Strona 3 z 11

: 27 lut 2010, 11:02
autor: Mathura
Arkadiusz pisze:. Śrila Prabhupad nauczał, że dobry rząd, nawet świecki, Prabhupad pisał, że świecki rząd nie oznacza rządu antyreligijnego, taki rząd po prostu pilnuje czy chrześcijanin przestrzega swoich zasad, czy muzułmanin przestrzega swoich zasad, czy hinduista przestrzega swoich zasad..
Zgadza się. Jednak aby rząd mógł pilnować przestrzegania tychże zasad przez poszczególnych wyznawców, to musi znać dobrze te zasady. Inaczej mówiąc znowu musiałyby powstać jakieś grona doradców i ekspertów, którzy by rządowi doradzali i mówili co trzeba, zrobić aby te zasady były przestrzegane. A jak wiadomo w takiej sytuacji o kompromis trudno. Różne religie, rożne priorytety. Do kłótni blisko
Mi chodzi o praktyczne rozwiązanie tej sprawy. Jak by to wyglądało? Co zrobił by rząd gdyby jakiś wyznawca - nieważne hinduizmu czy muzułmanin - nie przestrzegał tych zasad? Jakie sankcje by nałożył? A co by zrobił gdyby powstał jakiś zupełnie nowy religijny ruch, który chciałby też zaistnieć, a którego zasady byłyby obce i kłopotliwe dla reszty. Rząd miałby nie lada problem jak to wszystko pogodzić.

Co do naszego ruchu to ja mam nadzieję, że czasy fanatyzmu odchodzą w cień. Rzeczywiście pojawiają się nauczający z głową na karku i odpowiednią realizacją. Oby jak najwięcej takich.

: 27 lut 2010, 15:42
autor: Green_lake
Mathura pisze:
Arkadiusz pisze:. Śrila Prabhupad nauczał, że dobry rząd, nawet świecki, Prabhupad pisał, że świecki rząd nie oznacza rządu antyreligijnego, taki rząd po prostu pilnuje czy chrześcijanin przestrzega swoich zasad, czy muzułmanin przestrzega swoich zasad, czy hinduista przestrzega swoich zasad..
Zgadza się. Jednak aby rząd mógł pilnować przestrzegania tychże zasad przez poszczególnych wyznawców, to musi znać dobrze te zasady. Inaczej mówiąc znowu musiałyby powstać jakieś grona doradców i ekspertów, którzy by rządowi doradzali i mówili co trzeba, zrobić aby te zasady były przestrzegane. A jak wiadomo w takiej sytuacji o kompromis trudno. Różne religie, rożne priorytety. Do kłótni blisko
Mi chodzi o praktyczne rozwiązanie tej sprawy. Jak by to wyglądało? Co zrobił by rząd gdyby jakiś wyznawca - nieważne hinduizmu czy muzułmanin - nie przestrzegał tych zasad? Jakie sankcje by nałożył? A co by zrobił gdyby powstał jakiś zupełnie nowy religijny ruch, który chciałby też zaistnieć, a którego zasady byłyby obce i kłopotliwe dla reszty. Rząd miałby nie lada problem jak to wszystko pogodzić.

Co do naszego ruchu to ja mam nadzieję, że czasy fanatyzmu odchodzą w cień. Rzeczywiście pojawiają się nauczający z głową na karku i odpowiednią realizacją. Oby jak najwięcej takich.
Och, to ja się serdecznie cieszę, że nasz rząd jeszcze nie pilnuje przestrzegania zasad religijnych, bo to by dopiero było zamieszanie... Niech rząd najlepiej pilnuje swojego nosa i nie wtrąca sie w życie obywateli (co już np robi - obowiązkowe szczepienia, nakazywanie jazdy w pasach bezpieczeństwa, kaski etc) a szczególnie należy się gorąco modlić żeby czasem nie wymyslił wtrącać się w życie religijne obywatela! Bo ja tego w różowych barwach nie widzę!!!!
Dość chyba, że takie jedno dominujące wyznanie wystarczająco się wtrąca....

: 07 lip 2010, 22:55
autor: Bolito
Tym razem nieco oszołomskie, prawicowe pisemko Polonii amerykańskiej;

„BIBUŁA – PISMO NIEZALEŻNE” 12 XII 2006

Inkulturacja w wydaniu Jezuitów

Jezuita na indonezyjskiej wyspie Jawa odprawił podczas Mszy "tradycyjny jawajski egzorcyzm". Ojciec Yohanes Mardiwidayat, SJ podczas odprawianej 29 listopada w parafii St. John Apostle Church w Pringwulung Mszy użył nie należącego do tradycji Kościoła, lokalnego obrzędu zwanego ruwatan. Wywodzi się on z pogańskich przesądów, według których zdejmuje on "klątwę" z dzieci urodzonych w określonej konfiguracji rodzinnej, które mają być predysdynowane do życiowego nieszczęścia. Według tych przesądów nieszczęście spada na dzieci urodzone jako jedno czy dwoje dzieci w rodzinie, na troje rodzeństwa, z których drugie wiekowo dziecko jest przeciwnej płci, na pięcioro rodzeństwa tej samej płci, na pięcioro dzieci, z których jedno jest przeciwnej płci czy też na dzieci z pięciorgiem rodzeństwa, jeśli liczba chłopców i dziewczynek jest taka sama. Na Mszy, z udziałem około 300 osób, wśród których obecnych było 89 takich "nieszczęśliwych" dzieci, zwanych sukerta, Jezuita zaraz po kazaniu odprawił "egzorcyzm" i powiedział, że "Odprawiamy ruwatan po to, aby ludzie nie patrzyli na nas jak na obcych." "Egzorcyzm" ruwatan polega na klękaniu "nieszczęśliwego" sukerta, który dotyka kolanami i głową ziemi, po czym przeprowadzający "egzorcyzm" – w tym przypadku Jezuita ojciec Yohanes Mardiwidayat – obcina końcówki włosów jako symbol odcięcia się od nieczystości i dysharmonii kosmosu. Zamiast "tradycyjnego magicznego zaklęcia", Jezuita odczytał urywek Ewangelii św. Jana. Na uroczystość kościół został bogato ozdobiony liśćmi drzewa kokosowego, płat skóry zwany gunungan zwisał za ołtarzem, a przed ołtarzem rozłożone były potrawy z ryżem i warzywami, ugotowane kurczaki, banany i inne lokalne przysmaki. Po Mszy, zgromadzeni uroczyście rozrzucili obcięte kosmyki włosów.

