DUCHOWA EKONOMIA

Diagnostyka przyczyn cierpienia społeczeństwa. "Istnieje wiele tematów w Bhagavatam o socjologii, polityce, ekonomii, sprawach kulturowych, itd., ale wszystkie z nich są powiązane z Krsną i dlatego wszystkie z nich są warte słuchania. Krsna jest oczyszczającym czynnikiem wszystkich tematów, bez względu na to, jakimi by one nie były. W świecie doczesnym wszystko jest nieczyste, jako że wszystko jest produktem trzech materialnych cech. Jednakże Krsna jest oczyszczającym pośrednikiem." - 01.16.05 Zn.
Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Purnaprajna » 01 kwie 2013, 16:41

Ekonomia wraz z pieniędzmi pochodzą od Kryszny. Są one materialne tylko wtedy, kiedy nie są używane w służbie dla Kryszny. Dlatego winienie zasad systemu ekonomicznego, czy pieniędzy za to, że bhaktowie upadają w mayę, jest bardzo kiepskim argumentem, i zupełnym nieporozumieniem.

I nie, "A" nie jest wioską, a "B" nie jest miastem. "A" jest edukacją w przyjęciu odpowiedzialności zgodnie z naszą warną, a "B" to życie zgodne z tym, czego nauczyliśmy się na lekcjach u kwalifikowanego, świadomego Kryszny guru-bramina.

Miejsce zamieszkania nie ma tu nic do rzeczy. W naturalny sposób, tych kilku ISKCONowych, prawdziwych bhaktów-wajśjów, który z natury lubią pracować na wsi, i tak będzie mieszkać na wsi, bez potrzeby siłowego zwoływania wszystkich bhaktów na farmy, co przez ostatnich 40 lat jakoś nikomu się nie udało, bo po prostu, większości bhaktów w ogóle to nie interesuje, i nigdy nie będzie interesowało.

Sam Dhaneśvar Prabhu mówił mi prywatnie, że po paru latach mieszkania na jakiejś farmie, bodajże na Ukrainie, czy gdzieś w tym rejonie, upadła ona finansowo i musiała być zamknięta, bo bhaktowie nie byli zainteresowani pracą na niej. Dlatego przeniósł się na inną farmę, w pobliskim kraju.

Poza tym, jak mówi BVPS, prawdziwi wajśjowie nawet nie chcą mieszkać na bhaktowskich farmach, bo zarządzane są one przez bhaktów z miasta, którzy nie mają absolutnie żadnej wiedzy o rolnictwie, i podejmują idiotyczne decyzje sadzenia buraków korzeniami do góry i zbierania plonów w zimie. To jest tylko jeden z rezultatów propagandy masowej exodusu bhaktów z miast na wieś. Spekulacja umysłowa, w imię warnaśrama-dharmy, gdzie trwoni się czas, energię i fundusze często poważnych i zadedykowanych projektowi ludzi.

Jeżeli ktoś chce się przenieść na wieś i tam pracować, to życzę mu z całego serca sukcesu i pomyślności. Ale jeżeli będzie twierdził, że warnaśrama-dharma to jedynie przeniesienie się na wieś, to jest to tylko oznaką braku wiedzy na ten temat. Taka jest opinia, eksperta w nauce o warnaśrama-dharmie, Bhakti Vidya Purny Swamiego. Dlaczego więc mielibyśmy ją kwestionować? W imię własnych przywiązań do świeżego powietrza i ekologicznej żywności?

To tyle w temacie, 40 letniej, nieudanej "Wiosny Ludów" w ISKCONie. :)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Purnaprajna » 01 kwie 2013, 16:52

Wasziszta pisze:Bhaktowie pokupowali sobie domy, mieszkania, auta, telewizory, komputery, ubrania,bilety na wyspy kanaryjskie albo splacaja do tej pory dlugi hipoteczne jakie zaciagneli w bankach ktore sa oparte na tym demonicznym systemie. I co gdzie jest sankirtan? Pytam gdzie kwitnie Food for Live ? Gdzie te tlumy wielbicieli??? Haruja ale nie świete imie na ulicy tylko haruja zeby splacac te dlugi bo zostali oszukani przez maye, banki, reklamy, System ekonomiczny Banku Swiatowego.
Osobiście, nie sądzę, aby łapanka w świątyni i wywiezienie ich na farmę, pomogło w rozwiązaniu problemów, które wychodzą się z silnych materialnych przywiązań, przy braku wiedzy i chęci wprowadzenia jej w życie, a nie z powodu istnienia ekonomii i pieniądza. Nie ma problemu z posiadaniem domów, mieszkań, aut i komputerów, ubrań, a nawet wycieczek na wyspy kanaryjskie. Problem w tym, że nie mamy pragnienia, albo wiedzy, jak zaangażować je w służbę dla Kryszny, i wolimy żyć rozrzutnie, ponad stan.
Wasziszta pisze:Ale ilu bylo i jest takich jak Ramdas Prabhu??? Pytam ilu??? Moze kilku a moze nikt juz tak nie robi.
Skoro Ramdas Prabhu może, to i każdy z nas może... Różnica pomiędzy nami a nim jest taka, że on chce, a my nie chcemy. No ale kozłem ofiarnym jest "demoniczna" ekonomia i pieniądze. A świeże powietrze i kontakt z glebą oraz ze zwierzętami w zagrodzie, na pewno szybko skoryguje naszą odwieczną, problematyczną mentalność "ja" i "moje". Albo i nie...
Ostatnio zmieniony 01 kwie 2013, 17:19 przez Purnaprajna, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Purnaprajna » 01 kwie 2013, 17:13

