Prasa lokalna i mało znana o nas

Awatar użytkownika
Mezamir
Posty: 258
Rejestracja: 26 gru 2012, 19:01

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Mezamir » 18 mar 2013, 08:32

http://nnka.wordpress.com/2012/01/09/sc ... nkarnacje/

Gdy neojudaizm/katolicyzm,prawosławie,anglikanizm itp, rozprzestrzenia się w jakiejś kulturze
wspiera swój rozwój zniesławianiem rdzennej tradycji,zachęcając do jej całkowitego odrzucenia.

Widać że ta baba zna schizofrenie z własnego doświadczenia.
Propaganda to ulubione narzędzie kościoła do prowadzenia wojen w czasie pokoju.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Purnaprajna » 18 mar 2013, 11:39

Mezamir pisze:Gdy neojudaizm/katolicyzm,prawosławie,anglikanizm itp, rozprzestrzenia się w jakiejś kulturze wspiera swój rozwój zniesławianiem rdzennej tradycji,zachęcając do jej całkowitego odrzucenia.

Widać że ta baba zna schizofrenie z własnego doświadczenia.
Propaganda to ulubione narzędzie kościoła do prowadzenia wojen w czasie pokoju.
Lepiej wyjaśnić to filozoficznie, tłumacząc to awidją (ignorancją) i siłami natury, niż ogólnikowym atakiem na inne wyznania. W innym przypadku schodzi się do tego samego poziomu, bezwartościowego dla życia duchowego krytykanctwa, jako objawu osobistej frustracji.

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Bolito » 20 mar 2013, 00:01

„NOWA GAZETA BIŁGORAJSKA” nr 10 (562) 5 - 11 III 2013

Nie żyje 14-miesięczne dziecko

Czternastomiesięczny Ernest z Szopowego (gm. Józefów) nie żyje. Przyczyny tragedii wyjaśni sekcja zwłok. Okoliczni mieszkańcy przyczynę śmierci chłopca upatrują w wyznaniu rodziców Hare Kryszna. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
Do śmierci chłopca doszło w poniedziałek, 25 lutego. Około godziny siedemnastej do domu chłopca przyjechała karetka pogotowia ratunkowego. Prawdopodobnie wezwali ją rodzice chłopca. Dlaczego? Malec nie oddychał, lekarzowi pogotowia nie udało się uratować dziecka. Stwierdził zgon i nie był w stanie ustalić przyczyny śmieci chłopca. Na miejsce przybyła policja oraz prokurator. Ciało zostało zabezpieczone do badań sekcji zwłok. Ma ona wyjaśnić przyczynę śmierci chłopca. Być może opieka sprawowana nad dzieckiem przez rodziców była niewłaściwa. Na ciele chłopca nie było obrażeń.
Prokuratura Rejonowa w Biłgoraju wszczęła postępowanie w kierunku artykułu 155 Kodeksu karnego – nieumyślnego spowodowania śmierci. Przeprowadzona sekcja zwłok, której wyniki będą za kilka tygodni, odpowie na pytanie, co doprowadziło do śmierci malca.
Okoliczne miejscowości huczą od plotek. Rodzina jest znana w okolicy. – Mówią, że są oni wyznawcami Hare Kryszna. Trzymali się na uboczu – mówią mieszkańcy. Dodają, że od momentu tragedii powstało kilka wersji, dlaczego chłopiec zmarł. - Jedni mówią, że nic mu nie było, bawił się, nagle się przewrócił i nie żył. Inna wersja mówi, że chłopiec chorował, wymiotował i to spowodowało jego śmierć. Niektórzy mówią, że malec chorował od dawna, ale rodzice nie wzywali lekarza – twierdzą mieszkańcy. Dodają, że prawdopodobnie chłopiec źle się czuł już od kilku dni. Okoliczni mieszkańcy przyczyny śmierci chłopca upatrują w stylu życia rodziny oraz ich wyznaniu.
Rodzina, w której wychowywał się Ernest, jest wielodzietna, był siódmym dzieckiem w rodzicie. Jak wynika z wypowiedzi mieszkańców, dzieci nie uczęszczają do szkoły. Naukę prowadzą rodzice. - Słyszałem, że wożą ich do szkoły raz na pół roku. Tam zdają jakieś egzaminy – mówią w okolicy. Informacje te potwierdza dyrektor Szkoły Podstawowej w Józefowie. – Dzieci realizują obowiązek szkolny poza szkołą w formie nauczania domowego. Dzieci zdają egzaminy klasyfikacyjne – mówi Edyta Nieśpiał.
Rodzina w Szopowem mieszka od lat. Jak twierdzą mieszkańcy, dawniej w domu, w którym obecnie żyją, mieszkał dziadek ojca nieżyjącego chłopca.
Wyznanie Hare Kryszna to hinduistyczny ruch religijny wywodzący się z Bengalu Zachodniego. W Polsce Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny zostało oficjalnie zarejestrowane i wpisane do “Rejestru kościołów i innych związków wyznaniowych”. Nazwa ruchu Hare Kryszna pochodzi od intonowanej przez nich Maha Mantry, wielkiej pieśni. Członkowie Towarzystwa, którzy otrzymali święcenia (mnisi lub mniszki) zobowiązani są do przestrzegania zasad wegetarianizmu, niestosowania środków odurzających (czyli używek), ograniczenia życia seksualnego tylko do małżeństwa, powstrzymania się od hazardu, codziennego intonowania 1728 razy Maha Mantry.
PT
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
Trisama
Posty: 254
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:31

