust no future, however pleasant...
Ten świat nie jest miejscem dla gentelmana...

Adam Katowice
Posty: 177
Rejestracja: 25 lis 2006, 20:11

Dysonans Poznawczy

Post autor: Adam Katowice » 30 lis 2009, 14:44

Teoria dysonansu poznawczego została po raz pierwszy zaprezentowana w 1956 roku przez psychologa Leona Festingera. Prowadził on studia nad działającą w Chicago sektą kultu UFO, której lider przepowiedział koniec świata na określoną datę. Festinger chciał studiować szok po nie spełnieniu się przepowiedni, a także związane z tym efekty. Dysonans poznawczy zdefiniowany jest jako nieprzyjemne doznanie dwóch sprzecznych ze sobą poglądów wziętych jednocześnie. W przytoczonym przypadku, po tym jak członkowie kultu zrealizowali, że świat się nie skończył, zostali oni zmuszeni do uznania, że ich pierwsze wyobrażenie było błędne; to nazywa się niepotwierdzonym oczekiwaniem (nadzieją-przyp.tł.). Lider ogłosił następnie, że owo nie-wydarzenie było skutkiem wyjątkowej wiary członków grupy w ich nauki; niebezpieczeństwo katastrofy została odsunięte wskutek tej wiary-racja dla przewidzianego kataklizmu została wyeliminowana. Tylko dwójka z jedenastu członków tej grupy porzuciła ją; wielu spośród tych, którzy zostali, wzmocniła swoje oddanie.

Awatar użytkownika
Jagadisha das
Posty: 107
Rejestracja: 17 lut 2007, 12:18
Lokalizacja: Kraków

Cloudbuster - Chembuster - Działo Orgonowe

Post autor: Jagadisha das » 30 lis 2009, 19:21

Chciałbym podzielić się paroma refleksjami dotyczącymi naszej
awangardowej rzeźby ogrodowej :) zwanej Działem Orgonowym...

Gdy podjęliśmy decyzję o budowie działa, uzgodniliśmy, że interesuje nas wersja duża, ciężka i stabilna, aby nie wywrócił jej wiatr. Najtańszym elementem naszego dzieła-działa jest samo 15-litrowe wiadro, które kosztowało około 6,00 zł.
Miedziane rury o średnicy 28mm, które zazwyczaj są dostępne są w długościach 3m lub 5m kosztują kilkaset złotych. Łącznie potrzeba 12metrów. Ceny są różne w różnych sklepach i ciągle się zmieniają.

Obrazek

Aby rury były osadzone prosto, postanowiliśmy, że drewniane elementy potrzebne do osadzenia rur powinny być zrobione przez stolarza. I tu zaskoczenie, po około 15 telefonach okazało się że współcześni stolarze rzadko wykonują takie nietypowe prace. Nikt nie chciał podjąć się wycinania śmiesznych kółek w sklejce i to z gwarancją dokładności! Znalezienie prawdziwej stolarni nie było takie proste, jednak ostatecznie znalazł się fachowiec starej daty, który zadaniu podołał. Sama sklejka z CASTORAMY plus wycięcie kompletu składającego się z trzech elementów kosztowało 100 zł.

Obrazek

Złączki kosztowały jakieś 6,00 zł sztuka i dolne zaślepki do rur podobnie.

Obrazek

Postanowiliśmy, że nasze działo będzie uzbrojone w 12 kryształów górskich, a nie 6. W sklepach ezoterycznych można je kupić do 30,00 zł sztuka, o ile w ogóle uda się trafić na właściwe rozmiary. Dodatkowo, na spodzie umieściliśmy kilka mniejszych.

Obrazek

Jak piszą orgonowcy na świecie, wióry można dostać nawet za darmo, jeśli ma się jakiś warsztat ślusarski w pobliżu. Niestety my takiego w sąsiedztwie nie mamy. Postanowiliśmy więc zdobyć wióry na składnicy złomu. Tu też były przygody. Niektóre złomowiska nie zajmują się wiórami, inne obracają wyłącznie ilościami liczonymi na kontenery, a jeszcze inne nie sprzedadzą Ci surowców wtórnych jeśli nie prowadzisz działalności gospodarczej. Ostatecznie udało się nabyć aluminiowe wióry w cenie około 6,00 zł za kilogram. Oczywiście, tak jak i u innych osób, pojawiło się u nas pytanie, czy nie ma przeciwwskazań dla wiórów aluminiowych skoro powszechnie wiadomo, że należy trzymać się od tego metalu z daleka. Orgonowcy z kręgu Dona Crofta wyrażają jednak zdanie, że w tym przypadku aluminium można użyć. Przed przystąpieniem do "montażu", musieliśmy wióry wysuszyć na słońcu.