Wasziszta pisze:Tak oczywiście to co napisałem nie tyczy się wszystkich ale w wiekszości przypadków tak jest że na pierwszym miejscu mamy zarabianie na długi i na utrzymanie, na drugim miejscu są nowe zakupy nowych markowych rzeczy które pragniemy a Kryszna jest na końcu.
Przed chwilą przyszedł mi do głowy świetny pomysł! A może warto by żyć na miarę swoich możliwości, skoro wiemy, że spłacanie długu będzie dla nas wielkim cierpieniem i niesprawiedliwością. To samo z ubraniami. Może chodźmy w tym, na co nas stać? Ale z drugiem strony, to pewnie zbyt wysoko stawiam poprzeczkę. :)

Wasziszta

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Wasziszta » 01 kwie 2013, 17:30

Purnaprajna pisze: Przed chwilą przyszedł mi do głowy świetny pomysł! A może warto by żyć na miarę swoich możliwości, skoro wiemy, że spłacanie długu będzie dla nas wielkim cierpieniem i niesprawi
Purnapragnia Prabhu ale z Ciebie jajcarz :mrgreen:

A wiesz co mi przyszło do głowy :

Dyskusja może byc konstruktywna lub nie.
To zalezy czy Twoim celem jest pokonanie przeciwnika czy dowiedzenie prawdy.
Jeśli Twoja dyskusje bedzie skażona chęcia pokonania rywala to taka dyskusja jest niczym więcej jak zadowalaniem umysłu i nic nikomu nie da.
Jesli natomiast pragniesz dowieśc prawdy wtedy jesli Twój rozmówca mówi prawdę na jakichś temat, to nawet jeśli Twoja idea widzenia świata się z tym nie zgadza to i tak musisz przyznać mu rację. I dopiero wtedy rozmowa jest konstruktywna. Prowadzi ona do prawdy.
Tutaj na tym forum zauważyłem jedną specyficzną rzecz, że tu często dyskusje polegają na całkowitym wyeliminowaniu przeciwnika.
Słuchaj: mam propozycje Ty przeczytaj najpierw dogłębnie książke Dhaneśvary " Duchową Ekonomię" a mi poleć jakąś książkę w tym temacie od swojego mentora. Następnie przeczytaj i dopiero się wypowiadaj. Nie bądż alfa i omega Prabhu bo może sie okazać że prawda będzie po środku.
Pozdrawiam Cie serdecznie i luzik :P Hari

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Purnaprajna » 01 kwie 2013, 17:42

Wasziszta pisze:Słuchaj: mam propozycje Ty przeczytaj najpierw dogłębnie książke Dhaneśvary " Duchową Ekonomię" a mi poleć jakąś książkę w tym temacie od swojego mentora. Następnie przeczytaj i dopiero się wypowiadaj. Nie bądż alfa i omega Prabhu bo może sie okazać że prawda będzie po środku.
Ja w ogóle nie wypowiadam się na temat książki Dhaneśvara Prabhu. Jak już mówiłem, nie czytałem jej, a więc nie wiem nawet Prabhu, co jest w środku. Skąd więc pomysł, że wypowiadam się na jej temat? Komentuje tylko to, co piszą tu inni, a jak widać z powyższego, moje wpisy zaniepokoiły już idee paru osób, i tak to się kołem kręci. :)

Odnośnie książek, to wiesz przecież, że BVPS nie pisze książek, bo jak sam mówi, "jest lepszy w mowie". Mogę polecić Ci jedynie słuchanie jego wykładów, których w necie znajdziesz mnóstwo.

Co do pokonywania przeciwnika kontra dowiedzenie prawdy, to jestem otwarty na to, abyś pokazał mi, gdzie użyłem erystycznych, "nieetycznych", mijających się z prawdą, lub nie prowadzących do prawdy argumentów, lub metod. Będę wdzięczny! Soczyste całusy oraz "obejma", Prabhu! :D

Wasziszta

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Wasziszta » 01 kwie 2013, 17:53

Purnaprajna pisze:
Wasziszta pisze:Słuchaj: mam propozycje Ty przeczytaj najpierw dogłębnie książke Dhaneśvary " Duchową Ekonomię" a mi poleć jakąś książkę w tym temacie od swojego mentora. Następnie przeczytaj i dopiero się wypowiadaj. Nie bądż alfa i omega Prabhu bo może sie okazać że prawda będzie po środku.
Ja w ogóle nie wypowiadam się na temat książki Dhaneśvara Prabhu. Jak już mówiłem, nie czytałem jej, a więc nie wiem nawet Prabhu, co jest w środku. Skąd więc pomysł, że wypowiadam się na jej temat? Komentuje tylko to, co piszą tu inni, a jak widać z powyższego, moje wpisy zaniepokoiły już idee paru osób, i tak to się kołem kręci. :)

