Histora Śri Lokanatha Goswamiego

Literatura religijna, naukowa i akademicka. " Osoba która pragnie zrobić postęp w duchowym zrozumieniu, powinna niezwykle starannie unikać czytania zwykłej literatury. Świat pełen jest zwykłej literatury, która wywołuje niepotrzebne poruszenie umysłu. Literatura taka, jak gazety, dramaty nowele i magazyny, w rzeczywistości nie jest przeznaczona dla robienia postępu w wiedzy duchowej. Prawdę powiedziawszy, została ona opisana jako miejsce dla kruków. Ktokolwiek pragnie zrobić postęp w wiedzy duchowej, musi odrzucić taką literaturę. Co więcej, nie powinny nas obchodzić, wnioski różnych logików czy filozofów. Oczywiście ci, którzy nauczają, muszą czasami spierać się z argumentami przeciwników, jednak tak bardzo, jak jest to możliwe, należy unikać takiego spornego nastawienia." - 07.13.07 Zn.
Awatar użytkownika
Divya
Posty: 258
Rejestracja: 19 sty 2007, 01:51
Lokalizacja: Warszawa

Histora Śri Lokanatha Goswamiego

Post autor: Divya » 18 maja 2007, 15:06

Histora Śri Lokanatha Goswamiego według Adikeśawy Prabhu

Wradźa-Wryndawana

Zgodnie z tradycją Wajsznawa Wradźa (Wryndawana) jest największym rajem, transcendentalnym domostwem Pana Śri Kryszny, uosobioną manifestacją Jego własnej Swarupa Siakti czyli Wewnętrznej Energii składającej się z takich atrybutów jak Pan czyli sat- wieczności, ćit- wiedzy i ananda- szczęścia uwarunkowanych przez miłość. Wszystko tutaj – słońce, księżyc, gwiazdy, drzewa, pnącza, trawy, ptaki i zwierzęta i każda najmniejsza cząstka pyłu jest zrobiona z tych sat, ćit, ananda i wszystko – na swój własny sposób – zaangażowane jest w miłosną służbę dla Śri Kryszny. Pan urzeczony słodyczą i urokiem Wryndawany, jej spontaniczną miłością skierowaną ku Niemu, nigdy nie ruszył się z niej ani na krok. Nie możemy więc myśleć o Śri Krysznie bez Wryndawany i o Wryndawanie bez Kryszny. Wzrastająca uroda, słodycz i miłość Wryndawany czynią z Kryszny nieustannego tancerza rozkoszującego się miłością z pasterkami i pasterzami Wryndawany. Dlatego też nic dziwnego, że nawet Uddhawa – najmądrzejszy z towarzyszy Śri Kryszny – pragnie być źdźbłem trawy lub pnączem we Wryndawanie, by zostać poświęconym kurzem spod świętych stóp pasterek gopi.
Ta Niebiańska Wryndawana istnieje na Ziemi jako geograficzna Wryndawana. Pojawia się tylko jako fenomen z powodu naszych barwnych wizji.


Muzułmanie demolują Wradźę.
Geograficzna Wryndawana posiada swoją historię. Od czasu do czasu była burzona przez inwazję wrogów. W 1017 roku A. D. Mahmud Gazanawi poprowadził siedemnasty najazd. Zniszczył i zdemolował wiele świątyń, okradając je ze złotych i srebrnych figur oraz z biżuterii zrobionej z drogich kamieni. Do transportu łupów było użytych aż 100 wielbłądów. Wśród świątyń, które zdemolował, najsławniejszą była świątynia w Mathurze – miejsce urodzin Pana Śri Kryszny. Ta piękna świątynia była tak gigantyczna, że według Mahmuda mogłaby być budowana przez prawie dwieście lat, a kosztowałaby przynajmniej 100 milionów dinarów (złotych starożytnych hinduskich monet – mohurs). W czasach Sikandara Lodiego(1488-1516) wszystkie świątynie w Mathurze zdemolowano i zniszczono, a murti Bóstw rozdano rzeźnikom by używali ich do ważenia mięsa. Zakazano hinduskiego sposobu czczenia Bóstw. Hindusi nawet nie mogli golić swoich głów i zmuszano ich do zapuszczania brody.
Od początku jedenastego wieku aż do końca wieku szesnastego muzułmanie kontynuowali demolowanie i niszczenie Wradźy. W końcu szesnastego wieku pośrodku lasu w okolicy Wradźa-mandali, znajdowała się mała wioska. Oprócz leśnych plemion i zwierząt życie tam było praktycznie nie obecne. Nie było tam żadnych oznak świętych miejsc związanych z rozrywkami Śri Kryszny, które odkrył sto lat po pojawieniu się Pana Kryszny, Jego wielki wnuczek Maharadźa Badźranabha. Wszystkie murti, które zainstalował, zniknęły. Pudźari ukryli je w lasach, źródłach, stawach z obawy przed zniszczeniem przez muzułmanów. Wradźa-mandala – najważniejsze miejsce pielgrzymek Hindusów – centrum ich religii i kultury, które było opisywane przez greckich pisarzy jako „ziemia bogów” zostało pomniejszone do lasu pełnego dzikich zwierząt, używanego jako miejsce do polowań przez islamskich władców.


Śri Ćajtannja ślubuje odnowienie Wradźy. Pojawienie się Lokanatha.