Obrazek

No i w końcu żywica - śmierdząca sprawa... Są różne rodzaje żywic na rynku, 2- lub 3-składnikowe i trzeba robić eksperymenty z proporcjami, aby wiązanie było właściwe. Nie każda też nadaje się do tego celu, bo niektóre wiążą tylko gdy są w cienkiej warstwie. A nawet odpowiednia żywica - jak dasz za mało utwardzacza (i czasami jeszcze przyspieszacza) to nie zwiąże, a jak dasz za dużo to zagotuje... Ostatecznie, po kilku dniach osiągnęliśmy zamierzony cel zużywając kilkanaście litrów żywicy poliestrowej, co razem kosztowało około 300,00 zł.

Obrazek

Działo ma już swoje miejsce na tarasie i stanowi trwały element pejzażu. To był dla nas eksperyment, po którym nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Dopiero teraz, mniej więcej po dwóch miesiącach mogliśmy dokonać podsumowania obserwacji.

Obrazek

A więc...
- najpierw nie wiedzieliśmy czy w ogóle cokolwiek się zmienia, albo gdy coś się w aurze zmieniało, nie wiedzieliśmy, czy jest efektem naszego działa...
- po iluś dniach inne sprawy zaprzątnęły naszą uwagę i zapomnieliśmy o naszym dziale...
- później zaczęliśmy spostrzegać, że chemitrale zaczynają im nie wychodzić tak dobrze jak wcześniej, zaczynają się nad naszym domem rwać, rozpływać...
- później zaczęliśmy zwracać uwagę na coraz większe ilości ptaków nad nami, czego wcześniej nie zauważaliśmy...
- później spostrzegliśmy, że zaczęło się u nas zmieniać powietrze. Trudno jest to określić dokładnie, ale bardzo przyjemnie jest posiedzieć sobie w pobliżu tego "urządzenia", gdyż czuć jakąś pozytywną energię.
- rano często niebo jest zasnute, ale około południa lub trochę później oczyszcza się, a nowe smugi albo nie powstają, albo bardzo rzadko występują. Zaczęliśmy to nazywać "rozgrzewaniem się" działa pod wpływem światła czy słońca.
- parę dni po ustawieniu działa zauważyliśmy, że w nocy (gdy nie ma chmur naturalnych), niebo jest bardzo klarowne i pięknie widać gwiazdy, co mamy wrażenie nie zdarzało się w naszej okolicy nigdy wcześniej...
- naturalne niewielkie chmury (kalafiory :) z pary wodnej), jeśli zdarzy im się zawisnąć nad naszym domem, znikają w ciągu kilku minut...

Oczywiście, tym którzy nie wierzą w działanie dział orgonowych nie możemy udowodnić, że to co obserwujemy jest efektem właśnie naszego działa, to prawda. Jednak zmiany w aurze jakie obserwujemy są bardzo korzystne. Dowiedzieliśmy się od orgonowców, że działo "nabiera mocy" wraz z upływem czasu i regularnego bycia trwałym elementem obiegu energii. Mimo prawie codziennej aktywności samolotów rozpylających, jak na razie w okolicy naszego domu w miarę przyjemnie się oddycha.

Po południu bardzo często samoloty, te rozpylające, robią tylko takie coś... co szybko znika.

Obrazek

Skoro nasze spostrzeżenia pokrywają się z obserwacjami innych ludzi, to uważamy że nasza inwestycja nie była bezsensowna. A gdy następne osoby, mamy nadzieję również z Polski, będą w stanie te obserwacje potwierdzić, to będziemy mieli pewność, że warto ludzi o takiej możliwości informować.
Trust no future, however pleasant...
Ten świat nie jest miejscem dla gentelmana...

Adam Katowice
Posty: 177
Rejestracja: 25 lis 2006, 20:11

Post autor: Adam Katowice » 30 lis 2009, 21:28

Drogi Prabhu, gdybym ja poświęcił na takie coś tyle energii, tyle czasu i pieniędzy, to bym chyba nawet zorzę polarną widział :D

Oczywiście każdy ma prawo do swego hobby.

O ile będzie wśród przelotnych i stałych gości tego portalu świadomość tego, że ten wątek na forum, jak i sporo innych, czy wręcz wszystkie, są to tylko i wyłącznie prywatne poglądy i światopoglądy (mniej lub bardziej osadzone w autoryzowanym przekazie), na sprawy bardziej lub mniej poważne, na sprawy bardziej lokalne, czy bardziej globalne, jak i będzie świadomość tego, że nawet i sama ta strona internetowa, jest, jakby na to nie patrzeć, w końcu prywatną, indywidualną, choć często kolektywnie realizowaną, inicjatywą konkretnej osoby (i chwała Arkowi za to), to żaden problem.

Gorzej jak wizytujący ten portal te nieformalne opinie i poglądy tu zawarte, oraz ich wieloaspektowy poziom, będą odbierać jako oficjalne stanowisko, pogląd i reprezentację duchowości, myśli i intelektu polskiej, czy światowej społeczności wielbicieli.

Jeszcze gorzej jak wizytujący ten portal te nieformalne opinie i poglądy będą odbierać jako pochodną świadomości rzeczywiście oświeconych osób, samozrealizowanych mistrzów duchowych, Prabhupada, a w końcu samych Śri Śri Radha-Kryszny.

