PRZEŁOM EPOK -WYDARZENIA DNI OSTATNICH i NADEJŚCIE NOWEJ ERY

Przepowiednie i przewidywania, archeologia, dziwna rzeczywistość
Jana-Priya
Posty: 98
Rejestracja: 11 mar 2008, 21:33

Post autor: Jana-Priya » 18 lut 2009, 16:34

Agasti pisze:Wracając jeszcze do komentowanej przeze mnie wypowiedzi o katastrofach i Brhat Samhicie, jeśli możesz ukazać astrologiczne przesłanki do tego co się dzieje (np. wzrastająca niestabilność środowiska, manifestująca się jako zakłócenia struktury ziemi i powietrza), to może wtedy łatwiej byłoby rozważyć astrologiczne przesłanki do tego, co wydarzyć się nie ma.
Drogi Prabhu, Internet jest odzwierciedleniem umysłu ludzkości. Jest w nim wszystko czyli w 95 % śmieci. Skoro sam piszesz o teoriach spiskowych, to zapewne jesteś świadomy, że ciż spiskowcy z całą pewnością nie stronią od Internetu. Skoro tak, to nie ma możliwości odróżnienia które informacje są całkowicie godne wiary, które tylko częściowo, a które wcale. Nawet gdy witrynę zamieszcza osoba lub organizacja całkiem poczciwa i skądinąd sprawiająca wrażenie, iż działa w dobrej wierze, to nie mamy pewności, że nie dała się zmanipulować albo nie dała podrzucić sobie informacji całkowicie lub częściowo nieprawdziwych. W świecie oszustów i oszukiwanych należy być bardzo ostrożnym w doborze źródeł informacji.

Nie nawołuję do bojkotu Internetu! Ostatecznie jest w nim te 5% informacji wspaniałych i mądrych :) chodzi mi tylko o ostrożne formułowanie wniosków, zwłaszcza dotyczących rzeczy globalnych i ostatecznych.

Nasza planeta nie została jeszcze zbadana przez tzw. naukę nawet w minimalnym stopniu jak chodzi o jej sposób działania, zwłaszcza w długich okresach. Nic nie wiadomo o powodach zmian klimatu w przeszłości, a obecnie dominują wyłącznie mniej lub bardziej uprawnione spekulacje, w dodatku sprzeczne ze sobą. Niewiele wiadomo o rzeczywistych powodach trzęsień ziemi, wybuchu wulkanów itd. itp.

Filmy zamieszczone w Internecie, w których występują wojskowi w stanie spoczynku należy RÓWNIEŻ traktować z dystansem, bo jaka jest pewność, że nie odgrywają oni wyznaczonej przez byłych przełożonych roli? W końcu jak spisek, to spisek! Trzeba każdego traktować jak potencjalnego oszusta.

W związku z powyższym, chociaż RafalJyot działa mi na nerwy swoją arogancją wobec rozmówców, to muszę przyjąć jego stronę. Tylko oparcie się na rzetelnych źródłach (Wedach) daje rękojmię trzymania się prawdy zamiast spekulacji i bzdetów całego Internetu.

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 18 lut 2009, 16:34

RafalJyot pisze:
Podajac argument, iz silna karta to Brhat Samhita, mialem na mysli nastepujace konotacje:

1/ jesli bhakta, w sensie stricte czyli veda-sraddhi - postanawia analizowac przyszle wydarzenia to centrum takiego badania powinno stanowic glowne narzedzie wedyjskie uzywane do tego celu - Jyotish Vedanga.

2/ z wszystkich sastr (tzw. klasykow) najobszerniej o omawianym temacie 'mowi' Brhat Samhita

3/ moje przekonanie o tym, iz katastrofa w 2012 ograniczy sie do tego, iz na poludniu Bieszczad polonez zderzy sie z maluchem wyrasta z wiary w slowa mojego Jyotish Guru i fragmentow (+komentarzy) slok sugerowanych przez parampara jako istotne, ktore stanowia o progonozach 'mundane'.

Nie zmuszam nikogo do przyjecia podobnego zestawu pramana. Jedyne co jest smutne i zalosne to fakt, iz bhaktowie zamiast studiowac swoje zrodla odchodza do ezoterycznych wypiekow wrozki Agafii, Ellenii czy innej Pani albo cogorsza mieszanek tych bąków z wiedza Wed.

Nieustająca atrakcja do teorii spiskowych wsrod bhaktow, jedynie sprowadza nasza spolecznosc na margines szalenców, fanatyków i dziwaków. Takich osob nie traktuje sie powaznie. Przez to, iz Iskcon ma polityke misyjna skierowana na rozchwiane emocjonalne osoby, przyciagamy takich dziwakow, pozniej awansuja na autorytety w bhakti-yodze i dziwimy sie, iz Ramakrishna Mission ma tak dobra reputacje wsrod wyzszych sfer spolecznych na zachodzie a Iskcon tak kiepska.

4/ Nie zajmuje sie mundane jyotish bardziej, niz musze. W Jyotish wybralem inne dziedziny, ktore chce zglebiac.

Twoja wypowiedź bardzo mnie satysfakcjonuje. Wyraźnie zakreślasz krąg swoich kompetencji i dużo ostrożniej formułujesz zdania ocenne (choć nie oszczędziłeś Agafii, Ellenii czy innej Pani, co jak rozumiem wynika z zawodowych zadrażnień, ale po części podzielam twoje odczucia).

Poza ściśle tradycyjnym jyotish, w wymiarze bardziej znanym publiczności, jest również obszar postrzegania rzeczywistości w obszarze nimitta - omenów, czyli postrzegania symbolicznego, synchronicznego, co jest przecież dostępne dla ludzi wszystkich kultur. Takie percepcje są mniej lub bardziej podatne na siły natury, ale przecież to samo jest z interpretacją na bazie intelektu. Wydaje mi się, że odrzucanie tych percepcji a priori nie jest z zasady rozsądne.

Postawą wyrażającą brak szacunku dla Świętego Imienia jest wyrażanie się źle o literaturze wedyjskiej, lecz także o wszelkim przekazie zgodnym z tą literaturą. Jeśli więc ktoś widzi coś, i jest to wizja zgodna z prawdą, to należy zachować ostrożność w naszej ocenie, szczególnie kiedy nie wiemy, czy jest zgodna z prawdą, bo jeszcze nie mogliśmy tego sprawdzić. Potępianie i obrażanie prawdy nie pomaga nam w życiu duchowym, i z tego wynika potrzeba umiarkowania wobec rzeczy, zjawisk, twierdzeń, których relacji z prawdą jeszcze nie znamy.

