Koniec świata.

Przepowiednie i przewidywania, archeologia, dziwna rzeczywistość
Awatar użytkownika
anmoderi
Posty: 2
Rejestracja: 18 mar 2010, 22:18

Re: Koniec świata.

Post autor: anmoderi » 23 mar 2010, 22:35

Marzenka pisze: zbyt wiele istot na ziemii boi się umierać :) a przecież myśli tworzą naszą rzeczywistość....:)
dokładnie zgadzam się z tobą. A tak na marginesie kali yuga się zaczęła dopiero więc nie ma się czego bać

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Re: Koniec świata.

Post autor: Mathura » 24 mar 2010, 09:29

Marzenka pisze: zbyt wiele istot na ziemii boi się umierać :) a przecież myśli tworzą naszą rzeczywistość....:)
Chcesz powiedzieć, że jeśli nauczymy się nie myśleć o śmierci to ona nas nie dopadnie?
Mam tu na myśli opuszczenie ciała. My jako dusze nie umrzemy, ale będziemy zmuszeni przejść proces opuszczania ciała, czyli tego co powszechnie nazywa się śmiercią.

Czytałem jakiś czas temu książkę pod tytułem" Jak stać się nieśmiertelnym" albo jakoś tak. Jej autor twierdził , że jeśli przestaniemy myśleć o śmierci to wtedy ona nie nadejdzie. Jeździł po Indiach i uczył się rożnych praktyk oddechowych aby dzięki nim osiągnąć nieśmiertelność. Spotykał się podobno z joginami, którzy żyli po 300 i więcej lat. On to nazywał nieśmiertelnością.
Brahma żyje bardzo długo, ale i on musi umrzeć. Jest bardzo inteligentny i potrafi kontrolować umysł w stopniu o wiele większym niż każda inna z istot w tym świecie.. Ale nie jest tak naiwny aby twierdzić, że śmierć go ominie.
Ciekawe czy autor tamtej książki osiągnął to o czym pisał? Zdaje mi się, że był nim człowiek, który wymyślił riberting, ale nie jestem pewien.

Mat
Posty: 67
Rejestracja: 23 gru 2009, 14:00

Re: Koniec świata.

Post autor: Mat » 25 mar 2010, 17:08

Mathura pisze:
Marzenka pisze: zbyt wiele istot na ziemii boi się umierać :) a przecież myśli tworzą naszą rzeczywistość....:)
Chcesz powiedzieć, że jeśli nauczymy się nie myśleć o śmierci to ona nas nie dopadnie?
wystarczy myśleć o śmierci w sposób przyjazny, a nie z lękiem, i zapewne o to marzence chodziło

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 26 mar 2010, 08:48

To o co jej chodziło wie ona sama.

Choć z tego zdania wynika jasno, że to my kreujemy własną rzeczywistość, czyli również i śmierć.

W pewnym sensie tak właśnie jest. To przecież my sami z własnej woli znaleźliśmy się w materialnym świecie i dlatego musimy przechodzić przez śmierć. Rodzaj naszej świadomości (myśli) przenosi nas z jednego miejsca w drugie i z jednego ciała w kolejne. To też fakt. Wybory jakie dokonujemy zmieniają naszą rzeczywistość. Na ile jednak są to nasze wybory, a na ile zmuszani jesteśmy do określonego działania przez kontrolujące nas siły?

Niemniej jednak śmierć w tym świecie jest nieunikniona i nie ma tu znaczenia czy o niej myślimy czy też nie. Ona już jest wpisana w ten świat aby uświadomić nam, że jednak nie mamy nad wszystkim kontroli, i że nie do końca my sami kreujemy to co nas spotyka.

Awatar użytkownika
Marzenka
Posty: 9
Rejestracja: 10 lut 2010, 10:22
Lokalizacja: Limanowa/Kraków

Post autor: Marzenka » 26 mar 2010, 10:03

Mathura
zgadzam się z Tobą.Też czytałam tą książkę:) było wiele zamieszania i pogłosek związanych z śmiercią Leonarda Orra on żyje nadal i prowadzi dużo zajęć, w swoich publikacjach pisze o swojej nieśmiertelności jako czymś pewnym, zdaje się że bardzo przywiązany jest do swojego ciała ...w każdym razie korzystałam z jego metody i jest skuteczna:)

Chcesz powiedzieć, że jeśli nauczymy się nie myśleć o śmierci to ona nas nie dopadnie?

myślę,że unikanie myślenia na temat śmierci nie przyniesie dużych efektów, a wręcz może narastać w nas jakiś lęk, najlepiej chyba się ze śmiercią pogodzić.Chociaż przyznam,że nie spotkałam ani jednej osoby wierzącej w reinkarnację i jednocześnie bojącej się śmierci, natomiast w kulturze katolickiej lęk przed śmiercią jest bardzo silny chyba z wiadomych powodów. Na pewno okoliczności swojej śmierci wybieramy sami, niestety często jest to zdeterminowane przez naszą karmę z którą nie wszystkim łatwo się uporać, co sprawia wrażenie że czasem płyniemy pod prąd...