KOMENTARZ BIBUŁY: Jakże piękna uroczystość inkulturacyjna. Nie możemy wyjść z podziwu. Z pewnością tenże Jezuita z zazdrością patrzył na samego Jana Pawła II – zresztą twórcę (1982 rok) terminu "inkulturacja w Kościele" – bo przecież pozwalanie sobie na okadzanie się pogańskimi dymami indiańskimi (Guadelupe, 2002) na Mszy papieskiej czy przebywanie i fotografowanie się z uroczymi roznegliżowanymi papuaskami (1984 rok) czy też podziwianie diabolicznych szamańskich tańców na Mszach, musiało wywoływać zazdrość. Arcybiskup Piero Marini, "mistrz ceremonii" Jana Pawła II, a i teraz odpowiednio dyrygujący Benedyktem XVI, nie kto inny tylko zły duch arcybiskupa Bugniniego, w 2003 roku powiedział, że Jan Paweł II poprzez swoje msze papieskie pragnie ustanowić precendens i wskazać lokalnym biskupom sposoby właściwego odprawiania Mszy. No i ustanowił precedens. Zatem – nie dziwota teraz, że dochodzi do takich eksperymentów. Jezuici dzisiejsi kroczący dumnie w pierwszym orszaku destrukcji Kościoła, dają przykład, zatem czekać tylko jak tego typu "inkulturacyjne wcielenia Ewangelii w rozmaite kultury, wzięcie z tych kultur to, co w nich jest dobre" (słowa Jana Pawła II), zaowocuje szeroko na świecie. A co jest "dobre"? O, tego dziś już nikt nikomu narzucić nie może i każdy wybiera sam. Ot, takie czasy – powiadają. No i wybierają ludziska, oczywiście spoglądając na przykłady z samej góry ("Cooo? Gitary, rock i tańce nie pasują do Mszy? Przecież na Mszy papieskiej, w obecności samego Jana Pawła II to widzieliśmy!"). W ramach inkulturacji proponujemy zatem zastąpienie miesięcznej spowiedzi, ablucjami w mykwie w oparach ziół indiańskich przy śpiewach Hare Kriszna. Wszystko oczywiście publicznie, wszak jesteśmy Kościołem otwartym. Na pewno będą ludzie walili na takie imprezy (pardon: liturgie inkulturacyjne) drzwiami i oknami. I nawet na tacę rzucą więcej.

„BIBUŁA – PISMO NIEZALEŻNE” 5 IV 2010

Pielgrzymka, Hermes, Kamasutra, Franciszkanie…

HERMES
Szukałem organizatorów pielgrzymek do Manoppello (t.zw. „Chusta Weroniki”, a w rzeczywistości Autoportret Chrystusa po Zmartwychwstaniu, archeiropoietos) i Monte San Angelo (objawienia Michała Archanioła w VIII wieku).
Trafiłem do Biura Pielgrzymkowego Archidiecezji Warszawskiej na tyłach Katedry św. Jana. Miła Siostra szukała, nie znalazła. Wreszcie dała mi broszurę biura wycieczkowego HERMES, „tam pan pewnie znajdzie”. Patrzę: Różne wycieczki, ale nie pielgrzymki katolickie. Do Manoppello nie ma.
Mówię: „Siostro, tam są wycieczki, a Hermes to grecki bożek handlarzy i złodziei”. Na nie-rozumiejące spojrzenie dodaję:
„i PATRON sekt tajnych, hermetycznych”. Ona „???” Ja walę Psalmem 95: „Omnes dii gentium daemonia, Siostro”. Patrzy niewinnymi, nierozumiejącymi, ładnymi oczkami. „To pewnie pani jest tylko przebrana za zakonnicę?” Wychodzę.

KAMASUTRA
Po paru dniach znalazłem cichy klasztor Franciszkanów na Zakroczymskiej. Tam Biuro Pielgrzymkowe PATRON. Załatwiłem pielgrzymkę/wycieczkę „do Włoch”, z towarzyszeniem kapłana. Dostałem broszurę z napisem „gwarancja pewnego i bezpiecznego wypoczynku”. Doskonale. Może jeszcze gdzieś pojechać na pielgrzymkę? Chiny: „klasztor Shaolin”, … „świątynia Białego Konia (buddyjska)”. W Lon-men „100 tys. rzeźb przedstawiających Buddę”. Passons.
W Gwatemali: (str. 18, przepisuję): „zwiedzanie miejscowego kolonialnego kościółka – Msza św. oraz wizyta w domu miejscowego synkretycznego bóstwa Maximona”. Franciszkanie proponują też: „Przedziwne mikstury zalecane przez miejscowych szamanów” (str. 38, La Paz). Brrr…
Zajrzałem do „pielgrzymki do Indii”, już oczekując dziwności. Rzeczywiście (str. 22): „Mahura, mityczne miejsce narodzin Kriszny i Vridabam – ośrodek Hare Kriszny” Ale najbardziej rozmarzył mnie „dzień 11”: „Zwiedzanie zachodniej i wschodniej grupy świątyń ze scenami z Kamasutry”. Pytam miłych pań, czy (jak przy innych pielgrzymkach) jest zapewniona opieka kapłana, oraz – czy w cenie są pokazy, czy może usługi kapłanek? Okazuje się że „cena tego nie zawiera”.
Hm, może seans grupowy Khajuraho da się stargować na miejscu? Jakieś rabaty? … Zobaczymy w Sarnath, „gdzie po doznaniu oświecenia Budda wygłosił pierwsze kazanie”. Chyba to bezpieczne? Jest przecież gwarancja.
Tak to pielgrzymują postępowi KATOLICY.

POST SCRIPTUM
Pani Danusiu, miła i tolerancyjna: Nie mam absolutnie NIC przeciw firmom HERA, HESTIA, czy CHARON (dla przykładu). Nie są to jednak zakony katolickie… Chodzi o „trynd” świadomego mieszania Prawdy katolickiej – ze „śmieciami” świata. Nawet TO stało się trudne do ujrzenia? Przed pół wiekiem u Starszych Panów śpiewali Wiesław Michnikowski i Mieczysław Czechowicz:

„…Uwiedzenie córki w poście,
uczynienie dziurki w moście…
.. Stosujemy zniżek system
za abonamencik świństew

: 12 lip 2010, 23:05
autor: Bolito
„TRYBUN LUDU – BEZPŁATNY TYGODNIK REGIONALNY” nr 13 VII 2010