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Trisama » 20 mar 2013, 14:08

Wysłałem list do redaktora naczelnego by ustalić o kogo chodzi.

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 mar 2013, 17:49

Ja znam tylko jedną osobę z Biłgoraja, która teraz akurat w dodatku jest za granicą, zapytałem tą osobę i otrzymałem taką odpowiedź:

- Nie słyszałem aby ktoś taki był, choć być może. Parę osób może i jest zainteresowanych z ciekawości ale co do praktyki to nie...

Ja: czyli pomówienie

- Raczej tak...
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Awatar użytkownika
Trisama
Posty: 254
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:31

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Trisama » 11 kwie 2013, 09:34

Trisama pisze:Wysłałem list do redaktora naczelnego by ustalić o kogo chodzi.
Po korespondencji z Redaktorem Naczelnym ustalilismy, że nie chodzi tu o wielbicieli z MTŚK i, że w następnym numerze ukaże się sprostowanie. Poza tym umówilismy się na wywiad o naszym związku wyznaniowym.

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Bolito » 11 kwie 2013, 22:49

Trisama pisze:Po korespondencji z Redaktorem Naczelnym ustalilismy, że nie chodzi tu o wielbicieli z MTŚK
Czyli to mogą być bhaktowie z jakiejś "ścieżki równoległej", czy osoby nie mające nic wspólnego z bhaktami ?
Trisama pisze:w następnym numerze ukaże się sprostowanie. Poza tym umówilismy się na wywiad o naszym związku wyznaniowym.
Świetnie. Będę zaglądał na stronę gazety.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Bolito » 25 maja 2013, 23:27

I jak, ukazało się coś? Bo na stronie gazety nic nie zauważyłem, a nie mogę się tam doszukać wyszukiwarki.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Bolito » 21 lip 2013, 22:02

Wakacje, to i w prasie przykościelnej wakacyjne tematy:

„PRZEWODNIK KATOLICKI” nr 29. 21 VII 2013

A gdzie jest teraz twoje dziecko?