Sam fakt podejmowania starań opierania swojego życia na Wedach nie stawia nas automatycznie na pozycji uprzywilejowanej, jako czystych, nieomylnych osób. Popełniamy błędy i bez wątpienia zmagamy się nie tylko ze zrozumieniem, ale także z zastosowaniem siddhanty w życiu praktycznym i codziennym. Niedostrzeganie tego w nieunikniony sposób prowadzi do sytuacji, w której nasz brak realizmu lub kompetencji wykaże nam osoba najmniej zasługująca według nas na szacunek (vide Vritrasura).

Co do otwartości bhaktów na idee konspiracyjne, to obawiam się, że już założyciel-acarya ISKCON-u wykazał się w swoich książkach jednoznacznym afektem do takiego ujęcia rzeczywistości. Prabhupada nie tylko nauczał na temat czystej służby oddania, lecz także wskazywał na problemy społeczne i polityczne tego świata, potrzebę dostrzegania i wpływania na te procesy, a także wyrażał przekonanie, że i jego samego konspiratorzy tego świata postarają się dosięgnąć (np. w komentarzach odnoszących się do sytuacji Prahlada Maharaja).

Fakt ten może się wydawać niewygodny osobom zainteresowanym głównie społeczną akceptacją ISKCON-u jako organizacji doskonale wpasowującej się we współczesny społeczny, transowy konsensus, który Prabhupada zamierzał przekształcać i się z tym nie krył. Sądzę, że jeśli komuś nie odpowiada taki charakter jego przekazu, to nie trzeba na siłę przerabiać jego książek lub stworzonej przez niego instytucji, lecz uczciwie się z nią pożegnać i poszukać sobie innej, albo pójść własną ścieżką.

Alternatywą byłoby spróbować zrozumieć, co Prabhupada miał na myśli wyrażając się "konspiracyjnie", zweryfikować swoją wiedzę, zamiast ulegać dysonansowi poznawczemu, i już w dojrzały sposób realizować jego wizję, nie tylko zabiegając o szerzenie nama-sankirtana, ale także rozumiejąc głębszy jego zamysł - realizowanie pewnej misji tutaj, a nie tylko odprawianie windy na Golokę.

W kwestii osób rozchwianych emocjonalnie, o których piszesz, polecam zapoznanie się z pracą np. Kazimierza Dąbrowskiego dotyczącą dezintegracji pozytywnej, Tomasza Szasza, Marshalla Rosenberga. Zgodnie z Wedami diament można podnieść także z miejsca, które naszym oczom ukazuje się jako śmietnik.

Dlatego pozwalam sobie takie jednoznacznie potępiające wypowiedzi komentować i kontestować w imię uznania prawa do wyboru każdej osoby. I taka była jedyna przyczyna każdego mojego wystąpienia publicznego na Vrindzie czy tutaj.

Pozdrawiam serdecznie,

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 18 lut 2009, 17:20

Jana-Priya pisze:
Agasti pisze:Wracając jeszcze do komentowanej przeze mnie wypowiedzi o katastrofach i Brhat Samhicie, jeśli możesz ukazać astrologiczne przesłanki do tego co się dzieje (np. wzrastająca niestabilność środowiska, manifestująca się jako zakłócenia struktury ziemi i powietrza), to może wtedy łatwiej byłoby rozważyć astrologiczne przesłanki do tego, co wydarzyć się nie ma.
Drogi Prabhu, Internet jest odzwierciedleniem umysłu ludzkości. Jest w nim wszystko czyli w 95 % śmieci. Skoro sam piszesz o teoriach spiskowych, to zapewne jesteś świadomy, że ciż spiskowcy z całą pewnością nie stronią od Internetu. Skoro tak, to nie ma możliwości odróżnienia które informacje są całkowicie godne wiary, które tylko częściowo, a które wcale. Nawet gdy witrynę zamieszcza osoba lub organizacja całkiem poczciwa i skądinąd sprawiająca wrażenie, iż działa w dobrej wierze, to nie mamy pewności, że nie dała się zmanipulować albo nie dała podrzucić sobie informacji całkowicie lub częściowo nieprawdziwych. W świecie oszustów i oszukiwanych należy być bardzo ostrożnym w doborze źródeł informacji.

Nie nawołuję do bojkotu Internetu! Ostatecznie jest w nim te 5% informacji wspaniałych i mądrych :) chodzi mi tylko o ostrożne formułowanie wniosków, zwłaszcza dotyczących rzeczy globalnych i ostatecznych.

Nasza planeta nie została jeszcze zbadana przez tzw. naukę nawet w minimalnym stopniu jak chodzi o jej sposób działania, zwłaszcza w długich okresach. Nic nie wiadomo o powodach zmian klimatu w przeszłości, a obecnie dominują wyłącznie mniej lub bardziej uprawnione spekulacje, w dodatku sprzeczne ze sobą. Niewiele wiadomo o rzeczywistych powodach trzęsień ziemi, wybuchu wulkanów itd. itp.

Filmy zamieszczone w Internecie, w których występują wojskowi w stanie spoczynku należy RÓWNIEŻ traktować z dystansem, bo jaka jest pewność, że nie odgrywają oni wyznaczonej przez byłych przełożonych roli? W końcu jak spisek, to spisek! Trzeba każdego traktować jak potencjalnego oszusta.

W związku z powyższym, chociaż RafalJyot działa mi na nerwy swoją arogancją wobec rozmówców, to muszę przyjąć jego stronę. Tylko oparcie się na rzetelnych źródłach (Wedach) daje rękojmię trzymania się prawdy zamiast spekulacji i bzdetów całego Internetu.

Witaj Janpriya!

Jeśli sądzisz, że opieram swoje wnioski na kilku filmach, tudzież paru stronach internetowych, zdecydowanie zaprzeczam. Bardzo często zadaję sobie wielki trud dotarcia do konkretnych danych i krzyżowego ich sprawdzenia w wielu różnorodnych źródłach. Unikam syntetycznych opracowań, jak ognia.

Czasami podaję jedynie jakiś przykładowy link, czy nazwisko lub tytuł książki, by ktoś początkujący mógł pójść jakimś tropem. Rozciągłość mojego spojrzenia w jednym temacie czasami zaczyna się na płaskorzeźbach w Mohendżo-daro i Harappie, a kończy na logach Mini Rovera, Chryslera i Aston Martina. Chodzę własnymi drogami.

Jeśli nawet założyć, że mylę się w 50%, pozostała część jest wystarczająco duża, by pozostać na dotychczasowym stanowisku. Jeśli mylę się w 100%, kiedy się już o tym dowiem, z pewnością przeżyję oświecenie!

Jeśli sam czujesz, że cię to przerasta, i musisz się uchwycić czegoś, czemu ufasz, masz do tego pełne prawo.

Mam wystarczającą wiedzę, by mieć dystans do wszystkiego, co do mnie dociera. Stąd jak widzisz, moje posty raczej nawołują do akceptacji wolności wyboru każdej osoby.