Hari Kriszna, Hari Kriszna…

czwartek, 08 lipca 2010
W dniach 6-8 lipca, w mrzeżyńskim porcie, odbył się Festiwal Indii. Impreza, pod patronatem Ambasady Indii w Polsce, rozpoczęła się około godziny 18.00 koncertem muzyki etnicznej, a potem taniec, teatr, pokazy jogi, opowieści o Indiach, konkursy i jeszcze raz muzyka. Wiele atrakcji było także poza sceną. W rozstawionych wokół niej namiotach, można było nabyć indyjskie pamiątki, posmakować wegetariańskiej kuchni, a nawet uczestniczyć w kursie gotowania, upiększyć twarz niezwykłym makijażem, wypożyczyć sari, wziąć lekcje jogi i tańca, obejrzeć pokaz magii i czarów, podyskutować na temat kultury orientalnej, jej wartości i zwyczajów, a także uzyskać astrologiczne porady. Gwiazdą wieczoru był "Sankhya Dance Creation"- zespół artystów z Bombaju, który pod kierunkiem Vaibhava Arekara zaprezentował tradycyjne tańce, z różnych części Indii. Dla tych mieszkańców naszego regionu, którzy są zainteresowani kulturą Indii, a nie zdołali dotrzeć do Mrzeżyna mamy dobre wieści. Kolejne spotkania odbędą się 9-11 lipca w Kołobrzegu, 20-21 lipca w Niechorzu, 22-24 lipca w Rewalu, 9-10 sierpnia w Mrzeżynie, 13-15 sierpnia w Kołobrzegu, 17-19 sierpnia w Niechorzu i 20-22 sierpnia w Rewalu.

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

: 03 sie 2010, 22:54
autor: Bolito
„WIADOMOŚCI KAI” 2 VIII 2010

Indie: awantura o "bluźnierczą" wystawę

W indyjskim stanie Goa hinduistyczni radykałowie uznali za bluźniercze obrazy składające się na wystawę ,,Epifanie bogów hinduistycznych" urządzoną w jezuickim ośrodku religijno-kulturalnym. Zagrozili między innymi, że obetną głowę autorowi wystawianych w tym ośrodku dzieł o tematyce religijnej. To kolejny przejaw narastającego w Indiach fundamentalizmu religijnego. Aby zapobiec rozruchom i przemocy, organizatorzy wystawy usunęli kilka obrazów należących do serii ,,Epifanie bogów hinduistycznych". Jedna z fundamentalistycznych organizacji hinduistycznych uznała je za uwłaczające hinduistycznym bóstwom i obrażające uczucia wyznawców hinduizmu. Płótna przedstawiały sceny z mitologii dotyczące Sziwy i Kriszny w otoczeniu kobiet. Autor dzieł, Jose Pereira, katolik liczący niemal dziewięćdziesiąt lat, maluje obrazy o tematyce religijnej, często także sceny przedstawiające ukrzyżowanie Chrystusa. Jest nauczycielem akademickim w Stanach Zjednoczonych, gdzie uczy sanskrytu. Jest znawcą zarówno teologii hinduistycznej, jak i hinduistycznej sztuki sakralnej. Inspiracją dla artysty są między innymi rzeźby zdobiące słynne świątynie w Tandżawur i Ellorze. Wystawa prezentowana była wcześniej w prestiżowej galerii w Delhi, stolicy Indii. Nie wzbudziła tam żadnych kontrowersji.
Zarzuty o bluźnierstwie formułowane przez hinduistów wobec katolików są objawem narastających w tym kraju fundamentalizmów - zarówno hinduistycznego, jak i muzułmańskiego. Jednocześnie jednak kard. Telesphore Toppo, wybitny hierarcha katolicki z Indii, przestrzega przed uznaniem Hindusów za nietolerancyjnych: ,,Z powodu wzrastających fundamentalizmów mamy przypadki nietolerancji i stykamy się z trudnościami. Ale nie można tego generalizować. Mogę stwierdzić, że w większości ludzie w Indiach są tolerancyjni".
Goa jest jednym z najstarszych ośrodków katolickiej tradycji łacińskiej w Indiach. Tradycję tę przynieśli do Indii na przełomie XV i XVI wieku misjonarze portugalscy.

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

: 27 sie 2010, 20:04
autor: Bolito
„TYGODNIK WROCŁAWSKI” nr 31 (123) 12 VIII 2010

Kolorowy Festiwal Wozów

Festiwal Ratha Yatra, zwany inaczej Festiwalem Wozów, ponownie wjedzie na wrocławski rynek. Tym razem odbędzie się on 26 sierpnia.
To wielkie wydarzenie, o wymiarze religijnym i kulturalnym, tradycyjnie odbywa się w czerwcu. Wówczas do słynnego miasta Dżaganath Puri w stanie Orissa, przybywają dziesiątki tysięcy pielgrzymów. Jest on jednym z najbardziej znanych i lubianych festiwali, w których uczestniczą nie tylko mieszkańcy Indii, ale i coraz częściej, osoby z Europy i innych kontynentów. Legenda głosi, że posągi Dżaganath wykonał mityczny rzeźbiarz bogów Wiśwakarma na prośbę Indradyumny- króla Orissy. Rzeźbiarz zastrzegł jednak, że nikt nie może zobaczyć figur do czasu, kiedy będą w pełni gotowe. Niecierpliwy król złamał zakaz i kiedy wszedł do pracowni Wiśwakarmy, rzeźbiarz zniknął, zostawiając tylko wstępnie ociosane kloce drewna. Król Indradyumna – wielki wielbiciel Kryszny, poprosił o pomalowanie niedokończonych figur i umieścił je w wybudowanej dla nich świątyni, gdzie w takiej formie, czczone są przez tysiąclecia do dziś. W czasie hinduskiego miesiąca /aszadha/ (przełom czerwca i lipca) w Puri mają miejsce wielkie religijne uroczystości. Ich kulminacją jest Ratha Yatra – ceremonia podczas, której Bóstwa Dżaganath opuszczają wnętrze świątyni i umieszczone na specjalnych wozach, przewożone są w barwnej procesji po ulicach miasta. Hindusi mieszkający poza Indiami, wraz z osobami z Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny, przenieśli tradycję Festiwalu Ratha Yatra na ulice zachodnich miast.
Tak jak i pierwszy Festiwal, i ten kolejny odbędzie się we Wrocławiu, na Rynku Starego Miasta 26 sierpnia. W czasie samej parady wozów, pełnej muzyki i tańca, rozdawane będą słodkie przysmaki i owoce, następnie zaprezentujemy program artystyczny na scenie. W tym roku pojawią się nowe atrakcje. Sporym zainteresowaniem zapewne, jak i w ubiegłym roku, będzie cieszył się namiot gdzie będzie można skosztować orientalnej, wegetariańskiej kuchni, jak również ten z indyjskim makijażem.

