Nasz Dziennik

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Nasz Dziennik

Post autor: Vaisnava-Krpa » 14 lut 2007, 16:15

„NASZ DZIENNIK” nr 7 ( 2417 ) 9 I 2006

Orkiestra Wielkiej Pychy

"Czy kto? zrobił więcej?" - to jakże buńczuczne hasło, widniej?ce na plakatach w całym kraju, towarzyszyło kolejnemu, czternastemu już finałowi Wielkiej Orkiestry ?wi?tecznej Pomocy. Podczas tej imprezy lansowane s? niemoralne i destrukcyjne hasła, których wyrazem jest znane wszystkim "róbta, co chceta".
Jerzy Owsiak, umieszczaj?c na plakatach hasło "Czy kto? zrobił więcej?", zdaje się całkowicie zapomniał o działalno?ci wielu innych fundacji, które nie korzystaj? z medialnego nagło?nienia, a zbieraj? znacznie większe ?rodki na pomoc potrzebuj?cym. Wystarczy tu choćby wymienić Caritas, która w zeszłym roku zebrała ok. 200 mln zł. Czyżby Jerzy Owsiak chciał zapewnić sobie, w odbiorze społecznym, monopol je?li chodzi o działalno?ć charytatywn?? Każdy finał WO?P jest przedstawiany przez organizatorów i media jako wielkie i chwalebne przedsięwzięcie. Rzadko natomiast zwraca się uwagę na fakt lansowania destrukcyjnych haseł "róbta, co chceta" czy "gramy do końca ?wiata i jeden dzień dłużej", podważaj?cych chrze?cijańsk? wizję ?wiata. Owsiak nawet się nie zaj?knie, że Orkiestra propaguje w społeczeństwie polskim niemoralne postawy: pijaństwo, narkomanię, anarchizm, areligijno?ć.
Pomoc? służ? w tym media, a zwłaszcza program II telewizji publicznej, który w dniu każdego finału praktycznie jest "wydzierżawiany" orkiestrze. Na okr?gło nadaje wtedy relacje z tego, co się dzieje na różnych imprezach WO?P w całym kraju. Należy podkre?lić, że wszystko to odbywa się na koszt nas wszystkich opłacaj?cych abonament telewizyjny.
Nie można tutaj zapomnieć o Przystanku Woodstock, organicznie zwi?zanym z WO?P i będ?cym jedn? z form działalno?ci Fundacji WO?P. W założeniu Owsiaka ma on stanowić formę podziękowania dla wolontariuszy bior?cych udział w kolejnych finałach WO?P. Przystanki odbywaj? się pod szczytnym hasłem "Miło?ć, PrzyjaĽń, Muzyka". W praktyce s? miejscem deprawacji młodych ludzi, gdzie nadużywaj? oni alkoholu i zażywaj? narkotyki (i to mimo hasła "stop narkotykom"). Zjawisko takie występuje corocznie mimo solennych deklaracji organizatorów, że nic złego się nie dzieje. Corocznie na Przystanku młodzi ludzie mog? także zapoznać się z propagand? ruchu Hare Kriszna, gdy chrze?cijańscy ewangelizatorzy nie maj? tam wstępu. Obecny na kilku koncertach Przystanek Jezus został przez Owsiaka usunięty. Pami?tk? po Woodstocku s? zdemolowane wagony, co kosztuje PKP kilkadziesi?t tysięcy złotych rocznie. Sam Owsiak także ulega panuj?cej tam atmosferze - kilka lat temu został skazany za zdemolowanie stoiska handlowego.
ZB

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 14 lut 2007, 16:16

„NASZ DZIENNIK” nr 40 ( 2450 ) 16 II 2006

Wyrok pod koniec lutego

Za dwa tygodnie wrocławski s?d okręgowy rozstrzygnie, czy Telewizja Trwam, emituj?c film ukazuj?cy rzeczywisty przebieg koncertu podczas "Przystanku Woodstock", naruszyła dobre imię Wielkiej Orkiestry ?wi?tecznej Pomocy. Z tak? opini? nie zgodziła się pełnomocnik Fundacji Lux Veritatis mecenas Krystyna Kosińska, która podczas mów końcowych stwierdziła, że emisja filmu miała na celu ważny interes społeczny.
Taki zarzut postawił Fundacji Lux Veritatis, będ?cej wła?cicielem Telewizji Trwam, Jerzy Owsiak, członek władz Fundacji WO?P. Jego zdaniem wyemitowany w Telewizji Trwam film "Przystanek Woodstock - przemilczana prawda" zawierał nieprawdziwe informacje. WO?P domaga się przeprosin i wpłaty 1 tys. zł na cele społeczne.
Z tak? opini? nie zgodziła się pełnomocnik Lux Veritatis mecenas Krystyna Kosińska, która podczas mów końcowych stwierdziła, że oceny i opinie zawarte w tym filmie odnosz? się do prawdziwych faktów i zdarzeń. Jest to uzasadniona krytyka podjęta w uzasadnionym interesie społecznym - podkre?liła adwokat, krytykuj?c prezentowan? na "Przystanku Woodstock" muzykę, sprzedaż alkoholu i narkotyków, która ma tam miejsce. Mecenas zwróciła uwagę, że młodzież nosi pacyfkę, która jest symbolem satanistycznym. Była ona ponadto eksponowana na głównej scenie. Według Kosińskiej opinia publiczna ma prawo do informacji o rzeczywistym przebiegu koncertu, który powinien być poddany społecznej kontroli. Dodała, że nagranie filmowe wykorzystane przez telewizję zostało jej przekazane przez zaniepokojonego uczestnika imprezy.
"Przystanek Woodstock", organicznie zwi?zany z WO?P, jest jedn? z form działalno?ci Fundacji WO?P. W założeniu Owsiaka ma on stanowić formę podziękowania dla wolontariuszy bior?cych udział w kolejnych finałach WO?P. Przystanki odbywaj? się pod szczytnym hasłem "Miło?ć, PrzyjaĽń, Muzyka". W praktyce s? miejscem deprawacji młodych ludzi, gdzie nadużywaj? oni alkoholu i zażywaj? narkotyki (i to mimo hasła "stop narkotykom"). Zjawisko takie występuje corocznie, chociaż organizatorzy deklaruj?, że nic złego się nie dzieje. W czasie trwania "Przystanku" młodzi ludzie mog? również zapoznać się z propagand? ruchu Hare Kriszna, w sytuacji gdy chrze?cijańscy ewangelizatorzy nie maj? tam wstępu. Obecny na kilku koncertach "Przystanek Jezus" został przez Owsiaka usunięty. Pami?tk? po Woodstocku s? zdemolowane wagony, co kosztuje PKP kilkadziesi?t tysięcy złotych rocznie. Sam Owsiak także ulega panuj?cej tam atmosferze - kilka lat temu został skazany za zdemolowanie stoiska handlowego.
Zenon Baranowski

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 14 lut 2007, 16:17

„NASZ DZIENNIK” nr 51 (2461) 1 III 2006

„Demoralizatorzy w natarciu”

Fundacja Lux Veritatis, będ?ca wła?cicielem Telewizji Trwam, odwoła się od wczorajszego wyroku S?du Okręgowego we Wrocławiu. W swoim orzeczeniu uznał on, że Telewizja Trwam, emituj?c film ukazuj?cy rzeczywisty przebieg "Przystanku Woodstock", czyli pijan? młodzież, zażywanie narkotyków i eksponowanie satanistycznych emblematów, naruszyła dobre imię Wielkiej Orkiestry ?wi?tecznej Pomocy. Wyrok jest nieprawomocny.