Mam jednak wystarczającą wiarę, by podjąć wyzwanie, które rzucił nam Prabhupada w swoich książkach. Dotyczy to także zawartych w nich treści, które według osób "niezachwianych emocjonalnie", przynależą do dziedziny teorii spiskowych dziejów.

Utrzymanie duchowej wizji jest istotną częścią tej pracy. Jednak wiedza na temat działalności najeźdźców i późniejszych rezydentów w Indiach, napawa mnie ostrożnością, co do kompletności źródeł wedyjskich w pewnych tematach.

yogamaya

Post autor: yogamaya » 18 lut 2009, 18:21

Agasti pisze:Trochę się zastanawiałem, co odpisać, i myślę, że trzeba zejść ku rzeczom bardziej namacalnym....
Dzięki za wnikliwe spostrzeżenia :)
Jana-Priya pisze:Tylko oparcie się na rzetelnych źródłach (Wedach) daje rękojmię trzymania się prawdy zamiast spekulacji i bzdetów całego Internetu.
Wedy nie powiedzą co stało się dziś i co stanie się jutro.
Sam przykład Słońca:
Nie można powiedzieć, że Słońce nie świeci całym spektrum swoich możliwości i nie wpływa na nasz glob ;)
Internet zawiera wiele ciekawych instrumentów, dzięki którym można to sprawdzić:
http://sohowww.nascom.nasa.gov/home.html
http://www.swpc.noaa.gov/SWN/
http://www.iris.edu/seismon/
wystarczy prześledzić wzajemne relacje tych dwóch stron aby to zrozumieć.
Dzięki tym instrumentom można z przewidzieć czas zagrożenia, co może ocalić wiele istnień :)
--
Po co stawiać horoskop w celu sprawdzenia czy już wstało Słońce :?:

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 18 lut 2009, 19:10

yogamaya pisze: Po co stawiać horoskop w celu sprawdzenia czy już wstało Słońce :?:
Jeśli siedzisz pod ziemią i nie masz okna na świat? :roll:

yogamaya

Post autor: yogamaya » 18 lut 2009, 20:45

Tak :!:

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 18 lut 2009, 22:21

Jana-Priya pisze:
Drogi Prabhu, Internet jest odzwierciedleniem umysłu ludzkości. Jest w nim wszystko czyli w 95 % śmieci. Skoro sam piszesz o teoriach spiskowych, to zapewne jesteś świadomy, że ciż spiskowcy z całą pewnością nie stronią od Internetu. Skoro tak, to nie ma możliwości odróżnienia które informacje są całkowicie godne wiary, które tylko częściowo, a które wcale. Nawet gdy witrynę zamieszcza osoba lub organizacja całkiem poczciwa i skądinąd sprawiająca wrażenie, iż działa w dobrej wierze, to nie mamy pewności, że nie dała się zmanipulować albo nie dała podrzucić sobie informacji całkowicie lub częściowo nieprawdziwych. W świecie oszustów i oszukiwanych należy być bardzo ostrożnym w doborze źródeł informacji.

Nie nawołuję do bojkotu Internetu! Ostatecznie jest w nim te 5% informacji wspaniałych i mądrych :) chodzi mi tylko o ostrożne formułowanie wniosków, zwłaszcza dotyczących rzeczy globalnych i ostatecznych.
Nie piszę o teoriach spiskowych!

Internet to nie tylko www, youtube, czy Google. To także system komunikacji i przekazywania sobie informacji pomiędzy osobami, które niezależnie od siebie pracują nad ustaleniem faktów i dostępem do źródeł.

To prawda, że należy być ostrożnym. Lecz może najpierw należałoby być ostrożnym w posługiwaniu się wiedzą uzyskaną wcześniej ze źródeł uważanych za wiarygodne? Może kiedy piszesz na temat nauki, i masz jej wizerunek z postaciami sztandarowymi włącznie, jak Einstein czy Darwin, może warto najpierw zweryfikować swoją wiedzę o nich. A może Einstein był tylko zjawiskiem medialnym, jeśli chodzi o jego dorobek naukowy? Może warto sprawdzić czy teoria względności nie została podana dwa wieki wcześniej przez serbskiego mnicha? A może E=mc2 podał JJ Thomson przed Einsteinem? Może Einstein korzystał z prac wielu osób, ale nie powołał się na nie? Jeśli by tak było, to może warto sprawdzić, kto i dlaczego go wypromował. Co to znaczy dla naszego zrozumienia świata przez pryzmat nauki? A może teoria względności miała zupełnie inną rolę, niż podawana oficjalnie? Może te kwestie mają istotną wartość w naszym spojrzeniu na rzeczywistość?

Może warto dostrzec dlaczego dokonano takiego właśnie podziału nauk ścisłych w czasach oświeceniowych i późniejszych? Może to nie był przypadek, ani naturalny bieg spraw?

Bo kiedy zaczniesz widzieć inny wzór otaczającej cię rzeczywistości, kiedy zaczynasz widzieć procesy toczące się pod powierzchnią ziemi, po której stąpasz, kiedy potrafisz choćby w jakimś stopniu rozumieć język symboli, które cię otaczają, to może inaczej widzisz już pojedyncze fakty, czy fikcje? Fikcje też są faktami w świecie materialnym. Z fikcji dużo się można nauczyć.
Jana-Priya pisze:
Nasza planeta nie została jeszcze zbadana przez tzw. naukę nawet w minimalnym stopniu jak chodzi o jej sposób działania, zwłaszcza w długich okresach. Nic nie wiadomo o powodach zmian klimatu w przeszłości, a obecnie dominują wyłącznie mniej lub bardziej uprawnione spekulacje, w dodatku sprzeczne ze sobą. Niewiele wiadomo o rzeczywistych powodach trzęsień ziemi, wybuchu wulkanów itd. itp.
A może nie tyle nie została zbadana, co wiedza o tym, co zostało zbadane, jest zwyczajnie niedostępna dla maluczkich? Nie jest trudno prześledzić podręczniki akademickie w dziedzinie meteorologii i sprawdzić na jakim etapie i dlaczego pojawił się nowy rodzaj chmur cirrus aviaticus, który nie jest chmurą, lecz chemiczną zawiesiną. Może należałoby sprawdzić, dlaczego idea eteru została wyparta z nauki na przełomie XIX - XX wieku?