Odnośnie książek, to wiesz przecież, że BVPS nie pisze książek, bo jak sam mówi, "jest lepszy w mowie". Mogę polecić Ci jedynie słuchanie jego wykładów, których w necie znajdziesz mnóstwo. Soczyste całusy oraz "obejma", Prabhu! :D
Obejma :lol: po trzykroć :roll:

Prabhu wiesz co? Mi sie tez za bardzo nie chce pracować cięzko na roli, dlatego sam nadal prowadzę wygodne życie w mieście. Jednak czytam ta książke, jestem jeszcze w trakcie. Postaram sie znależc coś konstruktywnego i wtedy napisze tu ponownie. Byc może Dhanesvara znalazł lepsze rozwiazanie zobaczymy. ja na razie jeszcze czytam...pa, pa :wink:

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: albert » 01 kwie 2013, 18:11

To raczej Twoje myślenie jest w kategorii iluzji, mrzonek i pobożnych życzeń. Wszystko zaczyna się bowiem od świadomej Boga edukacji, i od samodoskonalenia w kontekście osobistej odpowiedzialności i obowiązków. Bez tego, można jedynie gadać i gadać, ale nic nie zostanie zrobione. Dlatego fajnie, że mówisz o abhidheji, czyli o konkretnym działaniu, ale bez sambandhy, będzie to działanie bez głowy, i na ogól skończy się tylko na próżnym gadaniu, tak jak w tym wątku.
Jeśli moja postawa jest mrzonką, to twoja propozycja jest nią również, a może bardziej. Po prostu obie iluzje są umiejscowione w różnych punktach. Albo można spojrzeć na to inaczej. To nie są złudzenia, ani moje, ani twoje, ale myślenia życzeniowe. "Powinno być...", ale nie jest i nie będzie. Nie neguję potrzeby edukacji, bynajmniej, ale wydaje się, że jest jej już wystarczająco dużo. Potrzebne jest działanie w oparciu o wiedzę uwzględniającą obecne uwarunkowania, w tym ekonomiczne. Inaczej, całe to gadanie o odpowiedzialności nie ma sensu, bo cóż z tego, że ja pogłębiłem swoją odpowiedzialność, gdy otacza mnie morze nijakości i nieroztropności ? Tak naprawdę, historia pokazuje, że sami moraliści najwięcej zyskują w wyniku zmian systemowych i instytucjonalnych (ustrój, prawo, stosunki gospodarcze itp). Ich postulaty w pełni mogą się urzeczywistnić dopiero po tej zmianie. Dlatego moim zdaniem, pochwała wiejskości, choć w obecnej chwili brzmi utopijnie i jest utopią, ma większy sens niż nawoływanie do poprawy duchowej mieszkańców miast, która nie zrealizuje się nigdy. Piszę o skali społecznej, a nie jednostek.

Dla większości ludzi, niestety, byt kształtuje świadomość. W wątku o GMO podałem link do świetnego filmu "Gorzkie nasiona". Oto ubogi rolnik, który chce żyć z ziemi, ma 1 h pod uprawę, żyje bardzo prosto wraz z rodziną, 2 dolary dziennie. Suma prawdopodobnie niewyobrażalna dla wielu zachodnich krysznaitów, w tym sanjasinów, do przeżycia. Modli się codziennie do Boga, ciężko pracuje. I nawet to system chce mu zabrać robiąc z niego niewolnika. Hindus z firmy Krishidhyan, rozprowadzającej nasiona Monsanto, bezczelnie wypowiada się, że ci rolnicy popełniają samobójstwo, bo są... leniwi. Chętnie bym go spoliczkował za tę wypowiedź. Ten rolnik, Ram Krishna, zna swoje miejsce, jest oddany Bogu, skromny i ubogi ponad przeciętność, odpowiedzialny. Co ma robić ? Jeszcze niżej pochylić głowę i rozważać tajemnicę swojej odpowiedzialności, uprawiać samobiczowanie ? Czy zacząć walczyć z systemem ?

Jeśli drażni Cię to słowo "warnaśrama", to chętnie je mogę pominąć. Mówmy o normalnym życiu w którym cele materialne jak utrzymanie łączą się z celami duchowymi. To prawda, że w latach 70-tych i później, wielu wielbicieli Kryszny pochodzących z miast chciało na fali entuzjazmu i rewolucji duchowej zmieniać społeczeństwo udając się na wieś i zakładając gospodarstwa bez znajomości rzeczy i wytrwałości. Niewielka część przetrwała, ale też niektórzy przekonali się do takiego życia i nadal w tym trwają. Ucieczka do miast może być postrzegana z jednej strony jako powrót do wygód i łatwego życia. Niemniej dla części wielbicieli wynikała z prostego faktu: uprawa ziemi nie opłaca się. I to jest fakt dla wszystkich w Europie i Ameryce: obecny system preferuje rolnictwo wielkoobszarowe, ceny płodów są niskie. Utrzymanie się z ziemi obecnie wymaga więcej pracy i generuje większe koszty niż dawniej. Opłacalność, w zależności od upraw, zaczyna się często od posiadania kilkudziesięciu hektarów.

