Trucizna rozpylana na ludzi z nieba.

Cały tzw. postęp wiedzy empirycznej. "Politycy są wyzbyci współczucia i zrozumienia. Nie biorą pod uwagę tego, że ciężko zarobione pieniądze pochodzą od ludzi i trwonią je na wystrzeliwanie wielkich rakiet na inne planety. Obiecują jedynie, że przywiozą więcej kurzu. Najpierw mogą zdobyć tylko garść kurzu, a następnie obiecują przywieźć całe tony kurzu. Jaki to wszystko ma sens?" Śrila Prabhupad - Prawda i Piękno
Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 25 gru 2009, 20:29

Odnośnie luster, cieni i strzelania do siebie znalazłem ilustrację w zbiorach rodzinnych:

Obrazek
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 25 gru 2009, 20:40

W związku z tematem demonów, cieni, inkwizytorów, mentorów, psychiatrów, psychologów, oraz całym tym niezłym zamieszaniem wynikającym z nieposzanowania etykiety i zasad uczestnictwa w forum i określonym wątku, postanowiłem zamieścić krótką charakterystykę kilku archetypów, o których medytacja może pomóc w przetransformowaniu jego jakości.

Każdy archetyp ma swoją nazwę oraz atrybuty światła i cienia.


MENTOR

Światło: Przekazywanie mądrości i udoskonalanie charakteru ucznia.

Cień: Niezdolność wspierania rozwoju ucznia do roli mistrza. Udzielanie fałszywych instrukcji.


WOJOWNIK

Światło: Siła, dyscyplina, talent i siła woli. Heroizm, stoicyzm oraz samopoświęcenie w pokonywaniu własnego ego.

Cień: Sprzedawanie zasad etycznych dla zwycięstwa za wszelką cenę. Obojętność na ból zadawany innym.


NAUCZYCIEL

Światło: Zdolność komunikowania wiedzy, doświadczenia, umiejętności i mądrości.

Cień: Manipulowanie i molestowanie uczniów. Nauczanie negatywnych cech i destruktywnych umiejętności.


SKRYBA

Światło: Przechowywanie wiedzy i informacji.

Cień: Zniekształcanie faktów i plagiaryzm prac innych osób.


ZAKONNIK/ZAKONNICA

Światło: Bezinteresowne oddanie i całkowite zadedykowanie się duchowości.

Cień: Negatywny osąd świata fizycznego. Przesadna pobożność (dewocja).


EGZORCYSTA

Światło: Uwalnianie siebie i innych od destrukcyjnych impulsów.

Cień: Lęk przed stawieniem czoła własnym demonom.


GŁUPIEC


Światło: Nieustraszone ukazywanie emocji. Pomaganie innym śmiać się z absurdalności i hipokryzji.

Cień: Używanie humoru do ranienia innych, zamiast ich wyzwalania. Wyparcie prawdy o swoich własnych emocjach.


HULIGAN

Światło: Zwraca uwagę na własną zdolność do onieśmielania innych. Pomaga w konfrontacji z wewnętrznymi lękami, które prześladują ciebie.

Cień: Ukrywa głębokie lęki skrywane za przemocą fizyczną i werbalną.


ALCHEMIK

Światło: Transformacja niskich motywów i celów w złotą mądrość.

Cień: Nadużycie mocy i wiedzy, która przychodzi z praktyką duchową.


OSZUST


Światło: Wznioszenie się ponad konwencje, sztywność i przewidywalne zachowania.

Cień: Manipulowanie innymi poprzez dwulicowość.

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 26 gru 2009, 11:53

Jeszcze na chwilę odnośnie inkwizytorów.
Kilka miesięcy temu śledziłem tu na forum jedną z dyskusji. Brał w niej udział również (bo jakże by nie) Purna. W pewnym momencie zawołałem żonę i powiedziałem aby trochę poczytała. Po kilku minutach wstała od komputera. Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się.
- Ciekawe czy gość nie palił w jakimś poprzednim życiu ludzi na stosie - powiedziałem.
- To możliwe - odpowiedziała - Choć mi bardziej kojarzy się z Wojtkiem.
Żona miała kiedyś znajomego, który przystąpił do Świadków Jehowy. Bardzo i usilnie starał się on nawrócić ją na swoją religię. Był w tym nieustępliwy i bardzo nachalny. Moja żona praktykuje od lat medytację. Zamyka się w pokoju, wykonuje pranayamy a potem siedzi pól godziny, lub dłużej w ciszy. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ten jej znajomy tak się zachowuje. Przecież ona go do niczego nie nakłania. Nie każe mu nic robić, nic nie narzuca. A ten za każdym razem swoje. Znajomość oczywiście w końcu się rozpadła. Jakby to powiedzieć : Nie ta rasa.