Sceny ukazane w filmie nie przekonały wrocławskiego s?du okręgowego, który nakazał Telewizji Trwam przeprosić na antenie Fundację WO?P oraz wpłacić tysi?c złotych na dom dziecka we Wrocławiu, za - jak uznał - naruszenie jej dóbr osobistych. Według ustnego uzasadnienia wyroku, przedstawionego przez sędzię Lidię Mazurkiewicz-Morgut, zarzuty stawiane w komentarzu do filmu (rozpijanie młodzieży, rozprowadzanie narkotyków, eksponowanie satanistycznej muzyki oraz brak zabezpieczenia antyterrorystycznego) nie znalazły potwierdzenia. - Nie można odmówić stronie pozwanej prawa do publicznego wyrażania swoich opinii, takie jest bowiem jej zadanie, jako jednego z mediów. Jednak prawo to poci?ga za sob? obowi?zki, w tym obowi?zek rzetelno?ci. Wyrażanie opinii nierzetelnych i niemaj?cych oparcia w faktach należy uznać za działanie bezprawne. Pozwany przekroczył granice dozwolonej krytyki - uznała sędzia. Dodała ona, że film "selektywnie przekazywał informacje".
- Nie zgadzamy się z tym wyrokiem, uznajemy go za niesłuszny - powiedziała nam mecenas Krystyna Kosińska, pełnomocnik Fundacji Lux Veritatis. - Wyrok jest dla nas niezrozumiały, niezasadny - dodała. Naszym zdaniem, materiał dowodowy został błędnie oceniony, w zwi?zku z tym będziemy składać apelację - zapowiedziała Kosińska. Mecenas zwróciła też uwagę na fakt, że Owsiak nie kwestionował prawdziwo?ci nagrania scen z "Przystanku", co jest istotn? kwesti?. Poza tym nie można tutaj mówić o nierzetelno?ci dziennikarskiej.
Film "Przystanek Woodstock - przemilczana prawda", którego dotyczył wczorajszy wyrok s?du we Wrocławiu, był kilkakrotnie emitowany na antenie Telewizji Trwam. Alergicznie wręcz reaguj?cy na wszelk? krytykę swoich działań Jerzy Owsiak, członek władz Fundacji Wielkiej Orkiestry ?wi?tecznej Pomocy, która organizuje te spotkania, zarzucił filmowi, że zawiera nieprawdziwe informacje, i wniósł pozew do s?du o naruszenie dobrego imienia Fundacji. Jednak podnoszone przez Owsiaka zarzuty nie maj? pokrycia w rzeczywisto?ci i wynikaj? raczej z obaw, że prawdziwy, a nie lukrowany obraz "Przystanku" zaszkodzi wizerunkowi FWO?P.
W założeniu Owsiaka "Przystanek Woodstock" ma stanowić formę podziękowania dla wolontariuszy bior?cych udział w kolejnych finałach WO?P. "Przystanki" odbywaj? się pod szczytnym hasłem: "Miło?ć, przyjaĽń, muzyka", a w praktyce stanowi? dosłown? realizację ulubionego hasła Owsiaka: "Róbta, co chceta", co doskonale prezentuje film. Możemy tam zobaczyć wstrz?saj?ce sceny z nastolatkami pij?cymi alkohol, zażywanie narkotyków przez uczestników koncertu i grupy pijanej młodzieży. Autorzy filmu pokazali namioty oznaczone flag? z marihuan?, gdzie, według reporterów, można było kupić narkotyki. Wiele również mówił transparent z napisem "Polska młodzież za legalizacj?" i rysunkiem konopii indyjskich. W?ród uczestników można było także zauważyć osoby nosz?ce tzw. pacyfki, które s? symbolem satanistycznym.
W czasie "Przystanku" młodzi ludzie mog? również zapoznać się z propagand? ruchu Hare Kriszna, w sytuacji gdy chrze?cijańscy ewangelizatorzy nie maj? tam wstępu. Obecny na kilku koncertach "Przystanek Jezus" został przez Owsiaka usunięty. Pami?tk? po Woodstocku s? zdemolowane wagony, co kosztuje PKP kilkadziesi?t tysięcy złotych rocznie. Sam Owsiak także ulega panuj?cej tam atmosferze - kilka lat temu został skazany za zdemolowanie stoiska handlowego.
Zenon Baranowski

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 14 lut 2007, 16:18

Woodstock - niewygodna prawda

Mówi? uczestnicy i obserwatorzy imprezy
Na "Przystanek Woodstock" zacz?łem jeĽdzić przed sze?cioma laty. Wówczas to jeszcze impreza Jerzego Owsiaka organizowana była nie w Kostrzynie nad Odr?, jak ma to miejsce obecnie, ale w Żarach k. Zielonej Góry. Pierwszym takim wrażeniem, wspomnieniem z "wyjazdu na Woodstock" był rynek w Żarach i siedz?ce na nim dwie kilkunastoletnie, tak na oko 15-16-letnie dziewczyny z kartk? sugeruj?c?, że oddadz? się za wino. Tak naprawdę żarski "Przystanek Woodstock" powinien nazywać się "przystanek alkohol", bo alkohol był tam bardziej dostępny niż chleb. I nikt nie robił nieletnim problemów z dostępem do piwa czy mocniejszych trunków. Normalny widok - pijani młodzi ludzie, często bardzo młodzi, ?pi?cy gdzie? w krzakach, w wymiocinach, na ?mietnikach. W Kostrzynie służby porz?dkowe zdecydowanie bardziej rygorystycznie pilnowały, by nieletnim uczestnikom "Przystanku Woodstock" alkoholu nie sprzedawać, w Żarach małoletni nie mieli z tym żadnego problemu. Trzeba też wspomnieć o narkotykach, przecież policja i służby celne co rok informuj? o licznych zatrzymaniach osób jad?cych na "Woodstock", u których znaleziono tzw. dragi, głównie marihuanę.
Witold

Czterokrotnie uczestniczyłem w minionych latach w organizowanym przez pana Owsiaka "Przystanku Woodstock", najpierw w Żarach, póĽniej również w Kostrzynie. Do dzi? zachowałem bogat? dokumentację fotograficzn? ukazuj?c? prawdziw? twarz imprezy organizowanej pod hasłem: "Miło?ć, przyjaĽń, muzyka". Ta prawdziwa twarz to twarz upojonej alkoholem, agresj? i całkowit? swobod?, pozbawionej jakichkolwiek zakazów młodzieży. To, co mnie uderzyło, kiedy obserwowałem kolejne "Przystanki Woodstock", to gwałtownie obniżaj?cy się wiek uczestników tego festiwalu. Jakby ci starsi, pamiętaj?cy jeszcze Jarocin, zdegustowani rezygnowali z imprez pana Owsiaka, natomiast jego festiwal stawał się tak? oaz? "róbta, co chceta" dla bardzo młodych ludzi. Upojenie alkoholowe uczestników "Przystanku" było tam rzecz? całkowicie powszechn?. Ale nie tylko alkohol. Jad?c w ubiegłym roku na "Woodstock" poci?giem, miałem okazję być ?wiadkiem całkowitej bierno?ci SOK-istów wobec grupy młodych, bardzo młodych ludzi popijaj?cych w tymże poci?gu tanie winka i racz?cych się "trawk?". Przypomnę tylko, że ostatnie nieszczę?liwe wypadki młodych ludzi jad?cych na "Woodstock" nie wzięły się z niczego.
Wojciech

Paweł Walewacz, przewodnicz?cy Gorzowskiej Grupy Obywatelskiej:
Byłem ?wiadkiem takich scen, jakie pokazano w filmie wyemitowanym na antenie Telewizji Trwam. W tym materiale pokazano tylko czę?ć naprawdę drastycznych rzeczy, które miały miejsce na "Przystanku Woodstock". Jak już wspominałem, byłem na tej organizowanej przez pana Owsiaka imprezie i widziałem, co się tam działo. Narkotyki można było kupić bez większych problemów, dosłownie wszędzie widoczne były reklamy marihuany. Widziałem również pijanych ludzi, bardzo młodych ludzi - nie jednego, ale wielu. Wystarczyło wej?ć między kawiarniane "ogródki piwne", by widzieć upojonych alkoholem uczestników "Przystanku Woodstock".

Renata Głuszko, Kostrzyńska Grupa Obywatelska:
Na "Przystanku Woodstock" byłam kilkakrotnie. I w Żarach, i w Kostrzynie. Co mnie uderzyło, to widok młodych ludzi leż?cych w krzakach, na chodniku, trawnikach. Próbowały?my z koleżank? podnosić ich, taki przecież jest normalny odruch - je?li kto? leży na jezdni, na ziemi, to trzeba mu pomóc wstać. Okazało się, że jest to niewykonalne. Byli tak pijani, że nie mogli ustać na nogach.

