Być może kiedyś, w dalekiej przyszłości, kiedy się poznamy, to poproszę Cię, abyś stał się moim mentorem. Na razie, po Twoich "występach" w innym wątku, niestety zmuszasz mnie Prabhu, abym darzył Cię szacunkiem jedynie z odległego dystansu. Jak to powiedział bohater pewnego filmu krótkometrażowego, "nie ta rasa Prabhu". Oczywiście, to zawsze może się zmienić.Agasti pisze:Asystuj, kiedy poproszą.
Nareszcie fragment, który zainspirował mnie do rozważań, za co Ci dziękuję.Agasti pisze:Kiedy argumentujesz w wymiarze świata idei, wszystko dotyczy jedynie jnany. Jeśli rozmawiamy o emocjach, faktycznym przeżywaniu, to wtedy mówimy o vijnanie.
"Świat idei", który wydaje się, że tak drażni Cię w moim pisarskim wykonaniu, zwie się sambanda-jnaną, czyli realnym związkiem pomiędzy Bhagavanem, jivą i materią. Przeżywanie to abhideya, czyli emocje wynikające z właściwego przyswojenia sobie tożsamości sambandhy i zgodnego z nią działania. Odnoszenie się do abhideyi bez twardym podstaw i zrozumienia kszetry sambhandy, a następnie przyjęcia za swoje jej hierarchii wartości, przyniesie jedynie podrzędną materialną rasę, która nigdy nie doprowadzi do ostatecznej prayojany. Potocznie zwie się to sentymentalizmem.
Stanowi to, opartą na zmysłach i przedmiotach zmysłów parthiva-rasę, czego rezultatem jest bardzo niska jakość wymiaru emocjonalnego, gdyż zbudowanego jedynie na umysłowej fundacji przyjmowania i odrzucania, co dobrze ilustrują forumowe nieporozumienia i kłótnie. Wyższa jakość emocji to svargiya-rasa, która powstaje w procesie wykonywania obowiązków dharmicznych, wraz z obecnością korzystnych cech charakteru. O vaikuntha-rasie nie wspominam, gdyż jest ona obecnie poza zasięgiem większości z nas, aczkolwiek jest ostatecznym życiowym celem.
W sferze sambandhy można dyskutować sambandhę, abhideyę i prayojanę. Wszystkie z nich są jnaną. Dlatego mówiąc o abhideyi np. na forum lub dając wykład, jesteśmy nadal w sferze sambandha-jnany. Tego nie da się uniknąć. Bhakti-rasamrita-sindhu, pomimo, że jest abhideya-śastrą, to nadal, technicznie jest wiedzą sambandhy, tylko że opisującą abhideya-jnanę. Dlatego odnosząc się i dyskutując nasze emocje powstałe w abhideyi, nadal czynimy to, używając w tym celu sambandha-jnany.
Poza tym w sferze sambadhy są dwa wpływy czy podziały, jest to sambandha Sankarszany i sambandha Pradhyumny. Pierwszy stanowi naszą tożsamość (ego) i pole działania, a drugi, nasze zainteresowanie, entuzjazm i kontemplację nad efektami manipulacji kszetry Sankarszana. Vijnana pojawia się wtedy, kiedy zaczynamy to rozumieć i stopniowo wdrażać w życie.
Interesującym szczegółem jest to, że to "wprowadzanie w życie", może być także wyrażone poprzez komunikację jnany, w procesie wykonywania swoich przepisanych obowiązków w służbie oddania. Innymi słowy, vijnana przychodzi poprzez dyskutowanie jnany, tak jak to się dzieje, w przypadku wykonywania obowiązków nauczyciela, czy nauczającego. Jest to seva i część sadhany, a jak wiemy praktyczna służba oddania przynosi realizację.
W tym sensie, abhideyę możemy podzielić na dwie części. Możemy działać z obowiązku w aspekcie jnany (manana), a kiedy te czynności staną się dla nas naturalne (nidhidhyasana) i sami chcemy angażować w nie nasze ciało, umysł i słowa , to jest to aspekt vijnany. Dlatego odbieranie innym przywileju pełnienia służby oddania w formie transmisji jnany, jeżeli jest to zgodne z ich charakterem i pragnieniami, przynosi efekt przeciwny do zamierzonego - brak vijnany, czyli dokładnie to, co zarzuca się tej osobie: "Człowieku, przestań pisać teoretycznie na temat filozofii, bo nie masz żadnej realizacji!". Jest to poważne nieporozumienie.
