usypianie zwierząt

Ahimsa - poszanowanie życia. " Ochrona życia zarówno istot ludzkich, jak i zwierząt, jest zasadniczym obowiązkiem rządu. Rząd nie musi czynić rozróżnienia w takich zasadach. Po prostu jest to straszne dla duszy o czystym sercu, kiedy widzi zorganizowaną przez państwo rzeź zwierząt w tym wieku Kali." - 01.17.08 Zn.
Radek
Posty: 3
Rejestracja: 26 wrz 2008, 10:50

Post autor: Radek » 05 maja 2010, 14:07

Myślę,że tu muszą wypowiedzieć się autorytety

Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Post autor: John » 07 maja 2010, 08:38

Ciężka sprawa to wybór między cierpieniem zwierzęcia, a odbieraniem życia.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

Awatar użytkownika
Samadhi
Posty: 9
Rejestracja: 29 cze 2010, 20:17

Post autor: Samadhi » 05 lip 2010, 23:15

Nie jestem wprawdzie specjalistką od Wed, ale poruszony temat jako żywo mnie interesuje. Rozmawiałam o tym ze znajomym, który był kiedyś braminem w jednej z warszawskich świątyń ISKON-u.
Powiedział mi, że w momencie, kiedy zwierzę jest celowo zabijane/usypiane może nie mieć przepracowanej całej karmy. Jednym słowem duszyczka takiego zwierzęcia może jeszcze mieć coś do zdziałania, do doświadczenia w naszym materialnym świecie. Jeśli z jakichkolwiek powodów (choćby i w naszym przekonaniu słusznych) skrócimy jej czas pobytu w obecnym ciele, to być może będzie musiała powtórnie inkarnować jako zwierzę, którym była, kiedy w trybie szybszym, niż to sobie zaplanowała, odebrano jej życie.

Ponadto kiedy usypiamy zwierzę, dusza nie jest podobno jeszcze przygotowana do wyjścia. Jest oszołomiona i zdezorientowana, że nagle coś zmusza ją do opuszczenia jej dotychczasowego domu.

Od czasu tej rozmowy nie zabijam nawet komarów, tylko łapię je w szklankę i wynoszę na zewnątrz. A cóż dopiero mówić o zwierzątkach, którymi osobiście się opiekuję!

Właściwie ten temat jest u mnie na czasie, jako że niedawno żegnałam się ze swoimi najkochańszymi szczurciami, Chmurką i Mysią :cry: . Obie były już w podeszłym wieku i obie były chore. Oboje z mężęm robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by ulżyć im w cierpieniu, ale nawet przez myśl nam nie przeszło, by dawać sobie prawo do decydowania o ich życiu i śmierci.

Dawaliśmy szczurasom zabiegi Reiki, które dodawały im dużo energii, a kiedy były już schorowane bardzo je uspokajały. W przypadku Chmurki uśmierzały również ból. Czasami, po spotkaniach w gronie osób należących do ISKON-u, przynosiliśmy dla nich do domu prasadam. Wszystko po to, by ich dusze otrzymały za swego szczurkowego życia jak najwięcej błogosławieństw i miłości :) .

Obie szczurcie umarły na moich rękach – spokojnie, w harmonii. Czułam to. Czułam, że odchodzą pogodzone ze swoją śmiercią. Dużo im z mężem opowiadaliśmy o ich potencjalnych przyszłych wcieleniach i o wspaniałościach, których ostatecznie doświadczą na Krysznaloce. O tym, że ostatecznie wszyscy będziemy zjednoczeni w Bogu. Podczas ich ostatnich chwil śpiewałam im Mahamantrę – ostatkiem sił i przez łzy..., ale śpiewałam z nadzieją, że samo słuchanie imienia Pana przysłuży się ich przyszłemu szczęściu. Myślę, że były szczęśliwe, że umierają w domu, wśród bliskich i kochających je przyjaciół, a nie na twardym, zimnym blacie w lecznicy i na dodatek nie na swoje życzenie...