Mariusz Zbanyszek, prezes Akcji Katolickiej w Gorzowie:
Mieszkam bardzo blisko zjawiska nazwanego "Przystankiem Woodstock", dlatego też miałem do czynienia z ludĽmi, którzy byli na tej imprezie, zarówno organizowanej w Żarach, jak i w Kostrzynie nad Odr?. Znane mi s? relacje ludzi, którzy tam byli i widzieli pijan? młodzież, młodzież pod wpływem narkotyków. Na terenie festiwalu nie widać umundurowanych policjantów, dlatego też dilerzy narkotyków czuj? się niemal bezkarnie, za? służby porz?dkowe nie s? wystarczaj?co przygotowane do zapobiegania alkoholizmowi i narkomanii. Widziałem film emitowany przez Telewizję Trwam i jestem zaskoczony decyzj? s?du. Z relacji ludzi, którzy byli na "Przystanku", których dzieci były na imprezie pana Owsiaka, wiem, że film nie pokazał nic nieprawdziwego. Takie sceny rzeczywi?cie miały miejsce. Sk?d więc taka decyzja s?du? Czyżby wróciła cenzura?
not. Wojciech Wybranowski

[komentarze z Onetu, do streszczenia art.]

Każdy, kto był na "przystanku woodstock" wie, ze ten film to żadna manipulacja. Pod przykrywk? zabawy i miło?ci odbywa sie tam wolny handel narkotykami i werbunek młodzierzy do sekt. Znamienne, ze na koncercie s? setki krisznatów.
~junak, 01.03.2006 10:30

A namiot Hare Kryszna i obrzędy tam sprawowane. Przecież w Europie Hare Kryszna jest uznana za sektę destrukcyjn?. A zespoły oficjalnie występuj?ce i wykrzykuj?ce w rytm melodii wła?nie satanistyczne hasła. A pijany Owsiak zataczajcy się na scenie i rzucaj?cy niewybredne odzywki, profanuj?cy nasz hymn.Alkohol można nabywać bez ograniczeń, nikt nikogo nie pyta o wiek. Tak koniecznie należy porozmawiać i rozmowa powinna być na argumenty. Proszę pojechać na festiwal, potem zabierać głos.
~Byłam tam 26 lat, 01.03.2006 10:33

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 14 lut 2007, 16:20

„NASZ DZIENNIK” nr 182 (2592) 4-5 VIII 2006

Manipulacje „idolatryczne” w sektach orientalnych
Transcendentalna Medytacja Jako bałwochwalstwo


Transcendentalna Medytacja (TM) to znana i ci?gle aktywna sekta, ale też technika medytacyjna przygotowana specjalnie na użytek Zachodu, która eliminuje w sposób drastyczny pięć pierwszych stadiów praktyki jogi, a zwłaszcza doktryny ascetyczne i moralne. Ponadto zapewnia się adeptów, że bez wysiłku mog? osi?gn?ć wszechmoc natury, a ich pragnienia zostan? spełnione w najbardziej hojny i chwalebny sposób. Jest to więc wyraĽnie duch magii, gdzie istotny dla jogi sens wyrzeczenia zostaje całkowicie pominięty lub wręcz zniekształcony na rzecz poszukiwania dobrego samopoczucia i samorealizacji.
Według prof. C. Gatto Trocchiego, TM ł?czy się przez to z różnymi ruchami potencjału ludzkiego, tzn. z praktykami zmierzaj?cymi do rozwinięcia ukrytych lub domniemanych możliwo?ci w celu osi?gnięcia ziemskiego sukcesu. "Siddhi", czyli magiczne moce (tak drugorzędne w klasycznej jodze Patańdżalego), nabieraj? tutaj decyduj?cego znaczenia. Pozwalaj? one bowiem tak spotęgować własne energie, aby osi?gn?ć nie tylko zdrowie, ale także większy sukces ekonomiczny i materialny. Czy jednak nie za zbyt wielk? cenę?

Duchowo?ć czy spirytyzm?
Je?li nawet medytacyjny relaks może przynosić czasem błogosławione i lecznicze skutki, to jednak czynienie go centraln? ide? w systemie ludzkich warto?ci może być czy raczej jest negatywne zarówno z psychologicznego, jak i duchowego punktu widzenia. Oczywi?cie dowarto?ciowanie ciała, które widzimy w rozmaitych technikach relaksacji czy medytacji, jest samo w sobie godne uwagi i bardzo cenne. Chodzi jednak o to, aby to dowarto?ciowanie ciała, lub raczej przypomnienie jego znaczenia, nie przerodziło się w bałwochwalczy kult ciała, co się zreszt? dzieje w nastawionej hedonistycznie kulturze zachodniej.
Je?li trzeba dzi? więc przypominać wła?ciwie rozumiane biblijne i chrze?cijańskie znaczenie ciała, to również trzeba dzi? przypominać, a może nawet jeszcze bardziej, chrze?cijańskie znaczenie ducha czy duszy, i dopiero we wzajemnym zwi?zku obydwu tych rzeczywisto?ci należy ustalać niejako miejsce dla każdej z nich. Te zasady filozoficzno-antropologiczne s? najwyższej wagi, albowiem w chrze?cijańskiej wizji ?wiata i duch, i ciało pozostaj? ze sob? wzajemnie zwi?zane. Jednocze?nie jednak rywalizuj? w pewien sposób między sob? i walcz?, co wynika z chrze?cijańskiej koncepcji różnicy między duchem a natur? czy materi?, a co z kolei nie jest tak wyraĽne w koncepcjach wschodnich proponuj?cych monistyczn? wizję ?wiata.
Widzimy to szczególnie w kontek?cie wspomnianej Transcendentalnej Medytacji. Już samo tylko okre?lenie "transcendentalny" sugerowałoby, zgodnie z etymologi? słowa, jakie? przekroczenie porz?dku naturalnego - w kierunku rzeczywisto?ci duchowej, wskazuj?c jakby jednocze?nie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, na aspiracje religijne. Aspiracje czy cele religijne Transcendentalnej Medytacji istniej? rzeczywi?cie, co zostało nawet oficjalnie udowodnione przez S?d Okręgowy w New Jersey (USA) już w 1976 roku. Znaczenie pojęcia ducha, o którym się tam mówi, nawet je?li nie jest ono przykrywk? dla zwykłego naturalizmu, nie jest też chrze?cijańskim znaczeniem słowa "duch" czy rzeczywisto?ci duchowej.
Ta ostatnia uwaga nie jest zreszt? do końca precyzyjna. Istnieje bowiem realne podejrzenie, że domniemane ingerencje spirytystyczne czy demoniczne nie s? w TM bynajmniej tylko akcydentalne, ale tkwi?ce gdzie? w samej naturze zjawiska. St?d też jedynie w tym wła?nie znaczeniu można mówić o ?wiecie duchowym w sensie chrze?cijańskim, gdy chodzi o całe zjawisko TM. Zobaczmy, o co tu chodzi, bo jest to wielce pouczaj?ce, nawet dla tych, których pozornie to wszystko nie dotyczy.