autor: Kamila i Błażej Tobolscy
Od bycia rodzicem nie ma wakacji. Pomimo letniej beztroski naszych dzieci, my musimy być czujni na pojawiające się w tym czasie zagrożenia. Jeśli bowiem w porę nie zareagujemy, możemy wiele stracić...
Dominika w wakacje, po skończeniu pierwszego roku studiów, wybrała się na wędrówkę po Bieszczadach. Tam na jednym ze szlaków spotkała ludzi, którzy sami siebie określali ekologami związanymi ze słońcem i mającymi lepszy kontakt z naturą. Zaprosili ją do swojej chaty, która stała gdzieś na bieszczadzkiej polanie. Żyli tam bez prądu, zupełnie odcięci od cywilizacji. Wrażliwą dziewczynę zafascynowała ich inność. Po powrocie do domu, w ciągu kilku dni zdecydowała się wyjechać ponownie w Bieszczady i zamieszkać z grupą ekologów. Szybko jej kontakty z bliskimi stały się oschłe i powierzchowne. Kiedy więc zaniepokojona rodzina odnalazła nowe miejsce pobytu córki, z przerażeniem zobaczyła oblicze „ekologii”, które oprócz kąpieli w rosie, bardziej wyróżniał panujący w chacie brud i odór. Na nic zdały się próby namówienia Dominiki do powrotu do domu i kontynuowania studiów. Nie pomogła też interwencja policji, która odkryła, że pod przykrywką życia zgodnego ze słońcem i naturą kryje się handel środkami odurzającymi. Dopiero po dwóch latach dziewczyna opuściła Bieszczady. Nie powróciła jednak na studia, a do normalności będzie zapewne wracała jeszcze całe lata.

Choćby nić kontaktu...
Ta historia, to tylko jedna z wielu podobnych, z którymi co roku stykają się pracownicy i wolontariusze Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, działających w kilku miejscach w kraju. Prowadzą one działalność profilaktyczną, mającą na celu ochronę osób w różnym wieku przed manipulacją psychologiczną, doktrynalną i ideologiczną. Pomagają również ludziom uwikłanym już w sekty oraz ich rodzinom i przyjaciołom.
W krakowskim oddziale ośrodka pomoc i wsparcie otrzymała także rodzina Dominiki. – Rodzice, których dzieci padły ofiarą grup stosujących psychomanipulację, powinni niestety liczyć się z tym, że droga, która jest przed nimi, będzie długa i trudna. Najpierw jednak muszą zaakceptować nową sytuację i pogodzić się z tym, że zazwyczaj – ufajmy, że przejściowo – ich dziecka nie ma w domu – zauważa Józef Rostworowski, który od 17 lat pracuje jako wolontariusz w dominikańskim ośrodku w Krakowie, pełniąc w międzyczasie funkcję małopolskiego kuratora oświaty. Podkreśla przy tym, że niezwykle ważną rzeczą jest utrzymanie choćby najdrobniejszej nici kontaktu z synem lub córką, co zawsze zwiększa szansę na udzielenie pomocy.

Kiedy dziecko wraca jakieś inne
Grupy psychomanipulacyjne, do których należą także różnorodne sekty, działają przez cały rok. Jednak to właśnie w czasie wakacji, kiedy młodzi ludzie mają dużo wolnego czasu, który nierzadko spędzają poza domem i kiedy są szczególnie otwarci na nawiązywanie znajomości z nowymi ludźmi, werbownicy jeszcze intensywniej zarzucają swoje sieci. – Z zasady członek grupy stosującej psychomanipulację nie podchodzi od razu do swojej ofiary, ale najpierw dokładnie ją obserwuje. Oczywiście łatwiej czynić to na przykład w miejscach publicznych, zwłaszcza tych, gdzie młodzi chętnie przebywają. Zdarza się nawet, że na miejsce werbowania wybierane są pielgrzymki religijne. Niestety młodzież pozbawiona opieki rodziny, sama nie zawsze jest w stanie dobrze ocenić zamiary innych – wyjaśnia Rostworowski, który na co dzień jest także dyrektorem Niepublicznego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli przy Centrum Jana Pawła II w Krakowie. Stąd też od wielu lat właśnie pod koniec lata osoby posługujące w dominikańskich ośrodkach spotykają się z najbardziej trudnymi przypadkami. − To wówczas najczęściej przychodzą do nas rodzice, którzy zauważają, że ich dziecko po powrocie z wakacji jest jakieś inne. Czują oni, że coś się wydarzyło, że ktoś wpłynął na sposób myślenia dziecka – mówi Józef Rostworowski, dodając, że oczywiście niekoniecznie musi to świadczyć o tym, że młody człowiek należy już do grupy psychomanipulacyjnej. Na tym etapie jego bliscy muszą szczególnie zwracać uwagę na to, jak się zachowuje, czy nie nastąpiła zmiana, np. w sposobie ubierania, odżywiania, czy nie pojawiły się jakieś całkiem nowe przyzwyczajenia i czy przy tym nie prowadzi z kimś ożywionej korespondencji.

