Przyszłość warszawskiej świątyni...

Praktyka duchowa a realia życia codziennego. "Wszystko ma pierwotną przyczynę, czyli nasienie. W przypadku każdej koncepcji, programu, planu czy projektu najpierw rozmyśla się nad planem i to nazywane jest bija, czyli nasieniem. Bhakti-lata-bija,czyli nasionko służby oddania stanowią metody, zasady i nakazy, przy pomocy których jesteśmy doskonale szkoleni w służbie oddania. To bhakti-lata-bija otrzymuje się od mistrza duchowego dzięki łasce Kryszny." - Madhya 19.152 Zn.
Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: padmak » 10 sty 2012, 15:07

Całkiem spora dyskusja powstała w temacie warszawskiej świątyni... duże zainteresowanie świadczy o tym, że wszyscy dostrzegają potrzebę dalszego istnienie świątyni. Główny wątek dotyczył standardów jakie kultywują w swoim życiu osoby angażowane lub angażujące się w gotowanie i nauczanie. Każdy z nas szuka tu "złotego środka". Bardzo dobrą rzeczą są zamieszczone przez Vaisnava-Kripę wszystie wątki z siastr dotyczące służby oddania i osoby, która ją wykonuje. Obszerność wątków świadczy o złożoności tematu. Świadczy o tym, że do sprawy nie można podejść w "jednoznaczny" sposób.

Różnice przede wszystkim wynikają z różnego zaawansowania w obecnym czasie.
Różne osoby będące na różnych platformach realizacji duchowej postrzegają inne osoby najczęściej z perspektywy własnego zaawansowania. Ostatecznie ile osób tyle opinii.

Jednak "dzięki Bogu" posiadamy cały system filozoficzny i system autorytetów (guru, sadu, siastry) który cały ten "pozorny bałagan" systematyzuje i daje jasne odpowiedzi oraz praktyczne rady.

Przy okazji w tej dyskusji były próby znalezienia rozwiązania w innych systemach, chociażby Kościoła Katolickiego.
Owszem, wiele rozwiązań. które posiada KK mogło by być przydatne, ale na zasadzie "łabędzia odcedzającego mleko od wody" czyli nie przyjmowania całego nastroju KK tylko przydatnych rozwiązań "technicznych" dobrze działających chociażby na "naszym" gruncie.

Wróciwszy do praktycznych rad zawartych w siastrach to porównałbym je do opisu zasady działania dużego samolotu pasażerskiego. Jako pasażer takiego "statku powietrznego" sprawa wygląda prosto: wsiadamy, zapinamy pasy, obsługa tłumaczy nam gdzie są wyjścia awaryjne i w drogę. Wszyscy lecimy do określonego celu.
Jednak z punktu widzenia obsługi samolotu, sprawa lotu jest bardziej skomplikowana i wymaga sprecyzowanych działań wielu osób, włącznie z pilotami, stewardesami, obsługą naziemną, a nawet sąsiadami siedzącymi opodal :)

Podobnie wygląda sprawa praktykowania życia duchowego. Aby wszytko przebiegało sprawnie i abyśmy widzieli postęp w dążeniu do celu, musimy współpracować z wieloma osobami. Możemy przyjąć rolę pasażera i wykonywać polecenia obsługi. Możemy zrobić coś więcej i przystąpić do szkolenia na stewardesę/sa. Wówczas lecimy tak, jak pasażerowie do celu ale również angażujemy się w dodatkowe czynności ułatwiające lot (podawanie posiłków, informowanie o przyjemnościach i zagrożeniach, dbanie o bezpieczeństwo) W samolocie są też bardzo ważne osoby wspólnie lecące: To pilot i mechanik. Na nich spoczywa bezpieczenstwo całego lotu i trzymanie się obranego kursu.
Jednak należy pamiętać, że "oczami i uszami" pilota jest obsługa naziemna. Bez niej pilot miałby problemy w bezpiecznym dotarciu do celu.....

Czy dostrzegacie analogie???.....

Pasażer - kongregacja
Stewardzi - mieszkańcy świątyni lub grihastowie
Mechanik i Pilot - Guru, nauczający
Obsługa naziemna - Siastry i Sadhu

A teraz wyobraźcie sobie, że Pasażer krytykuje Pilota za to że kawa wylała mu się na spodnie bo Pilot nagle skręcił.... Komu przyznacie racje???

