Gość Niedzielny

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Gość Niedzielny

Post autor: Bolito » 21 wrz 2011, 22:05

„GOŚĆ NIEDZIELNY” (wyd. gdańskie) nr 22 26 VI 2011

Nie taki Kryszna piękny…

Ks. Sławomir Czalej
- Wiara w reinkarnację jest niebezpieczna dla humanizmu, a także dla sprawiedliwości społecznej - mówi s. Michaela Pawlik ze Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi.
Trzecie w archidiecezji sympozjum poświęcone upowszechnianiu wiedzy o różnych zagrożeniach duchowych odbyło się 21 maja przy parafii NSPJ w Gdyni. Uczestniczyło w nim około 1000 osób! W tym roku było to już drugie sympozjum poświęcone tym zagadnieniom; pierwsze odbyło się 29 stycznia w auli Jana Pawła II w Gdańsku-Oliwie. Obydwa pod patronatem medialnym „Gościa Niedzielnego”.

Zagrożenia ciągle te same
– Inicjatywa narodziła się w Warszawie, w ramach XIV Międzynarodowych Targów Wydawców Katolickich w 2008 r. Samo spotkanie odbyło się w Galerii Porczyńskich i było pomyślane jako impreza jednorazowa – mówi ks. Grzegorz Daroszewski, znawca problematyki sekt i zagrożeń duchowych. Okazało się jednak, że zainteresowanie tematem jest olbrzymie. Jeszcze w tym samym roku odbyły się więc spotkania, m.in. w Gdańsku, Lublinie, Poznaniu, Krakowie, Białymstoku, Toruniu, Katowicach.
W tym samym też 2008 roku – świadomi zagrożeń, choć zupełnie niezależnie od inicjatywy warszawskiej - zaproponowaliśmy naszym czytelnikom rekolekcje wielkopostne pt. „Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli”. Wtedy to m.in. o swojej „przygodzie” z reiki opowiadał śp. ks. Piotr Mazur, który przed laty sam padł ofiarą tej metody uzdrawiania. W gdańskim GN cyklicznie, zwłaszcza przed wakacjami, uwrażliwiamy rodziców i wychowawców, aby zachowali czujność wobec swoich dzieci i podopiecznych. Dlaczego? Otóż jakimś dziwnym trafem Trójmiasto i Pomorze są terenem corocznej ofensywy różnego rodzaju sekt i związków religijnych, które prowadzą tu swoją agitację. Odpowiedzią na takie działania była ogólnopolska konferencja, zorganizowana w 1997 r. przez śp. ks. Janusza Witkowskiego i jego środowisko skupione wokół Katolickiego Stowarzyszenia „Jezus Żyje”, o współczesnej promocji okultyzmu. Zapoczątkowała ona cykl konferencji poświęconych m.in. zagrożeniom ze strony radiestezji, astrologii i wschodnich sztuk walki, manipulacji psychicznej, intelektualnej i duchowej czy zagrożeniom rozwoju osobowości młodego człowieka. Pomimo śmierci ks. Janusza, w lipcu 2007 r., inicjatywy nie przerwano. Ostatnia konferencja odbyła się w ubiegłym roku. Warto podkreślić, że stałymi prelegentami, oprócz ks. Daroszewskiego, są m.in. o. Aleksander Posacki, jezuita, czy coraz częściej goszczący nie tylko w gdańskim GN nawrócony reżyser filmowy Leszek Dokowicz. Niedawno nasz tygodnik wydał płytę z jego najnowszym filmem pt. „Syndrom”.
Innych inicjatyw jest oczywiście więcej, ale nie chcąc zanudzać naszego czytelnika, zastanawiamy się jedynie, czy to wystarczająca liczba. I nie tylko dlatego, że co roku organizowane są w Trójmieście Bałtyckie Spotkania i Targi „Od wahadełka do gwiazd”. W tym roku można było w ich trakcie nie tylko kupić amulety czy magiczną biżuterię, ale również spotkać się z – nomen omen – „gwiazdami” telewizji ezoterycznej oraz ze „słynnymi wróżkami” Fatimą i Akimą. Imion i nazwisk, pewnie nie tylko ze względu na ochronę danych osobowych, wróżki nie podały. Gorzej jednak, gdy terapeuci związani z Gdańskim Centrum Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych spotykają osobę, która będąc np. satanistą, nie wie, u jakich lekarzy może otrzymać pomoc. Nie dziwi zatem fakt, że nie tylko podczas sympozjów i konferencji egzorcyści mają pełne ręce roboty…

