albert pisze:gndd pisze:Czy kiedykolwiek istniala cywilizacja, ktora kierowala sie czyms innym?
Myślę, że tak: staroindyjska, chińska, buddyjska, kultury ludów afrykańskich, australijskich, Prusowie, Słowianie. Jak stwierdza Joseph Needham, chemik i znawca cywilizacji chińskiej:
"Nasza kultura jest jedyną w dziejach ludzkich, która dostosowała się do techniki, a nie odwrotnie. W tradycyjnej kulturze chińskiej biurokracja sprzeciwiała się wykorzystywaniu wynalazków, które były niezgodne z naturalnymi prawami ludzkiego życia."
Chyba mowimy troche o czym innym i inaczej rozumiemy pewne pojecia. Kultury ludow tzw. pierwotnych to jedna rzeczy, cywilizacja to druga. Nie wiem co masz na mysli mowiac o cywilizacji "staroindyjskiej". Cywilizacje chinska rozumiem, buddyjska to raczej religia, a nie cywilizacja. Jesli chodzi o ludy afrykanskie, australijskie, Prusow, Slowian (rozumiem, ze chodzi o tych z okresu przed chrzescijanstwem, o ktorych w sumie niewiele wiemy) to myslalam o nich raczej jako o kulturach, nie cywilizacjach. Pewne kultury moga zyc w symbiozie z otaczajacym je swiatem. Czy sa przyklady cywilizacji, ktore w takiej symbiozie zyly? Zazwyczaj cywilizacja niesie nie soba element eksploatacji, ujarzmiania natury, podporzadkowywania jej czlowiekowi. Tak wiec mozna mowic o cywilizacji Sumeru, Mezopotamii czy Egiptu, Chin czy starozytnych Indii - choc tutaj trzeba by sprecyzowac o co nam konkretnie chodzi.
No ale to kwestia definicja. Tutaj prezentuje jakie bylo moje rozumowanie gdy pisalam o "cywilizacjach". Jesli chodzi o cywilizacje chinska to za duzo nie wiem. Przyznam jednak, ze to jedno stwierdzenie chemika-chinologa to dla mnie za malo.
Jesli chodzi np. o Harappe i Mohenjo Daro, to sa rozne teorie co to przyczyn upadku tej cywylizacji. Jedna z nich jest szerzenie sie pustyn zwiazane z degradacja gleby spowodowanej uprawa. Zdaje sie, ze podobnej natury porblemy, choc na inna skale, wiazaly sie z migracjami ludow np. slowianskich. Czemu migrowaly? Mogl to byc nacisk innych, ale rowniez jalowienie gleby. Potrzeba nowych terenow uprawnych -> wyrab lasow. A im wiecej gab do karmienia i im mniejsza efektywnosc upraw, tym wiecej ziemi trzeba, by sie wyzywic. Zdaje sie, ze cos takiego mialo tez miejsce tysiace lat temu do dolinie Gangesu? I czemu Wikingowie opuscili swe pielesze? Byly zapewne wzgledy polityczne, ale nie tylko. Wyruszali w poszukiwaniu srodkow utrzymania. Na danych terenach, w danych warunkach klimatycznych, przy danej prymitywnej uprawie w pewnym momencie trudno sie bylo utrzymac. Nadkonsumpcja? Moze, nie wiem. Ale na pewno nie z naszej dzisiejszej perspektywy. Pisze o tym tez ponizej.
albert pisze:Ilość populacji ma znaczenie w tej chwili tylko w kontekście konsumpcji dóbr. Podobno 1 Amerykanin konsumuje tyle co 50 Hindusów. 6 miliardów nie jest dużo jeszcze jeśłi chodzi o zasoby Ziemi.
