Tak jak traktuje sie słabszych tak oceniamy kulturę silniejszych,
dlatego powiem ze nie ma kultury wśród muzułmanów, żydów i chrześcijan
dopóki znecają sie nad słabszymi od siebie.
Ubój rytualny ma zapewnić, że mięso będą mogli spożywać wyznawcy islamu i judaizmu, ponieważ zwierzęta zabijane w ten sposób NIE SĄ OGŁUSZANE, co stanowi wymóg religijny. Co roku w Polsce wedle takich reguł zabijanych jest kilkaset tysięcy zwierząt, stawiając nasz kraj jako jednego z głównych eksporterów mięsa pochodzącego z takiego uboju.
Oznacza to, że zwierzęta przed śmiercią przeżywają niewyobrażalne męki, gdyż jak podaje Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności "czas pomiędzy przecięciem głównych naczyń krwionośnych a utratą przytomności, jak wynika z reakcji behawioralnych i centralnego układu nerwowego, wynosi 20 sekund u owiec, do 25 sekund u świń, do 2 minut u bydła, do 2,5 lub więcej minut u drobiu, a czasami ponad 15 minut lub więcej u ryb".
Tymczasem prawo polskie stanowi, że "zwierzę kręgowe w ubojni może zostać uśmiercone TYLKO po uprzednim pozbawieniu świadomości"
Mało kto wie, iż Polska jest jednym z głównych eksporterów mięsa pochodzącego z tego uboju, a cała prawda jest skrywana przez przemysł mięsny. Krótko mówiąc, jesteśmy liderem w kwestii okrutnego zabijania zwierząt.
Z tego powodu wojny pomiędzy nimi nie ustana a wręcz za zrządzeniem prawa karmy konflikty przybiorą na sile. Taka jest przyszłość dla zabójców niewinnych zwierząt, będą cierpieć w tym zyciu jak i w nastepnym.
Nawet handel i transport zwierząt przeprowadzany jest w sposób nieprzypominajacy działanie ludzi tylko bestii:
W ostatni weekend stycznia grupa naszych przyjaciół z austriackiej organizacji prozwierzęcej "Tier-WeGe" udała się do Polski, aby udokumentować warunki panujące na polskich rynkach bydła i przekonać się, czy zaszły zmiany od czasu ich ostatnich wizyt (w roku 2009 i 2010).
Oto wstrząsająca relacja tego, co tam zastali.
http://www.wegetarianie.pl/Article2000.html
Bezustannie widzieliśmy błyszczące ze środka pojazdów oczy około 400 krów, byków i cielaków, które głośno i rozpaczliwie ryczały o pomoc. Straszna atmosfera! Handlarze nie mogli się już doczekać targowania o ceny zwierząt, dlatego jeszcze przed otwarciem giełdy krowy zostały "wyładowane" i wystawione do sprzedaży poza jej terenem. Zwierzęta przywiązano więc powrozami i łańcuchami do ciężarówek – wszystkie za krótko i za ciasno, stłoczone obok siebie.
Pierwszy cielak, któremu bliżej się przyjrzeliśmy, był właśnie oceniany przez swojego potencjalnego kupca z latarką w ręku. Na pytanie o wiek cielaka, sprzedawca odpowiedział: „ma tydzień!" To krowie dziecko było jeszcze tak małe, że widać było zwisającą pępowinę. Z trudem utrzymywało się na swoich chudych nóżkach!
Wszystkie zwierzęta, w szczególności cielaki, drżały z zimna przy temperaturze minus 10°C. Także handlarzom było za zimno, dlatego większość z nich wsiadła do swoich samochodów i grzała się przy włączonym silniku. Gdy przechodziliśmy obok tych ciężarówek nasze oczy piekły i łzawiły od nadmiaru spalin. My mogliśmy odejść na bok – zwierzęta nie... Musiały bezradnie stać w tej wielkiej cuchnącej chmurze spalin! Także ich próby odwrócenia głowy w drugą stronę pozostawały bezskuteczne, przez zbyt krótkie powrozy nie było to fizycznie możliwe.
