Prasa lokalna i mało znana o nas

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Bolito » 07 lis 2009, 23:12

„DON BOSCO. MIESIĘCZNIK SALEZJAŃSKI” nr 11 (93) XI 2009

Robert Tekieli
Ręce zwisały mi do nóg

W pierwszym wcieleniu nie byłem jeszcze w pełni człowiekiem, raczej jego prehistoryczną wersją. Jako zdecydowanie nadrzewne stworzenie żyłem wysoko, wśród liści i gałęzi.
Piętnastoletniej Agnieszce nauczycielka rysunków wmawiała, że w poprzednich wcieleniach była i prowansalskim chłopem, i prostytutką w starożytnym Kairze. Agnieszka wyśmiała ją. Jednak reinkarnacyjne opowieści nauczycielki zafascynowały chłopaka z innej klasy. Michał zaczął ćwiczyć medytację transcendentalną i próbował regresingu. Potem wszedł we wschodnie sztuki walki i praktyki magiczne. Dopiero drastyczne dręczenia oraz nocne paraliże i towarzyszące mu wszędzie poczucie wrogiej obecności wewnątrz duszy doprowadziły Michała do egzorcyzmów i uwolnienia.
Wiara w reinkarnację jest jedną z naczelnych idei New Age. Przyjęcie związanego z tą wiarą systemu przekonań bardzo często jest pierwszym krokiem do praktyk inicjacyjnych, otwierających człowieka na świat demoniczny. Za błędem często bowiem ciągnie się grzech.

Aborygen w samolocie
Reinkarnacja głoszona w niektórych religiach jest eschatologiczną koncepcją wcielenia się duszy zmarłego człowieka w ciało nowo powstającego organizmu – ludzkiego, zwierzęcego czy roślinnego. Występuje w religiach indyjskich, w platonizmie, kabale, teozofii i w wierzeniach aborygenów australijskich czy New Age.
Popularność reinkarnacji w społeczeństwach Zachodu ciągle rośnie. Wierzy w nią 32% Polaków i Irlandczyków, 27% Brytyjczyków oraz 22% Włochów. Mnożą się książki i filmy poświęcone „wspomnieniom z poprzednich wcieleń”.
„Ujrzałam siebie – niskiego, muskularnego mężczyznę o falistych włosach związanych w kitkę”. „Nagle stałam się czarnoskórym wojownikiem. Nie miałam na sobie nic poza spódniczką z trawy, ledwo przysłaniającą przyrodzenie”. „W pierwszym wcieleniu nie byłem jeszcze w pełni człowiekiem, raczej jego prehistoryczną wersją. Jako zdecydowanie nadrzewne stworzenie żyłem wysoko, wśród liści i gałęzi. Poruszałem się w zgiętej pozycji, ręce zwisały mi do nóg”. Poza byciem kanwą do takich barwnych „wspomnień” reinkarnacjonizm stał się ideologią jednej z odmian pseudoterapii: regresingu. Jej zwolennicy wierzą, że doświadczenia z przeszłego życia mogą wpłynąć na postawę i zachowanie człowieka. Według tych wierzeń osoba lękająca się ognia ma tak reagować dlatego, że spłonęła żywcem w Rzymie za czasów Nerona, a ktoś inny ma bać się latania samolotem, ponieważ w poprzednim życiu miał zginąć na pokładzie „Hindenburga”.

Pierwsze: nie pomagaj!