Dwa lata temu zaproponowałem jej wyjazd na dni kultury wedyjskiej do świątyni wrocławskiej.
Może być fajnie - mówiłem - Usłyszymy coś ciekawego. Spotkamy ciekawych ludzi.
Pojechaliśmy. Cieszyłem się bo liczyłem na to, że ten wyjazd zbliży ją do bhakti i bhaktów..Przyjechaliśmy po południu, Trwał wykład. Potem był poczęstunek i niebawem trzeba było iść spać. Nocowaliśmy w świątyni. Żona wraz z innymi kobietami poszła spać na strych. Tam uczepiła się jej jakaś nieopierzona dziewczynka - bhaktinka - i rozpoczęła "nauczanie". Coś w stylu:: powinnaś to, należy to, trzeba tak, musisz tamto. Moja żona to tolerancyjna osoba, ale nawet i ona wysiada szybko przy tego typu "nauczających".
W następnym roku nie miała już ochoty jechać na ten festiwal.

Są różne osoby i są rożni nauczający. Do jednych trafiają suche, logiczne argumenty, do innych coś innego. Nauczający powinien wyczuć co, jak i kiedy mówić. Nie powinien być niczym katarynka powtarzająca w kółko to samo i tak samo. Jeszcze żeby za tym klepaniem krył się jakiś duch. A przecież katarynka to tylko maszynka. Mechanizm powtarzający zaprogramowany w nią dźwięk.

A odnośnie Świadków Jehowy. Nie mam nic przeciwko nim, jakby ktoś myślał. Mam wśród nich kilku znajomych. Nie bliskich, ale znajomych. Przychodzili do naszego domu z nauczaniem. Nigdy im nie odmawiałem gościny, choć czasami zjawiali się nie w porę. Już na początku, w czasie pierwszej z ich wizyt uprzedziłem ich, że w zasadzie to strącą czas jeśli mają nadzieję, że nakłonią mnie do przystąpienia do ich stowarzyszenia.

- Ja mam inne nieco poglądy i spojrzenie na zbliżanie się do Boga - powiedziałem.

To im jednak nie przeszkadzało i rozpoczęli nauczanie. Przychodzili systematycznie, a ja ich słuchałem i częstowałem ich prasadam, gdy mieli ochotę coś zjeść. Potem wpadłem na taki pomysł.
- No dobrze - powiedziałem - Ustalmy coś. Żeby było sprawiedliwie, ja będę słuchał was przez 15 minut, a potem przez następne 15 minut będę wam czytał Bhagavad - Gitę.
Niechętnie, krzywiąc się, przystali na to. Po dwóch czy trzech takich sesjach przestali przychodzić. Teraz gdy mijamy się na ulicy pozdrawiamy się. Czasami zamienimy kilka słów.
Oni idą swoją ścieżką, a ja swoją. Nie krytykuję ich, a co oni myślą o mojej? Ich to sprawa. Ważne, że wspólistniejemy na pokojowej stopie.

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Post autor: padmak » 28 gru 2009, 22:08

Mathura Prabhu - w temacie świadków Jehowy - to ja mam inne ciekawe doświadczenie.
W szkole średniej miałem kilku dobrych kumpli. Wspólne zainteresowania, itp. Z jednym z nich siedziałem w jednej ławce - dobrze rozumieliśmy się. W tym czasie poznałem bhaktów i po wakacjach wróciłem "odmieniony" do szkoły. Dieta wegetariańska, sikcha na głowie i koraliki tulasi na szyi.
Nie byłem nachalnym nauczającym, ale jak ktoś był Ciekawy - to opowiadałem o Krysznie i bhaktach.
Wtedy też okazało się, że mój najlepszy kumpel jest świadkiem Jechowy (Jego mama i siostra również).
Pewnego razu postanowiliśmy, że każdy z nas opowie przez 1 godzinę o swojej ścieżce. On opowiadał o ciekawostkach z Bibli z punktu widzenia świadków Jechowy a ja opowiedziałem mu o BhagawadGicie i wedyjskiej kosmologii. To wystarczyło nam aby byc dobrymi kumplami przez jeszcze 3 lata nauki. Razem też zrobiliśmy pracę dyplomową.
Ja szanowałem jego poglądy a on szanował mój styl życia. Każdy z nas wiedział, że w wielu kwestiach odnośnie światopoglądu jesteśmy zupełnie odmienni - nie przeszkadzało nam to jednak w dobrej znajomości.
Przy okazji nauczyłem się szanować i słuchać ludzi o odmiennej orientacji religijnej.

B.G. 4.11
"...Każdy podąża Moją ścieżką pod każdym względem..."