Sprawdźmy, zanim wyjedzie
Musimy też zachować ostrożność, wysyłając dziecko na różne formy zorganizowanego wypoczynku. – Rodzice czy opiekunowie powinni dokładnie sprawdzić, kto taki wyjazd organizuje, kim są biorący w nim udział opiekunowie, jaki jest program tego wypoczynku i w jakim miejscu się on odbywa. Pamiętajmy, że każdą formę wypoczynku dla dzieci i młodzieży można sprawdzić w wojewódzkim Kuratorium Oświaty. Nasz niepokój powinny budzić zwłaszcza bardzo niskie koszty wyjazdu, ale też sytuacja, kiedy organizator unika odpowiedzi na nasze pytania czy wówczas, gdy kontakt z nim ograniczony jest jedynie do telefonu komórkowego – przestrzega Rostworowski.
Warto być czujnym, gdyż sekty nie zawsze są łatwo rozpoznawalne. Często bowiem kryją się pod nazwami kościołów, związków wyznaniowych, nowych ruchów religijnych czy stowarzyszeń. Ważne jest nie tyle to, jak dana grupa się nazywa, ale to, w jaki sposób działa, werbując nowych członków i jakie są jej prawdziwe cele.

Ukryte zagrożenia
Specjaliści z Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach podkreślają, że największe niebezpieczeństwo, jakie czyha na młodych ludzi, wiąże się z uzależnieniem psychicznym. Powoduje ono najczęściej odcięcie zwerbowanej osoby od swojego dotychczasowego środowiska i poddanie jej „praniu mózgu”. Wówczas taką osobą bardzo łatwo jest sterować, tym bardziej że nie zdaje ona sobie sprawy z tego, że jest od kogoś uzależniona. Wydaje jej się, że sama dobrowolnie i świadomie podejmuje wszystkie decyzje, a w rzeczywistości jest zupełnie podporządkowana przywódcom danej grupy.
Taką typową grupą, która bardzo łatwo całkowicie uzależnia psychicznie jest Kościół Zjednoczeniowy Moona, działający dosyć szeroko także w Polsce. Bardzo aktywni, zwłaszcza na Pomorzu, są także członkowie destrukcyjnej grupy Hare Kriszna, przyciągającej młodych swoim strojem, śpiewem, tańcem, a także rozdawanymi za darmo posiłkami. Niebezpieczna jest również sekta używająca m.in. nazwy Bractwo Zakonne Himawanti, która ostatnio szukała swoich sympatyków i wyznawców także na portalach społecznościowych, np. na Facebooku. Wcześniej werbowała ona ludzi, oferując chociażby kursy jogi. Tego typu grupy często zresztą ukrywają się pod pozornie niewinną działalnością, taką jak nauka języków obcych czy zajęcia ze sztuk walk Wschodu. A trzeba zdawać sobie sprawę, że w naszym kraju może działać, jak się oblicza, ok. 300 sekt. Należy do nich ponad 100 tys. osób, a ich wpływom może ulegać nawet milion Polaków. By uchronić nasze dziecko przed ich zgubnym wpływem, nie wystarczy być czujnym jedynie podczas wakacji. O dobry kontakt z nim musimy bowiem dbać przez cały rok.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Prasa lokalna i mało znana o nas

Post autor: Bolito » 22 wrz 2013, 23:24

„PRZEWODNIK KATOLICKI” nr 33 18 VIII 2013

Kamila Tobolska
Czy diabeł boi się święconej wody?

Rozmowa z egzorcystą ks. Michałem Olszewskim o sztuczkach złego ducha, istocie egzorcyzmu i o tym, kto tak naprawdę powinien z niego skorzystać .

