Życie towarzyskie

Praktyka duchowa a realia życia codziennego. "Wszystko ma pierwotną przyczynę, czyli nasienie. W przypadku każdej koncepcji, programu, planu czy projektu najpierw rozmyśla się nad planem i to nazywane jest bija, czyli nasieniem. Bhakti-lata-bija,czyli nasionko służby oddania stanowią metody, zasady i nakazy, przy pomocy których jesteśmy doskonale szkoleni w służbie oddania. To bhakti-lata-bija otrzymuje się od mistrza duchowego dzięki łasce Kryszny." - Madhya 19.152 Zn.
Vaisnava-Krpa
Posty: 4936
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Życie towarzyskie

Post autor: Vaisnava-Krpa » 22 sie 2007, 11:51

Czasami tak jest, że sąsiedzi próbują się zaprzyjaźnić (szczególnie, że mieszkam w nowym budownictwie i jeszcze nie znam wszystkich). Jednak unikam głębszego zaprzyjaźnienia się, gdyż wiąże się to zazwyczaj z zaproszeniem do sąsiadów i częstowaniem rzeczami, których musiałbym odmówić, a że jestem bardzo ścisły, to odmawiałbym prawie wszystkiego. Nawet u rodziców nic nie chcę jeść, z garnków w których gotują mięso, gdzie kot chodzi gdzie chce, a jak chce pić to liże kran. To mogłoby być dla sąsiadów frustrujące. Do tego moje poglądy, nie wszyscy zdają sobie z nich sprawę z czym się wiążą. Jeden mój sąsiad był w Indiach, mieszka też jeden muzułmanin. Jednak naturą sąsiadów jest szukanie towarzystwa, a my nie integrujemy się, aby nie stwarzać przykrych sytuacji. Inną sprawą jest, że nie jestem towarzyski i nie potrafię rozmawiać dla samej przyjemności rozmawiania, wobec czego od zawsze nie byłem towarzyski. Z drugiej strony można przedstawić innym to czym się zajmujemy, co często innych ciekawi, bo czasami widzą jak odwiedza ns jakiś Swami w doti lub inni bhaktowie, ale uważam, że nie są gotowi i świadomi tego co mógłbym im powiedzieć, a co mogłoby ich zaniepokoić. Jeśli ktoś wprost pyta np. o świadomość Kryszny wtedy super. Znałem bhaktów, którzy ze względu na pracę czasami wypijali z kimś kielicha w celu "bycia równym gościem" ale to jest uległość zwyczajna.

"Ulegasz kumplom, sterują tobą
Robisz to co chcą, nie jesteś sobą
Ulegasz coraz bardziej, poddajesz się
Przestajesz być sobą, zmieniają cię

Znasz tylko slogany, nic wiecej
Skończ z tym albo zmieniaj sie prędzej." - Dezerter

Jak wygląda u was życie z sąsiadami, życie towarzyskie, czy zamykacie się czy otwieracie, czy życie towarzyskie może być korzystne, czy tylko jest stratą czasu. Czy z pragnącymi zabawy ludźmi potraficie rozmawiać czy psujecie im smak do daleszej zabawy jak zaczynacie mówić i czy należy im w taki sposób ten smak odbierać?

Awatar użytkownika
RafalJyot
Posty: 976
Rejestracja: 23 lis 2006, 13:55
Lokalizacja: warszawa
Kontakt:

Post autor: RafalJyot » 22 sie 2007, 13:03

TO zależy od sąsiadów, niektórzy są przyjemni i kulturalni.

