Gazeta Wyborcza
: 14 lut 2007, 16:42
„GAZETA WYBORCZA” (dodatek „CO JEST GRANE”, wyd. warszawskie) przed 13 III 2005
Mikołaj Lizut
Hare jabol, HARE HARE
Pić to trzeba umić - mówił jeden z bohaterów filmu Olafa Lubaszenki „Sztos”. Niektórzy twierdz?, że do osi?gnięcia wyższych rejestrów samopoczucia wystarcza im sama muzyka. Inni za? relaksuj? się pij?c w ciszy. Przy pełnym szacunku dla tych dziwactw, s?dzę że istniej? zjawiska muzyczne ?ci?le wi?ż?ce się z alkoholem, tworz?ce w poł?czeniu rodzaj bomby neutronowej. Nie chodzi wcale o skoczne rytmy popowo - cepeliowe Golców, przy których Polska na bańce wywija chwiejne hołubce, ani o rzewne „plaż? szły zakonnice, a słońce w dół...”, które zwykle zawodz? podtrzymuj?cy się wzajemnie amatorzy napojów wyskokowych podczas powrotów do domu. Mam raczej na my?li muzykę, która po spożyciu nabiera pełnego kontekstu, jest jak do tequili cytryna i sól. Oto dwa przykłady: Prawie cała płyta solowa Sidneya Polaka jest otoczona lekk? alkoholow? mgiełk?. To jedna z fajniejszych produkcji ubiegłego roku, przy której baluj? wielkie miasta - od Warszawy, aż po Sidney. Perkusista T.Love gra fantastyczny koktajl rapu, reggae i rocka, w dodatku napisał do niego słowa pełne ?wieżo?ci, autoironii i ?miesznych spostrzeżeń. Szczególnie lubię sentymentaln? „Chomiczówkę” - balladę o młodo?ci na warszawskim osiedlu. Kozackie s? też „Butelki” opowie?ć o polskich piwnych libacjach z punktu widzenia wyrzuconych na ?mietnik pustych naczyń. Ale chyba najfajniejszy jest hedonistyczny rozkład zajęć Polaka w piosence „Ragga - rap” z refrenem zaczerpniętym z mantry wyznawców Krishny : „Hare piwo, hare piwo, hare seks”. Z kolei prastary, bieszczadzki, punkowy zespół KSU na swojej ostatniej płycie „Nasze słowa” prawie nie ?piewa o alkoholu. Jednak bez lampki wina z jabłek poj?ć go niepodobna. To dawka ciężkiego grania i piosenek pełnych w?ciekło?ci. Nie słychać w nich klaksonów zatłoczonych ulic, wesołego rżenia plastikowych dziewcz?t, modnych bitów i skreczy. KSU jest krzykiem rozpaczy i frustracji małych miasteczek, ludzi bez przyszło?ci i nadziei. Najbardziej jednak dołuj?ce jest to, że od ponad ćwierćwiecza istnienia zespołu w ich ?wiecie niewiele się zmieniło. W Ustrzykach Dolnych nadal można sobie za?piewać: „Gdy nie wiesz dok?d i?ć / Krzyk zmęczył cię / Za szyjkę mocno chwyć / I napij się / Jabol Punk.” Państwa zdrowie!
_._._._._._._.
Sidney Polak, wtorek, g. 19. Proxima (ul. Żwirki i Wigury 99a), bilety 20 i 25 zł.
KSU, czwartek, g.20. Park (Aleja Niepodlego?ci 196), bilety 10 i 20 zł.
Mikołaj Lizut
Hare jabol, HARE HARE
Pić to trzeba umić - mówił jeden z bohaterów filmu Olafa Lubaszenki „Sztos”. Niektórzy twierdz?, że do osi?gnięcia wyższych rejestrów samopoczucia wystarcza im sama muzyka. Inni za? relaksuj? się pij?c w ciszy. Przy pełnym szacunku dla tych dziwactw, s?dzę że istniej? zjawiska muzyczne ?ci?le wi?ż?ce się z alkoholem, tworz?ce w poł?czeniu rodzaj bomby neutronowej. Nie chodzi wcale o skoczne rytmy popowo - cepeliowe Golców, przy których Polska na bańce wywija chwiejne hołubce, ani o rzewne „plaż? szły zakonnice, a słońce w dół...”, które zwykle zawodz? podtrzymuj?cy się wzajemnie amatorzy napojów wyskokowych podczas powrotów do domu. Mam raczej na my?li muzykę, która po spożyciu nabiera pełnego kontekstu, jest jak do tequili cytryna i sól. Oto dwa przykłady: Prawie cała płyta solowa Sidneya Polaka jest otoczona lekk? alkoholow? mgiełk?. To jedna z fajniejszych produkcji ubiegłego roku, przy której baluj? wielkie miasta - od Warszawy, aż po Sidney. Perkusista T.Love gra fantastyczny koktajl rapu, reggae i rocka, w dodatku napisał do niego słowa pełne ?wieżo?ci, autoironii i ?miesznych spostrzeżeń. Szczególnie lubię sentymentaln? „Chomiczówkę” - balladę o młodo?ci na warszawskim osiedlu. Kozackie s? też „Butelki” opowie?ć o polskich piwnych libacjach z punktu widzenia wyrzuconych na ?mietnik pustych naczyń. Ale chyba najfajniejszy jest hedonistyczny rozkład zajęć Polaka w piosence „Ragga - rap” z refrenem zaczerpniętym z mantry wyznawców Krishny : „Hare piwo, hare piwo, hare seks”. Z kolei prastary, bieszczadzki, punkowy zespół KSU na swojej ostatniej płycie „Nasze słowa” prawie nie ?piewa o alkoholu. Jednak bez lampki wina z jabłek poj?ć go niepodobna. To dawka ciężkiego grania i piosenek pełnych w?ciekło?ci. Nie słychać w nich klaksonów zatłoczonych ulic, wesołego rżenia plastikowych dziewcz?t, modnych bitów i skreczy. KSU jest krzykiem rozpaczy i frustracji małych miasteczek, ludzi bez przyszło?ci i nadziei. Najbardziej jednak dołuj?ce jest to, że od ponad ćwierćwiecza istnienia zespołu w ich ?wiecie niewiele się zmieniło. W Ustrzykach Dolnych nadal można sobie za?piewać: „Gdy nie wiesz dok?d i?ć / Krzyk zmęczył cię / Za szyjkę mocno chwyć / I napij się / Jabol Punk.” Państwa zdrowie!
_._._._._._._.
Sidney Polak, wtorek, g. 19. Proxima (ul. Żwirki i Wigury 99a), bilety 20 i 25 zł.
KSU, czwartek, g.20. Park (Aleja Niepodlego?ci 196), bilety 10 i 20 zł.