Czy boi się Ksiądz złego ducha?
− Już nie, ale był taki moment, że zacząłem się bać. Zły duch chce nas, zwykłych śmiertelników, przestraszyć. Próbował tego też ze mną. Zresztą w mojej posłudze cały czas doświadczam różnych jego sztuczek, takich jak chociażby SMS-y z groźbami wysyłane z nieznanych numerów najczęściej o godzinie piętnastej albo o trzeciej nad ranem. Szczególnie bałem się jednak, kiedy zaczął mnie zaczepiać w nocy. Po tych zdarzeniach, podczas jednego z egzorcyzmów, które odprawiałem, Zły wykrzyczał, że dawno by mnie zabił, gdyby Ona nie trzymała mnie za rękę. Ona, czyli Maryja, bo Szatan, który bardzo boi się Matki Bożej, nie wymówi Jej imienia, jeśli Ona czy Bóg mu tego nie nakażą. W tym momencie poczułem też ciepło w prawej dłoni. Cały lęk, który wcześniej odczuwałem, odszedł i nigdy już nie powrócił.
Swoich sztuczek Zły zapewne próbuje także podczas samych egzorcyzmów?
− W czasie egzorcyzmów diabeł materializuje z cząstek powietrza różne przedmioty, na przykład 15-centymetrowe kawałki szkła wydostające się z ust osoby uwalnianej. Wszystko to zakopuję albo palę. To prawda, że zły duch potrafi robić nieprawdopodobne rzeczy. Szkoda tylko, że ludzie prędzej uwierzą w jego sztuczki niż w wielkie cuda, których dokonuje Pan Bóg. Podam jeden przykład. Podczas uwalniania pewnej kobiety, która była w sekcie Hare Kriszna, musieliśmy spalić jej sari (długi pas materiału stanowiący tradycyjną część garderoby kobiety w Indiach − przyp. red.). Na drugi dzień po spaleniu wykrochmalone i wyprasowane leżało ono, a poznaliśmy je po wyhaftowanym imieniu, w szafie. Dopiero za trzecim razem udało się je spalić. Łatwiej uwierzyć ludziom w tę historię niż w to, że ta sama kobieta, już po uwolnieniu, przejechała całą Polskę na jednym baku paliwa. Nie miała pieniędzy, poprosiła więc Boga za wstawiennictwem założyciela naszego zgromadzenia, ks. Leona Dehona, żeby mogła wrócić do domu. Na tym baku jeździła jeszcze, nie tankując przez dwa czy trzy miesiące, dopóki nie znalazła pracy. Co więcej, nie stać jej było także na zakup gazu do kuchenki, więc gdy się modliła, usłyszała w sercu słowa, że jeśli potrzebuje ugotować posiłek, to gaz będzie płynął. I płynął, z pustej butli. Bo Bóg nas zaprasza do tego, abyśmy zobaczyli Jego potęgę!
Tymczasem większość mediów przedstawiając egzorcyzmy, zupełnie to pomija.
− Dokładnie. W medialnej dyskusji nad egzorcyzmami trzeba zmienić środek ciężkości. Egzorcyzmy to nie tropienie diabła czy poszukiwanie wszędzie zła. Nawet nie tropienie zagrożeń duchowych, chociaż mówienie o nich w jakiś sposób wchodzi w przestrzeń posługi uwalniania. Egzorcyzmy to tak naprawdę wielkie narzędzie miłości, z którym Kościół wychodzi do ludzi dręczonych przez Złego. Kościół nie opuszcza ich, tak jak Jezus nie opuścił zniewolonych i opętanych, o czym czytamy w Ewangelii. Istotą egzorcyzmu jest więc niewyobrażalne działanie Boga i Jego miłość względem uwalnianych osób. Dyskusja nad egzorcyzmami powinna więc być dyskusją nad miłością wobec ludzi zniewolonych, których niestety w obecnych czasach jest coraz więcej.
Czy to znaczy, że coraz więcej osób dopuszcza w swoim życiu działanie złego ducha? W jaki sposób się to dzieje?
