Jak utrzymać świeżość i świadomość w masowych czynnościach

Praktyka duchowa a realia życia codziennego. "Wszystko ma pierwotną przyczynę, czyli nasienie. W przypadku każdej koncepcji, programu, planu czy projektu najpierw rozmyśla się nad planem i to nazywane jest bija, czyli nasieniem. Bhakti-lata-bija,czyli nasionko służby oddania stanowią metody, zasady i nakazy, przy pomocy których jesteśmy doskonale szkoleni w służbie oddania. To bhakti-lata-bija otrzymuje się od mistrza duchowego dzięki łasce Kryszny." - Madhya 19.152 Zn.
Vaisnava-Krpa
Posty: 4936
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Jak utrzymać świeżość i świadomość w masowych czynnościach

Post autor: Vaisnava-Krpa » 15 gru 2008, 11:45

RafalJyot napisał:
Mozna rozpocząć dyskusję pod tematem: jak utrzymać świeżość i świadomość celu w masowych czynnościach misji?
Właśnie jak?
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Awatar użytkownika
drzewo
Posty: 407
Rejestracja: 17 wrz 2007, 10:08

Post autor: drzewo » 17 gru 2008, 04:14

Zeby utrzymac swiadomosc celu nauczania, chyba trzeba wiedziec jaki ten cel jest:) no i go potem pamitac:)

Awatar użytkownika
Kedarnath dasa
Posty: 152
Rejestracja: 05 lip 2008, 00:11

Post autor: Kedarnath dasa » 18 gru 2008, 05:47

Coz, ja zastosowalbym zasade srodek jest taki sam jak cel

Podam swoj przyklad z zycia:
niedawno budowalem taras, drewniany, z desek. Deski montowalem na legarach ulozonych na betonowych slupach. Zamontowalem ponad 40 desek, kazda deske przybilem do legarow w 4 miejscach po 2 gwozdzie na punkt mocowania, co wynioslo jakies trzystaparedziesiat gwozdzi. Gdybym nie wkladal serca (nie "przykladal sie") w przybicie kazdego gwozdzia, to mialbym palce jak cukinie (od uderzen mlotkiem) a rodzina balaby sie wyjsc na taras.
Nawet codzienne mycie zebow moze byc poematem. Jestesmy tu i teraz i slowa Prabhupada "Niczego nie zmieniaj - dodaj do swojego zycia Kryszne" znacza dla mnie "Nie stawaj sie swiadomoscia Kryszny - realizuj siebie w swiadomosci Kryszny"

Mysle, ze kazdy z nas jest swojego rodzaju artysta, w swojej wlasnej sztuce, w ktora wklada serce. Moze nie kazdy jeszcze odkryl swoj talent (albo dharme?)... ale to chyba kwestia czasu i dojrzalosci.
http://24hourkirtan.com

Jana-Priya
Posty: 98
Rejestracja: 11 mar 2008, 21:33

Post autor: Jana-Priya » 19 gru 2008, 17:57

drzewo pisze:Zeby utrzymac swiadomosc celu nauczania, chyba trzeba wiedziec jaki ten cel jest:) no i go potem pamitac:)
To prawdopodobnie jest sedno zagadnienia. Aby zachować na długo (na zawsze?) świeżość motywacji trzeba mieć zawsze na widoku wzniosły cel. Obrazowo można by to przedstawić tak:

(no tak, nie wiem jak wstawić obrazek)

Jeśli wędrowiec idzie w kierunku obranego celu i napotyka na przeszkodę tak szeroką, że można ją obejść tylko z jednej strony ale pod warunkiem wycofania się na niewielką odległość, aby obejść przeszkodę łagodniejszym bokiem, to cofając się przed przeszkodą pozornie oddala się od celu ale jednocześnie przybliża go do celu każdy przebyty krok.


Jeśli wędrowiec ma na widoku wzniosły (ważne!) cel, to w każdym punkcie swej wędrówki, nawet gdy pozornie się cofa przed przeszkodą, wie czy marsz zbliża go do celu czy nie. Jeśli nie ma obranego celu, to zachowuje się jak tratwa bez steru i żagla. Ponieważ ma świadomość wzniosłości celu nie trzeba go przekonywać, że powinien iść w tym kierunku, i że to ma sens.

