Post
autor: Bolito » 11 lis 2012, 23:51
Perełka wśród bzdur - komuś za bardzo słońce przygrzało w dekiel:
„BIULETYN - Kwartalnik o Zagrożeniach duchowych” nr 8 (25) VI – VIII 2011
BUDDA , KRISZNA I HITLER - JEDNOŚĆ IDEI I DUCHA
Lato to czas wakacji i urlopów, a także pielgrzymek do największego polskiego Sanktuarium Maryjnego w Częstochowie na Jasnej Górze. Jest to też niestety czas sekciarskich żniw, które polegają m.in. na tym, iż osoby z różnych środowisk wyznających niechrześcijański system wartości, próbują zwerbować pielgrzymujących młodych ludzi do swoich parasekciarskich stowarzyszeń.
Jeden z przedstawicieli grupy buddyjskiej (linii tybetańskiej) o nazwie Diamentowa Droga Karma Kagyu, Antoni Gralak, triumfalnie ogłosił na stronie internetowej tejże grupy: „JASNA GÓRA ZDOBYTA”. Tytuł ten próbuje sugerować, jakoby Buddyści przejęli klasztor ojców Paulinów w Częstochowie! Jednakże jest to tylko chwyt reklamowy, który ma zwrócić uwagę internautów na nowo powstały ośrodek buddyjski położony w sąsiedztwie znanego Klasztoru. Ponad to buddysta informuje również, że w auli Politechniki Częstochowskiej regularnie, kilka razy w roku są prowadzone otwarte wykłady dla miasta, które mają zachęcać ludzi do buddyzmu. Warto by się tutaj jednak zastanowić czy filozofia Wschodu jest bezpieczna dla chrześcijan? Bł. Jan Paweł II, który w maju tego roku, został wyniesiony na ołtarze, określił buddyzm jako „w znacznej mierze system ateistyczny”. Czy zatem wchodzenie w ten „system” może rodzić dla osoby wierzącej jakieś zagrożenie? Z relacji chrześcijan, którzy „uprawiali” buddyzm, medytację, a także jogę wynika, że bardzo szybko tracili oni wiarę w Boga i stawali się ateistami. Wielu z nich potrzebowało również modlitw prowadzonych przez księży egzorcystów, by powrócić do równowagi psychicznej i duchowej. Myślę zatem, że warto się przyjrzeć bliżej temu zjawisku zwłaszcza, że od kilkunastu lat mamy w Polsce prawdziwy „urodzaj” różnych stowarzyszeń, grup i towarzystw wyznających kult Buddy i Kriszny, a różni pseudopsycholodzy propagują kursy medytacji i jogi nawet dla małych dzieci i kobiet w ciąży.
Zagadnienia związane z filozofią Wschodu są dość złożone i łączą wiele różnych elementów, trudno więc przeanalizować w krótkim artykule wszystkie wątki. Chciałbym tutaj raczej przedstawić pewne fakty historyczne, które są bardzo mało znane, a dają możliwość szerszego spojrzenia na zjawisko jakim jest moda na Wschodni Mistycyzm. Filozofia Wschodu zaczęła być popularna w wieku XIX, głównie w środowiskach masońskich, gdzie łączono ją z różnego rodzaju pogańskimi kultami: staroegipskimi wierzeniami, żydowską kabałą oraz ze wszelkiego rodzaju okultyzmem. To właśnie masoni przyczynili się do rozpropagowania Wschodnich idei, szczególnie tych dotyczących wizji człowieka (z akcentem na podział kastowy), wymiaru transcendencji i wyrażającym się przede wszystkim w przypisywaniu boskości wybranym jednostkom. Ogromną wagę przywiązywali do działań okultystycznych, magii i spirytyzmu. Wielu badaczy filozofii faszystowskiej podkreśla wpływ masonów na jej kształt i rozwój, którego źródeł należy upatrywać w masońskich doktrynach ezoterycznych i wiedzy magiczno-okultystycznej, którą zgłębiali tybetańscy lamowie.
