Dziennik

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Dziennik

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 lip 2007, 15:23

„DZIENNIK ” nr 6 IV 2007

liga polskich rodzin:
Wszechpolacy mają prawo do naszych podatków

Nie widzę nic złego w tym, by Młodzież Wszechpolska była organizacją pożytku publicznego - mówi poseł LPR Krzysztof Bosak, do niedawna szef wszechpolaków. Tak komentuje plany organizacji, która chce w ten sposób uzyskać przywileje. Chodzi m.in. o jeden procent naszych podatków, darowizny czy ulgi podatkowej.
Jeśli Młodzież Wszechpolska (MW) dołączy do grona organizacji pożytku publicznego, będzie miała przywileje, jak Caritas czy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy - organizacje, które co roku ratują setki tysięcy ludzi. Czy wszechpolacy na to zasługują?
Wątpliwości co do tego nie ma poseł Ligi Polskich Rodzin, Krzysztof Bosak. "To nie jest kwestia, czy się MW komuś podoba, czy nie - tylko prawa. A jak pokazuje życie, status organizacji pożytku publicznego otrzymują różnego typu organizacje, nie tylko charytatywne. Nie widzę nic złego w dołączeniu do nich MW, która propaguje wartości patriotyczne, co jest zresztą rzeczą pożyteczną" - komentuje w dzienniku.pl Krzysztof Bosak.
Co z kontrowersjami, jakie budzą wszechpolacy przyłapani np. na nazistowskich gestach?
"Każda organizacja, jak jest aktywna, budzi zawsze jakieś kontrowersje i jest jakoś zorientowano ideowo. W końcu pan Owsiak też nie tylko działa w Orkiestrze, a organizuje np. Woodstock, gdzie jest propagowana sekta Hari Krishna, która w wielu miejscach na świecie jest zakazana. Szukając całkowitej neutralności, wpadamy w swego rodzaju pułapkę myślenia" - argumentuje poseł.
Czy Młodzieży Wszechpolskiej się uda uzyskać status organizacji pożytku publicznego? Sami wszechpolacy są pewni, że tak. "Prowadzimy akcje patriotyczne i działalność wychowawczą wśród młodych. Dlatego staramy się o status organizacji pożytku publicznego" - tłumaczy w "Fakcie" szef Młodzieży Wszechpolskiej, Konrad Bonisławski. Stosowny wiosek wylądował już w sądzie.
Młodzież Wszechpolska gra o wysoką stawkę. Jeśli stanie się organizacją pożytku publicznego, będzie mogła ubiegać się o jeden procent naszego podatku. A że liczy ok. czterech tysięcy członków i tyle samo sympatyków, rocznie może dostać nawet kilkaset tysięcy złotych. Wszechpolacy będą mogli także starać się o zwolnienia z podatku dochodowego, podatku od nieruchomości, opłaty skarbowej i opłat sądowych.

Agnieszka Wirtwein

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 lip 2007, 15:25

„DZIENNIK” nr 3 VII 2007

Kłopoty indyjskiego więzienia
Więźniowie nie chcą wolności, bo lubią dobrze zjeść.

Wydaje się, że więźniowie marzą tylko o tym, aby jak najszybciej wyjść na wolność. Ale nie w Indiach. Tam więźniowie z zakładu w Bangalore nawet nje próbują skorzystać z możliwości wyjścia za kaucją, czy wcześniejszego zwolnienia. Nie chcą opuścić celi nawet po odbyciu kary. Dlaczego? Bo uwielbiają tamtejszą kuchnię.
Wszystko dlatego, że kucharzami są członkowie ruchu Hare Krishna, którzy serwują przepyszne posiłki. Wieść o nich obiegła już całe Indie, co sprawia wiele kłopotów władzom więzienia. Dlaczego? Bo zakład jest już przepełniony, a więźniowie z całych Indii chcą odsiadywać wyroki właśnie w Bangalore.
„Celowo zawyżają swój wiek, żeby skierowano ich do nas, bo u nas serwuje się zdrową żywność. A u nas jest już prawie 5 tys. więźniów - dwa razy za dużo” mówią władze więzienia. Będzie ich jeszcze więcej, bo z więzienia nie chcą wyjść nawet ci, którzy już odsiedzieli wyroki „ Po co mielibyśmy wychodzić i popełniać przestępstwa, skoro tutaj możemy liczyć na smaczne i pożywne posiłki serwowane trzy razy dziennie?” - mówi więzień Raja Redy.