A dlaczego cel ma być wzniosły? Bo lepiej motywuje. Nie warto się starać o byle co, prawda? A co motywuje najbardziej? No, ile rąk w górze? Oczywiście, miłość! Jeśli ktoś był chociaż raz zakochany, tak wiecie, na zabój, ten wie, że motywacja do działania dla zdobycia obranego celu jest bardzo duża. W takich razach entuzjazm znajduje się sam, a nawet trzeba go nieraz hamować. Wtedy nawet strach, nieśmiałość dają się pokonać z dziecinną łatwością, a nuda jest czymś niewyobrażalnym.
Gdy pierwszy raz wyszedłem z książkami i ustawiłem się ze stolikiem w najruchliwszym miejscu, miałem wrażenie, że za chwilę z zakłopotania i wstydu zemdleję, ale gdy po dziesięciu minutach ochłonąłem i stwierdziłem, że nic złego się nie dzieje (oprócz tego, że czarna policja czyli straż miejska pogroziła mi palcem i kazała się wynieść, więc przesunąłem się o 50 m), to okazało się, że jest to zajęcie tak nieziemskie, iż zawstydziłem się, że na początku się wstydziłem. W pewnym momencie podszedł jakiś człowiek, poobserwował mnie z pewnej odległości, jak rozmawiam z ludźmi, a potem podszedł i zapytał: "Dlaczego pan to robi?" Wtedy już wiedziałem jaka odpowiedź jest właściwa.

Przyznaję, że jeśli ktoś utrzymuje się ze sprzedaży książek i w danym dniu nic nie sprzeda, to przy niesprzyjającym układzie planet może mu zabraknąć odporności ale zawsze powinno się w takich razach pamiętać o celu. Przecież nie robimy tego dla siebie.

No a jaka miłość jest najwznioślejsza? No, właśnie. Dobra odpowiedź.

Jana-Priya
Posty: 98
Rejestracja: 11 mar 2008, 21:33

Post autor: Jana-Priya » 19 gru 2008, 18:13

Stałe powtarzanie tych samych czynności bez zaangażowania i entuzjazmu może narazić nas na bolesne straty.

"Mówią, że kiedy spalono wielką Bibliotekę Aleksandryjską, ocalała tylko jedna książka. Była to bardzo zwyczajna książka, nudna i nieciekawa, więc sprzedano ją za parę groszy biedakowi, który ledwie umiał czytać.
Jednakże książka ta, jakkolwiek na nudną i nieciekawą wyglądała, była prawdopodobnie najcenniejszą książką na świecie, gdyż na wewnętrznej stronie tylnej okładki nagryzmolono dużymi, okrągłymi literami parę zdań, które zawierały tajemnicę Kamienia Filozoficznego - małego kamyczka, który mógł wszystko, czego dotknął, zamienić w czyste złoto.
Napis oznajmiał, że ten cenny kamyk leży, gdzieś na brzegu Morza Czarnego wśród tysięcy innych kamieni, które są identyczne jak ten, tyle tylko, że podczas gdy pozostałe kamienie są zimne w dotyku, ten jeden jest ciepły, jak gdyby był żywy. Mężczyzna uradował się swoim szczęściem. Sprzedał wszystko, co miał, pożyczył dużą sumę pieniędzy, która wystarczyłaby mu na rok i wyruszył nad Morze Czarne, gdzie rozbił namiot i rozpoczął mozolne poszukiwania Kamienia Filozoficznego.
Zabrał się do tego w następujący sposób: podnosił kamyk; jeżeli był zimny w dotyku, nie rzucał go z powrotem na brzeg, ponieważ gdyby tak zrobił, mógłby podnosić i dotykać tego samego kamienia wiele razy; nie, wrzucał je do morza. Tak każdego dnia, godzinami cierpliwie nie ustawał w swym wysiłku: podnosił kamień, jeśli był zimny, wrzucał go do morza; podnosił inny... i tak dalej, bez końca.
Spędził na tym zadaniu tydzień, miesiąc, dziesięć miesięcy, cały rok. Potem pożyczył jeszcze trochę pieniędzy i dalej usilnie szukał przez następne dwa lata. Ciągle to samo: podnosił kamień, dotykał go... był zimny, wrzucał go do morza. Godzina po godzinie, dzień po dniu, tydzień po tygodniu... nadal bez skutku.
Pewnego wieczoru podniósł kamyk i był on ciepły w dotyku - i siłą zwykłego przyzwyczajenia, wrzucił go do Morza Czarnego.'

Vaisnava-Krpa
Posty: 4936
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 19 gru 2008, 20:25

