Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Ahimsa - poszanowanie życia. " Ochrona życia zarówno istot ludzkich, jak i zwierząt, jest zasadniczym obowiązkiem rządu. Rząd nie musi czynić rozróżnienia w takich zasadach. Po prostu jest to straszne dla duszy o czystym sercu, kiedy widzi zorganizowaną przez państwo rzeź zwierząt w tym wieku Kali." - 01.17.08 Zn.
Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: Vaisnava-Krpa » 12 paź 2012, 11:46

Obrazek



Obrazek
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Awatar użytkownika
Misialina
Posty: 158
Rejestracja: 27 maja 2012, 21:50

Re: Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: Misialina » 12 paź 2012, 11:51

bhajahu re mana sri-nanda-nandana-abhaya-charanaravinda re
durlabha manava-janama sat-sange taroho e bhava-sindhu re

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: trigi » 12 paź 2012, 11:58

Zawsze mnie nurtuje pytanie słuchając wypowiedzi obrońców psów i kotów, lub pracowników schronisk dla zwierzat:
jak mogą mówic o prawach zwierząt i cywilizowanym traktowaniu nie będąc wegetarianami?
Obrazek
Walczyć tylko o prawa do życia zwierząt których nie jemy.

ParamatmaDas
Posty: 619
Rejestracja: 16 maja 2012, 04:06

Re: Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: ParamatmaDas » 12 paź 2012, 19:57

Peter Singer, ktory wymyslil termin "Wyzwolnie zwierzat" [ i ktre ma wady jak kazdy czlowiek)
przekonuje w ten sposób;

- nasz stosunek do zwierzat nie wynika z logiki ( i chlodnego rozwazenia kim są) ale....z wychwania i kultury. To wychwanie powduje ze uwazamy ze są to produkty zywioniowe a nie nasza integetcnja.


---
Jest to ciekawy argumnt bo wielu ludzi lubi wiedziec ze sa integetni. Jak sie im pwoie ze robia cos dlatego ze "tak ich wychwali" to czasmi pomaga w sloniniu do myslania.

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: trigi » 13 paź 2012, 20:49

Przejrzawszy ksiązkę Kwiatki św. Franciszka mozna dojsc do wniosku ze zalezało mu na losie zwierzat:
Pewien młodzieniec nachwytał raz wiele turkawek. Kiedy niósł je na sprzedaż, spotkał go święty Franciszek, który miał zawsze litość szczególną dla stworzeń łagodnych i który patrząc okiem miłosiernym na turkawki rzekł do młodzieńca: „O dobry młodzieńcze, proszę cię, daj mi je, aby ptaki tak łagodne, które Pismo przyrównywa duszom czystym, pokornym i wiernym, nie dostały się w ręce okrutników, którzy je zabijają”. Ów, natchniony od Boga, natychmiast dał wszystkie świętemu Franciszkowi; ten zasię przygarnąwszy je do łona jął słodko do nich przemawiać: „O siostrzyczki moje, turkawki proste, niewinne i czyste, czemu się schwytać dajecie? Ocalę was od śmierci i zbuduję wam gniazda, byście płodziły się i rozmnażały wedle przykazań Stwórcy naszego”.
I poszedł święty Franciszek, i pobudował im gniazda. One zaś korzystając z nich jęły płodzić i nieść się w obliczu braci. I tak się obłaskawiły i oswoiły ze świętym Franciszkiem i innymi braćmi, jak gdyby to były kury zawsze przez nich żywione. I nie odlatywały nigdy, póki im święty Franciszek błogosławieństwem odlecieć nie pozwolił.
Są tam kazania do ryb i ptaków, pojednanie wilka co napadał na samotnych z ludzmi,
wszystko pozytywnie gdyby nie historia z nogą swini:
I kazał potajemnie przyzwać brata Jałowca do siebie, i zapytał go mówiąc: „Tyżeś obciął nogę świni w lesie?” Na co brat Jałowiec, nie jak ten, co popełnił coś złego, lecz jak człowiek, który, jak sądzi, wielkiego dobra dokonał, odparł zgoła zadowolony: „Ojcze mój słodki, ja to istotnie obciąłem nogę owej świni. A przyczyny tego, ojcze mój, jeśli chcesz, słuchaj łaskawie. Poszedłem z miłości odwiedzić tego i tego brata chorego”. I po kolei opowiedział całe zdarzenie, a potem dodał: „Powiadam ci, że widząc pociechę, której doznał ów brat nasz, i pokrzepienie, które sprawiła mu noga owa, sądzę, że gdybym był stu świniom obciął nogi, jak tej jednej, Bóg miałby mi to z pewnością za dobre”. Odrzekł mu święty Franciszek w gorliwej sprawiedliwości i z goryczą wielką: „O bracie Jałowcze, czemuś sprawił tak wielkie zgorszenie? Nie bez słuszności biada ten człowiek i jest tak przeciw nam wzburzony (własciciel świń). Być może, że jest teraz w mieście i lży nas za takie przestępstwo, i ma słuszność wielką. Przeto rozkazuję ci, w imię posłuszeństwa świętego, pobiec za nim tak, byś go doścignął, i paść przed nim na ziemię, i wyznać mu winę swoją, obiecując mu dać zadośćuczynienie takie i w ten sposób, by nie miał powodu użalać się na nas. Bowiem, zaprawdę, to zaszło już zbyt daleko”. Brat Jałowiec zdumiał się wielce powyższymi słowy. I stał osłupiały, dziwując się, że można się zgoła nie zachwycać czynem tak wielkiej miłości. Gdyż zdawało mu się, że rzeczy doczesne są niczym, chyba że miłośnie udziela się ich bliźniemu. I odrzekł brat Jałowiec: „Nie wątp, mój ojcze, że natychmiast uczynię mu zadość i zadowolę go. Lecz czemuż mam tak się tym wzruszać, gdy przecie świnia, której nogę obciąłem, jest raczej Boga niż jego, i stał się z niej taki czyn miłości?” I puścił się pędem, i doścignął owego człowieka, który wzburzony był, i to już zgoła bez miary, a nie zostało w nim nic cierpliwości. I powiada mu, jak i dlaczego obciął nogę świni, a to z takim zapałem i radością, jak ktoś, kto mu wyrządził przysługę wielką, którą zasłużył sobie u niego na wielką nagrodę. Ów pełen gniewu i zaślepiony wściekłością rzekł bratu Jałowcowi wiele obelg, nazywając go szaleńcem, głupcem, łotrem i najgorszym opryszkiem. A brat Jałowiec zdziwiony nie troszczył się zgoła o tak niecne słowa, bo czuł radość wielką, gdy go lżono. Atoli sądził, że ów go niedobrze zrozumiał, bowiem zdało mu się to powodem raczej do radości niż do gniewu. I powtórzył na nowo rzecz całą, i rzucił się owemu na szyję, i uściskał go, i ucałował. I rzekł mu, że stało się to tylko gwoli miłości, i z taką miłością, i prostotą, i pokorą zachęcał go i prosił, by oddał podobnie i to, co zostało, że człowiek ów, ochłonąwszy, nie bez łez mnogich rzucił się na ziemię i wyznając obelgę wyrządzoną i powiedzianą braciom, poszedł i wziął świnię tę, i zabił ją, i ugotowawszy zaniósł z pobożnością wielką i z płaczem wielkim do Panny Maryi Anielskiej, i dał ją do zjedzenia braciom świętym, żałując krzywdy, którą im uczynił. Święty Franciszek, rozważając prostotę i cierpliwość w przeciwnościach rzeczonego brata Jałowca, rzekł do uczniów innych stojących wokoło: „Chciałby Bóg, bracia moi, bym miał wielki las takich Jałowców”
czy aby napewno i co na to nasi mniejsi bracia i siostry świnie?

