Art o wege

Ahimsa - poszanowanie życia. " Ochrona życia zarówno istot ludzkich, jak i zwierząt, jest zasadniczym obowiązkiem rządu. Rząd nie musi czynić rozróżnienia w takich zasadach. Po prostu jest to straszne dla duszy o czystym sercu, kiedy widzi zorganizowaną przez państwo rzeź zwierząt w tym wieku Kali." - 01.17.08 Zn.
yogamaya

Art o wege

Post autor: yogamaya » 16 maja 2008, 17:41


Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Post autor: John » 24 maja 2008, 09:40

Bardzo ciekawy artykuł. Na szczęście coraz więcej się o tym mówi i pisze, a Polacy dalej na mięsie i dalej cierpią te zwierzęta.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

Awatar użytkownika
Madhumalati
Posty: 71
Rejestracja: 31 sty 2008, 12:57
Lokalizacja: Gorzów Wlkp. / Zielona Góra
Kontakt:

Post autor: Madhumalati » 13 lip 2008, 23:10

A ja ostatnio sobie gazetke zaprenumerowałam:

http://www.vege.com.pl/

Visakha
Posty: 33
Rejestracja: 02 lut 2010, 11:07

Re: Art o wege

Post autor: Visakha » 29 sty 2011, 14:45

W ciągu osiemdziesięciu lat w krajach bogatszych radykalnie zmieniono sposób odżywiania i pojawiła się plaga chorób cywilizacyjnych. Za namową dietetyków ludzie zaczęli spożywać dużo mięsa, myśląc, że to najwartościowszy rodzaj pożywienia. Zaczęto też za ich sugestiami prawie do każdego produktu dodawać jajka, co potęguje jeszcze ilość spożytego cholesterolu. Przeglądając tabele żywieniowe, nie mogę dopatrzeć się, co takiego cudownego ma być w mięśniach zabitych zwierząt lub wywarze z ich kości. Nie ma żadnych naukowych argumentów na to, że brak mięsa w pokarmach jest dietą niedoborową pod względem białka. Niedobór białek oraz aminokwasów wśród wegetarian stosujących zrównoważoną dietę nie został nigdy wiarygodnie dowiedziony. Specjaliści od żywienia (m.in. American Dietic Associaton, Physicians Committee for Responsible Medicine, National Health Service") twierdzą, że dobrze zrównoważona dieta wegetariańska jest uważana za zdrową i może być stosowana przez ludzi. Potwierdzają to liczne statystyki i obserwacje prowadzone na dużą skalę m.in. w USA i w Wielkiej Brytanii. Wegetarianie, w porównaniu z resztą populacji na danym terenie, mają zwykle niższą, średnią masę ciała, niższy poziom cholesterolu we krwi, niższe ciśnienie krwi. W tej grupie osób stwiedza się znacznie mniej przypadków zawału serca, nadciśnienia, cukrzycy, osteoporozy, miażdżycy i kilkunastu rodzajów nowotworów. Zgodnie z długoterminowymi badaniami Niemieckiego Centrum Leczenia Nowotworów wegetarianie żyją o ponad 21 lat dłużej, niż przeciętnie ludzie, czyli tacy, którzy spożywają do kilku razy na dobę pokarmy mięsne, traktując warzywa jako ewentualny dodatek do mięs. Według innych badaczy niemieckich przeciętny stan zdrowia przebadanych wegetarian był lepszy niż przeciętnych obywateli Niemiec. Badania naukowców z Anglii wykazały, że inteligentniejsze dzieci częściej decydują się na wegetarianizm w wieku dorosłym.
Dane "przemawiają", oby to był korzystny zwrot w poglądach współczesnych dietetyków i naukowców.
Przedstawiam cytat z Gazety Wyborczej.
"Jesteśmy w stanie cofnąć zmiany miażdżycowe bez użycia leków, czy zabiegu chirurgicznego. Wystarczy się zdrowo odżywiać.
Według Światowej Organizacji Zdrowia 90 proc. osób umierających na chorobę niedokrwienną serca prowadzi niezdrowy styl życia, w tym źle się odżywia. Z kolei według Światowego Funduszu Badań nad Rakiem, poprzez zmianę diety i zwiększoną aktywność fizyczną można byłoby zapobiec od 30 do 60 proc. nowotworów. Nasze złe nawyki żywieniowe obwiniane są również za epidemię cukrzycy (liczba zachorowań w krajach uprzemysłowionych od II wojny światowej wzrosła o prawie 700 proc.!).
Z drugiej strony naukowców od dawna intrygował fakt, że jeszcze niedawno w Japonii, Tajlandii, Papui-Nowej Gwinei czy Meksyku choroby krążenia, cukrzyca, rak jelita grubego występowały niezwykle rzadko lub prawie w ogóle. Wszędzie tam dieta oparta jest na niskoprzetworzonych produktach roślinnych: warzywa, owoce, rośliny strączkowe i pełne ziarna zbóż.
Mieszkańcy wyspy Okinawa w Japonii, gdzie zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca należała do najniższej na świecie, odżywiali się do niedawna głównie patatami, ryżem, warzywami, owocami, soją i niewielką ilością ryb.
Obserwacje te zainspirowały wiele ośrodków w USA, m.in. Uniwersytet Harvarda, do przeprowadzenia długoletnich badań i stworzenia medycyny żywienia.
W Polsce zaczęło właśnie działać pierwsze Centrum Medycyny Żywienia przy warszawskiej klinice ortopedii i medycyny sportowej Carolina Medical Center. Kieruje nim dr Edyta Biernat-Kałuża i mgr Małgorzata Desmond.