Moim zdaniem więc potrzeba właśnie owych systemowych i instytucjonalnych zmian. Myślę, że sami wielbiciele Kryszny winni zacząć głębiej uczestniczyć w życiu społecznym i publicznym nie tylko jako głosiciele prawd i myśli wedyjskiej, ale zgodnie z nimi, kandydować do rad gminy, powiatu i parlamentu; brać udział w stowarzyszeniach pozarządowych i fundacjach, zmieniać prawo jako prawnicy i politycy; tworzyć sieci opłacalnych gospodarstw i ośrodków rzemieślniczych, itd itp.. Krótko mówiąc, starać się wpływać na tę zastaną rzeczywistość społeczno-polityczną.
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Purnaprajna » 01 kwie 2013, 20:35

Czy czujesz potrzebę Albercie, abym Ci odpowiedział, czy preferujesz, abyśmy zostawili to, tak jak jest?

Wasziszta

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Wasziszta » 03 kwie 2013, 01:24

Purnaprajna pisze:Ekonomia wraz z pieniędzmi pochodzą od Kryszny. Są one materialne tylko wtedy, kiedy nie są używane w służbie dla Kryszny. Dlatego winienie zasad systemu ekonomicznego, czy pieniędzy za to, że bhaktowie upadają w mayę, jest bardzo kiepskim argumentem, i zupełnym nieporozumieniem.

I nie, "A" nie jest wioską, a "B" nie jest miastem. "A" jest edukacją w przyjęciu odpowiedzialności zgodnie z naszą warną, a "B" to życie zgodne z tym, czego nauczyliśmy się na lekcjach u kwalifikowanego, świadomego Kryszny guru-bramina.

Miejsce zamieszkania nie ma tu nic do rzeczy. W naturalny sposób, tych kilku ISKCONowych, prawdziwych bhaktów-wajśjów, który z natury lubią pracować na wsi, i tak będzie mieszkać na wsi, bez potrzeby siłowego zwoływania wszystkich bhaktów na farmy, co przez ostatnich 40 lat jakoś nikomu się nie udało, bo po prostu, większości bhaktów w ogóle to nie interesuje, i nigdy nie będzie interesowało.

Sam Dhaneśvar Prabhu mówił mi prywatnie, że po paru latach mieszkania na jakiejś farmie, bodajże na Ukrainie, czy gdzieś w tym rejonie, upadła ona finansowo i musiała być zamknięta, bo bhaktowie nie byli zainteresowani pracą na niej. Dlatego przeniósł się na inną farmę, w pobliskim kraju.

Poza tym, jak mówi BVPS, prawdziwi wajśjowie nawet nie chcą mieszkać na bhaktowskich farmach, bo zarządzane są one przez bhaktów z miasta, którzy nie mają absolutnie żadnej wiedzy o rolnictwie, i podejmują idiotyczne decyzje sadzenia buraków korzeniami do góry i zbierania plonów w zimie. To jest tylko jeden z rezultatów propagandy masowej exodusu bhaktów z miast na wieś. Spekulacja umysłowa, w imię warnaśrama-dharmy, gdzie trwoni się czas, energię i fundusze często poważnych i zadedykowanych projektowi ludzi.

Jeżeli ktoś chce się przenieść na wieś i tam pracować, to życzę mu z całego serca sukcesu i pomyślności. Ale jeżeli będzie twierdził, że warnaśrama-dharma to jedynie przeniesienie się na wieś, to jest to tylko oznaką braku wiedzy na ten temat. Taka jest opinia, eksperta w nauce o warnaśrama-dharmie, Bhakti Vidya Purny Swamiego. Dlaczego więc mielibyśmy ją kwestionować? W imię własnych przywiązań do świeżego powietrza i ekologicznej żywności?

To tyle w temacie, 40 letniej, nieudanej "Wiosny Ludów" w ISKCONie. :)
Purnaprajna pisze:Osobiście, nie sądzę, aby łapanka w świątyni i wywiezienie ich na farmę, pomogło w rozwiązaniu problemów, które wychodzą się z silnych materialnych przywiązań, przy braku wiedzy i chęci wprowadzenia jej w życie, a nie z powodu istnienia ekonomii i pieniądza. Nie ma problemu z posiadaniem domów, mieszkań, aut i komputerów, ubrań, a nawet wycieczek na wyspy kanaryjskie. Problem w tym, że nie mamy pragnienia, albo wiedzy, jak zaangażować je w służbę dla Kryszny, i wolimy żyć rozrzutnie, ponad stan.
Purnaprajna pisze:No ale kozłem ofiarnym jest "demoniczna" ekonomia i pieniądze. A świeże powietrze i kontakt z glebą oraz ze zwierzętami w zagrodzie, na pewno szybko skoryguje naszą odwieczną, problematyczną mentalność "ja" i "moje". Albo i nie...
Tak zgadzam sie częściowo z Tobą Prabhu.

Wiem sam po sobie. Ale jednak z moich doswiadczeń wynika że kiedy mieszkałem w światyni, to łatwiej mi było być świadomym Kryszny. Natomiast na farmie, szczególnie na wsi zawsze czułem przeogromny wpływ siły dobroci- nie mówiąc już o lesie.