Może "Kongres futurologiczny" Stanisława Lema ma dużo więcej wspólnego z rzeczywistością, niż science z fiction? Może już czas na ocykan?
Jana-Priya pisze: Filmy zamieszczone w Internecie, w których występują wojskowi w stanie spoczynku należy RÓWNIEŻ traktować z dystansem, bo jaka jest pewność, że nie odgrywają oni wyznaczonej przez byłych przełożonych roli? W końcu jak spisek, to spisek! Trzeba każdego traktować jak potencjalnego oszusta.
Tak, lecz jeśli znasz wiele takich niezależnych źródeł, jeśli znasz odkłamane uwarunkowania historyczne, dużo wcześniej przygotowywane plany, etc. to taka jedna kwestia staje się tylko jedną z wielu łączonych przez ciebie kropek. Jeśli zaglądasz do źródeł z XVII, XVIII, XIX wieku i widzisz toczący sie proces, mający swoje prawidłowości, ogłaszane plany, etc. to takie drobne zdarzenia wpisują się w znacznie większy obraz jako drobny szczegół, a nie jako zasadniczy filar wizerunku. Im dłuższa jest twoja perspektywa, głębszy poziom wglądu, tym łatwiej łączyć lub weryfikować "fakty".

Prowadzenie takich badań na pewno wymaga rozległego umysłu, w którym bez nadmiernego przywiązania możesz budować wielopoziomowe alternatywne układanki, i je powoli mozolnie rozwijać. Aż zgromadzona wiedza przekroczy swoją wartość krytyczną i pozwoli ci coraz sprawniej weryfikować to, co do ciebie dociera. Najciekawsze jest to, kiedy kilka układanek zaczyna niezależnie budować ten sam kształt.

I oprócz "faktów" istnieją też emocje, nasze podświadome przywiązania, lęki, które należy pokonywac, by móc owocnie angażować się w taką pracę. Jest to jednocześnie, a może nawet przede wszystkim, proces wewnętrznej samorealizacji, bo musisz się konfrontować z kwestiami, które wciąż cię przerastają, a ty musisz wzrastać, by im sprostać.

Awatar użytkownika
RafalJyot
Posty: 976
Rejestracja: 23 lis 2006, 13:55
Lokalizacja: warszawa
Kontakt:

Post autor: RafalJyot » 20 lut 2009, 10:30

Agasti pisze: Poza ściśle tradycyjnym jyotish, w wymiarze bardziej znanym publiczności, jest również obszar postrzegania rzeczywistości w obszarze nimitta - omenów, czyli postrzegania symbolicznego, synchronicznego, co jest przecież dostępne dla ludzi wszystkich kultur.
Takl, Nimitta to równiez czesc scislego, tradycyjnego Jyotish [Prasna Marga śloka 1/6].
Takie percepcje są mniej lub bardziej podatne na siły natury, ale przecież to samo jest z interpretacją na bazie intelektu. Wydaje mi się, że odrzucanie tych percepcji a priori nie jest z zasady rozsądne.
Tradycyjny Jyotisha korzysta z Nimitta.


Sam fakt podejmowania starań opierania swojego życia na Wedach nie stawia nas automatycznie na pozycji uprzywilejowanej, jako czystych, nieomylnych osób. Popełniamy błędy i bez wątpienia zmagamy się nie tylko ze zrozumieniem, ale także z zastosowaniem siddhanty w życiu praktycznym i codziennym. Niedostrzeganie tego w nieunikniony sposób prowadzi do sytuacji, w której nasz brak realizmu lub kompetencji wykaże nam osoba najmniej zasługująca według nas na szacunek (vide Vritrasura).
Tak. Moje zastrzezenia kierowane są do artykułu/rodzaju pramana, ktory przyjął Jagadisha, a nie do jego osoby. A nawet bardziej chodzi mi o balans czy udział sabda-pramana w tym wszystkim. Sabda pramana jesli chodzi o przyszlosc to Jyotish. Etap mana-maya w sensie stricte zaczyna sie w momencie przyjecia Wed jako jedynego zrodlo Prawdy [Sri Ramanujacarya], przed tym tzw. radykalnym 'chrzestem' jestesmy w anna/prana maya. Artykuly, ktore w swej konkluzji nie bazuja na Wedach, nie powinny wisiec na glownych stronach stron Wisznuickich, gdyz nastepuje skrzywienie autorytetu i wiele innych subtelnych rzeczy, ktore socjalnie są srednio pomyslne a o ktorych wiekszosc osob nie zdaje sobie sprawy.
Co do otwartości bhaktów na idee konspiracyjne, to obawiam się, że już założyciel-acarya ISKCON-u wykazał się w swoich książkach jednoznacznym afektem do takiego ujęcia rzeczywistości. Prabhupada nie tylko nauczał na temat czystej służby oddania, lecz także wskazywał na problemy społeczne i polityczne tego świata, potrzebę dostrzegania i wpływania na te procesy, a także wyrażał przekonanie, że i jego samego konspiratorzy tego świata postarają się dosięgnąć (np. w komentarzach odnoszących się do sytuacji Prahlada Maharaja).
Nie zgadzam sie. Srila Prabhupada byl bardzo zrownowazony we wszystkich aspektach zycia. Jego Ketu jest razem z Jowiszem i Słoncem, co daje wspanialy balans miedzy siłą dogmatyzmu a sceptycyzmu (ketu/rahu).

Natomiast Ketu w horoskopie dzisiejszego Cześka Konspiratora ma zwykle nieciekawe towarzystwo. Osoby nawiedzone powinny byc traktowane z dystansem :) [uprzedzajac nadwrazliwych: zadnych prywatnych aluzji]


W kwestii osób rozchwianych emocjonalnie, o których piszesz, polecam zapoznanie się z pracą np. Kazimierza Dąbrowskiego dotyczącą dezintegracji pozytywnej, Tomasza Szasza, Marshalla Rosenberga. Zgodnie z Wedami diament można podnieść także z miejsca, które naszym oczom ukazuje się jako śmietnik.
Z punktu widzenia duchowego kazda osoba jest tak samo kwalifikowana i ma takie samo prawo do bhakti. Jednakze Twoj przyklad ma sie nijak do aspektu misyjnego, ktory w wiekszej mierze opiera sie na materialnych bogactwach, gdzie wicher zaburzen psychicznych czyni spustoszenie.

Pozdrawiam i dziekuje za dialog. Mam nadzieje, ze Twoje zbalansowane i rozsadne wypowiedzi bedzie mi jeszcze dane czytac.
klim krishna klim

[Jyotish] http://rohinaa.com

mantra has changed our lives

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 22 lut 2009, 15:41

RafalJyot pisze:
Agasti pisze: Poza ściśle tradycyjnym jyotish, w wymiarze bardziej znanym publiczności, jest również obszar postrzegania rzeczywistości w obszarze nimitta - omenów, czyli postrzegania symbolicznego, synchronicznego, co jest przecież dostępne dla ludzi wszystkich kultur.
Takl, Nimitta to równiez czesc scislego, tradycyjnego Jyotish [Prasna Marga śloka 1/6].
Tak, lecz jest mniej znany jako jyotish. Nimitta, jako rodzaj percepcji, jest powszechny w wielu kulturach, co najwyżej został wyparty we współczesnej kulturze zachodniej jako oparty na tzw. nienaukowym, związanym z przesądami światopoglądzie. Stąd ludzie mniej ufają swoim percepcjom "pozazmysłowym". Co nie znaczy, że nie ma ludzi otwartych na tę percepcję, i że ich wglądy nie mogą być słuszne.
RafalJyot pisze:

Takie percepcje są mniej lub bardziej podatne na siły natury, ale przecież to samo jest z interpretacją na bazie intelektu. Wydaje mi się, że odrzucanie tych percepcji a priori nie jest z zasady rozsądne.
Tradycyjny Jyotisha korzysta z Nimitta.
Zgadza się. Jednak percepcja symboliczna jest w znacznym stopniu indywidualna, subiektywna, co oznacza, że różne osoby mogą nie mieć tego samego przekazu. Nie znaczy, że któraś z nich jest upośledzona, bo, mimo iż obie mają oczy, ich obraz jest inny, gdzyż patrzą w innym kierunku.