Zanim Indie pokochasz
Pomijając prelekcje o. A. Posackiego SJ, egzorcysty z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej ks. Antoniego Zielińskiego czy Leszka Dokowicza – nasi czytelnicy są w tej problematyce raczej zorientowani – warto przytoczyć kilka myśli z wystąpienia s. Michaeli. Przede wszystkim dlatego, że nie jest ona tylko teoretycznym znawcą zagrożeń z kręgu cywilizacji i religii hinduskiej. Zanim wstąpiła do zakonu, pracowała przez 13 lat w Indiach jako pielęgniarka, posługując najuboższym. W jaki zatem sposób wiara w reinkarnację zagraża sprawiedliwości społecznej? Siostra M. Pawlik posłużyła się następującym przykładem. Otóż pewnego razu przyszedł do niej mały chłopiec, który najadł się w dżungli trujących owoców. Okazało się, że był głodny, bo jego „pan” od kilku tygodni nie płacił mu za pracę. – Postanowiłam udać się do pracodawcy i upomnieć o zapłatę dla chłopca, tym bardziej, że konstytucja Indii zabrania wstrzymywania zapłaty. Ten odpowiedział mi, że konstytucją się w życiu nie kieruje, bo jest dziełem ludzi. Jego obowiązuje „odwieczne prawo kosmiczne”, w znaczeniu prawa kastowego – wyjaśnia s. Michaela. Nie pomogło apelowanie do sumienia. „Czy wiesz – zapytałam – że jeszcze trochę, a ten chłopiec umarłby z głodu?!” „I co by się stało?! Byłby już noworodkiem w wyższej kaście! Taki im wcześniej umrze, tym dla niego lepiej! Po co go zatrzymałaś w tym podłym wcieleniu?!” – odpowiedział siostrze pracodawca.
Z podobną sytuacją spotkałem się także osobiście, gdy koło świątyni w Hampi – w południowym stanie Karnataka – kupiłem osobie chorej na trąd ryż z warzywami. Sprzedawca zadał mi podobne pytanie, patrząc na mnie co najmniej jak na dużego białego wariata. Mało go interesował fakt, że tuż obok jego stoiska umiera człowiek, który w dodatku nie miał palców u rąk i u nóg. Trędowaty jadł z liścia bananowca jak pies: wpierw pozbierał językiem upuszczone przeze mnie na ziemię nieliczne ziarna ryżu. Te wysypały mi się, gdy rzuciłem na miskę liść, tak aby nieszczęśnika nie dotknąć. Matką Teresą z Kalkuty, niestety, nie jestem…
Dzisiaj wielu ludzi z Europy czy USA zafascynowanych jest pięknymi hasłami o pokoju i sprawiedliwości głoszonymi przez wyznawców Kryszny czy Buddy. Tymczasem sama wiara w reinkarnację niesie ze sobą nie tylko zagrożenia społeczne, ale przede wszystkim duchowe. – Jest ona niezgodna z Objawieniem Bożym, czyli z Pismem Świętym – kwituje krótko s. Michaela. Ponadto może być objawem choroby psychicznej. – Wiara ta może wynikać z błędnych wniosków wyciąganych z doznań psychicznych. Takim doznaniem jest np. „cofanie się”, wędrówka po poprzednich wcieleniach… Zdarza się to zwykle przy rozszczepieniu jaźni, które jest doznaniem psychicznym występującym najczęściej w schizofrenii – wyjaśnia s. M. Pawlik.
Wiara w reinkarnację wiąże się często z okultyzmem, hipnozą, sugestią czy z praktykowaniem jogi. Człowiek, który podąża tropem hinduizmu, zaczyna odchodzić – prędzej czy później – od Jezusa Chrystusa. Warto skonfrontować Jego nauczanie, chociażby naukę zawartą w ośmiu błogosławieństwach, z tą zawartą w starożytnych Wedach. – Do XIX w. istniała praktyka sati, czyli palenia wdów po śmierci męża. Dziecko traciło nie tylko ojca, ale i matkę – mówi pielęgniarka z Indii. Reforma z XIX w. zaczerpnęła z nauki chrześcijańskiej, określającej pozycję wdów, i to już od starożytności.
– Opowiadał mi pewien misjonarz, że jeszcze 50 lat temu w okolicach Rajapuru składano bogini Kali ofiary z dzieci. Tak było podczas epidemii cholery. Ich krew miała ułaskawić boginię – wyjaśnia. Warto jeszcze podkreślić, że sam wielki Mahatma Gandhi, chcąc ukrócić nieludzkie praktyki hinduizmu, opracował wraz z innymi postępowymi Hindusami tzw. neowedanty. Zawarte są w nich treści biblijne i chrześcijańskie, a niewielu Hindusów zdaje sobie sprawę, że ze starożytnymi okrutnymi Wedami mają one niewiele wspólnego. – Śmiem przypuszczać, że gdyby nie kontakt świata hinduskiego z chrześcijaństwem, tamte prawa obowiązywałyby do dzisiaj – twierdzi s. Michaela.
I może zamiast zakończenia. Pisałem ostatnio o pielgrzymce motocyklistów do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II. Otóż jeden z nich miał na szyi zawieszony amulet z Chin, z jakimiś literami. W drodze powrotnej uczestnicy zwiedzali Asyż. Stanęli także przed kościółkiem Porcjunkuli, za nawiedzenie którego można uzyskać odpust zupełny. Właściciel amuletu nie chciał wejść, twierdząc, że już dosyć kościołów zobaczył… W pewnym momencie, gdy stał u progu i wciąż się wahał, spadł jego chiński „medalik”. Trudno było uwierzyć, tym bardziej że był uwiązany grubymi rzemieniami. Po nawiedzeniu bazyliki mężczyzna zawiesił na szyi krzyżyk oraz postanowił przemodelować nieco swoje życie...
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Gość Niedzielny