W tym okresie Śri Ćajtanja Mahaprabhu pojawił się niczym słońce na wschodnim horyzoncie Indii. Jego sława jako największego pandity Nadiji – w tym okresie największego centrum naukowego Indii – była już umocniona i teraz wyłonił się jako Mesjasz Wajsznawów oraz jako największy religijny i społeczny reformator swego czasu. Zaczął być postrzegany jako inkarnacja Śri Kryszny, który pojawił się na Ziemi w postaci pełnego miłosierdzia i litości wielbiciela, wyzwalał on upadłe dusze tego wieku Kali, pokazując im najwyższy cel -ścieżkę oddania Kryszna-bhakti.
Jego uwagę przyciągnęła zniszczona Wradźa, ojczyzna bhakti. Jej stan doprowadzał serce Pana Ćajtanji do płaczu. Ślubował więc przywrócenie jej do życia, odnowienie jej oryginalnej wielkości i piękna. Pragnął też ponownie odkryć święte miejsca związane z boskimi lila rozrywkami Pana Śri Kryszny oraz odbudować utracone świątynie i uczynić z niej miejsce odpowiednie do zamieszkania przez Wajsznawów, chcących przybyć i żyć tutaj w celu praktykowania sadhany. W tym czasie Pan Ćajtanja również był zajęty organizowaniem grupy uczniów, którzy mogliby chodzić od drzwi do drzwi w celu propagowania harinama-sankirtana (nauczania i wychwalania doktryny miłości dla Pana). Uczniowie Pana Ćajtanji mieli przygotować grunt pod Jego wielką misję. Zwracając świadomość ludzi w kierunku Wradźa-bhakti i Wradźa-rasy jako najważniejszych i najsłodszych celów, które mogłyby być osiągnięte przez każdą żywą istotę, uważnie poszukiwał wielu potężnych dusz, które mogłyby zrezygnować z tego świata i rozpocząć pracę wyłącznie w służbie oddania.
Śri Lokanatha był starym przyjacielem Pana Śri Ćajtanji Mahaprabhu. Studiował już Śrimad Bhagawatam, które otrzymał od Śri Adwajtaćarji w czasie, gdy Mahaprabhu uczył się w sanskryckiej szkole tola należącej do Gangadasa Pandity. Już w trakcie pierwszego bezpośredniego spotkania z Panem Ćajtanją, poczuł wielką atrakcję do Niego, do tego stopnia, że całkowicie podporządkował się Panu do końca swego życia. Lokanatha żył dotąd w swojej rodzinnej wiosce Talakhandi w Północnym Bengalu. Pewnego dnia zobaczył swego ukochanego Pana, który wyglądał jak słońce Kryszna-bhakti lśniące we wszystkich kierunkach całego świata promieniami bhakti. Serce Lokanathy zaczęło z radości tańczyć. Wyrzekł się tego świata i wyruszył w kierunku dalekiej Nawadwipy, z myślą spędzenia reszty swego życia w słodkim towarzystwie Ćajtanji Mahaprabhu.
Kiedy dochodził do domu Pana Śri Ćajtanji, ujrzał Go siedzącego na zewnątrz, otoczonego przez Murariego, Gadadharę, Śriwasę i innych wielbicieli. Był zdecydowany wyrzec się tego świata i przyjąć sannjasę (wyrzeczony porządek życia) w celu zbawienia upadłych dusz, z powodu których zawsze płakało serce Śri Ćajtanji Mahaprabhu. Gdy Lokanatha składał dandawat (pełen szacunku pokłon), Pan siedział poważny, cichy i kompletnie skupiony w sobie. Kiedy tylko go ujrzał, powaga Jego zginęła. Serce Pana wypełniło się wielką radością. Podniósł Lokanatha i przyciągnął go blisko do swojego serca. Tłumionym z emocji głosem, zaczął mówić:
- Lokanatha, przybyłeś! Och! Jak miłosierny jest Kryszna! Znalazłem mojego zaginionego przyjaciela!
Pan Ćajtanja zaczął tańczyć w miłosnej ekstazie i śpiewać imię Boga. Taniec i kirtana trwały aż do późnej nocy. Wraz z ukończeniem kirtana Pan rzekł do Lokanathy:
- Lokanatha przeszedłeś długą drogę i jesteś zmęczony. Idź do domu i odpocznij. Przyjdź jutro rano, wtedy otworzę moje serce dla ciebie. Śri Kryszna łaskawie przysłał do mnie ciebie, abyś wypełnił wielkie zadanie, które Jemu jest bardzo drogie.