Albo Stewardzi wchodzą do ubikacji, gdzie pasażer się zamknął by sobie "puścić dymka" w odosobnieniu i nie przeszkadzając innym...... kto ma racje???

Oczywiście lot w świecie materialnym rzadko jest bezproblemowy. Pasażerowie mogą źle się zachowywać, palić i pić alkohol. Warunki atmosferyczne mogą zmusić do zmiany lotu lub awaryjnego lądowania. Pilot może dokładnie postępować ze wszystkimi procedurami zawartymi w instrukcji, ale nie zauważy wysuniętego bezpiecznika od mechanizmu wysuwającego podwozie.... Jest tak wiele przeszkód.... Zdarzają się ataki terrorystyczne, uprowadzenia samolotu...

W kryzysowych sytuacjach pasażerowie pomagają obsłudze. Obowiązkiem pasażerów siedzących przy wyjściach awaryjnych jest ich otwarcie jak najszybciej na polecenie obsługi....

Teraz widzicie analogię????

Najlepszą sytuacją jest gdzie wszyscy wykonują swoje obowiązki: pasażer wykonuje polecenia obsługi, ta podąża za wskazówkami Pilota a ten słuch uważnie wskazań Obsługi Naziemnej. To jest idealna sytuacja zapewniająca bezpieczny przelot...

Ale obecnie jesteśmy w świecie materialnym.... czyli wszystko może się przytrafić....

Każdemu (bardziej lub mniej) zależy aby samolot doleciał do celu.....
Podobnie każdemu zależy aby świątynia mogła spełniać swój cel i czasem aby podróż nie została przerwana Pasażerowie angażują się w obowiązki obsługi samolotu, pomimo, że nie przeszli wielomiesięcznych szkoleń, a wszystkiego na szybko dowiedzieli się od obsługi i "informacji obrazkowej" zamieszczonej w schowku każdego oparcia.


Ostatecznie, jeżeli ktoś nie chce, może pozostać w domu i "twardo stąpać po Ziemi" i mówić, że "tych bhaktów nie widać" "gdzieś się pochowali albo w ogóle ich niema"

Ale wystarczy spojrzeć ponad chmury i w odpowiednim miejscu i czasie można dostrzec duży pasażerski samolot :)

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: trigi » 10 sty 2012, 15:27

Waldemar pisze::) :)

Każdy ma swoją sukcesję uczniów: indywidualną, rodzinną i zbiorową. :)
Każdy za kimś podąża. :)
Każdy ma swoją filozofię życia. :)
Wesołego dnia. :)
Trzymaj sie tego

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: trigi » 10 sty 2012, 15:28

trigi pisze: I bardzo dobrze bo kto czołgiem jedzie , czołgiem przejechany byc moze...
a ja tego

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: Mathura » 10 sty 2012, 16:28

Wczoraj miałem sen ze Śrila Prabhupadą. Był wyraźny i dość długi. Gdy obudziłem się pamiętałem go dobrze, ale teraz część uleciała.
Jechałem z Nim samochodem. To była chyba terenówka., półciężarówka, czy coś w tym rodzaju.Jechaliśmy do jakiejś szkoły.na program albo do bhaktów. Nie pamiętam dokładnie. Ja kierowałem a Prabhupada siedział obok. W pewnym momencie droga zaczęła się pogorszyać. Teren stawał się grząski i ciężko było jechać. W końcu wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy go pchać. Prabhupadą pchał ten samochód a ja obok niego. Nie wiem kto wtedy siedział za kierownicą i czy ktoś w ogóle siedział. Potem wsiedliśmy i dojechaliśmy do celu. Było tam pełno ludzi i bhaktowie. Ostatnie co pamiętam to widok Prabhupada jak wziął do ręki jakąś rzecz - chyba jakaś zabawkę - i przyglądał się jej uśmiechając się.

Nie wiem co ten sen może oznaczać, czy ma coś oznaczać i czy cokolwiek oznacza. Może to, że cokolwiek by się nie działo - pchajmy ten pojazd. Srila Prabhupada jest z nami.

To co napisałem wyżej nie jest literacką fikcją. Ten sen miałem rzeczywiście.