Jedną z ważniejszych postaci, która miała wpływ nie tylko na kształt faszystowskiej filozofii, ale także na samego Hitlera był mason, okultysta, buddysta, profesor Uniwersytetu w Monachium Karl Haushofer. Był także generałem i attache wojskowym w Japonii, gdzie studiował zen buddyzm i przeszedł inicjację duchową z rąk tybetańskich lamów. Człowiek ten był również współzałożycielem loży masońskiej znanej jako Towarzystwo Vril, której celem było badanie pochodzenia rasy aryjskiej i ćwiczenia duchowe, aby wzbudzić siły demoniczne o tejże właśnie nazwie - vril . Według tybetańskich legend jest to moc, która umożliwi jej posiadaczowi panowanie nad światem. To właśnie Haushofer nauczył Hitlera tajnych psychologicznych technik ezoterycznych opartych na naukach tybetańskich lamów i zapoznał go z naukami zen, według nauczania japońskiego Stowarzyszenia Zielonego Smoka. Związki hitlerowców z buddystami były bardzo ścisłe, wręcz przyjacielskie. Szef SS Himmler wysyłał swoich oficerów do Tybetu, aby nawiązali kontakty z mnichami tamtejszego klasztoru, Dalajlama XIII korespondował z Hitlerem i był pełen uznania dla jego sposobu niszczenia chrześcijańskiej cywilizacji. Liczne grupy mnichów buddyjskich przyjeżdżały do faszystowskich Niemiec. Tybetańczycy także służyli w oddziałach SS walczących w Europie.
Ciekawostką jest tutaj to, iż Hitler był traktowany przez buddystów jako awatar czyli wcielenie indyjskiego boga Kriszny, jako Bodhisattwa, Chakravartin – święty władca tego świata. Buddyści otaczali Hitlera boską czcią. Interesujące jest również to, że hinduska księga Bhagavad Gita opisująca życie hinduskiego boga, stała się katechizmem żołnierzy SS. Chciałbym też przy okazji, krótko przedstawić kilku znaczących niemieckich wyznawców filozofii Wschodu: wspomniany już Heinrich Himmler – dowódca SS, architekt masowych mordów, okultysta, Walter Wust – pułkownik SS, kanclerz Uniwersytetu w Monachium, orientalista głoszący, że „hitlerowska religia” powinna być zakorzeniona w wedyjskich i buddyjskich pismach, Jakob Wilhelm Hauer – kapitan SS, nauczyciel indyjskiej kultury, tłumacz buddyjskich tekstów, Karl Maria Wiligut – szef brygady SS „ Himmler Rasputin” - okultysta, twierdził, że jest w duchowym kontakcie z lamami z tybetańskiego klasztoru.
Niemieccy nauczyciele buddyzmu zen, widzieli związek między Narodowym Socjalizmem, a filozofią zen. Francuscy okultyści łączyli filozofię narodowego socjalizmu z indyjsko-tybetańskim mitem Shambhala – mistycznym królestwem oświeconych.
Dla faszystowskich ideologów szczególne znaczenie miał buddyzm, gdyż dla nich Budda był „aryjski”, a sam buddyzm – to „aryjskie nauki”. Podkreślali również wojowniczy i męski element buddyzmu, a buddyjską medytację i techniki jogi zalecali dla dyscypliny duchowej. Hitler i jego współpracownicy, widzieli w filozofii Wschodu indyjski system kastowy, stanowiący pewien model społeczny. Taki właśnie model chcieli wprowadzić nie tylko w Niemczech, ale w krajach podbitych. Przywódcy faszyzmu mieliby wtedy status bóstw, „panów świata”, a inni musieliby się im podporządkować. Przedstawiłem tych kilka mało znanych faktów z historii, by pokazać jakiego typu osobowości przyciągała filozofia Wschodu. Jest to też przyczynek do zastanowienia się, cóż takiego jest w tej filozofii, że angażowali się w nią ludzie tak moralnie zdegenerowani. Niestety wielu współczesnych chrześcijan uważa, że w buddyzmie nie ma nic złego, bo ich zdaniem to filozofia pokoju. Gdyby tak było, czy Hitler i jego żołnierze z SS przejęliby filozofię buddyjską jako swoistą drogę życia?
Współcześni buddyści używają sformułowania iż: wiele dróg prowadzi na tą samą górę i nieważne czy wyznajesz kult Buddy, Kriszny czy Jezusa, gdyż wszyscy podążamy w tym samym kierunku. Patrząc chociażby na historię Hitlera i jego współpracowników, a także Tybetańczyków, którzy służyli w oddziałach SS widać, że kierunek ten jest zdecydowanie przeciwny i podąża ku otchłaniom piekła, a nie ku bramom nieba. Jezus natomiast powiedział jednoznacznie : „ Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6)
Oczywiście człowiek ma wolną wolę i może wybrać własną drogę życiową, ale osoby wybierające drogę proponowaną przez buddystów czy wyznawców Kriszny, powinny mieć świadomość, iż w ten sposób oddalają się od Boga i kierują się ku Jego przeciwnikowi - szatanowi.
Andrzej Waliszewski - psycholog
Nie jedz na czczo (grafitti)