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 27 mar 2010, 10:11

Marzenka pisze:
myślę,że unikanie myślenia na temat śmierci nie przyniesie dużych efektów, a wręcz może narastać w nas jakiś lęk, najlepiej chyba się ze śmiercią pogodzić.
Godzenie się ze śmiercią jest poddaniem się. Ja się na nią nie godzę ponieważ nie jest ona mi do niczego potrzebna. Dlatego podjąłem proces, który mnie od niej uwolni. Gdy przeniosę się kiedyś do duchowego świata nie będę zmuszony już doznawać śmierci. Ona nie jest czymś przyjemnym. Nie jest czymś dla duszy naturalnym. My nie chcemy umierać. Nieśmiertelność jest dla nas naturalna. My jesteśmy nieśmiertelni, jednak w tej chwili jesteśmy w niewłaściwym miejscu i dlatego musimy zmieniać ciała. Trzeba z tym skończyć.

Ten człowiek od ribertingu miał inny sposób na osiągnięcie nieśmiertelności. On chciał swoje obecne ciało zachować na stałe, co jest przecież niemożliwe. Dlatego jego próby zakończą się fiaskiem.

Techniki oddechowe jakie naucza nie są czymś złym pod warunkiem, że wykonuje się je z głową. Tak samo jak z ćwiczeniami pranayamy. Trzeba być ostrożnym.

Mój kolega pojechał kiedyś do jednego z nauczycieli ribertingu do Gdańska. Chciał oczyścić swój umysł z depresji. Nauczyciel ten wykonał z nim kilkudniową sesję intensywnych sesji oddechowych. Chłopak wylądował po tym w szpitalu psychiatrycznym. Wszystko się w nim rozjechało. Ja nie moglem zrozumieć co się z nim stało. Jeszcze kilka dni temu zachowywał się w miarę normalnie (on choruje od lat psychicznie) ale gdy spotkałem się z nim po tym ribertingu to on był nie do poznania. Dopiero gdy mi powiedział gdzie był przez ostatnie kilka dni i co robił zrozumiałem co się stało. Ten nauczyciel nie umiał zauważyć z jaką osobą ma do czynienia. Zastosował niewłaściwe ćwiczenia. Zbyt intensywne. Pościł go potem takiego do domu. Mieliśmy tu z nim niezłe jazdy. Doznawał gwałtownych zmian nastroju: z euforii do depresji, i to w ciągu kilku minut. Był w tym dosłownie niebezpieczny dla siebie i innych. W końcu wylądował w szpitalu i tam go przytłumili lekami.

Awatar użytkownika
Marzenka
Posty: 9
Rejestracja: 10 lut 2010, 10:22
Lokalizacja: Limanowa/Kraków

Post autor: Marzenka » 02 kwie 2010, 12:47

hmm gdy sobie przeczytalam tego posta tak sobie myślę że są we mnie pewne rzeczy ktorych nie da się zmienić a uwazam za wlasciwe ( moze nie ogolnie właściwe metody postepowania ale indywidualne w mojej drodze życiowej, co moze oddziela mnie od pojmowania Kryszny w taki sposobjak inni wielbiciele go pojmuja, oddziela mnie ogolnie calkowicie od tej ideologii.
Dla mnie godzenie sie ze smiercia to akceptacja a akceptacja to też milosc. Stwierdzenie ,,poddanie sie'' oznacza dla mnie walke jakis wysilek. Ja uważam,ze jestem we wlasciwym miejscu i we wlasciwym czasie i za to dziekuje Bogu jakkolwiek go rozumiem. Przeciez nie musimy uciekac z tego swiata w dzikim pedzie, mozna docenic to co tu jest.
Mysle ze na pewnetechniki oddechowe trzeba stosować z glowa, zreszta nie te same praktyki sa dla wszystkich dobre. Mysle ,ze ta praktyka nie byla fortunna i dobrze dobrana dla Twojego znajomego i nauczyciel nie dosc kompetentny. Mysle ze zawsze trzeba poinformowac swojego terapeute o swoim stanie, nie wiadomo czy wszytsko bylo dograne. Kiedys bliska mi osoba byla w podobnym stanie więc rozumiem dosyc takie mechanizmy.

