Gazeta Polska

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Gazeta Polska

Post autor: Vaisnava-Krpa » 10 lut 2012, 12:16

To świadczy samo za nich. Historia osądzi i będzie dowodem. Jak byśmy nie mieli nic innego do robienia ale mamy. Naszą obroną jest np. Nama-Hatta.pl. Tamci sami sobie strzelają w kolano, bo w którymś momencie gdy będzie za późno, zobaczą, że nikt im już nie będzie chciał wierzyć.

Kiedyś taki proces był, aż 3 instancje zaliczył:


Ulotka "Krytycznie o Hare Kryszna" stowarzyszenia "Civitas Christiana" i przeprosiny za nią w Gazecie.
http://www.nama-hatta.pl/articles.php?article_id=17

Uzasadnienie wyroku sądu o zniesławienie HARE KRYSZNA przez CIVITAS CHRISTIANA
http://www.nama-hatta.pl/articles.php?article_id=18
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Gazeta Polska

Post autor: Purnaprajna » 10 lut 2012, 13:44

A propos ulotki "Krytycznie o Hare Kryszna" stowarzyszenia "Civitas Christiana" i przeprosiny za nią w Gazecie. http://www.nama-hatta.pl/articles.php?article_id=17 to poniższe zestawienie jest całkiem zabawne.

W paszkwilu jest napisane:
Civitas Christiana pisze:Żyjąc w kręgu kultury śródziemnomorskiej, musisz pamiętać, iż doktryna i charakter etyczny Hare Kryszna jest całkowicie sprzeczny z chrześcijaństwem.
A w sądownie wyegzekwowanych przeprosinach przyznają się do tego, że napisali kłamstwa:
Civitas Christiana pisze:Stowarzyszenie "Civitas Christiana" oświadcza, że dane dotyczące Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny zawarte w notatce "Krytycznie o Hare Kryszna" dotyczące stwierdzenia, iż dla dobra grupy adept musi kłamać a nawet popełniać przestępstwo, cale jego życie będzie poddane kontroli, nie będzie mógł widywać się bez pozwolenia z rodziną ani telefonować i pisać listów oraz że Parlament Europejski w rezolucji z 2 kwietnia 1982 r. uznał działalność Hare Kryszna za szkodliwą i niebezpieczną nie odpowiadają prawdzie, w związku z tym Stowarzyszenie "Civitas Christiana" przeprasza za podanie nieprawdziwych informacji.
A więc zupełnie niezamierzenie mają też rację mówiąc " iż doktryna i charakter etyczny Hare Kryszna jest całkowicie sprzeczny z chrześcijaństwem", takim, jakie reprezentuje Civitas Christiana. Różnica jest taka, że Hare Kryszna nie trwoni pieniędzy swoich wyznawców na pisanie i drukowanie kłamliwych i oszczerczych ulotek namawiających do nienawiści przeciwko bliźniemu swemu. :)

Niyama
Posty: 49
Rejestracja: 08 lut 2012, 05:09

Re: Gazeta Polska

Post autor: Niyama » 11 lut 2012, 05:50

Witaj Purnaprajna
Może rzeczywiście nie warto trwonić energii na walkę z wiatrakami. Bardzo fajny masz blog. Pozdrawiam :D

Niyama
Posty: 49
Rejestracja: 08 lut 2012, 05:09

Re: Gazeta Polska

Post autor: Niyama » 11 lut 2012, 07:01

Za blog :D rano zawsze ją słucham http://www.youtube.com/watch?v=e91waR1Hp-k

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Gazeta Polska

Post autor: Purnaprajna » 11 lut 2012, 10:48

Dziękuję! :D

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Gazeta Polska

Post autor: Bolito » 22 cze 2013, 21:57

Kolejna produkcja R. Tekielego, o nas znowu to samo:

„GAZETA POLSKA” nr 22 (1034) 29 V 2013

Robert Tekieli
Kultura niczym sekta

Dwa razy w życiu rozmawiałem z osobami, które przeszły przez ostatni etap prania mózgu w sekcie: przez etap zamrażania światopoglądu. Nie byłem w stanie się do nich przebić. Kiedy mówiłem: pomoc, one słyszały: nóż.
Człowiek nieprzymuszony może działać na swoją szkodę. Czynią tak alkoholicy, ludzie zmanipulowani przez sekty, poddani praniu mózgu. Poznałem swojego czasu historię siedemnastolatka, który dostał się do sekty Hare Krishna, odrzucił rodzinę, zerwał kontakty z całym swoim środowiskiem, i po półtorarocznej indoktrynacji był gotów pić brudną wodę z mycia nóg swojego guru. Uwierzył bowiem, że kontakt z jakąkolwiek rzeczą, która dotykała ciała „urzeczywistnionego”, czyli guru, boga, skraca cierpienie karmiczne. Proces przemiany światopoglądu siedemnastolatka rozpoczął się od momentu, kiedy odciął się od ostatniej kochającej go osoby. Pierwszym etapem było bombardowanie miłością, drugim rozmrażanie światopoglądu, potem nasączanie nowym. Na szczęście guru przyjechał, zanim nastąpił etap zamrażania światopoglądu.
Dziewiętnastoletnia dziewczyna, studentka ze stypendium naukowym, wciągnięta została do sekty Moona. Odbyło się to pod pozorem uczestnictwa w grupie charytatywnej, zakończyło zbiorowym ślubem na stadionie w Seulu. Dziewczyna uciekła z tego stadionu, gdy poznała swojego niedoszłego na szczęście męża: dwa razy od niej starszego, grubego Koreańczyka. Jednak perswazja grupy doprowadziła ją do stanu, w którym uwierzyła, że guru sekty jest w stanie dobrać jej idealnego partnera na całe życie na podstawie zdjęć. Metody prania mózgu to m.in. stosowanie kalek intelektualnych i zamkniętych systemów myślenia. Jeśli zaczynasz używać języka sekty, zawsze dojdziesz do pożądanych przez wykorzystujących wniosków.
Najskuteczniejszą drogą do zniewolenia człowieka jest psychomanipulacja. Używają jej np. amerykańscy alfonsi werbujący swoje panienki na dworcach autobusowych wśród dziewczyn, które uciekły z domu. Rozpoznając zrozpaczoną nastolatkę, oferują jej – oprócz cierpliwego wysłuchania całej smutnej historii – rozwiązanie problemu. Chata, pełna lodówka, prysznic. I zakochują się w tych dziewczynach. Po trzech miodowych tygodniach taki zakochany alfons wyjeżdża na parę dni, zostawiając dziewczynę w domu ze „zrozpaczonym”, porzuconym przez narzeczoną przyjacielem. Sugerując, by była dla niego miła. Po kolejnym takim przyjacielu, dziewczyna idzie na ulicę i z miłości sprzedaje swoje ciało, pieniądze przynosząc „zakochanemu” alfonsowi. Czy dziewczyna chce robić to, co robi? Nienawidzi tych mężczyzn. dlaczego to robi? Bo ona zakochał a się naprawdę. Wprowadzona w świat kłamstwa, nie jest w stanie rozpoznać własnego dobra. Robi dobrowolnie rzeczy, które ją kaleczą. Pranie mózgu okazało się skuteczne.
Dwa razy w życiu rozmawiałem z osobami, które przeszły przez ostatni etap prania mózgu w sekcie: przez etap zamrażania światopoglądu. Nie byłem w stanie się do nich przebić. Kiedy mówiłem: pomoc, one słyszały: nóż. Kiedy mówiłem: miłość, one słyszały: podstęp. Zniewolenie człowieka jest prawdziwie skuteczne tylko w sytuacji, w której posługuje się on językiem fałszywie opisującym rzeczywistość. I dlatego z taką siłą pisze o największym zagrożeniu dla naszej cywilizacji: o usuwaniu języka Objawienia z centrum zachodniej kultury. Jeśli ludzie Zachodu w swojej masie będą mówić na brzydotę: piękno, na eutanazję: miłosierdzie, na aborcję: prawo kobiet – wtedy będą działać przeciwko sobie. Chłop w sejmie udający babę, promowanie „małżeństw” jednopłciowych, dzieci bawiące się symbolami śmierci – to zwiastuny sytuacji, w której kultura zamyka człowieka kłamstwem. Jeśli język Zachodu zostanie odwrócony, jeśli pięknem będzie brzydota, dobrem zło, a prawdą kłamstwo, proces zamiany kultury w sektę zakończy się.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Gazeta Polska