Jacek Krawczewski

...........................................................................................................
źródło, artykuł oryginalny:

“THE HINDUSTAN TIMES” nr 22 VI 2007

Yummy food tempts prisoners to be in jail
Agence France-Presse, Bangalore

Inmates at a prison in Bangalore are eating so well that many are reluctant to leave while other convicted criminals are trying to move in, a daily reported on Thursday.
The Parappana Agrahara prison in Bangalore is crowded with 4,700 inmates, more than twice its capacity, because small-time criminals are refusing to apply for bail. Juvenile offenders are also overstating their age to qualify as adults to enter the facility, the newspaper added.
The reason is the healthy food served by ISKCON, or the International Society for Krishna Consciousness, a Hindu evangelist organisation, said the paper, whose reporters visited the facility.
ISKCON, commonly known as the Hare Krishna movement, started serving its pure-vegetarian fare in the jail on May 21 under contract from the prisons department.
Lunch and dinner typically include piping hot rice, two vegetables, sambar and buttermilk. A dessert is added on festival days and national holidays like Independence Day, and also once a week.
"When we are getting tasty, nutritious food three times a day here, why should we go out and commit crimes," said prisoner Raja Reddy, who has been arrested 20 times in 30 years for theft, robbery and burglary.
"Our going out of the prison will only benefit pawnbrokers who purchase stolen items at a throwaway price from us, advocates who fleece us to fight our case and the police who collect bribes," Reddy was quoted as saying.

balarama11
Posty: 337
Rejestracja: 23 lis 2006, 21:23

Post autor: balarama11 » 21 lip 2007, 21:54

Arkadiusz pisze:„DZIENNIK” nr 3 VII 2007

Kłopoty indyjskiego więzienia
Więźniowie nie chcą wolności, bo lubią dobrze zjeść.

Wydaje się, że więźniowie marzą tylko o tym, aby jak najszybciej wyjść na wolność. Ale nie w Indiach. Tam więźniowie z zakładu w Bangalore nawet nje próbują skorzystać z możliwości wyjścia za kaucją, czy wcześniejszego zwolnienia. Nie chcą opuścić celi nawet po odbyciu kary. Dlaczego? Bo uwielbiają tamtejszą kuchnię.
Wszystko dlatego, że kucharzami są członkowie ruchu Hare Krishna, którzy serwują przepyszne posiłki. Wieść o nich obiegła już całe Indie, co sprawia wiele kłopotów władzom więzienia. Dlaczego? Bo zakład jest już przepełniony, a więźniowie z całych Indii chcą odsiadywać wyroki właśnie w Bangalore.
„Celowo zawyżają swój wiek, żeby skierowano ich do nas, bo u nas serwuje się zdrową żywność. A u nas jest już prawie 5 tys. więźniów - dwa razy za dużo” mówią władze więzienia. Będzie ich jeszcze więcej, bo z więzienia nie chcą wyjść nawet ci, którzy już odsiedzieli wyroki „ Po co mielibyśmy wychodzić i popełniać przestępstwa, skoro tutaj możemy liczyć na smaczne i pożywne posiłki serwowane trzy razy dziennie?” - mówi więzień Raja Redy.

Jacek Krawczewski

.
ha ha ha

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Bolito » 17 paź 2008, 21:43

"DZIENNIK" 17 X 2008

Relacja z podróży do Indii
Mantrę mruczą nawet Rosjanie z różańcem

Poznając Indie warto zboczyć z utartych szlaków. Tak zrobił nasz Internauta Rafał, który zwiedził Mathurę i Vrindavan. Hindusi wierzą, że właśnie tu urodził się Kryszna. Wśród pielgrzymów można tam spotkać nawet Rosjan, którzy obracając w palcach... różaniec, powtarzają mantrę.Mathura, chociaż położona pomiędzy Delhi a Agrą, nie leży na głównym turystycznym szlaku i jest pomijana przez zorganizowane wycieczki jak i indywidualnych turystów, którzy z niecierpliwością spieszą do Agry by podziwiać słynny Tadź Mahal. Jednak dla Hindusów jest to jedno z najważniejszych miejsc w Indiach, tutaj bowiem miał się urodzić Kryszna, jedno z dziesięciu wcieleń Wisznu.