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: trigi » 28 paź 2012, 10:36

Kolejne badania nad zachowaniami zwierząt wykazują, że umysł człowieka nie jest wyjątkowy w tak wielu aspektach, jak wcześniej sądzono. O tym, jak zwierzęta są podobne do ludzi opowiedział PAP etolog - badacz zajmujący się zachowaniami zwierząt - dr Maciej Trojan z Zakładu Psychologii Zwierząt Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

"Jeżeli przyjmujemy teorię ewolucji za fakt, to nie możemy mówić, że człowiek ma wszystkie możliwe zdolności poznawcze, a zwierzęta ich nie mają" - wyjaśnia dr Trojan. Dodaje, że są już dostępne dane, które wskazują na istnienie u zwierząt myślenia abstrakcyjnego czy kompetencji numerycznych (zdolność oceny liczby obiektów). "Nasz mózg zawiera najbardziej doskonałą formę umysłu na naszej planecie, ale nie jedyną" - zaznacza badacz.

Maciej Trojan uważa, że czasy, kiedy uważano, że człowiek ma wiele odrębnych cech umysłu i dominuje nad zwierzętami, już dawno minęły. "Okazało się, że zwierzęta wytwarzają narzędzia i używają ich, że mają złożone systemy komunikacyjne. Są już badania, które pokazują, że w komunikacji zwierząt występuje gramatyka. (...) Coraz mniej jest elementów wskazujących na wyjątkowość człowieka, co nie znaczy, że nie mamy tych cech lepiej rozbudowanych" - podkreśla.

Badacz zaprzecza, że człowiek ma pod każdym względem lepiej niż zwierzęta rozwinięty mózg. "Np. takie węchomózgowie mamy dużo słabiej rozwinięte niż psy. Nie mamy też wcale największego mózgu - walenie mają mózgi dużo większe od naszych" - mówi naukowiec. Jednak nasze mózgi są dobrze ukorowione.

"Ostatnio robiliśmy badanie związane z lateralizacją, czyli stronnością mózgu" - mówi dr Trojan i tłumaczy, że mózg nie działa symetrycznie - lewa półkula jest w pewne procesy bardziej zaangażowana niż prawa. Brak symetrii w działaniu tłumaczy się większą wydajnością, mniejszymi zakłóceniami pracy między półkulami. "Kiedyś wydawało się, że lateralizacja mózgu to typowo ludzka cecha. A teraz okazuje się, że to nieprawda" - mówi Trojan.