Post autor: trigi » 13 paź 2011, 08:37

Celina z Trzęsówki the best szczególnie ostatnie zdanie, typowe spotkanie I stopnia z Hare Kryszna. Moja mamcia tez tak reagowała.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Gość Niedzielny

Post autor: Purnaprajna » 13 paź 2011, 09:35

Bolito pisze: Po nawiedzeniu bazyliki mężczyzna zawiesił na szyi krzyżyk oraz postanowił przemodelować nieco swoje życie...
A co, zrezygnował z sałaty na korzyść flaczków, wątróbki i żeberek?

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Gość Niedzielny

Post autor: Bolito » 13 paź 2011, 22:59

Purnaprajna pisze:A co, zrezygnował z sałaty na korzyść flaczków, wątróbki i żeberek?
Myślę, że raczej zabrał się do głoszenia wszem i wobec, jak to Bóg osobiście zerwał mu "diabelski symbol", więc lepiej nawróćcie się, albo... uważajcie na motocyklistów :) . Dobra, przesadzam. Nie wszyscy motocykliści należą do gangów. Ten gość pewnie zostal namolnym, lekko fanatycznym "głosicielem"
Nie jedz na czczo (grafitti)

Gauri
Posty: 313
Rejestracja: 29 lis 2006, 16:49

Re: Gość Niedzielny

Post autor: Gauri » 14 paź 2011, 03:22

Normalnie rzygi z mamałygi.
pewnego razu mama jednego wielbiciela,z b.stoku,zaprosiła siostre Michaele do siebie by ta wypersfadowała hare Kryszna synkowi z głowy. Po około 2h uswiadamiania go wyszła znerwicowana z pokoju i powiedziała jego mamie....beznadziejny przypadek,niema juz dla niego ratunku. :lol: Podobno takie pierdoły sadziła,ze trudno było uwierzyc jej ze az tyle lat spedziła w indiach.
Typowa sprawa dla ludzi z zachodu,swoj punkt widzenia stawiac jako najwyzsza prawde najprawdziwszą.A hintusi to zacofancy i biedacy. No to krzyzyk na droge. Normalnie alergie mam na takie pierdy i farmazony.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Gość Niedzielny