Na koniec jeszcze taka refleksja... Wydaje mi się, że wielu ludzi usypia zwierzęta nie tyle przez litość czy z obawy, że mogą one cierpieć, ale przede wszystkim dlatego, że chore zwierzę to kłopot i duże obciążenie. Kiedy moje szczurki były chore prawie nie wychodziłam z domu, cały czas się nimi opiekowałam, doglądałam, głaskałam. Mysia miała problemy z równowagą – trzeba ją było podtrzymywać, kiedy szła, podsadzać, jeśli gdzieś chciała wejść, robić papki z jedzenia, karmić, a w ostatnich dniach poić po kropelce ze strzykawki. Przy obu przychodził taki okres, że trzeba było czuwać przy nich w nocy. Opieka nad chorym zwierzęciem nie różni się w żaden sposób od opieki nad chorym człowiekiem. Jest trudna, wyczerpująca fizycznie i psychicznie, czasochłonna i niekiedy bardzo przytłaczająca.
A ponadto obserwowanie tego, powolnego niekiedy, procesu odchodzenia zwierzęcia, jest niekiedy istnym koszmarem. Wiele razy się załamywałam i płakałam, bo nic więcej nie mogłam dla nich zrobić, bo wypróbowałam już wszelkie dostępne sposoby leczenia – tak konwencjonalne, jak i alternatywne, bo przychodził moment, że nic już nie pomagało, a ja doskonale czułam, że to są ich ostatnie dni. Serce pękało...

Zatem z jednej strony nie dziwię się, że ludzie nie chcą tego wszystkiego przechodzić... Ale z drugiej nikt nas nie wyposażył w moc rządzenia czyimś losem i decydowania o momencie czyjejś śmierci. Więc wywiązująca się z decyzji o uśpieniu zwierzęcia karma nie jest chyba dobrą karmą... Ani dla nas ani dla zwierzątka.

Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Post autor: John » 06 lip 2010, 10:32

Świetna i pełna odpowiedź nic dodać nic ująć. Dziękuję bo sam mam pieskę, która pewnie kiedyś też odejdzie.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 06 lip 2010, 13:07

W związku z powyższym może pojawić się inne pytanie. Czy właściwym jest pomaganie chorym zwierzętom czyli leczenie ich? A w zasadzie nie tylko zwierzętom ale również innym istotom w tym ludziom? Skoro bowiem każdy ma do przeżycia w określonym ciele określoną ilość dni, to interweniowanie w ten czas, czy to skracając go poprzez zabicie, czy też przedłużając lecząc, jest zakłóceniem karmy tej istoty i nie pozwala jej spełnić założonego przeznaczenia czyli przepracowania tej karmy. Dusza będzie w danym ciele albo za krótko albo za długo, albo tez nie dozna odpowiedniej dawki cierpienia jaki doznać miała. Zawali się cały plan :)
Przekazując Reiki tym szczurkom zmniejszałaś ich cierpienie więc zmieniałaś im karmę. Być może przedłużyłaś im życie a tym samym pobyt tej duszy w ciele szczura.
Owszem, można powiedzieć, że my nie wiemy tak naprawdę co było założone i co dana dusza miała doznać. Może właśnie miała doznać "uratowania" a ten, który ją "ratował" miał właśnie dzięki niej poczuć się lepiej z tego powodu, że ratował.
Ale właśnie dlatego, że my nie wiemy co ma i miało być, czy powinniśmy interweniować w tę czy tamtą stronę? Czy może lepiej zostawić wszystko swojemu biegowi zdarzeń?

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Bolito » 07 lip 2010, 22:41

Samadhi pisze:Właściwie ten temat jest u mnie na czasie, jako że niedawno żegnałam się ze swoimi najkochańszymi szczurciami, Chmurką i Mysią :cry: . Obie były już w podeszłym wieku i obie były chore. Oboje z mężęm robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by ulżyć im w cierpieniu, ale nawet przez myśl nam nie przeszło, by dawać sobie prawo do decydowania o ich życiu i śmierci.