Lokanatha odszedł i chociaż był bardzo zmęczony, nie mógł spać. Przez całą noc brzmiały mu w uszach słodkie słowa Mahaprabhu:
- Śri Kryszna łaskawie przysłał ciebie do mnie, abyś wypełnił wielkie zadanie, które Jemu jest bardzo drogie.
Był bardzo ciekawy, co to za wielkie mogłoby być zadanie. Rozradowany, myślał, że mógłby otrzymać jakąś sposobność służenia obydwu – Krysznie i Mahaprabhu.
Następnego ranka, kiedy przyszedł do Śri Ćajtanji ten objął go serdecznie i powiedział:
- Lokanatha, jesteś wielkim szczęściarzem. Śri Kryszna wybrał ciebie do zadania, które jest Mu bardzo drogie. Udasz się do świętej Wryndawany. Ta ziemia miłosnych rozrywek Śri Kryszny jest teraz opuszczonym i wyludnionym lasem. Odzyskasz wszystkie święte miejsca związane z lila rozrywkami Pana. Teraz musisz poświęcić się wyłącznie temu wielkiemu zadaniu. Ani chwili dłużej nie możesz zostać w Nawadwip.
Lokanatha był oszołomiony. Czuł się, jakby miał zemdleć. W jakiś sposób kontrolując się, złożył dłonie i ze łzami obficie płynącymi z jego oczu, rzekł:
- Prabhu! Wyrzekłem się tego świata i przychodząc tutaj, chciałbym resztę swego życia spędzić w Twoim słodkim towarzystwie, spijając ambrozję płynącą z Twoich lotosowych stóp, chciałem wypełnić nią moje serce. Jesteś duszą mojej duszy, życiem mojego życia. Jakże mogę żyć bez Ciebie? Dlaczego jesteś tak okrutny dla mnie, Prabhu? Cóż za wykroczenie popełniłem, z powodu którego dajesz mi taką karę?
- Nie karę, Lokanatha. Daję ci rzadki honor i sposobność służenia Śri Krysznie. Czyż nie zdajesz sobie sprawy, jak droga jest dla Niego Wryndawana? Pan nie jest tak bardzo zadowolony z bezpośredniej służby dla siebie jak ze służby dla Jego dhama (miejsce zamieszkiwane przez Boga). Wryndawana jest także moim sercem i duszą. Wysyłając cię do Wryndawany, zbliżę cię tylko do mojego serca”.
- Prabhu! Nie oszukuj mnie w ten sposób. Czyż nie posiadasz w swoim sercu chociaż niewielkiego miejsca dla mnie? Jeśli tak, to dlaczego karzesz mnie w ten sposób, abym jak najszybciej poszedł?
- Lokanatha, nie wysyłam cię do jakiegoś innego miejsca. Wysyłam cię do Wryndawany, w której zawsze medytowałeś o Krysznie i Jego lila; wysyłam cię do Wryndawany, gdzie nawet dzień pobytu pozwala osiągnąć najwyższy cel – Kryszna-prema.
- Prabhu! Nie chcę osiągać czegokolwiek z wyjątkiem bliskości Twoich lotosowych stóp. Nie wysyłaj mnie daleko od Twoich stóp - Lokanatha mówiąc to, padł do stóp Mahaprabhu i zaczął płakać.
Mahaprabhu próbował go uspokoić, mówiąc czule i łagodnie:
- Słuchaj, Lokanatha... Spróbuj zrozumieć ważność pracy, którą chcę, abyś wykonał. Każdy praktykujący sadhanę osiąga swój upragniony cel, lecz błogosławieni są ci, którzy nie tylko próbują osiągnąć swój cel, ale także próbują pomagać osiągnąć go innym. Wiesz, że Nitja Wryndawana jest tylko dla siddha Wajsznawów, ale bhauma Wryndawana (Wryndawana na Ziemi) jest dla wszystkich. Życzę sobie, abyś na nowo odkrył Wryndawanę i przywrócił do życia oraz uczynił ją dostępną dla wszystkich, zarówno dla wielbicieli jak i dla niewielbicieli. Jeśli chcesz mojego szczęścia, powinieneś bezzwłocznie pójść i zacząć pracę.
Mahaprabhu objaśniał ważność Wryndawany i potrzebę odnowienia jej oraz przywrócenia do życia, powiedział wszystko co mogłoby przekonać Lokanathę do opuszczenia jego towarzystwa i pójścia do Wryndawany. Lokanatha był w pełni świadom jej ważności. Wiedział, że każde drzewo i pnącze Wryndawany mogłoby z pewnością łatwo podarować mu wszechmiłosierdzie, którego można nie doświadczyć dzięki sadhanie spełnianej życie po życiu. Więc nawet nie musiał opuścić Mahaprabhu, którego zaczął uznawać jako swoje iszta (ukochane Bóstwo) dla Wryndawany. Ani w tym ani w transcendentalnym świecie nic nie poprzedzało Mahaprabhu. Ale była tam jedna rzecz, dla której mógłby opuścić osobę Śri Ćajtanji Mahaprabhu i tą rzeczą było właśnie uszczęśliwienie Samego Mahaprabhu. Dlatego też, kiedy Pan powiedział, że jeśli Lokanatha chce go zadowolić, to musi udać się do Wryndawany i rozpocząć pracę nad jej odnowieniem oraz się z tym pogodzić. To nazywane jest bhakti – wyrzekanie się wszystkiego, nawet iszta dla uszczęśliwienia iszta.
Kiedy odbywała się ta rozmowa, obecny był Bhugarbha uczeń Goswamiego Gadadhary. Powiedział do Mahaprabhu:
- Prabhu, za twoim pozwoleniem, także czy ja mogę udać się z Lokhanathą do Wryndawany. Uważam to za wielką łaskę, jeśli mógłbym pomóc w tak wielkim zadaniu. Chciałbym pomóc Śrila Lokhanacie.
Mahaprabhu odrzekł:
- Och! Byłoby to wspaniałe.
Lokanatha zatrzymał się w Nawadwip jeszcze tylko przez pięć dni, radując się towarzystwem Mahaprabhu. Szóstego dnia – wraz z Bhugarbhą – odszedł do Wryndawany. Śri Ćajtanja wraz ze swoimi towarzyszami pożegnał się z nimi, mając oczy pełne łez i przyjacielsko ich obejmując. Lokanatha szedł i ronił łzy, co chwilę się odwracał, aby zobaczyć Mahaprabhu. Nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie miał szczęście zobaczyć znowu słodkie oblicze Pana. Pewne podejrzenie czaiło się w jego umyśle:
- Czyżbym po raz ostatni widział mego pana.
Myślał tak, a strumienie łez płynąc bardziej i bardziej intensywnie z jego rozżalonych oczu zamieniły się w wielką falę.

Wcześniejsze życie Lokanathy.

Lokanatha urodził się w 1483 lub 1484 roku w wiosce Talakhandi w okręgu Jaśohar. Był starszy od Śri Ćajtanji Mahaprabhu o dwa – trzy lata, Padmanabha Ćakrawati był jego ojcem, a mamą Sita Dewi. Padmanabha Ćakrawati studiował w Nawadwip i przyjął inicjację od Adwajtaćarji. Padmanabha Ćakrawati był znany jako wielki uczony i wspaniały wielbiciel. Założył ćatuspathi w Talakhandi. Lokanatha był początkującym studentem w tej ćatuspathi . Gdy miał czternaście lat, tata wysłał go do Śantipur, aby studiował Śrimad Bhagawatam, pobierając nauki od Adwajtaćarji. W tym samym czasie Pan Gauranga studiował w tola szkółce Gangadeszy Pandity. Lokanatha stał się jego zaufanym przyjacielem. Studiowanie Bhagawatam spowodowało, że Lokanatha oszalał z miłości do Kryszny. Zgodnie z Adwajta- Prakaśa Adwajtaćaria poprosił Pana Gaurangę o to by zaopiekował się Lokanathą i dopilnował by Lokanath robił postęp duchowy.
Po ukończeniu studiów nad Bhagawatam Lokanatha powrócił do domu. Założył własną szkółkę tola i rozpoczął nauczanie. Był szanowany zarówno za swoją erudycję jak też za swoją religijność. Ale z powodu swojej Kryszna-prema, jego oczy zawsze pływały w łzach, a on sam pozostawał obojętny wobec tego świata. Obraz Śri Gaurangi zawsze był obecny na pierwszym miejscu w jego umyśle. Czuł, że nie mógłby żyć bez Pana. Niejednokrotnie myślał o udaniu się do Nawadwip, aby żyć w Jego towarzystwie. Niespodziewanie sam Pan Gauranga przybył do niego.
Wiemy z Ćajtanjaćaritamryta, że Mahaprabhu podróżował po Wschodnim Bengalu. Po pokonaniu digwidźaja (światowego znawcy) pandity w śastrartha reputacja Pana Ćajtanji – jako najbardziej wykształconego pandity w Nawadwip – rozpowszechniła się daleko i szeroko. Tam też Pan nauczał i prowadził kirtana. Podczas podróży po Wschodnim Bengalu, Pan udał się do Talakhandi i zatrzymał się przez wiele dni w domu Lokanathy. Następnie Lokanatha razem z Nim wybrał się do Wikramapury, w której Pan spotkał się z Tapana Misrą, ojcem Ragunatha Bhatty Goswamiego. Stamtąd, idąc wzdłuż brzegu rzeki Brahmaputry, Pan szedł do wioski Bhetji, w której żył Lakszmi Nath Lahari razem ze swoim bratem Puruszottamą, który po przyjęciu sannjasy, znany był jako Swarupa Damodara. Po kilku dniach pobytu z Lakszmi Nathą i Purusottamą, Pan udał się do Śri Hatty, aby spotkać się ze swoim dziadkiem Upendrą Miśrą. Ale Upendra Miśrą w tym samym czasie poszedł do Barungi. Z tego powodu Pan też tam się udał. Przez cały ten czas Lokanatha był z Nim. W drodze powrotnej z Warungi do Nawadwip Pan opuścił Lokanatha w Talakhandi.
Przez następne pięć lat Lokanatha z wielkim trudem znosił separację z Mahaprabhu. W tym okresie czasu zmarli jego rodzice. Więc ogień oddzielenia wzrósł się do tego stopnia, że wyrzekł się tego świata i poszedł do Nawadwip. Ogień separacji ciężko było ugasić, nawet wtedy, kiedy został poproszony o opuszczenie Nawadwip i udanie się do Wryndawany.