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 02 kwie 2010, 14:13

Marzenka pisze: Dla mnie godzenie sie ze smiercia to akceptacja a akceptacja to też milosc. Stwierdzenie ,,poddanie sie'' oznacza dla mnie walke jakis wysilek. Ja uważam,ze jestem we wlasciwym miejscu i we wlasciwym czasie i za to dziekuje Bogu jakkolwiek go rozumiem. Przeciez nie musimy uciekac z tego swiata w dzikim pedzie, mozna docenic to co tu jest.
Kiedy przyjdzie choroba podejmiesz działania aby się z niej wyleczyć. Tak sądzę. Nie powiesz sobie, że skoro przyszła to niech sobie jest, pogodzę się z nią. Będziesz starała się ją wyeliminować ze swojego życia. Choć choroby są czymś powszechnie występującym, można by rzec naturalnym w tym świecie, to jednak ludzie na nie się nie godzą i próbują je zlikwidować.

Podobnie jest ze śmiercią. Jest ona powszechna, dotknie każdego, ale jednak nikt nie chce umierać. Owszem, musimy ją zaakceptować. Będąc w tej sytuacji i w tym miejscu nie mamy innego wyjścia jak tylko zgodzić się na nią. Jednak nie sprawia ona nam żadnej radości. A przecież gdyby była nam naturalną to byśmy nie starali się jej uniknąć.

Dusza jest wieczna i pełna szczęścia. My jesteśmy duszą. Śmierć i cierpienie są obce duszy. Dlatego nie czujemy się komfortowo w miejscu, w którym cierpienie i śmierć są powszechne. Po co tu być? Po co przebywać w takim miejscu? Owszem, można to wszystko zaakceptować, zgodzić się, uznać, że Bóg tak chce. Ale On wcale nie chce żebyśmy my tu byli. On wskazuje nam miejsce, w którym już nie będziemy musieli cierpieć i umierać. On uczy nas w jaki sposób tam się dostać. Pokazuje proces. Tym procesem jest bhakti joga. Jest to proces jaki podejmują wielbiciele Kryszny.

Co do praktyk oddechowych. Sam je wykonuję. Codziennie kilkanaście minut pranayam. Ale trzeba je robić z głową.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 02 kwie 2010, 14:52

Marzenka pisze:Dla mnie godzenie sie ze smiercia to akceptacja a akceptacja to też milosc. Stwierdzenie ,,poddanie sie'' oznacza dla mnie walke jakis wysilek. Ja uważam,ze jestem we wlasciwym miejscu i we wlasciwym czasie i za to dziekuje Bogu jakkolwiek go rozumiem. Przeciez nie musimy uciekac z tego swiata w dzikim pedzie, mozna docenic to co tu jest.
Zgadzam się z Tobą w tym względzie. Jeżeli czyjeś życie jest wyłącznie dla Kryszny, co w praktyce oznacza dzielenie się świadomością Kryszny z innymi ludźmi, to nie ma żadnej potrzeby stąd uciekania. W takiej sytuacji, jedyną różnicą pomiędzy sytuacją takiej osoby w świecie duchowym, a tą tutaj, jest pewna dokuczliwość ze strony tymczasowej natury form świata materialnego. Jej fizyczne ciało podlega chorobom, starości i w końcu destrukcji, co z pewnością może stanowić pewną przeszkodę dla osoby, która w bardzo entuzjastyczny sposób chce służyć Krysznie, poprzez szerzenie procesu bhakti pośród szerokich rzesz ludzkich, w różnych miejscach i sytuacjach.

Jednakże, osoba świadoma Kryszny dobrowolnie akceptuje te niedogodności właśnie dla satysfakcji Pana Kryszny, z powodu wielkiej do Niego miłości. Dlatego tego typu bhaktowie są Mu tak bardzo drodzy.

Jeżeli chodzi o osoby przeciwstawiające się świadomości Kryszny, to praktycznie nie ma znaczenia, czy godzimy się na śmierć, czy też nie, gdyż i tak nie mamy żadnego innego wyboru poza śmiercią. Ci bardziej introspektywni z nas, zadając sobie pytanie, dlaczego dążąc do wieczności, doskonałości i szczęścia ostatecznie osiągamy ich przeciwieństwo, zaczynają wreszcie dociekać o istocie natury własnej jaźni. Kiedy jesteśmy dostatecznie poważni w tych dociekaniach, Paramatma pomaga nam napotkać wielbicieli Kryszny i bona-fide guru, kiedy to możemy ich docenić, co jest początkiem życia duchowego. Cierpienie ma więc swoją rolę w przybliżaniu nas do Kryszny.

Nikt nie zgadza się na cierpienie, bo nie jest ono inherentną cechą duszy. Natomiast taką cechą jest ananda, czyli szczęście. Cierpienie można co najwyżej tolerować. W naszym życiu widzimy, że z czasem pamiętamy tylko przyjemne rzeczy, a te przykre odchodzą w zapomnienie. Przyczyną tego jest to, że dusza nijak nie może odnieść się do natury cierpienia.

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Koniec świata.

Post autor: trigi » 16 wrz 2011, 19:02

jedyne pewne info to opis dnia Brahmy

ODPOWIEDZ