"Większość ludzi - 99 proc. praworęcznych i 60 proc. leworęcznych - ma ośrodki mowy zlokalizowane w lewej półkuli mózgowej. Kiedy więc słyszą cichy szept i chcą zrozumieć, co ktoś mówi, to obracają w stronę źródła dźwięku prawe ucho. Bo z niego prowadzi więcej połączeń nerwowych do lewej półkuli i do ośrodka mowy. Lewym uchem obracamy się z kolei częściej, gdy dźwięki, które mogą budzić emocje, są komunikatami ostrzegawczymi innych gatunków" - wyjaśnia zoopsycholog.

Podobnie wypadły badania lateralizacji u psów. "Na dźwięk miauczenia kota, czy odgłos burzy, pies częściej obraca się przez lewe ucho. Natomiast jeśli z głośnika leci szczekanie, psy mają tendencję do nastawienia prawego ucha, czyli słuchania lewą półkulą" - opisuje dr Trojan. Z podobnych badań na naczelnych wiadomo już, że lateralizacja półkul mózgowych u ludzi nie jest cechą wyjątkową.

Taką cechą dla nas wyjątkową jest jednak np. zdolność do podróży mentalnych w czasie. Wiadomo, że zwierzęta nie mają takiej umiejętności. Ale Trojan wyjaśnia, że zwierzęta nie są też całkowicie uwięzione w teraźniejszości. "Do niedawna sądzono, że zwierzęta żyją tu i teraz, że nie korzystają ani z pamięci epizodycznej, dotyczącej tego, co się wydarzyło wcześniej, ani niczego nie planują. Teraz pojawiają się badania, które pokazują, że tak nie jest - zwierzęta nie do końca są niewolnikami teraźniejszości. Ale na pewno żadne zwierzę nie planuje czegoś na trzy lata wcześniej i nie rozpamiętuje, co robiło pięć lat temu" - zaznacza badacz.

Problemem jest to, że człowiek nie wykształcił jeszcze narzędzi, za pomocą których można obiektywnie zbadać możliwości umysłowe zwierząt.

"Kiedy badamy inteligencję zwierząt, to musimy do wyników przykładać odpowiednią miarę. Oczywiście, można zbadać małpę, która jest wyuczona ludzkiego języka migowego, testem dla ludzi. Tylko co chcemy w ten sposób zmierzyć? To jest ten słynny przykład (gorylicy - przyp. PAP) Koko, która w teście inteligencji Stanforda-Bineta uzyskała wynik 95 (średnia u ludzi wynosi 100 - przyp. PAP)" - mówi etolog i zwraca uwagę, że wynik ten i tak był zaniżony. W pytaniu: "co robisz, kiedy pada deszcz?" z trzech możliwych odpowiedzi: parasola, kapelusza i drzewa, Koko wybrała "drzewo" (bo tam chowają się małpy w czasie deszczu). Punktów za tę odpowiedź nie dostała, bo jedyna prawidłową odpowiedzią był parasol. "W takich badaniach trzeba jeszcze umieć mierzyć, bo inaczej popadamy w antropocentryzm" - komentuje zoopsycholog.

W badaniu różnic między umysłem zwierzęcia i człowieka ważnym zagadnieniem jest świadomość, a szczególnie ta introspekcyjna, dotycząca samego siebie. Niestety narzędzia do jej badania również dalekie są od doskonałości.

"W zasadzie jedynym testem sprawdzającym istnienie świadomości introspekcyjnej jest tzw. test lustra, gdzie badanemu zwierzęciu postawionemu przed zwierciadłem przylepia się coś na czole, aby sprawdzić, czy osobnik to zdejmie albo czy zwróci na to uwagę" - tłumaczy dr Trojan. Test lustra zdała wąska grupa zwierząt - np. szympansy czy delfiny. Za to nie zdały go goryle czy psy. Ale zwierzęta te fizjologicznie reagowały względem odbicia inaczej, niż gdyby to był jakiś obcy (lub nawet znajomy) osobnik.

"Trzeba pamiętać, że aby zbadać świadomość introspekcyjną, wybrano test pod człowieka - bo my jesteśmy wzrokowcami. Ale pomyślmy o takim psie. Pies nie rozpoznaje się w lustrze. Po pierwsze, dlatego, że kiedy podejdzie blisko, chciałby się powąchać. A po drugie, gdy przyłoży nos do tafli, to widzi niewyraźną plamę - przecież psy źle widzą z bliska" - mówi Trojan.

"Równie dobrze można by było skonstruować maszynę, postawić przed człowiekiem i po 15 minutach powiedzieć: +no jak to, zupełnie pan nie reaguje? My od kwadransa emitujemy pana zapach! Nie rozpoznaje pan siebie?+ Na tym polega problem z testem lustra. Sam fakt, że są gatunki, które go zdały, wystarczy, żeby uznać, że świadomość introspekcyjna nie jest cechą szczególnie ludzką" - stwierdza badacz.