Post autor: trigi » 23 cze 2013, 06:27

Bolito pisze:Kolejna produkcja R. Tekielego, o nas znowu to samo:

„GAZETA POLSKA” nr 22 (1034) 29 V 2013

Robert Tekieli
Kultura niczym sekta

Dwa razy w życiu rozmawiałem z osobami, które przeszły przez ostatni etap prania mózgu w sekcie: przez etap zamrażania światopoglądu. Nie byłem w stanie się do nich przebić.
Głebokie wyrazy współczucia... Gazeta Polska, jeszcze nie tak prawicowa jak sam Artur Zawisza.
Mają spory dystans do nadrobienia.

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Gazeta Polska

Post autor: Bolito » 22 wrz 2013, 22:47

„GAZETA POLSKA” nr 34 (1046 ) 21 VIII 2013

Wódka, narkotyki i dobre wychowanie.
O liderze Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy

W maju tego roku dowiedzieliśmy się, że ekspertem przygotowywanej przez prezydencki BBN Białej Księgi Bezpieczeństwa jest Jerzy Owsiak. Człowiek, który próbował się wylansować jako buntownik, ale tak się zdarzyło, że zawsze trzymał z tymi, przeciw którym powinien się buntować.
Na jego imprezach bywają najważniejsi przedstawiciele politycznego i kulturowego establishmentu. Od Bronisława Komorowskiego i Lecha Wałęsy, przez Tadeusza Mazowieckiego, po Jakuba Wojewódzkiego. Uczą oni młodzież, jak pięknie żyć.

Białystok kontra Woodstock
Jest sierpniowy piątek. Swój wieczorny program ma w TVN Grzegorz Miecugow. Dziennikarz wie, gdzie należy bywać, więc nadaje z Przystanku Woodstock. Scena i kolorowa scenografia, publiczność i kamery. W trakcie programu napada na niego związany z Nową Prawicą białostocczanin. Uderza w twarz i pokazuje kartkę „TVN kłamie”. Zgodnie z relacją agencji, publiczność krzyczy: „Przepraszamy”.
Bo publiczność na przystanku Woodstock jest grzeczna, czyli nie podskakuje pani. Jerzy Owsiak się tym chlubi. Przecież nie chce urządzać rozróby. Żadnym tam buntownikiem nie jest. Może natomiast potępić ten haniebny atak. Było mu na pewno miło, że z Przystanku nadawał słynny dziennikarz, a publika okazała się właściwie wychowana. Jerzy Owsiak jest typowym przedstawicielem konserwatywnego establishmentu III RP. Dobrze usadzony w hierarchii, bez kontrkulturowych ambicji. Ot, podążanie tymi ścieżkami, co główne nurty.
Tak zresztą było od początku. Syn milicjanta, pułkownika w Komendzie Głównej MO, który karierę dziennikarską zaczyna w PRL. Owsiak debiutuje pod koniec lat 80. – ma swój program w Rozgłośni Harcerskiej, trzyma się z zespołem Voo Voo. To wtedy animuje Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników, a jednym z jego głównych happeningów jest akcja „Uwolnić słonia”. W tym samym czasie przez kraj przetacza się wielka fala strajków – ostatnia taka w PRL, a Jerzy Owsiak trzyma ze słoniami. Podobnie jak Festiwal w Jarocinie, audycje Jerzego Owsiaka znakomicie wpisują się w jedną ze strategii schyłkowego okresu rządów komunistycznych. Naturalne zapędy buntownicze młodego pokolenia znajdują kanalizację w kontrolowanym obszarze kontrkultury. Koncesjonowanym tylko dlatego, że bunt nie przekracza cienkiej granicy zaangażowania po stronie opozycji. Owsiak może nie indoktrynuje komunistycznie i nie przygotowuje nowych janczarów, ale sprawia, że zasilają oni szeregi prawdziwych buntowników. Dają raczej pozór buntu, nie wiadomo przeciw komu i czemu skierowanego, niż prowadzą do rzeczywistej zmiany społecznej świadomości.