− Jest cała plejada zagrożeń duchowych, które otwierają drogę Złemu. Często ludzie nie są ich nawet do końca świadomi. Zły duch bazuje szczególnie na złamaniu pierwszego przykazania, czyli zdradzie Pana Boga. To najczęstsza przyczyna zniewoleń duchowych. Dochodzi do nich, kiedy osoba ochrzczona zaniedbuje czy nawet porzuca sakramenty i odchodzi od Kościoła, równocześnie sięgając na przykład po okultyzm, magię, bioenergoterapię lub religie oraz filozofie Wschodu. Zdarza się też, że ludzie proszą złego ducha o zdrowie czy pomoc w prowadzeniu biznesu. Zawierają z nim swoisty pakt, a on szybko upomina się o swoje i domaga spłacenia długu. Najcięższe przypadki dotyczą jednak osób wstępujących do sekt satanistycznych i podpisujących cyrograf. Ostrzegam też, szczególnie młodzież, przed podpisaniem paktu ze złym duchem jednym kliknięciem w internecie. Są bowiem takie gry, w których wymagane jest zalogowanie się na konkretnej stronie, przyłączenie do danej grupy i zaakceptowanie jej zasad, co wiąże się czasem właśnie z podpisaniem paktu z diabłem. To niby zabawa, ale jednocześnie to konkretne decyzje człowieka.
Nieraz słyszy się także o opętaniu nawet małych dzieci...
− To szczególnie dramatyczna sytuacja, bardzo trudno bowiem egzorcyzmować dziecko. Wynika to z tego, że człowiek, aby zostać uwolniony, musi się wykazać wolą walki, mieć pragnienie nawrócenia. Dziecko natomiast nie ma świadomości walki duchowej.
A jak w ogóle może dojść do takiej sytuacji?
− Do końca nie wiemy. Jeśli mówimy o opętaniu dzieci od urodzenia, przyczyną zawsze jest postępowanie rodziców lub przodków. Tak jak rodzice mają prawo ochrzcić dziecko i oddać je Bogu, tak mają też duchową władzę oddać je w moc złego ducha. Jeden z chłopców, którego egzorcyzmuję, począł się w sekcie satanistycznej, w akcie rytualnego gwałtu, a następnie został ofiarowany Złemu. W mojej posłudze egzorcysty odkrywam zresztą pewną przestrzeń, która się z tym wiąże. Zdarza się bowiem, że osoby opętane czy zniewolone bezpośrednio nie zawiniły, ale zawinili ich rodzice czy dziadkowie, na przykład rzucając przekleństwo.
Może warto w tym miejscu wyjaśnić różnice między opętaniem a zniewoleniem?
− Opętanie, to mówiąc obrazowo, przebywanie złego ducha w danej osobie, której szkodzi on od wewnątrz, a nawet może odbierać świadomość. Działanie Złego może mieć także lżejszą formę zniewolenia, kiedy to przeszkadza on natarczywymi myślami, stanami lękowymi czy agresją, ale również zewnętrznie w postaci różnych dolegliwości czy bólu.
Kto więc powinien trafić do egzorcysty? I gdzie go szukać?
− Dzisiaj nie mamy problemu z dostępem do księży pełniących posługę egzorcysty. Jeżeli ktoś jej potrzebuje, znajdzie bez problemu, chociażby za pomocą internetu. Zachęcam jednak, żeby zachować pewną kolejność w tym kontakcie. Osoba odczuwająca jakieś problemy związane z poniewieraniem przez złego ducha, polegające na przykład na tym, że nie może ona wejść do kościoła, przyjmować Komunii św., że pojawia się u niej wstręt do tego, co święte czy rodzą się w jej głowie myśli samobójcze lub bluźniercze, powinna najpierw pójść do spowiedzi i szukać pomocy w swojej parafii. To naturalna droga. Warto poprosić swojego proboszcza czy wikariusza o modlitwę z nałożeniem rąk. Często ta modlitwa i dobra spowiedź wystarczą, aby te problemy zniknęły. Jeśli jednak tak się nie stanie, to wówczas faktycznie trzeba udać się do egzorcysty. Zły próbuje oczywiście w tym przeszkodzić. Ale ostatecznie to Bóg daje siłę.