"Ludzie często sądzą, że świadomość jest czymś skomplikowanym. A co, jeżeli świadomość może być prosta? Niektórzy uważają, że świadomość może być wręcz pierwotna. Że można być niezbyt złożonym organizmem i mieć świadomość, ale też, niestety, bardzo prostą. Np. kiedy zwierzę ekstrapoluje (próbuje przewidzieć - przyp. PAP), co zaraz zrobi drugi osobnik - to właśnie wtedy mogą ujawniać się elementy związane ze świadomością. Jeszcze nie introspekcyjną, ale jednak świadomością" - podsumowuje naukowiec.

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: trigi » 18 lis 2012, 10:04

Czy zadawanie zwierzętom cierpień jest moralne?
Jaka korzyść równoważy to cierpienie?
I czy nie można jej osiągnąć inaczej?

http://wyborcza.pl/1,75478,12727297,Nau ... atka_.html

Jeden z profesorów przypomniał, że gdyby nie doświadczenia na zwierzętach, nie wynaleziono by insuliny - "zużyto" do nich 75 psów.
O doświadczenia na zwierzętach mieli się spierać naukowcy w czasie debaty zorganizowanej w zeszłym tygodniu przez Wydział Nauk Medycznych, Komitet Neurobiologii i Radę Upowszechniania Nauki PAN. Ale była to gra do jednej bramki: bo wszyscy z wyjątkiem zoologa i bioetyka prof. Andrzeja Elżanowskiego uznali, że wystarczającym usprawiedliwieniem dla doświadczeń na zwierzętach jest to, że może z nich wyniknąć korzyść dla człowieka. Przyznawano jednocześnie, że "należy dążyć do minimalizacji zadawanego cierpienia".
Prof. Elżanowski przekonywał, że wiele z badań można przy dzisiejszych technologiach wykonywać na hodowlach komórek i tkanek. I że zadawanie cierpienia zwierzętom dla wyłącznej korzyści człowieka nie jest dziś z etycznego punktu widzenia dopuszczalne.
Spór o wykorzystanie zwierząt do doświadczeń trwa, odkąd ludzie przyjęli do wiadomości to, że zwierzęta czują ból i strach. Do połowy XIX w. uważano - za Kartezjuszem - że są automatami "bez rozumu". A skoro nie mogą myśleć, to nie mogą też odczuwać. Dlatego rozpruwano ciała i badano wnętrzności na żywo, póki nie skonały.
Prof. Wojciech Kostowski specjalizujący się w badaniach farmakologicznych i psychofarmakologicznych przypomniał, że gdyby nie doświadczenia na zwierzętach, nie wynaleziono by insuliny ("zużyto" do nich 75 psów) czy szczepionki ma polio. I nie osiągnięto by postępu w badaniu chorób neurologicznych i psychicznych takich, jak: padaczka, depresja, schizofrenia. Przyznał, że leki psychotropowe testowane z sukcesem na zwierzętach u ludzi mają często "skromne skutki".
Przydatność badań na zwierzętach zachwalała prof. Ewa Szczepańska-Sadowska z Katedry i Zakładu Fizjologii Doświadczalnej i Klinicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Podkreślała, że to dzięki badaniom na psach odkryto, że układ krwionośny to całość, a nie osobne układy żylny i tętniczy. Mówiła, że badań farmakologicznych nie da się przeprowadzać na hodowlach tkanek, bo trzeba badać, jakie leki mają wpływ na inne organy i cały organizm. Nie odniosła się do wypowiedzi prof. Elżanowskiego, że umożliwia to najnowsza technologia, tzw. organ chips: zintegrowane w "organizm" hodowle ludzkich tkanek umieszczone w mikrochipach.
Prof. Jolanta Zawilska, farmakolożka, mówiła z kolei o tym, że dzięki doświadczeniom na zwierzętach poznaliśmy mechanizm ludzkich uzależnień: wykryto w mózgu ośrodek nagrody, który jest pobudzany przez czynnik uzależniający. - Może w przyszłości uda się stworzyć środek farmakologiczny do leczenia uzależnień - powiedziała.
Choć przyznała, że dotychczasowe badania nad leczeniem zwierząt z uzależnienia nie dają się przenieść na ludzi, bo te środki na nich działają inaczej.