I oczywiście zgadzam się z Toba że pasyjka i ignorka :twisted: jest fajna. Zarobic kaskę i wydawać, zarobic i wydawać a czasem jak tu zrobic żeby nic nie robić i zarobić i telewizja i kino i spanie i jedzenie i basenik i raz w tygodniu na spotkanko Nama hatta. Ok. tak tez można zgadzam sie.

Ale jaką wizje miał Śrila Prabhupada, przeczytajmy objaśnienie do I kanto Śr. Bhagavatam, rozdz. 10 wers. 4 i 5 :

W czasie panowania Maharajy Yudhisthiry chmury wylewały tyle wody, ile ludzie potrzebowali, a ziemia w obfitości produkowała wszystkie potrzebne człowiekowi rzeczy. A krowy z powodu swoich tłustych mlecznych wymion i radosnego nastawienia, zwykły zwilżać pastwiska mlekiem.



01.10.04 Znaczenie: Ziemia i krowy stanowią podstawową zasadę rozwoju ekonomicznego. Potrzebami ludzkiego społeczeństwa są: ziarno zbożowe, owoce, mleko, minerały, odzienie, drzewo, itd. Wszystko to jest potrzebne, aby zaspokoić materialne potrzeby ciała. Na pewno nie jest wymagane mięso i ryby, czy też żelazne narzędzia i maszyneria. W czasie sprawowania rządów przez Maharaję Yudhisthirę, na całym świecie były uregulowane opady deszczu. Ludzka istota nie jest w stanie kontrolować opadów deszczu. Kontrolerem deszczów jest niebiański Król Indradeva, a on jest sługą Pana. Kiedy król i ludzie pod administracją króla są posłuszni Panu, wtedy opady deszczu są uregulowane, a to jest przyczyną różnorodnej produkcji na polach. Uregulowane deszcze nie tylko zapewniają obfitą produkcję zbóż i owoców, ale kiedy są one powiązane z wpływami astronomicznymi, wtedy ma miejsce obfita produkcja wartościowych kamieni i pereł. Zboża i warzywa mogą dostatecznie wyżywić ludzi i zwierzęta, a tłusta krowa dostarcza dosyć mleka, aby zapewnić człowiekowi wigor i żywotność. Jeśli więc będzie dosyć mleka, dosyć zboża, owoców, bawełny, jedwabiu i klejnotów, to jaka wtedy będzie potrzeba kin, domów publicznych, rzeźni, itd. Czy istnieje zatem potrzeba sztucznego zbytku w postaci kin, samochodów, radia, mięsa i hoteli? Czy ta cywilizacja nie produkuje tylko indywidualnych i narodowych waśni? Czy ta cywilizacja nadaje jakąś wartość sprawie równości i braterstwa przez wysyłanie tysięcy ludzi do piekielnych fabryk i na pola wojenne, aby zaspokoić kaprysy jednostek?

Zostało tutaj powiedziane, że w czasach Maharajy Yudhisthiry krowy zwykły zwilżać pastwiska mlekiem, ponieważ ich wymiona były tłuste, a zwierzęta były radosne. Czy nie wymagają one zatem właściwej ochrony zapewniającej im radosne życie i obfitość trawy na polach? Dlaczego zatem ludzie mieliby zabijać krowy dla swoich egoistycznych celów? Dlaczego człowiek nie zadowoli się zbożem, owocami i mlekiem, które połączone razem mogą dać setki i tysiące smacznych dań? Dlaczego istnieją na całym świecie rzeźnie, gdzie zarzyna się niewinne zwierzęta? Maharaja Pariksit, wnuk Maharajy Yudhisthiry, podczas objeżdżania swojego rozległego królestwa zobaczył czarnego człowieka usiłującego zabić krowę. Król od razu zaaresztował rzeźnika i ukarał go w odpowiedni sposób. Czyż król albo głowa państwa nie powinni chronić życia niewinnych zwierząt, które są niezdolne do samoobrony? Czy to jest człowieczeństwo? Czy zwierzęta nie są również obywatelami państwa? Zatem dlaczego pozwala się je zarzynać w zorganizowanych rzeźniach? Czy to są oznaki równości, braterstwa i nieużywania przemocy?

Dlatego też, w przeciwieństwie do współczesnej, zaawansowanej, cywilizowanej formy rządu, autokracja Maharajy Yudhisthiry jest daleko wyższa od tak zwanej demokracji, w której są zabijane zwierzęta, i w której człowiek pokroju mniejszego niż zwierzę ma pozwolenie oddawać głosy na innego, również będącego na niższym poziomie niż zwierzę człowieka.