Wspomniał Ksiądz o nałożeniu rąk. To szczególny rodzaj modlitwy?
− Tak, podkreślę jednak raz jeszcze, że mówię o kładzeniu rąk na głowie osoby, w intencji której prowadzona jest modlitwa, przez kapłana. Podchodzę do tej kwestii bardzo rygorystycznie, szczególnie podczas formacji wspólnot Odnowy w Duchu Świętym. My, kapłani, nie kładziemy na kogoś rąk dlatego, że leczą, ale czynimy to, ponieważ zostały one namaszczone olejem świętym w dniu przyjęcia święceń kapłańskich. Nakładamy więc ręce w imię Jezusa. Natomiast osoba świecka, jeśli odczuwa taką potrzebę, może położyć rękę na przykład na ramieniu osoby, nad którą się modli, i czyni to jedynie jako znak wspólnoty. Trzeba bowiem wielkiej ostrożności w tym, komu pozwalamy położyć rękę w geście modlitwy na naszej głowie. Prowadząc formację dla posługujących w odnowie charyzmatycznej, spotkałem się z przypadkiem, kiedy jeden z liderów okazał się osobą opętaną. Wcześniej był bowiem bioenergoterapeutą. Po nawróceniu przez wiele lat kładł ludziom ręce na głowę nieświadomy, że w tym czasie dzieje się to samo, co wcześniej w jego gabinecie bioenergoterapeutycznym. Potrzebne były egzorcyzmy, żeby został wyzwolony.
Ksiądz egzorcyzmuje w klasztorze w Stopnicy, gdzie mieszka?
− Zasadniczo tak. Mamy tam specjalnie przygotowany do tego pokój. Trzeba tu wyjaśnić, że jedynym egzorcystą w każdej diecezji jest jej biskup. I to on deleguje tę władzę księżom. Mam więc mój dekret od biskupa kieleckiego i gdy przebywam poza diecezją, a zachodzi taka potrzeba, to zwracam się do biskupa miejsca, prosząc go o możliwość użycia władzy egzorcysty.
A jak właściwie wygląda rytuał egzorcyzmu?
− Muszę zacząć od tego, że droga do uwolnienia konkretnej osoby może czasami trwać nawet latami. Jednorazowa modlitwa egzorcysty to natomiast ok. 2–3 godzin, a nawet dłużej. Nie może ona odbywać się w obecności osób postronnych. Sztuczki złego ducha, to, co robi z człowiekiem, który jest uwalniany i zazwyczaj traci panowanie nad własnym ciałem, mogłyby tę osobę postawić w niezręcznej sytuacji. Potrzebna jest natomiast obecność innych księży czy przygotowanych do tego świeckich, aby trzymać osobę uwalnianą i modlić się za nią.
Sam egzorcyzm jest natomiast bardzo pięknym nabożeństwem liturgicznym. Zaczyna się on modlitwą egzorcysty za samego siebie. Po nim następuje wiele różnych elementów rytuału.
Wymieńmy więc chociaż niektóre...
− Podczas egzorcyzmu odmawiana jest Litania do Wszystkich Świętych. To naprawdę niesamowity moment, podczas którego złe duchy krzyczą, gdyż święci rzeczywiście przychodzą. Dalej odmawiamy Psalmy i specjalną litanię nad osobą zniewoloną. Najistotniejszym elementem rytuału jest wyznanie wiary, bo wtedy wyrzekamy się zła oraz wyznajemy wiarę w Trójcę Świętą i w Kościół. Później następuje formuła egzorcyzmu większego, uroczystego w formie błagalnej. Prosimy Boga, by uwolnił tę osobę. Następnie w formie imperatywnej, w imię władzy, której udzielił nam Kościół, nakazujemy, aby zły duch ją opuścił. Takie słowa może wypowiedzieć tylko egzorcysta, bo inaczej mogłoby się to skończyć bardzo dramatycznie, chociażby ciężkim pobiciem. Egzorcystów przed atakami Złego chroni udzielona im władza, a i tak diabeł próbuje się do nich dobrać. Jest także czas na dziękczynienie, modlitwę, w której prosimy, aby Bóg chronił miejsca uwolnione oraz na błogosławieństwo.