Tak i nie. Drugie zdanie zapewne jest sluszne, natomiast pierwsze jest raczej uproszczeniem. Poza konsumpcja nalezy uwzglednic tez takie czynniki jak np. warunki srodowiskowe - w zaleznosci od klimatu i otaczajacej nas przyrody z obszaru tej samej wielkosci moze sie utrzymac mniejsza lub wieksza liczba osob. Jesli nie mowimy o plemionach zbieraczych lub koczowniczych, to znaczenie ma tez technologia upraw - z tego samego arealu moze sie utrzymac wieksza lub mniejsza liczba osob. W badaniach historycznych, gdy mowa jest o demografii w Europie, uwzglednia sie rozne czynniki, m.in. choroby i epidemie, wojny, ale takze dostepne uprawy i ich intensywnosc, no i zmiany klimatyczne. Nie bez powodu w spoleczenstwach, ktore jeszcze nie ujarzmily przyrody, populacja moze byc zwiazana np. z suszami. Nie bez powodu w Europie nastapil boom jesli chodzi o populacje gdy sprowadzono z Ameryki ziemniaki i nauczono sie, ze mozna je nie tylko pic
, ale i jesc.
Przy dzisiejszej wydajnosci z hektara mozna pewnie utrzymac miliardy. Ale przy wydajnosci z poczatkow naszej ery utrzymac by sie ich nie dalo. Z wydajnoscia wiaza sie technologie, narzedzia, za tym idzie umiejetnosc pozyskiwania i przerabiania metali, etc. A wiec - ujarzmianie przyrody.
albert pisze:Czy wierzysz w liczby podane w Mahabharacie jak te odnośnie bitwy na Kurukszetra ? Problem to nadkonsumpcja.
Nadkonsumpcja na pewno jest problemem w duzej czesci obecnego spoleczenstwa. Ale nie obala to mojego stwierdzenia, ze cywilizacja zawsze byla antropocentryczna.
albert pisze:Zwierzęta i rośliny nie są ani antropocentryczne, ani nie-antropocentryczne. To człowiek może być taki lub taki, co rozumie się samo przez się, bo jest człowiekiem
.
Zgadzam sie, choc nie wiem do czego sie to stwierdzenie odnosi w kontekscie dyskusji... Ktos mowil, ze zwierzeta sa antropocentryczne?
albert pisze:Określmy więc jeszcze raz to pojęcie: antropocentryzm jest: 1. poglądem według którego człowiek jest ośrodkiem i celem świata, a wszystko w przyrodzie dzieje się ze względu na niego; 2. interpretacja świata wyłącznie z punktu widzenia doświadczenia ludzkiego; 3. w filozofii marksistowskiej - teza głosząca, że w praktyce przekształcenia rzeczywistości człowiek stanowi cel, wartość najwyższą i ostateczną.
Dla uzupelnienia dodajmy jeszcze jedna definicje: 4. poglad wedlug ktorego istota ludzka jest z natury bardziej wartosciowa od calej reszty i dlatego ochrona lub promocja interesu i dobra czlowieka kosztem tego co nie jest czlowiekiem jest lub prawie zawsze uzasadniona. To tak troche lagodniej niz okreslenie 1., i troche rownolegle do okreslenia 2.
albert pisze:Antropocentryzm jest więc egoizmem, ahankarą. Ahankara znaczy " to, co czyni jaźń", "jaźniotwór" "osobotwór":), aham - ja, kara - sprawiający; fałszywym ego jak tłumaczył Śrila Prabhupada.
Falszywe czy prawdziwe, to literatura wedyjska tez jest antropocentryczna w sensie, ze interes czlowieka stawia ponad interesem zwierzat czy roslin. W zasadzie to dotyczy ona glownie czlowieka. Ekologia dotyczy tam tego, jak czlowiek moze sobie najwygodniej zyc w tym swiecie i osiagnac wyzwolenie po smierci. System ten obejmuje polbogow, a zwierzeta generalnie opisywane sa z punktu widzenia ich uzytecznosci, zagrozenia lub uzywane przy opisywaniu zachowan ludzkich.
albert pisze:Jaka jest różnica pomiędzy kulturą antropocentryczną i nie-antropocentryczną ? Ta pierwsza podporządkowuje nie tylko potrzebom, ale i kaprysom/pragnieniom człowieka cały świat ożywiony i nieożywiony.