Plan Festiwalu
15.30 – 17.30 – przejazd wozem festiwalowym, ciągniętym przez uczestników, od ulicy Świdnickiej do Rynku, a następnie wokół Rynku, z przystankami na rozdawanie poczęstunku z wozu
17.30 – 20.00 – program artystyczny na scenie oraz poczęstunek wegetariański w namiocie obok sceny

Program artystyczny na scenie
W tym roku na Festiwalu Ratha Yatra pojawią się dodatkowe atrakcje. Będą to m.in.: ofiara ogniowa, pokazy jogi i sztuk walki oraz część artystyczna dla dzieci. Program artystyczny na scenie: bhajan [w wykonaniu Dayalacandry d., Audaryi Bhavini d.d. oraz Gaurangi Avatara d.], taniec: Mahavisnu [taniec klasyczny oraz taniec z gościnnie występującą grupą uczennic Mahavisnu], Ishangri [taniec Odissi], zabawy dla dzieci [Tribuvaneś d.], sztuki walki [Dinadayal d.], pokaz yogi [Wojciech Czenszak], koncert [Viryavan d.], kirtan, i niespodzianka.

Opr. aw
redakcja@wfp.pl


„TYGODNIK WROCŁAWSKI” nr 34 (126) 2 IX 2010

Bogowie ''na mieście''

Na początku ceremonii rozbija się płonącego kokosa, by złożyć ofiarę i zapewnić sobie pomyślność. Festiwal Wozów pielgrzymował po wrocławskim rynku, a zgodnie z tradycją, kto ciągnął wóz, tego pragnienia się spełniają.
Na środku rynku pierwszą rzeczą, jaka rzucała się oczy był wóz, przypominający drabiniasty, gdyby nie nadbudówka sięgająca pierwszego piętra kamieniczek. Dopiero później można było zauważyć ustawione namioty i scenę z egzotycznymi rzeźbami, przywodzącymi na myśl dzieła Kiplinga i zapach curry.

Śpiewny przejazd
W Indiach Festiwal Wozów tradycyjnie odbywa się w maju, jednak wrocławscy wyznawcy Kryszny zdecydowali się na miesiące letnie. Czwartkowy Festiwal Wozów został podzielony na dwie cześć: pielgrzymka z wozem dookoła ratusza i występy na scenie. Uroczystość rozpoczęła się od rozbijania kokosów z podpalonym knotem, które są ofiarom dla bogów.
- Bóstwa raz w roku wychodzą na ulice, by przebywać wśród pielgrzymów - Tomasz Lewandowicz, rzecznik prasowy Festiwalu Wozów. - W Indiach do miasta Dżaganath Puri przybywają miliony pielgrzymów. Jest jasne, że wszyscy się w świątyni nie zmieszczą, dlatego też bogowie wychodzą do nich. Od lat 60 – tych Festiwale Wozów zaczęły odbywać się w Europie.
Do wozu zostały przywiązane dwie liny, za które wszyscy chętni, nie tylko wyznawcy Kriszny, mogli ciągnąć wóz. - W tradycji, gdy ktoś pomaga przy tej czynności, to ma szczęście – odpowiedziała Ania, jedna z uczestniczek. - Niektórzy, ci bardziej ortodoksyjni, uważają, że jeśli zginie się pod kołami, to człowiek jest natychmiast zbawiony. My nie propagujemy tutaj takich radykalnych zachowań. Zebraliśmy się, by razem się bawić, śpiewać i celebrować życie.
Przed wozem idą ludzie z miotłami, którzy oczyszczają drogę bóstwom. W niektórych miastach europejskich robią tak nawet burmistrzowie miast, w których odbywa się Festiwal Wozów. Jednym ze sprzątających był np. Nelson Mandela, który otrzymał miotłę ze złotym trzonkiem. Przedstawicieli wrocławskiego magistratu nie było. Za to tłumnie przybyli mieszkańcy.
Zgodnie z tradycją wóz powinien spłonąć pod koniec uroczystości. Jednak ten jest tzw. „pojazdem przechodnim” i będzie wrocławskim festiwalom jeszcze służył. - W ogóle ogień jest dla nas ważny. Podobnie jak woda dla chrześcijan – powiedział rzecznik.

Pyszne menu
- Ja was pamiętam – powiedział jeden ze starszych przechodniów – Wyście rozdawali jedzenie podczas powodzi. I teraz można było skosztować wegetariańskiego jedzenia. W menu było: pulao (ryż na sypko z warzywami i przyprawami), sabdżi (duszone warzywa), papadam (chrupkie pieczywo z mąki grochowej) i halawa (słodka kasza manna z bakaliami). W ten dzień wyznawcy Kriszny nie poszczą w specjalny sposób. Zresztą wegetariańska dieta nie pozwala na zbyt duże pole do popisu do postu. Tradycyjnie jednak są pieczone Języki Dżaganata zrobione z mąki grochowej na słodko. Ich niestety nie można było spróbować we Wrocławiu.
Na dziewczęta czekał namiot specjalnie przygotowany do malowania twarzy. Podczas Festiwalu Wozów popularnym motywem są odświętne „kropki tancerek” na skroniach. Później można je było docenić na scenie, gdzie przedstawiano tradycyjne tańce.
- Każdy gest ma tutaj znaczenie – powiedziała Ania. - Na wrocławski Festiwal Wozów przyjechały tancerki ze Szczecina. Jedna z nich gra nawet w bollywoodzkich filmach. Zaczynały przy Bharat Natyam, czyli liturgicznym tańcu, który można zobaczyć w świątyniach. Najmniejszy gest, nawet ułożenie palców, opowiada osobną historię. Czasami na początku tancerka objaśnia przy okazji, pokazując w zwolnionym tempie, całą opowieść, by widz mógł zrozumieć znaczenie. Zdarza się, że tancerki do nóg mają przymocowane dzwoneczki. Na początku tańca dotykają czoła i ziemi, oddając w ten sposób szacunek.

Tolerancyjny Wrocław
Za wozem szli ochroniarze. Czy oznacza to, że organizatorzy obawiają się wrogości ze strony przechodniów? - Nic takiego – powiedział Tomasz Lewandowicz. - To po prostu wymóg, jaki stawia miasto wszystkim, którzy organizują imprezę masową na rynku. Wrocławianie stanowią dojrzałą i tolerancyjną społeczność. Nie mamy doświadczeń z wrogim nastawieniem. Może w przeszłości się to zdarzało, lecz teraz już nie. Jesteśmy znani przecież ze swoich akcji charytatywnych. Prowadzimy fundację „Pożywienie darem serca”. Mieszkańcy widzą, że robimy dużo dla miasta i ich samych. To, że wyznajemy inną religię, nie znaczy, że nie możemy sobie nawzajem pomagać i się wspierać dla dobra społeczności.

aw

[Drugi artykuł ukazał się dziś, 26 VIII 2010 na stronie gazety. Datę wpisałem "na wyrost", wtedy wyjdzie ten numer]