Wśród hinduskich pielgrzymów
Wcześnie rano pojechałem nad świętą rzekę Jamunę, która przepływa przez miasto. Wynająłem łódkę, by o wschodzie słońca podziwiać panoramę Mathury. Niebo było zachmurzone. Jadąc rykszą po raz pierwszy od przyjazdu czułem, że jest mi zimno.
Od strony rzeki widać było wszystkie ghaty (kamienne stopnie schodzące do rzeki) i stojące za nimi świątynie i domy. Piękny widok, urozmaicony pielgrzymami, którzy nad brzegiem rzeki składali swoje ofiary.
Po zejściu na brzeg zapuściłem się w plątaninę wąskich uliczek, na które, po nocnej przerwie, powracało życie. Na jednej z nich zatrzymałem się przy minikramiku, przysiadłem na drewnianej ławeczce i po złożeniu zamówienia, cierpliwie czekałem na swoją porcję herbaty. Zanim się zaparzyła, siedziałem tam i patrzyłem na otaczający mnie, tradycyjny świat, i choć była to naprawdę mała uliczka, to tyle się działo...
Sklepikarz z na przeciwka zagłębiony był w lekturze jakiegoś religijnego tekstu. Ktoś przysiadł na murku po drugiej stronie i w skupieniu czytał gazetę. W małej dziupli sprzedawca kwiatów ze spokojem wyczekiwał na klientów. Co chwila uliczką przejeżdżała ryksza z kolorowymi pasażerami, raz na jakiś czas przeszedł sadhu w swojej pomarańczowej szacie.
W końcu dostałem swój pyszny czaj, w jednorazowym, glinianym kubeczku i wraz z kilkoma innymi klientami w spokoju sączyłem, starając się jak najbardziej wydłużyć tę chwilę. Ogarnął mnie przedziwny spokój, otaczający mnie świat na ten moment przestał być obcy, stałem się jego częścią.

Świątynia Kryszny
Po południu odwiedziłem świątynię Kryszny. Powszechnie wierzy się, że w Mathurze Kryszna przyszedł na świat. Wielka świątynia Kryszny, która stała na miejscu, w którym domniemanie się urodził, została zburzona w XVI w. na rozkaz Aurangzeba, mogolskiego władcy Indii. Na jej miejscu stanął meczet, zadra w oku dla wielu hinduistów.
Jako że meczet zajmuje tylko część terenu, na którym stała wcześniej świątynia, w latach 50-tych zdecydowano o budowie nowej świątyni, wręcz przyklejonej do meczetu. Obecnie, piękny meczet stoi właściwie nie używany. Otoczony drutem kolczastym i strzeżony przez żołnierzy, stanowi dramatyczny widok dla przybysza z zewnątrz.
Samego wejścia do świątyni Kryszny również pilnują żołnierze. Przed wejściem na jej teren czekała mnie dwukrotna gruntowna rewizja. Ze sobą można mieć tylko dokumenty i pieniądze, wszystkie inne rzeczy należy pozostawić w depozycie, w osobnym pomieszczeniu. Wejście do świątyni, w której znajduje się wizerunek Kryszny, może być ekscytującym przeżyciem.
Na odgłos ekstatycznych śpiewów, przeplatanych uderzeniami bębenka i biciem dzwonów przez moje ciało przeszedł dreszcz i stałem oniemiały, zupełnie nieprzygotowany na to widowisko.
Powietrze było wręcz naelektryzowane od ludzkich emocji. Na twarzach pielgrzymów odmalowywało się bezgraniczne oddanie i uwielbienie dla wizerunku idola. Żywiołowość kultu Kryszny i jego radosny charakter uczyniły go popularnym poza granicami Indii. Dzisiaj, ruch, popularnie zwany Hare Kryszna, obecny jest na całym świecie.