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 29 gru 2009, 12:49

Dużo zależy od tego z jaką osobą ma się do czynienia. Wszędzie można natrafić na osoby nachalne jak i takie, z którymi da się żyć.
Ja kiedyś przez dwa lata współpracowałem z rodziną Świadków. Oni prowadzili piekarnię, a ja rozwoziłem ich produkty po sklepach. Trochę mnie próbowali przekabacić na początku, ale szybko zrozumieli, że nie ma sensu i dali mi spokój. Dobrze nam się współpracowało, ale oni wyjechali do Francji i trzeba było zająć się czymś innym.

Niektóre z ich poglądów są dla nas dziwne i nie do przyjęcia, ale to samo oni mówią o naszych. Każdy uważa, że ma rację.
Tak jak napisałeś: Każdy podąża ścieżką Boga. Tylko, że można iść tą samą ścieżką w przeciwnych kierunkach. :)

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Post autor: padmak » 30 gru 2009, 00:57

Mathura pisze: Tak jak napisałeś: Każdy podąża ścieżką Boga. Tylko, że można iść tą samą ścieżką w przeciwnych kierunkach. :)
Jeżeli uznamy, że Bóg jest wszędzie - to każdy kierunek jest właściwy - ważne tylko, że jest się na ścieżce :)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 30 gru 2009, 08:27

padmak pisze:Jeżeli uznamy, że Bóg jest wszędzie - to każdy kierunek jest właściwy - ważne tylko, że jest się na ścieżce :)
Każdy kierunek byłby właściwy tylko z punktu widzenia osób, które świadomie nie chcą czynić rozróżnień pomiędzy końcowymi rezultatami swoich działań, a takie osoby po prostu nie istnieją. Przykładowo, chcę dostać się z Warszawy do Gdańska, a więc jest mi wszystko jedno, czy pojadę na południe w kierunku Krakowa, na zachód w kierunku Zielonej Góry, czy na wschód w kierunku Białegostoku. Przecież droga jest drogą, i każdy kierunek jest właściwy, i prowadzi do Gdańska. A nie jest to przecież prawdą.

Nawet osoby pod ciężkim wpływem guny ignorancji, jak np. narkomani, czynią rozróżnienia, działając w kierunku osiągnięcia celu swoich pragnień. W innym przypadku, byłoby im wszystko jedno czy biorą heroinę, czy proszek do pieczenia. A tak przecież nie jest. Zwierzęta też czynią rozróżnienia, bo kaczka nie ma potomstwa z nosorożcem, chociaż ten też jest zwierzątkiem. :)

Tym bardziej osoby prawdziwie zdające sobie sprawę z tego, że Paramatma przenika każdy atom, będą czynić inteligentne, ostrożne i wyważone rozróżnienia, w celu utrzymania, czy pogłębienia tej wizji, a nie ignorowania Boga, czy gorzej, sprawienia mu przykrości. Nawet uttama-adhikari, który postrzega wszystkie żywe istoty jako wieczne sługi Kryszny, i w tym sensie nie czyni rozróżnień, sam podąża w ściśle obranym przez siebie kierunku, w kierunku Kryszny, a nie pod prąd.

Tak więc pomimo, że każdy jest na ścieżce Kryszny, to nie każdy kierunek jest właściwy, nawet jeżeli uznamy, że Bóg jest wszędzie. Dlatego istotą rzeczy jest kierunek w jakim podążamy, a nie oczywisty dla wszystkich fakt, że podróżujemy po asfaltowej drodze. :)

Mat
Posty: 67
Rejestracja: 23 gru 2009, 14:00

Post autor: Mat » 05 sty 2010, 12:09

Purnaprajna pisze:
Każdy kierunek byłby właściwy tylko z punktu widzenia osób, które świadomie nie chcą czynić rozróżnień pomiędzy końcowymi rezultatami swoich działań, a takie osoby po prostu nie istnieją.
skąd założenie, że nie ma osób, które świadomie nie chcą czynić rozróżnień pomiędzy końcowymi rezultatami swoich działań?
Przykładowo, chcę dostać się z Warszawy do Gdańska, a więc jest mi wszystko jedno, czy pojadę na południe w kierunku Krakowa, na zachód w kierunku Zielonej Góry, czy na wschód w kierunku Białegostoku. Przecież droga jest drogą, i każdy kierunek jest właściwy, i prowadzi do Gdańska. A nie jest to przecież prawdą.
jak to nie jest to prawdą? przecież to jedynie zależy od pragnień, co chcesz zrobić po drodze do celu, nieprawdaż?

niektórzy chcą jak najszybciej dostać się z punktu A do punktu B, nie rozglądają się i są w pełni skoncentrowani w swoich myślach na punkcie B, właściwie już tam są, tylko jeszcze trzeba trochę zmodyfikować czasoprzestrzeń i występujące w niej prawdopodobieństwa układu różnych cząstek...