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

: 21 mar 2011, 22:43
autor: Bolito
„PRZYMIERZE Z MARYJĄ” nr 1 (56) I – II 2011

Chrześcijaństwo a hinduzim
Sprzeczność nie do przezwyciężenia


O reinkarnacji, sprzecznościach między chrześcijaństwem a hinduizmem, duchowych zagrożeniach mówi s. Michaela Pawlik OP, misjonarka, psycholog, znawczyni hinduizmu i Indii:
– W hinduizmie uderzył mnie podział na „czystych” i „nieczystych”. Wiara w reinkarnację oznacza zgodę na dyskryminację. Ambicje nadczłowieka tłumaczy się „wyższą duszą”, jeśli natomiast ktoś zaliczony jest do nietykalnych, zostaje uznany za podczłowieka i ma status wcielonego zwierzęcia.
– Istnieje pokusa łączenia elementów różnych religii, np. hinduizmu z chrześcijaństwem. Jakże jednak połączyć Krysznę z Chrystusem? Kryszna uczy reinkarnacji, uwodzi kobiety, kradnie, zabija pracownika dworskiego… Chrystus przywraca do życia Łazarza, ofiarowuje się za nasze grzechy, zmartwychwstaje… Jakie tu można znaleźć podobieństwa? Chrześcijanie są zobowiązani przestrzegać przykazań Bożych – eutanazja jest zabójstwem i grzechem, ale z punktu widzenia hinduizmu i reinkarnacji już nie, bo może przyspieszać promocję z niższego bytu w wyższe wcielenie. Sprzeczność między hinduizmem a chrześcijaństwem jest nie do przezwyciężenia.
– Wiem, że wielu zwłaszcza młodych ludzi szuka intensywnych przeżyć duchowych, mistyki. Szukają jej na Wschodzie – w hinduizmie, buddyzmie. Ja jednak przede wszystkim sugerowałabym poznanie własnej mistyki, chrześcijańskiej drogi do doskonałości, prawdziwego duchowego rozwoju, czyli drogi do świętości jaką podają mistycy – św. Teresa z Ávili, św. Jan od Krzyża czy św. Katarzyna Sieneńska.
– Duchowość wschodnia, hinduistyczna jest często wspomagana dopingiem chemicznym, narkotycznym. Mam dowody na to, że osoby ćwiczące raja-jogę stosowały LSD. To przez jakiś czas wzmaga doznania, ale degraduje zdrowie fizyczne, psychiczne i duchowe. Do tego dochodzą specjalne ćwiczenia oddechowe czy dieta bardzo uboga w białko zwierzęce. To powoduje zachwianie równowagi kwasowo-zasadowej w organizmie, zmiany biochemiczne, a przez to zmiany w funkcjonowaniu mózgu.
– Fakt, że w naszym kraju obecne są od wielu lat sekty, które stanowią inwazję neopogaństwa, nie jest przypadkowy, lecz wynika z pewnego złożonego programu. Pamiętam, że w latach siedemdziesiątych, w Indiach, peerelowski urzędnik ds. wyzwań wezwał mnie do konsulatu na rozmowę i zaproponował współpracę z londyńską lożą Ordo Templi Orientis. Organizacja ta stawia sobie za cel „pokrycie” chrześcijaństwa, polegające na wykorzystaniu chrześcijańskich wartości i wpisaniu ich do nauki Kryszny czy Buddy. Urzędnik ów chciał, abym zapraszała do Indii zaproponowanych przez niego ludzi, którzy po powrocie do kraju rozpowszechnialiby w Polsce religię poznaną podczas wyjazdu. Zadawał pytania w stylu: „Dlaczego Polacy mają być skazani na chrześcijaństwo?”. Przekonywał, że ateizm komunistyczny jest tymczasowy, bo jest wbrew ludzkiej logice. Mówił, że człowiek myślący zastanawia się nad sensem życia, początkiem i końcem życia. Jako że te tematy podejmują różne religie i proponują różne rozwiązania, to urzędnik zaproponował, by Polak sam wybierał, którą religię chce wyznawać.
To właśnie jest relatywizm. Przed tym przestrzegam.

Oprac. BB

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

: 23 cze 2011, 23:02
autor: Bolito
O tegorocznej Ratha Yatrze:

„TYGODNIK WROCŁAWSKI” nr 24 16 VI 2011

''Bogowie'' na rynku

Wydarzenie odbędzie się 2011-06-21
Na początku ceremonii rozbija się płonącego kokosa, by złożyć ofiarę i zapewnić sobie pomyślność. Festiwal Wozów odbędzie się na wrocławskim rynku, a zgodnie z tradycją, kto ciągnął wóz, tego pragnienia się spełniają.
To wielkie wydarzenie, o wymiarze religijnym i kulturalnym, tradycyjnie odbywa się w czerwcu. Wówczas do słynnego miasta Dżaganath Puri w stanie Orissa, przybywają dziesiątki tysięcy pielgrzymów. Kulminacją uroczystości jest Ratha Yatra – ceremonia podczas, której Bóstwa Dżaganath opuszczają wnętrze świątyni i umieszczone na specjalnych wozach, przewożone są w barwnej procesji po ulicach miasta. Hindusi mieszkający poza Indiami, wraz z osobami z Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny, przenieśli tradycję Festiwalu Ratha Yatra na ulice zachodnich miast. Jest on jednym z najbardziej znanych i lubianych festiwali. , w których uczestniczą nie tylko mieszkańcy Indii, ale i coraz częściej, osoby z Europy i innych kontynentów.
We Wrocławiu Festiwal Wozów odbędzie się 21 czerwca po południu. W planie jest przejazd wokół rynku wozem festiwalowym. Nie zabraknie również innych atrakcji, tj. występy grup muzycznych, pokaz tańca indyjskiego czy poczęstunek wegetariański.
aw