Ta definicja mi sie podoba, chociaz pierwszy raz sie z nia spotykam. Oczywiscie, w praktyce problemem byloby wyznaczenie granicy miedzy potrzebami a kaprysem/pragnieniem. Gdzie sie jedno konczy a drugie zaczyna?
albert pisze:Ta druga zna potrzeby człowieka, nie ulega podszeptom zachcianek i równoważy życie pomiędzy istotami. Werset 5.18 z Gity jest w swej wymowie anty-antropocentryczny, podobnie jak cytowany ze Śri Upaniszad. Schweitzer mówił : jestem życiem pośród życia, które pragnie żyć.
Przyznam, ze nie slyszalam do tej pory ani o Sri Upaniszadzie ani o Schwitzerze. Przytoczylbys wersest, o ktorym wspominasz? Jesli zas chodzi o zycie posrod zycia, ktore pragnie zyc, to dokad to zycie ma materialne cialo to moze zyc tylko posrod innego zycia. Inaczej nie bedzie mialo co jesc.
Jivo jivasya jivanam...
albert pisze:Człowiek szuka szczęścia, ale nie znajduje jeśli nie przekroczy swej człowieczej kondycji i dostrzeże siebie w powiązaniu z innymi istotami.
Pozbawmy to stwierdzenie antropocentryzmu
i powiedzmy, ze zywa istota szuka szczescia, ale nie znajduje jesli nie zrozumie, ze jest wiecznie sluga Kryszny, tak jak i inne zywe istoty.
albert pisze:Tak naprawdę, tak doświadczam, nie trzeba szukać ani szczęścia, ani unikać nieszczęścia.
No fakt. I tak do nas przyjda zgodnie z prawem karmy.
albert pisze:Osoba szczęśliwa, czyli wyzwolona, nie pyta o szczęście i go nie szuka, jest szczęśliwa. W związku z tym bezinteresowność (czytaj: brak materialnego interesu) jest cechą duszy, ahaituki, nie ma hetu - przyczyny (materialnej). Tylko stan ahaituki daje zadowolenie, to znaczy bhakta nie rozmyśla nad tym stanem, po prostu taki jest, bo jest bhaktą.
W moim odczuciu pominales tutaj esencje tego wersetu. To nie jest werset o tym czego nie robic czy nie szukac, tylko o tym co robic. Sluzba oddania to cos daleko wiecej niz bezinteresownosc czyli brak materialnego interesu. To pelna interesownosc, czyli obecnosc duchowego interesu jakim jest sluzenie Krysznie. Interes ten jest ahaituki w materialnym sensie, dlatego, ze jego przyczyna lezy w sferze duchowej.
To taka troche inna interpretacja. Zamiast Twojej via negativa, probowalam interpretacji przy uzyciu via positiva.
Tak czy inaczej, sadze, ze w sumie to myslimy podobnie. Ale z mojego dekadenckiego punktu widzenia odnosze wrazenie, ze mozesz miec troche idealistyczno-romatyczne podejscie do dawnych, czystych czasow i prymitywnych czy pierwotnych kultur. Wiele z nich tez krecilo sie wokol czlowieka, nawet kosztem otaczajacego je swiata. Tylko moze ich przewaga nad reszta przyrody nie byla az taka jak nasza dzisiaj. Takie przynajmniej mam wrazenie z tego co co sie uczylam i co czy slyszalam czy czytalam.
I sama niejednokrotnie mam wrazenie, ze zuzywal duzo wiecej, niz mi sie nalezy. Chociaz z punktu widzenia Szwecji zyje ponizej granicy ubostwa, to z punktu widzenia australijskich buszmenow czy wiekszosci dzisiejszych mieszkancow Afryki zyje w luksusie i uzywam wielu zbednych rzeczy. Jak np. komputer i ksiazki.