Mantrę powtarzają nawet Rosjanie
Gdy odwiedziłem Vrindavan, nieopodal Mathury, gdzie Kryszna miał spędzić swoje dzieciństwo, byłem zdumiony ilością krysznowców z całego świata. We Vrindavan znajduje się piękna, wyłożona marmurem świątynia ISCON – Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny. Na uliczkach miasta co krok spotyka się obcokrajowców w pomarańczowych szatach, z wygolonymi głowami.
Przez kilka minut dzieliłem rykszę z Rosjaninem, który bez przerwy powtarzał mantrę Hare Kryszna, Hare Radhe...obracając w palcach różaniec. Nie powiedział nic więcej, wysiadł z rykszy i z modlitwą na ustach udał się do świątyni.
Dwudziestokilkuletni chłopak z Argentyny, który podlewał trawnik w przy jednej ze świątyń powiedział mi, że jest tu już pięć lat i nie zamierza nigdy opuszczać Wrinadawan. Chce spędzić tu całe życie. Kilkakrotnie pytano mnie czy czuję, bądź też widzę, specjalną energię przepełniającą to miejsce. Mówiąc szczerze nie widziałem ani nie czułem niczego specjalnego. Miejsce to nie wydawało mi się bardziej święte czy wyjątkowe niż inne miejsca, które odwiedziłem.
Mit Vrindavan jako sielskiej okolicy z lasami i łąkami ciągle funkcjonuje w religijnej umysłowości hinduskiej. Jest to jednak przeszłość. Vrindavan przywitał mnie kakofonią dźwięków, natłokiem straganów i tłumem pielgrzymów torujących sobie drogę do świątyń. Ciężko w takiej atmosferze o religijnego ducha.
Jednak spotkani krysznowcy zapewniali mnie, że specjalna energia przenika to miejsce i że oni jej codziennie doświadczają. Miguel z Chile spędził tu ze swoją żoną pół roku. Razem poszliśmy nad rzekę, gdzie Miguel zażył jedną ze swoich ostatnich kąpieli w Jamunie (ja się nie odważyłem). Jako że kończyły się im pieniądze musieli wracać, ale nie do Chile, lecz do Anglii, gdzie na ulicy będą sprzedawać książki o hinduiźmie i w ten sposób zarabiać na kolejny pobyt we Vrindavan, swoim miejscu na ziemi...

Rafał Kubik
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Post autor: albert » 18 paź 2008, 09:26

Fajny artykuł. Autor leciutko sobie zaprzecza, gdy pisze, że nie odczuwa mocy we Wryndawan, skoro wcześniej pisał o dziwnym spokoju jaki go ogarnął w Mathurze na rozbieganej ulicy. Mathura i Wryndawan nie różnią się zasadniczo. Niemniej ma rację pisząc:

"Mit Vrindavan jako sielskiej okolicy z lasami i łąkami ciągle funkcjonuje w religijnej umysłowości hinduskiej. Jest to jednak przeszłość. Vrindavan przywitał mnie kakofonią dźwięków, natłokiem straganów i tłumem pielgrzymów torujących sobie drogę do świątyń. Ciężko w takiej atmosferze o religijnego ducha. "

Dobrze widzi.
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

Gauri
Posty: 313
Rejestracja: 29 lis 2006, 16:49

Post autor: Gauri » 18 paź 2008, 10:42

Kto ma materialne oczy dla tych osob wrindavan jest nie jawi sie jako sielskaokolica z lasami i łškami. Trzeba miec giana czakshusza :D
pisze o religijnej hinduskiej umyslowosci i o tym ze to wszystko funkcjonuje jeedynie w ich umysłach. I oto chyba chodzi tym pielgrzymom.
Prawda :?: Ciekawy jestem co On mial w umysle. moge sie tylko domyslac.skoro Pan nie przyslal mu zadnego wielbiciela ktory odkrył by kurtyne materii z jego powiek i ktory pokazał by mu tu jest mahavan ,a tu keshi ghat,a przeciez tam jest setki tysiecy swietych waisznawow.
Dla mnie takie wypowiedzi nic nie wnoszš, poza tym ze utwierdzajš mnie w przekonaniu wersetu tad vidhi pranipatena......
i tym ze zeby sie tam udac trzeba miec cos wiecej niz np,tytul przed nazwiskiem ,czy gruby portfel. :wink: Hari Bolo!