W połowie XIX wieku jeden z twórców francuskiego spirytyzmu Hypolyte Rivail, znany jako Allan Kardec, zaczął publikować teksty traktujące o wędrówce dusz, powołując się na wypowiedzi tajemniczych istot wcielających się w osoby wprowadzane przez niego w stan transu mesmerycznego. Jednak olbrzymią popularność reinkarnacjonizm zyskał dzięki działalności Heleny Bławatskiej i jej Towarzystwa Teozoficznego.
Kolejna fala popularności idei reinkarnacji wiąże się z New Age. Nurt ten w specyficzny sposób przeinterpretował pesymistyczne dotąd poglądy na wyrok losu wikłający człowieka w nieubłagane koło żywotów i śmierci. Klasyczny reinkarnacjonizm głosi bowiem, że człowiek może źle przeżyć swoje życie i odrodzić się w jeszcze gorszej sytuacji – zwierzęcia czy rośliny. New Age widzi tylko możliwość postępu i rozwoju duszy aż po wyzwolenie. Nieznane są przesłanki tego optymizmu. Obydwa spojrzenia łączy jednak to samo nastawienie: zbawić możemy się sami.
Jakie są konsekwencje przyjęcia światopoglądu reinkarnacyjnego? Jacques Verlinde opisuje rozmowę młodej Hinduski z najwyższej kasty z guru Maharesh Yogi. Dziewczyna przyszła do Mistrza z pytaniem czy może zostać pielęgniarką. Guru gwałtownie odradzał jej wybór tego zawodu, mogłaby bowiem skalać swoją karmę poprzez kontakt z siudrami, osobami z najniższej kasty „niedotykalnych”. Siudra, dosłownie znaczy „gnój”.
Podobnie głosi New Age. Według tych wierzeń oprócz duchów indywidualnych istnieją też duchy zbiorowe miast, narodów, ras. Mają one własną karmę i szkodliwe wręcz jest pomaganie społecznościom biednym oraz narodom cierpiącym, gdyż oni muszą odpracować złą karmę, aby osiągnąć świętość.
System poglądów związany z reinkarnacją eliminuje zatem z przestrzeni społecznej empatię, współczucie oraz bezinteresowną pomoc i zaangażowanie w losy osób cierpiących.

Herezja samozbawienia
System wierzeń wiążących się z ideami reinkarnacjonizmu jest bardzo rozbudowany. Zawiera poglądy czasami zadziwiające. New Age twierdzi na przykład, że Bóg wielokrotnie przyjmował ciało ludzkie, a spośród wszystkich jego postaci najdoskonalszy był Kryszna. Jezus ma według tych wierzeń być wcieleniem Wisznu i Siwy, a nawet Dionizosa czy Mitry... Starożytny reinkarnacjonizm tak łatwo wpasował się w myślenie New Age, ponieważ jest tylko jedną z koncepcji samozbawienia. Próby tworzenia syntezy myśli chrześcijańskiej i reinkarnacji występowały w pierwotnym Kościele jedynie na jego obrzeżach, w sektach i herezjach.
Autorytet Słowa Objawionego kwestionuje w sposób absolutny domniemanie o „kołowrocie wcieleń”. Słowa Listu do Hebrajczyków nie pozostawiają cienia wątpliwości: „Postanowione ludziom umrzeć, a potem sąd”. Święty Justyn surowo skrytykował ideę kolejnych wcieleń jako teorię sprzeczną z elementarnym pojęciem kary oczyszczającej, która wymaga świadomości popełnionej winy. Słabość reinkarnacyjnego rozumowania Platona wykazał najprościej święty Ireneusz, zajmując się kluczową dla idei wielu wcieleń kwestią pamięci. Platon, nie przeprowadzając żadnego dowodu, twierdzi arbitralnie, że dusze przed wcieleniem piją napój zapomnienia: „Jeśli napój zapomnienia posiada zdolność wymazywania z pamięci wszystkich wspomnień, to skąd ty możesz wszystko wiedzieć, Platonie?”.
Nie ma żadnych powodów do twierdzeń okultystów sugerujących, że pierwotny Kościół wyznawał reinkarnacjonizm.