Prof. Elżanowski, powołując się na raporty (brytyjskiej komisji parlamentarnej ds. dobrostanu zwierząt z 2005 r.) i Nuffield Council of Bioethics (organizacji zajmującej się etyką w medycynie), zanegował praktyczną wartość doświadczeń na zwierzętach.
Podkreślił, że dopiero od niedawna zaczęto w ogóle tę przydatność badać. I wyszło, że mniej niż połowa wyników badań substancji chemicznych na myszach i szczurach i nieco więcej niż połowa badań na małpach człekokształtnych i psach zgadza się potem z wynikami badań klinicznych na ludziach.
Innymi słowy, leki inaczej działają na zwierzęta niż na ludzi. - Niestety, jeśli wyniki badań na zwierzętach nie potwierdzają się na ludziach, jedynym wnioskiem z nich jest: zrobić więcej badań na zwierzętach - mówił prof. Elżanowski.
Nikt się z nim nie zgodził. Prof. Zbigniew Szawarski, filozof i etyk, stwierdził, że zakaz doświadczeń na zwierzętach to "byłby fanatyzm" i że "trzeba wybierać mniejsze zło".
- Nie stać nas na to, by być czyścioszkami moralnymi. A kwestia cierpienia zwierząt doświadczalnych jest mocno rozdmuchana. Do doświadczeń używa się rocznie kilkanaście psów [według danych Komisji Etycznej 155], a w tym czasie tysiące padają z powodu złych warunków np. w schroniskach - mówił Krzysztof Turlejski, neurobiolog z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN, przewodniczący Krajowej Komisji Etycznej, I w Polsce, i Unii Europejskiej obowiązują ustawowe zasady udzielania zgody na doświadczenia. Obowiązuje tzw. zasada trzech R, czyli redukowania: eksperymentów na rzecz metod alternatywnych, liczby użytych do doświadczenia zwierząt i inwazyjności, a więc cierpienia zadawanego zwierzętom. Polska ustawa o doświadczeniach na zwierzętach mówi np., że nie wydaje się zgody na doświadczenie, jeśli już podobne wykonano i uznane są jego wyniki lub jeśli można je przeprowadzić, np. na hodowli tkanek.
Czy jest przestrzegana? Nie da się tego sprawdzić, bo lokalne komisje etyczne i Komisja Krajowa działają tajnie.
Z publikowanych przez komisję statystyk wynika, że przeciętnie lokalne komisje odrzucają nieco ponad 3 proc. wniosków o doświadczenia (2011 r. - 3,6 proc, 2010 - 3,5 proc, 2009 - 1,5 proc.)
Członkami komisji są w większości sami eksperymentatorzy, a więc jest to nie tyle kontrola, ile samokontrola. Powinien być przedstawiciel organizacji pozarządowej zajmującej się dobrostanem zwierząt, ale często jest to też doświadczalnik, tyle że z rekomendacją organizacji. W Komisji Krajowej był przedstawiciel Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, ale dwa lata temu TOZ wycofał dla niego poparcie, ponieważ uznał, że źle wypełnia swoją funkcję (nie przychodzi na posiedzenia, nie broni interesu zwierząt). Jednak nadal jest członkiem komisji, podpisany jako "pedagog".
Jest też przedstawiciel stowarzyszenia Wilk, które prowadzi badania na dzikich zwierzętach (głównie znakując je m.in. obrożami telemetrycznymi, które mogą je dusić, jeśli zwierzę urośnie lub utyje).
Krajowa Komisja może kontrolować, czy doświadczenia, na które wydano zgodę, przebiegają zgodnie z prawem i tym, na co wydano zgodę. Ale przyjęła regulamin, który nakazuje jej zawiadomić kontrolowaną jednostkę siedem dni przed kontrolą, co umożliwia ukrycie nieprawidłowości.
Z tegorocznych badań (P. Hobson-West, "Ethical boundary-work in the Animals") przeprowadzonych wśród brytyjskich doświadczalników (senior researches) wynika, że kwestie etyczne nie są w ogóle dla nich ważne. Pytani o etyczne usprawiedliwienie badań na zwierzętach powołali się na wyższość człowieka nad zwierzętami, na to, że nienaukowcy traktują zwierzęta gorzej, i na to, że na doświadczenia zezwala prawo.