„TYGODNIK WROCŁAWSKI” nr 25 22 VI 2011

Ratha Yatra czyli spacer z Bogiem

Ogromny, czerwony wóz przystrojony w niebieskie wstążki wiozący bóstwa indyjskie. Ogień Agni-Hotra, bramini, pokaz tańca Bollywood czy pokaz indyjskiej sztuki walki - to wszystko można było zobaczyć podczas III Festiwalu Wozów „Ratha Yatra”. Imprezie towarzyszyła degustacja tradycyjnych potraw indyjskich.
Ceremonię rozpoczął przejazd wozu z bóstwami hinduskimi ku czci Bóstwa Wszechświata.
- Raz w roku, tradycyjnie w czerwcu wychodzimy na spacer z Bogiem, bowiem w sanskrycie Ratha Yatra oznacza właśnie przejażdżkę, spacer z Bogiem. W mieście Dżaganath Puri Bóstwa Dżaganath opuszczają świątynie i na pięknych wozach przewożone są w barwnej procesji ulicami miasta. Wóz ciągnięty jest przez pielgrzymów, gdyż wierzy się, że jeżeli ten wóz przynajmniej przez kilka sekund zostanie przeciągnięty przez osobę jej grzechy zostaną odpuszczone i zapewni sobie ona pomyślne życie - wyjaśniał Tomasz Lewandowicz, rzecznik prasowy festiwalu. Od trzech lat Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny organizuje Festiwal ''Ratha Yatra'' we Wrocławiu. Odbywa się on również w wielu innych miastach Europy, m.in. w Rzymie, Paryżu, Berlinie czy Londynie.
W rynku zapłonął też ogień Agni-Hotra rozpalony przez bramina. Do ognia wrzuca się ziarno i oczyszczone masło zapewniające bogactwo. Odmówione nad nim modlitwy mają sprowadzić pomyślność na wszystkich zebranych. - Ogień jest jakby reprezentantem Boga i w ten sposób go karmimy. Wszystko co jemy, ofiarowujemy Bogu gdyż dostaliśmy to dzięki jego łasce - mówił dokonujący obrzędu bramin.
Impreza żywo zainteresowała wielu wrocławian. Uczennice wrocławskiego liceum plastycznego Ewa i Asia przybyły w wykonanych własnoręcznie strojach hinduskich - sari. - Przyszłyśmy bo festiwal to fajna okazja, by miło spędzić czas. Podoba się nam kultura Indii - stwierdziły dziewczyny.
W niewielkim namiocie, do którego prowadziła bardzo długa kolejka, czekały na uczestników tradycyjne indyjskie potrawy, takie jak halava, pepatami, sabdżi, pulao czy pierożki samos. Na scenie natomiast prezentowały się zespoły i wokaliści wykonujący muzykę hinduską. Można było też zobaczyć południowoindyjską sztukę walki Kalarippajattu i pokaz tańca Bollywood. Panie mogły zaserwować sobie prawdziwy indyjski makijaż.

MK, NN

Przy oryginalnym artykule trochę fotek: http://www.otowroclaw.com/news.php?id=66894

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

: 15 sie 2011, 19:27
autor: Bolito
„ZDROWIE” nr 7 VII 2011

Kuchnia indyjska: dieta pełna przypraw

Kuchnia indyjska fascynuje wyrazistością smaków, kolorów i zapachów. To najlepsza dieta na upał! A do tego zdrowa, bo pełna warzyw przy minimalnej ilości mięsa.
Kuchnia indyjska jest idealna na upał - po dobrze doprawionym posiłku człowiek nabiera energii, łatwiej znosi wysoką temperaturę. Najwyżej cenioną umiejętnością kulinarną w Indiach jest łączenie przypraw, które nadają jedzeniu niepowtarzalny smak i aromat. Hindusi zawdzięczają im dobrą kondycję i zdrowie. Na bieżąco miele się je albo rozdrabnia w moździerzu. Skład mieszanki przyprawowej, tzw. masali, jest często przekazywaną z pokolenia na pokolenie tajemnicą rodzinną. Ale można też na bazarze kupić gotowe kompozycje przeznaczone do konkretnych dań. Im bardziej na południe, tym ostrzejsza kuchnia. To charakterystyczne dla krajów tropikalnych. Pikantne potrawy zmuszają do picia większej ilości płynów, co wspomaga pocenie, obniża temperaturę ciała i przyspiesza wydalanie toksyn z organizmu, ułatwiając życie w gorącym klimacie.

Przyprawy nadają smak i leczą
Mądre wykorzystanie wybranych nasion, korzeni, kory drzew nadaje kuchni indyjskiej niezwykły charakter. Przyprawy mają też właściwości lecznicze. Dzięki nim indyjska dieta jest lekkostrawna. Wiele tradycyjnych potraw zawiera cebulę i czosnek (działają przeciwbakteryjnie) oraz świeży imbir (pobudza trawienie i neutralizuje toksyny). Kuchnia indyjska nie może się obyć bez kminku indyjskiego (nazywany w Europie kminem rzymskim) – to podstawowa przyprawa do curry, ryżu, fasoli (przeciwdziała niestrawności, łagodzi bóle brzucha); kolendry – nadaje potrawom świeży smak i aromat (ułatwia trawienie pokarmów bogatych w skrobie, jest naturalnym środkiem moczopędnym i alkalizującym); chili – to jemu jedzenie zawdzięcza ostry smak (pobudza krążenie, dezynfekuje i zapobiega rozwojowi pasożytów). Barwiąca jedzenie na żółto kurkuma działa przeciwzapalnie, oczyszcza krew i zwiększa odporność. Goździki, kardamon i cynamon odkażają górne drogi oddechowe. Używana do sosów i napojów mięta łagodzi ból brzucha i usuwa wymioty i nudności. Wśród bogactwa rozmaitych przypraw ważne miejsce zajmuje asafetyda – sproszkowana żywica z drzewa o tej samej nazwie, przypominająca w smaku cebulę. Jest skutecznym środkiem na niestrawność i wzdęcia. Hindusi chętnie sięgają po cytrynowe w smaku liście kaffiru (indyjska limonka), odświeżające liście curry, nasiona kopru włoskiego, tamaryndę. Przyprawy nadają jedzeniu wyrazisty smak, dlatego w zasadzie nie potrzeba już go solić. Nadmiar sodu zatrzymuje wodę w organizmie, powoduje obrzęki, szkodzi sercu i nerkom.

Jogurt Dahi chłodzi i gasi pragnienie
Ratunkiem na upał jest jogurt dahi. Powstaje z mleka, które w gorącym klimacie fermentuje niezwykle szybko. Znakomicie smakuje bez żadnych dodatków. Podany ze smażonymi warzywami stanowi lekkie danie obiadowe. Najpopularniejszym indyjskim napojem jest lassi, czyli dahi rozcieńczony zimną wodą, zwykle podawany z kostkami lodu. Przyprawiony bardzo drobną tzw. czarną solą (kalanamak) lub nierafinowanym cukrem z trzciny (jaggery) chłodzi, gasi pragnienie i równoważy smak ostrych przypraw. Mango lassi, czyli jogurt zmiksowany z mango, podaje sie na śniadanie. Indyjski jogurt jest nieodłącznym składnikiem wielu lekkich dań np. raity – orzeźwiająca sałatka z blanszowanego szpinaku albo świeżego ogórka, stanowiąca obowiązkowy element pełnego indyjskiego posiłku. Bez jogurtu trudno sobie wyobrazić królową indyjskich potraw – biryani. Pokrojonego na małe kawałki kurczaka marynuje się w bulionie z przyprawami i jogurtem, a potem układa na przemian z lekko podgotowanym ryżem, zalewa marynatą, przykrywa naleśnikiem i zapieka. Słynne są dania tandoori z kurczaka albo innego mięsa, ryb lub owoców morza, zamarynowane w przyprawach i jogurcie, a następnie upieczone w glinianym piecu, zwanym tandoor, od którego pochodzi nazwa potrawy. Na ulicach można zobaczyć popularną wersję takiego pieca, tandoor, wykonanego z dużej metalowej beczki wylepionej gliną. Potrawy są kruche, soczyste i aromatyczne. Na indyjskich stołach często gości jogurtowy pilaw, doprawiony przyprawami. Dahi jest składnikiem zup, sosów curry, sałatek owocowych i rozmaitych deserów. Wśród nich ważne miejsce zajmuje wykwintny shrikhand z szafranem, kardamonem, płatkami migdałów i pistacjami.

