Czyli na kryzysie bogaci jeszcze bardziej się wzbogacą, a biedni zbiednieją?
- Myślę, że najzamożniejsi też dużo stracą. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ceny akcji spadną o połowę, wówczas majątek ludzi lokujących kapitał na giełdzie stopnieje w takich samych rozmiarach. Podobnie kiedy ceny domów spadną o 20 czy 30 proc. (a prawdopodobnie tak będzie), bogaci odczują, że wartość nieruchomości poszła w dół.
- Jednak ludzie zamożni gromadzą tak duże sumy pieniędzy, że oni mogą sobie pozwolić na utratę połowy majątku na giełdzie czy poprzez zmniejszenie wartości nieruchomości. Oni posiadają rezerwy w postaci ogromnych oszczędności i ich standard życia nie ulegnie radykalnej zmianie.
- Z kolei biedni, którym już dziś ledwie starcza do końca miesiąca, gdy poszybują w górę koszty zużycia energii, rachunków za wodę, opłat za czynsz czy odprowadzania śmieci, a do tego dojdą jeszcze rozmaite podatki, nie będą mieli co do garnka włożyć. To będzie dramat dla wielu ludzi!
http://biznes.interia.pl/raport/kryzys_ ... wa,1831057
- Ponadto środki antykryzysowe dla Grecji, Portugalii, banków w Hiszpanii czy Włoch trafiają tam jedynie po to, aby banki czy finansiści z całego świata mogli je z powrotem zabrać. Czyli długi pozostaną w Grecji czy Hiszpanii, ale pieniądze globalne korporacje z innych państw albo z innych części świata zdążyły już wytransferować. Ten system załamie się wówczas, kiedy już nie będzie można dłużej się w to bawić, gdy wybuch społecznego gniewu będzie tak silny, że banksterzy się przestraszą. Ten moment nastąpi już niedługo. Nie wiem, czy dzieli nas od niego parę miesięcy czy kilka dni, ale początek końca już widać.
- Nie ma chyba ludzi, którzy udawaliby, że tej sytuacji nie dostrzegają, po tym co się stało w Hiszpanii, we Włoszech czy w Grecji. W Hiszpanii bankrutują poszczególne regiony; we Włoszech, Sycylia ogłosiła, że bez pomocy rządu sobie nie poradzi; kawałek Włoch już zbankrutował i bez wsparcia władz centralnych nie będzie mógł dłużej podołać sytuacji; Grecja za chwilę wyleci ze strefy euro - to już dzisiaj każdy widzi, że nie zrealizowano prawie żadnych zobowiązań i lada dzień Europejski Bank Centralny cofnie pomoc, a Grecja stanie się nie tylko formalnym, ale również faktycznym bankrutem. Tak więc ten moment nadchodzi. Siedem lat chudych niebawem się rozpocznie.
- W obecnym kształcie strefa euro nie ma żadnych szans na przetrwanie.
- "Euromatoły", jak od dłuższego czasu nazywam liderów strefy euro, popełniły ogromne błędy i niestety dalej brną w ślepą uliczkę. Jest już za późno, aby przejść przez kryzys bez dekonstrukcji strefy euro. Nie wiem, czy przed kłopotami zdoła się obronić Francja, gdy "grecka grypa" zaatakuje Hiszpanię, a zaraz potem Włochy. Zobaczymy...
Na pewno Polskę można uznać za jednego z beneficjantów wejścia do Wspólnoty. W przypadku strefy euro istnieje o wiele więcej wątpliwości
Werbalnie Pakt Fiskalny dotyczy jedynie strefy euro, ale w praktyce zawiera pewne procedury decyzyjne, które mogą nas objąć. Stąd trzeba się od tego bałaganu trzymać, jak najdalej.
- To samo wiąże się z unią bankową - należy się trzymać od niej na dystans. Żadnej unii bankowej! Polska nie powinna w to wchodzić ani w tym uczestniczyć. Między innymi po to, aby "euromatoły", które doprowadziły do kryzysu, nie nadzorowały polskiego sektora bankowego.