RafalJyot pisze:
Sam fakt podejmowania starań opierania swojego życia na Wedach nie stawia nas automatycznie na pozycji uprzywilejowanej, jako czystych, nieomylnych osób. Popełniamy błędy i bez wątpienia zmagamy się nie tylko ze zrozumieniem, ale także z zastosowaniem siddhanty w życiu praktycznym i codziennym. Niedostrzeganie tego w nieunikniony sposób prowadzi do sytuacji, w której nasz brak realizmu lub kompetencji wykaże nam osoba najmniej zasługująca według nas na szacunek (vide Vritrasura).
Tak. Moje zastrzezenia kierowane są do artykułu/rodzaju pramana, ktory przyjął Jagadisha, a nie do jego osoby. A nawet bardziej chodzi mi o balans czy udział sabda-pramana w tym wszystkim. Sabda pramana jesli chodzi o przyszlosc to Jyotish. Etap mana-maya w sensie stricte zaczyna sie w momencie przyjecia Wed jako jedynego zrodlo Prawdy [Sri Ramanujacarya], przed tym tzw. radykalnym 'chrzestem' jestesmy w anna/prana maya. Artykuly, ktore w swej konkluzji nie bazuja na Wedach, nie powinny wisiec na glownych stronach stron Wisznuickich, gdyz nastepuje skrzywienie autorytetu i wiele innych subtelnych rzeczy, ktore socjalnie są srednio pomyslne a o ktorych wiekszosc osob nie zdaje sobie sprawy.
Bardzo dużo zależy tu od przyjętej definicji Wed. Dlatego w mojej dygresji o świętym imieniu nadmieniłem, że nie chodzi tylko o Wedy w ujęciu dogmatycznym, lecz także źródła odzwierciedlające przekaz wedyjski, bo tak jest zdefiniowana obraza wobec świętego imienia. W moim zrozumieniu dotyczy to stosunku do osób głoszących prawdę. Łatwo tu o proste stwierdzenie klasyfikacyjne (mana-maya), lecz znacznie trudniej o zrozumienie Wed w odniesieniu do dzisiejszego świata. Trudniej jest uwierzyć, że pomimo promowania wysoce technicznej, ateistycznej cywilizacji, kreatorzy tego świata faktycznie wyznają przekonania zgoła inne, które zaskoczyłyby wiele osób.

RafalJyot pisze:
Co do otwartości bhaktów na idee konspiracyjne, to obawiam się, że już założyciel-acarya ISKCON-u wykazał się w swoich książkach jednoznacznym afektem do takiego ujęcia rzeczywistości. Prabhupada nie tylko nauczał na temat czystej służby oddania, lecz także wskazywał na problemy społeczne i polityczne tego świata, potrzebę dostrzegania i wpływania na te procesy, a także wyrażał przekonanie, że i jego samego konspiratorzy tego świata postarają się dosięgnąć (np. w komentarzach odnoszących się do sytuacji Prahlada Maharaja).
Nie zgadzam sie. Srila Prabhupada byl bardzo zrownowazony we wszystkich aspektach zycia. Jego Ketu jest razem z Jowiszem i Słoncem, co daje wspanialy balans miedzy siłą dogmatyzmu a sceptycyzmu (ketu/rahu).
Z czym się nie zgadzasz? Że Prabhupada poruszał w swoich książkach problemy wspomniane przeze mnie? Że wspominał, iż i jego może dotknąć działalność innych, zagrażająca jego życiu? Czy czytamy te same książki Prabhupady?

Wyraziłeś tu jedynie swój pogląd o zrównoważeniu Srila Prabhupada na bazie interpretacji jego horoskopu. Uznajesz go jako zrównoważonego, widzisz to w jego horoskopie, lecz nie konfrontujesz tego z tym, co pisał, a na co się powołuję. Nie odniosłeś się do wyjątkowo licznych komentarzy z jego książek, będących przecież publicznym expose, a zatem ostrożniejszym niż wypowiedzi prywatne, w których to książkach przecież wyraża się bardzo konkretnie o źródłach problemów dzisiejszego świata, nie stroniąc od analiz ekonomicznych, psychologicznych, socjologicznych, politycznych, etc. Nie ukrywał też tożsamości osób, które generują trudne warunki tego wieku, przy przyzwoleniu lub obojętności całej populacji wyrastającej z materializmu lub impersonalizmu.

W jakimś sensie niepokoi mnie fakt ignorowania tych treści, które w przeszłości były przyczyną utrudniania ekspansji ruchu misyjnego w różnych krajach właśnie ze względu na to, że przekaz zawarty w tych książkach jest także polityczny, praktyczny, bo nawołujący do zmiany poprzez większe uświadomienie ludziom innych wartości i toczącego ich raka, indywidualnie i społecznie, co świadczyło o wartości tego przekazu.

Niepokoi mnie także pewien ostracyzm, wręcz atmosfera wymaganej poprawności politycznej członków ruchu, stowarzyszonych lub nie, by wyrównali do linii wytyczonej przez lepiej wiedzące autorytety, wolne od "rozchwiania emocjonalnego".

Krytycyzm wobec autorytetów, autonomia życia duchowego, decentralizacja zarządzania i struktur społecznych ISKCON-u były bardzo ważne dla Prabhupady, bo stawały się większym gwarantem obrony ruchu społecznego przed infiltracją i zniekształceniem oryginalnych intencji jego założyciela. Dlatego właśnie dystrybucja książek była tak ważna (books are the basis), bo nawet jeśli sama organizacja została by skorumpowana, przejęta, "ucywilizowana" – rozproszone książki pod strzechami miały być większym gwarantem zachowania jego przekazu.

Co do Rahu/Ketu, to jak przecież wiesz, mają one doskonałą zdolność podszywania się i udawania wybranych przez nie gospodarzy, realizując swoją agendę poza świadomą percepcją ofiary. Biorąc pod uwagę czasy, w których żyjemy, jednoznaczne deklaracje Bhagavatam na temat statusu osób zajmujących eksponowane stanowiska społeczne (w tym religijne czy duchowe) w wielu Kali, ostrożność i bystre oko wydaje się niezbędną częścią ekwipunku sprzyjającego przeżyciu, tak materialnemu, póki się da, ale przede wszystkim duchowemu. Historia ISKCON-u także jest tego najlepszym przykładem.

