Arleta pisze:Nie rozumiem, dlaczego w ISKCON-ie jest taka duża różnica między naukami o wyższości celibatu i braku rodziny a rzeczywistością, w której praktycznie wszyscy dążą do założenia rodziny i posiadania dzieci?
To jest raczej nieporozumienie. Małżeństwo jest zwane aśramem, czyli duchowym porządkiem życia, służącym wspólnemu czynieniu postępowi w życiu duchowym oraz wychowaniu świadomych Kryszny dzieci. Mistrz duchowy Śrila Prabhupada, Śrila Bhaktisiddhanta Saraswati Goswami zwykł mawiać, że gdyby był w stanie mieć dzieci będące bhaktami Kryszny, to jest gotowy na to, aby ożenić się i spłodzić setki dzieci, a był osobą żyjącą w wyrzeczonym porządku życia, sannjasie, gdzie nawet myślenie o seksie jest złamaniem ślubów.
A więc to nie rodzina, czy celibat jest tu problemem, ale to my sami jesteśmy problemem, a raczej nasz brak świadomości Kryszny, czy to angażując się w seks, czy też żyjąc od niego w abstynencji. Dla prawdziwie świadomych Kryszny osób, nie ma żadnej różnicy, czy są one grihastami, czy sannyasinami, bo wszystko co robią, włączając w to zarówno życie seksualne, jak i celibat, jest czynione wyłącznie z motywacją sprawienia przyjemności Krysznie. Można żyć w całkowitym celibacie i tkwić głęboko w mayi, a można też mieć seksu, aż po same uszy, i być świadomym Kryszny, robiąc to wyłącznie dla Kryszny. Wszystko zależy od zaawansowania duchowego, w świadomości Kryszny.
Arleta pisze:Ogromna większość bhaktów koniecznie chce się żenić. Nie bardzo rozumiem w jakim celu? Przecież wiedzą, że tego rodzaju związki są jedynie krótkotrwałą iluzją. Śrila Prabhupada porównał małżeństwo do głębokiej i ciemnej studni do której bhakta wpada. Małżeństwo redukuje szanse na doskonałość duchową o połowę.
Tak, ale mając niespełnione pragnienia materialne, lepiej spełnić je zgodnie z zaleceniami Kryszny w śastrach, w asramie grihastha i stopniowo zdobyć realizację duchową, po czym udać się w końcu z powrotem do Boga, niźli spekulować i wybrać własne rozwiązania, które w 100% zredukują naszą szansę na doskonałość duchową, żyjąc nawet w celibacie. Poza tym, jak wyjaśnia Bhakti Vidya Purna maharadża, opisy małżeństwa w kategoriach ciemnej studni, i tym podobne, przeznaczone są głównie dla osób w pełni dharmicznych, w gunie dobroci, które mogą zostać łatwo zwiedzione doświadczeniem bezproblemowości i szczęścia dharmicznego życia rodzinnego, jako ostatecznego celu naszej egzystencji. Te zniechęcające opisy nie są przeznaczone dla mleczów i yavanów, czyli duchowych niezguł, takich jak my, którzy z powodu złych nawyków w niższych gunach, oraz braku duchowego wykształcenia w dzieciństwie, przez całe życie żyją w ciemnej studni, niezależnie, czy nazwie się ją kawalerką, czy domkiem jednorodzinnym.
Arleta pisze:Konflikty, niezrozumienie, problemy finansowe- to często widziałam w małżeństwach bhaktów. Nie różniło się to wiele od sytuacji wśród małżeństw nie-bhaktowskich. Rozwody też są bardzo częste wśród bhaktów (z tego co słyszałam z rozmów z bhaktami).
Świat materialny jest miejscem cierpień. Idealizacja tego miejsca nie jest częścią Gaudija Wedanty. Jeśli chodzi o związki, to im mniej świadomości Kryszny i wiedzy o rasie, czyli o tym, jak Kryszna zaplanował właściwe interakcje, pomiędzy żywymi istotami, tym większa szansa na problemy w związku małżeńskim, bo przecież małżeństwo, jako aśram ma swoje specyficzne przeznaczenie i rolę. Jeśli odrzucimy to świadome Kryszny przeznaczenie i rolę, to pojawią się w końcu problemy, z racji samego faktu, że narzucamy własne spekulatywny wartości na sytuację do tego w ogóle nie przeznaczoną. Jasne, że zawsze można używać pralki jako karuzeli, lub małżeństwa, jako bodźca inspirującego nas wyłącznie do egoistycznego zadowalania zmysłów, ale znaczenie lepiej jest prać w pralce brudne ubranie, a w życiu rodzinnym robić postęp duchowy i płodzić świadome Kryszny dzieci, tak jak jest polecane w instrukcji obsługi.
Arleta pisze:Kolejny problem- to dzieci. Również z rozmów z bhaktami wiem, że ogromna większość ich dzieci (około 90 %) odchodzi od ISKCON-u. Dopóki są małe- to uczestniczą w praktykach religijnych. Potem jednak przychodzi okres buntu nastolatków i te dzieci wybierają na ogół pokusy społeczeństwa karmitów.