Post autor: Purnaprajna » 14 paź 2011, 08:54

Zostawcie Mahaśringę na dwie godziny z siostrą Michaelą, a ta się popłacze ze wzruszenia, serdecznie go uściśnie, a na odchodnym da mu dotacje z klasztornego, anty-sekciarskiego funduszu. :)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Gość Niedzielny

Post autor: Bolito » 14 paź 2011, 22:19

Gauri pisze:Normalnie rzygi z mamałygi.
pewnego razu mama jednego wielbiciela,z b.stoku,zaprosiła siostre Michaele do siebie by ta wypersfadowała hare Kryszna synkowi z głowy. Po około 2h uswiadamiania go wyszła znerwicowana z pokoju i powiedziała jego mamie....beznadziejny przypadek,niema juz dla niego ratunku. :lol: Podobno takie pierdoły sadziła,ze trudno było uwierzyc jej ze az tyle lat spedziła w indiach.
:D :D Tak to zwykle bywa. Siostrze udaje się "nawrócić" tylko osoby, których "pobyt w destrukcyjnej sekcie" ogranicza się do chodzenia na spotkania otwarte, sporadycznych wizyt w świątyni i przeczytania paru książek (bez zrozumienia). Wystarczy być przekonanym do tego co się robi i wiedzieć tylko trochę więcej niż ona (czyli niezbyt dużo).
Nie jedz na czczo (grafitti)

Gauri
Posty: 313
Rejestracja: 29 lis 2006, 16:49

Re: Gość Niedzielny

Post autor: Gauri » 15 paź 2011, 04:12

Purnaprajna pisze:Zostawcie Mahaśringę na dwie godziny z siostrą Michaelą, a ta się popłacze ze wzruszenia, serdecznie go uściśnie, a na odchodnym da mu dotacje z klasztornego, anty-sekciarskiego funduszu. :)

Ha ha haTo prawda :D

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Gość Niedzielny

Post autor: trigi » 01 gru 2011, 11:13

Co do sióstr zakonnych...jak Benedykt odwiedzał Hiszpanie tego lata utwiło mi w pamieci jak jedna z siostr zakonnych po całym życiu spędzonym w klasztorze postanowiła udac sie na spotkanie z OŚ.
Spedzila tam ok. 70 i udając sie na spotkanie bała sie otworzyc oczy w obawie przed tym co zobaczy po 70 latach, wiec sie pytam jaki z tego pozytek? Być nadal w strachu po 70 latach wyrzeczen, chyba ze to było 70 lat zwyklego zycia w spokoju i odosobnieiu bez duchowych realizacji no bo sory strach jest symptomem niewiedzy i ignorancji. Półbogowie są szczesliwi, ludzie rozpaczają a zwierzeta zyja w strachu.
A tak naprawde czego sie bała ze porwie ja chec zadawalania zmysłów i bedzie jak ksiezniczka Alba w wieku lat 90-ciu tanczyc z radosci na swoim ślubie wygladajac jak zombi?

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Gość Niedzielny

Post autor: Bolito » 03 lis 2012, 21:56

„GOŚĆ NIEDZIELNY” nr 44 ( ) 4 XI 2012

Jedno życie wystarczy

Chłopie, mam taki węch, że w poprzednim wcieleniu musiałem być psem – powtarzają przedstawiciele pokolenia, które wszystko zamienia na nowszy model. Nie dowierzają, że żadna wersja 2.0 nie będzie już potrzebna.
Obrazek sprzed lat. Justyna szła ulicą Stawową. Wokół rozpędzony zdyszany tłum biegł na estakadę prowadzącą na katowicki dworzec, zajadał hamburgery i narzekał na lejący się z nieba żar. Nagle dziewczynę zaczepił krisznowiec. Zaczęli rozmawiać. Chłopak wyciągnął z lnianej torby odbitą na ksero broszurę o wędrówce dusz. Justyna popatrzyła mu w oczy i rzuciła: „Jezus oferuje mi po śmierci całe swe królestwo, a ty opowiadasz, że zostanę jakimś chomikiem?”. Zapamiętałem zdumiony wzrok zaskoczonego wyznawcy Kriszny. Justyna pobiegła dalej.


Reinkarnacja? 
Dlaczego nie?