Ja ze swojej strony laika dodam ze medecyna zachodnia działa w większości wypadków jak toporny drwal, usuwajac skutki nie przyczyny wedle zasady jak boli ręka trzeba ją obciąć i po problemie. Inną kwestią jest to ze badania na zwierzetach w celach medycznych to tylko czubek góry lodowej całej sprawy bo sa jeszcze badania przeprowadzane dla kocernów chemicznych i zbrojeniówki.
http://www.pinger.pl/szukaj/po_tagu?t=% ... %20temacie
Obrazek

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: trigi » 21 lis 2012, 07:12

Tak jak traktuje sie słabszych tak oceniamy kulturę silniejszych,
dlatego powiem ze nie ma kultury wśród muzułmanów, żydów i chrześcijan
dopóki znecają sie nad słabszymi od siebie.

Ubój rytualny ma zapewnić, że mięso będą mogli spożywać wyznawcy islamu i judaizmu, ponieważ zwierzęta zabijane w ten sposób NIE SĄ OGŁUSZANE, co stanowi wymóg religijny. Co roku w Polsce wedle takich reguł zabijanych jest kilkaset tysięcy zwierząt, stawiając nasz kraj jako jednego z głównych eksporterów mięsa pochodzącego z takiego uboju.
Oznacza to, że zwierzęta przed śmiercią przeżywają niewyobrażalne męki, gdyż jak podaje Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności "czas pomiędzy przecięciem głównych naczyń krwionośnych a utratą przytomności, jak wynika z reakcji behawioralnych i centralnego układu nerwowego, wynosi 20 sekund u owiec, do 25 sekund u świń, do 2 minut u bydła, do 2,5 lub więcej minut u drobiu, a czasami ponad 15 minut lub więcej u ryb".
Obrazek
Tymczasem prawo polskie stanowi, że "zwierzę kręgowe w ubojni może zostać uśmiercone TYLKO po uprzednim pozbawieniu świadomości"
Mało kto wie, iż Polska jest jednym z głównych eksporterów mięsa pochodzącego z tego uboju, a cała prawda jest skrywana przez przemysł mięsny. Krótko mówiąc, jesteśmy liderem w kwestii okrutnego zabijania zwierząt.

Z tego powodu wojny pomiędzy nimi nie ustana a wręcz za zrządzeniem prawa karmy konflikty przybiorą na sile. Taka jest przyszłość dla zabójców niewinnych zwierząt, będą cierpieć w tym zyciu jak i w nastepnym.

Nawet handel i transport zwierząt przeprowadzany jest w sposób nieprzypominajacy działanie ludzi tylko bestii:

W ostatni weekend stycznia grupa naszych przyjaciół z austriackiej organizacji prozwierzęcej "Tier-WeGe" udała się do Polski, aby udokumentować warunki panujące na polskich rynkach bydła i przekonać się, czy zaszły zmiany od czasu ich ostatnich wizyt (w roku 2009 i 2010).
Oto wstrząsająca relacja tego, co tam zastali.
http://www.wegetarianie.pl/Article2000.html

Bezustannie widzieliśmy błyszczące ze środka pojazdów oczy około 400 krów, byków i cielaków, które głośno i rozpaczliwie ryczały o pomoc. Straszna atmosfera! Handlarze nie mogli się już doczekać targowania o ceny zwierząt, dlatego jeszcze przed otwarciem giełdy krowy zostały "wyładowane" i wystawione do sprzedaży poza jej terenem. Zwierzęta przywiązano więc powrozami i łańcuchami do ciężarówek – wszystkie za krótko i za ciasno, stłoczone obok siebie.

Pierwszy cielak, któremu bliżej się przyjrzeliśmy, był właśnie oceniany przez swojego potencjalnego kupca z latarką w ręku. Na pytanie o wiek cielaka, sprzedawca odpowiedział: „ma tydzień!" To krowie dziecko było jeszcze tak małe, że widać było zwisającą pępowinę. Z trudem utrzymywało się na swoich chudych nóżkach!

Wszystkie zwierzęta, w szczególności cielaki, drżały z zimna przy temperaturze minus 10°C. Także handlarzom było za zimno, dlatego większość z nich wsiadła do swoich samochodów i grzała się przy włączonym silniku. Gdy przechodziliśmy obok tych ciężarówek nasze oczy piekły i łzawiły od nadmiaru spalin. My mogliśmy odejść na bok – zwierzęta nie... Musiały bezradnie stać w tej wielkiej cuchnącej chmurze spalin! Także ich próby odwrócenia głowy w drugą stronę pozostawały bezskuteczne, przez zbyt krótkie powrozy nie było to fizycznie możliwe.

Godz. 05:50: Giełda bydła otworzyła bramy. Wzdłuż i wszerz całego terenu handlarze szukali miejsca dla siebie i swoich pojazdów. Ani policja, ani pracownicy ochrony, ani lekarze weterynarii nie sprawdzali przy wejściu, czy wszystko przebiega zgodnie z przepisami – pomimo tego, że byli na miejscu. Do ich obowiązków należała kontrola:

- ile zwierząt zostało załadowanych?
- W jakim stanie znajdują się zwierzęta?
- Jaką trasę przebyły?
- Czy posiadają dokumenty i czy są odpowiednio oznakowane (kolczyki)?

Teraz już wszystkie zwierzęta zostały rozładowane. Nasza teoria się potwierdziła:
- Małe cielaczki stały obok wielkich byków, pomimo, że oznacza to ogromne
ryzyko poniesienia obrażeń. Nawet świnie i kury zostały "dostarczone" razem z krowami! W ciężarówkach nie było ani jednej ścianki działowej.