My wszyscy jesteśmy tworami materialnej natury. W Bhagavad-gicie jest powiedziane, że Sam Pan jest dającym nasienie ojcem, a materialna natura jest matką wszystkich żywych istot w różnych postaciach. W ten sposób matka – materialna natura – ma wystarczające ilości pożywienia, zarówno dla zwierząt, jak i dla ludzi, dzięki łasce Wszechmocnego Ojca, Śri Krsny. Ludzka istota jest starszym bratem wszystkich innych żywych istot. Jest ona wyposażona w inteligencję bardziej potężną niż zwierzęca, dla zrozumienia porządku w naturze i wskazań Wszechmocnego Ojca. Ludzkie cywilizacje powinny być zależne od produkcji materialnej natury, a nie dążyć do ekonomicznego dobrobytu za pomocą sztucznych środków, które wprowadzają świat w chaos sztucznej zachłanności i mocy tylko dla osiągnięcia sztucznych rozkoszy i zadowalania zmysłów. To jest zaledwie życiem psów i wieprzy.


01.10.05 Rzeki, oceany, wzgórza, góry, lasy, pnącza i zioła lecznicze, w każdym sezonie płaciły Królowi swój trybut w obfitości.



01.10.05 Znaczenie: Jako że Maharaja Yudhisthira był pod ochroną ajita, nieomylnego Pana, jak wspomniano o tym powyżej, posiadłości Pana, mianowicie: rzeki, oceany, wzgórza, lasy, itd.; wszystkie były zadowolone i zwykły dostarczać królowi odpowiedni kontyngent. Sekretem sukcesu jest przyjęcie schronienia Najwyższego Pana. Bez Jego sankcji nic nie jest możliwe. Robienie postępu ekonomicznego na bazie naszych własnych wysiłków opartych na sile narzędzi i maszyn nie jest wszystkim. Musi to być zatwierdzone przez Najwyższego Pana, inaczej, pomimo wszelkich pomocnych układów, wszystko skończy się porażką. Ostateczną przyczyną sukcesu jest daiva, Najwyższy. Królowie tacy jak Maharaja Yudhisthira wiedzieli dobrze, że król jest przedstawicielem Najwyższego Pana, i jego zadaniem jest troszczyć się o dobrobyt mas ludzkich. W rzeczywistości państwo należy do Najwyższego Pana. Rzeki, oceany, lasy, wzgórza, zioła, itd., nie są wytworem człowieka. Wszystkie one są stworzeniem Najwyższego Pana, i żywe istoty mają pozwolenie, aby zrobić użytek z własności Pana na rzecz służby dla Pana. Dzisiejszym sloganem jest, że to wszystko jest dla ludzi, i dlatego rząd jest dla ludzi i przez ludzi. Ale, aby w obecnym momencie stworzyć nową ludzkość, nowy rodzaj człowieczy na bazie Boskiej świadomości i doskonałości ludzkiego życia, na bazie ideologii boskiego komunizmu, świat musi na nowo podążyć śladami królów pokroju Maharajy Yudhisthiry czy Pariksita. Z woli Pana natura dostarcza wszystkiego pod dostatkiem, i my możemy zrobić właściwy użytek z tych rzeczy, aby żyć wygodnie, bez wrogości pomiędzy ludźmi, zwierzęciem i człowiekiem, czy też naturą. Kontrola Pana istnieje wszędzie, i jeśli Pan jest zadowolony, każda część natury będzie zadowolona. Rzeki będą obfitowały w wody potrzebne do użyźnienia ziemi; oceany będą dostarczać dostateczną ilość minerałów, pereł i klejnotów; lasy będą dostarczać wystarczającą ilość drzewa, ziół i warzyw; zmiany pór roku będą skutecznie pomagać w produkcji owoców i kwiatów w obfitej ilości. Sztuczny sposób życia, zależny od fabryk i narzędzi, może przynieść tak zwane szczęście tylko dla ograniczonej liczby jednostek na koszt milionów. Jako że energia mas ludzkich jest zaangażowana w produkcję fabryk, naturalna produkcja została skrępowana i dlatego ogół jest nieszczęśliwy. Nie będąc właściwie wykształconymi, masy ludzkie podążają śladami kapitału, eksploatując naturalne zasoby, i dlatego istnieje ostra konkurencja pomiędzy jednostkami i narodami. Nie ma też kontroli wyszkolonych reprezentantów Pana. Dokonując porównań, musimy tutaj wniknąć w braki współczesnej cywilizacji i powinniśmy pójść w ślady Maharajy Yudhisthiry, aby oczyścić człowieka i wymazać anachronizmy.

i jeszcze 10.6

Istnieje pełna współpraca pomiędzy człowiekiem a Bogiem, człowiekiem i naturą, i ta świadoma współpraca pomiędzy człowiekiem i Bogiem, człowiekiem i naturą (czego przykładem jest Król Yudhisthira), może przynieść szczęście, pokój i pomyślność światu. Nastawienie na wzajemną eksploatację, co jest zwyczajem obecnie, przyniesie tylko niedolę.



Prabhu tu nie chodzi tylko i wyłącznie o wsie lecz o zmianę świadomości na dharmiczną i przetransformowania całego systemu społecznego na taki który pomoże usytuować Nas w gunie dobroci ale jak napisał Bhakta Albert nawet miasta w Kulturze Wedyjskiej pełne były sadów, ogrodów, pól z krowami, rzemieślników i bardziej przypominały ogromne wsie niż współczesne miasta. Wszystko to nastawione było na dawanie i zadowalanie innych a nie na eksploatacje i zarabianie pieniedzy Drogi Prabhu.