Neutralna technika czy ukrywana idolatria?
Sk?d się jednak to wszystko wzięło? Nie znik?d, ale wła?nie z hinduizmu, gdyż założycielem ruchu Transcendentalnej Medytacji jest Hindus, niejaki Maharishi Mahesh Yogi. Jest on uczniem jogina, niejakiego guru Dev, boskiego mistrza, do którego kierowane s? jakby na równi z hinduskimi bogami obrzędy inicjacyjne TM. To wła?nie ten inicjacyjny kontekst omawianej medytacji jest przedmiotem nieustannych sporów, czyni?c jednocze?nie problematycznym jej stosunek do chrze?cijaństwa. Problematyczne s? również czysto ?wiatopogl?dowe założenia filozoficzno-antropologiczne, o których wspominałem na pocz?tku.
Znowu więc graj? rolę istotne dwa motywy: założenia filozoficzno-antropologiczne oraz założenia inicjacyjno-religijne, które zreszt? w przypadku omawianej medytacji przeplataj? się wzajemnie. Jednakże problematyczne i w?tpliwe s? nie tylko wymienione korzenie i założenia teoretyczne, ale również skutki, efekty i owoce, na bazie których ruch TM objawia ?wiatu swoje ambitne plany czy nawet polityczn? strategię. W tym momencie sprawa staje się naprawdę poważna, a sprzyja temu ignorancja tzw. przeciętnego człowieka.
Pojawia się problem ukrywanej idolatrii, który występuje w TM, na co wskazuje analiza obrzędów i zachowań inicjacyjnych. Centralnym obrzędem inicjacyjnym jest obrzęd zwany "pudża", okre?lany przez zwolenników omawianej medytacji jako wył?cznie proste wyrażenie wdzięczno?ci wobec długiej sukcesji mistrzów, którzy przekazywali tę technikę przez wieki. Twierdzenie to jednak jest niepełne i kłamliwe, co zostało nawet udowodnione po oficjalnym rozpatrzeniu sprawy dokonanym przez wspomniany S?d Okręgowy w New Jersey w 1976 roku. Wystarczy zreszt? przyjrzeć się uważnie samej strukturze omawianej ceremonii.
Obrzęd inicjacyjny zwany pudż?, dziwnie nieodł?czny dla wtajemniczanych w medytację, także chrze?cijan, których przekonuje się o neutralno?ci ceremonii, odprawiany jest w nastroju religijnej czci i do tego w sanskrycie, jedynym ze ?więtych języków hinduizmu. Inicjowany nowicjusz wchodzi boso do pokoju urz?dzonego jak religijne sanktuarium. Widzi stół okryty jak ołtarz białym prze?cieradłem, na którym stoi obraz wspomnianego guru Dev, uważanego powszechnie za bóstwo. S? na stole także ?wiece i kadzidła, co ewidentnie stwarza religijny klimat. Następnie dokonuje się co?, czego nie można okre?lić inaczej jak adoracja. Dotyczy ona różnych hinduskich bogów - oprócz zasadniczych bogów hinduizmu jak Wisznu czy Sziwa wymienia się cał? plejadę innych bogów czy nawet historycznych postaci, którym przyznaje się bosk? godno?ć. Wymienia się także owego guru Dev, do którego kieruje się wielbi?cy i pochwalny hymn wyrażaj?cy się o nim jak o wcielonym bogu.
Cała sprawa jest często rozmy?lnie ukrywana. St?d też można mówić, o zaplanowanym oszustwie czy o gotowej pułapce na ludzi, którzy w taki sposób niekiedy wbrew swojej woli zostaj? przymuszeni do uczczenia hinduskich bogów. Na co się jednak liczy, poddaj?c nie?wiadomych ludzi tej tajemniczej hinduskiej liturgii? Odpowiedzi należy szukać w używaniu tzw. mantry, której wła?ciwe znaczenie i tre?ć s? także utrzymane w tajemnicy. Technika mantry polegaj?ca na wzywaniu hinduskich bogów po imieniu jest przedłużeniem oraz wła?ciwym celem wstępnej ceremonii pudży.

Transcendentalna Medytacja jako kontrinicjacja
Widzimy więc, że pierwsza czę?ć obrzędu inicjacji zwanego pudża, dziwnie nieodł?czna dla wtajemniczonych w medytację, posiada wyraĽnie kultyczny i religijny charakter, co z chrze?cijańskiego punktu widzenia może okazać się bałwochwalstwem. Przestrzega przed tym aspektem manipulacji "idolatrycznej" - wła?nie w kontek?cie TM - dokument Episkopatu Irlandzkiego na temat New Age: The Irish Theological Commission, A New Age of the Spirit? (Dublin, 1994).
Bałwochwalstwo oznacza dla chrze?cijanina także kontrinicjację, czyli inicjację przeciwn? inicjacji chrzcielnej. Inicjowany nowicjusz bowiem, choć w dużej mierze postępować może nie?wiadomie ze względu na rozmy?lne niedopowiedzenia tkwi?ce w całym zjawisku, nie pozostaje jednak całkowicie pasywny, zwłaszcza że widzi (czy raczej powinien widzieć), co się naprawdę dzieje. Już na samym pocz?tku nowicjusze musz? przynie?ć ze sob? niektóre przedmioty, aby dokonać czego? w rodzaju złożenia ofiary. Przedmioty te maj? znaczenie symboliczne w kluczu symboliki religijnej i inicjacyjnej. Podobnie jak religijne znaczenie, i to najwyższej wagi, posiada sam akt ofiarowania.
Aktywno?ć nowicjusza dochodzi szczególnie do głosu w drugiej czę?ci religijnej ceremonii, gdy kończy się tzw. pudża, a następuje przekazanie tzw. mantry, będ?cej ostatecznym celem ceremonii. Nowicjusz klęczy obok klęcz?cego nauczyciela, który zaczyna monotonnie powtarzać jakie? tajemnicze słowo. Stopniowo dĽwięk wymawianego słowa staje się coraz bardziej gło?ny. Inicjuj?cy nauczyciel poprzez pewne gesty zachęca następnie nowicjusza, aby się przył?czył. W ten wła?nie sposób podczas wspólnej melorecytacji nauczyciel przekazuje nowicjuszowi jego własn? osobist? mantrę. Chodzi tu o kilkusylabow? formułę sanskryck?, która będzie odt?d dla niego zasadniczym przedmiotem medytacji. Inicjowany nowicjusz rozpoczyna więc od do?wiadczania zewnętrznej postaci dĽwięku mantry, czyli od powtarzania jej na głos za inicjuj?cym nauczycielem. Dopiero nieco póĽniej próbuje on osi?gn?ć bardziej subtelny poziom do?wiadczenia, by powtarzać mantrę przede wszystkim w my?li. Na tym wła?nie polega technika omawianej medytacji, czyli na pozbawionym napięcia i wysiłku swobodnym powtarzaniu owej mantry w my?li. D?żenie do kontroli procesów umysłowych przy pomocy wysiłku woli uważane jest tu za niewła?ciwe, gdyż najpewniejsza jest tu nie koncentracja, ale puszczenie wodzy umysłu i zezwolenie mu, aby biegł, dok?d chce. Chodzi o to, by nie kierować umysłu w żadnym okre?lonym kierunku, by unikać koncentrowania się na czymkolwiek prócz płynnego recytowania mantry. Koncentracja na przedmiocie utrzymuje umysł rzekomo na jednym ustalonym poziomie, nie pozwala mu się zanurzyć w tzw. głębsze czy wyższe poziomy ?wiadomo?ci. Przyrównuje się w tych teoriach umysł człowieka do morza czy oceanu, którego powierzchnia jest wzburzona, lecz głębia pozostaje uspokojona i cicha. St?d też technika TM bazuj?ca na omawianej mantrze jest czym? podobnym do nurkowania.
Chodzi o to, aby do?wiadczać coraz subtelniejszych stanów ?wiadomo?ci, aż do osi?gnięcia czego? w rodzaju boskiej ?wiadomo?ci. Temu wszystkiemu służ? wła?nie technika i tre?ć omawianej mantry, której przypisuje się oficjalnie, także w łonie samego ruchu medytacji, znaczenie czy interpretację czysto psychologiczn?. Mówi się np. o tzw. wła?ciwo?ciach wibracyjnych mantry - wibracje jej dĽwięku maj? wzbudzać rzekomo impulsy energetyczne odpowiadaj?ce energii w organizmie konkretnego człowieka. St?d wła?nie ważny jest wybór konkretnej osobistej mantry dla konkretnego człowieka dokonywany w opisywanym przeze mnie rytuale inicjacji.
Ale dlaczego wła?nie tam, skoro znaczenie mantry jest tylko czysto psychologiczne? Dlaczego ukrywane jest ono w tajemnicy? Inicjowany nowicjusz zobowi?zuje się bowiem do utrzymania w tajemnicy wybranej mantry, a nawet zaleca się mu niewypowiadanie jej na głos, gdy już wdroży się w praktykę medytacji. Także kryteria wyboru tej osobistej mantry, którego dokonuje nauczyciel, utrzymywane s? w ?cisłej tajemnicy, podobnie jak jej znaczenie i tre?ć, i to nawet wobec samego nowicjusza. Szczegółowe badania, bazuj?ce często na ?wiadectwach i dowodach pochodz?cych od byłych członków ruchu, wykazuj? jednak, że pytania owe s? bezpodstawne, a odpowiedzi na nie daj? dopiero wyja?nienie tych tajemniczych zachowań, a także pewnych skutków, jakie wywołuje namiętna praktyka omawianej medytacji. Według prof. J. Aagaarda, istniej? liczne dowody na to, że owe mantry, których prawdziwe znaczenie próbowano zamazać "psychologiczn?" ideologi?, to po prostu imiona hinduskich bóstw czy bogów, co w praktyce może oznaczać zwykłe przywoływanie duchów. St?d też technika mantry to po prostu dalszy ci?g inwokacji spirytystycznej skierowanej do nich podczas wstępnej ceremonii pudży.
To dlatego owa wstępna ceremonia jest tak bardzo ważna, czy wręcz nieodł?czna, będ?c Ľródłowym napędem całego zjawiska. Jest ona zwykłym zaproszeniem tajemniczych bogów, aby wzięli w posiadanie umysł, duszę i ciało inicjowanego kandydata. Pasywna postawa nowicjusza ma to umożliwić. Ta inwokacja zwana medytacj? ma ułatwić pogłębienie owego wstępnego zwi?zania się z "duchem - przewodnikiem", tak by stało się ono swoistym "wampiryzmem energetycznym" ukrywaj?cym swoj? prawdziw? naturę. Denis Clabaine, który przeprowadził szczegółowe badania nad TM, jest przekonany o jej spirytystycznej naturze (Yoga oder das Kreuz, Zürich 1984, s. 127n). Poruszenia energetyczne w organizmie medytuj?cego faktycznie bowiem zachodz?. Nie jest to jednak jedynie energia bezosobowa, jak się to twierdzi w pseudonaukowej ideologii (tamże, s. 130).
Powyższa logika znajduje ostateczne potwierdzenie w niektórych jawnie negatywnych efektach medytacji przypominaj?cych to, co chrze?cijanie nazywaj? "nawiedzeniem demonicznym". Jednak z punktu widzenia opisanej logiki jest to po prostu ujawnienie się, zwykle przymusowe, owego energetycznego czy duchowego przewodnika, którego wcze?niej niektórzy medytuj?cy widzieli jako kogo? przyjaznego.