Problemem nie są dzieci, ale ich rodzice. Aby zagwarantować spłodzenie świadomego Kryszny dziecka, należy spełnić przed stosunkiem płciowym garbodhana samskarę, oraz generalnie w życiu, i specyficznie w momencie poczęcia dziecka być świadomym Kryszny. To gwarantuje przyciągnięcie do łona matki, duszy, która pełniła w poprzednim, lub poprzednich życiach służbę oddania dla Boga, i ma kwalifikacje i cechy istoty ludzkiej, a nie rogatego diabła z kopytami.
Druga sprawa to odpowiednia edukacja. W wielu przypadkach, bhaktowie-rodzice z Zachodu, mają własne pojęcie o wychowaniu, które bardzo odbiega od standardowej edukacji wedyjskiej, której często są bardzo przeciwni. Stąd dzieci nabierają złych nawyków, w środowisku, o nazwijmy to "hippisowskich" lub "karmickich" wartościach, w których gustują ich rodzice. To rzutuje na przyszłość dziecka, a problemem są nadal rodzice, a nie dziecko.
Bhakti Vidya Purna maharadża mówi, że z jakości cech dzieci można łatwo wywnioskować stan umysłu rodziców podczas ich płodzenia. Dlatego niektóre dzieci bhaktów są niczym z piekła rodem, natomiast inne, już od dzieciństwa czują ogromną atrakcję do Kryszny, i przez całe życie są bhaktami. To bardzo łatwo zauważyć, mając nawet niewprawne oko.
Arleta pisze:Po co w takim razie tracić czas, siły i pieniądze na wychowywanie własnych małych karmitów? Lepiej przecież byłoby, gdyby bhaktowie całe życie żyli w celibacie, a poświęcali się wyłącznie działalności misyjnej. Lepiej jest nawracać dorosłych i świadomych ludzi, niż tracić czas na własne niewdzięczne i głupie dzieci.
To raczej dosyć cyniczne i egoistyczne podejście do sprawy, zakładające, że dzieci płodzi się dla własnej przyjemności, i jeżeli tylko przestają one sprawiać przyjemność naszym zmysłom, to stają się one dla nas bezużyteczne. Tym samym, ponownie zignorowaliśmy fakt, że celem małżeństwa jest czynienie własnego postępu duchowego i zapewnienie zrobienia takiego postępu innym członkom rodziny, jako służby oddania dla Kryszny, w celu sprawienia przyjemności Krysznie, nie będąc przy tym przywiązanym do końcowego rezultatu naszych wysiłków, który leży poza możliwością naszej ograniczonej kontroli.
Jeżeli nie mamy do siebie żadnego zaufania, i jesteśmy bardzo nieodpowiedzialni oraz pochłonięci zmysłowością, to tak, lepiej nie planować płodzenia warna-sankary, która później zdrowo dopiecze zarówno nam, jak i stanie się źródłem cierpienia dla innych ludzi. Problem w tym, że wielu z nas, nie za bardzo zdaje sobie sprawę z naszej własnej natury i odpowiedzialności, jaka na nas ciąży, i końcu, i tak robimy, to co chcemy, bez względu na przyszłe konsekwencje.
Natomiast, osoba gotowa poświęć całe swoje życie działalności misyjnej jest w oczywisty sposób świadoma Kryszny, i posiadanie rodziny i dzieci nie stanowi dla niej przeszkody w praktyce świadomości Kryszny, tak jak wyraził to Śrila Bhaktissidhanta Saraswati Goswami, w słowach przytoczonych na początku. Wychowanie świadomych Kryszny dzieci jest bowiem bardzo odpowiedzialną służbą oddania dla Kryszny. Tym bardziej potrzebną i cenną, że to właśnie od tej służby kształtowania korzystnych cech charakteru przyszłych obywateli, zależeć będzie spokój i dobrobyt społeczeństwa.
Arleta pisze:Ja też obawiam się, że moje dziecko bhaktą nie zostanie. Po co w takim razie rodzić dzieci? Dla własnej satysfakcji? Dla umocnienia małżeństwa? Żeby zaimponować rodzinie i znajomym?
Nie sprawujemy ścisłej kontroli nad energią materialną, czy przyszłością naszych dzieci, bo nie jesteśmy sprawcami działania. Aśram grihastha ma swoje specyficzne obowiązki, i jeżeli staramy się jak najlepiej spełniać te obowiązki dla przyjemności Boga (np. służba dla satysfakcji męża, żony, wychowanie dzieci w świadomej Kryszny atmosferze), to nasze działanie nie kumuluje materialnych reakcji karmicznych, a jedynie zwiększa nasze przywiązanie do Kryszny, kulminując ostatecznie w Kryszna-premie.
Jeżeli nie możemy już znaleźć żadnego innego, bardziej spontanicznego powodu do służenia członkom rodziny, to powinniśmy robić to przynajmniej z obowiązku, w sposób polecany przez Krysznę w śastrach, naśladując przykład innych, kwalifikowanych bhaktów Kryszny. Ostatecznie, nawet sama naiskarmia, czyli działanie bez przywiązania do owoców własnej pracy przynosi znacznie większą satysfakcję, niźli nasza obecna mentalność nakierowana na cieszenie się rezultatami naszych wysiłków.
Zawsze istnieje dostępne pozytywne i korzystne dla wszystkich rozwiązanie. Problem leży tylko w tym, jak bardzo go chcemy. Z autopsji wiem, że nie za bardzo.