Iluzja i złudzenie
Współczesnym „dowodem” na prawdziwość reinkarnacjonizmu mają być z kolei „wspomnienia z poprzednich wcieleń” ludzi poddanych hipnozie. Okazało się jednak, że nie mają one żadnej wartości poznawczej. Są najczęściej sumą doświadczeń i lektur danej osoby. Widać to najpełniej w tak zwanym „syndromie fałszywych wspomnień”. W procesowy sposób zakwestionowano bowiem „wartość dowodową” hipnotycznych wynurzeń osób rzekomo molestowanych w dzieciństwie. Okazywało się bowiem, że wiele faktów przywoływanych przez „molestowanych” nie mogło po prostu mieć miejsca. Osoby zaskarżane mieszkały na przykład na innych kontynentach, dzieci nie miały możliwości przebywania w przywoływanych przez nie miejscowościach, budynki opisywane przez nie jeszcze wtedy nie istniały... Hipnoza zatem nie jest dowodem na realność reinkarnacyjnych wspomnień.
Nie istnieją żadne inne dowody na rzecz prawdziwości reinkarnacji. Jest to idea całkowicie spekulatywna, choć dla niektórych może być rozwiązaniem ich dylematów. Wiara w ponowne narodziny może niektórym osobom wrażliwym, a pozbawionym łaski wiary, pomóc w poradzeniu sobie z trudami życia. Jednak druga i trzecia szansa są iluzją i złudzeniem...
Trwa starcie New Age z myślą chrześcijańską. Idea reinkarnacji jest w niej podstawowym orężem. Jednak według wiary objawionej człowiek sam nie jest zdolny do tego, aby osiągnąć zbawienie. Nawet w wielu wcieleniach nie potrafiłby sam siebie oczyścić z win i stanąć twarzą w twarz z Bogiem. Dla chrześcijan autorytet Biblii zamyka kwestię. Zresztą, dla większości ludzi jedno wcielenie wydaje się zbyt trudną próbą...
Nie jedz na czczo (grafitti)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Bolito » 24 lut 2010, 22:33

„„KULISY” nr 43 ( 2392) 24 X 2003

Anna Szulc
Polowanie na sekty

W Polsce istnieje ponad pięćdziesiąt ośrodków, stowarzyszeń i fundacji, których naczelnym zadaniem stała się walka z sektami.
Do worka z napisem sekty, w którym znaleźli się Świadkowie Jehowy i wyznawcy Kryszny, wojownicy o czystość religijną dorzucili trenerów jogi, ekologów i tarocistów.
Antysekciarska histeria potęguje się w Polsce przed wakacjami i tuż po nich, gdy rodzice, po wielotygodniowej rozłące z trudem rozpoznają dzieci. Wydają im się mizerne i wychudłe. W dodatku milczą albo mówią od rzeczy. Rodzice wpadają więc w panikę, podsycaną przez pogadanki telewizyjne o ekspansji kolejnego, groźnego ruchu religijnego. I choć najczęściej przyczyną dziwnego zachowania dziecka nie jest kontakt z niebezpieczną sektą, lecz tylko wakacyjna miłość, to i tak spirala strachu zaczyna się kręcić. I kręci się tak od lat, z roku na rok zataczając coraz większe koła.
W pierwszym takim kręgu znalazło się Towarzystwo Świadomości Kryszny, religijny ruch, oparty na hinduskich księgach wedyjskich. Krysznowcy golą głowy, noszą kolorowe szaty i zachowują się dziwne. Tak przynajmniej uznało na początku lat 90. stowarzyszenie Civitas Christiana. Rozpowszechniło więc ulotkę, że Ruch Hare Kriszna to organizacja niebezpieczna. Krysznowcy wytoczyli stowarzyszeniu proces o zniesławienie, który w 1999 roku wygrali.
W tym samym roku inną sprawę przed sądem wygrała Misja Czaitanii (jej nauki zbliżone są do filozofii wyznawców Kryszny). Na ławie oskarżonych zasiadła przewodnicząca Ruchu Obrony Rodziny i Jednostki, która głosiła, że Misja Czaitanii doprowadza swoich członków do utraty zmysłów. Co okazało się, jak łatwo przewidzieć, zupełną bzdurą.