Demoniczne podłoże Transcendentalnej Medytacji?
Niektóre do?wiadczenia praktyków TM przypominaj? więc zjawiska, które znamy dobrze z egzorcystycznej praktyki czy z opisów demonologii. Do?wiadczenia praktykuj?cych medytację przeradzaj? się niekiedy w straszliwe demoniczne wizje. Mog? oni też odczuwać paraliżuj?cy strach, słyszeć rozmaite dziwne głosy. Zdarza się im całkowicie tracić władzę nad własnym ciałem lub być miotanymi przez nieznan? siłę. Mog? u nich się pojawiać konwulsje, drgawki czy mimowolne skurcze przechodz?ce w nerwowe rozdygotanie całego organizmu. Dochodzi też czasem do utraty ?wiadomo?ci, do której wraca się po wielu godzinach. Oczywi?cie nie wszystkie te zjawiska należy tłumaczyć ingerencj? wrogiego ?wiata duchów. Nie wszędzie bowiem doszło do interwencji egzorcysty, jak w przypadku Jacquesa Verlinde'a, który był inicjowanym praktykiem TM, ale dzi? jest najgłębiej przekonany o jej demonicznym charakterze i głosi tę prawdę po całym ?wiecie.
Wskazaniu na duchowe przyczyny zjawiska oraz udokumentowaniu ich przeszkodziły również nierzadkie samobójstwa w?ród uprawiaj?cych medytację, a szczególnie w?ród bardziej wtajemniczonych instruktorów. Wysoki wskaĽnik samobójstw w?ród nauczycieli czy instruktorów Transcendentalnej Medytacji jest osobnym problemem, ukrywanym oczywi?cie w tajemnicy i nierozwi?zanym. Tymczasem obsesje samobójcze s? jedn? z typowych cech nawiedzeń demonicznych, i o tym nie można milczeć. Zwłaszcza że by wyja?nić te wszystkie negatywne zjawiska, tworzy się w łonie ruchu TM, ale także poza nim, jednostronn? i wszędzie podobn? pseudonaukow? ideologię niemaj?c? zreszt? potwierdzenia w naukach medycznych.
Wyja?nia się to wszystko w kategoriach energetyki organizmu - jako wynik procesu rozładowania napięć emocjonalnych skumulowanych w przeszło?ci. Pojęcie energii jak zwykle jest w tych wyja?nieniach nadużywane czy wręcz deifikowane. Energia przyjmuje tu formę pewnego absolutu. Zajmuje miejsce osobowego Boga czy też tego, co duchowe. Kosmiczna energia, czyli kosmos, jest t? sam? energi?, któr? można odnaleĽć w organizmie człowieka przedstawionego jako mikrokosmos. W podobny sposób pojęcie umysłu czy wręcz mózgu zajmuje miejsce duszy, przy czym z góry przypisuje się umysłowi nieskończone lub nawet boskie możliwo?ci.
W ten sam sposób także, w zwi?zku z dwoma pierwszymi pojęciami, nadużywane jest pojęcie pod?wiadomo?ci czy też raczej "nad?wiadomo?ci", traktowane również jako nieskończony rezerwuar twórczych i boskich możliwo?ci. Kluczem do wszystkiego jest jednak magiczne słówko "energia", idolatrycznie ubóstwione. Energia przejawiaj?ca się w tych koncepcjach objawia bowiem rzekomo prawdziwie bosk? m?dro?ć samoregulacji, analogiczn? do bosko?ci materii w kategoriach marksistowskiej filozofii. Energia ta jest zreszt? także form? subtelnej materii. Cały czas więc mamy do czynienia z subtelnym materializmem. Podobn? ideologię wyznaje większo?ć radiestetów i bioenergoterapeutów. Także w ich przypadku ubóstwienie rzekomo boskiej energii prowadzi często w sumie do ubóstwienia człowieka stawiaj?cego siebie w roli jakby pana czy władcy tak rozumianego "energetycznego kosmosu".
W tym kontek?cie staje się jasne oddawanie czci ludziom jako bogom w opisywanej przeze mnie ceremonii pudża. Ale też staj? się bardziej jasne opisane na pocz?tku ingerencje demoniczne czy dziwne samobójstwa wtajemniczonych gnostycznie czy magicznie nauczycieli. Zwłaszcza że w TM cała sprawa nie sprowadza się jedynie do gnostycko-magicznych postaw czy teorii wysławiaj?cych grzech idolatrii w postaci czci wobec "człowieka-boga". Za odmowę takiego grzechu lała się krew rzymskich męczenników. Jest to jeszcze pój?cie o krok dalej, a mianowicie magiczno-spirytystyczna inwokacja skierowana do tajemniczych bóstw czy duchów. Wzywanie hinduskich bóstw, duchów czy "ludzi - bogów", których energetyczne wibracje maj? rzekomo zbawić ?wiat, to nic innego jak uproszczona forma magii rytualnej polegaj?cej na przywołaniu duchów po imieniu.
Nic więc dziwnego, że powracaj?cy z lekcji czy kursów nauczyciele TM odczuwaj? przy sobie tajemnicz? obecno?ć pocz?tkowo życzliwych przewodników, którzy jednak niekiedy zmuszeni s? zmienić strategię działania. Jak stwierdza Vail Hamilton - była instruktorka TM, nawrócona na chrze?cijaństwo - w miarę, jak rosła jej "kosmiczna ?wiadomo?ć", zaczęła dostrzegać obecno?ć duchowych istot "życzliwie" towarzysz?cych jej podczas medytacji. Pisze ona następnie: "Od kiedy stałam się chrze?cijank?, spotykałam się z tymi samymi duchami, których do?wiadczałam podczas TM. Ale kiedy narodziłam się na nowo w Chrystusie, stały się bardzo wrogie i kilka razy próbowały mnie opanować. Zawsze jednak musiały odej?ć, kiedy rozkazywałam im w imieniu Jezusa. Biblia powiada, że szatan często przychodzi jako anioł ?wiatło?ci, by zwie?ć ludzi" (J. Allan, Medytacja transcendentalna - kosmiczne szalbierstwo. Joga, analiza chrze?cijańska, w: Nie wszyscy s? jednego ducha (red. zb.), Warszawa 1988, s. 179-287).