Waldemar
Posty: 743
Rejestracja: 31 paź 2008, 19:03

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: Waldemar » 11 sty 2012, 07:07

Śrila Prabhupada:

"Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione."

A inni oszuści podążają za nim.

Ciekawe dokąd podążają :?:

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: trigi » 11 sty 2012, 07:34

Waldemar pisze:Śrila Prabhupada:

"Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione."

A inni oszuści podążają za nim.

Ciekawe dokąd podążają :?:
Dalej preferujesz impersonalizm chowajac sie za monitorem, używasz ogólników.
Zrób listę ogłoś światu kto jest draniem i oszustem, kto szczerym wyznawca.
Potem dochodz do zdrowia jedzac kasze
Ostatnio zmieniony 11 sty 2012, 07:47 przez trigi, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: trigi » 11 sty 2012, 07:44

Antya 08.26 W ten sposób Madhavendra Puri potępił Ramacandrę Puri. Z powodu jego obrazy stopniowo pojawiło się w nim materialne pragnienie.
Antya 08.26 Znaczenie: Słowo vasana ("materialne pragnienie") odnosi się do jałowej wiedzy spekulatywnej, która jest tylko materialna. Jak potwierdza Śrimad-Bhagavatam (10.14.4), osoba pozbawiona służby oddania, która tylko chce wiedzieć różne rzeczy (kevala-bodha-labdhaye), zyskuje jedynie jałową wiedzę spekulatywną, lecz nie odnosi żadnej korzyści duchowej. Potwierdza to Bhakti-sandarbha (111), gdzie jest powiedziane:
jivan-mukta api punar yanti samsara-vasanam
yady acintya-maha-śaktau bhagavaty aparadhinah
"Ktoś może być wyzwolony w tym życiu, lecz jeśli obraża Najwyższą Osobę Boga, zniża się do materialnych pragnień, spośród których jednym jest jałowa spekulacja o duchowej realizacji."
W swym komentarzu Laghu-tosani do Śrimad-Bhagavatam (10.2.32) Jiva Gosvami mówi:
jivan-mukta api punar bandhanam yanti karmabhih
yady acintya-maha-śaktau bhagavaty aparadhinah
"Nawet jeśli ktoś jest wyzwolony w tym życiu, to z powodu obraz wobec Najwyższej Osoby Boga pada ofiarą materialnych pragnień." Podobny cytat z jednej z Puran pojawia się w Visnu-bhakti-candrodayi:
jivan-muktah prapadyante kvacit samsara-vasanam
yogino na vilipyante karmabhir bhagavat-parah
"Nawet wyzwolone dusze czasami zniżają się do materialnych pragnień, lecz ci, którzy całkowicie angażują się w służbę oddania dla Najwyższej Osoby Boga, takim pragnieniom nie ulegają."
Są to informacje z autorytatywnych pism objawionych. Jeśli ktoś znieważa swego mistrza duchowego czy Najwyższą Osobę Boga, upada na platformę materialną, aby po prostu spekulować.
Ja nie chce decydować kto jest oszustem a kto nie bo nie mam kwalifikacji jeśli przez Ciebie decyzja została podjęta znaczy ze masz absolutna wiedze i spokój, bo wszystko stało sie jasne.

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: trigi » 11 sty 2012, 07:58