Słodkie lata 90.
Nadchodzą złote czasy lat 90. Owsiak znajduje swoją przystań w radiowej Trójce i w telewizyjnej Dwójce. Prowadzi tu programy muzyczne, ale też coraz chętniej włącza się w akcje charytatywne. Tak – na bazie powstającej wtedy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – zawiązuje się mit Jerzego Owsiaka. Człowieka, który słucha muzyki, przy której niegdyś ludzie się buntowali, a jednocześnie w łagodny sposób godzi młodsze pokolenie z systemem. Jego akcja jest jednocześnie reakcją na niewydolność systemu opieki zdrowotnej i jego niezdolność do trwałych inwestycji w sprzęt medyczny i sposobem na odbudowanie społecznego zaufania dla tego systemu. Niedofinansowanie służby zdrowia jest w tej narracji faktem niezrozumiałym i niekoniecznym do tłumaczenia, po prostu jest. To, co jeszcze można zrobić, to raz w roku wrzucić kilka złotych do puszki. Aż tyle i tylko tyle. To wyznacza kres możliwych przemian w tym obszarze. Wszystko odbywa się za gigantyczne pieniądze podmiotów publicznych. Bo chociaż istnieje fundacja, która zajmuje się akcją, to znaczna część działań jest realizowana przez instytucje finansowane z pieniędzy podatników. Tak jest z koncertami, które organizują gminy, wsparciem, jakiego im udzielają wojsko, straż pożarna, policja, ale też z obsługą całego wydarzenia przez publiczne media.
Można powiedzieć, że akcja istnieje wyłącznie dzięki instytucjom, które odpowiadają za chory system, w tym system opieki zdrowotnej. Bez tego wsparcia nie byłoby Jerzego Owsiaka i jego akcji. Bez publicznych mediów, bez samorządów i instytucji centralnych. Raz do roku Owsiak spłaca swój dług wdzięczności.

Duszpasterstwo Owsiaka
Raz w roku Owsiak organizuje bowiem Przystanek Woodstock, jedną z największych festiwalowych imprez na świecie. Na to darmowe dla uczestników święto, które odwołuje się do hippisowskiego mitu, przyjeżdża ponad 400 tys. ludzi. Można tam potaplać się w błocie, posłuchać muzyki, zażyć miłości, spotkać się z guru i dowiedzieć się, kto aktualnie jest na szczycie. Jeśli Lech Wałęsa – będzie Lech Wałęsa. Jeśli Jakub Wojewódzki, to i on przyjedzie. Powie przy okazji o okrucieństwie Biblii i hipokryzji katolików. Z misją pojednawczą zjawi się ks. Adam Boniecki, który przypomni swój imprimatur dla Nergala. Gdzieś tam w imię wolności zbezcześci się Biblię.
Od lat na Przystanek przyjeżdżają także księża, którzy obrali sobie za cel ewangelizowanie trudnych środowisk, do których nie trafia parafialne duszpasterstwo. I w tym mają rację. Na Woodstocku, oprócz młodzieży zwykłej, takiej, co lubi poszaleć raz w roku, a potem wrócić do swojego świata, jest też sporo młodzieży wykolejonej. Takiej, której bała się każda władza. Młodzieży dość nieobliczalnej i deklarującej się jako nonkonformistyczna. Owsiak stworzył dla niej coś w rodzaju państwowego duszpasterstwa, gwaranta ich trwania w systemie i niewykazywania buntowniczych odruchów. To taki bunt czasów szczęśliwej konsumpcji.

Religia panująca
Jak na każde duszpasterstwo przystało, obowiązuje tam ścisła hierarchia. Absolutnym guru jest Owsiak. Powie, że na imprezie nie ma narkotyków i alkoholu, to choćby fakty przeciw temu przemawiały, wszyscy będą mówili, że nie ma. I koniec. Kogo Owsiak zaprosi, temu należy się aplauz. Nawracanie, owszem. Najlepiej na Hare Kryszna. Przedstawiciele tej sekty mają zagwarantowane najlepsze miejsca. Miejsce dla katolików jest zaś obok ubikacji.
W ten sposób Jerzy Owsiak stał się najwyższym kapłanem religii panującej w obecnym ustroju. Jest to religia, w której zamiast „Szczęść Boże”, rzuca się bratu: „Siema”. Zamiast na tacę (wykpiwaną w co drugiej scence kabaretowej), datek do puszki (niewykpiwanej w żadnym skeczu). W tej religii są namaszczeni politycy pielgrzymujący na Woodstock, jak dawniej bywało z pielgrzymkami do papieży. Mamy wreszcie właściwą tej religii liturgię. Zamiast być na przekór temu światu, wspiera ona go wytrwale. Podtrzymuje jego fundamenty i zapewnia wyborców. Albo przynajmniej biernych zwolenników.
Zgodnie z zapewnieniem swojego twórcy, orkiestra ma grać do końca świata i jeszcze dzień dłużej (co jest kolejnym dowodem na jej parareligijny charakter). Znając jednak historię, można stwierdzić, że grać będzie znacznie krócej. Kiedy ten kres nastąpi? Gdy wyschną źródła, które ją finansują? Albo może kiedy nastąpi to, czego Owsiak musi się naprawdę bać: niekontrolowany wybuch niezadowolenia młodego pokolenia.
Bo kiedy ich Jurek im mówi, że jest fajnie, to jest coraz gorzej.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Gazeta Polska