.
Witaj, Samadhi. Mamy nieco wspólnego. Też lubię szczurki i od dłuższego czasu jakiś gryzoń stale biega mi po domu. Miałem już pięć, teraz mam szóstego (dokladniej : szóstą). Kiedy starzały się i chorowały (najczęściej dostawały nowotworów), nie miałem wątpliwości - trzeba leczyć. Nigdy nie zdecydowałem się na uśpienie. Założyłem, że umrą wtedy, kiedy im pisane, ale nie mnie zgadywać kiedy się to stanie, a leczone będą mniej cierpieć. No i ocywiście, dokarmianie prasadam to bardzo dobry pomysł.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
Samadhi
Posty: 9
Rejestracja: 29 cze 2010, 20:17

Post autor: Samadhi » 08 lip 2010, 00:32

John pisze:Świetna i pełna odpowiedź nic dodać nic ująć. Dziękuję bo sam mam pieskę, która pewnie kiedyś też odejdzie.
John, dziękuję! Pozdrawiam Ciebie i Twoją pieskę :) !
Mathura pisze: Ale właśnie dlatego, że my nie wiemy co ma i miało być, czy powinniśmy interweniować w tę czy tamtą stronę? Czy może lepiej zostawić wszystko swojemu biegowi zdarzeń?
Mathura, w tym, co napisałeś jest z pewnością sporo racji. Acz to chyba li tylko teoria. Zachowanie indyferentnej postawy wobec cierpienia istot, które kochamy i za które w gruncie rzeczy jesteśmy odpowiedzialni, nie wydaje mi się możliwe.
A ingerencja w karmę...? Przecież każde moje działanie w celu zwiększenia im komfortu życia i polepszenia ich zdrowia było taką właśnie ingerencją. Sądzę, że całe nasze współegzystowanie z innymi ludźmi czy zwierzętami jest wzajemną karmiczną ingerencją... Nie da się przecież uniknąć nieustannych wzajemnych wpływów.
A nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z nas w obliczu choroby i bólu bliskiej istoty, stał z założonymi rękoma i pozostawiał wydarzenia swojemu biegowi.

Taka niewzruszoność jest charakterystyczna chyba tylko dla bardzo zaawansowanych duchowo istot – a może tylko dla oświeconych... Kiedyś bardzo mnie dziwiła, a wręcz oburzała ich postawa i nie mogłam znaleźć żadnego uzasadnienia dla ich życzliwej obojętności. Jakiś czas temu jednak natrafiłam w Bhagavad Gicie na poniższe słowa:

Błogosławiony Pan rzekł: Mówiąc wielce uczenie, opłakujesz to, co nie jest warte rozpaczy. Mędrzec bowiem nie rozpacza ani nad żywym ani nad umarłym. Nie było bowiem nigdy takiej chwili, w której nie istniałbym Ja, ty i wszyscy ci królowie, ani też w przyszłości żaden z nas nie przestanie istnieć." (Bhagavad Gita 2, 11-12)

Te słowa dały mi dużo do myślenia. A przynajmniej pozwoliły inaczej spojrzeć na zachowanie ludzi, którzy dzięki swemu połączeniu z Bogiem postrzegają wszystkie cierpienia i nieszczęścia chodzących po ziemi istot przez pryzmat wiecznej duszy oraz czekającego każdą duszę najwyższego zjednoczenia z Absolutem.

Niemniej jednak daleko mi jeszcze do oświeconych mistrzów (no, w każdym razie za tego życia się nie spodziewam :wink: ). Dla mnie więc opieka nad zwierzętami (również bezdomnymi) jest pewnego rodzaju służbą. Tak ją postrzegam. Dlatego też moim zwierzęcym przyjaciołom zawsze pragnę służyć jak najlepiej, zapewniając im w miarę mych skromnych możliwości jak najszczęśliwsze życie i godną, spokojną śmierć.