Pranie mózgów i kieszeni
Ale na polskich stronach internetowych, poświęconych sektom, Misja Czaitanii i Ruch Hare Kriszna nadal opisywane są jako organizacje krwiożercze. Podobnie jak różokrzyżowcy, mormoni, Świadkowie Jehowy, bahaiści i masoni oraz kilkanaście innych ruchów i ugrupowań religijnych.
Wszystkie uznano za sekty. A rozpowszechniana definicja sekty jest jednoznaczna. Upraszczając - to zamknięta i groźna grupa. Na jej czele stoi guru, którego dewizą jest zniewalanie ludzi, pranie im mózgów i kieszeni.
- Już samo słowo sekta budzi w Polakach dreszczyk negatywnych emocji, kojarzy się z czymś podejrzanym i z gruntu destruktywnym - przyznaje doktor Zbigniew Pasek z pracowni Dokumentacji Wyznań Religijnych w Instytucie Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dlatego w swoich badaniach doktor Pasek, podobnie jak inni religioznawcy, właśnie ze względu na pejoratywne skojarzenia zrezygnował z terminu "sekta". Zastąpił go sformułowaniami neutralnymi, jak "ruchy religijne", "ruchy kultowe".
- W polskim prawie słowo sekta także nie występuje, choć wielu chciałoby je wprowadzić, bo to ułatwiłoby zapewne walkę z tymi, którzy odważyli się myśleć inaczej - dodaje naukowiec.
Tymczasem do sekt, od lat uznanych za niebezpieczne, doszły w ostatnim czasie nowe.
- Dziś najbardziej obawiamy się nie krysznowców, lecz wszelkich form uzdrawiania i okultyzmu - wyjaśnia ojciec Tomasz Mariański z Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach w Krakowie. I dominikanin w jednym szeregu z sektą Moon stawia astrologów, tarocistów, nauczycieli Reiki i… jogi.
- Joga to nie tylko ćwiczenia fizyczne - zapewnia. - To także kontakt z energią, która dla człowieka Zachodu może być zgubna.
Podobny pogląd głosi siostra zakonna i misjonarka Michaela Pawlik, która w Indiach spędziła kilkanaście lat, a dziś swoje poglądy na temat jogi przekazuje polskim licealistom. I tak uczniowie w Dębicy dowiedzieli się od misjonarki, że ćwiczenia oddechowe w jodze powodują skutki patologiczne. - Osobowość człowieka rozbija się przez gwałcenie fizjologicznych procesów własnego organizmu - twierdzi siostra Michaela.

Precz z jogą
I nagonka przeciw jodze, uznawanej w świecie za jedną z najlepszych metod na utrzymanie i poprawę zdrowia, przyniosła skutki. W Krakowie dwie szkoły, oparte na słynnej w świecie metodzie Iyengara, długo borykały się z trudnościami lokalowymi. Najczęściej wymawiano im wynajmowane na ćwiczenia sale w szkołach, bo rodzice protestowali, że ich dzieciom zagraża jakaś sekta.

- Do dziś zdarza się, że maluchom, które przychodzą do nas na ćwiczenia, nauczyciele wytykają kontakty z niebezpieczną organizacją - mówi Agnieszka Kocot, nauczycielka jogi. - Staramy się wyjaśniać, że nie zagrażamy im obcym światopoglądem, bo po prostu żadnego światopoglądu nie propagujemy.
Brak tolerancji daje się też we znaki nauczycielom Reiki, propagującym metodę samouzdrawiania. Pięć podstawowych zasad Reiki to: "nie złość się, nie martw się, bądź wdzięczny, pracuj z oddaniem, bądź życzliwy dla innych".
- Praktykowanie Reiki może doprowadzić człowieka do stanu opętania - twierdzi natomiast ojciec Tomasz Mariański.
- To kłamstwo - oburza się Janina Ewa Jabłońska, mistrzyni Reiki. - Jeżeli już, to możemy mówić wyłącznie o "opętaniu dobrem". Nie rozumiem, dlaczego mamy wrogów wśród katolików. Sama jestem praktykującą katoliczką, a wielu, którzy zetknęli się z Reiki, odzyskało wiarę w siebie i w Boga.
W Polsce istnieje ponad pięćdziesiąt ośrodków, stowarzyszeń i fundacji, których naczelnym zadaniem stała się walka z sektami. Większość z nich działa przy klasztorach, parafiach i w siedzibach Młodzieży Wszechpolskiej. Część ośrodków finansowana jest także przez władzę świecką, na przykład z gminnego budżetu. - W ten sposób, również za samorządowe pieniądze, toczy się wielka krucjata przeciwko alternatywnej duchowości - zauważa doktor Zbigniew Pasek.
W takiej krucjacie uczestniczył Jan Ostrowski, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu, który odciął ludności dostęp do ściany, za którą miałby znajdować się święty kamień, zwany wawelskim czakramem. Na tablicy dyrektor wyjaśnił, że uprawianie praktyk okultystycznych nie licuje z godnością Wawelu i sprzeczne jest z katolicyzmem. Nie pomogły protesty mieszkańców i naukowców. Swojego oburzenia nie ukrywał doktor Bartłomiej Dobroczyński z Uniwersytetu Jagiellońskiego, znawca ruchów religijnych. - Święty kamień to zapewne zakopany pod ziemią meteoryt. Jak wielka jednak musi być małoduszność tych, którzy nie są w stanie tolerować czegoś, co wykracza poza ich wiarę? - pytał retorycznie naukowiec.