W przekonanie, że duch czło­wieka wciela się po śmierci powtórnie, a proces może się wielokrotnie powtarzać, wierzy dziś jedna czwarta mieszkańców Europy (badania przeprowadzone przez religioznawcę Russella Chandlera). I co zdumiewające, aż 32 proc. Polek i Polaków (OBOP, luty 2009). To najwyższy odsetek na Starym Kontynencie. Czy wiarę w wędrówkę dusz można pogodzić z Ewangelią Jezusa Chrystusa? 
– Dlaczego w Indiach nie pomaga się trędowatym? Bo nie można się skalać pracą z kimś z kasty nietykalnych – opowiadał mi przed laty o. Marian Żelazek, nasz kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla. – On ma taką karmę – mówią – musi cierpieć.
A nie musi cierpieć! Trąd jest uleczalny, ale Hindusi nie chcą się leczyć. Bo w Indiach ktoś, kto zachoruje na trąd, traci przywileje kasty, staje się nietykalny, zostaje wykluczony z życia społecznego. I chory jak najdłużej ukrywa swoją chorobę. Ale potem i tak przychodzi do nas. Tyle że w opłakanym stanie. Kiedyś jeden z wysokich urzędników hinduskich podszedł do mnie i powiedział: jeżeli nie staniemy się chrześcijanami, nigdy nie będzie postępu. Bardzo zdumiało mnie to stwierdzenie. Do dnia dzisiejszego w Indiach siudrowie – ludzie należący do najniższej kasty – są przeznaczeni do najgorszych prac i to pod nadzorem osób z kast wyższych. Warstwy wyższe mają zakaz dotykania tych ludzi. 
Siostra Michaela Pawlik, do­mi­nikanka, znawczyni hinduizmu, psycholog i filozof, w latach 1967–1981 przebywała w Indiach jako pielęgniarka. Tam zderzyła się z systemem kastowym, który wciąż funkcjonuje w rzeczywistości indyjskiej. – Przynoszą mi dziecko, które zostało oślepione – wspomina zakonnica. – Z oczodołów leje się ropa. „Co się stało?” – pytam. Okazuje się, że w świątyni dokonano liturgicznej ceremonii przygotowania do pełnienia dharmy tegoż rodu, w którym urodził się ten chłopak. Trzeba go było okaleczyć, bo dharmą tego rodu było żebranie. Więc żeby skutecznie żebrał, oślepiono go. W tym celu niektórzy potrafią obciąć ręce do łokcia, połamać kręgosłup, tak że powstaje straszna karykatura postaci ludzkiej. Prawo karmy mówi, że wszystko, co dzieje się z człowiekiem, jest spowodowane życiem w poprzednim wcieleniu. Ludzie z wyższych kast mówili: „Jeśli ci z niższej kasty cierpią i szybciej umrą, to tym lepiej dla nich” – załamuje ręce s. Michaela. Cierpienie spowodowane jest złą karmą. Rzeczą bezsensowną jest więc pomaganie osobie cierpiącej, ponieważ ona sama musi wypracować sobie lepszą karmę.