Wojciech Moskal: Co to jest medycyna żywienia?

Dr n. med. Edyta Biernat-Kałuża: To kluczowy element tzw. Medycyny Stylu Życia (Lifestyle Medicine). Badania ostatnich lat wykazały, że odpowiedni styl życia, w tym odżywianie, działa nie tylko prewencyjnie. Odpowiednią dietą można także leczyć, niekiedy uzyskując efekty porównywalne z terapią farmakologiczną. W USA wielu uważa dziś takie podejście za istotę medycyny XXI wieku. Pacjentem zajmuje się zespół, w którym lekarz zleca terapię żywieniem, a specjaliści od żywienia ustalają, jak trzeba zmienić nawyki żywieniowe. I jest to leczenie przyczyn, a nie tylko objawów choroby. Ale tego nie da się osiągnąć po pojedynczej 15-min wizycie u lekarza. Nowego stylu życia trzeba się nauczyć, konieczna jest wielotygodniowa praca z pacjentem.

Czym się to różni od tradycyjnej dietetyki?

Mgr Małgorzata Desmond: W skład zespołu medycyny żywienia, oprócz lekarza, musi wejść dietetyk. Ważne jest jednak, aby orientował się w literaturze medycznej z zakresu Lifestyle Medicine i był świadomy, że zmiany żywieniowe, które są konieczne aby uzyskać efekt terapeutyczny, muszą być bardziej kompleksowe niż te powszechnie zalecane.
Dla przykładu: za pomocą tradycyjnie zalecanej diety chorym z miażdżycą można obniżyć stężenie "złego cholesterolu" (tzw. LDL) maksymalnie o 5 proc. A dzięki medycynie żywienia spadek ten może wynieść nawet do 36 proc., czyli podobnie jak przy użyciu leków.
W chorobach krążenia, cukrzycy czy w reumatoidalnym zapaleniu stawów staramy się zupełnie wyeliminować produkty wysoko przetworzone oraz ograniczyć do minimum te pochodzenia zwierzęcego. To tradycyjna dieta społeczeństw Azji Wschodniej, ale nie tylko. Większość Polaków i mieszkańców Europy Zachodniej odżywiała się w ten sposób jeszcze przed wojną, gdy takie produkty jak masło czy mięso były na talerzach rzadkością. Wysokotłuszczowa, wysoko przetworzona dieta zachodnia, jaką dzisiaj znamy, zagościła u nas na dobre dopiero po II wojnie światowej.
Czyli nasz tradycyjny schabowy tak naprawdę nie jest tradycyjny?

M.D.: Właśnie. Gdy rozmawiałam ze swoją babcią i pytałam, jak jej rodzina odżywiała się przed wojną, okazało się, że mięso gościło na stole od święta, ewentualnie w niedzielę. Na co dzień to były różnego rodzaju żury, barszcze, ciemny chleb, ziemniaki, kasze, kapusta z grochem itd. Potrawy z mięsa, takie jak schabowy, były codziennością tylko dla najbogatszych (i dlatego też na serce chorowali wtedy tylko oni).

Czym wasze zalecenia różnią się od oficjalnych?

M.D.: Już ponad 10 lat temu badania prowadzone na Uniwersytecie Harvarda w USA wykazały, że przestrzeganie zaleceń żywieniowych według oficjalnej piramidy praktycznie nie zmniejszało ryzyka zachorowania na choroby krążenia czy nowotwory. Ryzyko to było prawie takie samo jak u osób, które jadły, co chciały.
Dlatego takie instytucje, jak Światowy Fundusz Badań nad Rakiem czy Uniwersytet Harvarda, zalecają trochę odmienny model żywienia, bardziej oparty na niskoprzetworzonych produktach roślinnych. Jest to zgodne z postulatami Medycyny Stylu Życia.
Z badań wiadomo, że jedyną dietą, która jest w stanie nie tylko zatrzymać, ale nawet odwrócić chorobę wieńcową, jest niskotłuszczowa dieta oparta na produktach roślinnych. Ale takiej diety oficjalnie się w Polsce nie zaleca.

Specjaliści o tym nie wiedzą? Przecież ktoś tę piramidę układał i akceptował?