Podróż do Wryndawany.

Aż trzy miesiące trwało dojście Lokanathy i Bhurgarbhy do Wryndawany, ponieważ podczas tych dni bezpośrednia droga do niej była zbyt niebezpieczna i byli oni zmuszeni iść okrężną trasą, a także obaj uzależnieni byli od bhiksza (wyżebranej żywności), która nie zawsze była dostępna i często szli głodni, bez pożywienia nawet takiego, jak owoce czy warzywa, które dostępne były w lasach. Cierpienie i niedostatek w tej wędrówce nie maiły na nich wpływu, ponieważ nieprzerwanie dyskutowali oni o Krysznie i Gaurandze, a nektarem emanującym z ich rozmów tak bardzo się rozkoszowali i odurzyli, że nie odczuwali ani znużenia, ani głodu. Byli pielgrzymami wędrującymi do tego samego celu i powód ich poświęcenia był jeden. Ich cielesny umysł i dusza zawsze pływały w oceanie miłości dla tej samej słodkiej, pięknej i kochającej Osoby, będącej przyczyną ich rezygnacji z materialnego świata. Dlatego też dzięki swoim rozmowom, mogli wzburzyć ocean i zebrać z niego nektar. Każdy łyk nektaru oczarowywał, wprowadzał w trans i taką ekstazę, że zapominali o wszystkich ciężkich próbach i udrękach podróży. Narottama Wilasa mówi, że nektar wymieszał te dwa serca w jedno:

tanu mana ek ithe kćhu bhinna naja
parama adbhuta ai duhara pranaja

Nitjananda Dasa rozwiązał tajemnicę tego związku przez wykazanie, że Lokanatha był inkarnacją Mańdźulali lub Lilamańdźari i Bhugarbha był inkarnacją Nandimukhi lub Premamańdźari z wraja-lili, a więź miłości pomiędzy nimi spowodowała, że pojawili się jako jedna dusza w dwóch ciałach. Dlatego też w tym życiu Mahaprabhu połączył ich razem.

mańdźulali nadimukhi haja maha-prita
gauranga dilena sanga dźani suniścita.

W poszukiwaniu miejsc związanych z lila Kryszny.

Wkrótce jak Lokanatha i Bhugarbha doszli do Wradźy, zabrali się zdecydowanie do wykonania swej misji. Prowadzili poszukiwania świętych miejsc w Mathurze i ówczesnych lasach Wradźy. Zadanie to było dość trudne i pełne ryzyka, którego nie można sobie wyobrazić. Lasy były bardzo gęste i bardzo zakrzewione tak, że każdy mógł wytyczyć swoją ścieżkę krok po kroku dopiero po umiejscowieniu swoich stóp w gęstym runie. Wszędzie wędrowały dzikie zwierzęta. Nie było tam miejsca do zamieszkania przez ludzi, żyło tam jedynie kilka plemion, z których żadne nie miało pojęcia o istnieniu świętych miejsc ani też nie było tym zainteresowane. Jedynie opisy świętych miejsc podane w świętych pismach były podstawą do prowadzenia ich poszukiwań. Ale te pisma tylko trochę wspominały o pozycji geograficznej świętych miejsc i w sumie było dość trudne odnalezienie ich dokładnej lokalizacji. Pomimo wszystko nieustraszenie kontynuowali swoje poszukiwania, czasami narażając swoje życia. Jeśli przypadkowo przechodzili przez ruiny lub resztki starożytnej świątyni lub ślady po jakimś stawie, ich serca skakały z radości. Gdy nic nie znajdowali, modlili się do Wrynda Dewi, głównej bogini Wryndawany, żałosnym głosem mówiąc:
- O Wrynda, ukochana Kryszny i organizatorko, podtrzymująca Jego boskie lila! Jak długo będziesz utrzymywać ukryte lilasthalis przed naszym wzrokiem? Kiedy zamanifestujesz Nandagramę, Baraszanę, Radhakundę i Śjamakundę? Och! Kiedy ujrzymy Śrngarwatę, Bansiwatę, Keśighatę, Kalighatę i inne święte miejsca mające znaczenie w słodkim pamiętaniu o boskich lila Kryszny? Bez twojej łaski - czy jest możliwe otrzymać nawet domysł o lilasthali?
Przedtem nikt przed nimi nie próbował tak wytrwale, z całym swoim sercem i duszą odnaleźć tych świętych miejsc. Bez wątpienia Śri Adwajtaćarja i Śri Nitjananda powrócili do Wradźy przed nimi, przedtem jednak wędrowali w poszukiwaniu tych miejsc, ale po kilku dniach pobytu zawrócili do Bengalu. Wysiłki Lokanathy i Bhugarbhy nie poszły na próżno. Stopniowo wykonali kilka odkryć i rozpoczęli ich rejestrowanie.

Podróż na południe w poszukiwaniu Mahaprabhu.