Dhaneneśvara Prabhu natomiast przedstawia m.in. wiele róznych punktów widzenia opierając sie na Bhagavad gicie ale podaje również ciekawe przykłady układów społecznych na przestrzeni dziejów już nawet obecnej kali- yugi:

"Bogactwo Indii było spowodowane faktem, że jej obywatele przestrzegali zasad religijnych - dharmy. Ludzie wyższych klas, nie będąc zazdrośni, dopuszczali wszystkich do udziału w ogromnym bogactwie. Ludność była aktywna we wszystkich odmianach produkcji, handlując z Imperium Rzymskim jeszcze na początku obecnej ery.8 Wielebny Jabuz Sunderland zapisał w swojej kronice: „To bogactwo zostało wytworzone przez rozległy i zróżnicowany indyjski przemysł. Prawie każdy rodzaj produkcji lub produktów znanych w cywilizowanym świecie, niemal każdy rodzaj kreacji ludzkiego mózgu i ręki, istniejący gdziekolwiek na świecie, ceniony zarówno dla swej użyteczności jak i piękna, istniał już dawno, dawno temu w Indiach. Hindusi byli znacznie bardziej uprzemysłowionym i produktywnym narodem niż jakikolwiek inny w Europie lub Azji. Ich dobre produkty włókiennicze, wykonywane w niewielkich warsztatach, z bawełny, wełny, lnu i jedwabiu słynęły w całym cywilizowanym świecie. Tak samo było z ich znakomitą biżuterią i kamieniami szlachetnymi, ciętymi w dowolnie piękne formy. Tak samo było z garncarstwem, porcelaną i ceramiką wszelkiego rodzaju, jakości, koloru i pięknego kształtu. Tak było z pięknymi wyrobami z metalu - żelaza, stali, srebra i złota. Mieli wielką architekturę, nie do porównania z jakąkolwiek inną na świecie. Mieli wielkie dzieła inżynierii, wielkich kupców, wielkich biznesmenów, wielkich bankierów i finansistów. Nie tylko byli narodem budującym największą liczbę statków, ale prowadzili drogą lądową i morską wielką wymianę handlową, docierając do wszystkich cywilizowanych, znanych krajów. Takie był Indie, które zobaczyli Brytyjczycy, kiedy przyszli".

Kolejny przykład nie z Indii:

"Nie tak dawno temu, gdybyś był członkiem plemienia Czukczów, jednej ze społeczności w północno-zachodniej Azji, i chciał użyć łodzi leżącej na plaży, to mógłbyś ją po prostu wziąć, niezależnie od teoretycznego właściciela, bez pytania o zgodę i bez żadnej rekompensaty. Wśród przedindustrialnych Japończyków nie było prywatnej, wyłącznej własności. Nawet dom, w którym ktoś żył nie był własnością jego gospodarza, ponieważ, podobnie jak w wielu innych kulturach, drzwi były zawsze otwarte dla każdego, kto tego potrzebował. Wyspiarze z Fidżi kultywowali dawniej zwyczaj o nazwie kerekere, który dozwalał każdemu wziąć czyjąś własność z dużą swobodą. Mieszkańcy Fidżi dzielili wszystkie majętności wspólnie z wodzem, który był „teoretycznie” właścicielem wszystkiego, ale w praktyce to ludzie posiadali i używali cały jego majątek. Jednakże w nagłych przypadkach wódz mógł anektować wszystko, co było potrzebne do zażegnania katastrofy. Na przykład, jeśli powstał głód, naczelnik mógł oświadczyć, że produkty pól stają się wspólną własnością. Jeśli ludzie byli potrzebni do sadzenia, wyrobu łodzi lub do innych celów publicznych, mógł on zażądać wykonania niezbędnej pracy. W przypadku wojny przejmował absolutną kontrolę nad wszelką własnością, a nawet nad wszelkim życiem. Ale nawet w czasie pokoju mieszkańcy jednej z dzielnic, będący w potrzebie, mogli żądać niektórych towarów od innych dzielnic. Naturalnie ze świadomością konieczności odpłaty za dary albo pracą, albo innymi wartościowymi rzeczami. Widzimy więc, że stosowano starożytną doktrynę - „co należy do mego sąsiada jest także moje", albo „muszę podzielić się z mym bratem i pomóc mu”.

"Podobnie starożytni Samoańczycy rozszerzali wymianę dóbr na krewnych i na inne osoby, jeśli nie żyli bardzo daleko. Antropolog Margaret Mead pisze o nich: „Od krewnych można wymagać żywności, odzieży, schronienia i pomocy w waśniach. Odmowa mogła obarczyć kogoś mianem skąpca pozbawionego ludzkiej życzliwości, czyli cnót najbardziej cenionych przez mieszkańców tych wysp. Nie określa się tam żadnej daty spłaty ani odwdzięczenia się w momencie spełniania usługi, ale wymaga się pomocy w gromadzeniu żywności dla wszystkich tych, którzy uczestniczą w rodzinnych przedsięwzięciach". Ogólnie, zadośćuczynienie za otrzymany dar spodziewano się otrzymać przy najbliższej okazji. Zachowania te nie były skodyfikowane w formie prawnej, prowadzonej przez administrację i sędziów. Nie było prawa innego niż społeczna tradycja i zdanie opinii publicznej."