Godz. 05:50: Giełda bydła otworzyła bramy. Wzdłuż i wszerz całego terenu handlarze szukali miejsca dla siebie i swoich pojazdów. Ani policja, ani pracownicy ochrony, ani lekarze weterynarii nie sprawdzali przy wejściu, czy wszystko przebiega zgodnie z przepisami – pomimo tego, że byli na miejscu. Do ich obowiązków należała kontrola:
- ile zwierząt zostało załadowanych?
- W jakim stanie znajdują się zwierzęta?
- Jaką trasę przebyły?
- Czy posiadają dokumenty i czy są odpowiednio oznakowane (kolczyki)?
Teraz już wszystkie zwierzęta zostały rozładowane. Nasza teoria się potwierdziła:
- Małe cielaczki stały obok wielkich byków, pomimo, że oznacza to ogromne
ryzyko poniesienia obrażeń. Nawet świnie i kury zostały "dostarczone" razem z krowami! W ciężarówkach nie było ani jednej ścianki działowej.
Straszny był widok sceny wyładowania dorosłej krowy z małej przyczepy samochodowej.
Pełne wymiona oznaczają ból!
Sprzedawca otworzył drzwi i w tym samym momencie tylne nogi krowy wypadły na zewnątrz.
Zwierzę desperacko próbowało się podnieść, nie mogło jednak tego dokonać, ponieważ było za krótko przywiązane z przodu przyczepy i nie mogło ruszyć się z miejsca. Krowa stale przewracała się na krzywej rampie ładunkowej, tak że prawie sama się udusiła. Sprzedawcę i przechodniów wcale to nie obchodziło! Po około 20 minutach zwierzę sprzedano i załadowano na inną przyczepę...
Szliśmy dalej przez tą pełną okrucieństwa giełdę. Wciąż ukazywały nam się nowe, straszne obrazy:
- Zwierzęta bito drewnianymi i żelaznymi pałkami bezpośrednio w pyski albo w inne wrażliwe miejsca na ciele.
- Ogony wykręcano i łamano, żeby pod wpływem bólu zwierzęta szybciej wchodziły na przyczepy.
- Ciosy w brzuch i wymiona były zupełnie normalne podczas załadunku i rozładunku.
- U dwóch krów widzieliśmy złamane nogi, które jeszcze przed sprzedażą były bardzo spuchnięte.
- Wielkie, ociekające mlekiem i ropą wymiona – krowy nie zostały wcześniej wydojone, musiały przez to strasznie cierpieć.
- Widzieliśmy ciężarne krowy, tuż przed ocieleniem.
- Wychudzone aż do kości mleczne krowy zakończyły swą służbę i zostały sprzedane do rzeźni – w podziękowaniu za lata eksploatacji, gwałtu i ciągłych rozstań z nowo narodzonym dzieckiem.
- Dużo zwierząt miało długie, zdeformowane kopyta, powstałe wskutek zaniedbań w utrzymaniu. Nigdy nie były leczone, więc krowy musiały latami żyć z łączącym się z tym bólem.
- Rampy ładunkowe były prawie pionowe, więc zwierzęta wzbraniały się iść po nich ze strachu przed upadkiem przy rozładunku. I znowu handlarze traktowali je z przemocą, aż w końcu pod wpływem zadanego bólu przezwyciężały swój strach.
Tak wiele cierpienia musi zastać odebrane więc nie dziwmy sie ze podobne sytuacje jak te sprzed 70 lat beda miały miejsce znowu:
Nazywana „Piękną bestią” czerpała perwersyjną przyjemność z zadawania więźniom bólu. Miała wystudiowaną wizję samej siebie i za wszelką chciała ją realizować. Jednym z elementów jej "kreacjonizmu" był oryginalny uniform, który swoim krojem przypominał oficjalny strój nadzorczyń.