Straszny był widok sceny wyładowania dorosłej krowy z małej przyczepy samochodowej.
Obrazek
Pełne wymiona oznaczają ból!
Sprzedawca otworzył drzwi i w tym samym momencie tylne nogi krowy wypadły na zewnątrz.
Zwierzę desperacko próbowało się podnieść, nie mogło jednak tego dokonać, ponieważ było za krótko przywiązane z przodu przyczepy i nie mogło ruszyć się z miejsca. Krowa stale przewracała się na krzywej rampie ładunkowej, tak że prawie sama się udusiła. Sprzedawcę i przechodniów wcale to nie obchodziło! Po około 20 minutach zwierzę sprzedano i załadowano na inną przyczepę...
Szliśmy dalej przez tą pełną okrucieństwa giełdę. Wciąż ukazywały nam się nowe, straszne obrazy:

- Zwierzęta bito drewnianymi i żelaznymi pałkami bezpośrednio w pyski albo w inne wrażliwe miejsca na ciele.
- Ogony wykręcano i łamano, żeby pod wpływem bólu zwierzęta szybciej wchodziły na przyczepy.
- Ciosy w brzuch i wymiona były zupełnie normalne podczas załadunku i rozładunku.
- U dwóch krów widzieliśmy złamane nogi, które jeszcze przed sprzedażą były bardzo spuchnięte.
- Wielkie, ociekające mlekiem i ropą wymiona – krowy nie zostały wcześniej wydojone, musiały przez to strasznie cierpieć.
- Widzieliśmy ciężarne krowy, tuż przed ocieleniem.
- Wychudzone aż do kości mleczne krowy zakończyły swą służbę i zostały sprzedane do rzeźni – w podziękowaniu za lata eksploatacji, gwałtu i ciągłych rozstań z nowo narodzonym dzieckiem.
- Dużo zwierząt miało długie, zdeformowane kopyta, powstałe wskutek zaniedbań w utrzymaniu. Nigdy nie były leczone, więc krowy musiały latami żyć z łączącym się z tym bólem.
- Rampy ładunkowe były prawie pionowe, więc zwierzęta wzbraniały się iść po nich ze strachu przed upadkiem przy rozładunku. I znowu handlarze traktowali je z przemocą, aż w końcu pod wpływem zadanego bólu przezwyciężały swój strach.

Tak wiele cierpienia musi zastać odebrane więc nie dziwmy sie ze podobne sytuacje jak te sprzed 70 lat beda miały miejsce znowu:

Nazywana „Piękną bestią” czerpała perwersyjną przyjemność z zadawania więźniom bólu. Miała wystudiowaną wizję samej siebie i za wszelką chciała ją realizować. Jednym z elementów jej "kreacjonizmu" był oryginalny uniform, który swoim krojem przypominał oficjalny strój nadzorczyń.
Obrazek
Miał jednak inny kolor – był w odcieniu błękitu, który miał podkreślić kolor jej oczu. Zamówiła również specjalny celofanowy pejcz, który z daleka przypomniał szkło. Niewinnie wyglądająca broń, stawała się w rękach esesmanki narzędziem tortur, wspominanym po latach przez właściwie wszystkie ocalałe więźniarki. Często przechadzała się w towarzystwie psa, którego szczuła na więźniarki. Podczas apelu nakazywała, aby więźniarki godzinami trzymały nad głowami ciężkie kamienie.

Niezaprzeczalnie pobiła dwa rekordy jednocześnie. Jako odpowiedzialna za największą ilość morderstw wśród kobiet w XX w. i jako najmłodsza skazana (22 lata) z wyroku angielskiego prawa. Jak obudził się w niej potwór? Być może podłoża należy szukać w psychice. A może trzeba cofnąć się do dzieciństwa Irmy. Do czasu, kiedy jej matka, Bertha Grese, popełnia samobójstwo wypijając kwas solny. Irma miała wtedy 12 lat. Mając czternaście rzuciła szkołę i uciekła z domu, by po paru latach wrócić do domu... jako strażniczka SS. Ojciec nigdy nie pogodził się z faktem, że wstąpiła do SS. Początkowo, jeżdżąc do domu w odwiedziny pokornie zostawiała mundur w obozie. Awanturom jednak nie było końca. Irma zakończyła waśnie donosząc na ojca gestapowcom. Wykończyli go...

Na początku 1939 roku, piętnastoletnia Irma, rozpoczęła pracę jako asystentka w sanatorium w Hohenlychen. Ale sanatorium w Hohenlychen skrywało w sobie pewną mroczną tajemnicę. Dyrektorem placówki był doktor Karl Gebhardt. Jest to jedna z najohydniejszych postaci czołowych działaczy państwowych Trzeciej Rzeszy. Należał do sztabu generalnego Waffen-SS, od 1938 roku pełnił funkcję osobistego lekarza Himmlera. Doktor Gebhardt był odpowiedzialny za przeprowadzanie zbrodniczych eksperymentów medycznych na więźniach obozów koncentracyjnych. Jego głównym materiałem badawczym, na którym przeprowadzał operacje chirurgiczne, były specjalnie wyselekcjonowane więźniarki z pobliskiego obozu Ravensbrück. Kobiety przeznaczone na operacje doświadczalne nazywano potocznie "królikami". Karl Gebhardt przeprowadzał badania nad przeszczepem kości oraz nad regeneracją nerwów i mięśni. W trakcie operacji wiele kobiet zostało trwale okaleczonych, większość z nich umierała w niewyobrażalnych cierpieniach.