Pewnego wieczoru podniósł kamyk i był on ciepły w dotyku - i siłą zwykłego przyzwyczajenia, wrzucił go do Morza Czarnego.'
Jakie to smutne...
Przypomniało mi się jak dawno temu, gdy byłem dzieckiem w wieku ok. 7-8 lat, rodzice u babci zaczęli rozmawiać o kryształach, czyli rodzaju szklanych dzbanków, kieliszków, była wtedy na to moda chyba, moja mama bardzo lubiła je w każdym razie. Mnie zaintrygowało wtedy słowo kryształ. Wydawało mi się takie czyste, krystaliczne ale coś mi w nim do końca nie pasowało i zacząłem je modyfikować zamieniając literę t wszystkimi literami z alfabetu po kolei. I ogarnęło mnie coś takiego, że siedząc przy stole z rodzicami zacząłem częstować się cukierkami ale zamiast wkładać je do buzi to do buzi wkładałem papierki a cukierki do popielniczki. Zmarnowałem tak kilka cukierków aż ojciec zauważył, że jestem jakiś rozkojarzony i lekko mnie okrzyczał ale i tak jeszcze kilka cukierków włożyłem do popielniczki zanim wróciłem do normy. To było bardzo ciekawe przeżycie, o Krysznie dowiedziałem się dopiero jakieś 8 lat później. Ale często rozmyślałem nad słowem kryształ, uważałem je za jedno ze słów w którymś tkwi jakaś moc. Tak samo jak wtedy uważałem po przestudiowaniu imion z kalendarza, że imię Radek jest najlepszym imieniem a moje prawie tak samo dobre. Miałem kolegę Radka. Zastanawiałem się w dzieciństwie dlaczego nazywam się akurat Arek a nie inaczej. W każdym razie jak się dąży do celu, np. idąc w góry, to mimo, że cięzko i nogi nie chcą czasam już iść, to chce iść umysł, bo chce zobaczyć co jest na szczycie. Wtedy idzie się szybciej niż nogi chcą iść a odpoczynki są jak przekleństwo ale konieczne. Jak ktoś potrafi wejśc w pasję twórczą to też powinien zrozumieć rodzaj uczucia, gdy nie chce się odejśc od wykonywanej pracy a żołądek zapomina że nic nie jadł cały dzień. Gdyby nie maksymalne pochłonięcie to trudno bez śniadania czasami. Nie mogłem się zebrać na czyszczenie skrzynki pocztowej od jakiegoś czasu i przysiadłem dzisiaj bo szukałem pewnej wiadomości i usunąłem ponad 1700 wiadomości przeglądając non stop, co jest bardzo nudne ale miałem cel zrobić to w końcu i zrobiłem:) Czuję się taki bardziej poukładany teraz hehehe:)
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Awatar użytkownika
drzewo
Posty: 407
Rejestracja: 17 wrz 2007, 10:08

Post autor: drzewo » 14 kwie 2009, 04:32

Taka mysl. Wsztskie elemnty w nauczaniu i zyciu sa ze soba polaczone jak w zegarku. Zadna pojedyncza rzecz nie wystepuje sama w sobie, ale w ukladzie z innymi. Ukad ten skada sie z tak wielu czynnikow iz nie moziwe jest byc ciagle byl zachwny ten sam stan.

Taka jest zrszta natra swiata matrjanego ze wsztsko plynie, zminia, sie ulega unctsweniu, powstaje cos nowego itp w kolko.

Dlatego np; w Nauczaniu, kazda rzecz ktora sie spradziwa wczraj dzisiaj moze sie nie dokadnei spardzic. Chcoby temu ze jednen czynnik sie zminil. Jesli dajmy na to wczraj spoktakes kogos na ulicy i jednym zdaniem np; "Alez mieso pachnie nawet okropnie " spododowales ze ktos sie zastwil nad jedzniem miesa, to te samo zdanie dzisiaj gdy dajesz wyklad w Swiatyni moze wciale nie pomoc a zaszkodzic.

Czynniki ciegle sie zminiaja.
Nasza rola jest jakby przetlaczyc "WIECZNE" czyli KRYSZNE, i BHATI, i SADHU SANGE i wsztsko inne na ciegle zminiajace sie warunki, i z niskoncznej ilosci skadnikow zlozone zdazenia.

Oczyscie oddzilna sprawa to nie kfestja "tlumaczenia" ale kfestja reslazjii samego terminu WiCZNSC, czy KRYSZNy, BHAGWANA, WISZNU itp. Ale nawet po poznaiu Kryszny, pozastaje prablem tego ze matrja ciagle ulega zmianie i ciekawe naucznie to bedzie chyba takie ktore bedzie widzialo jakby w jakim kiernku to podaza, czy dobrym czy zlym itp.

tak mysl tylko..

yogamaya

Post autor: yogamaya » 14 kwie 2009, 11:44

W prostych czynnościach można zastosować taki trik, jeżeli mamy dużo do zrobienia, i to takiej mozolnej pracy, to podzielmy sobie ją na części i postarajmy się zrobić każdą z nich jak najlepiej potrafimy. Jeżeli znuży nas wykonywanie kolejnej mozolnej czynności to nic chyba nie szkodzi jak przełożymy sobie ją na następny dzień...Jak to się mówi: jutro też jest dzień.
Zauważyłem, że jeżeli siedzę i robię dłuższy czas podobne czynności, to przychodzi taki etap znużenia, że prostą czynność zaczynam wykonywać w bardzo długim czasie a zostawiając ją "na drugi dzień" potrafię "na świeżo" wykonać w 10 min i nie stanowi to dla umysłu czy inteligencji zbyt dużego wysiłku. Szczególnie umysł potrafi się szybciutko znudzić taką czynnością albowiem ciągle szuka on nowych doznań. Higiena umysłu to ważna sprawa bo szybko można stracić motywację do wszystkiego i popaść w jakąś deprechę :( A umysł jest ekspertem w destrukcyjnej motywacji :D Nie poddawać ;)

ODPOWIEDZ