Bez sambandha-jnany, nasz entuzjazm i zainteresowania będą jedynie skierowane na abhideyę i prayojanę sfery materialnej kszetry, co przejawia się w formie np. obsesji na temat teorii spiskowych i smaku do "zillionów" innych, mało istotnych z punktu widzenia celowości ludzkiego życia tematów, zwanych pradżalpą, w duchowym kontekście wedyjskiej vastu-trayi, która jak mówi Pan Caitanya Mahaprabhu, stanowi "trzy bogactwa ludzkiego życia".
Vastu-traya, czyli sambandha, abhideya i prayojana, są niezwykle praktyczne w życiu, gdyż na nich zasadza się zasada wszelkiego wysiłku i działania. Wyrzucając za okno jnanę, jednocześnie wyrzucamy praktyczność naszego wysiłku, gdyż nie przyniesie on, ani upragnionego rezultatu, ani też nie dostarczy wysokiej klasy przeżyć, doświadczeń i uczuć.
Zgodnie z pancanga-nyayą, istnieją dwa rodzaje prezentacji vastu-trayi. Jedna ma nastawienie przemawiające i przekonywujące wątpiący umysł, a druga trafia prosto do inteligencji, przekonanych już do prayojany osób. Pomimo, że obie formy są podobne, ich wpływ na słuchacza jej zupełnie różny. Dlatego ktoś obcujący z jedną z tych form, może czuć się rozczarowany brakiem satysfakcji w odbiorze i zrozumieniu tematu. Na to już nic nie można poradzić, ponieważ dostęp do internetu mają miliony ludzi, i nie jest możliwe trafienie do serca czy inteligencji każdej z tych osób. Jednak powinniśmy uznać już za sukces, jeżeli nawet jedna osoba wykazuje tym jakieś zainteresowanie, a ostatecznie, że największą korzyść odnosimy my sami, gdyż angażujemy nasze psychiczne funkcje antahkarany w służbę oddania dla guru i Kryszny.
Aczkolwiek temat jest znacznie głębszy, i można by o nim pisać bez końca, na tym zakończę, mając nadzieję, że nie uraziłem Twoich uczuć poprzez zbytnie wykorzystywanie sanskryckiej terminologii, którą i tak z pewnością znasz lepiej niż ja. Nie obiecuję też, że będę odpowiadał na Twoje dalsze posty. To w dużej mierze będzie zależało od Twojego nastroju, kompatybilności naszej rasy, a także od tematycznej inspiracji i kąta vicary. Na ogół, będę ignorował posty analizujące mój charakter, pisane przez osoby, których nigdy w życiu nie spotkałem, lub raz, 20 lat temu przy prasadam. Mam czyste sumienie i nie odczuwam potrzeby publicznej samoobrony przed osobistymi atakami nieznanych mi osób, próbujących narzucić mi ich własne wyobrażenia na temat moich motywacji i postępowania. No chyba, że będę w dobrym humorze i znowu najdzie mnie ochota, aby nakręcić kilka filmów krótkometrażowych.
Chciałbym jeszcze tylko dodać, że jeżeli drażni Cię moja osobowość lub mój styl pisania, to uprzejmie sugeruję, abyś oszczędził sobie tortury czytania tego co piszę. Nie piszę dla wszystkich, ale dla tych, których moje pisanie inspiruje, a z listów które dostaję wynika, że takich osób jest sporo. Jeżeli jesteś w stanie, to proszę też, abyś nie brał mojej pewności siebie za oznaką poczucia wyższości. To dwie różne rzeczy. Ratlerek ujada, kiedy jest pewien, że stoi za nim potężny pan, a w tym przypadku potęga duchowego nauczyciela i mądrość śastr.
Życzę Ci Prabhu samych przyjemnych doznań w praktyce służbie oddania. Hare Kryszna!.