Jeśli chodzi o mnie to wszyscy muszą wąchać kadzidełka, prasadam od Shivalingam :lol: Jeśli chodzi o rozmowy to faktycznie nawet z bhaktami cięzko mi rozmawiać w realu ze względu na inny obszar zainteresowań i zbytttttttttttttt duży praktycyzm (w stylu: 'co oni tam dali do tego kitri:D?' albo 'wiesz co ostatnio odkrylem? że jak się czyta te 15 min dziennie to jest niesamowicie' albo 'mam 30 tysiecy dlugu...co ja mam zrobic?' itd itd), dlatego ja nie rozróżniam na bhaktów i nie-bhaktów jesli chodzi o wspólne tematy. Im bardziej się jest konkretnym w swoich zainteresowaniach tym mniej przyjaciół - to jest normalne, przywiązanie do samotności/pustelni to jnana wg. Gity :lol: Z ksiezycem w koziorozcu z parivartana z 8 domem - ta cecha przychodzi bardzo łatwo. I w sumie możesz próbować 'potraw' sąsiadów tylko potem musisz 3 dni pościć, wybierz sobie sobotę to zostaną Ci tylko 2 dodatkowe :lol: W sumie podobnie kiedy dotkniesz żonę podczas menstruacji więc co za róźnica:)
klim krishna klim

[Jyotish] http://rohinaa.com

mantra has changed our lives

Awatar użytkownika
Rasasthali
Posty: 641
Rejestracja: 23 lis 2006, 18:58
Lokalizacja: USA

Re: Życie towarzyskie

Post autor: Rasasthali » 22 sie 2007, 13:48

Arkadiusz pisze: Jak wygląda u was życie z sąsiadami, życie towarzyskie, czy zamykacie się czy otwieracie, czy życie towarzyskie może być korzystne, czy tylko jest stratą czasu. Czy z pragnącymi zabawy ludźmi potraficie rozmawiać czy psujecie im smak do daleszej zabawy jak zaczynacie mówić i czy należy im w taki sposób ten smak odbierać?
w UK ludzie sa mniej spoleczni i otwarci, stad ciezko zaprzyjaznic sie ze sasiadem, tym bardziej ze zmieniamy mieszkanie co kilka miesiecy, rok. Jednak poniewaz maz wychowuje mnie po amerykansku, staram sie zawsze zagadywac do sasiadow i do ludzi na mojej drodze.

Natomiast z ludzmi w pracy sie zaprzyjazniam, ktorzy tez sa sasiadami, poniewaz dzielimy te same mury (wiecej czasu spedzam w pracy niz w domu). Chodzimy razem do restauracji i organizujemy czasem razem imprezy. Nie sa to jednak imprezy alkoholowe (poza winem do obiadu czy kolacji), chocby dlatego ze zwykle obecne sa dzieci szefa i czasem kolegow. Przyjaciele szanuje mnie i moje przekonania religijne i nie czestuja nas alkoholem, i specjalnie gotuja potrawy stricte wegetarianskie, czasem dla wszystkich. Zycie towarzyskie w pracy jest niezwykle istotne i trzeba nad tym pracowac, inaczej stajesz sie osobnikiem podejrzanym i w koncu koledzy zaczynaja myslec, ze ich po prostu nie lubisz... (co czasem sie obserwuje) A ja moich kolegow lubie! Jesli jednak masz wyzsze standardy odnosnie jedzenia (zakladam ze regula jest zelazna i obejmuje chleb ze sklepu itd), to tez mozesz o tym powiedziec w odpowiedni sposob, np 'jem tylko to co sam przygotuje ze wzgledu na specjalna diete'. Znam osoby ktore faktycznie tak robia (bo faktycznie maja scisla diete), wiec nie bedzie to zbyt dziwne, o ile jakos wytlumaczysz.


Czy nalezy odbierac smak ludziom do zabawy? Na pewno nie sztucznie, bo nikt tego nie zrozumie i bedziesz uwazany za dziwaka. Ja 'pracuje' nad jedna bliska kolezanka z pracy i staram sie jej pokazac ze sa lepsze metody spedzania czasu niz w pubie. Chodzimy do ogrodow botanicznych, spotykamy sie razem z nia i moim mezem i rozmawiamy o jodze i medytacji na Bogu (na jej zreszta zyczenie), podarowalam jej ostatnio Bhagavad Gite, chodzimy na zakupy, teraz mamy zapisac sie na warsztaty tanca. Do pewnego stopnia sama mam smak do zabawy, choc do tej bardziej 'czystej' ;-)

Sadze wiec ze zycie towarzyskie moze byc kozystne tak dla nas jak i dla kolegow vijnanich.
http://actinidia.wordpress.com/

ODPOWIEDZ