Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...
: 10 sty 2012, 15:07
Całkiem spora dyskusja powstała w temacie warszawskiej świątyni... duże zainteresowanie świadczy o tym, że wszyscy dostrzegają potrzebę dalszego istnienie świątyni. Główny wątek dotyczył standardów jakie kultywują w swoim życiu osoby angażowane lub angażujące się w gotowanie i nauczanie. Każdy z nas szuka tu "złotego środka". Bardzo dobrą rzeczą są zamieszczone przez Vaisnava-Kripę wszystie wątki z siastr dotyczące służby oddania i osoby, która ją wykonuje. Obszerność wątków świadczy o złożoności tematu. Świadczy o tym, że do sprawy nie można podejść w "jednoznaczny" sposób.
Różnice przede wszystkim wynikają z różnego zaawansowania w obecnym czasie.
Różne osoby będące na różnych platformach realizacji duchowej postrzegają inne osoby najczęściej z perspektywy własnego zaawansowania. Ostatecznie ile osób tyle opinii.
Jednak "dzięki Bogu" posiadamy cały system filozoficzny i system autorytetów (guru, sadu, siastry) który cały ten "pozorny bałagan" systematyzuje i daje jasne odpowiedzi oraz praktyczne rady.
Przy okazji w tej dyskusji były próby znalezienia rozwiązania w innych systemach, chociażby Kościoła Katolickiego.
Owszem, wiele rozwiązań. które posiada KK mogło by być przydatne, ale na zasadzie "łabędzia odcedzającego mleko od wody" czyli nie przyjmowania całego nastroju KK tylko przydatnych rozwiązań "technicznych" dobrze działających chociażby na "naszym" gruncie.
Wróciwszy do praktycznych rad zawartych w siastrach to porównałbym je do opisu zasady działania dużego samolotu pasażerskiego. Jako pasażer takiego "statku powietrznego" sprawa wygląda prosto: wsiadamy, zapinamy pasy, obsługa tłumaczy nam gdzie są wyjścia awaryjne i w drogę. Wszyscy lecimy do określonego celu.
Jednak z punktu widzenia obsługi samolotu, sprawa lotu jest bardziej skomplikowana i wymaga sprecyzowanych działań wielu osób, włącznie z pilotami, stewardesami, obsługą naziemną, a nawet sąsiadami siedzącymi opodal
Podobnie wygląda sprawa praktykowania życia duchowego. Aby wszytko przebiegało sprawnie i abyśmy widzieli postęp w dążeniu do celu, musimy współpracować z wieloma osobami. Możemy przyjąć rolę pasażera i wykonywać polecenia obsługi. Możemy zrobić coś więcej i przystąpić do szkolenia na stewardesę/sa. Wówczas lecimy tak, jak pasażerowie do celu ale również angażujemy się w dodatkowe czynności ułatwiające lot (podawanie posiłków, informowanie o przyjemnościach i zagrożeniach, dbanie o bezpieczeństwo) W samolocie są też bardzo ważne osoby wspólnie lecące: To pilot i mechanik. Na nich spoczywa bezpieczenstwo całego lotu i trzymanie się obranego kursu.
Jednak należy pamiętać, że "oczami i uszami" pilota jest obsługa naziemna. Bez niej pilot miałby problemy w bezpiecznym dotarciu do celu.....
Czy dostrzegacie analogie???.....
Pasażer - kongregacja
Stewardzi - mieszkańcy świątyni lub grihastowie
Mechanik i Pilot - Guru, nauczający
Obsługa naziemna - Siastry i Sadhu
A teraz wyobraźcie sobie, że Pasażer krytykuje Pilota za to że kawa wylała mu się na spodnie bo Pilot nagle skręcił.... Komu przyznacie racje???
Albo Stewardzi wchodzą do ubikacji, gdzie pasażer się zamknął by sobie "puścić dymka" w odosobnieniu i nie przeszkadzając innym...... kto ma racje???
Oczywiście lot w świecie materialnym rzadko jest bezproblemowy. Pasażerowie mogą źle się zachowywać, palić i pić alkohol. Warunki atmosferyczne mogą zmusić do zmiany lotu lub awaryjnego lądowania. Pilot może dokładnie postępować ze wszystkimi procedurami zawartymi w instrukcji, ale nie zauważy wysuniętego bezpiecznika od mechanizmu wysuwającego podwozie.... Jest tak wiele przeszkód.... Zdarzają się ataki terrorystyczne, uprowadzenia samolotu...
W kryzysowych sytuacjach pasażerowie pomagają obsłudze. Obowiązkiem pasażerów siedzących przy wyjściach awaryjnych jest ich otwarcie jak najszybciej na polecenie obsługi....
Teraz widzicie analogię????
Najlepszą sytuacją jest gdzie wszyscy wykonują swoje obowiązki: pasażer wykonuje polecenia obsługi, ta podąża za wskazówkami Pilota a ten słuch uważnie wskazań Obsługi Naziemnej. To jest idealna sytuacja zapewniająca bezpieczny przelot...
Ale obecnie jesteśmy w świecie materialnym.... czyli wszystko może się przytrafić....
Każdemu (bardziej lub mniej) zależy aby samolot doleciał do celu.....
Podobnie każdemu zależy aby świątynia mogła spełniać swój cel i czasem aby podróż nie została przerwana Pasażerowie angażują się w obowiązki obsługi samolotu, pomimo, że nie przeszli wielomiesięcznych szkoleń, a wszystkiego na szybko dowiedzieli się od obsługi i "informacji obrazkowej" zamieszczonej w schowku każdego oparcia.