Post autor: Bolito » 02 sie 2016, 23:56

„GAZETA POLSKA” nr 29 (1196) 20 VII 2016

Miłość i przyjaźń nie dla każdego
Upolityczniony Woodstock


Radośni, uśmiechnięci i kolorowi ludzie. Chociaż brudni i przemoczeni, to wciąż pełni pozytywnej energii. Masa przebierańców – od wszelkiego rodzaju tygrysów, smoków, spidermanów aż po… pannę młodą – w białej sukni i zabłoconych butach. Miłość, przyjaźń i muzyka. A potem na scenie pojawia się 63-letni organizator, który wykrzykuje polityczną propagandę, będącą zaprzeczeniem miłości i przyjaźni. Krzyczy o tym, że chce „j...ć” i „pierd…ć” swoich przeciwników politycznych
Połowa lipca, Kostrzyn nad Odrą. Pierwsi przystankowicze, czyli uczestnicy XXII Przystanku Woodstock, zjeżdżają do miasteczka nawet kilkanaście dni przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy. Ja trafiam na miejsce w środę – dzień przed „odjazdem”. Razem z dwiema nieodłącznymi towarzyszkami podróży rozbijamy namiot w lesie. – Tu jest najlepiej, jak będzie upał, to przynajmniej nie podusimy się nad ranem – mówi mi Eliza, na Woodstocku po raz trzeci (specjalne podziękowania dla ekipy z Pruszkowa za zajęcie nam miejsca na namiot).
Faktycznie, nie podusiłyśmy się. Obudziłyśmy się za to w kałuży wody. Cały Woodstock pływa w błocie. – Zwykle jest tu radośniej – słyszę od Ady. Mimo to na każdym kroku ktoś przybija mi „piątkę”, poklepuje po ramieniu, co jakiś czas spontanicznie przytula. Niewiele później i ja wczuwam się w klimat. Radośni, uśmiechnięci i kolorowi ludzie – chociaż brudni i przemoczeni, wciąż pełni pozytywnej energii. Masa przebierańców – od wszelkiego rodzaju tygrysów, smoków, spidermanów, aż po… pannę młodą – w białej sukni i zabłoconych butach. Kolorowe twarze, włosy, brody – czyste szaleństwo.

Odjazd
W czwartek po południu ubrane w kolorowe foliowe peleryny lądujemy pod Dużą Sceną. Imprezę otwiera piękny koncert Luxtorpedy. Nie zabrakło utworów o miłości do Boga („Hymn”), pamięci o historii i tradycji („Jak husaria”), czy szacunku dla życia nienarodzonego. „44 dni” to wzruszająca opowieść o śmierci nienarodzonego dziecka jednego z muzyków zespołu, na której płaczę jak bóbr (kilka godzin później jeszcze chętniej kłócę się o prawo do życia z jednym z nowo poznanych kolegów). Mam nieodparte wrażenie, że występ zespołu, który otwarcie promuje chrześcijańskie wartości, był nie w smak niektórym wyznawcom „róbtacochcetyzmu” (neologizm odnoszący się do słynnego sloganu Jerzego Owsiaka).