E.B.K.: Naukowcy od dawna o tym wiedzą, ale w grę wchodzi kilka skomplikowanych mechanizmów. Wiadomo, że np. amerykańskie zalecenia odnośnie do diety, za którymi idzie reszta świata, są kompromisem pomiędzy tym, co chcą lekarze, naukowcy i pacjenci, a tym czego domaga się przemysł spożywczy i rolniczy. W USA zalecenia żywieniowe akceptuje tamtejszy Departament Rolnictwa. Od razu mamy więc konflikt interesów.

Prof. Marion Nestle, która w latach 90. była członkiem rady naukowej tworzącej piramidę żywienia, opisała później w swojej książce, że gdy weszła po raz pierwszy do ministerstwa rolnictwa, na samym początku usłyszała, że nie wolno jej używać takich sformułowań jak "jedz mniej mięsa", "jedz mniej cukru" czy "jedz mniej soli".
A to dlaczego?

- Wolno jej było mówić "jedz mniej tłuszczu nasyconego czy jedz mniej cholesterolu". Nie można było nazwać po imieniu tych produktów, które należałoby ograniczyć w diecie. Choć ostatnia piramida żywieniowa z USA (z 2010 r.) jest już o wiele lepsza, naukowcy tacy jak prof. Walter Willet z Uniwersytetu Harvarda, nadal mają do niej zastrzeżenia.

Kiedy narodziła się medycyna żywienia?

M.D.: Już pod koniec lat 50. badacze z USA sprawdzali, czy to, że w niektórych społeczeństwach nie ma chorób krążenia czy cukrzycy, może być efektem stylu życia, w tym diety. Przełom nastąpił w 1990 r., kiedy dr Dean Ornish z Harvardu dowiódł, że niskotłuszczowa dieta oparta na produktach roślinnych może zatrzymać, a nawet cofnąć zmiany miażdżycowe.

W eksperymencie Ornisha wzięły udział osoby z zaawansowaną chorobą niedokrwienną serca. Naukowiec podzielił ich na dwie grupy. Jedna odżywiała się dietą roślinną o bardzo niskiej zawartości tłuszczu, druga - oficjalnie zalecaną dietą dla osób z chorobą wieńcową.
Po roku okazało się, że stan zdrowia w drugiej grupie, tej na oficjalnie zalecanej diecie, nie polepszył się - miażdżyca postępowała. Tymczasem u prawie 80 proc. osób z pierwszej grupy zauważono wyraźne obniżenie stężenia cholesterolu i częściowe cofnięcie się zmian miażdżycowych w tętnicach wieńcowych, które odżywiają serce.
Wnioski były dla wielu szokujące - jesteśmy w stanie cofnąć zmiany miażdżycowe bez użycia leków czy zabiegu chirurgicznego. W następnych latach podobne eksperymenty przeprowadzili inni, również w przypadku innych schorzeń, np. cukrzycy.
Po prawie dwóch dekadach w 2010 r. program Ornisha uzyskał aprobatę amerykańskiego Departamentu Zdrowia i jest refundowany jako jedna z form leczenia dla pacjentów z niedokrwienną chorobą serca, kandydatów do operacji wszczepienia by-passów oraz dla pacjentów po zawale serca.

Jak zamierzacie leczyć chorych za pomocą diety?

E.B.K.: W Centrum Medyny Żywienia pacjenci będą mieli możliwość skorzystania z wielotygodniowych programów terapii żywieniowej chorób układu krążenia, otyłości, cukrzycy czy chorób o podłożu reumatologicznym. Nasz pierwszy program nosi nazwę „Przez żołądek do zdrowego serca”..."

Jak myślicie, dlaczego tak propaguje się spożywanie mięsa pomimo wielu niekorzystnych dowodów? Ekonomiści uważają, że produkcja pasz dla zwierząt i pokarmów mięsnych przynosi korzyści w światowym podziale pracy i zapewnia rolnikom wysokie zarobki i lepsze warunki życia. Nie koreluje to jednak z ciągłą koniecznością dopłat dla rolników w Unii Europejskiej. Aby wyprodukować kilogram białka zwierzęcego trzeba zużyć od 5 do 10 kilogramów białka roślinnego. A co spożywają ludzie sądząc, że jedzą mięso, to trudno powiedzieć. Polecam artykuły: "Ile mięsa w mięsie". Zwierzęta też nie są hodowane w sposób dla nich optymalny. Dostają nawet sproszkowane resztki innych zwierząt. Czy są zdrowe? Czy nie mają np. nowotworu? Nie mają przecież robionej tomografii komputerowej czy MRI.
A co ze stopniowym psuciem się produktów mięsnych? Nie trafiają przecież tak szybko na stół. Jady trupie (np. putrescyna i kadaweryna) powstają w procesach gnilnych organizmów zwierzęcych w wyniku rozkładu białka. Charakteryzują się silnym, nieprzyjemnym zapachem rozkładających się zwłok, są w dużych ilościach toksyczne i szkodliwe dla zdrowia (m. in. uszkadzają układ krążenia).
Ja osobiście preferuję aromatyczne, smaczne i pożywne dania wegeteriańskie i nie "tęsknię" za tzw. przysmakami z mięsa.
V.

ODPOWIEDZ