Awatar użytkownika
albert
Posty: 497
Rejestracja: 28 lis 2006, 13:15
Lokalizacja: Dziadoszyce

Post autor: albert » 24 paź 2008, 21:47

Gauri pisze:Kto ma materialne oczy dla tych osob wrindavan jest nie jawi sie jako sielskaokolica z lasami i łškami. Trzeba miec giana czakshusza :D
A jak się jawi dla tych co mają oczy wiedzy ? Bez drzew i łąk ?
Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc w czasie której rośnie zboże (Thoreau)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Bolito » 15 sty 2010, 22:12

„DZIENNIK” (wersja on-line) 9 I 2010

ATAK NA SZEFA WOŚP W RADIU MARYJA
Owsiak? "Utrzymuje sektę i wykorzystuje"

Podobno rozpija i namawia do narkotyków, nie rozlicza się z datków, utrzymuje "Krisznę, tą sektę" oraz wykorzystuje młodzież, by w zimnie zbierała dla niego pieniądze. Tak właśnie szefa WOŚP Jurka Owsiaka - "wilka w owczej skórze" - widzą słuchacze Radia Maryja.
"Dlaczego Radio Maryja tak nienawidzi Jurka Owsiaka? Bo potrafi pociągnąć za sobą miliony ludzi, a ojciec Rydzyk wypada przy nim bardzo blado" - przekonuje autor bloga Głos Rydzyka, który zebrał wypowiedzi słuchaczy toruńskiej rozgłośni oraz prowadzącego audycję. Seans jadu, mieszania z błotem i prawdziwej nienawiści - tak można podsumować "dyskusję".
Według Głosu Rydzyka, zaczęło się od telefonu pani Zofii z Krzeszowic, oburzonej, że jutro odbędzie się finał WOŚP, a nikt nie mówi o działalności Caritasu:
"A jak jest Owsiak, on się nigdy nie rozliczał, co on z resztą pieniędzy robi, jak jeden sprzęt tam jakiś kupi. A resztę pieniędzy - no to powinien się rozliczać, bo to jest korupcja, tak samo jak teraz, co ta komisja śledcza jest. To by się też przydało jemu to zrobić. (...) Namawia się młodzież ze szkół, oni wymarzną, a po drugie - nadużycie tej młodzieży po prostu. Także ten pan by się mógł w piersi uderzyć i nie robić tego" - mówiła pani Zofia.
"Nowy rok niech będzie, żeby ludzie to sobie pod uwagę wzięli i nie dawać, bo oni nawet na place kościelne wchodzą, żeby się załgać, no i pozbierają i od tych dzieci, od młodzieży też, i każdy tak później przyklepie, przygłaska, no i Owsiak sobie żyje" - przekonywała słuchaczka.
Słuchacz Edward przyznał co prawda, że fundacja Jurka Owsiaka robi wiele dobrego i "ludzie to widzą i wspierają". "Ale ludzie nie wiedzą, ile faktycznie złego i deprawacji młodzieży przy tej okazji pan Owsiak stara się zrobić. I robi to" - straszył mężczyzna.
"Ja tak krótko na temat pana Owsiaka. Dla mnie jest to niestety fundacja zła, która daje bardzo zły przykład i do tego utrzymuje Krisznę, tą sektę. Nie możemy jako Polacy i chrześcijanie bronić czegoś złego. Dlaczego Caritas cały rok pomaga i jakoś o tym się nie mówi" - denerwowała się Eugenia z Wałbrzycha. Swoje zdanie o Owsiaku miał też Andrzej, który do Radia Maryja zadzwonił aż z Kanady: "To jest wilk w owczej skórze, który wykorzystuje sytuację i wie jak to robić. To bardzo przykre, bardzo smutne".
Według bloga Głos Rydzyka, prowadzący audycję ojciec Piotr Andrukiewicz przerwał tylko raz - gdy Owsiaka nazwano złodziejem. "Sam jednak w zawoalowany sposób kwestionował uczciwość jego fundacji. Przeczytał wybrane fragmenty sprawozdania finansowego WOŚP za rok 2006 i 2005. Wyliczał koszty administracyjne, wynagrodzenia pracowników, podróże służbowe, koszty reklamy. <To tylko te liczby. Cóż, moje wątpliwości budzą, nie wiem jak państwa>".
"Tak szybko policzyłem. Skoro jest 20 pracowników Fundacji, łączna kwota wynagrodzeń brutto za 2006 rok z tytułu umów o pracę to 606 tysięcy 232 złote, dla 20 pracowników powiedzmy na 12 miesięcy. Wychodzi po 2,5 tysiąca złotych. Całkiem nieźle! Całkiem nieźle się zarabia na tej charytatywnej działalności" - cytuje ojca Andrukiewicza Głos Rydzka.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Bolito » 15 sty 2010, 22:14