Ghee - sposób na masło klarowane
W tropikach tłuszcze zwierzęce szybko się psują. Dlatego w Indiach zrodził się zwyczaj klarowania masła – dobry sposób konserwowania tłuszczu. Najpierw masło trzeba podgrzać na wolnym ogniu, żeby odparować wodę. Następnie przecedza się je przez płótno, aby usunąć osad, uważany za szkodliwy. Ghee ma orzechowy aromat, nadaje się do smażenia w wysokiej temperaturze. Można je przechowywać w słoiku w lodówce nawet 2 miesiące. Gotowe sklarowane masło kupisz w supermarkecie.

Zdrowa dieta: warzywa w dużych ilościach, mało mięsa
Kuchnia indyjska spełnia standardy popularnej na Zachodzie zdrowej diety. Mało w niej tłuszczów zwierzęcych, dużo warzyw. Aż 80 proc. Hindusów stanowią wegetarianie. Najważniejszym tłuszczem zwierzęcym jest ghee, czyli klarowane masło, które nadaje potrawom oryginalny, orzechowy smak. Głównym źródłem białka dalhami. Niektóre można kupić w sklepach ze zdrową lub orientalną żywnością. Króluje mała biała fasolka urad dalh. Przyrządza się z niej chrupiące placki dosza, które można nadziać jak naleśniki albo tylko posypać żółtym serem.
Przynajmniej raz dziennie jada się ryż. Doprawiony ziołami, orzechami, rodzynkami, podany z panirem (ser domowej roboty ze słodkiego mleka) lub fasolą i warzywami stanowi cenne danie obiadowe. Ugotowany w mleku ze słodkimi przyprawami zmienia się w śmietankowy budyń. Najbardziej ceniony jest basmati, zwany księciem ryżu, ma najdłuższe ziarna i wyborny smak. Narodowym specjałem są czapati – cienkie placki ze specjalnej mąki razowej, usmażone na płycie lub suchej patelni, podawane do każdego posiłku. Popularne są czatneje – to słodko-kwaśne sosy z owoców, rzadziej warzyw.

Posiłek - święty czas

Hindusi jedzą w spokoju, delektując się każdym kęsem, aby ciało mogło wchłonąć wszystkie składniki odżywcze, zgodnie z przysłowiem „Twoje jedzenie jest twoim lekarstwem”. Przy stole poruszają tylko pogodne tematy. Tradycyjny posiłek składa się z kilku potraw, ustawionych na stole w miseczkach. Nie podaje się sztućców, bo „po hindusku” najczęściej je się palcami prawej ręki. Czasem funkcje widelca spełnia pieczywo. Odrywasz mały kawałek czapati i nabierasz nim trochę dania, którego nie da się wziąć palcami. Ten sposób konsumpcji pozwala delektować się potrawą prawie wszystkimi zmysłami: wzroku, dotyku, zapachu i smaku. Do posiłków podaje się herbatę z dodatkiem kardamonu, bergamotki lub płatków jaśminu. Hindusi piją ją z dużą ilością mleka i cukru. Popularne są też mrożone herbaty z owocami oraz mleko z kardamonem podane w szklance.

Ważna jest czystość i spokój wewnętrzny mówi Kinga Błaszczyk-Wójcicka, krysznaitka i wegetarianka
W kulturze indyjskiej trudno oddzielić codzienne życie od sacrum. Hinduizm jest religią, w której każdą czynność można zamienić w służbę Bogu. Kobiety, rozpalając w kuchni ogień, odprawiają taki sam rytuał jak kapłan w świątyni. Zanim podadzą gotowy posiłek, ofiarowują go Bogu na domowym ołtarzyku. Gotowanie – od starannego wyboru produktów do dekorowania potrawy – traktuje się jako ceremonię religijną. Do kuchni mają wstęp tylko członkowie rodziny. Jeśli wyjątkowo zezwala się wejść przyjacielowi do domu, to powinien on wcześniej zdjąć buty, bo w Indiach, na znak szacunku, wchodzi się do kuchni na bosaka. W tradycyjnych indyjskich domach przed gotowaniem obmywa się ciało i zakłada świeże ubranie. Rano myje się też wszystkie garnki i patelnie, żeby rytuał przygotowania posiłku przebiegał w doskonałej czystości. Czystość zewnętrzna pomaga osiągnąć niezwykle ważną czystość i spokój wewnętrzny. Jeśli z gospodyni emanuje dobro, przygotowane jedzenie będzie nie tylko smaczne, ale także wprawi biesiadników w dobry nastrój. Dlatego tak istotna jest atmosfera i emocje towarzyszące przyrządzaniu jedzenia.

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

: 30 lip 2012, 22:42
autor: Bolito
Zaczyna się coroczna jazda po Przystanku Woodstock:

"PRZEWODNIK KATOLICKI" nr 30 29 VII 2012

Zwodniczy rock n roll

Ryszard Gromadzki
Rockowe lato w pełni. W sierpniu w Kostrzynie nad Odrą rozpoczyna się kolejna edycja Przystanku Woodstock, zaledwie kilka dni temu w Jarocinie zakończył się inny słynny festiwal. Mało kto z uczestników wielkich „rockowisk” zdaje sobie sprawę z tego, jak liczne zagrożenia duchowe niesie ze sobą udział w tych, zdawałoby się niewinnych, wakacyjnych imprezach.
Tymczasem bezkrytyczny udział w takich wydarzeniach, może być źródłem długotrwałego duchowego okaleczenia. Piszę o tym z pełną odpowiedzialnością, bo w latach 80. sam byłem bardzo zaangażowany w rockową subkulturę z wszelkimi wiążącymi się z tym uwikłaniami. Wyzwoliłem się z nich dzięki wierze i modlitwie. Kanadyjski rockman Neil Young w jednej ze swoich najbardziej znanych piosenek śpiewa: „Rock’n’roll nigdy nie zginie, / Ma więcej do pokazania niż może uchwycić oko (…)”. Właśnie tego „niewidzialnego” oddziaływania rocka trzeba się strzec.
Istotą rocka od samego początku był bunt, odrzucenie tradycji we wszelkiej postaci. Czyni to ten rodzaj muzyki idealnym miejscem oddziaływania złego ducha. Trafnie ujął tę zależność David Dalton, autor biografii najsławniejszego zespołu rockowego świata The Rolling Stones (The Rolling Stones: The First Twenty Lears): „Szatan to buntownik, który obiecuje wolność. Zawsze był świętym patronem bluesa i rocka”. Dalton wie, co pisze. O pionierze bluesa, legendarnym Robercie Johnsonie, mówiono, że zaprzedał swoją duszę diabłu. Sam Johnson śpiewał o tym w piosence Cross Road blues. Roberta Johnsona uważa się za ojca bluesa. Bez bluesa nie byłoby rock’n’rolla. Jeśli protoplasta rocka zaprzedał swą duszę diabłu, to siłą rzeczy ta muzyka nie może być wolna od wpływu demonów.