Manipulacje "idolatryczne" w innych sektach pochodzenia orientalnego
Pokusa bałwochwalstwa jest typowa dla sekt orientalnych, w których ubóstwia się ludzi i oddaje się im cze?ć. Przykład TM jest tu szczególnie pouczaj?cy. Istnieje jednak więcej podobnych sytuacji, jak np. u słynnego maga i "cudotwórcy" Sai Baby, uważaj?cego się za boga wyższego od Chrystusa (wielu radiestetów czy bioterapeutów uznaje jego "bosko?ć" w podobnym sensie). Zachęta do idolatrycznej kontrinicjacji jest jednak zwykle ukrywana, szczególnie wobec chrze?cijan. Z tej racji niektóre orientalne sekty wymy?liły pseudoreligijne okre?lenia w rodzaju "boskiego oszustwa" czy "transcendentalnego podstępu" ("Wyznawcy Kryszny") dla usprawiedliwienia swoich nie najuczciwszych praktyk - jedn? z nich jest rytualny poczęstunek wegetariańsk? potraw?, maj?c? być propagowaniem kultury wedyjskiej, a będ?c? jednocze?nie pokarmem po?więconym Krysznie (maj?c? więc charakter inicjacyjny i kultyczny).
"Wyznawcy Kryszny" (ISKCON) to organizacja preferowana i wielokrotnie propagowana publicznie na Przystanku Woodstock przez J. Owsiaka. Tymczasem według Thomasa Gandowa, niemieckiego badacza sekt współpracuj?cego od lat z niemieckim rz?dem i parlamentem, "Wyznawcy Kryszny" angażuj? nas, chrze?cijan, w jaki? "akt duchowej zdrady", nie informuj?c, że żywno?ć, któr? częstuj?, przygotowana jest na rzecz boga Kryszny, co jest zgodne z ideologi? ruchu. Oficjalnie mówi się o podawaniu żywno?ci wegetariańskiej czy kulturowym akcie prezentowania kuchni indyjskiej. Nie jeste?my natomiast informowani wcze?niej, że wszelka żywno?ć przygotowywana w tej organizacji jest wcze?niej rytualnie (inicjacyjnie) po?więcona Krysznie, zanim będzie spożyta przez ludzi. Chroni?c w tym względzie ludzkie prawa konstytucja niemiecka stwierdza np. wyraĽnie: "Nikogo nie wolno zmuszać do udziału w rytuale religijnym bez poinformowania go o tym i jego zgody" (por. Th. Gandow, Nowe ruchy religijne - ich działalno?ć w Europie Wschodniej, w: [red. zbiorowa], Sekty. Ekspansja zła, Warszawa 1998, s. 37-45). Dla chrze?cijan taki kryptoreligijny czyn może bowiem oznaczać akt bałwochwalczy.
Thomas Gandow podkre?la jeszcze, że popieraj?c "krysznowców", popiera się organizację, która d?ży w sensie politycznym "do przejęcia pełnej kontroli i stworzenia społeczeństwa kastowego" (tamże), co jest już praktykowane w grupie. Gandow, którego znam osobi?cie, od lat współpracuje z rz?dem niemieckim, ciesz?c się dużym zaufaniem oficjalnych władz oraz niemieckich naukowców. Zauważa on, że z podobn? "manipulacj? idolatryczn?" spotykamy się w przypadku sekty Moona, w której "oficjalnie" mówi się tylko, iż Moon jest takim samym ewangelizatorem jak Papież (wersja dla katolików) czy Martin Luther King (wersja dla protestantów). Ale w obrębie własnej grupy utrzymuje się, że Moon i jego małżonka to bogowie (tamże). Ukrywa się więc najważniejsz? dla chrze?cijan - z teologiczno-duchowego punktu widzenia - informację, że w ?wiadomo?ci Ko?cioła Zjednoczenia Moon jest uważany za boga-mesjasza, i to większego od Chrystusa. Dla chrze?cijan będzie to więc kult idolatryczny (poł?czony ze zdrad? Chrystusa, który w tym ruchu podlega subtelnej degradacji), podobnie jak w przypadku spożywania rytualnych potraw Kryszny.
Osob?, która rozpowszechniła na Zachodzie mistyczno-filozoficzn? kulturę hinduizmu i jogi w duchu idolatrycznego, "zgubnego synkretyzmu", był Paramahansa Jogananda (więcej na temat "zgubnego synkretyzmu" zob. A. Posacki SJ, "Medytacja niechrze?cijańska a zbawienie" w: "Nasz Dziennik", 29-30 VII 2006). Wydanie jego ksi?żki "Autobiografia pewnego jogina" stało się wielkim sukcesem także w popularyzacji jogi oraz Ľródłem inspiracji szerokiego ruchu wokół Joganandy. Tekst ten odwołuje się do osobistego do?wiadczenia Joganandy, który jednak przy okazji szerzy synkretyzm religijny, przy pomocy którego próbuje zwiększyć swoje oddziaływanie. Według niego bowiem, krija-joga jest rzekomo t? sam? wiedz?, jak? Kryszna, największy prorok Indii, przekazał wiele tysięcy lat temu Ardżunie. Była ona rzekomo znana Jezusowi Chrystusowi, ?w. Janowi, ?w. Pawłowi oraz innym Jego uczniom. Co więcej, Jogananda interpretuje w duchu hinduistycznej gnozy i synkretyzmu Ewangelie, posuwaj?c się do bardzo szczegółowych przedefiniowań tych tekstów objawionych, co można nazwać "falsyfikacj? Ewangelii" (P. A. Gramaglia).
Największy wpływ na współczesne sekty spirytualistyczne, szczególnie zwi?zane z New Age, spo?ród indyjskich mistrzów duchowych zwi?zanych z jog? wywarł ?ri Aurobindo. Na przykład Californian Institute for Integral Studies czy o?rodek w Esalen (propaguj?cy psychologię transpersonaln? i New Age) czerpały zasadniczo z jego teorii tzw. jogi integralnej. Wywarł on również wpływ na metodę Silvy (nauczaj?cej idolatrycznej bosko?ci człowieka) czy Rajneesha (Osho), który rozpowszechniał bałwochwalcze wizerunki własnej osoby jako boga, polecaj?c je nosić swoim zwolennikom na szyi. W grupach o podłożu ezoterycznym tematyka jogi i tantry wydobywana jest zasadniczo z dzieł Aurobindy.
Jednym z podstawowych pojęć obecnych już w klasycznej doktrynie jogi jest ewolucja. Według Aurobindy, termin ten jest szczególnie użyteczny dla dostosowania filozofii i praktyki jogi do tradycji Zachodu. Ł?czy on mistyczn? wizję nawi?zuj?c? do emanacjonizmu z pozytywistycznym pojęciem ewolucji biologicznej Darwina. Twierdzi, że joga jest wła?ciwym prawem natury, do którego ta stosuje się nieomylnie i nieuchronnie. Praktyki jogiczne powoduj? rzekomo istotn? zmianę lub przekształcenie, wyniesienie i poszerzenie bytu poprzez komunię, zjednoczenie lub utożsamienie się ze wznio?lejsz? i obszerniejsz? ?wiadomo?ci?. To jest wła?nie ewolucja, której ostatni? fazę Aurobindo nazywa "superumysłem" lub "gnoz?".
Oznacza to wła?nie idolatryczne "ubóstwienie ludzko?ci", czyli kompletn? transformację, któr? osi?ga się zasadniczo przez ascezę (odrzucon? jednak przez znaczn? większo?ć wyznawców New Age). Proponowane przez niego techniki nie odbiegaj? zasadniczo od tradycyjnych, maj? na celu u?wiadomienie, że nasza dusza jest bogiem (por. C. Gatto Trocchi, Nowe ruchy religijne, Kraków 2002, s. 103-108). W podobnym duchu idolatrii okultysta i satanista A. Crowley napisał ksi?żkę "Księga jogi i magii", która jest rzekomo podstawowym wprowadzeniem do tematu rozwoju psychofizycznego, zwanego na Wschodzie jog?, a na Zachodzie - magi?. Chodzi tu szczególnie o magię seksualn?, na któr? szczególnie tantryzm, zawsze przeniknięty jog?, miał wpływ na rozmaite sekty libertyńskie i satanistyczne w Europie. Czy jednak każdy rodzaj jogi jest równie niebezpieczny? Wrócimy wkrótce do próby odpowiedzi na to pytanie.
ks. Aleksander Posacki SJ

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

"Nasz Dziennik" o prezentacji Indii na PW

Post autor: Bolito » 15 sie 2008, 21:32

„NASZ DZIENNIK” nr 189 (3206) 13 VIII 2008

NIEBEZPIECZNE INICJACJE (2)
Pomiędzy antykulturą rocka a kontrkulturą powierzchownego hinduizmu, czyli refleksje po festiwalu Woodstock 2008

Na Przystanku Woodstock widzimy od lat uporczywą propagandę hinduizmu. Chodzi przede wszystkim o obecność wyznawców Kryszny, reprezentowanych w Polsce głównie przez byłych katolików, którzy dokonali aktu apostazji (religijnej i duchowej zdrady) w stosunku do własnej inicjacji chrzcielnej i w stosunku do chrześcijaństwa w ogóle. Według Thomasa Gandowa, niemieckiego badacza sekt, współpracującego od lat z niemieckim rządem i parlamentem, wyznawcy Kryszny angażują nas w jakiś "akt duchowej zdrady", nie informując, że żywność, którą częstują ludzi, przygotowana jest na rzecz boga Kryszny, co jest zgodne z ideologią ruchu.
Krysznaici wymyślili pseudoreligijne określenia w rodzaju "boskiego oszustwa" czy "transcendentalnego podstępu" dla usprawiedliwienia swoich nie do końca uczciwych praktyk, gdzie jedną z nich jest poczęstunek rytualny wegetariańską potrawą, mającą być propagowaniem kultury wedyjskiej, a będącą jednocześnie pokarmem poświęconym Krysznie, a więc mającym charakter kultyczny czy inicjacyjny. Oficjalnie mówi się o podawaniu żywności wegetariańskiej czy kulturowym akcie prezentowania kuchni indyjskiej. Tymczasem konstytucja niemiecka stwierdza wyraźnie: "Nikogo nie wolno zmuszać do udziału w rytuale religijnym bez poinformowania go o tym i jego zgody". A jak jest u nas pod tym względem? Otóż byle jak.