W koło Macieju

Przyznajmy, to argument zamykający usta. Taka karma. I koniec dyskusji. Takie nastawienie wynika z przekonania, że Bóg nie jest osobą, lecz nieosobową energią, która występuje w każdym żywym organizmie. Dusza zwierzęcia kiedyś, w kolejnym wcieleniu, będzie miała kształt ludzki. Żaba stanie się człowiekiem bez konieczności pocałunku bajkowego księcia. Jej przemiana jest po prostu kolejnym etapem oczyszczania się duszy. Z tego przekonania wynika zasada, że zabijanie ludzi i zabijanie zwierząt (np. wspomnianej żaby) ma tę samą ocenę moralną! 
Zwolennicy reinkarnacji próbują karkołomnie tłumaczyć, że sam Jezus, opowiadając o powtórnym narodzeniu, miał na myśli wędrówkę dusz. Nikodem przesiadujący nocą z rabbim z Nazaretu nawet nie przypuszczał, że „ich rozmowa jest nagrywana i może być wykorzystana przeciwko nim”. Jako argument potwierdzający wędrówkę dusz. Zwolennicy reinkarnacji zapominają o dalszej części nocnej rozmowy i kluczowych słowach o „narodzinach z wody i Ducha”. Nie chcą słuchać autora Listu do Hebrajczyków, który zapewnia: „postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd...” (9,27).
– Wiara w reinkarnację, występująca w religiach indyjskich, w platonizmie, kabale, teozofii, w wierzeniach Aborygenów australijskich, jest jedną z naczelnych idei New Age. Mnożą się książki, filmy poświęcone „wspomnieniom z poprzednich wcieleń” – opowiada Robert Tekieli w swej najnowszej książce „Zmanipuluję cię, kochanie”. – W połowie XIX w. jeden z twórców francuskiego spirytyzmu Hippolyte Rivail zaczął publikować teksty traktujące o wędrówce dusz, powołując się na wypowiedzi tajemniczych istot wcielających się w osoby wprowadzane przez niego w stan transu mesmerycznego. Jednak olbrzymią popularność reinkarnacjonizm zyskał dzięki działalności Heleny Bławatskiej i jej Towarzystwa Teozoficznego. Klasyczny reinkarnacjonizm głosi, że człowiek może źle przeżyć swoje życie i odrodzić się w jeszcze gorszej sytuacji: zwierzęcia czy rośliny. New Age widzi jednak tylko możliwość postępu i rozwoju duszy aż po wyzwolenie. Nieznane są przesłanki tego optymizmu. Obydwa spojrzenia łączy to samo nastawienie: zbawić możemy się sami. Współczesnym „dowodem” na prawdziwość reinkarnacjonizmu mają być z kolei „wspomnienia z poprzednich wcieleń” ludzi poddanych hipnozie. Okazało się jednak, że nie mają one żadnej wartości poznawczej i są najczęściej sumą doświadczeń i lektur danej osoby. Nie istnieją żadne inne dowody na rzecz prawdziwości reinkarnacji. Autorytet Słowa objawionego kwestionuje w sposób absolutny domniemania o „kołowrocie wcieleń”. Według wiary objawionej, człowiek sam nie jest zdolny do tego, aby osiągnąć zbawienie. Nawet w wielu wcieleniach nie potrafiłby sam siebie oczyścić z win i stanąć twarzą w twarz z Bogiem. Dla chrześcijan autorytet Biblii zamyka kwestię.

Do tanga
 trzeba dwojga
To nie kosmetyczna różnica w pojmowaniu stanu, jaki spotka nas w zaświatach. To pytanie o kwintesencję chrześcijaństwa. – Droga chrześcijanina nie jest ani trudna, ani długa. Tą drogą jest Jezus – wyjaśnia o. Jacques Verlinde. – Dla mnie chrześcijaństwo to przede wszystkim Chrystus. Gdyby tak nie było, w dalszym ciągu szedłbym drogą buddyzmu czy hinduizmu. Spotkałem nie kolejną religię, ale konkretną osobę: Jezusa Chrystusa, kogoś, kto mnie kocha i wypełnia całe moje życie. Takiego doświadczenia nie znajdziemy w żadnych technikach. Chrześcijaństwo jest relacją spotkania z Jezusem, podczas gdy hinduizm czy buddyzm idą drogą zatopienia się, zamknięcia w swoim samotnym „ja”. Pokój ducha Biblia określa jako Shalom – to życie bardzo intensywnie dzielone z drugą osobą. Pokój nadprzyrodzony zawsze pozostaje w relacji miłości z Jezusem. „Już nie ja żyję, ale Chrystus” – wołał Paweł. 
Co stanie się z nami po śmierci? – Najważniejsze będzie „przebywanie z”. Metafora mieszkania, którą podsunął Jezus, to podpowiedź: możemy wreszcie spędzić sporo czasu z Tym, kogo kochamy. A mamy do dyspozycji całą wieczność – dopowiada ks. Grzegorz Strzelczyk, teolog. – Dojdziemy do momentu, gdy miłość jest ewidentna. Bywają takie chwile, w których to się czuje całym sobą, nie tylko emocjami. Niebo jest właśnie taką chwilą, która nigdy się nie kończy. Nie kończy się kacem, że było miło, ale się skończyło. 