Źli ekolodzy i tarociści

Żelazny system wartości kierował także byłym już prezydentem Bielska-Białej Bogdanem Traczykiem, który wytoczył walkę miejscowemu klubowi ekologicznemu Gaja. Prezydent nie ukrywał, że ekologów nie lubi, bo przeczytał, że "piewcami natury są niechrześcijanie". W sukurs jemu przyszła część radnych. Rajcowie zaczęli bić na alarm, że Gaja, organizując w szkołach Tydzień Przeciwko Rasizmowi, wprowadza tam sekty (program przewidywał, że posiłki rozdadzą członkowie Ruchu Hare Kriszna). W efekcie większość szkół wycofała się z obchodów, wymawiając też zaproszenie Janinie Ochojskiej. Gaja zaliczana jest dziś do najpoważniejszych klubów ekologicznych w Europie.
Do worka sekt oprócz ekologów wsunięto nawet wróżbiarzy. W szczególności dostało się tarocistom, oskarżanym o czarną magię.
- Karty to kolejny przejaw okultyzmu, który może człowieka negatywnie zaprogramować - twierdzi dominikanin Tomasz Mariański.
- Negatywnie może nas zaprogramować i ekspres do kawy - odpiera zarzuty Beata Wasilewska, tarocistka z Krakowa. - Każdy przedmiot może być użyty dla dobrych lub złych celów.
Wasilewska dodaje także, że tarot w rękach mądrego wróżbity działa jak psychoterapia.
Na końcu czarnej listy polskich sekt (zamieszczonej np. na stronie www.sekty.iq.pl) znaleźli się… miłośnicy talizmanów. Także ci, którzy powiesili sobie na szyi słonika na szczęście.
Ale ponoć jest to fetysz, który odciąga nas od prawdziwej wiary.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 25 lut 2010, 07:22

Polski ciemnogród w akcji...

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 26 lut 2010, 11:00

Wyobraźmy sobie odwrotną sytuację.
Od ponad 1000 - ca lat ISCON jest dominującym ruchem religijnym. Ma świątynie w każdy mieście i wiosce. Ma wpływ na politykę i kierowanie społeczeństwem. Religia ta nauczana jest w szkołach i uczniowie muszą zaliczać ten przedmiot aby przejść do następnej klasy. Przedstawiciele ISCONu zasiadają w rządzie i we wszelakich instytucjach mających wpływ na rządzenie. Ich zdanie liczy się u polityków, gdyż duchowni mają posłuch u zwykłych ludzi.
I wtedy zaczynają pojawiać się jakieś religijne ruchy, których nauczanie odbiega nieco od nauk głoszonych przez ISCON. Ruchy te rozwijają się i starają się zaistnieć. Zaczynają zdobywać coraz więcej zwolenników gdyż jak okazuje się wielu ludzi ma już dość wszechwładztwa ISCONowych. Co wtedy? Co zrobili by panujący dotąd niepodzielnie wielbiciele? Przecież to my mamy rację. My nauczamy prawdziwej religii. Nie możemy dopuścić aby ci nowi namieszali niewinnym ludziom w głowach. Znacie dalszy scenariusz? :)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 26 lut 2010, 11:13

Wydaje się, że przykładając znak równości do obu sytuacji, z góry zakładasz, że w przyszłości, ewentualni bhaktowie u władzy, koniecznie musieliby być na takim samym poziomie świadomości, co dzisiejsi dranie. Innymi słowy kszatriowie nie będą w stanie prawidłowo wykonywać swoich obowiązków, a bramini będą braminami tylko z nazwy, a nie z realizacji Brahmana. Chyba nie w tym rzecz, aby pozbawiać bhaktów Kryszny, Kryszny. Oczywiście zawsze można sobie dla zabicia czasu "pogdybać", ale co to komu da?

