Jeżeli robiłeś to w świadomości "służby dla świata", a nie "służby dla Kryszny", i jeżeli korzystający z tej służby ludzie, nie mieli pojęcia o jej transcendentnym celu zadowolenia Kryszny (był kirtan i mowa o Krysznie?), to raczej nie masz nad czym ubolewać, bo ani Ty, ani ludzie korzystający z Twej służby ludzie, i tak nie odnosili pełnej duchowej korzyści. Co najwyżej agjata-sukriti, co w opinii swamich/autorów nie powinno dominować, czy stanowić głównego celu służby i misji ISKCONu. Natomiast, ta sama dystrybucja prasadam, przy dźwiękach kirtanu i Kryszna-katha, upewniając się, że jedzący prasadam ludzie wiedzą, że jest to łaska Najwyższego Pana, i aspekt procesu przemiany materialnej tożsamości na duchową, jako wiecznego sługi Kryszny, będzie miała pełny duchowy efekt.padmak pisze:Czy to oznacza, ze nie powinienem ubolewać nad tym, że już nie zajmuję się Food for Life?
Dlatego w świątynnym programie niedzielnym najważniejszy jest Kryszna i Kryszna-katha, a kulminacją tego jest przyjęcie Jego łaski, w formie smacznej uczty. Uczta jest po to, aby zachęcić ludzi do przyjścia i słuchania o ich wiecznym związku z Kryszną, choć i tak wielu z nas się wycwaniło i przychodzi pod koniec programu, na samą ucztę.
Czynność (np. dystrybucji prasadam) jest dokładnie ta sama, ale świadomość i postrzeganie tej samej czynności może być zupełnie różne. Może to być robione w nastroju w którym dominuje materialna dobroczynność oparta na cielesnej świadomości (w/g autorów, dzięki błędnej polityce naszego ruchu, tak właśnie postrzegany jest obecnie ISKCON przez rząd indyjski - jako instytucja charytatywna), a może być to robione w nastroju (i podążającym za nim zewnętrznym symptomom) najwyższej transcendentalnej dobroczynności opartej na pragnieniu sprawieniu przyjemności Krysznie, i rozdawania ludziom najwyższego z możliwych dobra - miłości do Boga, poprzez przebudzenia śpiących w iluzji jiv ze stanu i zaangażowanie ich w sanatana-dharmę.
Cierpienie pojawia się z powodu zapomnienia o Krysznie, a nie z powodu błędu w materialnych aranżacjach, które i tak, nawet te najdoskonalsze, z góry skazane są na porażkę. Dlatego nasz proces i ruch nazywa się świadomością Kryszny, a nie procesem napełnienia pustego brzucha. Nie jesteśmy "tym brzuchem", ale jesteśmy wiecznym sługą Kryszny, która to tożsamość nie ma nic wspólnego z naszą obecną materialną tożsamością, która sprawia nam tyle cierpienia. Ale jak chcemy to przekazać ludziom, skoro w ciszy napełniamy im tylko brzuchy, przytakując, kiedy zadowolony z nas rząd, przykleja ISKCONowi nalepkę karma-kandy? Przynajmniej w ten sposób to rozumiem.