Stąd piętnowanie osób otwartych na taką percepcję wydaje mi się cokolwiek nieadekwatne.
RafalJyot pisze:
W kwestii osób rozchwianych emocjonalnie, o których piszesz, polecam zapoznanie się z pracą np. Kazimierza Dąbrowskiego dotyczącą dezintegracji pozytywnej, Tomasza Szasza, Marshalla Rosenberga. Zgodnie z Wedami diament można podnieść także z miejsca, które naszym oczom ukazuje się jako śmietnik.
Z punktu widzenia duchowego kazda osoba jest tak samo kwalifikowana i ma takie samo prawo do bhakti. Jednakze Twoj przyklad ma sie nijak do aspektu misyjnego, ktory w wiekszej mierze opiera sie na materialnych bogactwach, gdzie wicher zaburzen psychicznych czyni spustoszenie.
Kto ma tu problem ze zrozumieniem Wed i ich miejsca w dzisiejszym życiu, kto ulega rozchwianiu psychicznemu, jest już rzeczą dyskusyjną. Cytowani przeze mnie autorzy (Dąbrowski, Szasz, Rosenberg) rozprawiają się właśnie z iluzją zaburzeń psychicznych promowanych dzisiaj w celu wyłudzania owoców pracy łatwowiernych, naiwnych ludzi np. uznania procesów rozwojowych za chorobowe, na bazie wykorzystania efektu placebo (Kirsch) itd.

To bardzo ujmujące, że poruszyłeś temat materialnych bogactw i wichrów zaburzeń psychicznych. Jak wiadomo z Wed bogactwami półbogów opiekuje się Kuvera. Kuvera jest znany np. jako Yaksaraja - Pan Yakszów. Yakszowie są klasą upadevas, m.in. razem z rakszasami, których szefem jest Ravana - przyrodni brat Kuvery. (Czy to przypadek, że Prabhupada powiedział, iż woli być zabitym przez Ramę, niż przez Ravanę, zabiegając o możliwość wyrwania się na parikram w swoich ostatnich dniach?)

Yakszowie są mistrzami iluzji, strzegąc bogactw tego świata. Obie grupy zostały stworzone przez Prajapatiego Pulastię (choć są różne zdania na ten temat), by chronić element wody (element wody to bardzo szeroki koncept). Elementarne moce yakszów polegają na zdolności zauroczenia (uwiedzenia) i zniewolenia - maya.

Kuvera jest jednym z czterech lokapalas, wraz z Indrą, Yamarajem i Varuną. Wystarczy się rozejrzeć po otaczającej nas symbolice, np. chrześcijańskiej, ale nie tylko, by dostrzec związek z tym faktem. Zasygnalizowany przeze mnie temat Oxbridge na Vrindzie jest też z tym związany.

Kuvera jest także znany jako pan złodziei, kryminalistów i kupców, co odpowiada egipskiemu Hermesowi Trismegistosowi i greckiemu Hermesowi.

Jeśli zna się "ezoteryczny" wymiar prawa, łatwo dostrzec, że jedynym najpotężniejszym prawem dotyczącym ekonomii w wymiarze ludzkim na Ziemi było zawsze prawo wodne, (Law of High Seas, Maritime Law, Admiralty Law, znane dzisiaj w innych wydaniach jako Prawo Międzynarodowe, Uniform Commercial Code, UCC, etc.) Bankowy tytuł egzekucyjny w Polsce jest jednym z elementów tego prawa, które wiąże przez nieświadome wejście w kontrakt niekorzystny dla jednej ze stron.

Taki kontrakt nie jest ważny zgodnie z prawem ziemi (Common Law), według którego wszystkie strony kontraktu muszą zachować pewne zasady (jak np. full disclosure, czyli czytelność tego, co się wnosi do umowy, a nie jak banki, które tworzą pieniądze z niczego, robiąc wrażenie bogatych, każąc sobie płacić za nie odsetki; Jak mówi prawo rzymskie – niech ten, który pozwala być zwiedzionym, będzie zwiedziony).

Ktoś przecież to prawo wprowadza, tworzy jego paragrafy, pilnuje jego przekształcania wraz z mijającym czasem, przez tysiące lat. Czy dzieje się to przez przypadek, jak w koncepcji życia powstającego poprzez przypadkowe połączenia materialnych elementów, czy jak w rozgłaszanej przez polityków i ekonomistów koncepcji, że trwający kryzys ekonomiczny jest nieoczekiwanym zjawiskiem, którego nikt nie mógł przewidzieć? To śmieszne.

Kilka lat temu robiłem uniwersytecki kurs finansowy, by zobaczyć, co serwują publiczności. Jednej pracy nie wykonałem, ale otrzymałem ocenę całkowitą 68% (40% zalicza). Wbrew treści kursu, co do konkluzji pisałem to, co wiem, a nie to, czego mnie chcieli nauczyć. W pracy końcowej skrytykowałem cały kurs, jako pogrążony w iluzjach i wstyd takie coś serwować na takim poziomie edukacji. Pomimo uzyskanych przeze mnie punktów, oblali mnie. Pewnie dlatego, że widziałem drugie dno w otaczającej nas rzeczywistości? Dlaczego od roku gazety całego świata ogłaszają to, co ja wtedy napisałem? Może panowie i panie prowadzący ten kurs powinni mi oddać swoją katedrę? Może moja wiedza jest bliższa rzeczywistości? A może oni dobrze wiedzą, co robią, i wcale się nie dziwię ich postępowaniu? Dobrze wykonują swoją robotę!

Tak czy siak, wydaje się, że Yakszowie i Rakszasowie osiągnęli w Kali-yudze wielki sukces, przekształcając pierwotną kulturę i cywilizację wedyjską tak bardzo, że nawet wierni zwolennicy Wed często nie są świadomi tego, co się dzieje dookoła.

Yudisthira był świadomy, kiedy powiedział Jatasurze, który przybrał przedtem postać bramina:

"Twoja prawość zanika, głupcze, i nawet tego nie widzisz. Ludzie, zwierzęta, Gandarwowie, Rakszasowie, ptaki i bydło - wszyscy żyją z ludzi, tak jak ty sam. Dobrobyt twojego świata opiera się na dobrobycie naszego. Bogowie pogrążają się w żalu wraz ze światem pogrążonym w żałobie, lecz rozkwitają, kiedy są wielbieni, a przodkom składane są ofiary. My jesteśmy pasterzami i obrońcami królestwa, Rakszasie! Jeśli królestwo nie jest chronione, jak może zapanować szczęście i dobrobyt? Rakszasa zawsze powinien okazywać szacunek bezgrzesznemu królowi, a my nigdy nie popełniliśmy najmniejszego występku, zjadaczu mięsa." Mahabharata 3.154.1 (tłumaczenie wolne, własne). (Czyżby „Władca Pierścieni” Tolkiena krył w sobie jakąś potężną alegorię? – Powrót króla?)