Od połowy 1942 roku ze zwykłej, chłopskiej dziewczyny, Irma przeobraziła się w "panią życia i śmierci", od której decyzji zależał los setek kobiet – więźniarek Ravensbrück. Jej przełożona Maria Mandel (która osobiście podpisała ponad pół miliona rozkazów wysłania na śmierć) polubiła ją i awansowała na drugą najwyższą pozycję, o jaką kobieta mogła się starać.

„...wymyślała nowe metody tortur. Jedna z nich polegała na tym, że czekała do momentu aż kobieta w ciąży była gotowa do porodu. Wiązała jej nogi i oglądała jej agonię.”
Gisella Perl ,"The Beautiful Beast"
Jej ciało zostało pogrzebane najpierw na cmentarzu więziennym, a potem w roku 1954 na cmentarzu miejskim w Hameln. W roku 1986 mogiła została zlikwidowana, co było reakcją na pielgrzymki neonazistów niemieckich do jej grobu – w niektórych kręgach jest bowiem uważana za męczennice.
http://facet.dlastudenta.pl/artykul/Pie ... 68830.html

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Re: Filozofia, etyka i logika w obronie zwierząt

Post autor: albert » 21 lis 2012, 12:34

Prof. Andrzej Elżanowski*: Już w stanie wojennym z niesmakiem oddawałem kartki na mięso znajomym. A pełnym wegetarianinem zostałem, kiedy wyjechałem do USA. Ale już jako dziecko byłem wrażliwy na krzywdę zwierząt. Ich traktowanie odczuwałem jako niesprawiedliwe. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego najbardziej aspołeczni, źli ludzie są traktowani lepiej niż psy czy koty. Potem, dzięki pogłębieniu wiedzy z biologii ewolucyjnej, znalazłem naukowe uzasadnienie dla dziecięcej intuicji, że zwierzę nie różni się od człowieka w sposób usprawiedliwiający taką różnicę traktowania. Że w sferze doznań istnieje ewolucyjna ciągłość pomiędzy człowiekiem a innymi ssakami i kręgowcami.

Dychotomia człowiek - zwierzę jest dziś etycznym anachronizmem. Etycznie najbardziej fundamentalny jest podział na odruchowe roboty do powielania własnego DNA i doznające podmioty, które motywowane są dodatkowo przez pozytywne i negatywne doznania. Wyłącznie odruchy kierują zachowaniem jamochłonów, różnych robaków i prawdopodobnie owadów. Natomiast kręgowce (przynajmniej w większości) i być może niektóre inne grupy są doznającymi podmiotami.

Proponuje pan pierwszy krok w prawnym uznaniu interesów zwierząt: żeby nie były traktowane jak przedmioty, ale podmioty prawa. Dziś podmiotem są tylko ludzie.

- Warunkiem koniecznym i wystarczającym do przyznania podmiotowości prawnej jest posiadanie interesów. Razem z dr. Tomaszem Pietrzykowskim, filozofem prawa z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, pracujemy nad propozycją przejścia od pustej deklaracji, która jest dziś w ustawie o ochronie zwierząt, że ''zwierzę nie jest rzeczą'', do ich rzeczywistego upodmiotowienia. Proponujemy stworzenie odrębnej kategorii bytów prawnych: podmiotów nieosobowych. Podmiotami osobowymi pozostaliby ludzie i ich organizacje.

Jakie prawa miałyby mieć zwierzęta?

- Na razie bardzo ograniczone. Powinny mieć konstytucyjnie zagwarantowaną ochronę życia i dobrostanu przez ograniczenie zabijania i narażania na cierpienia do minimum niezbędnego dla życia lub zdrowia ludzi. Zapewnienie tej ochrony powinno należeć do resortu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo, czyli spraw wewnętrznych, a nie jak obecnie resortu rolnictwa odpowiedzialnego za produkcję żywności. Jako podmioty prawa zwierzęta powinny mieć reprezentanta ich interesów we władzach państwowych, np. w postaci rzecznika praw zwierząt powoływanego przez głowę państwa. Oraz prawną reprezentację własnych interesów przed sądami: kuratorów lub opiekunów. Dziś w imieniu zwierząt występują w sądzie organizacje pozarządowe, ale formalnie to one są ''pokrzywdzone''. W koncepcji podmiotów nieosobowych to indywidualne zwierzęta byłyby pokrzywdzonymi i mogłyby być reprezentowane przez opiekunów.

Równie ważne jak przyznawanie zwierzętom praw jest ograniczenie prawa własności zwierząt. W przypadku zwierząt gospodarskich chcemy zaproponować zamianę własności na ograniczone prawo ich użytkowania. Np. hodowca nie byłby właścicielem krowy, lecz miałby jedynie prawo użytkowania jej i obowiązek zapewnienia jej określonych warunków. Jeśliby umowy nie przestrzegał, traciłby prawo do dalszego użytkowania.

Wywiad z prof. Andrzejem Elżanowskim, biologiem ewolucyjnym: Krowa też człowiek. Gazeta Wyborcza 15.11.2012

http://wyborcza.pl/magazyn/1,129627,128 ... .html?bo=1
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

ODPOWIEDZ