Czasami, po części imperatywnej, odkładamy rytuał na chwilę, a bywa, że na wiele godzin. Rozpoczyna się wówczas wielka batalia, podczas której gnębimy Złego tak, aby powiedział: „Dość!” i by sam wyszedł. Używamy tu sakramentaliów takich jak święcone: woda, olej czy sól, stuły kapłańskiej i wielu modlitw. To także moment, kiedy trzeba rozpoznać złego ducha i dowiedzieć się, ile w ogóle ich jest w człowieku, wypytać o jego imię, o to, kiedy zamierza wyjść i nakazać mu, by odszedł, zakazując jednocześnie powrotu.
A co dzieje się wówczas z takimi duchami?
− Egzorcysta może je odesłać albo do piekła, albo pod krzyż Chrystusa, aby On nimi rozporządzał. Czasami złe duchy proszą mnie, bym pozwolił im wejść chociażby w jakieś zwierzę, byle nie musiały wracać do piekła. Jeden z moich kolegów egzorcystów uległ takiej prośbie i posłał je w chodzące po pobliskim podwórku kury. Zaraz potem wszystkie te ptaki uderzyły z impetem o siatkę ogrodzenia, zabijając się.
Mówi Ksiądz o rozmowie ze złym duchem. W jaki sposób on odpowiada?
− Głosy dochodzą z ust osoby, która jest uwalniana. Ale czasami wiele głosów wydobywa się też gdzieś z okolic żołądka. Złe duchy potrafią się również kłócić między sobą. Fizycznie słyszę, że to głosy pochodzące od wielu duchów osobowych.
Zły duch nie wypowie zdania, żeby nie przekląć. I nieważne, w jakim języku mówi. Dlatego aż przechodzą mnie ciarki, kiedy słyszę, że ktoś używa wulgaryzmów, bo to po prostu język złego ducha. Oczywiście, nie jest to jednoznaczne z opętaniem, ale uważam, że nie powinniśmy używać języka, który jest właściwy dla diabła.
Na koniec muszę oczywiście zapytać o to, jak chronić się przed złem?
− Chroni nas przede wszystkim Bóg, więc najważniejsze to żyć w łasce uświęcającej i przystępować do sakramentów. Naszą bronią jest także modlitwa, relikwie świętych i sakramentalia. Powiedzenie: „Bać się czegoś jak diabeł święconej wody”, jest jak najbardziej prawdziwe. Stąd warto mieć także w domu, przy drzwiach, kropielnicę i jej używać. Ważna jest również życzliwość między ludźmi, bowiem wówczas nie będzie złorzeczenia czy zazdrości. Jednocześnie nie możemy ulegać lękowi, że wszędzie czyha na nas zło: w każdej bajce, symbolu czy muzyce. Oczywiście bywają takie, które są demoniczne, ale nie możemy wszędzie panicznie doszukiwać się działania diabła – to nie jest chrześcijańskie podejście. Warto jednak mieć w sercu słowa św. Pawła, który zachęca do tego, aby unikać wszystkiego, co ma choćby pozór zła.

--------------------------------------------------------------------------------
Ks. Michał Olszewski ze Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego (sercanów) święcenia kapłańskie przyjął w 2009 r., od 2011 egzorcysta diecezji kieleckiej. Autor m.in. książek Egzorcyzm. Posługa miłości, Ciemne noce Nikodema czy wydawanych z okazji Roku Wiary kolejnych tomów Credo. Znany i ceniony rekolekcjonista, kaznodzieja oraz ewangelizator. Redaktor naczelny portalu ewangelizacyjnego Profeto.pl.
Nie jedz na czczo (grafitti)

ODPOWIEDZ