Demoniczna historia
Historia rocka jest aż nadto dobitnym potwierdzeniem tej prawdy. To historia śmierci, seksualnego wyuzdania i dewiacji, szaleństwa, demonicznych uzależnień. Fayne Pridgon, dziewczyna rockowego herosa, gitarzysty Jimiego Hendriksa, który zmarł w wieku 27 lat, udusiwszy się własnymi wymiocinami po zażyciu całego koktajlu środków odurzających, wspominała w poświęconym mu filmie, że: „zawsze gadał o jakimś diable, że niby coś w nim jest, że nie może wcale nad tym zapanować, że nie wie, co go zmusza do robienia tego, co robi, do mówienia tego, co mówi, a piosenki po prostu z niego wychodziły (…). Był taki zadręczony, po prostu rozdarty w środku (…)”. O demonicznym uzależnieniu można mówić w wypadku całej plejady tragicznie zmarłych gwiazd rocka. Brain Jones, Janis Joplin, Jim Morrison, Sid Vicious, Kurt Cobain. Wszyscy oni, zanim zmarli w wyniku przedawkowania narkotyków czy alkoholu lub w wyniku samobójstw, pogrążali się w autodestrukcji i szaleństwie. Ten piekielny etos trwa w kolejnych pokoleniach rock’n’rolla.

Zanim pojedziesz na Woodstock
Twórca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wiele razy publicznie przyznawał się do tego, jak bliski jest mu rock’n’rollowy etos. Kiedy w końcu Owsiakowi udało się ziścić swoją obsesję i zorganizować w Polsce olbrzymi festiwal rockowy, nieprzypadkowo nazwał go Przystankiem Woodstock. To pokłon wobec najsłynniejszego hipisowskiego festiwalu, który odbył się w sierpniu 1969 r. w stanie Nowy Jork. Woodstock uważa się za symbol ery „dzieci kwiatów”, radosne święto hipisowskiego pokolenia, któremu udało się zrzucić gorset społecznych norm. Kulminacyjny punkt „ery Wodnika”. W przekazie utrwalonym przez media, Woodstock przedstawia się w wyidealizowany sposób, jako dni „pokoju i miłości”, nieskrępowanej niczym wolności, przejmujący protest przeciwko brudnej i imperialistycznej wojnie w Wietnamie. Amerykańską Arkadię. Apologeci Woodstock, także sam Owsiak, nie wspominają o tragicznym końcu epoki hippie i jeszcze bardziej przerażającej obyczajowej i społecznej spuściźnie tego ruchu. W sierpniu tego samego 1969 r., funkcjonująca w ramach hipisowskiej subkultury banda Charlesa Mansona dokonała bestialskiej zbrodni w domu reżysera Romana Polańskiego, masakrując jego ciężarną żonę i jej gości. Kilka miesięcy później na innym wielkim festiwalu w kalifornijskim Altamont, podczas koncertu The Rolling Stones, ochraniający scenę członkowie motocyklowego gangu „Hells Angels” („Aniołowie Piekieł”) zamordowali na oczach tysięcy ludzi młodego chłopaka, w trakcie wykonywania przez zespół utworu Sympathy for the Devil. Społeczne dziedzictwo pokolenia Woodstock, hołdującego hasłu „sex, drugs and rock’n’roll”, jest dramatycznie destrukcyjne. Zachwianie pozycją tradycyjnej rodziny, obsesyjna seksualność i związana z nią wręcz doktrynalna rozwiązłość, odrzucenie religii, to tylko początek katalogu spustoszeń pozostałych po radosnej epoce „dzieci kwiatów”. Warto o tym porozmawiać z naszymi dziećmi, zanim wybiorą się na Woodstock Jerzego Owsiaka.

Z pozoru wszystko jest OK
Sam twórca festiwalu na każdym kroku podkreśla jego pozytywne przesłanie, przejawiające się w poszanowaniu różnych światopoglądów, tolerancji dla odmienności, chlubi się skutecznym wyeliminowaniem przemocy z festiwalowego miasteczka. Woodstock w Kostrzynie już od lat nie ogranicza się tylko do oferty muzycznej. Ambicją organizatorów jest wzmocnienie jej o konkretny, dodajmy, bardzo sformatowany przekaz światopoglądowy. W tegorocznym programie „wydarzeń towarzyszących” festiwalowi znajdziemy m.in. warsztaty Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej z Warszawy zatytułowane „Lubię to. Radosny seks”, portal intelektualnie.pl oferuje warsztaty z zakresu szybkiego czytania, można będzie podyskutować z redaktor Janiną Paradowską czy bp. Tadeuszem Pieronkiem. Jednym słowem – dla każdego coś miłego. Czy na pewno? Czy rzeczywiście nastolatkom odwiedzającym Woodstock potrzebne są warsztaty „radosnego seksu”? Czy światopoglądową polaryzację w Polsce można ograniczyć tylko do opozycji Paradowska – bp Pieronek? A co do szybkiego czytania, wielu demonologów i egzorcystów mówi wprost, że metody promujące powiększenie intelektualnych możliwości tą drogą są niczym innym jak praktyką okultystyczną. Zasadniczy przekaz festiwalu Owsiaka też pełen jest treści antychrześcijańskich. Bo na pewno promocją takowych jest działalność na terenie festiwalowego miasteczka wioski Kryszny, nie wspominając już o nihilistycznym, wrogim religii przesłaniu wielu występujących w Kostrzynie zespołów. Każdego roku w Przystanku Woodstock uczestniczy kilkaset tysięcy młodych ludzi, a Owsiak pyszni się frekwencyjnymi rekordami. Wtórują mu przyjazne media. Doszło do tego, że wielu nastolatków nie wyobraża sobie wakacji bez „zaliczenia” festiwalu. Rock naprawdę ma więcej do przekazania, niż „może uchwycić oko”. Bądźmy ostrożni, by fascynacja tą specyficzną muzyką nie zawładnęła naszym życiem. Naszym lub naszych dzieci.

Tu jest oryginał: http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/s ... _roll.html
Polecam komentarze czytelników. Wyjątkowo zgodna krytyka tych wynurzeń.