Twoje rozważania, Mathura, są jak najbardziej zasadne i zrozumiałe, ale akurat dla mnie pozostaną jeszcze długo niezastosowalną filozofią, której przełożenia na praktykę niewielu będzie w stanie dokonać.
Bolito pisze: Witaj, Samadhi. Mamy nieco wspólnego. Też lubię szczurki i od dłuższego czasu jakiś gryzoń stale biega mi po domu.
Witaj, Bolito! Miło spotkać miłośnika szczurków! Całusy dla ogonka! :D

Awatar użytkownika
Green_lake
Posty: 396
Rejestracja: 30 kwie 2007, 17:25
Lokalizacja: z jeziora, z zielonego jeziora
Kontakt:

Post autor: Green_lake » 08 lip 2010, 19:32

Chyba niesamowicie wyjątkowo obiema rękami muszę się podpisać pod postem Mathury - jeszcze chyba w żadnej kwestii nie byłem z nim aż tak zgodny!

Ale rzeczywiście jest to spory problem i dotyczy tez eutanazji człowieka.
Ja myślę, że pomaganie pomaganiem ale zabicie (nawet w szczytnym celu ulzenia w cierpieniu) jest jednak zabiciem!

Na tyle na ile oczywiscie możemy i chcemy pomóc to okej, ale większa ingerencja typu oddawanie własnej krwi, nerki, szpiku etc a z drugiej zaś strony zabicie kogoś aby nie cierpiał jest moim zdaniem zbyt daleko idacą ingerencja, wykraczajacą poza dopuszczalną koegzystencję i intereakcję z innymi.
[i]"Jedyną stałą rzeczą jest zmiana"[/i]

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: usypianie zwierząt

Post autor: Purnaprajna » 08 lip 2010, 20:58

filipo108 pisze:Czy jest jakaś sytuacja uzasadniająca uśpienie zwierzęcia domowego czy w każdym przypadku skutek karmiczny będzie taki jak w przypadku zabicia zwierzaka?
Nie ma takiej sytuacji, która uzasadniałaby świadome odebranie życie zwierzęciu domowemu, ukrywające się pod eufemistycznie i poprawnie politycznie brzmiącym terminem "uśpienie".

Dzisiaj zapytałem o to Bhakti Vidya Purnę Maharaja i skomentował on to krótko, pytając, czy chciałbym najpierw "uśpić" swoją babcię. Jeżeli nie, to tak samo brzmi odpowiedź na powyższe pytanie.

Maharaja powiedział, że w sytuacjach kiedy taki zwierzak jest śmiertelnie chory, należy zapewnić mu wszelkiego komfortu i uczynić wszelkie możliwe wysiłki, aby mu pomóc. Zabijanie go nie wchodzi w grę, bo nie jest w kategorii pomocy.

Wręcz przeciwnie, wyrządza się mu krzywdę. Przykładowo, jeżeli zwierzak miał chorować przez 9 miesięcy, a "uśpi" się go po 3, to dusza w ciele tego zwierzaka zamiast dalej ewoluować w łańcuchu gatunków życia, musi jeszcze raz narodzić się i "docierpieć" pozostałe 6 miesięcy, które tak "miłosiernie" mu skróciliśmy.

Oczywiście, tego typu nauki, nie zabrzmią przekonywająco dla ludzi bardzo pragnących, z jakiegoś powodu "uśpić" własną babcię. A wiem, że jest wielu takich gagatków na tym forum! :twisted:

Awatar użytkownika
Green_lake
Posty: 396
Rejestracja: 30 kwie 2007, 17:25
Lokalizacja: z jeziora, z zielonego jeziora
Kontakt:

Re: usypianie zwierząt

Post autor: Green_lake » 08 lip 2010, 21:24

Purnaprajna pisze: Oczywiście, tego typu nauki, nie zabrzmią przekonywająco dla ludzi bardzo pragnących, z jakiegoś powodu "uśpić" własną babcię. A wiem, że jest wielu takich gagatków na tym forum! :twisted:
Nie, dlaczego? Mnie przekonały :)
[i]"Jedyną stałą rzeczą jest zmiana"[/i]

ODPOWIEDZ