Ukryte związki ideologii Woodstock z hinduizmem
Woodstock 2008 odbywał się pod znakiem intensywnej prezentacji kultury indyjskiej. Były wykłady z medycyny indyjskiej czy ayurwedy i wykłady na temat hatha jogi (był też zespół muzyczny propagujący hinduską kulturę i religię). To są systemy praktyczne, ale wcale nie neutralne, gdyż uwikłane w tradycję inicjacyjną hinduizmu oraz stojącą za tym kultem całościową wizję świata. Skąd to się wzięło?
Otóż od samego początku. Legendarny Woodstock 1969 zaczął się o 17.07 w piątek, 15 sierpnia, na farmie M. Yasgura w Bethel koło Nowego Jorku. Pomysł jego nazwy pochodzi od miejsca "Woodstock", w którym mieszkał Bob Dylan. Impreza oficjalnie powstała dzięki pomysłowi kilku młodych miłośników muzyki, byli to John Roberts, Artie Kornfeld, Michael Lang oraz Joel Rosenman. Odbyła się nagle (nie wiadomo właściwie, przez kogo zorganizowana i sponsorowana), wzięły w niej udział najwybitniejsze osobowości artystyczne i najlepsze zespoły rocka tamtego okresu, grając bezpłatnie dla 300-450 tys. widzów. Organizacyjnie Woodstock poprzedzają zjazdy hippisowskie na zachodnim brzegu USA (akcje - "The Summer of Love"). Wydarzenia związane z festiwalem dokumentuje m.in. film "Woodstock" M. Wadleigha (1970) oraz dwa albumy płytowe: "Woodstock" i "Woodstock II". Wtedy jeszcze rock nie był tak mocno i powszechnie "zsatanizowany" jak teraz. Nastąpiła wyraźnie negatywna przemiana w otwartym wyrażaniu "metafizycznego buntu" (używając precyzyjnego określenia Alberta Camusa, który mówił o buncie przeciwko Bogu i Jego stworzeniu) i nihilistycznej destrukcji. Widać to w ewolucji "pacyfki" hipisów do - tej samej - "pacyfki" satanistów. Rzeczywiście, wcześniej bardziej chodziło o idee pokoju i doświadczanie "odmiennych stanów świadomości", co służyło swoistej ucieczce z tego niesprawiedliwego świata (pseudomistyczny eskapizm). Kontrkultura hipisów poprzedziła, ale też zainspirowała zarówno Woodstock, jak i związany z nim New Age, gdzie pseudohinduistyczne, nihilistyczne "medytacje" zostały ściśle połączone z zażywaniem narkotyków. Woodstock stał się wydarzeniem przełomowym nie tylko dla muzyki rockowej, ale i dla obyczajowości i kultury. Nawiązywały do niego wszelkie późniejsze zbiorowe manifestacje w opracowaniach, nazywane - "w duchu Woodstock" - "Spirit of Woodstock". Są to imprezy mające związek z muzyką rokową, ale nie tylko. Bardziej niż rodzaj muzyki wspólny jest im pomysł spędu młodzieży, która przez kilka dni żyje poza wszelką normą społeczną, a nawet świadomie i buntowniczo przekracza te normy (społeczeństwo - a więc również jego chrześcijańskie stereotypy - jako biorące udział w wojnach, rzekomo zostało skompromitowane i stało się przez to jakby godne potępienia). Szkodliwym stereotypom - także chrześcijańskim - przeciwstawione zostają - peace, flower, freedom, happiness (niemal dosłownie przetłumaczone przez Jerzego Owsiaka jako "miłość, przyjaźń, muzyka"). Pojawia się hasło "Stop przemocy, stop narkotykom". Jednak jest to wysoce niekonsekwentne, gdyż ideologia rocka głosi bezgraniczną i perwersyjną przemoc (aż do Bogobójstwa włącznie), a narkotyki są jakby nieodłączne od genezy i natury "Spirit of Woodstock", a także - od powiązanych z nim genetycznie - ducha i praktyk New Age, który także aktualnie głoszony jest na Woodstock, właśnie za sprawą uproszczonego i powierzchownego hinduizmu, choć nie tylko.
Festiwal Woodstock wymieniony został w watykańskim dokumencie o New Age z 2003 r., który wyraźnie zdefiniował antychrześcijański charakter tego ruchu. Wymieniana w tym dokumencie "emblematyczna piosenka o wodniku" ("Wiek Wodnika" to właśnie New Age) została zaimprowizowana w pierwotnej wersji po raz pierwszy przez piosenkarkę Joni Mitchell jako wariant piosenki "Naked Eye" - "Nagie Oko", właśnie na festiwalu Woodstock na wyspie Wight. Dopiero potem motyw ten pojawił się w musicalu "Hair", kultowym dla ruchu New Age, gdzie pacyfistyczna ideologia łączy się z wolną miłością i poszukiwaniem "odmiennych stanów świadomości" (zwykle z pomocą narkotyków). Nie jest więc łatwo oddzielić narkotyki od tych ideologii; ani od rocka, ani od pseudohinduizmu typu New Age, gdyż obydwie poszukują intensywnych, "odmiennych stanów świadomości" - i to za wszelką cenę, a nawet ponad wszystko (nie pomogą tu eufemistyczne hasła Owsiaka). Takie oddzielenie nie jest chyba nawet możliwe. Używanie narkotyków należy bowiem do samej istoty tych obydwu nihilistycznych - i jakby dopełniających się - ideologii oraz wynikających z nich niebezpiecznych praktyk. Problem niebezpieczeństwa nie jest tu gołosłowny. Można go zbadać i zmierzyć. Obydwie ideologie - zawsze razem obecne na Woodstock - łączy nie tylko antykatolicyzm, ale przede wszystkim jawne, apostatyczne antychrześcijaństwo, gdzie zarzuty wobec Radia Maryja są tylko nieudolnym kamuflażem bardziej podstawowych i fundamentalnych rozbieżności. Istnieją jeszcze inne podobieństwa, także niebezpieczne.