Czy ten portal zapodaje jedynie i wyłącznie czyste mleko, czy też tu i tam, beztrosko i swobodnie, na zasadzie dobrowolności, każdy może np. poprzez forum, dodać do tego mleka to co uzna, jedynie ze swego punktu widzenia, lub osób jemu podobnych, za dobry, słuszny i smakowity dodatek, pozostawiam pytaniem otwartym.

Wolność wyrażania siebie jest ważna, gdyż w ten sposób uczymy się być wielbicielami bez sekciarskich ograniczeń.

Jednak wolność też powinna zabezpieczać sprawę, szczególnie podświadomego, przez takie, czy inne nazewnictwo, czy brak odpowiedniej informacji, korelowania poglądu i opini jednej jednostki, czy grupy, z poglądem i opinią innej jednostki, czy grupy, choć z innych względów, te jednostki, czy grupy mogą być zbiorem wspólnym.

Jeszcze większe ma to znaczenie, gdy w grę wchodzą korelacje pomiędzy osobami prywatnymi, a prawnymi (np. z jednej strony Bhakta Gucio, a z drugiej M.T.Ś.K.).

Podsumowując wnoszę, aby działać zgodnie z prawdą, i dać po prostu informację na stronie głównej, np. po lewej stronie na tym cieńkim zółtym pasku, gdzie jest po prawej data i godzina krótkie info typu "Serwis Nieformalny", albo "Serwis Niezależny", albo "Serwis Prywatny", oraz systemowo, gdzieś na Forum, ale tak, że jak się kliknie dowolny temat np. z okienka "Ostatnio na Forum", to zawsze będzie to widoczne, np. gdzieś w nagłówku, na początku danego tematu, szerszą informację typu "Tematy i wpisy stanowią wyraz prywatnych poglądów i przemyśleń ich autorów".

Szczerze wierzę, że takie coś, mniej lub bardziej w zaproponowanej formie, będzie korzystne, sensowne i po prostu prawdziwe (a i też prawnie bezpieczne).

Jay Prabhupad! Jay Radhe-Krsna! Jay Vrindavan!
Ostatnio zmieniony 30 lis 2009, 23:12 przez Adam Katowice, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Jagadisha das
Posty: 107
Rejestracja: 17 lut 2007, 12:18
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Jagadisha das » 30 lis 2009, 22:25

Wydawało mi się, że w tym miejscu mówimy o truciźnie rozpylanej na ludzi z nieba, a nie o tym kto w co lubi inwestować swą energię, czas i pieniądze, znów kliknąłem nie tam gdzie trzeba... a to pech.

Jeśli umieściłem swój post w niewłaściwym miejscu, to przepraszam wszystkich i proszę moderatora o przykładne publicznie upomnienie mnie aby więcej mi się to nie przytrafiło. A tak przy okazji, nie zaszkodzi też otwarcie wątku dla obserwatorów zorzy polarnej... :)

Jeśli Adamie chciałbyś coś o zorzy napisać, temat mógłby być bardzo ciekawy i z pewnością ktoś go podejmie, nawet jeśli czasami napisze nie na temat. Napisz więc koniecznie.
Trust no future, however pleasant...
Ten świat nie jest miejscem dla gentelmana...

Adam Katowice
Posty: 177
Rejestracja: 25 lis 2006, 20:11

Post autor: Adam Katowice » 30 lis 2009, 23:20

Jagadisha das pisze:Wydawało mi się, że w tym miejscu mówimy o truciźnie rozpylanej na ludzi z nieba, a nie o tym kto w co lubi inwestować swą energię, czas i pieniądze, znów kliknąłem nie tam gdzie trzeba... a to pech.
Fakt, zapomniałem, wybacz mi. Co do trucizny rozpylanej z nieba, to w kontekście, w jakim jest to tutaj przedstawiane, to uważam, że jest to paranoiczna bzdura. Pozdrawiam :)

Awatar użytkownika
Jagadisha das
Posty: 107
Rejestracja: 17 lut 2007, 12:18
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Jagadisha das » 01 gru 2009, 00:04

W porządku. Wypowiedziałeś swoje zdanie. Skoro dla Ciebie jest to bzdura, to mam nadzieję, że nie będziesz już więcej marnował Swego cennego czasu na te bzdury i opuścisz ten wątek, abyśmy mogli w spokoju wymieniać informacje. Zauważ, że są tu też osoby, które mają inne zdanie niż Ty.

Załóż swój własny wątek, gdzie zajmiesz się merytorycznym dementowaniem tysięcy doniesień z całego świata na temat chorobotwórczego działania chemitrali, funkcjonowania orgonitów, cloudbusterów i innych tego typu urządzeń. Zajmij łaskawie Swój czas udowadnianiem im wszystkim, że nie mają racji i tam zaprezentuj Swoją uczoność. Ale tutaj bądź łaskawy nie zasiewać fermentu, bo nic konstruktywnego do sprawy nie wniesiesz, a z takim podejściem aplauzu tu nie uzyskasz.

Do zobaczenia w Twoich własnych wątkach.
Trust no future, however pleasant...
Ten świat nie jest miejscem dla gentelmana...

ODPOWIEDZ