Po trzech lub czterech miesiącach dowiedzieli się, że Mahaprabhu przyjął sannjasę i udał się na pielgrzymkę na południe kraju. Serca ich zaczęły tęsknić za ujrzeniem Pana Śri Ćajtanji jako sannjasina. Na jakiś czas odroczyli poszukiwania we Wryndawanie i rozpoczęli podróż na Południe. Jaka była możliwość odnalezienia Mahaprabhu na rozległym Południu Indii, a szczególnie wtedy, kiedy Pan zawsze był w ruchu, idąc od jednego tirtha do innego? To tylko ich szaleńcza miłość do Pana Śri Ćajtanji uczyniła, że wyruszyli w podróż bez przemyślenia swojego planu i celu. Chodzili od tirtha do tirtha, lecz nigdzie nie mogli odszukać Mahaprabhu.
Pan powrócił do Puri po dwuletniej podróży. Żył tam przez dwa lata, a potem udał się do Wryndawany. Ale nie mógł wyjść poza Gauda. W Ramakeli spotkał się z Rupą i Sanataną, następnie wrócił do Puri. W następnym roku (1514 ) poszedł do Wryndawany przez dżunglę Dźharikhanda. Kiedy Lokanatha i Bhugarbha powrócili do Wryndawany, dowiedzieli się, że Mahaprabhu był we Wryndawanie tylko kilka dni przed ich przyjściem. Któż może opisać doznaną przez nich zgryzotę i cierpienie? Jednak, niczym szaleńcy znów wyruszyli z Wryndawany, z myślą o odnalezieniu Pana gdzieś w drodze. Ale jak oni mogliby Go odnaleźć, jeśli On sobie tego nie życzył? Pan jednak ich poszukał, aby obdarować ich niepodzielnym zadaniem, tak drogim dla Niego - odnalezieniem Wryndawany. Nie odeszli daleko, kiedy Śri Mahaprabhu pojawił się we śnie przed Lokanathą jako sannjasin i powiedział:
- Jestem zawsze z tobą w Wryndawanie. Nie musisz opuszczać Wryndawany i gdzieś indziej iść.
Lokanatha i Bhugarbha zawrócili więc do Wryndawany i na nowo poświęcili się powierzonemu im zadaniu.

Lokanatha i jego bóstwo Radhawinoda.



W chwili gdy Lokanatha był zaangażowany w poszukiwania lila-sthalis Śri Kryszny, także jego umysł skierował się ku Śri Krysznie i Jego lila. Zawsze, gdy je rozpamiętywał, ronił łzy. Pragnieniem jego było posiadanie podobizny Śri Kryszny, takiej której mógłby służyć. Kiedy przyszła mu ta myśl do głowy, znajdował się pod drzewem tamala, w lesie nazywanym Ćhattra-wana. Niedaleko Ćhattra-wany znajduje się kunda (jezioro) zwane Kiśori-kunda. Na dnie tego kunda leżał zakopany, nikt nie wie od jak dawana, posążek Śri Kryszny w formie Radhawinody. Pragnienie miłosnej służby dla Pana, które nie mogło być przed Nim ukryte, pojawiło się w umyśle Jego wielbiciela. Spowodowało ono, że Pan zapragnął otrzymać służbę swego wielbiciela i cieszyć się nią. Pan przyjął formę starszego człowieka z tamtejszego plemienia i rzekł przekazując Lokhanacie murti Radhawinody:
- Maharadźa! To jest mój Thakura Radhwinoda. Służyłem Mu bardzo długo. Lecz teraz się zestarzałem. Nie jest możliwe by dalej służył Mu. Opuszczam Go dla ciebie. Będę szczęśliwy, jeśli łaskawie będziesz Jemu służyć.
Lokanatha był zaskoczony. Dla niego było to jak grom z jasnego nieba. Dobrotliwy Bóg odpowiedział na jego pragnienie i przyszedł do niego we własnej formie. Łzy miłości i wdzięczności spływały z oczu Lokanathy. Zabrał posążek i przycisnął bliżej swego serca i na parę chwil się w sobie zatracił. Po odzyskaniu zewnętrznej świadomości, rozglądał się dookoła, poszukując człowieka, który przyniósłby tę figurkę, lecz nikogo nigdzie nie widział. Kto to był i gdzie odszedł po tak wielkiej przysłudze? Ta myśl dręczyła jego umysł, wtedy Radhawinoda uśmiechnął się i powiedział:
- Jak myślisz kto mógł Mnie przynieść? Sam się przyniosłem. Leżałem w pobliskim Kiśorikunda. Od chwili, kiedy gorąco zapragnąłeś mi służyć, pojawiłem się. Jestem bardzo głodny. Daj mi coś do jedzenia!
Czy rzeczywiście Radhawinoda był głodny? Jeśli tak, jak mógłby stać się nagle głodny, po tak długim leżeniu w jeziorze, Bóg jeden wie, ile czasu? Odpowiedź jest taka, że głód Bóstwa uzależniony jest od pragnienia służby samych wielbicieli, którzy chcą mu służyć.
Czyż Śri Kryszna nie powiedział w Bhagavad-gicie 4.11:
- Każdego z nich kiedy podporządkowuje się Mnie nagradzam odpowiednio.
Jeśli, na przykład, wielbiciel posiada postawę rodzicielską i chce służyć Panu jak ojciec służy swemu dziecku, Pan zaczyna zachowywać się jak jego własne dziecko. To nie jest tak, że Pan udaje. Miłość wielbiciela powoduje, że Kryszna zapomina o swojej boskości i zachowuje się w stosunku do niego jak dziecko. Rzeczywiście, Pan odczuwał głód i pragnienie niczym dziecko, i kiedy nie otrzymał pożywienia do zjedzenia i wody do picia, Pan zaczął płakać jak dziecko. Związek pomiędzy Kryszną, a jego wielbicielem skoncentrowany jest na regularnej zasadzie, nie na Bhagawanie czy Paramatmie, lecz na miłości. Obaj Kryszna i Jego wielbiciel zobowiązani są do darzenia się miłością. Ćajtanjaćaritamryta mówi:
- Ekstatyczna miłość do Kryszny sprawia, że tańczy Kryszna, Jego bhaktowie i ona sama też. W ten sposób wszyscy troje tańczą razem w jednym miejscu - Antja lila 18.18.
Miłość Lokanathy do Radhawinody oraz jego intensywna tęsknota za służbą dla Pana, spowodowały że rzeczywiście Pan czuł potrzebę miłosnej służby dla siebie. Dlatego Jego głód nie był udawany lecz autentyczny. Szczęśliwy Lokanatha ugotował szybko cokolwiek mógł i ofiarował Panu do spożycia. Pan z wielkim smakiem jadł i najadł się do syta.

Pomoc Radhawinody w poszukiwaniu Wryndawany.