Miał jednak inny kolor – był w odcieniu błękitu, który miał podkreślić kolor jej oczu. Zamówiła również specjalny celofanowy pejcz, który z daleka przypomniał szkło. Niewinnie wyglądająca broń, stawała się w rękach esesmanki narzędziem tortur, wspominanym po latach przez właściwie wszystkie ocalałe więźniarki. Często przechadzała się w towarzystwie psa, którego szczuła na więźniarki. Podczas apelu nakazywała, aby więźniarki godzinami trzymały nad głowami ciężkie kamienie.
Niezaprzeczalnie pobiła dwa rekordy jednocześnie. Jako odpowiedzialna za największą ilość morderstw wśród kobiet w XX w. i jako najmłodsza skazana (22 lata) z wyroku angielskiego prawa. Jak obudził się w niej potwór? Być może podłoża należy szukać w psychice. A może trzeba cofnąć się do dzieciństwa Irmy. Do czasu, kiedy jej matka, Bertha Grese, popełnia samobójstwo wypijając kwas solny. Irma miała wtedy 12 lat. Mając czternaście rzuciła szkołę i uciekła z domu, by po paru latach wrócić do domu... jako strażniczka SS. Ojciec nigdy nie pogodził się z faktem, że wstąpiła do SS. Początkowo, jeżdżąc do domu w odwiedziny pokornie zostawiała mundur w obozie. Awanturom jednak nie było końca. Irma zakończyła waśnie donosząc na ojca gestapowcom. Wykończyli go...
Na początku 1939 roku, piętnastoletnia Irma, rozpoczęła pracę jako asystentka w sanatorium w Hohenlychen. Ale sanatorium w Hohenlychen skrywało w sobie pewną mroczną tajemnicę. Dyrektorem placówki był doktor Karl Gebhardt. Jest to jedna z najohydniejszych postaci czołowych działaczy państwowych Trzeciej Rzeszy. Należał do sztabu generalnego Waffen-SS, od 1938 roku pełnił funkcję osobistego lekarza Himmlera. Doktor Gebhardt był odpowiedzialny za przeprowadzanie zbrodniczych eksperymentów medycznych na więźniach obozów koncentracyjnych. Jego głównym materiałem badawczym, na którym przeprowadzał operacje chirurgiczne, były specjalnie wyselekcjonowane więźniarki z pobliskiego obozu Ravensbrück. Kobiety przeznaczone na operacje doświadczalne nazywano potocznie "królikami". Karl Gebhardt przeprowadzał badania nad przeszczepem kości oraz nad regeneracją nerwów i mięśni. W trakcie operacji wiele kobiet zostało trwale okaleczonych, większość z nich umierała w niewyobrażalnych cierpieniach.
Od połowy 1942 roku ze zwykłej, chłopskiej dziewczyny, Irma przeobraziła się w "panią życia i śmierci", od której decyzji zależał los setek kobiet – więźniarek Ravensbrück. Jej przełożona Maria Mandel (która osobiście podpisała ponad pół miliona rozkazów wysłania na śmierć) polubiła ją i awansowała na drugą najwyższą pozycję, o jaką kobieta mogła się starać.
„...wymyślała nowe metody tortur. Jedna z nich polegała na tym, że czekała do momentu aż kobieta w ciąży była gotowa do porodu. Wiązała jej nogi i oglądała jej agonię.”
Gisella Perl ,"The Beautiful Beast"
Jej ciało zostało pogrzebane najpierw na cmentarzu więziennym, a potem w roku 1954 na cmentarzu miejskim w Hameln. W roku 1986 mogiła została zlikwidowana, co było reakcją na pielgrzymki neonazistów niemieckich do jej grobu – w niektórych kręgach jest bowiem uważana za męczennice.
http://facet.dlastudenta.pl/artykul/Pie ... 68830.html