„DZIENNIK - GAZETA PRAWNA” 2 I 2010

W Polsce działa 15 "głównych" Kościołów i 155 wspólnot religijnych

155 Kościołów i wspólnot religijnych znajduje się obecnie w rejestrze prowadzonym przez MSWiA na podstawie ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania. Liczba ta nie obejmuje 15 "głównych" Kościołów i związków wyznaniowych, których status w Polsce uregulowany jest odrębnymi ustawami.
Jak poinformował PAP wicedyrektor Departamentu Wyznań Religijnych oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Andrzej Marciniak, najwięcej nowych wspólnot starało się o rejestrację w 1990 roku - aż 49 istniejących do dzisiaj.
W 1997 roku, po nowelizacji ustawy, było ich 19. Były też lata, gdy takich wpisów nie było wcale np. w 2002 roku. W tym roku - były cztery. Aby uzyskać wpis w rejestrze potrzebny jest wniosek, złożony przez co najmniej 100 obywateli polskich, posiadających pełną zdolność do czynności prawnych. Początkowo (do czasu nowelizacji ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania w 1997 roku), aby uzyskać taki wpis potrzebny był wniosek 15 osób.
"Do wniosku o wpis muszą być dołączone dokumenty - przede wszystkim statut, informacja o dotychczasowej działalności, lista wnioskodawców wraz z dokumentami" - powiedział Marciniak. "Na podstawie tych dokumentów minister ocenia czy wniosek odpowiada wymogom formalno-prawnym" - wyjaśnił. Jeżeli wniosek odpowiada wymogom określonym w ustawie o gwarancjach wolności sumienia i wyznania organ rejestrowy (minister SWiA) ma obowiązek wydać decyzję o wpisie wspólnoty religijnej do rejestru. Zgodnie z ustawą o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z 1989 roku - jak powiedział Marciniak - kościół lub inny związek wyznaniowy jest wykreślany z rejestru po nadesłaniu informacji o zaprzestaniu działalności, utracie cech, warunkujących wpis do rejestru, uregulowaniu jego sytuacji prawnej w odrębnej ustawie, a także na podstawie prawomocnego orzeczenia przez sąd, że działalność danej wspólnoty religijnej w sposób rażący narusza przepisy prawa lub statut danej wspólnoty.
W czasie istnienia rejestru wykreślono 16 wspólnot religijnych. Dwie z nich dlatego, że uregulowano stosunki na podstawie odrębnych ustaw (gmina wyznaniowa żydowska) oraz kościół zielonoświątkowy. Pozostałe wspólnoty same złożyły wnioski o zaprzestaniu działalności.
W rejestrze wpisane są obecnie m.in.: związek buddystów zen, chrześcijańska wspólnota zielonoświątkowa, związek wyznania świadków Jehowy, związek wyznaniowy kwinarystów, związek garuda w Polsce, kościół unitariański, zakon braci zjednoczenia energetycznego, związek hatha jogi brama jogi.
Według danych Wikipedii mają one od ponad 100 tysięcy do kilkuset wyznawców. Najliczniejszy jest Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy (127 tys. wiernych), Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny ma 12 tys. wiernych, a najmniej liczna Szkoła Zen Kwan Um - 150 osób. Wśród 15 Kościołów i związków wyznaniowych, których stosunki państwem regulują ustawy najbardziej znane są: Kościół katolicki, greckokatolicki, prawosławny, ewangelicko-augsburski, gmina wyznaniowa żydowska, związek muzułmański, Kościół zielonoświątkowy.
Stosunek np. Kościoła katolickiego jest uregulowany w konkordacie i ustawie o stosunku państwa do Kościoła katolickiego z 1989 roku; w przypadku Kościoła prawosławnego jest to ustawa o stosunku państwa do autokefalicznego Kościoła prawosławnego z 1991 roku; w przypadku gmin wyznaniowych żydowskich - ustawa z 1997 roku.