Hejt na scenie
Właśnie, Jerzy Owsiak. Człowiek, który tak głośno krzyczy o miłości, przyjaźni i wolności, okazuje się najbardziej jadowitym przystankowiczem, jakiego można sobie wyobrazić. – Pozdrawiamy Lecha – krzyczy zachrypnięty głos na otwarciu imprezy (producent piwa Lech jest jednym z głównych sponsorów imprezy). – Pozdrawiamy Jarosława – dodaje po chwili ku uciesze tłumu. Robi mi się przykro.
Takich „mądrości” jest wiele. Zaczynając od zwyczajnej krytyki decyzji o uznaniu Przystanku Woodstock za imprezę o podwyższonym ryzyku, co wygenerowało dodatkowe koszty, po wykrzykiwanie „Pier... te pieczątki!” czy „Pier...posła Piętę”.
Najgorzej jest jednak na zakończeniu. Po kilku dniach świetnej zabawy udaję się na koncert Kabanosa wieńczący całą imprezę. Chwile wzruszenia momentalnie przerywa okrzyk ze sceny, którym Owsiak Podburza tłum. Rozglądam się i nie mogę uwierzyć. Cała ta gadka o przyjaźni, szacunku i przyjaźni... – nie zważać na PiS! – Krzyczy Owsiak. – nie zważać na PiS! Krzyczy podburzany przez niego tłum.

Jezus na wygnaniu
Próby prania mózgów uczestników imprezy odbywają się w Kostrzynie na różne sposoby. Jednym z punktów programu jest Pokojowa Wioska Kryszny, czyli wielki namiot ze sceną Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny, znanego powszechnie jako Hare Kryszna. Według Wikipedii jest to hinduistyczna tradycja religijna wywodząca się z Bengalu Zachodniego. Co faktycznie oznaczają słowa „hare” i „kryszna” wyśpiewywane przez często nieświadomych niczego uczestników imprezy? Słowo „hare” tłumaczone jest jako „złoty” lub „boski”, „kryszna” natomiast oznacza „czarny”, „zły”, „niegodziwy”. Komentarz pozostawiam czytelnikom.
Szkoda, że obok sekciarskiej Kryszny, która wesołym tańcem i radosnym śpiewem zwodziła uczestników imprezy, zabrakło miejsca dla Przystanku Jezus. Pół soboty (w końcu zaświeciło słońce!) spędzam na szukaniu Jezusa. Po drodze spotykam starszego pana, który wręcza mi i moim koleżankom po egzemplarzu Nowego Testamentu. Waham się chwilę. – Aa to nie Jehowych? – pytam w końcu niepewnie. – Pani, trzeba być głupim, żeby być Jehowym – odpowiada mężczyzna. Rozmawiamy chwilę i znów ruszamy. Kilkanaście metrów dalej Eliza podnosi z piachu Pismo Święte.
Po chwili zaczepia nas kolejny mężczyzna, tym razem na oko po trzydziestce. Wskazując trzymane przez nas książki, zaczyna swoją opowieść. 12 lat temu i jemu ktoś dał podobną i to zmieniło jego życie. Właśnie wyszedł z więzienia, sprzedawał narkotyki, był na samym dnie. Dzisiaj jest innym człowiekiem, aktywnie zaangażowanym w życie Kościoła, prowadzi spotkania z młodzieżą dotyczące profilaktyki uzależnień. – Bóg mnie uratował – mówi. Okazuje się, ze przypadkowo spotkanym człowiekiem jest chrześcijański raper Kolah, czyli Mirosław Kolczyk. Cóż, Przystanku Jezus nie udaje mi się znaleźć. Musiał być jeszcze dalej niż rok temu, a na pewno w innym miejscu. Czuję jednak ciepło w sercu – spotkałam Jezusa w drugim człowieku.

Rekordowy Człowiek Foka
Czego można nauczyć się na Woodstocku? Że możliwe jest wypicie piwa w trzy sekundy – zwłaszcza jeśli jesteś foką (człowiekiem owiniętym w folię spożywczą, karmionym alkoholem przez rurkę – pozdrowienia dla Człowieka Foki). Że można przeżyć noc w basenie, myć się rzadziej niż codziennie i wciąż czuć się świetnie. Że są rzeczy gorsze niż błoto. Szkoda, że tak fantastyczny festiwal psuje sam jego organizator. Dobrze, że imprezę ratują ludzie.

Dorota Łomnicka
Nie jedz na czczo (grafitti)

ODPOWIEDZ