W czasie wspólnego poszukiwania lila-sthali Wryndawany, rozpoczęła się miłosna służba Lokanathy dla Śri Radhawinody. Lokanatha, który nadal mieszkał w lesie, nie był w stanie zbierać i wykorzystać wszystkich materialnych rzeczy dostępnych w tym miejsc. Ciągle robił wszystko, co mógł, by jak najlepiej ofiarować Panu kwiaty, tulasi, owoce i warzywa, które były dostępne w lesie. Usypiał Go w łóżku okrytym płatkami słodko pachnących kwiatów. W lecie wachlował Pana wachlarzem zrobionym z liści. W porze deszczowej i w zimie robił Panu wygodne łóżko w dziupli w drzewie, podczas gdy sam kładł się koło drzewa, marznąc i drżąc z zimna. Zrobił sobie torbę z włókien, i w niej trzymał Radhawinoda. Gdy się gdzieś udawał ze swoją misją, to zawieszał sobie torbę wokół swojej szyi. Ta torba była ruchomą świątynią Radhawinody. Pan czuł się w niej o wiele bardziej szczęśliwy niż w swojej wiecznej siedzibie na Wajkuncie czy Goloce.
Powiedziane jest, że Radhawinoda był bardzo ważnym towarzyszem dla Lokanathy poszukującego własnych lila-sthali Pana. Ale, obojętnie czy Pan kierował nim, czy też nie, jest prawdą, że dzięki łasce Pana odniósł ogromny sukces w swojej misji. Śri Narajana Bhatta pisze w swojej Wradźa-bhakti-wilasie, że Lokanatha odkrył 333 lasy i święte miejsca związane z lila Śri Kryszny.

Pomoc Rupy, Sanatany i innych wajsznawów.

W 1514 roku Mahaprabhu przybył do Wryndawany. Odszukał Radhakundę, Śjamakundę i kilka innych świętych miejsc. W 1515 i 1516 roku przybyli Rupa i Sanatana. Mahaprabhu poprosił ich, aby pomogli Lokanacie w poszukiwaniu Wryndawany i przywróceniu do życia religii Bhagawata poprzez skompilowanie książek opartych na bhakti. Mieli też zainstalować Śri Wigraha w Wryndawanie.
Po Rupie i Sanatanie przybyli inni Wajsznawowie - Gopala Bhatta Goswami, Raghunatha Bhatta Goswami, Dźiwa Goswami, Raghunatha Dasa Goswami, Kryszna Das Kawiradźa, Prabodhananda Saraswati i Narajana Bhatta Goswami. Każdy z nich był najwyższej klasy wielbicielem i uczonym z wybitnymi zasługami. Każdy z nich włożył swój własny wkład w odnowienie Wryndawany i uczynienie z niej centrum ruchu bhakti w Indiach. Ale największy wkład wnieśli Rupa i Sanatana. Wraz z ich przybyciem praca Lokanatha stała się bardziej przejrzysta. Poinformował ich o wszystkich tirtha, które odkrył. Porównywali je z podanymi w śastrach, a potem potwierdzając, przemianowali kilka z nich. Stopniowo Lokanatha porzucił prace poszukiwawcze tirtha i rozpoczął życie w samotnym miejscu niedaleko Keśighaty we Wryndawanie, zajmując się miłosną służbą dla Radhawinody, wielbił go i śpiewał mu badźany.

Radhawinoda gotuje dla Lokanathy.

Radhawinoda był także szczęściarzem, otrzymując całodobową uwagę Lokanathy. Czasami Lokanatha zatapiał się całkowicie w medytacji, zapominając o swojej rutynowej służbie. W takich chwilach Radhawinoda okazywał mu swoją pomoc. Jeden z takich epizodów jest wspomniany przez Śri Balakarama w komentarzu do Bhaktamali. Brzmi on następująco:
- Kiedyś Lokanatha przepięknie przyozdobił Radhawinodę. Oczarowany urodą Pana, zaabsorbowany, długo patrzył na Niego, zupełnie zapominając o gotowaniu. W tym czasie wielbiciel, który miał mu pomóc w gotowaniu, oczekiwał na niego w kuchni. Po długim czasie pomyślał, że pójdzie do świątyni i ipowie Lokanacie, że jest zbyt późno na gotowanie. Ale Radhawinoda nie życzył sobie, aby Lokanatha był niepokojony w swoim transie. Dlatego w chwili podziwiania Pana przez Lokhanathę, Radhawinoda przybrał postać podobną do Lokanathy i wszedł do kuchni właśnie wtedy, gdy wielbiciel także wszedł i zaczął gotować. Jak zwykle wielbiciel mu pomagał. Skąd pomocnik mógł wiedzieć, że los uśmiechnął się do niego i mógł się cieszyć towarzystwem samego Radhawinody? Po jakimś czasie, ów wielbiciel poszedł do świątyni, aby wykonać jakąś pracę i był bardzo zaskoczony, widząc Lokanatha siedzącego w transie. Raz po raz zaglądał to do świątyni, to do kuchni. Za każdym razem bardzo się dziwił, widząc Lokanthę w obydwu miejscach. W końcu upadł do stóp Lokanathy będącego wewnątrz świątyni i opowiedział mu o tym, co się wydarzyło w kuchni. Lokanatha wszedł do kuchni i zobaczył, ku swemu zaskoczeniu, że potrawa jest gotowa, lecz nikogo tam nie było. Zrozumiał, że była to lila figlarnego Radhawinody. Wrócił do świątyni i z sarkastycznym uśmiechem spojrzał się na Radhawinodę, przyjmując z dezaprobatą zachowanie Pana. Radhawinoda także się uśmiechnął.

Odnowienie Wryndawany.

Rupa i Sanatana prowadzili dalej pracę Lokanathy. Odszukali bardzo dużo lila-sthali i wybudowali świątynie. Wielu wielbicieli przyszło na wyraźne życzenie Ćajtanji Mahaprabhu, do Wryndawany i rozpoczęło życie w chatach, i szałasach wokół drzew i pnączy nazywanych kuńdźa. Oczywiście, jak spodziewano się, Wryndawana była cała pokryta kuńdźas i świątyniami. Było to w czasie, w którym Rupa, Sanatana, Gopala Bhatta, Dźiwa i inni skompilowali wiele klasycznych dzieł dotyczących bhakti.
Odkryto niemal wszystkie święte miejsca związane z Wryndawaną. Wielbiciele i pielgrzymi tłumnie zaczęli przychodzić do Wryndawany, aby zobaczyć wszystkie święte miejsca związane z lila Śri Kryszny.

Zniknięcie Mahaprabhu i jego głównych towarzyszy.

Nie minęło wiele czasu, a czarne chmury zaczęły przysłaniać duchowe niebo społeczności Gaudija Wajsznawa. Jak grzmot z nieba dotarła wiadomość z Puri o zniknięciu Mahaprabhu. Wyniknęły z tego inne katastrofalne wydarzenia. Wielkie podpory społeczności po kolei zaczęły odchodzić. Najpierw Nitjananda Prabhu i Adwajtaćarja, potem Kaśiśwara, następnie Sanatana, Rupa i Raghunatha Bhatta odeszli z tego świata. Raghunatha Dasa przybył do Wryndawany po zniknięciu Mahaprabhu, osamotniony po tych wydarzeniach, udał się do oddzielnej Radhakundy, przy której żył jak złamana trzcina. Tylko czterech mahapuruszów, utrzymujących płonący płomień bhakti, pozostało we Wryndawanie. Byli to Lokanatha, Bhugarbha, Gopala Bhatta i Dźiwa.