Aspirowanie do mana-maya przez zaakceptowanie Wed jako najwyższy (jedyny) autorytet jest piękną rzeczą, lecz warto też zadbać o to, by te Wedy rozumieć, a także umieć dostrzec ich wartość praktyczną w życiu współczesnym. Inaczej będziemy w stanie jedynie skorzystać z nich w wymiarze życia duchowego, a cała reszta zawartej w nich wiedzy pozostanie dla nas głównie mitologią, o której będziemy chcieli wierzyć, że w nią wierzymy, lecz na co dzień będziemy wierni plemiennemu poziomowi świadomości poprzez zrośnięcie ze współczesnym społeczeństwem więzami zależności, których nie będziemy w stanie rozerwać, by stać się bardziej dojrzałymi. I pozostaniemy faktycznie na etapie anna- i prana-maya, choć będziemy wyobrażali sobie, że wznosimy się wyżej, lecz co najwyżej we własnym umyśle (czyż to nie jest właśnie mana?)

Zawsze mnie intrygowało, jak faktycznie przebiega pogłębianie się Kali-yugi. Jakie są tego czynniki sprawcze: siły natury?; jakie?; wybory żywych istot?; działania wyższych autorytetów?; jakich? etc. By to zrozumieć potrzebna jest nie tylko wiedza wedyjska, lecz także dość głęboka wiedza o mechanizmach przemian kulturowych, cywilizacyjnych, o tym, kto tych zmian dokonuje, i dlaczego? Informacji tych nie znajdziemy szczegółowo w tradycyjnie rozumianych Wedach, lecz trzeba zdobyć tę wiedzę z innych źródeł.

Wszystkie osoby uczestniczące w tym forum używają komputerów, elektryczności, Internetu, i wielu innych gadżetów technologicznych. Czy wiedzę o nich posiadły z Wed? Czy pisząc coś na temat współczesnych zagadnień prawnych, np. prawa procesowego w Polce, muszę najpierw cytować autorytet wedyjski, bo on oferuje mi najwięcej w tym temacie?

Jeśli więc poznaję dzisiejszą cywilizację, a mam do niej ostrożny, niedowierzający stosunek na bazie autorytetu wedyjskiego, i widzę drugie dno w tym całym otaczającym nas świecie, to zaraz jestem zachwiany, niezrównoważony emocjonalnie, bo widzę, że rzeczywistość jest często inna, niż oficjalnie prezentowana? Bo jestem psychicznie zorientowany konspiracyjnie? Bo sprawi to, że osoby pogrążone w hipnotycznym, konsensualnym transie uznają, że ISKCON nie pasuje do ich syntetycznego świata?

Przecież osoby realizujące tę piaskownicę nie ukrywają nawet tak bardzo tego, co robią, i śmieją się z niedojrzałości, naiwności osób, które nie mogą tego dostrzec, zrozumieć sensu i celu tego, co się dzieje dookoła. Bo gotowość do zweryfikowania swojej wiedzy jest rzadko spotykaną skłonnością, wymagającą odejścia od osobistej strefy komfortu, poczucia bezpieczeństwa wynikającego z kurczowego uchwycenia się spódnicy autorytetu, uchwycenia nie pozwalającego na rozwinięcie własnej inteligencji. Dlatego właśnie Kali-yuga tak bardzo opiera się na niedojrzałości ludności, opierającej swoje życie na skorumpowanych autorytetach, zgodnie z wizją Bhagavatam.

Agasti
Posty: 63
Rejestracja: 11 lut 2009, 20:35

Post autor: Agasti » 22 lut 2009, 15:51

Mała (duża? wielka?) teoria konspiracji

Z punktu widzenia bardzo przeciętnego człowieka, cały koncept wedyjski jest jedną wielką teorią konspiracji. A wnoszę to z podsłuchanej, szeptanej (szemranej?) rozmowy…

Światem rządzi niewidoczny mafioso, niejaki Bhagavan, który trzyma całą władzę, kasę, i wszelkie inne bogactwa tego świata w swojej kieszeni. Nikt Go nie widzi, bo on ukazuje się tylko tym, którzy niezachwianie wierzą w Jego moc, akceptują Jego autorytet, a nawet tak ich On kręci, że zupełnie stracili rozsądek i nie widzą poza Nim świata. Im bardziej straciłeś dla Niego rozum, tym częściej i bliżej możesz Go oglądać. Na dodatek lubi się On konspirować, ukazywać w różnych formach, by móc ukryć przed zazdrośnikami Swoje życie osobiste. Im bardziej zatraciłeś się w tym zauroczeniu Jego Osobą, im bardziej straciłeś wszelkie skrupuły, rozum, i siebie samego, tym większa szansa, że możesz dostąpić zaszczytu oglądania Jego osobistego oblicza. W innym wypadku jest On bardzo zajęty swoimi najwyższymi przyjemnościami, i dopuszczą cię Jaya i Vijaya jedynie do Jego bardziej oficjalnego urzędu, znanego jako Narayana, a niżej – Maha Wisznu.

No właśnie, to niżej oznacza pozycję osób, które nie zasłużyły sobie na Jego osobistą łaskę. Wszyscy ci, którzy nie podporządkowują się temu Najwyższemu Autokracie, zasługują na rzucenie na nich zaklęcia Maha-mayi, tak by nie mogli już Go oglądać. Lądują w niekończącym się labiryncie świata materialnego, gdzie nieustannie trzeba uważać, gdzie się skierujesz, który korytarz wybierzesz, bo w każdym z nich czekają cię inne zgoła przygody, jedne białe (sattva), drugie czerwone (rajas) i trzecie bardzo czarne (tamas). Podłoga labiryntu wyłożona jest wielokolorową szachownicą z zapadniami. Każdy krok ma swoje konsekwencje, choć często nie możesz tego zobaczyć, bo doświadczysz ich dopiero w przyszłym życiu (O rany, to jest jeszcze przyszłe życie? To jest dopiero jazda! Ciii… Może być, ale nie musi.). Każda zapadnia połączona jest z innym miejscem w labiryncie, w którym się znajdziesz i będziesz musiał przeżyć konsekwencje tego właśnie kroku.