Co łączy muzykę rockową z powierzchownym hinduizmem?
Lucyferyczna wolność propagowana przez ideologię rocka - szczególnie przez zespoły o wprost satanistycznym przesłaniu - ma przede wszystkim charakter negatywny (wolność "od"). Jest wyzwoleniem świadomości od krępujących ją dogmatów i schematów, odrzuceniem jakiejkolwiek konieczności, wszelkich przymusów, ale też wszelkich obowiązków. Wolność przybiera postać "buntu metafizycznego", czyli buntu wobec Stwórcy i jego dzieła - świata stworzonego, rzeczywistości. Ten "bunt metafizyczny" nie sprowadza się jednak często jedynie do samej negacji, jest on pełen swoiście twórczej energii. Jaka jest jednak natura tych "pobudzeń energetycznych", które tak często i naiwnie fascynują młodych ludzi, niepytających o przyczynę rozmaitych zjawisk (oduczyła ich tego powierzchowna, postoświeceniowa edukacja)?
Według ustaleń teologiczno-demonologicznych, demony są także pełne energii, zaś osoby, które przyjęły demoniczne inicjacje, czują się bardzo pobudzone energetycznie. W ideologiach okultystyczno-satanistycznych ich autorzy (tacy jak np. A. Crowley), aby móc bardziej teoretycznie ująć podobne doświadczenia, odwołują do teorii hinduistycznych dotyczących np. energii kundalini, tantryzmu czy innych teorii jogi. W hinduizmie wolność też polega na ucieczce z tego świata, której ukrytą podstawą jest "negatio creationis", czyli również "bunt metafizyczny", czyli - subtelne tym razem, ale podobne jak w ideologii rocka - odrzucenie Stwórcy i stworzonego przez Niego świata. Dlatego pomiędzy satanizmem a hinduizmem (zwłaszcza uproszczonym) istnieje wyraźna korespondencja, czego nie można powiedzieć o chrześcijaństwie (powtórzę, że nie chodzi tylko o katolicyzm, a tym bardziej tylko o Radio Maryja). Można w tym kontekście mówić o "inicjacji lucyferycznej" (Lucyfer jest "ojcem" buntu "metafizycznego" przeciwko Bogu i Jego stworzeniu). Celem "inicjacji lucyferycznej" jest absolutna wolność, która możliwa jest do osiągnięcia wtedy, gdy człowiek przekroczy swą ludzką naturę i stanie się bogiem. Uwolnienie się od ograniczeń narzucanych przez świat materialny oraz krępujących jaźń dogmatów otwiera przed nami nieograniczoną możliwość tworzenia, a nawet jakoby stwarzania, np. Dobra i Zła. "Inicjacja lucyferyczna" bliska jest magicznej tradycji Ścieżki Lewej Ręki. Nieprzypadkowo więc "inicjacja lucyferyczna" (pojęcie przejęte z teozofii H. Bławatskiej) jest istotną cechą także gnostycko-magicznego ruchu New Age, co demaskuje dokument teologiczny Episkopatu irlandzkiego na temat New Age z 1994 roku. Także w tej ideologii pojawia się gnostycka antropologia człowieka-boga, rzekomo z natury, co zresztą jest także cechą nie tylko gnozy, ale i hinduizmu, pod którego wpływem pozostaje ruch New Age. Ta antropologia jest też bliska ideologii rocka. Według hinduizmu, żyjemy obecnie w ostatniej fazie cyklu rozwojowego tzw. Kali Yugi (pogląd ten propagują również wyznawcy Kryszny), czyli w okresie upadku, pomieszania i chaosu. Ilustracją tego jest język współczesności. W poprzednich cyklach pod koniec pojawiał się bohater, który naprawiał sytuację. Kali Yuga zamyka cały wielki cykl, dlatego po niej taki bohater już nie przyjdzie. Kali Yuga nie jest rozpatrywana jako zło absolutne, jako tragedia. Zmiana cykli - to nie więcej niż kosmiczna gra, poniekąd poważna i straszliwa, ale pozbawiona metafizycznej powagi. Jeśli bowiem wszystko jest wszystkim, to w sposób konieczny zło służy dobru, dobro zaś automatycznie prowokuje zło. Ayurweda - propagowana na ostatnim Woodstocku - to holistyczny system medycyny (bardzo popularny w New Age), właściwy dla Indii i szeroko tu praktykowany, który zawiera w sobie naukę, religię i filozofię. Starożytni riszi, istoty świadome lub prorocy, uzyskali tę wiedzę przez praktykę i wskazania religijne (oświecenia) i zapisali ją w wedach - świętych księgach. Riszi dostrzegali w relacji człowieka i wszechświata, jak kosmiczna energia przejawia się we wszystkich istotach żyjących i nieżyjących. W ideologii Ayurwedy uważa się, że źródłem wszelkiego istnienia jest kosmiczna świadomość, przybierająca postać energii męskiej i żeńskiej - Sziwa i Szakti. Odpowiada to doskonale ideologii holistycznej New Age, która nie uznaje różnicy pomiędzy dobrem i złem (liczy się tylko poszukiwanie Mocy Energii, poza wszelką etyką i ascezą). Świadomość hinduska - to swoiście pojęta świadomość sakralna, niezdolna pomyśleć o czymś całkowicie negatywnym. To, co pozytywne, też jest dla hindusów czymś specyficznym. Najwyższym dobrem jest bowiem beznamiętna kontemplacja atmana przez ascetę. Natomiast dla ascetów, którzy czczą Sziwę, dobrem może być np. życie na cmentarzu, okradanie ludzi, rozpusta - wszystko to bowiem jest elementem "drogi Sziwy" i jest uważane za pozytywną realizację duchową. Historia z "Mahabharata" jest dobrą ilustracją jednej z podstawowych charakterystyk tego, co sakralne. W świecie nie ma niczego, co by nie było w jakimś stopniu sakralne. Zło jest rzeczą tak samo sakralną jak dobro, a występek - jak świętość. Kryszna może bezkarnie zabijać. Oznacza to niebezpieczną sakralizację zła. Jednocześnie zarówno dobro, jak i zło zostały w ten sposób zneutralizowane i zbagatelizowane.
Satanizm i rock afirmują zło, hinduizm eliminuje powagę dobra i zła przez to, że uważa, iż zło jest częścią dobra, w holistycznej całości. To pasuje komplementarnie do siebie. Zarówno rock, jak i hinduizm ostatecznie sakralizują zło, jak to się zdarza w pogaństwie. Stąd rock afirmuje każde pogaństwo, a nienawidzi chrześcijaństwa. Na drodze staje nie katolicyzm, ale chrześcijaństwo z jego absolutnymi normami moralnymi i transcendencją. Hinduizm obciążony jest jeszcze innymi poważnymi błędami. Chodzi nie tylko o wspomniany holistyczny monizm, ale też o bardzo zwodniczy błąd teorii reinkarnacji, która sprzeciwia się radykalnie orędziu o zmartwychwstaniu. W przypadku pseudohinduizmu jest jeszcze gorzej. Szukanie "odmiennych stanów świadomości" i złudnego błogostanu za wszelką cenę to właśnie pseudohinduizm. Abstrahując radykalnie od wszelkiej etyki i ascetyki, jak to widzimy w New Age - łatwo sprzymierza się z każdym satanizmem. Wszystkie te systemy osłabiają na poziomie konceptualnym znaczenie duchowo-egzystencjalnego wyboru pomiędzy obiektywnym Dobrem a Złem, Bogiem a Szatanem, skłaniając raczej do niewybierania, co może być ukrytym rodzajem wyboru zła, które nie zostało radykalnie odrzucone, bo nie zostało też wcześniej właściwie rozpoznane i nazwane po imieniu. Człowiek musi jednak wybrać Prawdę, Dobro i Boga, jeśli chce być zbawiony. Jest to sprawa życia i śmierci.

Ks. Aleksander Posacki SJ
Nie jedz na czczo (grafitti)

yogamaya

Post autor: yogamaya » 15 sie 2008, 23:37

Wśród wielu innych najbardziej podoba mi się bzdet pt:
ksiądz pisze:W hinduizmie wolność też polega na ucieczce z tego świata, której ukrytą podstawą jest "negatio creationis", czyli również "bunt metafizyczny", czyli - subtelne tym razem, ale podobne jak w ideologii rocka - odrzucenie Stwórcy i stworzonego przez Niego świata.
:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Post autor: John » 16 sie 2008, 09:33

Jakoś nie dziwi mnie postawa księży, próbują za wszelką cennę zdyskredytować Ruch i jego członków, przy czym robią to w sposób całkowice niezgodny z rzeczywistością. Kreują nieprawdziwe wyobrażenie, radził bym im najpierw się zastanowić dlaczego tak wielu ludzi odchodzi od kościoła katolickiego.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

yogamaya

Post autor: yogamaya » 16 sie 2008, 10:10

ksiądz pisze:Hinduizm obciążony jest jeszcze innymi poważnymi błędami. Chodzi nie tylko o wspomniany holistyczny monizm, ale też o bardzo zwodniczy błąd teorii reinkarnacji
Gdyby ksiądz zastanowił się 7 lat to zauważyłby fakt, a nie teorię, że już w tym życiu zmieniamy ciało kilka razy :D Ale przecież określenia typu holistyczny, monistyczny, nawet teoria to takie trudne słowa ;) i rozmawiając z przeciętnym czytelnikiem gazetki ciężko wytłumaczyć fakt, że to bzdety.
Liczą się trudne słowa, takie naukowe :D i w ogóle, bo to ksiądz powiedział, czy napisał a nie proste myślenie i odrobina logiki.

Awatar użytkownika
John
Posty: 511
Rejestracja: 16 maja 2008, 14:09
Lokalizacja: Opolskie

Post autor: John » 16 sie 2008, 12:35

Bo to właśnie księża powymyślali te różne słówka które nic nie znaczą aby omamić ludzi swoją teorią. Większość nie myśli o tym i przyjmuje bez zastanowienia a kto nie to jest albo heretykiem albo należy do sekty taka jest ich teoria.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare

ODPOWIEDZ