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 26 lut 2010, 12:02

Nic nie zakładam. Tak sobie gdybam dla zabicia czasu. Historia wszak lubi się powtarzać.
Chrześcijaństwo kiedyś też było w mniejszości, a co się z nim porobiło gdy obrosło w piórka?
Nie tak dawno wszak sam niemalże nie zostałem napiętnowany w czasie niewinnej przecież dyskusji na tym forum. Więc co by to było gdyby osoby z takimi skłonnościami otrzymały, lub też uzurpowały sobie rzeczywistą władzę i miały możliwość "przypiekania innych na ogniu"?
Żartuję rzecz jasna, ale kto to wie, kto to wie. :wink:

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 26 lut 2010, 13:12

Mathura pisze:Nie tak dawno wszak sam niemalże nie zostałem napiętnowany w czasie niewinnej przecież dyskusji na tym forum. Więc co by to było gdyby osoby z takimi skłonnościami otrzymały, lub też uzurpowały sobie rzeczywistą władzę i miały możliwość "przypiekania innych na ogniu"?
Nie pozostałeś dłużny, a więc nie narzekaj. Ale w zupełności Cię rozumiem. Też nie chciałbym, gdybym mógł wybierać, aby osoba o takich cechach, miała nade mną władzę. A więc przynajmniej w tym się zgadzamy. ;)

Życzę przyjemnego zabijania czasu, zanim czas nas zabije. :)

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Post autor: Mathura » 26 lut 2010, 16:54

Ale swoją drogą ciekawi mnie jak takie sprawy byłyby rozwiązywane?
Jakich środków zmuszeni by byli użyć ci przyszli bramini i kszatrijowie w takiej sytuacji? Co praktycznie by się stało?

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 26 lut 2010, 21:59

Ale zobacz co się stało z Indiami. ciągłe podziały i Indie, które kiedyś obejmowały calą planetę, potem Azję, przecież jeszcze 500 lat temu w Wietnamie, Tajlandii była kultura wedyjska. Za czasów Jezusa to praktycznie za granicą mieli Indie. Za czasów Mahometa w Mekce czcili Śiwę zanim on ją napadł i narzucił swoją religię. My nie mamy podłoza ideologicznego w postaci instytucjonalizmu, nie ma tego ani w wedach ani w tradycji. Śrila Prabhupad nauczał, że dobry rząd, nawet świecki, Prabhupad pisał, że świecki rząd nie oznacza rządu antyreligijnego, taki rząd po prostu pilnuje czy chrześcijanin przestrzega swoich zasad, czy muzułmanin przestrzega swoich zasad, czy hinduista przestrzega swoich zasad. U nas podstawą jest sukcesja uczniów a nie instytucja. Instytucja jest rodzajem misji. Jeżeli guru otwiera misję a tobie się ona podoba to przylączasz się i pomagasz mu. To tak jakbyśmy otworzyli klub bhaktów artystów aby było więcej pięknych wizerunków Kryszny, czy klub bhaktów ayurwedyków itp. Tak samo my mamy zrozumienie, że nie wszyscy ludzie są tacy sami, nie dąża do tego samego celu, ponieważ są na rożnych stopniach rozwoju:

Obrazek

Takie myślenie czy byśmy byli tacy sami, jest przede wszystkim spowodowane wychowaniem w katolickiej tradycji, skąd mimo, że podjęliśmy proces świadomości Kryszny, to przenosimy nie rzadko zachowania wpojone. Dlatego tyle było fanatyzmu dawniej, zanim wogóle wiedza i ksiązki się rozpowszechniły, a teraz, gdy jest nauczanie osób, które studiują o co tu chodzi, jest inaczej. Myślę, że jako organizacja zrobiliśmy duży postęp w ciągu 10 lat. Początki bywają takie, że zapał, nadgorliwość jest większy od wiedzy. Myślę, że wraz z umocowaniem na gruncie lokalnym będziemy coraz bardziej kwalifikowani, coraz mniej powielali wzorce kulturowe chrześcijańskie.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 26 lut 2010, 22:19

Akurat miałem przygotowane na święto niedzielne:


Obrazek
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

ODPOWIEDZ