Ta sieć połączeń nazywa się karma. Im bardziej jesteś wtajemniczony, inteligentny, zaawansowany w swojej świadomości, tym bardziej dostrzegasz tę sieć, pułapkę rozpiętą przez wiernego sługę Maha Wisznu – Dharmę. On już dopilnuje, byś chodził jak w zegarku, a jeśli nie przyjmiesz odpowiedniego w Nim schronienia, nie złożysz odpowiedniego haraczu (ups, przepraszam, wymsknęło mi się – oczywiście ofiary), to naśle ci kilku takich o grubych kołnierzykach (jamadutów, czy jakoś tak) i dopiero wtedy zobaczysz, jaką ci zrobią dyskotekę (ciii…). Dlatego najlepiej zgłosić się do odpowiedniego autorytetu, chyba mówią o nim Jyotisha, czy jakoś tak podobnie (trudną mają tę grypserę, do diaska!), bo on zna wszystkie zakamarki tego labiryntu i powie ci, o której godzinie, na który kwadracik nadepnąć, by nie wylądować w miejscu, w którym na pewno nie chciałbyś się znaleźć.

Pamiętaj jednak, że wiedza Jyotisha jest bardzo ekskluzywna (co za słowo!) i nie może być wyjawiona byle komu, czy w dowolnym momencie. Nie zdziw się, jeśli powie A, ale nie będzie chciał powiedzieć B, bo moment akurat nie był odpowiedni na to by wypowiedzieć głoskę ‘bha’, bo to byłby nieodpowiedni korytarzyk. I co więcej, co bardzo ważne, nie wolno podważać autorytetu Jyotisha, widzieć połączeń sieci karmicznych, których on nie widzi. Powie ci, że masz konspiracyjne skrzywienie, bo świat jest prosty i nie trzeba kombinować. Zaraz rzuci na ciebie urok, powie, że masz zakłócenia psychiczne, i że nie wiesz, jakie niebezpieczeństwa ci mogą grozić, i jakie to wszystko jest żałosne, że szukasz alternatywnych teorii konspiracji u innych pseudo-wróżek. Panuje monopol na konspirację, proszę nie obrażać głównego konspiratora (Vamanadeva), i w ogóle bez żadnych takich głupot proszę!

Trzeba uważać na takich jednych, co to kombinują, jak obalić tego Bhagavana. Chodzi to i knuje, i knuje. Wszystko robią na odwrót (visnu-bhaktah smrito daiva, asuras tad-viparyayah – tak jakoś o nich mówili, dobrze mi już idzie ta grypsera, nie?). To są konspiratorzy dopiero. Świat wywracają do góry nogami! (Po cichu mogę ci coś powiedzieć!) Najwięksi z tych asurów (to pewnie od angielskiego sure, bo oni są pewni siebie, i zawsze mówią: „Aaa, sure!” Tak ich można rozpoznać.) to agenci Bhagavana, jak Jaya i Vijaya. Oni tylko udają konspirację i są w tym najlepsi. Ale zakręcona historia, co?

Aha, no właśnie. Najważniejsze to trafić na super-agentów Maha Wisznu (w zaufaniu powiem ci, że Kryszny, ale nie powtarzaj tego nikomu, bo biada…). To takie odpowiedniki Navy Seals, bo pływają w oceanie materialnej egzystencji i się wcale nie topią! Nawet paluszek u nóżki im się nie zamoczy! To jest dopiero konspiracja, co nie? (A dywany latające też mają? Nie wiem, ale słyszałem takich agentów, co mówią o silnikach kawitacyjnych, magnetycznych, czy nawet na wodę! Nie wiem już, w co wierzyć, mówię ci.) Mają takie celowniki na czołach, a jak kogoś ustrzelą z takich swoich super-pistoletów model Japas (magazynek rotacyjny na 108 pocisków, a każdy pocisk rozpryskowy rozpada się na 16 odłamków), to nie ma zmiłuj. Żadne karmy, sieci, kwadraciki na podłodze! Wsiadasz w windę i już jesteś u tego Bhagavana, czy jak mu tam, Narayana, albo nawet Kryszny.

Ale historia! Nigdy lepszej nie słyszałem. Czego to ludziska nie wymyślą! Ale wierzyć w to, czy nie wierzyć?

Oni chyba sami nie wiedzą. Był taki jeden u nich, ważny bardzo, Bhaktivinode Thakur się chyba nazywał, i w eseju „Kochać Boga” napisał:

„[…] Ale jest jeszcze inna, subtelniejsza prawda poza tym faktem, jaka jest wyjawiana nielicznym, którzy są na to gotowi. Mamy na myśli duchową przemianę duszy w kobietę. To właśnie w tym subtelnym i wzniosłym stanie dusza może delektować się smakiem słodyczy nierozerwalnego małżeństwa z Bogiem Miłości. To jest piąty i najwyższy etap rozwoju wisznuity, który nazywamy madhurya-rasa, i to właśnie na jedynie ten temat rozpisuje się najpiękniejsza część literatury wisznuickiej.Ta faza ludzkiego życia, taka tajemnicza, nie jest osiągana przez wszystkich, ale zaprawdę powinniśmy powiedzieć, jedynie przez tych, którzy „należą do Boga”. Jest to tak daleko poza zasięgiem zwykłych ludzi, że racjonaliści i nawet zwykli teiści nie mogą tego zrozumieć, a nawet posuwają się oni tak daleko, że kpią jak z czegoś nienaturalnego. Och, Boże! Objaw Twoje najbardziej wartościowe prawdy wszystkim, by ci, którzy „należą do Ciebie”, nie byli zaliczani do fanatyków i szaleńców, i aby cała ludzkość mogła być uznana za „należącą do Ciebie”.”


Kto więc może dojść, co prawdą jest, a co nie jest, w tym pokręconym świecie? Nie dojdziesz, o co im idzie. Czy oni chcą być szaleńcami, i zamienić innych w szaleńców, czy chcą się upodobnić do innych, do naszych, abyśmy ich zaakceptowali. Ale tak już konspiracyjnie, to wydaje mi się, że niektórzy (RafalJyot) chcą wyglądać, jak nasi, no normalni, abyśmy ich nie mieli za szaleńców, a po cichu chcą nas zamienić w szaleńców „należących do Bhagavana”. Tu Maha-maya, tam Yoga-maya, nie ma zmiłuj. Możesz tylko wybrać rodzaj iluzji – i to w imię Prawdy Absolutnej! To jest dopiero konspiracja! Teorie konspiracyjne z tego świata się do tego nie umywają!


++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Autor niekoniecznie wyznaje poglądy wyrażone w tej satyrze. Celem autora jest zniesienie tyranii doublethink, która pozwala osobom zanurzonym w wedyjskich teoriach spiskowych nazywać "rozchwianymi psychicznie" tych, którzy głoszą inne teorie spiskowe. Innymi słowy autor jest przeciwny dyskryminowaniu jednych konspiratorów przez drugich. Uprasza się także o nie zarzucanie autorowi nadmiernie frywolnego stylu, bo o teoriach spiskowych nie można przecież rozmawiać poważnie.

ODPOWIEDZ