Ostatecznie, jeżeli ktoś nie chce, może pozostać w domu i "twardo stąpać po Ziemi" i mówić, że "tych bhaktów nie widać" "gdzieś się pochowali albo w ogóle ich niema"
Ale wystarczy spojrzeć ponad chmury i w odpowiednim miejscu i czasie można dostrzec duży pasażerski samolot
Różnice przede wszystkim wynikają z różnego zaawansowania w obecnym czasie.
Różne osoby będące na różnych platformach realizacji duchowej postrzegają inne osoby najczęściej z perspektywy własnego zaawansowania. Ostatecznie ile osób tyle opinii.
Jednak "dzięki Bogu" posiadamy cały system filozoficzny i system autorytetów (guru, sadu, siastry) który cały ten "pozorny bałagan" systematyzuje i daje jasne odpowiedzi oraz praktyczne rady.
Przy okazji w tej dyskusji były próby znalezienia rozwiązania w innych systemach, chociażby Kościoła Katolickiego.
Owszem, wiele rozwiązań. które posiada KK mogło by być przydatne, ale na zasadzie "łabędzia odcedzającego mleko od wody" czyli nie przyjmowania całego nastroju KK tylko przydatnych rozwiązań "technicznych" dobrze działających chociażby na "naszym" gruncie.
Wróciwszy do praktycznych rad zawartych w siastrach to porównałbym je do opisu zasady działania dużego samolotu pasażerskiego. Jako pasażer takiego "statku powietrznego" sprawa wygląda prosto: wsiadamy, zapinamy pasy, obsługa tłumaczy nam gdzie są wyjścia awaryjne i w drogę. Wszyscy lecimy do określonego celu.
Jednak z punktu widzenia obsługi samolotu, sprawa lotu jest bardziej skomplikowana i wymaga sprecyzowanych działań wielu osób, włącznie z pilotami, stewardesami, obsługą naziemną, a nawet sąsiadami siedzącymi opodal
Podobnie wygląda sprawa praktykowania życia duchowego. Aby wszytko przebiegało sprawnie i abyśmy widzieli postęp w dążeniu do celu, musimy współpracować z wieloma osobami. Możemy przyjąć rolę pasażera i wykonywać polecenia obsługi. Możemy zrobić coś więcej i przystąpić do szkolenia na stewardesę/sa. Wówczas lecimy tak, jak pasażerowie do celu ale również angażujemy się w dodatkowe czynności ułatwiające lot (podawanie posiłków, informowanie o przyjemnościach i zagrożeniach, dbanie o bezpieczeństwo) W samolocie są też bardzo ważne osoby wspólnie lecące: To pilot i mechanik. Na nich spoczywa bezpieczenstwo całego lotu i trzymanie się obranego kursu.
Jednak należy pamiętać, że "oczami i uszami" pilota jest obsługa naziemna. Bez niej pilot miałby problemy w bezpiecznym dotarciu do celu.....
Czy dostrzegacie analogie???.....
Pasażer - kongregacja
Stewardzi - mieszkańcy świątyni lub grihastowie
Mechanik i Pilot - Guru, nauczający
Obsługa naziemna - Siastry i Sadhu
A teraz wyobraźcie sobie, że Pasażer krytykuje Pilota za to że kawa wylała mu się na spodnie bo Pilot nagle skręcił.... Komu przyznacie racje???
Albo Stewardzi wchodzą do ubikacji, gdzie pasażer się zamknął by sobie "puścić dymka" w odosobnieniu i nie przeszkadzając innym...... kto ma racje???
Oczywiście lot w świecie materialnym rzadko jest bezproblemowy. Pasażerowie mogą źle się zachowywać, palić i pić alkohol. Warunki atmosferyczne mogą zmusić do zmiany lotu lub awaryjnego lądowania. Pilot może dokładnie postępować ze wszystkimi procedurami zawartymi w instrukcji, ale nie zauważy wysuniętego bezpiecznika od mechanizmu wysuwającego podwozie.... Jest tak wiele przeszkód.... Zdarzają się ataki terrorystyczne, uprowadzenia samolotu...
W kryzysowych sytuacjach pasażerowie pomagają obsłudze. Obowiązkiem pasażerów siedzących przy wyjściach awaryjnych jest ich otwarcie jak najszybciej na polecenie obsługi....
Teraz widzicie analogię????
Najlepszą sytuacją jest gdzie wszyscy wykonują swoje obowiązki: pasażer wykonuje polecenia obsługi, ta podąża za wskazówkami Pilota a ten słuch uważnie wskazań Obsługi Naziemnej. To jest idealna sytuacja zapewniająca bezpieczny przelot...
Ale obecnie jesteśmy w świecie materialnym.... czyli wszystko może się przytrafić....
Każdemu (bardziej lub mniej) zależy aby samolot doleciał do celu.....
Podobnie każdemu zależy aby świątynia mogła spełniać swój cel i czasem aby podróż nie została przerwana Pasażerowie angażują się w obowiązki obsługi samolotu, pomimo, że nie przeszli wielomiesięcznych szkoleń, a wszystkiego na szybko dowiedzieli się od obsługi i "informacji obrazkowej" zamieszczonej w schowku każdego oparcia.
Ostatecznie, jeżeli ktoś nie chce, może pozostać w domu i "twardo stąpać po Ziemi" i mówić, że "tych bhaktów nie widać" "gdzieś się pochowali albo w ogóle ich niema"
Ale wystarczy spojrzeć ponad chmury i w odpowiednim miejscu i czasie można dostrzec duży pasażerski samolot