Jeden jedyny bieg

Kluczowe słowo, które zamyka dyskusję o dopuszczalności wiary w reinkarnację? Ciało.
Chrześcijanie z uporem maniaka powtarzają od wieków, że nie jest ono jedynie „opakowaniem zastępczym” i więzieniem duszy. „Słowo stało się ciałem”, a zatem integralnym wymiarem osoby ludzkiej. Co to oznacza dla Jana Kowalskiego? Ciało, którym obdarzył go Bóg, nie wymaga zmiany na lepszy model w kolejnym wcieleniu. Nie będzie powtórki. Jeśli On nas takimi stworzył, to znaczy, że nie potrzebujemy nowego wariantu, wcielenia, kolejnej lepszej wersji.
Ważny jest refren powtarzany jak mantra przez adeptów new­age’owych praktyk: według teorii reinkarnacji, człowiek zbawia się sam. Napina w kolejnych wcieleniach duchowe mięśnie. New Age proponujący zbawienie na skróty nie przewiduje regresu. „W przyszłym wcieleniu będzie lepiej” – czytamy w setkach książek i artykułów, w których reinkarnacja staje się pozytywnym sposobem… autorealizacji (buddyści łapią się za głowy, bo ich celem jest przecież wyzwolenie się z kołowrotu wcieleń, stanowiących źródło udręki!). Św. Ireneusz z Lyonu nauczał, że osobowa niepowtarzalność człowieka wyklucza reinkarnację. Tertulian dopowiadał, że zaprzecza jej istotowa jedność ciała i duszy, a św. Augustyn w swym „Państwie Bożym” z ironią notował, że platonik ma kłopoty, aby „pogodzić się z myślą, że matka obrócona w mulicę miałaby wozić swego syna”. Dlatego taki platonik przyjmuje wiarę w reinkarnację tylko ludzką, ale skoro tak, czemu nie wstydzi się wierzyć, „że matka obrócona w młodą dziewczynę mogłaby poślubić syna”? 
W 1439 r. na Soborze Florenckim ogłoszono, że los człowieka rozstrzyga się raz na zawsze po śmierci, a Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele przypominał: „A ponieważ nie znamy dnia ani godziny, musimy, w myśl upomnienia Pańskiego, czuwać ustawicznie, abyśmy zakończywszy jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota (por. Hbr 9,27), zasłużyli wejść razem z Panem na gody weselne”. Jan Paweł II w „Tertio millennio adveniente” pisał: „Objawienie chrześcijańskie wyklucza reinkarnację i mówi o spełnieniu, do którego człowiek jest powołany w czasie jedynego życia ziemskiego”. 
„Wierzę w ciała zmartwychwstanie” – wyznajemy w Credo. 32 proc. Polaków powinno zastanowić się: „jakiego ciała”? Teoria reinkarnacji stoi przecież w jawnej sprzeczności z nauką o zmartwychwstaniu ciał. Które z nich miałoby być przeznaczone do zmartwychwstania? Opatrującego rany powstańca styczniowego? Kompozytora tworzącego równolegle z Debussym? Przodownika pracy w jednej z rumuńskich fabryk? A może popijającego colę amerykańskiego farmera?
– Myślimy o wieczności w kategoriach bezcielesnych – podsumowuje ks. Grzegorz Strzelczyk. – W związku z tym robi nam się taki kisiel duchowy. Wyobrażamy sobie duszę jako amebalną kisielowatą rzeczywistość. I widzimy siebie samych w niebie: półprzezroczyste disneyowskie duszki pomykają w niekończącej się bieli. Jedyne zróżnicowanie to różne odcienie białego. Br… Koszmar. Ignorujemy drobny fakt – fundamentalny dla chrześcijaństwa: zmartwychwstanie ciała. Punktem dojścia nie jest amebalny stan niby-ducha, ale zmartwychwstanie ciał, które dokona się w kontekście przemiany całego wszechświata. 
„Nie zapominaj, że nie ma powrotu” – zapowiadał starotestamentowy prorok Syrach. Czy 32 proc. Polaków nie obudzi się z krzykiem Jerzego Stuhra, wołającego w „Seksmisji”: „Replay, replay, dlaczego nie dają replaya?”. Może lepiej nauczyć się refrenu piosenki U2 i powtarzać za Bono: „one love, one life” (jedna miłość, jedno życie)?
Nie jedz na czczo (grafitti)

ODPOWIEDZ