Przykład z ostatnich lat XX wieku

"Bhakti Vikaśa Swami dołączył do Ruchu Hare Kryszna w połowie lat 70 i mieszka od tej pory w Indiach, spędzając wiele czasu w Zachodnim Bengalu i Bangladeszu.10 Rozwinął on wielkie uznanie dla tradycyjnego, wiejskiego życia Hindusów i napisał o tym szczegółowo w Glimpses of Traditional Indian Life (Migawki z tradycyjnego życie Hindusów). Nawet do dnia dzisiejszego kultura bengalska znajduje się głównie w sile harmonii, zwłaszcza na wsiach, jak relacjonuje to autor:

Samotność jest niespotykana w Bengalu nie dlatego, że ludzie giną w tłumie, ale ponieważ wiedzą jak żyć personalnie. Dla Bengalczyka nie ma nic lepszego niż spotkać się z kimś i iść razem, rozmawiając i rozmawiając bez końca, choć przyznać trzeba, że ich rozmowy są mało praktyczne. Nuda jest także nieznana. Bengalczycy lubią być razem i pracować razem. Każdy daje się wciągnąć i ma swoją rolę do odegrania. To inny rodzaj przyjemności niż ten uzyskiwany z niezliczonej różnorodności bodźców zewnętrznych będący normą współczesnego społeczeństwa.

Ludzie Zachodu, o tak rozwiniętym umyśle, często frustrują się pozorną głupotą Bangladejczyka, któremu, jak się wydaje, brak zdrowego rozsądku odnośnie swoich własnych interesów. Kultura Bangladeszu nie promuje indywidualnej dynamiki, konkurencyjności, ani tej wydajności wymaganej do zaawansowania technologicznego. Raczej, pomimo, iż są zainteresowani rozwojem gospodarczym, bardziej koncentrują się na zachowaniu miejscowej kultury swej grupy, sprzyjającej dzieleniu się i współpracy, tak niezbędnej w tradycyjnie pracochłonnym społeczeństwie agrarnym."

Współczesna ekonomia proponuje nam mieszkanie w miastach, izolowanie się, stawanie się coraz mniej samowystarczalnym i zależnym od wielkich korporacji których celem jest wpajanie w to miejsce własnej demonicznej kultury- co sie dzieje nie tylko po przez masowe media. Ludzie staja sie coraz wiekszymi egoistami do tego stopnia ze nawet sasiadowi staje sie obojetne czy zdychasz z glodu czy nie. Liczy sie tylko ja i moje. Moja rodzina, moj syn, moj samochod , moj dom, moje pieniadze. Pracujac dla wielkich korporacji ktore nas karmia kredytami- narzedziami wspolczesnego niewolnictwa, reklamami i pieniedzmi stajemy sie malymi trybikami w wielkiej machinie ekonomicznej. Na razie to tylemialbym do napisania na ten temat ale jeszcze chetnie wroce do tematu.
Pozdrawiam i Jay Sri Ram :D

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: DUCHOWA EKONOMIA

Post autor: Purnaprajna » 03 kwie 2013, 08:22

Nie za bardzo rozumiem Prabhu, co chcesz mi udowodnić i pokazać. Nie ma kwestii, co do tego, że środowisko wiejskie jest w gunie dobroci, dojenie krów na czas jest konieczne, i że współczesna cywilizacja jest bezbożna, a więc będąca przyczyną cierpień dla wielu ludzi. Ja tego, ani nigdzie nie kwestionowałem, ani nawet, w ogóle na ten temat nie pisałem.

Mówiłem głównie o przyczynie braku istnienia warnaśramy w ISKCONie po 40 latach, którą w/g Bhakti Vidya Purny Swamiego jest brak chęci przyjęcia przez bhaktów społecznych ról, wraz z przepisanymi tym warnom obowiązkami i odpowiedzialnością, do czego zachęciłem, bo to jest jedyne praktyczne rozwiązanie problemu, a nie czynienie kolejnych, czysto zewnętrznych i kosmetycznych zmian w ISKCONie, jako instytucji (kolejna komisja i departament?), które niczego nie zmienią i które przez ostatnich 40 lat niczego nie zmieniły, bo nie zmieniła się nasza mentalność i podejście. Bh.Alberta wyraźnie to zirytowało, i uznał moją wypowiedź za niepraktyczne moralizatorstwo, a tym samym za stratę czasu, zachęcając w zamian do podjęcia działań i poczynienia zewnętrznym zmian instytucjonalnych i systemowych(?), jest jasnym, że bez głowy, bo zrozumienie przyczyny i istoty problemu, jak też i szczegółową wiedzę o warnaśramie, tak jak wyjaśnia to BVPS, w wyraźny sposób, uważa za mało praktyczne. Powiedziałem też, co maharaja myśli na temat bhaktów, którzy dostrzegają warnaśramę jedynie na wsi, co w/g niego jest objawem niezrozumienia istoty warnaśramy. I to wszystko.

ODPOWIEDZ