ale są również i tacy, którzy chcą sobie trochę urozmaicić wrażenia po drodze i wcale im nie śpieszno do punkt B, bo przecież po drodze możnaby zaliczyć cały alfabet, korzystając z D-Tourów, nieprawdaż?
Nawet osoby pod ciężkim wpływem guny ignorancji, jak np. narkomani, czynią rozróżnienia, działając w kierunku osiągnięcia celu swoich pragnień. W innym przypadku, byłoby im wszystko jedno czy biorą heroinę, czy proszek do pieczenia. A tak przecież nie jest. Zwierzęta też czynią rozróżnienia, bo kaczka nie ma potomstwa z nosorożcem, chociaż ten też jest zwierzątkiem. :)
no właśnie, każdy szuka takich środków, które mu są potrzebne do realizacji pragnień, więc jeśli ktoś ma pragnienie doświadczania wielu ciekawych przygód zanim dotrze do wymarzonego celu, to będzie skutecznie tych przygód szukał, a potem skutecznie kierował się mniej więcej zgodnie z azymutem na cel
Tym bardziej osoby prawdziwie zdające sobie sprawę z tego, że Paramatma przenika każdy atom, będą czynić inteligentne, ostrożne i wyważone rozróżnienia, w celu utrzymania, czy pogłębienia tej wizji, a nie ignorowania Boga, czy gorzej, sprawienia mu przykrości.
A skąd takie założenie? Czyżby demony zostały wykluczone z tego logicznego myślenia?
Nawet uttama-adhikari, który postrzega wszystkie żywe istoty jako wieczne sługi Kryszny, i w tym sensie nie czyni rozróżnień, sam podąża w ściśle obranym przez siebie kierunku, w kierunku Kryszny, a nie pod prąd.
co to znaczy "pod prąd" w przypadku uttama adhikari?
Tak więc pomimo, że każdy jest na ścieżce Kryszny, to nie każdy kierunek jest właściwy, nawet jeżeli uznamy, że Bóg jest wszędzie.
Jakoś z wcześniejszych argumentów trudno mi wyprowadzić taki wniosek. Może najpierw, co to znaczy "właściwość" kierunku?

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 12 sty 2010, 18:00


Waldemar
Posty: 743
Rejestracja: 31 paź 2008, 19:03

Post autor: Waldemar » 18 sty 2010, 07:13

Purnaprajna pisze:Nie zapomnijmy, że największy demon tkwi w naszych sercach, i jest nim niechęć do poważnej praktyki praktyki świadomości Kryszny i zrezygnowania z życia opartego jedynie na zachciankach materialnego umysłu, którego przedłużeniem są zmysły. Nikt nikogo nie może kontrolować, jeżeli wpierw sami nie wyrazimy na to zgody.

Zwalanie winy za panujące zło na demony i szatana jest według Bhaktividya Purny Swamiego ateizmem. Szatan, demon czy inny diabeł rogaty jest bowiem koncepcją nie tylko zwalniającą nas od osobistej odpowiedzialności za własne wybory i czyny, ale czyni z Boga biednego i anemicznego niedojdę, który nie jest w stanie poskromić swojego sprawniejszego fizycznie i umysłowo rówieśnika (prawdopodobnie także bardziej przystojnego ;)), który posiada potęgę równą Bogu, dodatkowo zachęcając nas do robienia zakazanych przez Boga rzeczy, których tak naprawdę zawsze pragnęliśmy i dla których znajdujemy się w materialnym świecie. W ten sposób, jak to mówią, do nieba idzie się wyłącznie dla pogody, a do piekła dla dobrego towarzystwa. ;)

Skoro istnieje Szatan, czyli inaczej idea, że ktoś ma totalną władzę nad naszymi ciałami, umysłami i pragnieniami, to równie dobrze możemy robić, co nam się żywnie podoba, a w chwilach depresji i kłopotów zwracać się do tego "niedożywionego" Boga z prośbą o usunięcia dotykającego nas cierpienia, abyśmy z uśmiechem mogli nadal kontynuować cykl samsary, dalej kultywując zwyczajowo nasze religijne nawyki, pełni demonicznej skłonności do egzystencji niezależnej od Kryszny. Istnienie takiego Szatana powoduje też, że idea wszechmogącego Boga zupełnie traci na swej wartości i wiarygodności, nie wspominając już o atrakcyjności. :)
W znaczeniu do wersetu 4.35 Bhagavad-gity Prabhupad pisze:

Czystą wiedzę można otrzymać jedynie od bona fide mistrza duchowego i w ten sposób uchronić się przed złudzeniem, że żywa istota jest równa Krysznie.

Czy o to Ci mniej więcej chodziło w Twoim poście? Czy uważasz, że jest to realne zagrożenie w przypadku bhaktów?

ODPOWIEDZ