Niepokój Śri Dźiwy.

Z powodu swej nieprzeciętnej inteligencji, wiedzy i zdolności organizatorskich, poza Rupą i Sanataną, Śri Dźiwa był jednym z głównych organizatorów ruchu bhakti rozpoczętego przez Mahaprabhu. Niepokoił się tym, że liczne dzieła dotyczące bhakti skompilowane przez niego, Rupę, Sanatanę i innych Goswamich, którzy pojawili się na duchowym horyzoncie Wryndawany niczym najjaśniejsze ciała świetlne rozpraszające ciemność otaczającego świata, jak dotąd świeciły tylko w Północnych Indiach. Pochodnia, którą rozpalono we Wryndawanie, powinna być też zaniesiona do innych miejsc, a w szczególności do Bengalu, Assamu i Orissy. Jednak nie był on przygotowany do odnalezienia odpowiednich osób, które wzięłyby odpowiedzialność za wypełnienie tak wielkiego zadania. Troska jego powiększała się, a chmury zniechęcenia stawały się coraz gęstsze i gęstsze. Nagle pojawiła się nadzieja. Do Wryndawany Przybylo trzech potężnych wajsznawów. Każdy z nich reprezentował czyste oddanie bhakti. W rzeczywistości byli oni całkowicie zadedykowani ruchowi bhakti. Byli to Śriniwasa, Narottama i Śjamananda. Tych trzech latami trzymało pochodnię bhakti we wschodnich regionach kraju, oświecając serca ludzi światłem wieczności. Śriniwasa w Południowym Bengalu, Narottama w Północnym Bengalu i Assamie, a Śjamananda w Orissie. Śriniwasa został uczniem Gopala Bhatta Gswamiego, a Śjamananda uczniem Dźiwy Goswamiego.
Narottama zdecydował się być uczniem Lokanathy i na zawsze, całkowicie wewnątrz swojego umysłu podporządkował się mu i jego lotosowym stopom. Dźiwa Goswami podjął się odpowiedzialności za nauczanie ich i uczynienie z nich odpowiedzialnych, pełnych szacunku dla wielkiego zadania, które zamierzał im powierzyć.

Ślubowanie Lokanathy.

Dźiwa Goswami stanął twarzą w twarz z problemem. Narottama nie mógł przyjąć inicjacji od nikogo innego, ponieważ mentalnie zaakceptował Lokanathę jako swego Guru. Ale Lokanatha złożył ślubowanie, że nie będzie dawać komukolwiek inicjacji i – jak dotąd – nikogo jeszcze nie inicjował. A Narottama musiał przyjąć inicjację. Dźiwa Goswami wraz z innymi mahatmami uświadomili sobie powagę tej sytuacji. Podeszli do Lokanathy i próbowali przekonać go do złamania danego słowa. Powiedzieli mu:
- Wiesz, że Narottama jest synem Krysznanandy Radży Khetari, który znany jest w Bengalu ze swej siły i zamożności. Narottama jest jego jedynym synem i legalnym dziedzicem. Z powodu jego bhakti, jest najodpowiedniejszą osobą do nauczania ludzi w Północnym Bengalu religii miłości Pana Śri Ćajtanji Mahaprabhu. Jeśli nie dasz mu inicjacji, nie możemy go wysłać poza Wryndawanę.
Lokanatha pozostał stanowczy i trwały w swej decyzji. Ze złożonymi dłońmi bronił swojego ślubowania.
Nic nie można było uczynić. Narottama zdecydował się przejść przez resztę swego życia, służąc Lokanacie nawet wtedy, kiedy ten nie będzie chciał zaakceptować go jako swego ucznia. Lokanatha nie mógł zaakceptować jego służby. Narottama zaczął mieszkać w niewielkiej odległości od chatki Lokanathy i (najczęściej) niepostrzeżenie mu służył. Niczym stróż i ochroniarz okrążał chatkę Lokanatha, intonując niskim głosem harinama, uważał, żeby nikt nie przeszkadzał Lokanacie w bhadźanie. Zawsze rozglądał się za jakąkolwiek służbą, którą mógłby niezauważalnie wykonać. Lokanatha wcześnie rano był przyzwyczajony chadzać do pobliskiego lasu, aby odpowiedzieć na zew natury. Narottama wymyślił sobie, że mógłby służyć jako zamiatacz. Kiedy Lokanatha powrócił do swojej chatki, Narottama zabierał nieczystości z tego miejsca i oczyszczał je dokładnie. Czyścił także ścieżkę biegnącą z chatki Lokanathy do miejsca odosobnienia. W ten sposób oczyszczał nie tylko to miejsce, ale także swoje serce z własnych nieczystości.
Rozmyślał:
- Chociaż przybyłem do Wryndawany, po zrzeknięciu się książęcej dumy i przywilejów, ludzie we Wryndawanie nadal widzą we mnie syna radży i spoglądają na mnie jak na księcia, z należnym mi całym szacunkiem. Dlaczego nie miałbym poskromić mojej dumy i godności przez wcielenie się w rolę zamiatacza?
Nadal czynił to samo. Codziennie, około trzeciej rano szedł do miejsca, do którego Lokanatha był wzywany przez głos natury i czyścił je miotłą, a następnie napełniał gliniany dzbanek wodą i spryskiwał to miejsce, czyszcząc ziemię, a potem mył ręce. Następnie odchodził i stawał za drzewem. A gdy Lokanatha powracał do swojej chatki po wypróżnieniu się, Narottama znów udawał się w miejsce odosobnienia, wyrzucał nieczystości i zamiatał je miotłą. Czuł się wielce szczęśliwy i nikt nie mógł opisać tego szczęścia, jakie odczuwał przy wykonywaniu tej służby. Trzymając ponownie miotłę blisko swojego serca, przemywał to miejsce łzami.
Po pierwszym dniu Lokanatha już wiedział, że ktoś po nim sprząta, zabiera wodę i czyści po nim ziemię i myje swoje ręce. Uważał, że to pewnie jakiś tubylec żyjący w lesie wyświadcza mu tę przysługę z powodu jego sędziwego wieku. Zawsze to miało miejsce o tej samej porze. Ze względu na swoje zaaferowanie bhadźanem Lokanatha nie zwracał na to uwagi. Po upływie roku zaczął jednak rozmyślać:
- Kto jest tym człowiekiem wyświadczającym mi regularną służbę w różnych porach roku? Ktokolwiek może to być, czy jest właściwe z mojej strony, abym akceptował tę służbę dla siebie? Jakie to obrzydliwe! Nie, nie zamierzam więcej tego tolerować.
Następnego dnia udał się tam o godzinę wcześniej niż zwykle i schował się za drzewem. Po kilku chwilach zobaczył nadchodzącego człowieka. Z odległości nie mógł go rozpoznać. Krzyknął:
- Coś ty za jeden? Podejdź bliżej!
Powoli mężczyzna zbliżył się i upadł do jego stóp. Nawet wtedy, z powodu ciemności Lokanatha nie mógł go rozpoznać. Podniósł go i spytał:
- Kto ty jesteś?
- Narottama - niskim głosem, z głową spuszczoną na dół odpowiedział mężczyzna.
- Narottam, to ty?! Ty codziennie wykonujesz tą pracę?!
Narottama nie mógł nic odpowiedzieć. Zbliżył bardziej swoją głowę ku ziemi.
- Jesteś synem radży. Co się stało, że to czynisz?! Od jutra tutaj nie przychodź.
- Prabhu, nawet urodzony jako książę, jestem żebrakiem. Zrzekłem się tego świata i przybyłem tutaj w nadziei odnalezienia Kryszny. Ale jestem jak statek bez kapitana i kotwicy. Nie jestem przygotowany do znalezienia drogi, którą powinienem iść. Nie jest możliwe odnalezienie Śri Kryszny bez łaski Guru. Na zawsze podporządkowałem się twoim stopom, uważając ciebie za swego Guru.
Lokanatha nieco się poruszył, zatrzymując się na moment, rzekł do siebie:
- Narottama jest wielką duszą, urodzonym wielbicielem, niewątpliwie zasłużył sobie na inicjację. Lecz jak mogę złamać swoje przyrzeczenie? Ten chłopiec postawił mnie w kłopotliwej sytuacji.
Następnie zwracając się do Narottamy powiedział:
- Nie mogę zaakceptować cię jako swojego ucznia.
Narottama głęboko westchnął i opuścił to miejsce. Następnego ranka, gdy wracał po okrążeniu chatki Lokanathy, Lokanatha zawołał go i powiedział:
- Moje dziecko! Kryszna jest łaskawy dla ciebie. Jestem zmuszony zerwać moje ślubowanie. W nadchodzącym miesiącu Śrawana, podczas purnimy obowiązkowo cię inicjuję.
Radość Narottamy nie miała końca. Upadł do stóp Lokanathy i obie skąpał swoimi łzami. Po inicjacji, Narottama rozpoczął okres miłosnej służby dla swego guru i pod jego przewodnictwem rasa-sadhanę. Guru był siddha mahapurusza, dobrze wyszkolony w sadhanie wradźa-rasy. Uczeń wkrótce także stał się siddha.
Widząc to, Dźiwa Goswami był bardzo szczęśliwy. Po skonsultowaniu z innymi mahatmami, wszyscy nadali mu tytuł Thakura. Narottama stał się Narottamem Thakurą.