- Tymczasem gdyby wprowadzono unię bankową, funkcjonowałoby jedno, wspólne dla wszystkich rozwiązanie, nadzorowane przez nadzorcę, który wcześniej doprowadził do kryzysu.
- Np. osobiście nie zgodziłbym się, aby przekazywać Funduszowi Walutowemu 6 mld euro z polskich rezerw dewizowych na pożyczki dla państw dotkniętych problemami gospodarczymi. To był błąd!
- Nadciągający kryzys potrwa o wiele dłużej i będzie bardziej bolesny niż wydarzenia z 2009 r., po upadku Lehman Brothers. Obecnie impuls kryzysowy przyjdzie również z Zachodu, ale polski rząd, ponieważ w międzyczasie narobił długów, zmuszony zostanie do cięcia wydatków i podwyższania podatków. Będziemy mieli do czynienia z twardą polityką fiskalną wywołującą w krótkim czasie dekoniunkturę, która nałoży się na dekoniunkturę atakująca z zewnątrz. Dodatkowo dojdzie jeszcze czynnik wygasających środków unijnych.
http://biznes.interia.pl/raport/kryzys_ ... 31085,5434
- Tymczasem, gdy przyjdzie kryzys, jeszcze mniej rodzin zdecyduje się na potomstwo, bo nie będzie pieniędzy na opłacenie czynszu za mieszkania, a co tu dopiero myśleć o wyprawce do szkoły. Niestety, dzieci aktualnie bardzo dużo kosztują. Ktoś policzył, że inwestycja w jedno dziecko, od narodzenia do ukończenia studiów (również doktoranckich, bo obecnie ambicje są wyższe), pochłania grubo ponad milion złotych - licząc łącznie: utracony dochód i poniesione wydatki. Gdy dodatkowo jeszcze wzrosną koszty utrzymania, mało kogo będzie stać na dzieci. A więc w naszym kraju mamy do czynienia z polityką antyrodzinną. Polska za 40 lat stanie się małym krajem starych ludzi.
- Reforma emerytalna została zniszczona w 2011 r. Część składki przesunięto z OFE do ZUS. To jest po prostu chowanie długu pod dywan. Rząd sam przyznał, że w wyniku przeprowadzonych zmian, długi ZUS przyrosną o 200 mld zł w dziesięć lat. W kontekście takich działań jeszcze bardziej prawdopodobny staje się scenariusz, że za jakieś 20 lat ZUS i budżet państwa nie będą w stanie wypłacić emerytur.
- W Indiach sytuacja wygląda dokładnie na odwrót - mimo wysokiego wzrostu, społeczeństwo cierpi biedę i sytuacja jest bardzo zła. Tąpnięcie rupii do najniższego poziomu w historii pokazuje, że indyjska gospodarka jest w bardzo złym stanie, a obszar biedy może radykalnie się poszerzyć. Indie mają przed sobą trudny czas, jednak jest to kraj, w którym zjawiska korupcji oraz biurokracji są tak dalece zaawansowane, że trudno tam prowadzić biznes. A więc wszystko dzieje się w szarej strefie. Dane o spadającym wzroście, które otrzymujemy, pochodzą z białej strefy, zaś w szarej strefie, życie gospodarcze się kręci.
- Ostatnio dużo podróżowałem po świecie. W różnych miejscach występuje inna sytuacja. Ale nadciągający kryzys pogodzi wszystkich. Przewiduję, że będzie to tak ciężkie doświadczenie dla globalnej gospodarki, że odczują to i Japończycy, i Hindusi, i Arabowie. A tym bardziej Europejczycy, którym recesja da się szczególnie we znaki. Już dzisiaj Portugalczycy uciekają do Brazylii za pracą, tymczasem sami przecież kiedyś ten kraj kolonizowali i przez lata to Brazylijczycy przyjeżdżali do Portugalii szukać zatrudnienia. To oznacza, że wszelkie prawidła znane nam z XX w. ulegają radykalnemu odwróceniu.