Źródło: PAP
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
Tulasi
Posty: 50
Rejestracja: 23 lis 2006, 16:19

Post autor: Tulasi » 15 sty 2010, 23:22

Bolito pisze:„DZIENNIK” (wersja on-line) 9 I 2010

ATAK NA SZEFA WOŚP W RADIU MARYJA
Owsiak? "Utrzymuje sektę i wykorzystuje"

Podobno rozpija i namawia do narkotyków, nie rozlicza się z datków, utrzymuje "Krisznę, tą sektę" oraz wykorzystuje młodzież, by w zimnie zbierała dla niego pieniądze. Tak właśnie szefa WOŚP Jurka Owsiaka - "wilka w owczej skórze" - widzą słuchacze Radia Maryja.
"Dlaczego Radio Maryja tak nienawidzi Jurka Owsiaka? Bo potrafi pociągnąć za sobą miliony ludzi, a ojciec Rydzyk wypada przy nim bardzo blado" - przekonuje autor bloga Głos Rydzyka, który zebrał wypowiedzi słuchaczy toruńskiej rozgłośni oraz prowadzącego audycję. Seans jadu, mieszania z błotem i prawdziwej nienawiści - tak można podsumować "dyskusję".
Według Głosu Rydzyka, zaczęło się od telefonu pani Zofii z Krzeszowic, oburzonej, że jutro odbędzie się finał WOŚP, a nikt nie mówi o działalności Caritasu:
"A jak jest Owsiak, on się nigdy nie rozliczał, co on z resztą pieniędzy robi, jak jeden sprzęt tam jakiś kupi. A resztę pieniędzy - no to powinien się rozliczać, bo to jest korupcja, tak samo jak teraz, co ta komisja śledcza jest. To by się też przydało jemu to zrobić. (...) Namawia się młodzież ze szkół, oni wymarzną, a po drugie - nadużycie tej młodzieży po prostu. Także ten pan by się mógł w piersi uderzyć i nie robić tego" - mówiła pani Zofia.
"Nowy rok niech będzie, żeby ludzie to sobie pod uwagę wzięli i nie dawać, bo oni nawet na place kościelne wchodzą, żeby się załgać, no i pozbierają i od tych dzieci, od młodzieży też, i każdy tak później przyklepie, przygłaska, no i Owsiak sobie żyje" - przekonywała słuchaczka.
Słuchacz Edward przyznał co prawda, że fundacja Jurka Owsiaka robi wiele dobrego i "ludzie to widzą i wspierają". "Ale ludzie nie wiedzą, ile faktycznie złego i deprawacji młodzieży przy tej okazji pan Owsiak stara się zrobić. I robi to" - straszył mężczyzna.
"Ja tak krótko na temat pana Owsiaka. Dla mnie jest to niestety fundacja zła, która daje bardzo zły przykład i do tego utrzymuje Krisznę, tą sektę. Nie możemy jako Polacy i chrześcijanie bronić czegoś złego. Dlaczego Caritas cały rok pomaga i jakoś o tym się nie mówi" - denerwowała się Eugenia z Wałbrzycha. Swoje zdanie o Owsiaku miał też Andrzej, który do Radia Maryja zadzwonił aż z Kanady: "To jest wilk w owczej skórze, który wykorzystuje sytuację i wie jak to robić. To bardzo przykre, bardzo smutne".
Według bloga Głos Rydzyka, prowadzący audycję ojciec Piotr Andrukiewicz przerwał tylko raz - gdy Owsiaka nazwano złodziejem. "Sam jednak w zawoalowany sposób kwestionował uczciwość jego fundacji. Przeczytał wybrane fragmenty sprawozdania finansowego WOŚP za rok 2006 i 2005. Wyliczał koszty administracyjne, wynagrodzenia pracowników, podróże służbowe, koszty reklamy. <To tylko te liczby. Cóż, moje wątpliwości budzą, nie wiem jak państwa>".
"Tak szybko policzyłem. Skoro jest 20 pracowników Fundacji, łączna kwota wynagrodzeń brutto za 2006 rok z tytułu umów o pracę to 606 tysięcy 232 złote, dla 20 pracowników powiedzmy na 12 miesięcy. Wychodzi po 2,5 tysiąca złotych. Całkiem nieźle! Całkiem nieźle się zarabia na tej charytatywnej działalności" - cytuje ojca Andrukiewicza Głos Rydzka.

śmiać się czy płakać? :?
Możesz przyprowadzić nad rzekę konia, ale nie zmusisz go, żeby się z niej napił.

ODPOWIEDZ