Odejście Narottamy.
Pewnego dnia Dźiwa Goswami przyszedł do Lokanathy Goswamiego i rzekł:
- Wyślemy Śriniwasę i Śjamanandę do Gaudy, aby nauczali religii miłości Śri Ćajtanji Mahaprabhu. Życzymy sobie, by Narottama również wyruszył z nimi. Konieczna jest na to twoja zgoda.
W tym czasie Lokanatha Goswami był prawie stulatkie i miał pełne ręce pracy. Więcej niż przedtem potrzebował towarzystwa i wsparcia od ucznia takiego jak Narottama. Nikogo więcej nie inicjował. I nie chciał także tego uczynić. Mówił stale:
- Będę bardzo szczęśliwy, jeśli Narottama odejdzie, aby nauczać. Z pewnością pozwolę mu odejść.
W czasie pożegnania powiedział do Narottamy:
- Błogosławię cię całym moim sercem. Życzę ci, abyś odniósł sukces w swojej misji. Jesteś moim jedynym uczniem. Aby zaakceptować cię jako swojego ucznia, złamałem moje długoletnie ślubowanie. Teraz samotnie musisz trzymać płonący płomień mojego śiksza-diksza i rasa-sadhany.
Narottama ze złożonymi dłońmi, głosem z emocji łkającym, rzekł:
- Gurudew! Pozwól mi łaskawie, abym mógł, od czasu do czasu, przyjść z Gaudy, by mieć twój darśan.
- Nie, moje dziecko - powiedział Lokanatha - Nie potrzebujesz znów przychodzić, przyjmij to jako mój ostatni darśan.
Narottama nie mógł tego znieść. Nieprzytomny upadł na ziemię. Po odzyskaniu świadomości wziął od swego Gurudewa jego paduka (sandał), chwycił bliżej swego serca i rozpoczął podróż wraz ze Śriniwasą i Śjamanandą do Gaudy, zabierając cztery wielkie pudła z książkami, leżącymi na dwóch wozach ciągniętych przez woły. Wyruszali w celu nauczania religii miłości którą bez ograniczeń i tak miłosiernie rozszerzał Śri Ćajtanja Mahaprabhu.
Lokanatha Goswami odszedł na asztami Kryszna-paksza Śrawany pomiędzy 1583 a 1588 rokiem. Jego samadhi znajduję się blisko świątyni Śri Śri Radha Gokulananda we Wryndawanie, tam również można zobaczyć samadhi Narottamy Thakury i Śri Wiśwanatha Ćakrawartiego. Śri Radhawinoda Lokanathy Thakura zainstalowano w tej świątyni. Lokanatha i Bhurgarbha nie napisali żadnych książek. Nie dlatego że nie mieli na to czasu. Cały czas zajęci byli lila-smarana i dźapa. Śri Rupa i Śri Sanatana otrzymali od nich wielka inspirację dotyczącą tajemnicy doktryny bhakti. Dwójka tych znamienitych wajsznawów miała również swój udział w kompilowaniu Ćajtanjaćaritamryt. Krysznadasa Kawiradźa ani razu nie wymienia imienia Lokanathy i tylko raz wspomniał o Bhugarbhie, dlatego gdyz pokornie prosili go, aby nic o nich nie wspominał.
Niech Pan Śri Ćajtanja, księżyc Nawadwipy, król tancerzy, pojawi się w zakątku mego serca.

ODPOWIEDZ