Waldemar pisze: Zazwyczaj mistrz duchowy, mąż, ojciec, matka czy wyższy krewny otrzymują cześć od niższego krewnego, ale w wersecie tym Risabhadeva nie pozwala na to. Najpierw ojciec, mistrz duchowy lub mąż muszą być w stanie uwolnić swoich podwładnych od powtarzających się narodzin i śmierci. Jeżeli ktoś nie jest w stanie tego dokonać, zanurza się w oceanie wyrzutów za swoje nieprawe czynności. Wszyscy powinni być bardzo odpowiedzialni i opiekować się swoimi podwładnymi, tak jak mistrz duchowy opiekuje się swoim uczniem lub ojciec zajmuje się swoim synem. Nie można szczerze wywiązywać się z tych obowiązków, dopóki nie jest się w stanie zapewnić swoim podwładnym wyzwolenia od powtarzających się narodzin i śmierci.
Jesteś ojcem i meżęm? Jeśli tak to czy potrafisz wyzwolić żone i dzieci? Ja nie. Generalnie nie powinienem byc ojcem tak jak większość ( zmuszony jestem do wstepnej oceny, ale Ty wszechwiedzący mozesz mnie skorygować). Znam Twoje poglądy z innych forów nie musisz sie silic by mi przedstawiac swoje zapatrywanie na świat. Też miałem kontakt z "zamordyzmem" w Hare Kryszna", i uważam iz nie jest to miłe,ale są gorsze rzeczy. Jesli długo dochodziłeś do siebie po kontakcie z uczniami Harikesy Prabhu to nie upaważnia Cie do tego aby stawiać sie na pozycjach Śrila Prabhupady, Paramatmy czy Jamaraja i stwierdzania w sposób impersonalny (nie wiem czego sie boisz skoro to sa oszusci nie popełnisz obrazy śmiało) ktos gdzies jest lub był fe i dlatego jest szambo w korycie. Nie twierdze ze jest ok co Harikesa Prabhu mówił lub robił w końcowym okresie w ISKCONIE (co innego zleciec z 5 schodków a co innego z 5 pietra głowa inaczej boli), ale ja wole nie oceniac tylko wziaść sie za siebie. To jest moj sposób patrzenia Twoim jak widze jest stwierdzanie ze wiekszość guru w ISKCONIE to oszusci (nie wymieniasz z imienia i stosujesz liczbe mnoga) i ich zwolennicy tez, poswiecone zycia tez pozą i oszukiwaniem i jedyna opoka szczerosci jest Prabhu Waldemar czytający Srimad Bhagavatam.
Wygłaszajac takie tezy stawiasz sie na pozycji guru potwierdzajacego swe zdanie opinia WED. Tylko czy uosobione WEDY zgadziłyby sie z Tobą? Prosze wybacz mi moje obrazy, przyjmij moje pełne szacunku pokłony, i wskaż mi droge wiedzy. Jak pisałem nie mam braminskich cech i mam problemy (choć staram sie jak mogę, w ramach cwiczeń nie odzywam sie do żony :D - taki kiepski żart) z vaco vegam manasa-krodha vegam i jestem porywczy.

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: trigi » 11 sty 2012, 08:47

A to cytat z Mahabharaty s.474:
"Bóg Waju powiedział, że nalezy porzucic nauczyciela, który jest bezużyteczny, zszedł z właściwej drogi, albo nie wie jakie są jego obowiązki."
I tego zejscia z właściwej drogi sie trzymajmy, dajmy sobie spokój z epitetami.

Waldemar
Posty: 743
Rejestracja: 31 paź 2008, 19:03

Re: Przyszłość warszawskiej świątyni...

Post autor: Waldemar » 11 sty 2012, 09:22

Mathura pisze:Wczoraj miałem sen ze Śrila Prabhupadą. Był wyraźny i dość długi. Gdy obudziłem się pamiętałem go dobrze, ale teraz część uleciała.
Jechałem z Nim samochodem. To była chyba terenówka., półciężarówka, czy coś w tym rodzaju.Jechaliśmy do jakiejś szkoły.na program albo do bhaktów. Nie pamiętam dokładnie. Ja kierowałem a Prabhupada siedział obok. W pewnym momencie droga zaczęła się pogorszyać. Teren stawał się grząski i ciężko było jechać. W końcu wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy go pchać. Prabhupadą pchał ten samochód a ja obok niego. Nie wiem kto wtedy siedział za kierownicą i czy ktoś w ogóle siedział. Potem wsiedliśmy i dojechaliśmy do celu. Było tam pełno ludzi i bhaktowie. Ostatnie co pamiętam to widok Prabhupada jak wziął do ręki jakąś rzecz - chyba jakaś zabawkę - i przyglądał się jej uśmiechając się.

Nie wiem co ten sen może oznaczać, czy ma coś oznaczać i czy cokolwiek oznacza. Może to, że cokolwiek by się nie działo - pchajmy ten pojazd. Srila Prabhupada jest z nami.

To co napisałem wyżej nie jest literacką fikcją. Ten sen miałem rzeczywiście.
Dobrze, że pojazdem nie była tankietka. :)

Nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś tankietką wjechał do świata duchowego. :) :)

ODPOWIEDZ